Kiedy
się obudziłam, Uckera przy mnie nie było. Wstałam i poszłam do kuchni. Na stole
leżała kartka z napisem "Misiu ja pojechałem do rodziców. Masz tu kanapki.
Smacznego :*" Zastanawiałam się, dlaczego pojechał
beze mnie. Przecież mógł poczekać… No trudno, widocznie wolał jechać sam.
Zjadłam te śniadanie i poszłam do łazienki się ogarnąć. Wyciągnęłam pierwsze
lepsze domowe ciuchy z szafki i się w nie ubrałam. Siedziałam w salonie na
kanapie, jedząc ciastka. Nagle poczułam czyjś oddech na mojej szyi, a na oczach
dłonie. Usłyszałam słodki głos Christophera:
-Zgadnij, kto to
kotku.
-Hmm...
Czy to najwspanialszy, najsłodszy i najprzystojniejszy mężczyzna na
świecie?...- powiedziałam najbardziej słodko i pociągająco, jak tylko
potrafiłam, odchylając głowę do tyłu, by móc na niego
patrzeć. On zdjął ręce z moich oczu i mnie pocałował.
-Mam propozycję, a
właściwie zaproszenie.- powiedział, przeskoczył przez oparcie kanapy i mnie
objął.
-Brzmi kusząco. O co
chodzi?- zapytałam z ciekawością.
-No więc zapraszam
Cię na spacer. Zjemy obiad na mieście, a później… niespodzianka.
-Nic nie kombinuj
skarbie…- zastrzegłam, znając na pamięć jego ambitne pomysły.
-Spokojnie, to nic z
tych rzeczy. Spodoba Ci się, ale nic więcej Ci nie powiem.
-No ok, więc
chodźmy.- powiedziałam i wstałam z kanapy. -Albo się najpierw przebiorę.-
zmierzyłam sama siebie wzrokiem, a Ucker się ze mnie śmiał, bo mój strój był bardzo niewyjściowy Po kilkunastu
minutach byłam gotowa do wyjścia. Miałam na sobie zwiewną, nieco luźniejszą
sukienkę, bo jakby nie patrzeć w bardziej obcisłe rzeczy się już za bardzo nie
mieściłam. Christopher pocałował mnie czule w policzek, złapał za rękę i
wyszliśmy z domu. Najpierw wyprowadziliśmy psa, a dopiero później poszliśmy na
ten spacer. Chodziliśmy po mieście za rękę.
-Jak tam Twoi
rodzice?- zapytałam nagle.
-Świetnie. A
właśnie, zapraszają nas w niedzielę na obiad.- odpowiedział.
-To miło. W ogóle to
czemu pojechałeś sam? Nie mogłeś zaczekać, aż się obudzę?- zapytałam z lekkim
wyrzutem.
-Nie złość się
kochanie. Chciałem po prostu pogadać o czymś ważnym z rodzicami. Później Ci
wyjaśnię, teraz koniec tematu.- on ewidentnie coś przede mną ukrywa. A może
wcale nie był u rodziców?... Nie, Dul o czym Ty myślisz? Ucker Cię kocha i jest
tylko Twój idiotko.
-Dobra… To może
pójdziemy już na obiad, co?
-Zgłodniałaś?- co za
głupie pytanie. Halo, ja potrzebuję dużo jeść.
-Nie, no skądże?...-
powiedziałam z ironią, całując go. Poszliśmy do jakiejś restauracji. Nigdy
wcześniej tam nie byłam. Fajnie tu w sumie, a jedzenie było pyszne. Kiedy
wyszliśmy, ku mojemu zaskoczeniu nie zwróciliśmy się w stronę domu. Nie
odzywałam się nic, no bo przecież Ucker mówił, że ma dla mnie niespodziankę, a
to zapewne jej część. Trafiliśmy nad brzeg jakiegoś jeziorka. Nigdy wcześniej
tu nie byłam. Widoki były przepiękne. Od razu weszłam na pomost i stanęłam przy
barierce, by podziwiać krajobraz. Ucker stanął za mną i objął mnie od tyłu.
Odwróciłam głowę w jego stronę i patrząc mu w oczy, zapytałam:
-Po co mnie tu
przyprowadziłeś?
-Z dwóch powodów.
Jednego zwykłego, a mianowicie tak po prostu chciałem pokazać Ci to miejsce. A
jak widzę podoba Ci się tu.
-No jasne, że mi się
podoba, jest pięknie. A drugi powód?- dopytywałam jak zwykle niecierpliwa.
-Eh… Uznałem, że to
będzie idealne miejsce na to, co chcę zrobić. Cisza spokój, romantycznie i tak
dalej…- przeciągał jakąś dziwną mowę wstępną.
-A czy możesz już
przejść do rzeczy?
-Psujesz nastrój
wredoto.- stwierdził, patrząc na mnie dość ponuro.
-Wybacz, ale nie
lubię niejasnych sytuacji.
-No dobra, bo się
jeszcze pokłócimy.- zaśmiał się i zaczął czegoś szukać po kieszeniach.
-Kochanie, wyjdziesz za mnie?- usłyszałam po chwili te piękne słowa z ust
ukochanego. Klękał przede mną, trzymając pudełeczko z pierścionkiem
zaręczynowym.
-No jasne, skarbie!-
krzyknęłam, podając mu swoją dłoń, na której już po chwili pojawił się piękny
pierścionek z brylantem w kształcie serca. Ucker wstał i mocno mnie przytulił.
Lekko uniósł mnie do góry, sadzając na barierce. Po chwili wpił się w moje usta.
Pocałunek był taki słodki i namiętny. Po kilku minutach oderwałam się od jego
ust i patrzyłam mu w oczy z zachwytem, z
miłością.
-Teraz mogę Ci
powiedzieć, po co byłem u rodziców. No więc ten pierścionek to pamiątka
rodzinna, należał do mojej babci. Mama od zawsze mi powtarzała, że chciałaby,
abym dał go dobrej i wyjątkowej dziewczynie, którą bardzo mocno pokocham, będę chciał z nią
założyć rodzinę i tak dalej. Całe życie powtarzałem, że to nigdy się nie
zdarzy. A jednak, bo pojawiłaś się Ty, która zmieniłaś mój cały świat.- mówiąc
to, głaskał mnie jedną ręką po plecach, a drugą co chwilę odgarniał moje włosy,
rozwiewane przez wiatr.
-Wow, jest piękny,
dziękuję.- podziwiałam, a po chwili pocałowałam Uckera. -Możemy już wracać?
Zimno mi trochę.- zaproponowałam, schodząc z barierki.
-Ok, chodźmy.-
zgodził się i złapał mnie za rękę. Po tym spacerze byłam bardzo zmęczona, więc
po kolacji od razu poszłam spać. Zasnęłam zaskakująco szybko.
Jakiś
czas później po raz pierwszy doznałam chyba
najwspanialszego uczucia pod słońcem. Leżałam rano z Uckerem w łóżku. Od pół
godziny wyganiałam go do kuchni, żeby zrobił śniadanie. Temu leniowi nie
chciało się ruszyć tyłka, żeby wstać, a co dopiero gdzieś iść. Odwracał moją uwagę buziakami, przytulaniem i
wszelkimi innymi czułościami. W sumie udało mu się. Ale uśpił chyba jedynie mój
głód. W pewnym momencie poczułam coś dziwnego. Coś, czego nie doznałam nigdy
wcześniej. Dziwne ukłucie w brzuchu, jakiś ruch. W pierwszej chwili pomyślałam,
że to z głodu. Szybko jednak zrozumiałam, co to było. Odsunęłam od siebie
Uckera i patrzyłam mu w oczy z uśmiechem, a jednocześnie jakby z przerażeniem.
Ruchy nie ustępowały, przeciwnie- były coraz mocniejsze i częstsze.
-Co się
dzieje?- zapytał Ucker.
-Czujesz?-
położyłam jego rękę na moim brzuchu.
-Kopie.-
powiedział z szerokim uśmiechem. Leżeliśmy tak jeszcze jakiś czas, dopóki
dziecko nie przestało kopać. Potem poszliśmy na kompromis i razem zrobiliśmy
śniadanie. Akurat dziś wypadała kolejna miesięczna wizyta u lekarza. Już trzeci
raz szliśmy tam razem. Jak zwykle sporo czasu spędziliśmy na korytarzu. Tego
dnia było szczególne przeludnienie. Nie było nawet za bardzo wolnych miejsc.
Jednak my sobie poradziliśmy. Ucker siedział na krześle, a ja u niego na
kolanach. Trochę krzywo się ludzie patrzyli jak ciągle się wygłupialiśmy i w
ogóle, ale nieważne. Swoją drogą musiało to dość komicznie wyglądać. Kiedy w
końcu przyszła nasza kolej, weszliśmy do gabinetu. Po paru badaniach, pytaniach
i innych według mnie bzdurach przeszliśmy do tego co dla mnie najlepsze, czyli USG. Znów
nastał ten czas, kiedy możemy zobaczyć nasze dziecko. Tym razem było widać
nieco więcej. Doktor wstępnie ustalił, że to będzie dziewczynka. Christopher
oczywiście od razu się cieszył, że wyszło na jego.
Masz marudo ( czyt. Monika) :P Kolejny przesłodzony rozdział xD Ale spokojnie nie będzie ich dużo, bo jak nie wszyscy jeszcze wiedzą, opowiadanie dobiega końca. Tak więc mam nadzieję, że Was nie zanudzę ;) A następny może w niedzielę :*