wtorek, 23 maja 2017

7. "Masz zakaz"

Po tym jak mój tata został pobity przez Christophera, trafił do szpitala. Miał wstrząs mózgu oraz wiele siniaków i ran. Na szczęście jednak to nic poważnego i szybko wyszedł do domu. Mama oczywiście była w strasznej panice. Zresztą ja też, ale nieco mniej, bo ona ogólnie bała się Uckera, a ja nie. Czuję, że on nie jest złym człowiekiem, a jedynie nie potrafił powstrzymać silnych emocji, bo niestety jest wybuchowy i ma stanowczo za dużo siły. Zresztą dla mnie mimo wszystko był dość łagodny i uległ, więc serce ma na pewno. Tylko co takiego usłyszał od taty, że tak zareagował? Mniej więcej po tygodniu jak emocje trochę opadły, postanowiłam zażądać od rodziców wyjaśnień. Usiadłam między nimi w salonie na kanapie i zapytałam prosto z mostu:
-Co Wy macie wspólnego z rodzicami Christophera? Co mu powiedziałeś i czy to prawda, że to przez Ciebie on nie miał nikogo?
-No dobrze... Sprawy się tak potoczyły, że nie mamy wyjścia i musimy Ci to powiedzieć.- stwierdził tata z ciężkim westchnieniem.
-Jesteś już na tyle dojrzała, by to wszystko zrozumieć...- dodała mama, spoglądając nerwowo na tatę.
-No dobra, mówcie.- pospieszałam ich z ciekawości.
-A więc jak wiesz, mama i ja poznaliśmy się w liceum. Tą historię ogólnie znasz... Na początku się nie lubiliśmy, bo byliśmy z dwóch różnych światów. Ja byłem bogatym dupkiem, a Alma biedną dziewczyną, która nie potrafiła się nawet porządnie ubrać. Założyłem się z Brunem, który był moim przyjacielem, oczywiście mojego pokroju, że poderwę największą ofiarę szkoły, czyli właśnie twoją mamę. Bardzo ją polubiłem, ona się zakochała i jakoś tak się zaczęło. To mniej więcej znasz, nie wiesz tylko o roli osób trzecich w tej historii. No więc Bruno kiedyś przypadkiem zobaczył Almę w bieliźnie i ujrzał jej piękno. Zawsze ją wyzywał, obrażał, a jak tylko zobaczył jej piękne ciało, które zawsze ukrywała pod szmatami, to nagle się zauroczył, zakochał. Wydał mnie, że się o nią założyłem i zrobił ze mnie tego złego, wiedząc, że zaczynam coś czuć do Almy. Tak zakończyła się nasza przyjaźń, ale także pierwszy etap naszej miłości. Alma ze złamanym sercem uciekła ze stolicy. Nie zdążyłem jej nawet przeprosić i przez długi czas za nią tęskniłem i żałowałem, że tak się stało. Jednak uznałem to za szczeniackie zauroczenie i żyłem dalej. Po skończeniu szkoły założyłem swoją firmę, a właściwie spółkę wraz z właśnie Renatą.
-A co w tym czasie działo się z mamą i tym całym Brunem?- dopytałam o szczegóły.
-Mieszkałam w Monterrey u dalekiej rodziny.- odpowiedziała krótko mama.
-A Bruno stracił wszystko, bo jego rodzina zbankrutowała. Już nie był wielkim panem, za którym uganiały się wszystkie laski, jak za czasów szkoły. Ale jego tak jak mamy nie widziałem około pięć lat. Wracając: miałem firmę z Renatą. Był to dom mody, który teraz prowadzi mama, ale te interesy są dość skomplikowane, więc to pomińmy. Od trzech lat byłem w związku z Renatą. Nie była to szalona miłość, ale było całkiem okej. Wszystko diametralnie się zmieniło, kiedy ponownie spotkałem Almę. Przypadkiem trafiła do mojej firmy i akurat tutaj szukała pracy. Była moją sekretarką, prawą ręką, chociaż wtedy mogła już zostać nawet modelką. Przez te lata bardzo wyładniała, zaczęła o siebie dbać, nabrała odwagi i w ogóle. Jak tylko zobaczyłem ją wtedy w moim gabinecie, zakochałem się na nowo i to już nie ma żarty. Spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu służbowo i nie tylko. Świetnie się razem bawiliśmy jak za czasów szkoły. Coraz trudniej mi było trzymać ją od siebie z daleka, ale coraz bardziej rozumiałem, że nie kocham Renaty i nie chcę z nią być. Ona była we mnie szalenie zakochana, planowała ślub i w ogóle. Jednak takim przełomem był nasz pierwszy raz, po którym najpierw postanowiliśmy trzymać się od siebie z daleka, bo tak nie może być i tak dalej. Z biegiem czasu było coraz gorzej i w końcu odważyłem się skończyć z Renatą, by być szczęśliwy z Almą. W międzyczasie po raz pierwszy od pięciu lat spotkaliśmy Bruna. I tak to się jakoś potoczyło, że Renata i Bruno spiskowali przeciwko nam, by móc być ze swoją "drugą połówką". Wymyślili więc, żeby wrobić mnie w dziecko. W sumie to wyszło niechcący, bo Renata rzeczywiście była w ciąży, ale z Brunem, bo pieprzyli się po kątach. Przez jakiś czas w to wierzyłem, zajmowałem się nią i w ogóle. Później okazało się, że mama nosiła pod sercem nasze dziecko, czyli Ciebie. Po jakimś czasie wydało się, że to było oszustwo i Renata chciała mnie wrobić, wtedy była jeszcze w ciąży. Kiedy odkryłem ich kłamstwo, na jakiś czas zniknęli. To znaczy knuli gdzieś tam na boku i słyszałem, że urodziło im się dziecko.
-A był nim Christopher?- dopytałam, cały czas słuchając uważnie.
-Tak, ale aż do teraz nie wiedziałem, co się z nim stało. Teraz posłuchaj uważnie, bo z tego co widzę, to każdy opowiada inną wersję... Bruno i Renata nie raz próbowali nam szkodzić na różne sposoby. Jednak raz posunęli się za daleko. Miałaś wtedy roczek, a my byliśmy już po ślubie... Zdesperowany Bruno porwał Ciebie, a potem Almę. Prawdopodobnie Renata już wtedy miała to gdzieś i mu w tym zbytnio nie pomagała.
-Na tym porwaniu po raz ostatni widziałam ich dziecko. Biedny, śliczny chłopiec stał w kącie i patrzył z przerażeniem na to wszystko. Był od Ciebie trochę starszy. Przebywał tam tylko jakiś czas, później zniknął. Siedziałyśmy dwa dni w jakiejś szopie z Brunem. Nie wiedziałam, co robić. Byłaś głodna i zmarznięta, a on litował się nad Tobą, szantażując mnie. Dawał Ci jeść i włączał elektryczny piecyk tylko jeśli się z nim... No wiesz.- wtrąciła mama, opowiadając sceny, przy których akurat taty nie było.
-Nienawidzę tego kawałka naszego życia...- powiedział tata z obrzydzeniem i złością. -Ale przejdźmy do sedna... Po dwóch dniach Was odnalazłem. Kiedy mnie tam zobaczył, groził, że Cię zabije, jeśli cokolwiek zrobię. Wydaje mi się, że on był wtedy chory umysłowo, bo jego zachowanie nie było normalne, miał obsesję na punkcie twojej mamy. Na szczęście ja też miałem przy sobie pistolet i to ja jego zabiłem, ratując w ten sposób córkę i żonę.
-Jak to zabiłeś? Niemożliwe, przecież on żyje...
-Przez prawie dwadzieścia lat wierzyłem, że go zabiłem. Był w ciężkim stanie, ale żył. Wiedziała o tym tylko Renata, która zataiła to przed nami. Tak naprawdę nie wiemy, czy pozbyli się dziecka, kiedy byłyście porwane, czy później po jego rzekomej śmierci, kiedy opiekowała się nim w domu. Tego nie wiemy, ale w tamtym tygodniu gadałem z Renatą. Wyznała, że miała już tak bardzo dość Bruna, że wpakowała go za kratki, zbierając różne dowody i świadków. Nie powiedziała mi tylko jasno, dlaczego nie poinformowała mnie, że ten szmaciarz żyje.
-I to powiedziałeś Christopherowi? Przecież nie ma w tym twojej winy, jeśli chodzi o jego życie... To przecież bez sensu.
-On po prostu nie wysłuchał mnie do końca i nie starał się zrozumieć. Po swojemu połączył wątki, biorąc pod uwagę bzdury, które usłyszał od rodziców, zwłaszcza od Bruna, bo Renata mniej kłamie. Z tego co wiem, to dała sobie z tym spokój i ma nas gdzieś. Ale twierdzi, że chce mieć kontakt z synem, bo jej na nim zależy. Nie wnikam w to, bo to w sumie już nie mój interes.
-Czyli dostałeś od niego po mordzie jak tylko powiedziałeś, że rzekomo zabiłeś jego ojca? A on sobie to przekręcił i uznał, że to przez Ciebie Bruno nie był zdolny go wychowywać i musieli go porzucić?...
-Tak, dokładnie. A według Renaty, Bruno na niej też się mści i buntuje syna przeciwko niej. Prawdopodobnie powiedział mu, że po tym tragicznym postrzale był w śpiączce, a potem był słaby i nie mógł się nim zajmować, a Renata go nie chciała i porzuciła. Niby nie chciała, żeby znalazł dziecko i dlatego wsadziła go do więzienia. Wspólnie z Renatą stwierdziliśmy, że takiej wersji, zmyślonej przez Bruna, trzyma się Christopher.
-A jej wierzysz? Może ona też dalej z nim współpracuje? Przecież to jędza...
-Tak, dla Ciebie jest jędzą... Ale nie raz mi się tłumaczyła, że w ten sposób próbuje odreagować i czuje jakby mściła się na Almie, bo jesteś do niej tak podobna i robi to mimowolnie. Choćby nie chciała, to musi Ci utrudniać życie, bo ma taką potrzebę. Gdyby z nim współpracowała, to nie zamknęłaby go w pierdlu, dlatego trochę jej ufam.
-A w ogóle myślisz, że Bruno nadal będzie chciał nas skrzywdzić?
-Nie wiem, dlatego musimy być bardzo ostrożni. Trzymaj się z daleka od Christophera i mów mi o wszystkim.
-Podasz go na policję za pobicie?- nie ukrywam, że bardzo bym tego nie chciała...
-Nie, bo jestem w stanie go zrozumieć i wierzę, że to było jednorazowe, bo się po prostu bardzo zdenerwował, a sama mówiłaś, że on jest wybuchowy.
-Tak, on taki po prostu jest przez to czego doświadcza przez całe życie. Nie jest groźny, sam z siebie na pewno niczego nie zrobi.- zapewniłam, ale właściwie skąd ja to wiedziałam?...
-Oby, ale i tak masz zakaz zbliżania się do tego chłopaka i rozmawiania z nim.
-Spokojnie, on mi nic nie zrobi. Sam powiedział, że ma do mnie słabość, dla mnie jest naprawdę dobry. Mimo wszystko mu ufam.
-Dulce, nie możesz tak ślepo ufać ludziom, tym bardziej takim jak on!
-Pozwólcie mi choć raz decydować o sobie! Nie jestem małym dzieckiem, zrozumcie to w końcu! Nie bójcie się o mnie, ja sobie naprawdę poradzę. Jak coś by się działo, to na pewno Wam powiem.- starałam się załagodzić sytuację i zyskać trochę swobody.
-No dobrze kochanie.- powiedział tata i oboje mnie przytulili.
-Tak często zapominamy, że jesteś już prawie dorosła.- stwierdziła mama, śmiejąc się.

Ulżyło mi po rozmowie z rodzicami. Przez chwilę naprawdę myślałam, że to mój tata jest zły, ale na szczęście rzeczywistość okazała się inna. Jedyne, co mnie boli w tym wszystkim, to fakt, że mój tata prawie pozbawił życia Bruna, żebym ja mogła żyć. A to oznacza, że być może gdyby mnie tu nie było, to Christopher miałby lepsze życie. Takie głupie myśli ciągle krążyły mi po głowie, choć wiem, że nie powinnam myśleć w ten sposób. W dodatku Ucker po bójce z moim tatą przestał chodzić do szkoły i więcej go nie widziałam. I wiecie jak się poświęciłam? Zapytałam Renaty, czy nie wie, co się z nim dzieje. Wyjaśniłam jej sytuację, ale oczywiście mi nie pomogła. O niczym nie wiedziała i nie miała pojęcia, gdzie przebywa jej syn. Z niewiadomych przyczyn bardzo chciałam go znaleźć i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Był wtedy w strasznym stanie, zupełnie rozbity emocjonalnie i za pewne nic się nie poprawiło. Przez ponad dwa tygodnie czekałam aż pojawi się w szkole i liczyłam, że to kiedyś się stanie. Później zaczęłam działać... Postanowiłam go szukać. Tak, wiem... To cholernie niebezpieczne, a jak dowiedzą się rodzice, to mnie ukatrupią, ale po prostu czuję, że muszę go znaleźć, nie mogę tego tak zostawić. Polubiłam tego wieśniaka, a może nawet więcej i najzwyczajniej w świecie się martwię. Chcę mu opowiedzieć o całym życiu moich i jego rodziców, żeby nie miał żalu do mojego taty. A po za tym nie może przez takie coś nie chodzić do szkoły, to nie logiczne. Nie może zniszczyć sobie przyszłości przez przeszłość i to nawet nie swoją. Muszę wziąć sprawę w swoje ręce i to wszystko naprawić. Nie wiem do końca, czemu tak mi na nim zależy, ale nie mogę normalnie funkcjonować, spać i ciągle o nim myślę. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam, a więc raczej nie jest to zwykłe współczucie czy poczucie winy. Tak więc odważna Dulcia zaczęła poszukiwania... Urywałam się z lekcji i chodziłam po Meksyku, a właściwie jego najciemniejszych zakątkach. To było naprawdę bardzo lekkomyślne, bo niestety nie mieszkamy w bezpiecznym, spokojnym mieście... Nie raz ktoś mnie zaczepiał czy coś, ale zawsze wtedy rzucałam im trochę kasy i zazwyczaj mnie puszczali. Dzięki znajomości z Uckerem zrozumiałam, że najczęściej ludzie nie są źli, ale mają złe życie, są głodni albo przez przykre doświadczenia nie ufają ludziom.


No hejka :* Słabo z komentowaniem i zresztą jeszcze gorzej z moim pisaniem, bo od ostatniego czasu nawet nie ruszyłam... Brak motywacji do czegokolwiek, masakra :/ Nie mam jakoś siły na nic, więc zostawiam wam rozdział i lecę ;) Do następnego :*

czwartek, 11 maja 2017

6. "Mam do Ciebie słabość"

Odkąd w szkole pojawił się ten cały Bruno, moi rodzice są ciągle dziwnie poddenerwowani. Tata prawie codziennie bywa w szkole pod jakimiś głupimi pretekstami i dał Uckerowi wolne w następny weekend, chociaż wcześniej mówił, że będzie mu bardzo potrzebny. Kiedy ich pytam o tego człowieka, zmieniają temat, a rzekomo Christopher ma po prostu wolne. Jednak coś mi tu nie pasowało i chciałam to jak najszybciej odkryć. Nie żebym chciała, by był u nas w domu, chodzi tylko o sam fakt, ciekawość. Któregoś dnia na przerwie zobaczyłam Christophera siedzącego na murku przed szkołą z papierosem w dłoni. Usiadłam koło niego, mówiąc:
-Nie pal tyle, to niezdrowe i będziesz brzydki.
-Wal się, idiotko.- odpowiedział bardzo nieuprzejmie, a przecież ostatnio było okej.
-Ej, co ja takiego zrobiłam?- zapytałam zdziwiona.
-Nic, po prostu zostaw mnie w spokoju. Mam dość ludzi, a Ciebie szczególnie.- zgasił papierosa, wstał i chciał odejść, ale złapałam go za rękę.
-Co się stało? Ej, Ty płakałeś?- zapytałam, patrząc mu w oczy, które zdawały się być mokre od łez.
-Gadałem z tym Brunem. Jest moim ojcem i osobą, która z ukrycia się mną opiekuje od jakiegoś czasu. Był w więzieniu, dopiero wyszedł. Poznałem też moją matkę, jest nią Renata.
-Nasza pani od matmy?! Nie wierzę, to na pewno jakiś żart. Weź przestań, nie słuchaj tego w ogóle i się nie przejmuj.
-Zresztą po co ja Ci to mówię? I tak Cię to nie obchodzi, zapomnij.- znowu chciał odejść, ale go zatrzymałam.
-Przestań, i tak pewnie nie masz komu tego powiedzieć. Wierzysz w to? Jak to się stało, że do tej pory nie znałeś rodziców?- dopytywałam zaciekawiona, szczerze mu współczułam.
-I to jest właśnie najgorsze... Gadałem też z Renatą. Bruno był złym człowiekiem, a ja jestem ich błędem z przeszłości. Powiedziała mi tylko, że odgrywali rolę czarnych charakterów i jak intrygi im nie wychodziły, to szli się zabawić we dwoje. Oboje mnie nie chcieli, ale ponoć matka później mnie pokochała. Jednak on kazał jej mnie porzucić, żeby pozbyć się problemu. Mówiła, że w wyniku jakiegoś incydentu niektórzy myśleli, że Bruno nie żyje, a ona w tym czasie zamknęła go w pierdlu za wiele rzeczy, żeby się od niego uwolnić. Tuż przed tym właśnie zrobił się tak nieznośny i wybuchowy, że musiała się mnie pozbyć. Porzucając mnie, przyczepiła mi karteczkę z samym nazwiskiem, a imię wybrali mi w sierocińcu, gdzie spędziłem pierwsze lata życia. Później stamtąd uciekłem, matka nigdy mnie nie znalazła, a ojciec niedawno i dlatego nasłał na mnie opiekę i przysłał tu do szkoły. Niby się mną w ten sposób opiekuje, bo inaczej nie mógł.- opowiedział mi wszystko, ale wydawało mi się to totalną bzdurą, abstrakcją.
-Wierzysz w to wszystko? Sorry, ale to brzmi trochę jak z telenoweli.- stwierdziłam nieśmiało, żeby się przypadkiem nie wkurzył.
-Wiem, to idiotyczne, ale coś mi nakazuje im wierzyć. Po Renacie wyraźnie było widać przejęcie, bo przecież ona nigdy nie pokazuje jakichkolwiek uczuć, a już tym bardziej tak głębokich.- widać było, jak bardzo ma mętlik w głowie i nie wie, co o tym myśleć, a w oczach serio miał łzy.
-Spróbuję wyciągnąć coś od rodziców, bo przecież ich znali. A teraz chodź tu na chwilkę.- pociągnęłam go za rękę kawałek dalej za drzewo, żeby nie było nas widać z boiska. -Uspokój się, jestem przy Tobie.- powiedziałam delikatnym głosem i przytuliłam go czule z całej siły, a on niepewnie mnie objął.
-Dziękuję.- szepnął po chwili i staliśmy tak jeszcze dobre pięć minut, a on oddychał tak niespokojnie i ciągał nosem, jakby rzeczywiście płakał jak mały chłopczyk. -A teraz mykaj na lekcję, bo już był dzwonek.- powiedział z wymuszonym uśmiechem, odrywając się ode mnie powoli.
-A Ty?
-Zaraz przyjdę, przecież nie możemy iść razem, bo nas ktoś zobaczy.- zaśmiał się, ewidentnie się ze mnie nabijając, bo sama przed chwilą schowałam się z nim przed ludźmi, żeby go przytulić.
-Okej, to lecę.- posłałam mu słodki uśmiech i pobiegłam do klasy.

Na szczęście mieliśmy teraz geografię, a pani jest bardzo fajna i wyrozumiała, więc jakoś przetrawiła moje spóźnienie. Po drodze napisałam SMS-a do mamy z zapytaniem, czy Bruno i Renata mieli kiedyś dziecko. Odpisała, że z tego co wie, to była z nim w ciąży, ale nie wie, co się z tym dzieckiem stało. Podziękowałam, bo to w zupełności mi wystarczy, a w domu oczywiście będę musiała im tłumaczyć, czemu się tym interesuję. Jak tylko dostałam odpowiedź, wzięłam kartkę, na której napisałam "prawda na 99%" i podałam do Christophera, który przyszedł zaraz za mną. Kiedy to przeczytał, spojrzał na mnie smutnym, przerażonym i bezbronnym wzrokiem, po czym nerwowo zgniótł kartkę w dłoni. Było mi go szkoda, bo nie dość, że jest całe życie sam, to jeszcze po takim czasie dowiaduje się, że jednak ma rodziców, którzy go nie chcieli, ojciec siedział w pierdlu, a matka uczy go matmy. To straszne, nie wyobrażam sobie czegoś takiego doświadczyć. Okej, na początku go nie lubiłam, ale okazał się w porządku, a ja zrozumiałam pewne rzeczy i spojrzałam na niego trochę inaczej. Jest dziwny, wybuchowy i agresywny, ale życie go do tego zmusiło i tak naprawdę wydaje się być dobrym człowiekiem, po prostu samotnym.

Ze szkoły jak zwykle odebrał mnie tata i od początku wypytywał, dlaczego pytałam mamę o Bruna. Zapewniłam, że nic się nie stało i powiedziałam, że pogadamy w domu, bo nie będę się dwa razy powtarzać. Jak tylko weszliśmy do domu, zaczęła się rozmowa. Opowiedziałam im historię Christophera, którą przedstawiła mu Renata i po części Bruno. Rodzice oboje mieli dziwny wyraz twarzy i chyba nie do końca w to wierzyli. Po chwili tata zabrał głos:
-Nie wiem, czy ten chłopak rzeczywiście ich nie znał, ale wiem tylko, że musimy na niego uważać. Jest synem naszych wrogów, więc musimy być czujni, bo to może być podstęp.
-Nie, on naprawdę był tym wstrząśnięty i nie znał go wcześniej, a Renatę tylko jako nauczycielkę.
-Kochanie, jesteś jeszcze młoda i mało wiesz o ludziach...- powiedziała mama, zakładając luźny kosmyk moich włosów za ucho z typową matczyną czułością.
-Tak, jestem młoda, ale przecież nie głupia... Nie dałabym się tak oszukać, widziałam jego przerażenie i bezsilność. Był załamany, smutny... Szkoda mi go i ja mu wierzę.- stwierdziłam z wyraźną pewnością siebie.
-A ja niezbyt, to wszystko wydaje mi się podejrzane.- tata dalej stawał przy swoim i był pełen podejrzeń.
-Trudno, ja mu wierzę i to mi wystarczy. A teraz wybaczcie, bo jestem głodna.- poszłam do jadalni, gdzie czekał na mnie obiadek. -Tylko nie wyrzucajcie go z pracy, on jej bardzo potrzebuje.- poprosiłam.
-Okej, na razie zostanie. Przy okazji może czegoś się dowiem. A Ty uważaj na siebie, skarbie.- zakończył tata i poszedł do swojego gabinetu.

Kilka razy próbowałam dowiedzieć się, co łączyło moich rodziców z Brunem i Renatą, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Za każdym razem mnie zbywali i dalej niczego nie wiedziałam. Twierdzili, że dla mojego dobra lepiej, żebym nie znała prawdy o naszych wrogach. W weekend Christopher był u nas, bo tata jednak anulował jego wolne. Rozmawiałam z nim i mówił, że był u swojego ojca i gadali o przeszłości i w ogóle. I stwierdził on, że mój tata jest winny temu, że Ucker został sierotą. Niewiele mu jednak powiedział, twierdząc, że nie chce go buntować przeciwko rodzinie koleżanki.
-Wiesz co?- zaczęłam, kiedy opowiedział mi o tej rozmowie. -Nie wydaje mi się, aby mój tata zrobił coś złego, co odbiło się na Tobie. Być może to subiektywna opinia, ale on nie mógłby nikogo skrzywdzić, znam go bardzo dobrze.- stwierdziłam.
-Nie wiem, co o tym myśleć. Nie znam Bruna, ale on też nie wydaje się być złym człowiekiem i mówił do mnie z taką samą czułością jak Renata. Któreś z nich kłamie... Bruno powiedział, że nie miałem rodziców, bo nie mógł się mną zająć najpierw przez twojego ojca, a potem przez moją matkę, bo wsadziła go do więzienia za głupoty. A to ponoć ona mnie nie chciała i porzuciła... Ja już nic nie rozumiem, nie wiem, co jest prawdą.
-Też nie wiem, ale wiem tylko, że żyjemy po środku wielkiego konfliktu, a moi rodzice nienawidzą twoich. Ale wiesz co? Porozmawiaj z moim tatą, on na pewno powie Ci prawdę. Zapytaj o całą tą kłótnie, może Tobie prędzej coś powie. Ale uważaj, bo on trochę przestał Ci ufać przez to, że jesteś synem jego wrogów. Po prostu rozmawiaj z nim spokojnie i uprzejmie, a będzie okej.
-No dobra, spróbuję z nim porozmawiać. Jest w gabinecie?
-Raczej tak. Biegnij, a później przyjdź do mojego pokoju i mi opowiedz.
-Okej, dzięki.- cmoknął mnie szybko w policzek i prawie pobiegł na rozmowę z moim tatą.
Dotknęłam opuszkami palców policzka, na którym przed chwilą czułam jego usta i mimowolnie delikatnie się uśmiechnęłam. Nic nie poradzę, że z natury jestem romantyczką, a to było nawet słodkie. Poszłam na górę do swojego pokoju i usiadłam przed laptopem, czekając na Uckera.
Nagle na dole usłyszałam jakieś krzyki, wrzaski i piski mojej mamy. Szybko zbiegłam na dół i się przeraziłam. Zobaczyłam Christophera, który bił się z moim ojcem, a właściwie bił mojego ojca. Napieprzał go pięściami i kopał. Wpadł w szał, dużo gorzej niż wtedy, kiedy zdenerwował się na Christiana. Moja mama kręciła się wkoło nich i błagała, żeby przestał. Dokoła było pełno krwi, a z ust Uckera wciąż leciały ciężkie do zrozumienia obelgi i pretensje. Zaczęłam tak samo jak mama błagać, żeby przestał, bo bałam się o tatę. Podbiegłam do nich, a mama nie zdążyła mnie zatrzymać. Podeszłam do Christophera od tyłu i próbowałam go odciągnąć. Odepchnął mnie mocno i poleciałam na ścianę. Jednak nie zrezygnowałam i podeszłam znowu. Objęłam go z całej siły od tyłu i zapłakanym głosem powiedziałam niezbyt głośno:
-Przestań, proszę.- chciał mnie odepchnąć, ale nie miał jak.
-Odejdź, bo Ci zrobię krzywdę.- powiedział, ale ja nie posłuchałam.
-Uspokój się, nie jesteś taki. Nie jesteś złym człowiekiem, zdenerwowałeś się mocno, ale to nie ma sensu. To Ci nic nie da, przestań.- mówiłam cicho i spokojnie, choć w tej sytuacji to było bardzo trudne.
-Dulce, puść mnie!- krzyknął wkurwiony, ale ja nie odpuściłam.
-Zostaw mojego tatę i wyjdź stąd, proszę.- powiedziałam lekko podniesionym głosem, sprytnie wślizgując się między nich, żeby mu już nic nie zrobił i patrzyłam w Uckera oczy pełne obłędu.
-Ciesz się, że mam do Ciebie słabość, która póki co wygrywa z nienawiścią. Jesteście winni temu, że mam beznadziejne, samotne życie! Nienawidzę Was i najchętniej, bym go zajebał!- krzyczał, kiedy puścił już mojego tatę, ale ja dalej byłam blisko niego, bojąc się, że do niego znów podejdzie.
-Przestań, nie krzycz i wyjdź! Nie masz prawa tak do nas mówić, bo nic Ci nie zrobiliśmy, zwłaszcza ja. Chciałam Ci pomóc, kretynie, a Ty pobiłeś mi ojca! Idź stąd, nie chcę Cię znać!- ja już też zaczęłam krzyczeć, kierując go do drzwi.
-Ty jesteś w porządku. Przepraszam Cię, ale zasłużył sobie. Radzę Ci się jak najszybciej wynieść z domu, bo żyjesz w fikcji.- powiedział, gdy byliśmy już przy drzwiach, po czym wyszedł.



No dobra macie już ten rozdział :) Słabiutko z komentarzami i zresztą ja też ostatnio jakoś nie mam zapału na bloga, bo sama czuję się jak w jakimś cholernym fanfiku haha xD Skomplikowana sprawa, nawet bardzo ;) To do następnego :* Mam nadzieję, że jakoś ruszę w końcu z pisaniem, bo idzie naprawdę słabo... :/
Ale wiecie co? Niedługo wakacje ❤ Kto się cieszy jak ja i nie może uwierzyć, że tak szybko czas leci? :D