Wracaliśmy do domu
wtuleni w siebie.
-A wiesz misiaczku,
że teraz się ode mnie nie odgonisz?... Będę się Tobą opiekował 24 godziny na
dobę.- powiedział Ucker, przystając na środku chodnika w parku i łapiąc mnie za
ręce.
-Spokojnie skarbie,
umiem się sobą zająć. Bynajmniej jeszcze…-zaśmiałam się, myśląc o tym, co
będzie później, kiedy brzuszek będzie większy. Chyba zaczynało mnie to wszystko
trochę przerażać , ale grunt, że był przy mnie Ucker. -Zresztą Ty lepiej się
kochanie weź za pracę.- stwierdziłam. W sumie mieliśmy jeszcze dużo pieniędzy,
bo rodzice wyjeżdżając, zostawili mi tyle, że starczyłoby mi do końca życia.
Mimo to stwierdziłam, że rozsądniej będzie zostawić te pieniądze na czarną
godzinę, a Uckerowi nic się nie stanie, jak pójdzie do pracy.
-Serio?... Nie, ja
muszę zajmować się Tobą, a później naszym dzieckiem.- wykręcał się, a naprawdę to pewnie mu się po prostu nie
chciało.
-Dam sobie radę,
spokojnie. Nie musisz mnie pilnować na każdym kroku, nie rób ze mnie idiotki.
Ale jak już tak bardzo chcesz, żebym miała całogodzinną opiekę, to kup mi psa.-
poprosiłam, patrząc mu w oczy błagalnym wzrokiem. Od dawna chciałam mieć psa, ale
nigdy nie mogłam go mieć. Moja rodzina nie lubi zwierząt, no może poza mamą,
ale ona nigdy nie miała wiele do gadania. Teraz jest ku temu najlepsza okazja,
bo przecież mój ukochany mi nie odmówi.
-Co takiego? Ty
chyba oszalałaś…- stwierdził, kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Proszę Cię… Pies
nam się przyda. Nie słyszałeś, że dzieci lepiej się wychowują w domu, w którym
są zwierzęta? Zresztą ja zawsze chciałam mieć psa, a Ty przecież kochasz mnie z
całego serca, więc nie mógłbyś mi odmówić. Proszę, kochanie… On nie sprawi Ci
kłopotu, no może tylko, jak będę w zaawansowanej ciąży, a tak poza tym to nie.-
trajkotałam szybko z przejęcia, próbując go przekonać. Przechodzący ludzie
patrzyli się na mnie jak na idiotkę, ale to nieważne. Nie no nie dziwię się, bo
zachowywałam się co najmniej jak małe dziecko
-Skąd ja mam Ci
wziąć psa?...
-No jak to skąd? Ze
schroniska. Jest nawet tutaj niedaleko. Proszę…- powtórzyłam prośbę, robiąc
jeszcze słodsze oczka. Chyba go to przekonało, bo uśmiechnął się, przewracając
oczami i ruszył ze mną za rękę w przeciwnym kierunku.
-To jak, zgadzasz
się?- ponowiłam prośbę, zatrzymując się.
-Tak marudo i
zamknij już ten swój śliczny ryjek, bo zaczyna mnie boleć głowa od Twojego
gadania.- powiedział znudzony. Choć użył dość niemiłego sformułowania, to nie
powiedział tego chamsko, a raczej z miłością. Po jego słowach wpiłam się w te
jego słodkie usta i podążyliśmy dalej. Tak jak chciałam, poszliśmy do
schroniska po psa. Przerażał mnie, a jednocześnie zasmucał widok tych
wszystkich opuszczonych, smutnych zwierząt, którym nikt nie dał miłości.
Złapałam się kurczowo Uckera, bo tak jakoś automatycznie przypomniała mi się
moja samotność, kiedy wyjechał. Szliśmy korytarzem, "witając się" z
tymi wszystkimi psami. Wszystkie podchodziły do siatki, dawały się głaskać,
lizały nas po rękach i tak dalej. Żaden jednak nie zwrócił mojej szczególnej
uwagi. Zrezygnowana podeszłam do ostatniej klatki. Leżał tam maleńki
szczeniaczek. Trząsł się z zimna, a może ze strachu? Nie wiem, ale poprosiłam
pana z obsługi, żeby otworzył klatkę. Zrobił to. Podeszłam do maleńkiego
pieska. Bał się mnie, cicho piszczał. Za wszelką cenę chciałam go pogłaskać,
choć Ucker mi to już odradzał. Ale nie słuchałam go zbytnio, bo był po prostu
znudzony, dlatego tak mówił. W końcu kucnął koło mnie przy małym psiaku i też
próbował go wybawić z kojca. Szczeniak zaczął na nas spoglądać. Oswajał się.
Najdelikatniej jak potrafiłam wyciągnęłam do niego ręce i powoli zaczęłam
głaskać go po miękkiej sierści. Piesek patrzył na mnie dużymi, pięknymi oczami.
Zaczął delikatnie lizać moją dłoń. Po chwili przyłączył się do mnie Ucker i
także zaczął głaskać małego pieska. Jego też się na początku bał, ale jakoś
poszło. Nie minęło dużo czasu, a trzymałam szczeniaka na rękach, dalej gładząc
jego sierść. Parę minut później podpisywaliśmy już dokumenty, żeby piesek mógł
być nasz. Nazwaliśmy go Lucky, czyli szczęściarz. Chciałam, aby był on
początkiem naszego wspólnego, mam nadzieję już wiecznego szczęścia. Wyszliśmy
stamtąd. Po drodze wpadliśmy jeszcze do sklepu zoologicznego po potrzebne
rzeczy dla zwierzaka. Wróciliśmy do domu. Nakarmiłam psa. Ucker go wykąpał. Ja
chciałam to zrobić, ale mi nie pozwolił, żebym się nie przemęczała. Coś czuję,
że przez całą ciążę Christopher będzie nadopiekuńczy i nie pozwoli mi nic
robić… W tym czasie kiedy on kąpał psa, ja postanowiłam zrobić kolacje. No cóż…
Tak się mną opiekuje, że nie zjedliśmy nawet obiadu, ale mniejsza z tym.
Zrobiłam nam kanapki, a do tego herbatę.
-Kochanie, chodź
zrobiłam kolację!- zawołałam Uckera, kiedy wyszedł z łazienki.
-Dul, ja miałem dbać
o Ciebie, nie Ty o mnie.- powiedział, podchodząc do mnie. Rozbawiło mnie to, bo
on trochę przesadza.
-Uckerku mój
kochany… Po pierwsze wyluzuj, przecież zrobiłam tylko kolację, po drugie to
dopiero czwarty miesiąc ciąży, więc nie mam jakichś ograniczonych ruchów.
Zresztą załóżmy, że to moje podziękowanie za to, że zgodziłeś się na tego psa.-
powiedziałam, całując go delikatnie.
-Masz rację, chyba
jestem trochę nadopiekuńczy.- stwierdził, obejmując mnie w talii.
-No co Ty?...-
zaśmiałam się i ponownie cmoknęłam go w usta.
-Nie śmiej się ze
mnie, robię to z miłości do Ciebie.
-Wiem skarbie,
wiem.- zakończyłam i wyrwałam się z jego objęć, by zjeść kolację. Byłam już
strasznie głodna. Zjedliśmy kolację. Nim się obejrzałam leżałam już w łóżku w
objęciach Uckera, a koło nas Lucky. Oglądaliśmy jakiś film.
-Gdzie Ty właściwie
byłeś, jak wyjechałeś?- od dawna nurtowało mnie to pytanie, ale nie miałam
okazji poruszyć tego tematu.
-Byłem w Hiszpanii.
Wiesz, wyjechałem jak najdalej, żeby mnie nie korciło do Ciebie wrócić. I
przyznam Ci się, że wziąłem od Ciebie kasę na lot bez pytania.- zaśmiał się.
-Kurde… Gdybym
wiedziała wcześniej, to bym je schowała, żebyś nie poleciał.- stwierdziłam z
uśmiechem.
-Dobrze misiu, nie
wracajmy już do tego.- pocałował mnie w czoło.
-Dobra, ale powiedz
mi, co tam robiłeś?- zapytałam podejrzliwie.
-Siedziałem całymi
dniami w pokoju hotelowym i myślałem o Tobie, powstrzymując się od zadzwonienia
do Ciebie. Czy Ty mnie o coś podejrzewałaś?
-Nie, tak tylko z
ciekawości zapytałam.
-Yhm, jasne…- nie
uwierzył mi i miał rację, bo serio miałam w głowie niestworzone historie, ale
nie musi o tym wcale wiedzieć.
-Kochanie, a czy my
zostaniemy zawsze tylko na takim etapie?- zapytałam.
-Nie rozumiem.
-Eh, no wiesz… Już
długo jesteśmy razem, kochamy się, będziemy mieli dziecko i w ogóle, więc chyba
powinniśmy wyjść z etapu chodzenia.- stwierdziłam, patrząc mu w oczy. Mówiłam
tak szybko, jak wtedy, kiedy prosiłam o psa. Ucker zrobił dziwną minę, bo najwyraźniej
go rozbawiłam.
-Ale co Ty byś
chciała?- jeju, jaki on nie domyślny, albo udaje ułomnego.
-Czy ja muszę
wszystko w Tobie wymuszać? Dobra, no więc chodzi o to, że mógłbyś mi się
chociaż oświadczyć.- powiedziałam prosto z mostu, a Ucker wybuchnął śmiechem.
-Nie śmiej się ze mnie, bo w łeb zarobisz.- krzyknęłam, odsuwając się od niego.
-Przepraszam, ale
trochę mnie zdziwiła Twoja propozycja, o ile można to tak nazwać.- uspokoił
śmiech i z powrotem mnie objął.
-Jesteśmy
szczęśliwi, tak? Więc dlaczego mielibyśmy nie stworzyć prawdziwej rodziny?...
-No tak, ale… Duluś
ja nie wiem, czy jestem gotowy na coś tak poważnego. Szczerze mówiąc ja się
chyba boję. Nawet sobie nigdy nie wyobrażałem, że będę z kimś tak na poważnie,
że będę kogoś kochał, miał dziecko, a już na pewno nigdy nie planowałem no nie wiem…
ślubu. Nie chcę Cię zawieźć.- mówił, tuląc mnie mocno do siebie i ściskając
moją dłoń.
-Kochanie… Nie bój
się. Tyle przez Ciebie wycierpiałam, że jestem na wszystko odporna.- zaśmiałam
się i pocałowałam go w policzek. -Zresztą Ty się zmieniłeś, jesteś dobry,
kochany, więc sprawdzisz się w każdej roli. Jestem tego pewna.
-Co ja bym bez
Ciebie zrobił?... Nawet nie wiem kiedy, a stałaś się całym moim życiem. Kocham
Cię i zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Zasługujesz na to.- powiedział i
przytulił mnie do siebie bardzo mocno.
-Dziękuję, ale ja i
tak kocham Cię bardziej.- stwierdziłam, ziewając.
-Chcesz już spać?-
zapytał z troską.
-Mhm, o niczym innym
nie marzę.
-Więc dobranoc.
-Dobranoc.-
odpowiedziałam i wtuliłam się w niego bardziej. Po chwili już zasnęłam.
Z małymi (dobra dużymi) komplikacjami, ale jest xD Wgl to ja chyba oszalałam, że taki długi rozdział dodaję ;) No więc rozdział dla Moniki :* I imię dla psa Duli też z jej pomysłu :D Aż się boję klikać "opublikuj", żeby znów się coś z netem nie stało xD
Ej szmutno Monice, że nie ma jej z Tobą :C Długi? Na twoje możliwości wcale nie jest. W ogóle to Ucker się tak zmienił, że w ogóle nie przypomina tego wcześniejszego człowieka. Ej no, na prawdę i pieseła wzieli hahaha Ale mądre imię wymyśliłam. Pierwszy nie wiem co napisać w komentarzu :c Rozdział cudowny i oby były częściej :)
OdpowiedzUsuńSumo los segundos, los minutos y las horas
que llevamos desde que, te conoci mi amor
Flotando como un ave voy variando en el camino
Porque sé, yo te besaré
Yo me he enamorado de ti
He comenzado a sentir que tu amor
Va llenando mis sentidos y mis dias de colores
Sé que ya estoy loca por ti
No tengo forma de huir
No quieroo
Irremediablemente sé que eres para mi
Fajne że są tak mega szczęśliwi, ich rodzina się bardzo powiększa niedługo pojawi się dziecko, teraz pies mam nadzieje że ich dom zapełni się gromadą dzieci :). Czekam na kolejny rozdział i oczywiście mam nadzieje że będzie pełen miłości i szczęścia :D
OdpowiedzUsuńINareszcie jest tak być powinno od samego poczatku z czego się bardzo cieszę. Ucker się zmienił i to baarrrdzzzooo ;) oczywiście na plus :) aż miło się o nich czyta, ale i tak uważam ze Dulce nie zasłużyła na to co przeszła, może los jej wynagrodzić to teraz :) liczę na to. Pies to dobry pomysł, chodź chyba nie dla mnie ;D ale Dulce przyda się jakieś towarzystwo, nawet jeśli ma to być pies ;D
OdpowiedzUsuńDodaj cos szybciutko, byle by takie szczęśliwe rozdziały! :)
Zapraszam na rozdział 18 i 19 :)
OdpowiedzUsuńhttp://im-still-the-one-you-love.blogspot.com/
Fajny rozdział. Czekam na kolejny :-)
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział 20 i epilog :)
OdpowiedzUsuńhttp://im-still-the-one-you-love.blogspot.com/