środa, 25 listopada 2015

7. "Wdzięczna praca"


Kiedy znudziło mnie leżenie i użalanie się nad swoim losem, wstałam i poszłam do łazienki się wykąpać. Była już 8 rano. Weszłam pod prysznic i delektowałam się strumieniami gorącej wody, oblewającej moje ciało. Uwielbiam to! Nie ma nic lepszego niż ciepły prysznic po ciężkiej nocy. To trochę ukoiło moje nerwy i byłam już w stanie jakoś funkcjonować. Wytarłam się i ubrałam w cokolwiek, bo zresztą nigdy nie przywiązywałam dużej wagi do mojego ubioru. Miałam na sobie dość obcisłe czarne leginsy i zieloną koszulkę na cienkich ramiączkach. Akurat zdążyłam się ubrać, kiedy przyszedł Ucker.
-Co tam, Duluś?- zapytał, wchodząc sobie na luzie do mojego pokoju.
-Masz jakąś szczególną sprawę, czy zamierzasz pieprzyć o niczym?- jakoś nie miałam ochoty z nim gadać.
-Wstałaś lewą nogą, czy jak?- oo, za to widzę, że on humor ma wspaniały, jest dla mnie wyjątkowo miły, albo też zaspany.
-Można tak powiedzieć. Masz jakąś konkretną sprawę, czy zamierzasz gadać o humorze i pogodzie?
-Od której będziesz wieczorem wolna?- nie, tylko nie kolejna noc z tym dzikusem...
-Nie wiem, jak wrócę ze szpitala.- odpowiedziałam, czesząc włosy.
-O której idziesz?- może co do minuty mam mu powiedzieć?
-Jak się ze wszystkim wyrobię, czyli pewnie koło 19. Wyprzedzając Twoje kolejne pytanie posiedzę tam góra do dwóch godzin.
-Okej, więc jak wrócisz, to przyjdź do mnie. Wczoraj to był tylko początek, dzisiaj się ostro zabawimy.- klepnął mnie mocno w tyłek i kierował się do drzwi. -Tylko nie zapomnij.- powiedział na odchodne.
Cały dzień zajęło mi sprzątanie domu. Szło mi to strasznie wolno, bo byłam zmęczona i niewyspana. W dodatku ten kretyn ciągle się kręcił i nie szczędził mi perwersyjnych, czasem wręcz chamskich uwag i komplementów. Kiedy wreszcie wszystko skończyłam, udałam się do szpitala. Na widok Juanita w moich oczach pojawiły się łzy. Widać było, że jest coraz słabszy, gaśnie w oczach. Nawet nie krzyczał radośnie na mój widok, zamiast tego powiedział cicho:
-Cześć.
-Cześć, skarbie. Jak się czujesz?- zapytałam, całując go w policzek.
-Dobrze.- odpowiedział, ale czułam, że zwyczajnie nie chciał mnie martwić. -Dul, to prawda, że za miesiąc umrę?- o cholera, skąd on to wie?
-Nie umrzesz, kochanie, zrobię dla Ciebie wszystko.- zapewniałam go.
-Masz tyle kasy na tą operację?
-Nie, ale będę miała.
-Skąd ją weźmiesz?- wiesz braciszku... Daję dupy za pieniądze. Boże, na szczęście, nie musi znać prawdy.
-No przecież pracuję.- odpowiedziałam jak gdyby nigdy nic.
-Wiesz co? Wolałem, kiedy nie pracowałaś, bo więcej czasu ze mną spędzałaś.
-Nie mów tak, przecież wiesz, że muszę.
-Tak, ale jeśli miałbym umrzeć, to tylko przy Tobie, więc lepiej nie pracuj i bądź tutaj ciągle.- zamurowało mnie i już nie mogłam powstrzymać łez.
-Przestań, nie mów tak.- wydukałam, całkiem płacząc.
-Ale taka prawda.
-Przepraszam Cię, muszę lecieć.- wybiegłam stamtąd, nie mogąc wytrzymać tak przykrej i bolesnej dla mnie sytuacji.
Owszem, też wolałabym być ciągle z nim w szpitalu, ale niestety ważniejsze jest zebranie pieniędzy na jego leczenie. Cała zapłakana szłam do domu. Na samą myśl, że mam jeszcze przed sobą kolejną noc z tym idiotą, miałam ochotę wybuchnąć nie tylko płaczem, ale rozpaczliwym krzykiem. Nie zaprzeczę, że seks z Uckerem był przyjemny, ale może gdyby nie fakt, że za pieniądze. No i gdyby jeszcze był odrobinę delikatniejszy, bo traktuje mnie jak szmatę... Poszłam do kuchni, bo chciałam się napić. Nagle za plecami usłyszałam ten jak zwykle niezbyt przyjemny głos:
-Miałaś do mnie od razu przyjść.
-Wiem, ale dopiero co weszłam do domu.- odpowiedziałam, ciągając nosem i ocierając łzy.
-A Ty znów płaczesz?!- zbliżył się do mnie, czułam jego oddech na szyi, nadal stojąc do niego tyłem. -Pewnie chodzi o Twojego brata... Co z nim?- od kiedy on się tym interesuje?...
-Nie, z nim nic. Po prostu martwię się, że nie uda mi się zarobić na tą operację. To mnie przerasta.- odwróciłam się do niego i automatycznie zobaczyłam tuż przed sobą jego piękne, czekoladowe oczka.
-Więc przestań gadać i chodź do pokoju. Czym dłużej tam będziesz, tym więcej dostaniesz kasy.
-Łatwo Ci mówić... Ciebie nie interesuje nic ani nikt. Ja nie potrafię normalnie funkcjonować, kiedy nie mam pewności, jak to się wszystko zakończy.
-Tak to już jest, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć zakończenia. Ale może niepotrzebnie się tak martwisz... Wszystko będzie dobrze, a Ty powinnaś się cieszyć, że trafiłaś na taką pracę. Nie musisz ciężko zapierdalać i dostajesz kasę tak naprawdę za nic.
-Cieszyć się z tego, że daję dupy za pieniądze?! Nie, ja się sobą brzydzę. Rzeczywiście, wdzięczna praca.
-Nie dramatyzuj, chodź.- pociągnął mnie do swojego pokoju. -Ty powinnaś z tego korzystać i się jeszcze zrelaksować.- stwierdził, zamykając na klucz drzwi swojego pokoju.
-Zrelaksować?! Ucker, jesteś cholernie niedelikatny i nie mogę przewidzieć, co chcesz ze mną zrobić. To męka, nie relaks.
-Nie było Ci wczoraj dobrze?
-Było, nie o to chodzi. Ty nic nie rozumiesz... Ale dobra, mniejsza z tym. Potrzebna mi kasa, czyń swą powinność.
-Ja?! Nie, Duluś to Twoja, jak to nazwałaś, powinność.- zaśmiał się cicho, patrząc na mnie pożądliwym wzrokiem. -Dzisiaj ja się położę i poczekam, aż mnie rozpalisz do czerwoności.- powiedział i położył się na łóżko.
-Co chcesz przez to powiedzieć? Co ja mam robić?
-Dul, nie płacę Ci za wykonywanie moich poleceń. Rób to, na co sama masz ochotę. Jestem cały Twój.
-No dobrze.- przytaknęłam niepewnie z delikatnym uśmiechem.
Już po chwili uraczyłam go ponętnym striptizem. Gapił się na mnie jak zahipnotyzowany i muszę przyznać, że mi się to podobało. Kiedy byłam już w samej bieliźnie, usiadłam koło niego na łóżku i pozbawiłam go najpierw koszulki, a potem jeansów. Ręce mi przy nim ciągle drżały i miałam niemały problem z odpięciem guzika, ale jakoś się udało. Na jego twarzy ciągle gościł słodki, czarujący uśmiech. Ściągnęłam stanik, a jego łapki od razu powędrowały na moje piersi. Chciałam tego, to było naprawdę fajne. Swoich majtek też po chwili się pozbyłam. Zostały tylko jego już strasznie naciągnięte bokserki. Je także zdjęłam, by już po chwili wziąć do ręki jego nabrzmiały członek. Wykonywałam coraz szybsze ruchy ręką, a jego oddech stawał się ciężki, było mu dobrze. Ja też nie narzekałam, kiedy wkładał paluszki w moje mokre wnętrze.
-Wystarczy.- powiedział, odsuwając mnie jak na niego delikatnie. -Będzie na ostro.- po tej zapowiedzi przełknęłam nerwowo ślinę i zaczęłam wykonywać polecenia Uckera.
Po chwili opierałam się na dłoniach i kolanach, mając jedynie tyłek w górze, kiedy mój partner zakładał prezerwatywę. Poczułam na swojej skórze mocnego klapsa. Pisknęłam głośno, a w tym czasie Ucker wszedł we mnie wręcz brutalnie od tyłu. Od razu zanurzył się we mnie cały i zaczął się szybko poruszać. Rękami trzymał mnie w talii, ściskając tak mocno, że czułam, jak na mojej skórze odbijają się ślady jego dłoni. Poruszaliśmy się w równym tempie, a on co jakiś czas klepał mnie w tyłek z jakimiś głupimi tekstami. W pewnym momencie się zatrzymał i położył się znów na łóżko. Posadził mnie na siebie i ponownie od razu znalazł się w środku.
-Szybko! Wiem, że potrafisz dziwko.- nienawidziłam go za te teksty.
Robiłam swoje, ale po moich policzkach kapały łzy. Jego to zbytnio nie obchodziło i jeszcze szczypał i ściskał moje pośladki. Nie miałam już siły skakać po nim jak jakaś niewyżyta. Miałam dość, ale on nie pozwalał mi zakończyć, dopóki nie osiągniemy szczytu. Doszłam pierwsza, jęcząc i wyginając się do tyłu. On po chwili poszedł w moje ślady, wołając moje imię.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No ok, to dodaję teraz, bo rano nie  miałam czasu ;) Za dwa dni widzimy się z Dulą!! <3<3 Już Moniko, spokojnie oglądamy Vondy :-*


wtorek, 24 listopada 2015

6. "Lubisz to"


Szłam do domu zapłakana, myśląc co dalej. Bałam się zgodzić na propozycję Uckera. Jednak wtedy nie widziałam innego wyjścia. Czułam, że dla brata jestem gotowa poświęcić wszystko, zaczynając od mojej godności i niewinności, a kończąc na całym życiu. Nie miałam pojęcia, jak będzie wyglądała "praca dla Uckera" i miałam przed sobą najgorsze scenariusze, ale postanowiłam być silna i iść do niego. Jeszcze z mokrymi i podpuchniętymi oczami od łez zapukałam do jego pokoju i weszłam.
-Ucker... Śpisz?- zapytałam nieśmiało i cichutko, podchodząc bliżej łóżka, na którym leżał.
-Nie, a czego chcesz?- zapytał jak zwykle tym chłodnym tonem, nawet na mnie nie patrząc.
-Bo ja... Ja chciałam tylko...- cholera, nie chciało mi to przejść przez gardło, to takie trudne.
-No co?! Mów szybko.- niecierpliwił się, co denerwowało mnie jeszcze bardziej.
-Chodzi o Twoją propozycję... Przemyślałam to i... Zgadzam się.- wydukałam w końcu, a na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek.
-Wcześniej tak mnie skrzyczałaś, a teraz nagle zmieniłaś zdanie?...- był zdziwiony i wcale mu się nie dziwię.
-Tak, bo bez drogiej operacji mój brat umrze w ciągu miesiąca.- powiedziałam i znów się rozpłakałam.
-Ejejej Dul, nie płacz mi tutaj.- jego głos był zaskakująco delikatny. -Wszystko się ułoży, spokojnie. Będziemy się często pieprzyć i szybko nazbierasz kasę.- wiem, że naprawdę próbował mnie pocieszyć, ale użył do tego trochę nieodpowiednich słów. Często pieprzyć... Czułam się jak zwykła dziwka, to okropne uczucie.
-To może ustalimy jakieś... Zasady?- podpowiedziałam, spoglądając na niego nieśmiało.
-Zasady? No cóż... Dobrze, choć wolałbym bez żadnych zasad. No więc tak: 200 zł na godzinę za seks o każdej porze dnia i nocy.
-Nie, poczekaj... Nie możesz przerywać mi pracy w domu, okej? I tak, żebym miała jeszcze czas odwiedzać brata.- mam nadzieję, że będzie wyrozumiały i się dogadamy.
-No dobra, ale w nocy zawsze masz do mnie przychodzić, kiedy o to proszę.
-Dobrze. Tylko wiesz... Boję się.- wyznałam, patrząc w jego piękne, ale pozbawione wyrazu oczy.
-Czego się boisz? Mów mi wszystko teraz, bo później nie będzie na to czasu.
-Bo chodzi o to, że ja nie chcę niewiadomo czego... Zgadzam się tylko i wyłącznie na seks, nic więcej.- myślę, że postawiłam sprawę jasno.
-Mhm... W jedną dziurkę, tak?- no bardziej dosłownie tego ująć chyba nie mógł...
-No i wiesz... Nie chciałabym, żebyś mnie zamęczył.
-Spokojnie znam się na tym. Tylko nie myśl, że będziemy się kochać jak w jakiejś telenoweli. Będę Cię ostro pieprzył, jak tylko będę chciał.- Boże, zaczyna mnie to przerażać i mam ochotę uciec.
-Ale ile godzin maksymalnie na raz?
-Bez ograniczeń, kotku. Będziemy kończyć, jak skończą nam się siły i tyle. Nie chcę Cię tu zajeździć, bo nie będzie mi miał kto posprzątać.- czy on musi mieć takie dosłowne i ordynarne teksty? To naprawdę nie jest miłe...
-Ucker w ogóle to zachowujemy pełną dyskrecję. Nikt nie ma prawa o tym wiedzieć, okej? Nikomu się nie chwal, bez wyjątku.- chyba bym się spaliła ze wstydu, jakby ludzie znali mnie jako prywatną dziwkę Uckera.
-Dobrze, spokojnie. Zamknij drzwi na klucz.- wstałam i posłusznie zamknęłam drzwi, nie bardzo rozumiejąc po co. -Rozbierz się do bielizny i połóż się na łóżku.- dopiero teraz dotarło do mnie, że on już chce to zrobić.
-Ty chcesz... Teraz?
-No a co?- on jest taki wyluzowany, podczas gdy ja mam tak mokre i drżące ręce jak jeszcze nigdy.
-A masz... Gumki?- zapytałam w razie co.
-O kurwa, nie mam.- póki co byłam uratowana, a bynajmniej tak mi się wydawało. -No trudno, zaczniemy jutro. Ale i tak się rozbierz, chcę na Ciebie popatrzeć i się z Tobą pobawić.
-Ale nie będziemy tego dzisiaj robić?- wolałam się upewnić, by móc chociażby spokojnie oddychać.
-Nie, bo nie zamierzam mieć z Tobą dzieciaka.- ani ja z Tobą, pomyślałam w duchu. -Rozbierzesz się w końcu, czy nie?
Nie miałam wyjścia... Zaczęłam się rozbierać, a on ciągle gapił się na mnie. Najpierw pozbyłam się spodni, a potem koszulki. Tak strasznie głupio się czułam, stojąc w samej bieliźnie przed obcym chłopakiem. Zawsze myślałam, że pierwszym i jedynym mężczyzną, który mnie tak zobaczy, będzie mój mąż... Nie udało się, jest nim przypadkowy bogacz. Byłam bardzo zdenerwowana, aż po długiej chwili ciszy zapytał:
-Co z Tobą? Mam Ci włączyć pornola na rozluźnienie?- nie czekał na odpowiedź, tylko wziął laptopa i włączył jakiś film porno. -Kładź się koło mnie, dzisiaj Cię nie ruszę.
-Nie chcę tego oglądać.- zaprotestowałam.
-No weź... Czegoś się może nauczysz.- posłuchałam się go i położyłam się na łóżku w bezpiecznej odległości od niego.
Na całym ekranie w strasznym przybliżeniu ukazał się ten filmik. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie oglądałam. Ucker gapił się jak zahipnotyzowany, od czasu do czasu spoglądając na mnie. Ja patrzyłam na to tylko dlatego, że byłam ciekawa, jak to wszystko wygląda z bliska. Jęki i krzyki z tego durnego filmiku były okropnie głośne, że aż mnie przerażały. Zastanawiałam się, jak te dziewczyny mogą tego chcieć i to jeszcze przed kamerą. Kiedy to się skończyło, Ucker jednym ruchem ręki zamknął laptopa i odłożył go na biurko.
-No to teraz się zabawimy.- powiedział i usiadł koło moich nóg.
-Co Ty robisz?- zapytałam przestraszona, kiedy gładził opuszkami palców moje udo.
-Rozszerz nóżki, piękna.- niepewnie to zrobiłam.
-Przecież mówiłeś, że dzisiaj nic nie będzie.
-Ale powiedziałem, że się z Tobą pobawię.
-Co Ty chcesz zrobić?- zapytałam zdezorientowana.
-Nic takiego. Spodoba Ci się, maleńka.- zapewniał, składając mokry pocałunek na moim brzuchu. -Zamknij oczy.
-O nie, nie zrobię tego.- wolałam widzieć, co on wyprawia z moim ciałem.
-Nic Ci nie zrobię, zaufaj mi. Zamknij oczy i nie otwieraj.- jego głos był naprawdę bardzo czuły i delikatny, taki wręcz kojący.
Zamknęłam oczy. Na całej skórze czułam jego dłonie i czasami usta. W pewnym momencie poczułam, że rozpiął mi stanik. Przestraszyłam się, a moje oczy automatycznie się otworzyły.
-Wiedziałem, że nie wytrzymasz...- stwierdził i zakrył mi oczy jakąś opaską.
-Nie chcę tego.
-Nie obchodzi mnie, co Ty chcesz. Jesteś tylko moją dziwką, a to nie jest koncert życzeń.- to było już strasznie chamskie, aż w moich oczach pojawiły się łzy i całkiem poddałam się temu, co on robi.
Całkiem pozbył się mojego stanika i dobrał się do moich piersi. Masował je i ugniatał, co nie zawsze było przyjemne. Chwilami krzywiłam się z bólu. Później zabrał się do pieszczot ustami. Lizał i ssał moje piersi, czasami lekko przygryzając. Nagle ustąpił, nie czułam żadnego dotyku. Po chwili szybko i agresywnie ściągnął mi majtki. Zapewne robiłam się czerwona na twarzy ze wstydu i cała drżałam ze strachu. Co on zamierza ze mną robić? To czekanie jest najgorsze. Uniósł lekko moje nogi zgięte w kolanach i zaczął głaskać mnie opuszkami palców po podbrzuszu, zjeżdżając wciąż niżej. Poczułam w sobie jego palec i cicho jęknęłam, unosząc lekko biodra.
-Uuu... widzę, że bardzo Cię podniecam.- stwierdził z uznaniem. -Jęcz, piszcz jak najgłośniej. Chcę Cię słyszeć.
Poruszał palcami coraz szybciej w górę i w dół, czasami dla odmiany zataczając kółka. Nie była to jakaś delikatna zabawa, a jego ruchy czasami były tak agresywne, że piszczałam z bólu. Naciskał mocniej, jakby w ogóle tego nie słyszał. Nie, ja wiem... On słyszał, ale podobało mu się to, podniecał go mój ból. Pomijając te ostrzejsze niemiłe momenty, to było mi tak cholernie dobrze, że ciągle wiłam się i jęczałam z rozkoszy, a moje uda aż drżały, kiedy nie mogłam sobie poradzić z tak intensywnymi doznaniami. Nagle poczułam przeszywający ból gdzieś tam w środku i zrobiło mi się słabo. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, a łzy leciały po moich policzkach.
-Ała, boli!- krzyczałam, próbując się wyrwać.
-Co z Tobą?- zapytał Ucker, a ból trochę ustąpił. Wtedy uświadomiłam sobie, co się stało. Ten idiota był we mnie, właśnie mnie rozdziewiczył. Zastanawiałam się tylko, kiedy zdążył się rozebrać i nałożyć prezerwatywę, którą jednak miał.
-Miałeś tego nie robić!- wydarłam się na niego, byłam bardzo zła, bo mnie oszukał.
-To Twój pierwszy raz?
-Tak, idioto.
-Czemu nie powiedziałaś?! Zrobiłbym to inaczej, a teraz to już masz pecha i musisz wytrzymać.- powiedział tym swoim zimnym tonem i z powrotem szybkim ruchem we mnie wszedł.
-Ucker, nie! Możesz być delikatniejszy?- poprosiłam, kiedy poruszał się wręcz z agresją.
-Byłbym, gdybyś mi wcześniej powiedziała, że jesteś dziewicą.
-Cholera jasna, zamierzałam powiedzieć Ci o tym, kiedy będziemy już serio! Skąd mogłam wiedzieć, że chcesz nagle to zrobić?! I w ogóle to ściągnij mi to guwno z oczu!- ściągnęłam tą opaskę i rzuciłam gdzieś daleko.
-Dulce, uspokój się!- krzyknął na mnie, potrząsając mną za ramiona. -Bolało, ale teraz już będzie Ci dobrze. Nie zrobię Ci krzywdy, spokojnie.- zapewniał, patrząc mi w oczy.
-Zaufałam Ci, ale koniec z tym. Nigdy więcej żadnych opasek na oczy!
-No dobrze, cicho już. Chciałem tylko, żeby było fajnie. Nie udało się to trudno, ale teraz już spokój. Zamknij się i współpracuj.
-Dobra.- zacisnęłam zęby i ostatni raz wzięłam głęboki wdech.
Leżałam nieruchomo, kiedy on poruszał się we mnie coraz szybciej i szybciej. Ściskałam w dłoniach kołdrę, na której byliśmy. Po jakimś czasie zapomniałam o bólu i zaczęłam odczuwać przyjemność. Ucker to zauważył i powiedział kpiącym głosem:
-Lubisz to, dziwko. No dalej, ruszaj się... Widzę, że Ci się to podoba.- znów miałam ochotę rozpłakać się i uciec. Nie zrobiłam tego ze względu na pieniądze, ale i rozkosz, jaką odczuwałam.
Złapał mnie za uda i mocno je rozsunął. Wchodził jeszcze głębiej, a ja jęczałam coraz głośniej i wiłam się pod nim jak dzika. Wreszcie znaleźliśmy wspólny rytm, w którym się poruszaliśmy. Wsadził ręce pod mój tyłek, żeby móc mną dyrygować, ustalać tempo. Czułam, że już nie mogę wytrzymać i doszłam, wyginając się w łuk. Ucker wykonał jeszcze parę mocnych pchnięć i także osiągnął szczyt.
-Byłaś cudowna, o lepszej dziwcę nawet nie marzyłem.- świetnie, tylko czy on musi mnie tak nazywać, do cholery!
Zszedł ze mnie i wyrzucił zużytą prezerwatywę do kosza. Ja znów leżałam bez ruchu zupełnie pozbawiona sił, próbując miarowo oddychać.
-A teraz znajdź mi moje ubrania.- powiedziałam, zakrywając się kołdrą.
-Po co?- Boże, co za kretyn!
-Bo chyba muszę jakoś przejść do swojego pokoju, nie?- odpowiedziałam takim tonem, jakim on zazwyczaj zwraca się do mnie, miałam ochotę wybuchnąć płaczem i z trudem to powstrzymywałam.
-Nie denerwuj się, zaraz to wszystko znajdę.

Ubrałam się i w końcu udało mi się stamtąd wyjść. Wręcz pobiegłam do swojego pokoju i czym prędzej zamknęłam za sobą drzwi. Rzuciłam się na łóżko i wpadłam w dziką rozpacz. Czułam się jak ostatnia dziwka z ulicy. Byłam z chłopakiem i dostałam za to kasę... To straszne. Skuliłam się w małą kulkę i schowałam się pod kołdrę. Mojego płaczu nie było końca. Pocieszał mnie jedynie fakt, że w głębi duszy robię coś dobrego, ratuję mojego brata. Tej nocy nie zmrużyłam oka, nie mogłam zasnąć.

⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡

No dobra... Według obietnicy dodaję dziś :) Wgl to jesteście zarąbiste xD Drobny szantaż wystarczył, żeby było aż 9 komentarzy :D No więc teraz już na pewno: następny w niedzielę, bo raczej do jutra 5 komentarzy się nie nazbiera, no ale próbujcie ;) Jak rano zdążę, to bym wtedy dodała. A tak wgl to przepraszam za ten rozdział, bo wiem, że nie popierałyście tego pomysłu Uckera. No ale cóż... Takie życie, więc nie przesadzajcie z bulwersen w komach xD Ale tak dla formalności: to jeszcze nic i na pewno będzie gorzej z Dulą i Uckerem :P 
A teraz czas na to, co najlepsze i najważniejsze: 
Moniko jutro się widzimy!! :* 
A za 3 dni widzimy się z Dulą!!!!!!!! ❤❤❤


sobota, 21 listopada 2015

5. "Idź się leczyć!"


Any wybrała świetny film- "Trzy metry nad niebem". Naprawdę mi się podobał, a na końcu obie płakałyśmy.
-Czemu ona z nim zerwała?! Nie powinna!- byłam wręcz oburzona zakończeniem.
-Ja też bym w życiu z takim ciachem nie zerwała.- stwierdziła Anahi, śmiejąc się.
-Aj Any... Ona go kochała!- płakałam jeszcze bardziej.
-Boże... Dul, więcej Ci takiego filmu nie włączę, tylko horror. Nie dramatyzuj.- zaczęła mnie przytulać i głaskać po głowie.
-Nie moja wina, że jestem wrażliwa...- mówiłam, a Any się ze mnie śmiała.
-Oj Duluś, Duluś...- podsumowała, wstając i wyłączając telewizor. -Następnym razem włączę Ci Titanica.
-Oo nie, to oglądałam. Płakałam po tym przez trzy godziny.
-Ja też, ale bez przesady. To tylko film.- stwierdziła, wzruszając ramionami.
-Dobra, zmykać mi stąd, bo chcę obejrzeć coś normalnego!- o nie, przylazł ten kretyn.
-Spokojnie Ucker... Nie denerwuj się, bo Ci żyłka pęknie.- odpyskowała mu Anahi.
-Zamknij się i idź stąd!- jejku jaki on jest dla niej niemiły... A myślałam, że to tylko dla mnie.
-Dobra, już sobie idziemy.- przewróciła oczami, kierując się do wyjścia.
-Z kim Ty się w ogóle zadajesz?! Masakra jakaś...- stwierdził kpiącym głosem.
-Odczep się, co? Dulce jest moją koleżanką, a Tobie nic do tego.- wow, Ann mnie broni.
-Dobrze, już dobrze, spierdalajcie stąd.- rozsiadł się na kanapie, a my wyszłyśmy.

Następnego dnia rano, kiedy byłam w kuchni, nawiedził mnie Ucker.
-Hej piękna, masz chwilę?- zapytał, tuląc mnie od tyłu.
-Czego chcesz?!- wyrwałam mu się zbulwersowana.
-Mam propozycję nie do odrzucenia.
-Odpowiedź brzmi NIE.- odpowiedziałam od razu.
-Aj przestań, najpierw mnie wysłuchasz. Chodź usiądziemy w ogrodzie i pogadamy.
-Nie odpuścisz?- zapytałam znudzona.
-Nie zamierzam.- odpowiedział z czarującym uśmiechem.
Poszliśmy do tego ogrodu i usiedliśmy na huśtawkach. Ucker ciągle wpatrywał się we mnie tak bardzo dziwnie.
-No dobra, o co chodzi?- chciałam mieć tą durną rozmowę jak najszybciej z głowy.
-Any mówiła mi o Twoim bracie.- i po co? On jakoś nie wykazuje szczerego współczucia. -Słyszałem, że potrzebujesz kasy i mam pomysł, jak Ci pomóc.
-Ty pomóc?? Nie wierzę, ja chyba śnię...- wyśmiałam go, patrząc z niedowierzaniem.
-Nie, ja mówię serio. Mam dla Ciebie bardzo prostą, a jeszcze bardziej przyjemną pracę.
-Mam pracę i nie chcę słuchać Twoich chorych propozycji.- wstałam i chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę.
-Dul, wysłuchaj mnie. Serio chcę Ci pomóc. Dam Ci dobrze zarobić za rozkosz parę godzin dziennie.
-Że co?!- za kogo on mnie uważa i co w ogóle ma na myśli?!
-To co słyszałaś. Będziesz moją prywatną dziwką.
-No chyba Cię pojebało!!- krzyknęłam, puszczając prosto w niego huśtawkę, żeby go uderzyła.
-Lepszej okazji nie będzie. Miałabyś 200 zł na godzinę, zastanów się.
-Ty jesteś chory psychicznie!!- wyzywałam go dalej już strasznie wkurwiona.
-Nie, kochanie moje śliczne... Ja po prostu mam na Ciebie wielką ochotę.- no psychol normalnie.
-Idź się leczyć, erotomanie!- zakończyłam i poszłam.

Jak zwykle wieczorem po skończonej pracy udałam się do szpitala. Juanito leżał podłączony do jakiejś pikającej aparatury.
-Dul!!- jak zwykle bardzo ucieszył się na mój widok.
-Czemu Cię znowu do tego podłączyli?- zapytałam, siadając koło niego na krześle.
-Bo wczoraj się znowu źle poczułem. A lekarz chciał, żebyś do niego przyszła.- widać było, że jest bardzo słaby, nawet mówił ciszej niż zwykle.
-Dobra, to ja lecę i zaraz do Ciebie wrócę, okej?
-Mhm, będę czekać.
Poszłam do pokoju lekarzy. Miałam strasznie złe przeczucie... Czułam, że niczego dobrego nie usłyszę.
-Dzień dobry.- powiedziałam nieśmiało, wchodząc do środka.
-Oo, czekałem na Panią, proszę usiąść.- wskazał ręką na krzesło.
-O co chodzi? Co z moim bratem?
-Mam bardzo złą wiadomość. Stan Pani brata się pogarsza i ta operacja jest jedynym ratunkiem. W przeciwnym razie zostanie mu miesiąc życia.- po tych słowach po moich policzkach zaczęły spływać duże krople łez.
-On umrze.- wydukałam z płaczem. -Nie ma dla niego ratunku. On nie może umrzeć.- wpadłam w panikę, nie mogłam sobie z tym poradzić.
-Spokojnie...
-Jakie spokojnie?! Mój brat umrze, bo w życiu nie zdobędę tyle kasy!
Po rozmowie z lekarzem poszłam do toalety się ogarnąć, żeby Juanito nie widział, że płakałam. Jednak okazało się, że zdążył zasnąć. Cichutko usiadłam koło niego na krześle i głaskając go po głowie, szeptałam:
-Przepraszam Cię braciszku kochany... Nie mogę już nic zrobić.- i wtedy przypomniała mi się ta chora propozycja Uckera. To głupie, ale nie mam innego wyjścia. Muszę to zrobić, życie Juanita ponad wszystko! -Będziesz żył, obiecuję Ci to.- powiedziałam, całując go w czoło.

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐

No dobra, dodaję dziś... Co prawda dopiero był, no ale trudno. Już wyjaśniam, dlaczego dodałam z własnej woli tak szybko xD A więc za 6 dni widzimy się z Dulą!! No i plan jest taki (tu ucieknę się do podłego sposobu Moniki): Jeśli będzie 5 komentarzy, do kolejny dodam we wtorek wieczorem. Jak będzie mniej, to niestety poczekacie do następnej niedzieli, bo nie będę miała jak dodać, bo nie biorę swojego telefonu (mama kazała mi wziąć stary, bo twierdzi, że nowy zgubię, haha xD). No więc do kiedyś tam :* 
Moniko za 4 dni się widzimy!! ❤

środa, 18 listopada 2015

4. "Może po tym trochę ochłoniesz"

Z samego rana usłyszałam głos Anahi:
-Wstawaj, idziemy na miasto.
-Co? Gdzie?- wydukałam, przeciągając się.
-Wczoraj obiecałaś, że pójdziesz ze mną.- cholera, całkiem zapomniałam.
-A no tak... Dobra, już wstaję.
Zwlekłam się z łóżka i włożyłam na siebie ubrania pożyczone od Any. Uparła się, żebym to ubrała, no to niech jej będzie. Muszę przyznać, że wyglądałam bardzo fajnie, dużo lepiej niż w moich starych, niezbyt ładnych ciuchach. Po śniadaniu od razu poszłyśmy na miasto. Byłyśmy w jakimś spa. To było naprawdę świetne! Te maseczki, masaże i w ogóle. U kosmetyczki zrobiłyśmy sobie paznokcie. To znaczy Anahi robiła tipsy, ale moje były tylko pomalowane. Od razu wróciły wspomnienia z moją mamą, kiedy malowała mi paznokcie, jak byłam mała. Miałam wtedy 5 lat, a każdy paznokieć musiał mieć inny kolor. Później poszłyśmy do fryzjera, gdzie wyrównali mi zniszczone końcówki. Niczego więcej z włosami zrobić nie pozwoliłam, chociaż Any namawiała mnie na różne rzeczy. Na końcu poszłyśmy do galerii handlowej pochodzić po sklepach. Dla mnie to niezbyt ciekawe, ale ona biegała jak wariatka i jarała się każdą rzeczą. Chociaż nie, nie każdą, na niektóre od razu mówiła "fu". Śmieszyło mnie to. Kiedy już skończyła te swoje zakupy, usiadłyśmy przy fontannie i jadłyśmy lody.
-Dobrze się bawiłaś?- zapytała z szerokim uśmiechem.
-Tak, choć zakupy to jednak nie moja bajka.- odpowiedziałam szczerze.
-Zauważyłam. A co Ty lubisz robić?
-Wiesz... Ja raczej nigdy nie mam czasu, żeby robić to co lubię. Ale jak już to czasami poczytam jakieś książki, posłucham muzyki, pójdę na spacer, coś w tym stylu.
-Bardzo... Mało ciekawie.- stwierdziła, śmiejąc się. -A książki to pewnie jakieś naukowe, albo filozoficzne bzdury?...
-Nie, najbardziej lubię romanse i takie różne.
-Widzę, że trafiłam na typową romantyczkę. Ja też lubię romanse, ale raczej w wersji filmu.
-Ja telewizora nie mam, więc zostają mi książki.
-A co Ty na to, żebyśmy dzisiaj wieczorem obejrzały jakiś film?
-Nie mogę. Obiecałam bratu, że przyjdę wieczorem.
-To może odwiedzimy go teraz?
-Chcesz iść tam ze mną?
-Mhm.- ona coraz bardziej mnie zadziwia.
-No okej, więc chodźmy.

Poszłyśmy do szpitala. Z Juanitem na szczęście troszkę lepiej i wrócił na swoją salę. Jak zwykle bardzo ucieszył się na mój widok.
-A kto to jest?- zapytał, wskazując na Anahi.
-Jestem koleżanką Twojej siostry. Any.- przedstawiła się z uśmiechem.
-Jesteś bardzo ładna.- stwierdził, przyglądając się Any.
-Dziękuję, Ty też jesteś śliczny.
-Fajnie, że Dulce ma w końcu koleżankę, nigdy jej nie miała.- serio musiał to mówić?
-Nie miałaś koleżanki?- była naprawdę bardzo zdziwiona.
-Nie, Any, jestem raczej typem samotnika.
-Ja mam mnóstwo koleżanek, ale one lubią mnie tylko dlatego, że mam pieniądze i jestem sławna.
-W takim razie musisz je wymienić na kogoś, kto naprawdę będzie Cię lubił.- wtrącił się Juanito.
-Jesteś taki mały, a taki mądry. Chyba masz rację.
-Ja zawsze mam rację.- powiedział pewny siebie.
-W końcu jesteś moim bratem, to musisz być mądry.- zaśmiałam się, całując go w policzek.

Niestety nie byłyśmy u niego długo, bo mama zadzwoniła do Mii, żebyśmy już przyszły. Po drodze Anahi ciągle namawiała mnie, żebym poprosiła jej rodziców o pożyczkę na leczenie brata. Odmówiłam i zakazałam jej mówić im o mojej sytuacji. Nie mogłabym pożyczyć takiej kasy ze świadomością, że nigdy nie zdołam tego zwrócić. Any tego nie rozumiała, bo dla niej to nie jest aż tak duża kwota. Wreszcie jednak odpuściła. Okazało się, że miałyśmy po prostu przyjść na obiad. Uckera nie było, bo gdzieś wybył. Po jedzeniu miałam przebrać wszystkim pościel i wstawić pranie. Zrobiłam to w miarę szybko, jednak zdążyło zrobić się ciemno. Ustaliłyśmy z Anahi, że pójdziemy się najpierw szybko wykąpać, a potem obejrzymy ten film. No to udałam się do pokoju, a potem do łazienki pod prysznic. Wyszłam stamtąd jedynie w ręczniku. Mało nie dostałam zawału, kiedy zobaczyłam siedzącego na moim łóżku Christophera. Zaczęłam się bardziej zakrywać ręcznikiem, choć i tak nie było widać niczego nieodpowiedniego.
-Spokojnie i tak widziałem Cię już całą.- powiedział z szyderczym uśmiechem.
-Jak to?!- zapytałam przerażona faktem, że obcy chłopak mógł widzieć mnie nago.
-Nie domknęłaś drzwi od łazienki, kochanie.- pokazał mi  zdjęcia mojego nagiego ciała pod prysznicem na swoim telefonie.
-Usuń to świnio!- krzyczałam, a w oczach miałam łzy.
-Nie zamierzam, będę miał na co popatrzeć. Z takim ciałkiem to Ty powinnaś być gwiazdą porno, a nie sprzątaczką. To lepiej płatna praca. Mogę Ci to załatwić za jeden szybki numerek.- mówił, pożerając mnie wzrokiem i przybliżając się ciągle.
-Ty popierdolony, niewyżyty erotomanie!!- wyzwałam go, kopiąc z całej siły w czułe miejsce. -Może po tym trochę ochłoniesz.- stwierdziłam, wchodząc do łazienki.
-Pożałujesz, głupia dziwko!- po tym usłyszałam zamykanie drzwi od pokoju z trzaskiem.
Ubrałam się w piżamę, umyłam zęby i rozczesałam mokre włosy. Nadal gotowało się we mnie ze złości. Bałam się tylko, że te zdjęcia ktoś jeszcze zobaczy, albo że ten zboczeniec gdzieś je zamieści w internecie. Udając, że wszystko okej, zeszłam na dół do salonu, gdzie czekała już na mnie Anahi.
-Co tak długo?- zapytała, włączając film.
-Tak jakoś wyszło.- zbyłam ją czymkolwiek.
-No okej. Popcorn się zrobił, wyjmiesz go z mikrofalówki?
-Mhm, idę.- udałam się do kuchni, a tam niestety był ten kretyn.
-Ale ładną dupcię widzę.- powiedział, zmierzając mnie wzrokiem. -Chociaż ta wersja ze zdjęcia bardziej mi się podoba.
-Zamknij ryj, idioto!- krzyknęłam, rzucając w niego popcornem.
-Jaka ostra... Ciekawe czy taka też jesteś w łóżku.- on sobie ze mnie zwyczajnie kpił, bo doskonale wiedział, jak mnie to drażni.
-Chciałbyś się przekonać, co? Możesz sobie tylko pomarzyć...- zakończyłam i wróciłam do salonu z miską popcornu.

🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸

Moje kochane dziś rozdział tak z okazji pierwszej jednocyfrowej liczby dzielącej nas od spotkania z Dulą :) :D Boże, nie mogę się doczekać ❤ No to następny będzie gdzieś tak w weekend ;) 

piątek, 13 listopada 2015

3. "Nie płacz więcej"


-Spokojnie, Pani brat żyje.- uspokoił mnie lekarz z delikatnym uśmiechem.
-Więc co się dzieje? Proszę mówić.- denerwowałam się tym, co mogę usłyszeć.
-Stan Juanita się pogorszył. Być może jedynym ratunkiem jest poważna operacja, która niestety nie jest refundowana.
-Nieważne, byleby żył.
-Z tym że koszt operacji to blisko 200 tysięcy.- i w tym momencie się załamałam.
-Skąd wezmę taką kwotę?- zapytałam ze łzami w oczach.
-Nie wiem, ale to może być konieczne.
-Minie chyba rok, zanim zbiorę tyle kasy. To mało prawdopodobne...
Po rozmowie z lekarzem poszłam jeszcze na chwilę do Juanita. Niestety nie mogłam być długo, bo robili mu jakieś badania. Wróciłam do domu. Byłam załamana tą operacją. Zebranie takiej kwoty graniczy z cudem. Ale jeśli nie zdobędę tych pieniędzy, to mój brat może umrzeć! Nie, tego nie zniosę. Muszę coś wymyślić, jakąś zbiórkę pieniędzy, nie wiem... Cokolwiek. Nie pozwolę mu umrzeć. Nie poddam się bez walki! Siedziałam w kuchni i płakałam, kiedy przyszła Augustina.
-Co się stało, kochana?- zapytała, podchodząc do mnie.
-Nieważne...- odpowiedziałam, bo nigdy nie lubiłam zwierzać się ze swoich problemów.
-Znowu te głupie dzieciaki?
-Nie, tym razem nie oni. To poważniejsza sprawa.
-Chłopak?
-Nie, nie mam chłopaka.
-Więc o co chodzi?- dobrze wiem, że ona nie da mi spokoju, dopóki jej wszystkiego nie wyśpiewam.
-Eh... No dobrze. Chodzi o mojego brata. On jest bardzo chory.
-Dlaczego wcześniej nic mi o tym nie mówiłaś?
-Nie lubię się zwierzać. Zresztą teraz jego stan się pogorszył, wcześniej było nawet dobrze.
-Jest aż tak źle? Wyjdzie z tego?
-Nie mam pojęcia. Lekarz powiedział, że być może jedynym ratunkiem jest bardzo kosztowna operacja. Ale nie stać mnie na nią, więc pozostaje mi liczyć na cud, że obędzie się bez tego.
-A Twoi rodzice?
-Nie żyją. Jestem z bratem sama. To ja muszę go utrzymać, zarobić na lekarstwa i wszystko inne. Jest ciężko, ale muszę dać radę.
-Biedactwo moje...- objęła mnie mocno, całując w czubek głowy. -Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Też niewiele mam, ale postaram się pomóc.
-Dziękuję Ci z całego serca, jesteś bardzo dobrą osobą.
Otarłam łzy, bo musiałam zrobić plastikowej księżniczce kawę. Czekała na nią w salonie. Kiedy tam poszłam z jej zamówionym napojem, wstała i powiedziała poważnym tonem głosu:
-Słyszałam Twoją rozmowę z Augustiną.- tego tylko brakowało. -Nie miałam pojęcia, że masz tak trudną sytuację. Przepraszam, że się z Ciebie śmiałam.- wow, tego się nie spodziewałam.
-Nie ma sprawy, po prostu nie wiedziałaś.- chciałam odejść, ale złapała mnie za rękę.
-Naprawdę mi przykro z powodu Twojego brata i chciałabym pomóc. Poproś moich rodziców, na pewno pożyczą Ci pieniądze.- dziwiła mnie jej postawa, ale widziałam, że po raz pierwszy ta dziewczyna była szczera.
-Nie mogę prosić ich o pieniądze. Nigdy nie zdołam im tego wszystkiego zwrócić.
-Ale trzeba jakoś uratować Twojego brata.- przez nią znów zalałam się łzami. -Nie płacz, zaraz coś wymyślimy.- próbowała mnie pocieszyć z delikatnym uśmiechem.
-Dziękuję.
-Mam pomysł!- krzyknęła, jakby dostała nagłego olśnienia. -Sprzedam ubrania z zeszłego sezonu, a pieniądze przeznaczymy dla Twojego brata.- wow, ona myśli, dobrze myśli!
-Serio zrobisz to dla mnie? Nie powinnam przyjąć takiej pomocy.
-Ale przyjmiesz i koniec tematu. Daj mi choć raz zrobić coś dobrego i pożytecznego.
-No dobrze, skoro sprawi Ci to taką przyjemność, to niech będzie. Dziękuję Ci bardzo.- aż ją przytuliłam i chyba ją to lekko zaskoczyło.
-Teraz rozumiem, dlaczego tak wyglądasz... Zwyczajnie nie masz pieniędzy na kosmetyki i modne ciuchy.- jaka ona spostrzegawcza. -Mogę zmienić Twój styl? Proszę...
-Nie Any, to nie jest dobry pomysł.
-No proszę... Przy okazji zapomnisz na chwilę o problemach, odreagujesz. Pójdziemy tylko do kosmetyczki i do fryzjera. I dam Ci parę moich ładnych ciuchów.- nie, ona chyba oszalała...
-No dobra, niech Ci będzie. Ale koniec z krytykowaniem mojego wyglądu, okej?
-Okej. Rozejm?- podała mi rękę z uśmiechem.
-Tak, dziękuję.- odwzajemniłam gest.
Po tej według mnie dość dziwnej rozmowie poszłam do swojego pokoju. Swoją drogą było tu tak ślicznie. I miałam swoją łazienkę! Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć, a do oczu znów napływały mi łzy. Postanowiłam, że wyjdę na świeże powietrze. Tak więc cichutko opuściłam swój pokój i wyszłam na dwór. Usiadłam na schodach przed domem. Dalej płakałam, patrząc w gwiazdy. Nagle podszedł do mnie chudy, niezadbany, szary kot. Zaczęłam go głaskać i mówiłam do niego:
-Widzę, że Ty też czujesz się samotny. Tobą też nikt się nie interesuje, nikt Cię nie kocha? Znam to uczucie. Ale nie rozumiem, dlaczego tak jest. Ty zapewne też chciałbyś mieć dużą rodzinę, która okazuje Ci miłość, co?- łzy leciały mi coraz mocniej, a kotek zdawał się słuchać mnie uważnie i cicho pomrukiwał. -Wiesz co? Chętnie wzięłabym Cię do siebie. Juanito byłby przeszczęśliwy, ale niestety nie mogę mieć zwierzątka. Nawet taka mała istotka jak Ty nie może mnie kochać.
-Widzę, że całkiem Ci odbiło...- usłyszałam tuż za sobą już dosyć dobrze znany mi głos.
-Dlaczego tak mówisz?- zapytałam, ocierając łzy i ciągając nosem.
-Normalni ludzie raczej nie gadają z bezdomnymi kotami.
-Czemu nie?! Nie widzę w tym nic złego.- mówiłam ze spuszczoną głową, by nie zauważył, że płakałam.
-Czemu tu siedzisz sama?- nagle zmienił ton głosu na dużo milszy i usiadł koło mnie na schodach.
-A z kim mam siedzieć?!- zapytałam agresywnie.
-Spokojnie, tylko pytam. Zresztą nie no sorry, nie byłaś tu sama... Zapomniałem o kocie, to taki wierny kompan.- zaśmiał się, aż ja delikatnie się uśmiechnęłam.
-Tak, on naprawdę mnie słuchał i rozumiał. A Ty po co tu jesteś i czemu jesteś dla mnie miły?
-Tak po prostu. Jest noc, więc nie mam siły ani ochoty nikogo wyzywać ani się kłócić.
-Mhm. W takim razie jesteś dużo lepszy, kiedy jesteś zmęczony i śpiący.- przez przypadek spojrzałam mu w oczy.
-Płakałaś?
-Nieważne. Zresztą chyba nie myślisz, że będę Ci się zwierzać?
-Nie, nawet tego nie chcę.
-To dobrze. I tak zepsułeś moje samotne siedzenie na świeżym powietrzu, więc lepiej pójdę już do pokoju.- powiedziałam, wstając i szłam do domu.
-Śpij dobrze i nie płacz więcej.- rzucił mi na odchodne z czarującym uśmiechem.
-Okej postaram się, dobranoc.- szybko trafiłam z powrotem do pokoju i wskoczyłam od razu pod kołdrę, bo cholernie zmarzłam.
Zastanawiałam się, co ich dzisiaj wzięło, że są dla mnie tacy mili. I on i jego siostra... Z tą różnicą, że Any była szczera i zaoferowała swoją pomoc, a Ucker to jakoś tak przez przypadek. Ale i tak dużo bardziej wolę go takiego, niż jak jest takim dupkiem.

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐

Dobra, dodaję ten rozdział tak, jak mówiłam z okazji tych cudnych 14 dni :D Za dwa tygodnie o tej porze będę po spotkaniu z Dulą ❤❤❤ Koniec mojej przemowy na dziś, znikam stąd i pojawię się jakoś w... Środę :*

środa, 11 listopada 2015

2. "I kto tu jest nikim?..."


Po kolacji chciałam odwiedzić Juanita, bo obiecałam, że nadal będę wpadać codziennie. Już chciałam wychodzić, kiedy zatrzymał mnie głos tego debila, to znaczy księcia Christophera:
-Gdzie Ty się wybierasz?!
-Ja... Idę odwiedzić brata w szpitalu.- odpowiedziałam zmieszana.
-A kto pozwolił Ci wyjść?
-Yyy... Mówiłam wcześniej Pani Laurze, że będę szła.
-Wcześniej? Powinnaś to potwierdzić przed wyjściem. Co jakby ktoś Cię potrzebował akurat, kiedy wyjdziesz? Jeśli nie będziemy wiedzieć, kiedy wychodzisz, to wylecisz stąd. Czy to jasne?!- on to robi celowo, byleby tylko uprzykrzyć mi życie, bo przecież wszyscy poszli już dawno spać.
-No dobrze, przepraszam. Proszę wybaczyć, ale naprawdę muszę iść, bo obiecałam to bratu.
-A co mnie to obchodzi?! Jesteś mi tu potrzebna i koniec, kropka.- co z niego za cham, już go nienawidzę.
-Po co? Proszę, naprawdę muszę iść.- mimo złości próbowałam jakoś na niego wpłynąć.
-Najpierw zrobisz mi kawę.- nie no serio?...
-Naprawdę nie możesz zrobić sobie jej sam? Jestem aż tak niezbędna?
-Od tego tu jesteś, idiotko.
-Możesz darować sobie te wyzwiska? Ja Cię nie wyzywam, choć na to w pełni zasługujesz, więc Ty też tego nie rób.
-Zapamiętaj sobie, że nie masz prawa mówić mi, co mam robić. Jesteś nikim, pracujesz tu.
-A Ty myślisz, że kim jesteś?! To, że masz pieniądze, nie znaczy, że jesteś kimś lepszym ode mnie. Tym bardziej, że utrzymują Cię rodzice, a Ty nie robisz nic.- zebrałam w sobie odwagę, żeby mu wygarnąć, a jego mina była bezcenna.
-Zamknij się, bo pożałujesz!- krzyknął, łapiąc mnie z całej siły za przedramię.
-Grozisz kobiecie? I kto tu jest nikim?...- może i jestem sama i nikt mnie nie kocha, ale nie pozwolę jakiemuś lalusiowi się na mnie wyżywać.
-Nie będę się z Tobą użerać, spierdalaj.- popchnął mnie na ścianę i poszedł.
Z trudem powstrzymując łzy, wyszłam z domu. Szłam ciemnymi ulicami Meksyku, zupełnie zapominając o tym, że nie jest to bezpieczne miasto i jak to mówiła moja mama, na każdym kroku czai się zło. Nie, z najgorszym złem to ja się już przed chwilą zmierzyłam, dość tego. Dość szybko dotarłam do szpitala. Zdążyłam, Juanito jeszcze nie spał.
-Myślałem, że już nie przyjdziesz...- powiedział cichym, zmęczonym głosem.
-Obiecałam przecież, że będę.- odpowiedziałam, głaskając go po głowie.
-Fajną masz pracę?- zapytał z entuzjazmem.
-Tak, fajną.
-To dlaczego jesteś smutna?- czy on musi mnie znać tak dobrze i wszystko wiedzieć?
-Nie jestem smutna, kochanie. Po prostu zmęczona.- wymusiłam delikatny uśmiech na swojej twarzy.
-No skoro tak twierdzisz, to niech Ci będzie.
-Nie wierzysz mi?
-Nie, bo Ty zawsze kłamiesz, żeby mnie nie martwić.
-Skarbie mój kochany...- powiedziałam, przytulając go mocno.
-Zostaniesz ze mną na noc?- zapytał patrząc mi w oczy.
-Przepraszam, ale nie mogę.
-Dlaczego? Nie chcę tu być sam.
-Juanito, mówiłam Ci już, że muszę być w pracy.
-Ale w nocy?
-Tak, bo mi zamkną drzwi na klucz i nie wejdę tam rano.
-Dul, ja nie chcę tu być bez Ciebie.- w jego słodkich oczkach pojawiły się łzy.
-Przyjdę jutro na dłużej, obiecuję.
-Na pewno?
-Tak, przysięgam.- pocałowałam go w czoło i chciałam iść.
-Dulce...
-Co?
-Bardzo Cię kocham.- powiedział słodkim głosem z ciepłym uśmiechem.
-Ja Ciebie też, dobranoc.
Każda wizyta w szpitalu, rozmowa z Juanem wywołuje u mnie łzy. Tak bym chciała, żeby wyzdrowiał i mógł cieszyć się życiem jak inne dzieci. A tymczasem niewiadomo ile czasu mu zostało. Ta myśl jest najgorsza...

Mijały kolejne dni tak bardzo podobne do siebie. Codzienne kłótnie z Uckerem i z Any są wykańczające. Do tej pory oczywiście nie powiedziałam o niczym Pani Laurze. Co wieczór odwiedzałam Juanita w szpitalu. Pewnego dnia poszłam tam, ale mojego brata nie było w pokoju. Przestraszyłam się bardzo, bo od razu pomyślałam o najgorszym. Poszłam do jego lekarza i ze łzami w oczach zapytałam:
-Gdzie jest mój brat?
-Oo, dobrze, że Pani jest. Z przykrością muszę poinformować Panią...- nie dałam mu skończyć, bo wybuchłam płaczem.
-Czy on...?

⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡

No to jest, jak obiecałam w środę ;) No i rozdział dla Moniki na pocieszenie :* Chociaż w sumie jest mało pocieszający, no ale trudno, tak wyszło... xD Następny myślę, że w piętek (uczcimy rozdziałem 2 tygodnie do spotkania z Dulą ❤)
No a wgl to dziś jeszcze muszę dodać, że zostało 16 dni, a za równe 2 tygodnie się widzimy Monisiu :* 

sobota, 7 listopada 2015

1. "Coś tam zgubiłeś?"

Dziś miał być mój wielki dzień. Dlaczego? W końcu znalazłam pracę i dzisiaj zaczynam. Będę służącą u jakichś bogaczy. Wiem, że trochę nieciekawie, bo to zdecydowanie nie jest moja wymarzona praca, no ale trudno. Najlepsze jest to, że będę miała u nich swój pokój i nie będę musiała spać na szpitalnym krześle. Jeść też będę normalnie u nich jak członek rodziny. Tak więc wszystkie pieniądze będę przeznaczać na leczenie Juanita. Pani tego domu, a właściwie to może raczej rezydencji jest bardzo miłą i ciepłą osobą. No to przyszedł czas, żeby poznać resztę rodziny. Rozpakowałam się we wskazanym pokoju i według prośby zeszłam z powrotem na dół. Od razu dostałam przydział obowiązków. To nic trudnego! Mam sprzątać, prać, prasować, przebierać pościel, pomagać w kuchni, przynosić kawę do pokojów i wszystko inne, o co zostanę poproszona. Pani Laura ostrzegła mnie przed swoimi dziećmi, które lubią wykorzystywać służących na każdym kroku. Mam się nimi zbytnio nie przejmować i wszystko jej zgłaszać. No dobrze, nie ma problemu. Zostałam poczęstowana pysznym obiadem, a po jedzeniu poszłam pomóc pozmywać. Od razu zaprzyjaźniłam się ze starszą Panią o imieniu Augustina, która jest tutaj kucharką. Kiedy posprzątałyśmy po obiedzie, wzięłam się za odkurzanie. Muszę przyznać, że jak na luksusową willę był tu straszny syf. Odkurzyłam każdy centymetr podłogi w tym domu, a później postanowiłam jeszcze umyć podłogi. Na moje nieszczęście kij od mopa był złamany i musiałam myć na kolanach. Po kilku pomieszczeniach piekły mnie kolana, ale nie przestawałam, bo wtedy za pewne już bym tego nie skończyła. Sprzątanie nigdy nie było moją mocną stroną i nienawidziłam tego robić. Myjąc przedpokój, poczułam czyiś wzrok na sobie i spojrzałam do góry. Nie myliłam się. Stał nade mną jakiś cholernie przystojny chłopak i gapił mi się w cycki!
-Coś tam zgubiłeś?- zapytałam, wstając.
-Co?- potrząsnął głową, jakby właśnie wybudzał się z jakiegoś transu. -Kim Ty jesteś?
-Dulce, pracuję tu od dzisiaj. A Ty?
-Ejejej, nie zapędziłaś się za daleko? Pracujesz tu, a więc do mnie zwracasz się z szacunkiem. Zrozumiałaś?!- co za palant... Za kogo on się uważa? Aha, to jest pewnie ten syn Pani Laury.
-Bez przesady, przecież nie jesteś ode mnie dużo starszy.
-I co z tego? Masz się mnie słuchać, bo wylecisz.
-No dobrze, spokojnie już. Czy mogę teraz wrócić do pracy?- zapytałam grzecznie, ale ze złośliwym uśmiechem.
-Jasne, już Ci nie przeszkadzam.- powiedział i celowo świnia kopnął w wiadro z wodą, która się wylała. -Oj przepraszam, niechcący.- odszedł z fałszywym uśmiechem i zniknął za drzwiami swojego pokoju.
-Parszywa świnia...- wyzwałam go cichutko, żeby już nie usłyszał.
Przez niego miałam więcej roboty, bo musiałam pościerać wodę, którą wylał. Zastanawiałam się, czy powiedzieć o tym jego mamie. Stwierdziłam jednak, że nie warto. Nie będę skarżyć. Kiedy wreszcie skończyłam myć te podłogi, poszłam pomóc Augustinie w kuchni. Miałam zawołać wszystkich do jadalni. Pani Laura i Pan Pablo przyszli od razu. No to czas na tego kretyna... Niepewnie zapukałam do drzwi jego pokoju i weszłam. Siedział przy komputerze i gapił się na jakąś gołą babę z seks kamerki. Widząc mnie, od razu to wyłączył, wstał i zaczął na mnie krzyczeć:
-Nie nauczono Cię pukać?!
-Zapukałam...- wydukałam cicho.
-Tego tylko brakowało, żeby służąca mi przeszkadzała!! Czego chcesz?!- był strasznie zły, bałam się go.
-Ja tylko... Chciałam zawołać Cię... To znaczy... Pana na obiad... Yyy, na kolację.- przez jego groźny wzrok się jąkałam.
-Ehh... Moi starzy tam są?
-Mhm, przed chwilą tam poszli.
-Dobra, zaraz przyjdę.- powiedział, przewracając oczami.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy wyszłam z jego pokoju. Czy on nie mógłby być odrobinę milszy?! Do oczu napłynęły mi łzy, ale po chwili przypomniałam sobie, że robię to wszystko dla brata, że dla niego tu jestem i muszę być silna. Została mi jeszcze tylko Anahi- siostra tego idioty. Nie trudno było znaleźć jej pokój, bo na drzwiach była naklejka z napisem "Tu rządzi królowa, nie wchodzić". Od razu domyśliłam się, że to jakaś pusta laleczka, której też się za pewne nie spodoba moja "wizyta". Zapukałam cicho i czekałam, aż mi otworzy, żeby znów nie usłyszeć, że do drzwi się puka. Usłyszałam piskliwy głos:
-Otwarte!
-Kolacja na stole.- powiedziałam ciepłym głosem, wchodząc do pokoju.
-Już idę.- odpowiedziała ładna blondynka, obracając się na obrotowym krześle. -O matko, co to?- nie zrozumiałam, o co jej chodzi. -Jesteś nową służącą?
-Tak.- i wszystko jasne, to była reakcja na mnie.
-Jak Ty wyglądasz? Nieułożone włosy, niezadbana cera, brak makijażu... I totalne bezguście, fuu.- no to zostałam podsumowana...
-Nie dbam o to zbytnio. Zresztą lubię swój wygląd i niepotrzebny mi makijaż, czy inne tego typu bzdury.- odpowiedziałam spokojnie, a ona zmierzała mnie wzrokiem z góry do dołu.
-Biedactwo Ty moje... A byłabyś taka ładna, gdybyś trochę o siebie zadbała. Jestem ekspertką, więc jak Ci się znudzi taki szary wygląd, to zgłoś się do mnie.- mówiła z uśmiechem, ale był to uśmiech typowy dla takich płytkich, fałszywych lalek.
-Dzięki, raczej nie skorzystam, ale jak coś to będę o Tobie pamiętać.- powiedziałam z takim samym uśmiechem.
Poszłyśmy na kolację. Zboczony książę już tam był i kłócił się z ojcem. Z tego co słyszałam, chciał pożyczyć pieniądze.

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐

Moniko Ty podła marudo masz już ten rozdział i się na mnie nie fochaj!! To był oczywiście wyraz mojej miłości do Ciebie, haha :* Ogłaszam wszem i wobec, że ten oto rozdział ukazał się tutaj na cześć tych cudownych 20 dni, które dzielą nas od spotkania z naszą Dulą ❤❤❤ A więc kiedyś tam kolejny rozdział... Albo nie kiedyś tam, bo to daje duże pole do popisu dla wspomnianej wyżej marudy xD No to do... Środy

czwartek, 5 listopada 2015

Prolog "Ponad wszystko"


Dulce:
Niektórzy w moim wieku robią wszystko, żeby dostać się na wymarzone studia, inni za wszelką cenę chcą się usamodzielnić i wyprowadzić z rodzinnego domu... Ja na studia dostałam się bez problemu, ale musiałam zrezygnować. Bardzo chciałabym mieszkać jeszcze z rodzicami, żeby nie musieć się niczym martwić. Problem w tym, że moi rodzice od dawna nie żyją, a ja na świecie jestem zupełnie sama, wciąż bezrobotna, obarczona chorobą brata... Po prostu bezbronna i samotna. Nikt po za Juanitem mnie nie kocha, nie potrzebuje. Najgorsza jest świadomość, że w każdym momencie także jego mogę stracić. Od małego choruje na jakąś przewlekłą chorobę genetyczną. Nasz tata na to umarł w wieku 35 lat, a u Juana to paskudztwo jest na bardziej zaawansowanym poziomie, więc lekarze nie widzą zbyt wielkiej szansy nawet na przeżycie do osiemnastki. Jest mi z tym bardzo ciężko, bo kocham brata całym sercem i wszystko bym dla niego zrobiła. Zapewne nie jedna osoba na moim miejscu już dawno by się załamała albo po prostu odpuściła, ale nie ja. Zdrowie i życie brata zawsze stawiam na pierwszym miejscu, choćby nie wiem, co się działo. Do tego stopnia, że kiedy trafił do szpitala sprzedałam dom, żeby mieć na opłacanie kolejnych bardzo drogich operacji. Teraz praktycznie mieszkam z nim w szpitalu. Sobie potrafię odmówić wszystkiego, mogę chodzić głodna, ubrania mieć z lumpeksu... Wszystko, byleby Juanito żył. Codziennie szukam pracy, ale na próżno. Gdzie mnie przyjmą tylko po liceum? Co z tego, że miałam po 100% z matury? Kogo to obchodzi? A kto by się zainteresował tym, że mam chorego brata, dla którego potrzebuje na lekarstwa i chociażby na jedzenie? Nikogo nie interesuje mój los. Niestety taka jest prawda. Ludzie są zbyt podli i zapatrzeni w siebie, żeby pomóc tym, którzy tego naprawdę potrzebują. No cóż... W takim świecie żyjemy i nie zdołam tego zmienić. Mówią, że wystarczą dobre chęci, wytrwałość, praca i inne te bzdety... Nieprawda! Chociażbym niewiadomo jak się starała, to nic z tego nie mam. Nikt nawet nie zwraca na mnie uwagi, bo wyglądam jak obdarciuch i na pierwszy rzut oka widać, że nie mam niczego. A gdybym była bogata i piękna? Miałabym u stóp cały świat. To niesprawiedliwe, ale niestety prawdziwe. Tak bym chciała, żeby była przy mnie mama... Ona zawsze wiedziała, co robić w trudnych sytuacjach. Zawsze potrafiła mi pomóc i kochała mnie nad życie. I jeszcze ciocia Martina... Jej też bardzo mi brakuje. Pomagała mi, zajmowała się małym, kiedy ja byłam w pracy. Kiedy zmarła, straciłam pracę, bo zwyczajnie nie ogarniałam tego sama. Wtedy Juanito trafił do szpitala, jak to powiedział jego lekarz "Już na stałe".

⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡

Dzisiaj się nie będę rozpisywać, a więc krótko i na temat: 
Mamy prolog, wkrótce pierwszy rozdział :*

niedziela, 1 listopada 2015

Obsada "Ponad wszystko"

Dulce Maria Saviñon- młoda dziewczyna o wielkim sercu. Choć ma dopiero 20 lat, to zrezygnowała ze wszystkiego dla swojego chorego brata. Nie mają mamy, gdyż umarła przy porodzie chłopca. Do niedawna pomagała im ciotka, która zmarła pół roku temu. Odtąd Dulce została ze wszystkim całkiem sama i nawet zrezygnowała ze studiów na rzecz pomocy bratu. Postanowiła poszukać pracy, żeby mieć pieniądze na lekarstwa dla Juanita. Pracowała już w wielu miejscach, ale zawsze coś się nie udawało i kończyła na bezrobociu. W końcu doszło do tego, że Juanito trafił do szpitala, a Dula nawet nie ma gdzie mieszkać, bo musiała sprzedać mieszkanie. Większość czasu oczywiście spędza u brata w szpitalu, wciąż szukając pracy. Pozostało jej mieć nadzieję na cud. Codziennie budzi się z myślą o lepszym życiu, jednak po chwili dopada ją ta szara rzeczywistość- fakt, że nie ma niczego i śpi w szpitalnej sali na krześle przy łóżku prawie umierającego braciszka. Czy jej los kiedyś się odmieni? Jakie ma szansę na lepsze życie? Żadne. A jednak wystarczy, że znajdzie pracę, wtedy wszystko będzie inaczej.








 
Christopher Von Uckermann- ma 23 lata, a wciąż w głowie mu tylko imprezy, zabawa i nowe panienki na jedną noc. Ucker, bo tak wszyscy na niego mówią, jest nierozważnym, niewychowanym, aroganckim chłopakiem, który umysłowo chyba nie wyszedł jeszcze z gimnazjum. Nie liczy się on z innymi ludźmi. Najważniejszy jest on, jego potrzeby i zachcianki. Tego nauczyli go rodzice, kupując mu wszystko, co sobie tylko zażyczył. Jego matka jest modelką, a ojciec ważnym producentem filmowym, co zapewnia im mnóstwo pieniędzy. Rozpieścili syna z miłości do niego, a teraz tego żałują. Niestety już za późno, serce tego młodego człowieka zamarzło i nie wiem, czy coś zdoła rozpuścić ten lód. Jeśli nawet, to na pewno nie będzie proste i trochę potrwa. Ale czy cokolwiek ma znaczenie, kiedy w grę wchodzi ludzkie życie i własna przyjemność? Dla Uckera to drugie wystarczy, by się zmienić.









 


Juan (Juanito) Saviñon- 8-letni brat Dulce. Od urodzenia zmaga się z ciężką chorobą, ale z wiekiem jest coraz gorzej. Większość życia spędza w szpitalu, ciągle płacząc z tego powodu. Kocha nad życie swoją siostrę, zresztą z wzajemnością, i wolałby z nią spędzać cały czas. To jednak jak wiadomo jest niemożliwe. Mały chłopiec ma wielkie serduszko, mnóstwo marzeń i planów na przyszłość. Możliwe niestety, że nie dożyje ich spełnienia...









 






Anahi Uckermann- młodsza siostra Uckera. Niestety jest tak samo płytka i nieczuła jak jej brat. Można jej to jednak wybaczyć, bo dziewczyna ma dopiero 16 lat i zwyczajnie papuguje brata w każdej sprawie. Pozostaje nam mieć nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy i zacznie żyć własnym życiem.









~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Masz Moniko za Twą dzisiejszą dobroć :* Dziękuję za zrobienie wyglądu bloga :) No to tyle do mojej charakteryzatorki, czas na inne sprawy xD A więc tak: Jest taka sobie obsada, prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości pojawi się prolog ;) Zaspoileruję Wam troszkę i zdradzę jeden szczególik o tym opku: Będzie baaardzo barwne (wiadomo jak xD), ale to oczywiście dopiero później :D No to co? Mam nadzieję, że się spodoba i liczę na więcej komentarzy niż przy poprzednim :* Jak nie, to zastosuję tą jakże brutalną technikę Moniki :P 
Za 26 dni zobaczę się z Dulą!!!! <3 <3 <3