środa, 24 lutego 2016

25. "Jesteś pijana"

Po jakimś czasie weszliśmy za rękę do jadalni. Wszyscy już siedzieli przy stole. To dobre, bo zawsze przychodzimy na końcu. Zajęliśmy miejsca te co zwykle.
-Pójdziecie później z dziewczynkami na spacer?- zapytała Pani Laura, patrząc na nas z uśmiechem.
-Jasne, możemy iść.- odpowiedziałam.
-Znów jesteście razem?- zapytała cicho Ann.
-Tak i już tak zostanie.- powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Dobra, ja się już nie wtrącam.
-No w końcu!- wtrącił się Ucker. -A Ty już nie gadaj, tylko jedz.- zwrócił się do mnie, nakładając mi gołąbka.
-Oj Ty moja marudo...- cmoknęłam go w policzek, śmiejąc się. Wszystkie oczy zwrócone były w naszą stronę.
-Babciu, Dul dała buziaka Uckerowi! Widziałaś?- krzyknęła mała Lolita, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Po co krzyczysz, przecież każdy wie, że oni się kochają?- zgasiła jej entuzjazm starsza siostra.
-Skąd wiesz?
-Bo mi Ucker mówił.- powiedziała pewnym głosem dumna z tego, że Ucker obdarzył ją zaufaniem.
-Biedactwo moje było tak zdesperowane, że wszystkim się żaliło...- wyśmiałam Uckera, ponownie całując go w policzek.
-I widzisz co narobiłaś? Przez Ciebie Dulce się ze mnie śmieje.- udawał obrażonego.
-To nie mój problem, to Ty jesteś babą i prawie płakałeś, bo Dula Cię nie chciała.- teraz to już w ogóle wszyscy zaczęli się śmiać.
-Kochanie, nie mów tak do Christophera.- na zachowanie Inez zareagowała babcia, strofując ją delikatnie.
-No dobra, sorki Uck.- powiedziała, choć widziałam, że miała ochotę na dalszą dyskusję.
Sporo czasu zajęło nam jedzenie tego obiadu. A mi to już szczególnie, bo mój ukochany chłopak ciągle coś mi dokładał, żebym zjadła jak najwięcej. Kiedy już stanowczo odmówiłam, bo nie miałam siły zjeść więcej, zaczęliśmy szykować się do wyjścia. Ubraliśmy się i poszliśmy na spacer z Inez i Lolitą. Szliśmy jak zwykle polną drogą, a dziewczynki ciągle przynosiły nam jakieś dary natury: kwiatki, kamyczki, listki i co tylko znalazły. Biegały wesoło, a my szliśmy z tyłu w swoich objęciach, rozmawiając o różnych sprawach.
-Ucker, chodź na chwilkę.- powiedziała Inez, zabierając mi chłopaka, by powiedzieć mu coś na ucho.
Po chwili Christopher, powiedział z szerokim uśmiechem:
-Daj rękę.- wyciągnęłam do niego rękę, a on zaplątał mi na palcu niby pierścionek z jakiegoś małego kwiatka.
-O jaki śliczny!- zaśmiałam się wesoło, dając mu soczystego buziaka.
-To był mój pomysł.- powiedziała dumnie Inez, więc przytuliłam ją.
-Dul, mam dla Ciebie prezent!- krzyknęła radośnie Lola, dając mi kolejnego "pięknego" kamyczka.
-Widzisz? Ona dba o Ciebie, żeby wiatr Cię nie porwał, bo jesteś taka lekka.- stwierdził Ucker, ponownie mnie obejmując.
-Na pewno nie odlecę po tym, jak mnie nakarmiłeś i jeszcze tak się na mnie uwieszasz.- zgasiłam go, bo rzeczywiście czułam się przejedzona, a on prawie że na mnie wisiał, przytulając mnie tak po drodze.
-Oj Duluś, Duluś... Słodziaku mój Ty.- pocałował mnie czule w skroń.
-Dul, a kochasz Uckera?- zapytała Inez.
-Jasne, że tak.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-A on kocha Ciebie. To kiedy zrobicie sobie dziecko?- wybuchnęliśmy śmiechem, ale po chwili spoważniałam.
-Jesteśmy razem od wczoraj, to za wcześnie.- odpowiedział Ucker, na siłę zachowując powagę.
-Zresztą ja nie chcę.- dodałam.
-Dlaczego, przecież lubisz dzieci?- zapytała Inez.
-Tak, bardzo lubię, ale coś Ci powiem. Miałam brata, dokładnie w twoim wieku. Umarł dwa lata temu, bo miał bardzo poważną chorobę.
-Przykro mi...- powiedziała dziewczynka, wyraźnie smutniejąc.
-I gdybym ja miała dziecko, to też mogłoby mieć taką chorobę, a więc mogłoby nie przeżyć.- dokończyłam ze smutkiem.
-Poważnie mogłoby tak być?- zapytał Ucker z niedowierzaniem.
-Tak, bo przecież to choroba genetyczna od mojego ojca, a więc ja też mam jej geny w sobie i jakieś ryzyko jest.- wyjaśniłam, a Ucker przytulił mnie mocno, widząc moje przygnębienie. -Po za tym moja mama umarła przy porodzie, więc ja się strasznie boję.- dodałam, wtulając się w niego.
-Nie masz mamy?- zapytała Inez.
-Nie mam nikogo.- odpowiedziałam.
-Skarbie... Masz mnie, a moja rodzina to już też twoja rodzina. Nie jesteś sama i już nigdy nie będziesz.- pocałował mnie w głowę. -Prawda Inez?- czekał na potwierdzenie, bo widział, że Inez bardzo zasmuciła moja historia.
-Tak, ja i Lolita też jesteśmy twoją rodziną.- przyznała, przytulając mnie.
-Dul jest moją ciocią, a Ucker wujkiem. Tak?- udzieliła się Lola, która z całej rozmowy zrozumiała końcówkę, że jesteśmy rodziną.
-Tak, kochanie.- przytaknęłam z delikatnym uśmiechem.
-Nie bądź smutna. Znalazłam dla Ciebie ładnego kamyczka, proszę.- dała mi kolejnego kamyka.
-Piękny, dziękuję.- schowałam do kieszeni kolejne obciążenie, moją ochronę przed wiatrem.
Obie pobiegły znowu do przodu, a Ucker trzymał mnie mocno w swoich objęciach.
-Wszystko w porządku?- zapytał czułym głosem.
-Tak, jest okej.- odpowiedziałam z uśmiechem, bo uwielbiam, kiedy Ucker się o mnie martwi.
-Serio nie będziesz chciała nigdy mieć dzieci?
-Nie sądzisz, że za wcześnie na takie tematy?
-Tak tylko pytam, bo wiesz... Kiedyś może...
-Nie rozmawiajmy o tym teraz. Jak przyjdzie na to czas, to zobaczymy. Póki co chcę cieszyć się naszą miłością, a najwyżej później zdecydujesz, czy zostaniesz ze mną, jeśli nie będę mogła Ci dać dziecka.
-Nie mów tak, zawsze będę z Tobą. Ale zgoda, nie rozmawiajmy już o tym.
-Wracamy powoli do domu?- zaproponowałam.
-Już? Czemu?- zapytał Ucker.
-Słyszałam, że twoja mama przygotowała jakiś pyszny deser.- powiedziałam zachęcająco.
-Dobra, chodźcie wracamy.- zgodził się od razu.

Rzeczywiście w domu czekał na nas przepyszny deserek: galaretki z lodami, bitą śmietaną i różnymi jeszcze dodatkami i posypkami. Wszyscy zjedli w błyskawicznym tempie. Później dziewczynki wymyśliły, że zagramy w twistera. No to oczywiście padło na mnie i Anahi, bo Ucker się wymigał. Zrobił to specjalnie, bo chciał patrzyć na mnie wyginającą się przy tej grze. Widziałam jego pożądliwe spojrzenie i tak strasznie mnie to śmieszyło. Za pierwszym razem wygrałam. Lolita się obraziła i powiedziała, że więcej nie będzie z nami grać. No to co zrobiły Inez z Dulce? Oczywiście wciągnęły do gry Uckerka. Ann nie była z tego zadowolona, bo nadal miała na niego focha, ale po jakimś czasie już jej trochę przeszło. Pierwsza odpadła Inez, bo przewróciła się ze śmiechu z Uckera. Następna była Anahi. Zostałam tylko ja z Christopherem. Byliśmy strasznie zaplątani. Co ten debil zrobił? Oczywiście zaczął oszukiwać. Całował mnie po szyi, co okropnie łaskotało i w końcu się przewróciłam.
-Ty oszuście!- krzyknęłam, rzucając się na niego. -Nie gram z Tobą więcej.- powiedziałam obrażona.
-Nie oszukiwałem. To nie moja wina, że nie umiesz przegrywać.
-Oszukiwałeś, widziałam!- Inez kochane dziecko zawsze po mojej stronie.
-Mamo, kto wygrał?- zapytał celowo mamusi, żeby było śmiesznie.
-Dulce, bo Ty oszukiwałeś.- powiedziała Pani Laura, śmiejąc się.
-Spoko, Dul. On przez całe życie oszukiwał. Kiedyś jak biegaliśmy na wyścigi podstawił mi haka, a później jeszcze mnie ugryzł.- wspomniała Anahi, a więc jej przeszło i przestanie dokuczać Uckerowi.
Po tej grze obejrzeliśmy wspólnie jakiś świąteczny film, a potem zjedliśmy kolację. Później już poszliśmy z Uckerem do pokoju. Byłam bardzo zmęczona tym spacerem i grą, że szybko zasnęłam jeszcze zanim Ucker wyszedł z łazienki.

Czas leciał nieubłaganie szybko i przerwa świąteczna dobiegała końca. Jeszcze tylko sylwester spędzę z Uckerem, później muszę wracać. I tak nie planowałam tak długiego pobytu tutaj, ale związek z Uckerem trochę zmienił postać rzeczy. Postanowiliśmy iść na sylwestra do klubu. Tata Uckera obiecał, że po nas przyjedzie, żeby nie przyszło nam do głowy wracać po pijaku. Przy okazji dowiedziałam się, że mój inteligentny chłopak zrobił tak w tamtym roku i zaliczył mały wypadek. Obiecałam jego rodzicom, że będę go pilnować i wróci w jednym kawałku, w miarę trzeźwy. No cóż... Z tym drugim będzie ciężko. Poszliśmy do ekskluzywnego klubu, impreza była niezła. Towarzystwo było normalne, bez jakichś ćpunów, czy innych takich. Ucker od razu wziął mnie do tańca. To było piękne, a śmiechu było przy tym mnóstwo. Mimo, że na ogół Christopher tańczy dość dobrze, to strasznie się wygłupiał, przez co wyglądał jak ofiara, a ja razem z nim. Kiedy włączyli wolną piosenkę, uspokoił się i wziął mnie w ramiona, mówiąc:
-Na to właśnie czekałem, kochanie.
Zaczęliśmy tańczyć w rytm wolnej muzyki, przytuleni do siebie mocno. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a jego jak zwykle grzeszne łapki spoczęły tuż nad moimi pośladkami. Przyciskał mnie do siebie tak, że przylegałam do niego idealnie. Miałam wrażenie, jakby nic wokół nas nie istniało. Byłam tylko ja i on, nic więcej. Nasze usta były tuż przy sobie, ale zamiast się pocałować, droczyliśmy się ze sobą, szturchając się nosami. Oboje mieliśmy na twarzach szerokie uśmiechy, mówiące o naszym szczęściu i rozbawieniu naszą niewinną zabawą. No dobra może nie taką niewinną, bo już czułam na swoim podbrzuszu, jak rośnie podniecenie mojego ukochanego. Muszę przyznać, że mnie też to bardzo podniecało. Kiedy piosenka się skończyła, wpiłam się w usta Uckera, a on aż się we mnie wessał. Dopiero po jakimś czasie zorientowaliśmy się, że stoimy sami na środku sali, bo wszyscy już usiedli. Zaczęłam się śmiać, a po chwili my też usiedliśmy, żeby się czegoś napić. To znaczy Ucker kazał mi usiąść, bo sam poszedł zamówić coś do picia. Wrócił z butelką whisky dla siebie i zimnym drinkiem dla mnie.
-Prosze, skarbie.- postawił przede mną kolorowy napój alkoholowy, dając buziaka w policzek.
-Nie przesadzasz?- spojrzałam na butelkę alkoholu, stojącą przed nim.
-Nie. Dlaczego? Przecież to niedużo...- powiedział niewinnym głosem.
-Ucker, do cholery, nie będziesz tyle pił!- byłam trochę zła, bo nie uśmiechało mi się prowadzić go ledwo żywego do samochodu.
-Przestań, Dul. To dla mnie naprawdę niedużo, mam mocną głowę. Nie martw się już tak i daj się zabawić.- złapał mnie za rękę i posłał mi słodki uśmiech.
-No dobrze, tylko nie zrób nic głupiego.
-Przecież jesteś tu i będziesz ciągle trzymać mnie za rączkę.
-Haha, bardzo śmieszne...
-No dobra, twoja zdrowie!- napił się łyka z butelki jak typowy wieśniak. -Ten twój drink też jest zajebisty, spróbuj.
Rzeczywiście to było pyszne, a Ucker za chwilę poleciał po kolejnego, bo widział, że mi smakuje. W tym czasie on zdążył wypić całą butelkę tego swojego whisky. Naprawdę tylko troszkę go to ruszyło, aż byłam w szoku. Po tym znowu poszliśmy tańczyć. Czas szybko minął i nastała północ. Chwilę przed 00:00 poszedł kupić butelkę mocnego szampana, a potem wyszliśmy przed klub jak wszyscy. I wreszcie moja ulubiona część nowego roku z dzieciństwa: odliczanie od 10, a potem wybuch kolorowych gwiazdek na niebie. Staliśmy w swoich objęciach, kiedy nagle niebo rozświetliły wszystkie kolory tęczy. Ucker otworzył szampana, a korek oczywiście wyleciał w górę. Upił piankę, żeby za dużo nie wyleciało. Później dał mi butelkę, bo przecież po co komu kieliszek?... Szampan był strasznie mocny, nie to co te moje drinki.
-Szczęśliwego Nowego Roku, kochanie!- krzyknął mi do ucha, żeby przebić się przez ten hałas.
-Będzie najszczęśliwszy, bo zaczynam go z Tobą.- odpowiedziałam i pocałowałam go soczyście.
Pocałunek trwał długo i zdecydowanie miał smak alkoholu, zwłaszcza tego szampana. Oderwaliśmy od siebie usta i zwróciliśmy głowy ku górze, ciągle będąc w swoich objęciach, by widzieć fajerwerki. Kiedy to już trochę ucichło, skończyliśmy szampana, po którym dość szybko zaczęło mi się kręcić w głowie. Wszyscy schowali się już do środka i zostaliśmy tylko my. Ucker kupił zimne ognie, żebyśmy mieli jakieś zajęcie. Odpalił i zaczął rysować nim w powietrzu serca i pisać różne rzeczy, a ja miałam to czytać. Nie powiem, trudne zadanie, ale jakoś mi to szło.
-A teraz?- zapytał, zaczynając nowe słowo.
- P-R-A-G-N-Ę  C-I-Ę  B-A-R-D-Z-O!!!- odczytałam literka po literce, śmiejąc się z jego bezpośredniości. -Daj na chwilkę.- poprosiłam, biorąc od niego zimnego ognia.
- J-E-S-T-E-Ś  P-I-J-A-N-Y  S-K-A-R-B-I-E - przeczytał z drobnymi problemami, kiedy nasz "ołówek" zgasł. -Ej, nieprawda! Nie jestem pijany, serio.- zaczął się tłumaczyć.
-Mhm, jasne... A ja mam normalnego chłopaka.
-Oj grabisz sobie, słońce...
-Grozisz mi?
-Może troszkę.- powiedział, szczypiąc mnie w pośladek.
Zaczęłam mu uciekać, śmiejąc się. Dogonił mnie przy jakimś drzewie. Przycisnął mnie do tego drzewa i zaczął namiętnie, aż agresywnie całować. Jak to on lubi, unieruchomił mi ręce nad głową i zaczął je głaskać. Byłam pewna, że zmierza to w niebezpiecznym kierunku i zaraz zacznie mnie rozbierać, a ja mu się nie oprę, bo jestem lekko wstawiona. Na szczęście on nawet pod wpływem alkoholu myśli za mnie i przerwał czułości, kiedy oboje byliśmy już mocno napaleni.
-Jesteś pijana, nie mogę Cię wykorzystać.- powiedział z rezygnacją i przestał mnie całować, ale się nie odsunął.
-Kochanie, proszę...- sama nie wiem, dlaczego tak gadałam, ale niestety alkohol robi swoje.
-Nie misiu, nie mogę. Wracajmy do klubu, zadzwonimy już po tatę.- powiedział i prowadził mnie za rękę w kierunku klubu.
-Ja chcę się z Tobą kochać!- krzyknęłam, wyrywając mu się.
-Dulce, nie! Przymknij się już i chodź.
-Już mnie nie kochasz?- użyłam podłego szantażu emocjonalnego, ale to też mi nie wyszło.
-Kocham. I dobrze wiesz, że właśnie dlatego Cię teraz nie tknę. Jeśli jutro będziesz chciała, to zrobimy to. Teraz nie.- to mnie przekonało, bo w stanie upojenia alkoholowego nie myślałam o tym, że na trzeźwo mu odmówię.
-No dobra, niech Ci będzie, ale jutro się nie wywiniesz.
Weszliśmy do tego klubu, a Ucker jeszcze spotkał jakichś dawnych kumpli. To takie fajne, że przedstawił mnie jako swoją dziewczynę, tak słodko. Usiedliśmy jeszcze z nimi przy stoliku i tym razem Ucker troszkę za dużo wypił. Ja przez alkohol gadałam bzdury, a jemu już zaczynało odwalać. Gdybym teraz poprosiła go o seks, to już na pewno by mi nie odmówił, ale na szczęście ja się już trochę ogarnęłam.
Do domu dotarliśmy przed trzecią nad ranem. Ucker pogadał jeszcze głupoty, ale dość szybko poszedł spać. Ja też zaraz położyłam się z nim.

Rano wstałam ze strasznym bólem głowy. Ucker jeszcze słodko sobie spał, a ja udałam się do kuchni po jakieś tabletki. Na szczęście nikt mnie nie widział w tym... Trochę niewyraźnym stanie. Kiedy wróciłam do pokoju, mój ukochany już nie spał. Leżał i śmiał się, patrząc na mnie jakoś dziwnie.
-O co Ci chodzi?- zapytałam podejrzliwie.
-Chodź tu do mnie bliżej.- podeszłam a on pociągnął mnie na siebie, po czym jednym ruchem ciała znalazł się na mnie, a ja leżałam przygniatana ciężarem jego ciała.
-Co Ty wyprawiasz?!- krzyknęłam na niego lekko przestraszona.
-Nie pamiętasz, co Ci wczoraj obiecałem?- i nagle przypomniała mi się ta dość nietypowa sytuacja, kiedy to Ucker odmówił mi stosunku.
-Nawet nie próbuj...- ostrzegłam.
-Wiedziałem, że tak będzie.- wybuchł śmiechem.
-Boże, co ja w ogóle odwaliłam, tragedia... Zapomnij to szybko, błagam.- odwróciłam od niego głowę, bo było mi wstyd.
-Kochanie, spokojnie... Nic się przecież nie stało, a jedynie było wesoło. Ty się lepiej ciesz, że ja wtedy byłem jeszcze trzeźwy, bo inaczej to już pewnie mielibyśmy o co się dziś kłócić.
-No pewnie tak. Jejku, to było takie głupie...- zaczęłam się śmiać z siebie, bo tylko to mi pozostało po zrobieniu czegoś tak głupiego. -Nigdy więcej się z Tobą nie napiję.
-Przestań, nie dramatyzuj, przecież nic złego się nie stało.
-A Ty to często się do takiego stanu doprowadzasz?
-Nie, tylko raz w roku w sylwestra. No i czasami w moje urodziny, ale to zależy. Ale wiesz co? Obiecuję, że na naszym ślubie będę trzeźwy.
-Na naszym ślubie? Jebnij się w łeb. Kto Ci w ogóle powiedział, że kiedykolwiek wezmę z Tobą ślub?...- wyśmiałam go, przyciągając do siebie, by zetknąć nasze usta.
-Jednak chcesz dokończyć to, co wczoraj zaczęliśmy?- zapytał, między delikatnymi pocałunkami.
-Nie, ale proszę... Całuj mnie tak jak wczoraj pod tym drzewem, bo to było zajebiste.- wydukałam, a on od razu spełnił moją prośbę.
-Tak dobrze?- zapytał, jeszcze kładąc moje ręce do góry na poduszkę.
-Idealnie.- odpowiedziałam, ledwo łapiąc oddech, kiedy miażdżył moje wargi i bardzo aktywnie pieścił językiem moje podniebienie.
-Śpicie?- rozległ się głos Anahi i ciche pukanie do drzwi.
-Nie odpowiadaj, cicho.- szepnął Ucker, ale go nie posłuchałam.
-Nie. Chodź!- zepchnęłam Uckera z siebie i usiadłam na łóżku.
-Jak tam impreza? Słyszałam, że ostro zaszaleliście.- powiedziała, siadając na brzegu łóżka.
-Może troszkę. A jak tam u Ciebie?
-Nigdy więcej sylwestra z rodzicami! Do 12 w nocy siedzieliśmy przed telewizorem, a później kazali mi iść spać.- powiedziała zła.
-To czemu z nimi zostałaś?- zapytał Ucker, śmiejąc się z niej.
-Bo mam tylko 18 lat i nie pozwolili mi iść samej na imprezę. Nienawidzę być młodszą córeczką!- Ucker wyśmiał ją i zaczął się wymądrzać, że on w wieku 16 lat się wymknął z domu w sylwestra.
Skończyło się to kłótnią Anahi i Uckera. Niech się kłócą, byle nie o mnie. I tak szybko się pogodzą jak zwykle.


❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Ojej mam tak dobry humor, że aż dodam Wam rozdział ;) A dlaczego mam dobry humor? Aj, z kilku powodów... Po pierwsze po prostu mam cały dzień fazy xD Po drugie ta cudowna piosenka Dulci "Dejarte de amar" ❤ A po trzecie dzisiaj drugi raz byłam nad jeziorem i się kąpałam w zimę. Tak, jestem morsem i 6 minut byłam w lodowatej wodzie :) To jest takie fajne, no :D Taki wgl super dzień dzisiaj, że ojeju ❤ No dobra, kiedyś tam następny, ale jak będzie dużo komentarzy, a teraz adios, bo jestem padnięta ;)
A i tak wgl mam w końcu normalny internet i więcej korzystam z laptopa no i tak mnie faza wzięła i dodałam gify do wszystkich rozdziałów xD

wtorek, 16 lutego 2016

24. "Zwariuję z taką przyjaciółką"

Rano obudziłam się nadal obejmowana przez Uckera. Byłam pewna, że śpi, ale nie spał.
-Cześć.- powiedziałam, patrząc mu w oczy.
-No hej. Wyspałaś się?- zapytał, całując mnie słodko w nosek.
-Mhm, jak nigdy.- odpowiedziałam, wtulając się mocniej w jego nagi tors.
-Dulce, Ucker! Chodźcie na...- do pokoju wpadła Pani Laura. -Przepraszam. Śniadanie.- dokończyła bardzo zmieszana, choć chyba nie bardziej ode mnie.
-Już idziemy.- powiedział Ucker, a jego mama wyszła.
-O Boże... Tak strasznie mi głupio. Czemu nie zamknąłeś tych drzwi?
-Aj, przestań... Przecież nic się nie stało. Moja mama Cię uwielbia i nie ma nic przeciwko naszemu związkowi.
-No właśnie o to chodzi... Wczoraj z nią gadałam i mówiłam, że raczej nic z tego nie będzie. A dzisiaj zastała nas w łóżku! Co ona sobie teraz o mnie pomyśli?
-Kochanie... Ja rozumiem, że bardzo zależy Ci na dobrych kontaktach z teściową, ale zapewniam Cię, że to ich nie zepsuje. Wręcz przeciwnie, pewnie będzie zadowolona. Leć szybko do łazienki się ubrać i od razu biegnij pogadać z moją mamą. Tak?- on jest taki kochany... Dałam mu delikatnego buziaka i rzeczywiście poszłam do łazienki się ogarnąć.
Nie minęło dużo czasu, a szłam już na dół. Weszłam od razu do kuchni, gdzie była Pani Laura.
-Dzień dobry.- powiedziałam nieśmiało.
-Wiedziałam, że przyjdziesz się tłumaczyć.- zaśmiała się wesoło.
-Właściwie to ja...- próbowałam jakoś się tłumaczyć, ale było to raczej zbędne.
-Kochana, naprawdę nie musisz się usprawiedliwiać. Wiedziałam, że jak tylko zostaniecie sami, to ugniesz się pod urokiem osobistym Uckera i dasz szansę tej miłości. Tylko nie spodziewałam się, że tak szybko... Bardzo się cieszę, że w końcu ktoś da szczęście mojemu synowi.
-Dziękuję, że nie jest Pani zła.
-Dlaczego miałabym być zła?
-No, bo wczoraj mówiłam, że nic z tego nie będzie, a dzisiaj zobaczyła nas Pani razem w łóżku. Tak mi głupio...- w tej chwili do kuchni weszła Anahi, a po chwili wyszła wkurzona.
-Nie przejmuj się tym. Nie musisz mi się ze wszystkiego tłumaczyć, jesteście dorośli. Lepiej pogadaj z Ann, bo chyba się znowu obraziła.
-Zwariuję z taką przyjaciółką.- zaśmiałam się i westchnęłam głośno.
Pobiegłam za nią na górę. Myślałam, że pójdzie do swojego pokoju, a ona wpadła do Uckera z awanturą.
-Co, znowu ją skrzywdzisz?!- krzyknęła, rzucając się na niego z pięściami.
-Czyli już wiesz?...- zapytał bezbronny wobec jej złości. -Uspokój się, przecież nic nie zrobiłem!- podniósł na nią głos, przytrzymując jej ręce.
-Ann, pogadajmy.- powiedziałam, wchodząc do pokoju.
-Nie widzisz, że teraz gadam z tym idiotą?
-Anahi, przestań! Uspokój się i daj mi to wyjaśnić.
-Dul, daj se spokój. Co będziesz się wariatce tłumaczyć? Ona nawet rozmawiać nie umie.- wtrącił się Ucker. -I jeśli za moment się nie ogarnie, to ją stąd wyrzucę.- dodał już zirytowany jej zachowaniem.
-Dobra, chodź, bo i tak nie mogę na niego patrzeć.- zgodziła się i wyszła pierwsza jak księżniczka.
Wyszłyśmy przed dom i usiadłyśmy na ławce. Siedziała obrażona z założonymi rękami.
-Ann, przestań się obrażać i awanturować.
-Nie mogę patrzeć jak kopiesz sobie grób.- odpowiedziała ponurym głosem coś w stylu Uckera kiedyś.
-Ja pierdziele, nie przesadzaj! Doceniam twoją troskę, ale nie wpieprzaj się w nieswoje sprawy, bo mam tego dość. To moje życie i to ja będę żałować swoich decyzji. Nie masz prawa rzucać się na Uckera, bo nic złego mi zrobił.
-Nic złego?! Dziewczyno, czy Ty się słyszysz?! Zrobił z Ciebie dziwkę, uderzył kilka razy! Jak możesz mu teraz ufać i jeszcze z nim być?! Naprawdę nie widzisz, jaki z niego śmieć?!
-Nie mów tak o nim...
-I jeszcze go bronisz?!
-Tak, bo nie zasłużył na takie wyzwiska.
-Puknij się w łeb! Nie pamiętasz, co Ci zrobił?
-Tego nigdy mu nie zapomnę. Ale zrozum, że nie mogę do końca życia mu tego wypominać, bo życie mi zleci na żalu i pretensjach do osób, które kocham.
-A więc o to chodzi... Jesteś już zaślepiona miłością do tego dupka, czyli nie ma dla Ciebie ratunku.
-Kocham go, ale nie do tego stopnia, żeby nie widzieć jego wad. Widzę je wszystkie i póki co nie akceptuje. Fakt, nie zawsze był wobec mnie w porządku, ale jego miłość jest szczera. Czuję to i jestem gotowa stworzyć z nim poważny związek, pokochać go tak mocno jak on mnie.
-Dul, nie masz pewności, że to się uda.
-Musisz mnie jeszcze dołować?! Wszyscy radzą mi zaryzykować, tylko Ty jedna masz jakiś problem i mieszasz mi w głowie. Nie jest mi łatwo w tej sytuacji, bo boję się, że znów będę cierpieć, a Ty jako moja przyjaciółka powinnaś mnie wspierać.- jak to ja byłam już bliska płaczu, w oczach stanęły mi łzy.
-Ja po prostu dbam o twoje dobro. Wspieram Ciebie, a nie twoje złe decyzje. Nie chcę Cię dobijać, tylko uświadomić Ci, że nie warto zawracać sobie głowy takim idiotą. Nie chcę więcej patrzeć, jak cierpisz. Jesteś moją jedyną prawdziwą przyjaciółką, bardzo Cię kocham i nie mogę patrzeć na twoje łzy.
-A brata nie kochasz?
-Kocham. Muszę, bo to mój brat.
-A jego smutek Cię nie rusza? Na pewno sprawiasz mu ból taką gadką. Zgoda, popełnił wiele błędów, ale jako siostra powinnaś być dla niego trochę bardziej wyrozumiała i dać szansę na poprawę.
-To co innego.
-Nie, to dokładnie to samo. Nie możesz go tak całkiem skreślić tylko dlatego, że kiedyś skrzywdził twoją przyjaciółkę. On też ma serce i to bardzo miękkie. Teraz to widzę, bo wcześniej udawał przede mną twardziela.
-Wiem to wszystko, ale nie mogę pojąć, jak mógł Cię tak skrzywdzić.- a ona dalej swoje...
-Anyś, kochanie... To, co mi zrobił, było okropne. Ale ogólnie rzecz biorąc, nie wyrządził mi jakiejś strasznej, nieodwracalnej krzywdy i jestem w stanie mu wybaczyć.
-A skąd wiesz, że jest teraz szczery? Przecież kiedyś też był dla Ciebie dobry, a później wyjechał Ci z tym długiem i znów zrobił z Ciebie dziwkę.- cholera, nie myślałam o tym w ten sposób...
-Ale teraz to co innego. Dobra, chodź na śniadanie, bo jestem głodna. Nie denerwuj się już, sama sobie z nim w razie co poradzę. Obiecuję, że jak mnie skrzywdzi, to Ty pierwsza się o tym dowiesz i go pobijesz.
-No dobra, chodź.
Wreszcie zakończyłyśmy tą jakże trudną rozmowę. Kiedy poszłyśmy do jadalni, wszyscy siedzieli już przy stole. Przez Anahi nabrałam wątpliwości co do Uckera. Może on znowu tylko udaje takiego słodkiego, a za chwilę znowu wyleci mi z tym długiem?... Tego bym już chyba nie zniosła. Siedziałam znowu między Uckerem, a Any. Nie odzywałam się i jadłam dość mało.
-Co jest?- zapytał cicho Ucker, kładąc dłoń na moje kolano.
-Nic takiego.- posłałam mu niepewny uśmiech, powracając do jedzenia, a właściwie męczenia sałatki.
-Widzę, że coś się dzieje, ale o tym pogadamy później. Teraz jedz, bo coś Ci to nie idzie.
-Nie jestem głodna.
-Jedz, bo będę Cię karmić.
-Ucker, naprawdę nie chcę. Odczep się ode mnie i zajmij swoim talerzem.
-Dlaczego taka jesteś?
-Pogadamy później, a teraz jedz, bo Tobie też to słabo idzie.- odegrałam się tym samym.
-Bo martwię się o Ciebie. Kochanie, masz anemię i musisz jeść.
-Jak Ty mnie wkurzasz...- burknęłam i wróciłam do jedzenia, żeby dał mi już spokój.
-O tym też pogadamy później.- powiedział z czarującym uśmiechem.
Pomogłam Pani Laurze posprzątać po śniadaniu wraz z Ann. Ucker w tym czasie poszedł napalić w piecu, bo przecież służba ma wolne w święta. Kiedy wrócił, zgarnął mnie na bok, jak wynosiłam kubki z jadalni.
-Co Ci jest?- zapytał czułym, a zarazem stanowczym głosem, trzymając mnie za rękę.
-Przykro mi, to nie ma sensu. Nie możemy być razem.- odpowiedziałam ze smutkiem.
-Ale dlaczego?- zapytał ze łzami w oczach, a ja odeszłam.
-Grzeczna dziewczynka.- powiedziała z dumą Anahi.
-Co jej nagadałaś?!- podszedł do mojej przyjaciółki i złapał ją mocno za przedramię.
-Nic.- odpowiedziała krótko, lekko przerażona gniewem Uckera.
-Ta, jasne...
-Zostaw ją i chodź się przejść. Ochłoniesz troszkę, a ja Ci wszystko wyjaśnię.- złapałam go  za rękę i wyprowadziłam z domu.
-Co ta idiotka Ci nagadała?- zapytał, kiedy wyszliśmy z domu.
-Ucker, czy Ty traktujesz mnie poważnie?
-Myślałem, że wszystko wyjaśniliśmy sobie wczoraj.
-Odpowiedz.
-Ale Ty jesteś głupia... Jasne, że tak! Nie wolno Ci w to wątpić tylko dlatego, że jakaś plastikowa blondyna Ci coś nagadała.- był zły... Na Ann, czy na mnie?
-Nie wiem, czy Ci wierzę.
-W czym problem? Skąd te wątpliwości?
-Bo... Kiedyś już byłeś dla mnie taki dobry i wgl... A później okazało się, że nadal chciałeś tylko seksu. Skąd mam wiedzieć, że znowu nie chodzi Ci o ten jebany dług?...
-Mam wyjebane na tą kasę, na wszystko. Chcę tylko być z Tobą. Nie ufasz mi już?- mówiąc to, trzymał mnie za rękę i patrzył uważnie na moją twarz. -Odpowiedz mi.- powiedział, łapiąc mnie za podbródek, bym też na niego spojrzała.
-Ucker, ja... Nie wiem, czy mogę Ci znów ufać. Straciłeś moje zaufanie już kilka razy i ciężko będzie to teraz odbudować.
-Nie no, zajebista jesteś... Wczoraj wszystko było dobrze, a dzisiaj już słuchasz się tej małpy! Powiedz swojej przyjaciółeczce, że udało jej się zniszczyć mi życie.- po tych słowach odszedł, a właściwie prawie pobiegł do domu.
Usiadłam na kamieniu, bo zdążyliśmy przecież iść kawałek w las. Nie mogłam powstrzymać łez, które same cisnęły się na zewnątrz. Byłam bezsilna i już nie wiedziałam, co robić. Z jednej strony była moja rosnąca miłość do Uckera i chęć zaznania szczęścia, a z drugiej te obawy i niepewność. To wzajemnie się wyklucza... Chciałam z nim być, ale w tej sytuacji nic z tego nie będzie, bo po tym wszystkim nie potrafię mu bezgranicznie ufać. Ja po prostu boję się ryzyka. To jest wina Ann, bo przez nią mam wątpliwości, więc rozumiem złość Christophera. Ale dzięki niej otworzyłam oczy i pomyślałam o wszystkim. Tylko boli mnie to, że Ucker tak ostro zareagował i się obraził. Zależy mi na nim bardzo i nie mogę pozwolić na popsucie się naszych relacji. Postanowiłam więc, że pójdę pogadać z nim na spokojnie i wspólnie zdecydujemy co dalej.
-Kochanie...- powiedziałam cicho, wchodząc do jego pokoju.
-Teraz to "kochanie"? Daruj se, to przecież nie ma sensu.- odpowiedział, leżąc na łóżku odwrócony do ściany i nawet na mnie nie spojrzał.
-Przestań, pogadajmy na spokojnie.- poprosiłam, siadając koło niego na łóżku.
-Weź Ty się lepiej zdecyduj, czego chcesz!- rzucił oschle, nadal się do mnie nie odwracając.
-Nie sądzisz, że to niegrzeczne nie patrzeć na osobę, z którą rozmawiasz?
-Ja z Tobą nie rozmawiam, to Ty do mnie gadasz o niczym.- on już przesadza, mam go dość.
-Ja pierdolę, Ucker, czy musisz być takim jebanym dzieciakiem, do którego nic nie dociera?!- wstałam już bardzo wkurzona.
-A czy Ty musisz zawsze słychać się tej głupiej blondyny?!- wydarł się na mnie, zrywając się z łóżka i stając tuż przy mnie.
-Zamknij się, bo tak nie będziemy rozmawiać!- krzyknęłam, zbliżając się do niego.
-Sama zaczęłaś...
-Nieprawda, to Ty na mnie krzyczysz!
-Teraz to Ty się na mnie drzesz, więc przestań.- w jego głosie już była nutka rozbawienia, a więc jest dobrze i damy radę gadać.
-Okej.- powiedziałam spokojnie, patrząc mu w oczy. -Obrażanie się i krzyk do niczego nie prowadzi, a ja chcę dojść do porozumienia, więc pogadajmy spokojnie.
-Dobrze, ale tak strasznie mnie wkurwia to, że Ann się wtrąca i nie mogę być opanowany, kiedy wiem, że mi nie ufasz przez jej głupie gadanie.- mówił na jednym tchu, a mi się chciało śmiać.
-No już, oddychaj głęboko...- powiedziałam, kładąc ręce na jego ramionach, żeby go uspokoić.
-Dul, proszę Cię...- powiedział, obejmując mnie w talii i przyciągając do siebie tak, że całym ciałem przylegałam do niego.
Aż mi się gorąco zrobiło od tej bliskości i po prostu się w niego mocno wtuliłam.
-Kocham Cię chyba.- wyznałam cichutko, zamykając oczy.
-Ja Ciebie też.- odpowiedział i pocałował mnie w głowę jak małe dziecko.
Staliśmy tak przez chwilę w milczeniu, ciesząc się swoją bliskością, wzajemną miłością... To było piękne, ale mimo wszystko nadal były nieporozumienia i moja niepewność.
-Ucker... Poczekaj, mieliśmy porozmawiać.- odsunęłam się delikatnie, żeby go nie denerwować.
-Jeszcze coś? Skarbie, wszystko psujesz...- powiedział miękkim głosem, czyli jest dobrze.
-Tak, to samo. Tylko już nie czepiaj się Anahi, bo to nasza sprawa i nasza rozmowa, okej?
-Dobrze, siadaj. Chcę już to zakończyć i iść na obiad, bo coś czuję, że jest gotowy.- usiedliśmy na łóżku blisko siebie.
-Posłuchaj, ja bardzo chcę z Tobą być. Problem w tym, że ja nie jestem pewna, czy Ty jesteś szczery.
-Dlaczego we mnie wątpisz?
-Bo już dwa razy mnie oszukałeś.
-Ale teraz sytuacja jest inna. Wtedy łączył nas tylko seks, a ja miałem po prostu dni dobroci przez śmierć twojego brata. Było mi Cię szkoda i sam bardzo to przeżyłem, więc chciałem Cię jakoś pocieszyć. Tęskniłem za twoim ciałem i tylko czekałem, aż trochę Ci przejdzie. Przyznaję, że byłem okropny i Cię wykorzystywałem, czego się teraz wstydzę.
-Więc twoja troska o mnie wtedy nie była szczera?
-Wiesz co? Nie wiem. Chciałem, żeby było Ci trochę lepiej, bo było mi Cię szkoda, ale ogólnie czekałem, żeby móc się z Tobą znowu zabawić. No więc raczej niezbyt szczere to było.
-A ostatnio? Co Ci w ogóle odbiło z tym długiem?
-Nie wiem, to było tak durne... Ale nie chodziło mi o tą pożyczoną kasę, bo to mnie nie interesuje. Chciałem po prostu znowu mieć Cię przy sobie. No i ta myśl, że jesteś z kimś innym... Nie mogłem tego znieść. Musiałem to zrobić. Nigdy sobie nie wybaczę tego, że Cię uderzyłem.
-Przestań się tym zadręczać. Nie o to mi chodzi, bo wiem, że tego więcej nie zrobisz. Nie mam tylko pewności czy odpuściłeś sobie ten dług, a to muszę wiedzieć.
-Powiedziałem przecież, że mnie to już nie obchodzi.
-Przysięgnij, że nigdy nie wypomnisz mi tych pieniędzy.
-A więc o to chodzi... Kochanie moje, nigdy w życiu o tym nie wspomnę, słowo.
-I nigdy nie będziesz oczekiwał, żebym się z Tobą... pieprzyła?
-Romantyczne kochanie do końca życia?- zapytał lekko przerażony, ale z cudownym uśmiechem.
-Nie wiem, ale póki co na pewno nie dam Ci się namówić na nic ostrzejszego.
-A więc ogólnie na seks się zgadzasz?- pchnął mnie do tyłu i położył się na mnie.
-Nie zamierzam Ci niczego zakazywać, żeby znów nie było tak jak kiedyś, bo tamten związek był nudny i bez życia. Ale już Ci powiedziałam, że nie jestem jeszcze gotowa, więc sobie trochę poczekasz.
-Jakoś to przeżyję. Dobrze, że chociaż całować się pozwalasz.- wpił się w moje usta i zaczął mnie namiętnie, ale przy tym słodko całować.
Leżał na mnie, obdarowując moje usta pocałunkami. Nasze języki oczywiście toczyły swoją własną grę namiętności, wirując wokół siebie niczym para w tańcu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No ok, dawno nie było rozdziału, no to już jest xD Ferie mi się skończyły :'( Nie no wgl to jestem trochę zawiedziona i celowo nie dodawałam tak długo, bo coś Wam ostatnio z komentarzami nie szło najlepiej... No ale wiem, że tak bardzo mnie kochacie i się poprawicie, wtedy będę dodawać częściej :* A teraz żegnam i do następnego :) Aj jak się cieszę, że jutro nie idę do szkoły, bo jadę do lekarza :D 

piątek, 5 lutego 2016

23. "Vondy?"

Po kolacji zjedzonej w bardzo miłej atmosferze, Ucker wraz z ojcem wygonili wszystkich z pokoju, bsię y rzekomo poszli poszukać Mikołaja na górze. To było zrobione dla dzieci, ale całkiem fajny pomysł i podobało mi się. Jak byłam mała, rodzice zawsze robili coś podobnego, żeby podłożyć prezenty. Anahi dostała SMS-a od Uckera, że możemy już schodzić, więc poszliśmy. Na fotelu przy choince siedział Ucker przebrany za Mikołaja. 
Wyglądał tak komicznie, a przy tym tak słodko, że z trudem powstrzymywałam śmiech. W dodatku mówił strasznie śmiesznym głosem. Mała Lolita przestraszyła się i zaczęła płakać na rękach u babci. Starsza, Inez od razu pobiegła do "świętego Mikołaja". Jest na tyle duża, że powinna wiedzieć, iż jest to przebrany Ucker, ale nawet nie zwróciła szczególnej uwagi na tego Mikołaja, bo wzięła od razu prezent i poszła. Wreszcie udało się namówić 3- letnią dziewczynkę, by podeszła do Mikołaja. Nawet chwilę tam posiedziała, bo już się nie bała. Ucker coś jeszcze pogadał, bo oczywiście bardzo się wczuł w rolę i poszedł. Zastanawiałam się, gdzie on się przebierze, jeśli wyszedł na zewnątrz. Nagle do pokoju wpadł Ucker już w normalnym ubraniu i zapytał:
-Widzieliście Mikołaja?
-Tak.- odpowiedziała Lolita. -Patrz, dostałam lalkę Barbie.- pokazała Uckerowi swój prezent.
-O, jaka ładna! A ja nie dostałem żadnego prezentu...
-Mikołaj zostawił prezenty dla innych, dla Ciebie na pewno też.
-No to chyba musimy je rozpakować.
Rzeczywiście pod choinką leżały jeszcze prezenty. Byłam pewna, że dla mnie nic nie będzie, bo przecież nie byłam tu planowana. Usiadłam sobie więc spokojnie na krześle i patrzyłam na nich.
-A Ty co tak siedzisz? Wstawaj, bo mam coś dla Ciebie.- powiedziała Anahi, podchodząc do mnie z szerokim uśmiechem i jakąś paczką w ręce.
-Ej niee, ja dla Ciebie nie mam nic.- zrobiło mi się głupio.
-Nie martw się, nawet na to nie liczyłam. Masz i nie marudź. Otwórz, bo chcę zobaczyć, czy Ci się spodoba.- tak jak prosiła, otworzyłam prezent.
W środku była ramka z naszymi zdjęciami. Były to oczywiście wspólne selfie i takie tam.
-Piękne, dziękuję!- przytuliłam ją ze łzami w oczach ze wzruszenia.
-Wiedziałam, że Ci się spodoba.- zaśmiała się słodko.
Prezent dostałam jeszcze od Pani Laury. Podarowała mi taki cieplutki szalik, który zrobiła wczoraj, żeby cokolwiek dla mnie mieć. W tym całym zamieszaniu podszedł do mnie Ucker i powiedział cicho:
-Ode mnie prezent dostaniesz później.- cmoknął mnie w policzek i poleciał gdzieś dalej.
Zaintrygowało mnie to i byłam pewna, że wypowiedział te słowa z podtekstem seksualnym, ale to chyba po prostu naturalna seksowność jego głosu. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w salonie i rozeszliśmy się do pokoi. Wszyscy oczywiście tu nocowali, bo było już dość późno. Poszłam pierwsza do pokoju, bo Ucker wstąpił jeszcze do kuchni po zapas picia na noc. Tak, opętane to musi pić w nocy... Kiedy wrócił, ja akurat męczyłam się z zamkiem od sukienki.
-Dobrze, że jesteś. Odepniesz?- poprosiłam, a jemu aż się oczka zaświeciły.
-Z wielką przyjemnością.- odpowiedział i zaczął powoli odpinać zamek.
Sukienka się zsuwała, a on opuszkami palców głaskał moją skórę na plecach, gdzie pod wpływem jego dotyku pojawiała się gęsia skórka. Nagle sukienka wylądowała na podłodze, a na mojej szyi znalazł się jakiś piękny naszyjnik.
-Vondy?- przeczytałam napis wygrawerowany na małym, srebrnym serduszku.
-Już Ci wyjaśniam. Ciocia zostawiła mi kiedyś Inez pod opieką. Grała na komputerze i robiła te różne wiesz... Quizy dla dziewczyn.  No i włączyła coś takiego "Jak nazywalibyście się jako para w świecie show biznesu?" Włączyliśmy to i wpisałem nas... Pełne imię i nazwisko, bo tak kazali. No i wyszło właśnie Vondy.
-Tylko co to znaczy?
-"Von" no to wiadomo Von Uckermann. A "dy" pochodzi od angielskiej wersji twojego imienia, czyli "Candy". A więc jest to dość wyszukane połączenia naszych imion. Podoba Ci się?
-A pytasz o to połączenie czy naszyjnik?
-Ogólnie.
-Bardzo, bardzo mi się podoba. Dziękuję!- rzuciłam mu się na szyję, a z moich oczu poleciały łzy.
Długo trwaliśmy w swoich objęciach, aż po jakimś czasie zorientował się, że płaczę.
-Skarbie, czemu płaczesz?- zapytał, odrywając się ode mnie i ocierając kciukami moje łzy.
-Nie wiem... Ja po prostu... Ja zaczynam coś do Ciebie czuć, ale to tak trudne, że nie mogę sobie z tym poradzić... Boję się...- wydukałam, wtulając się w niego znowu i ponownie wpadłam w płacz.
-Uspokój się, kochanie...- prosił, głaskając mnie po nagich plecach. -Czego się boisz?
-Po prostu... Boję się popełnić błąd... Nie chcę znów cierpieć, kochać, starać się... Jeśli dałabym szansę temu związkowi,  to na pewno kochałabym Cię ponad wszystko... A miłość niesie za sobą ból, nie chcę tego.
-Słońce moje najpiękniejsze... Wszystko boli, całe życie to jedno wielkie cierpienie. Czasami trzeba zaryzykować, żeby później być szczęśliwym.
-W moim przypadku to nie jest takie proste... Kiedyś podjęłam ryzyko oddając Ci się. Zaufałam Ci i tyle czasu żyłam w złudnej nadziei. Mój brat i tak umarł, a ja za bardzo Cię polubiłam. I Ty mi mówisz, czym jest ryzyko?
-Podjąłem ryzyko i porwałem Cię ze świadomością, że możesz mnie znienawidzić. Na szczęście jednak za bardzo mnie lubisz i mi wybaczyłaś.
-No widzisz... Twoja historia kończy się dobrze, więc dla Ciebie ryzyko nie istnieje.
-Oboje mamy jeszcze szansę dobrze zakończyć tą historię. Wszystko zależy od Ciebie, musisz tylko chcieć.
-Wywierasz na mnie presję. Ciągle tylko: Kochanie, skarbie, kocham Cię... To bardzo miłe, ale w konsekwencji mnie przerasta i nie pozwala racjonalnie myśleć.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj, naprawdę nie musisz. Pozwól mi tylko cieszyć się twoją bliskością i poczuciem bezpieczeństwa, które czuję tylko przy Tobie. Ja naprawdę chcę być z Tobą, ale... Zwolnij. Nie ukrywam, że przez to całe porwanie coś we mnie pękło i bliskość intymna przez jakiś czas w ogóle nie będzie mnie obchodzić, bo... No powiedzmy, mam uraz do Ciebie i jeszcze długo zachowam dystans niezależnie od mojej decyzji. Tak więc potraktuj to trochę jak start od zera. Tak, jakby nigdy nie łączyło nas nic bliskiego. Wiesz, jak nastolatki... Musisz poczekać, aż będę gotowa.- trzymał mnie za ręce, kiedy to mówiłam, patrząc mu w oczy.
-Poczekaj... Czyli zgadzasz się, żebyśmy...- jejku, jego uśmiech był tak cudowny, że musiałabym być zimną suką, żeby mu teraz odmówić.
-Tak, zaryzykuję dla Ciebie.- odpowiedziałam cicho, a on ze szczęścia podniósł mnie i zakręcił wkoło.
-Kocham Cię, kocham!- krzyczał, a tym razem jego oczy lekko się zaszkliły.
-Ćśś... Nie drzyj się, jest późno.
-Oj, faktycznie.- odstawił mnie na podłogę i mnie mocno przytulił.
Zaczęłam się śmiać z jego wybuchu emocji.
-Dul, mogę Cię pocałować?- zapytał nieśmiało.
-Nie pytaj mnie o takie rzeczy, Ucker!- zaśmiałam się.
-Pytam, bo nie znam jeszcze zasad tego związku i nie chcę Ci podpaść.
-Ja pierdziele, tępaku... Jeśli chcemy stworzyć prawdziwy związek, to zapewniam Cię, że zasady są niepotrzebne. Kochasz mnie, tak?
-No wiesz, że tak.
-No więc zacznij używać tego swojego serduszka, a nie innych części ciała, którymi za zwyczaj myślałeś.- zaśmiałam się, a on oczywiście nie ogarnął moich słów. -Sam powinieneś wyczuwać, co możesz ze mną zrobić, a czego sobie nie życzę. O to właśnie chodzi, kochanie. To ma być zdrowa relacja, nieograniczona jakimiś tanimi zasadami. Chcę, żeby to było coś pięknego, magicznego, ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
-Ale skąd mam wiedzieć, czego chcesz, a czego nie? Bo na przykład w tej chwili nadal nie wiem, czy mogę Cię pocałować.- wybuchłam śmiechem.
-Mój Ty głuptasie...- powiedziałam pieszczotliwie, wpijając się w jego słodkie i miękkie usta.
Oddawał moje pocałunki tak strasznie delikatnie i niepewnie, jakby już się bał, że mnie skrzywdzi. Tak mi się z niego śmiać chciało, ale nie mogłam przecież być tak chamska. Staliśmy na środku pokoju, poddając się tym cudownym, czułym pieszczotom. Po jakimś czasie przerwałam pocałunek, mówiąc:
-Lecę się kąpać, zaraz wracam.- i dopiero teraz przypomniało mi się, że jestem w samej bieliźnie. -A i ostatni raz widzisz mnie w tak skąpym stroju. Zapomnij, że będę chodzić przy Tobie w samej bieliźnie.- wybuchłam śmiechem, znikając za drzwiami łazienki, a on dalej stał na środku pokoju taki zdezorientowany.
Wzięłam szybki prysznic, non stop śmiejąc się na wspomnienie zdenerwowania Uckerka. Zastanawiałam się, jak długo taki będzie i czy kiedyś wróci choć ułamek mojego dawnego Christophera. Uświadomiłam sobie teraz, jaki on jest w rzeczywistości słaby... W tej chwili mogłabym manipulować nim na wszystkie strony, bo on z miłości głupieje i nie myśli samodzielnie. To trochę chore, ale tak cholernie słodkie... Po mnie do łazienki od razu poszedł "pan zbłąkany", a ja czekałam już na niego w łóżku. Po jakichś 15 minutach leżeliśmy już razem w łóżku.
-Jesteś mocno śpiąca?- zapytał, głaszcząc mnie po policzku.
-Troszkę, a Ty?
-I tak dziś nie zasnę, bo jestem zbyt podekscytowany tym, co się stało.- po raz kolejny tego dnia go wyśmiałam.
-Proszę Cię, zachowuj się normalnie, bo mam dość. Idź lepiej spać, może Ci się poprawi.- powiedziałam rozbawiona, przysuwając się do niego, by się przytulić. -Tylko błagam nie pytaj, czy możesz mnie objąć.
-Nie rób ze mnie idioty. Sam Cię przytulę bez żadnego pozwolenia, bo wiem, że tego chcesz.- objął mnie i przycisnął do siebie tak mocno, że nie mogłam złapać oddechu.
-Skarbie, może ciut lżej?- wydukałam, posłuchał się mnie.
-No dobra, więc miłych snów.- powiedział, całując mnie w skroń.
-A skąd wiesz, że mogłeś mnie pocałować?- i znów wybuchłam śmiechem.
-Nie śmiej się ze mnie...- powiedział celowo tak bardzo słodko, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło.
-Koniec, dobranoc.- powiedziałam stanowczo, układając się wygodnie w jego ramionach.
Było mi cieplutko, milutko i tak bezpiecznie, że zasnęłam w kilka chwil.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Jak się czujecie z tym, że przeczytałyście właściwie pierwszy słodki rozdział tego opowiadania, haha? :D No dobra, dzisiaj się nie rozpisuję i po prostu do następnego :* Ale bez kitu trochę spóźniony ten rozdział, bo święta już dawno się skończyły xD