sobota, 7 października 2017

16. "Najważniejsza na świecie"

Po mojej opowieści o mnie i Uckerze, nastąpiła cisza. Czekałam na jakąkolwiek reakcje przyjaciółek na moje słowa, a one zamiast tego milczały, jakby w myślach przeklinały mnie za ten wybór.
-Powiecie coś?- odezwałam się w końcu, patrząc na zmianę na Ann i May.
-Dul, Ty oszalałaś!- stwierdziła Anahi podniesionym głosem. -On nie jest dla Ciebie, jesteście z dwóch różnych światów. Twoi rodzice tego nie zaakceptują!- zaczęła swoje wywody, ale to pewnie jeszcze nie koniec.
-Nie muszą tego akceptować. Za kilka miesięcy będę dorosła i mam prawo sama decydować o swoim życiu.
-Dulce, nie trać dla niego rozumu! Powiedz mi, co zmieni w twoim życiu dzień osiemnastych urodzin? Zaczniesz sama na siebie zarabiać, czy chłopak będzie Cię utrzymywał? Szczerze wątpię. To nie ma przyszłości i nie potrzebnie się wkręciłaś! Będziesz cierpieć, bo to nie przetrwa długo. Ja to po prostu wiem, Duluś. Zresztą skąd wiesz, że on Cię traktuje poważnie? Słuchaj... Co z tego, że Ci pomógł odnaleźć rodziców i był przy Tobie? To nie zmienia faktu, że to podejrzany, niebezpieczny typ, którego nawet nie znasz. Popełniasz wielki błąd, Dul... Oby bez większych konsekwencji.- mówiła dosyć dobitnie i być może miała trochę racji, jeśliby myśleć całkowicie trzeźwo, ale bolały mnie jej słowa, a w oczach już miałam łzy, bo liczyłam na wsparcie przyjaciółek.
-Ann, przestań... Nasza Duleńka się zakochała, nie krytykuj jej tak. Psujesz jej szczęście.- na szczęście Maite zawsze stara się być kochana i delikatniejsza w swojej ocenie.
-May, nie mów jej tak... Ona powinna się zastanowić nad tym, co robi.- skarciła ją Ann, dołując mnie dalej.
-Poczekaj... Duluś, kochanie, niestety ta małpa ma trochę racji i na pewno nie chciała Cię urazić ani obrazić twojego ukochanego. Ann za pewne chciała tylko powiedzieć, że Ty i Christopher nie do końca do siebie pasujecie i nie powinnaś się aż tak angażować, bo musisz go najpierw dobrze poznać i w ogóle...
-Ty, Matka Teresa... W tym momencie przekręcasz moje słowa! Nie zmiękczaj tego, bo ona nic nie zrozumie. Chodziło mi po prostu o to, że on nie jest dla Ciebie i zasługujesz na kogoś lepszego. Kim Ty, przepraszam, będziesz u jego boku? Workiem treningowym, czy może seks zabawką?! Wybacz za wyrażenie, ale jesteś głupia, jeśli myślisz, że będziesz z nim szczęśliwa!- nieźle mnie już wkurzyła i nie wytrzymałam...
-A Ty jakim prawem dajesz mi życiowe rady, co?! Jesteś z Ponchem trzy lata, a wasz związek to nadal tylko randki i buziaki. Ciągle go zwodzisz, wykręcając się opieką nad babcią, a on czeka jak głupi, aż zgodzisz się na kolejny krok! Zrobiłaś z niego swojego niewolnika, a on chodzi za Tobą jak piesek, bo od dwóch lat czeka na seks, który z dnia na dzień mu obiecujesz! A twoi rodzice? Wiedzą w końcu o tym, że masz chłopaka, czy dalej mają gdzieś twoje uczucia i liczą, że do końca życia będziesz zajmować się babcią i studiować po idealnie zdanej maturce, na którą masz po całości wyjebane? Może Ty się boisz, bo jesteś tchórzem, ale ja nie zamierzam marnować sobie życia! Pani idealna się znalazła... A ja wiem, co robię i nie potrzebuję rad zakompleksionej lali, która nie potrafi ogarnąć własnego życia, ani nawet związku!!- obie stałyśmy już na środku pokoju, a ja płakałam i darłam się na nią, żywo gestykulując.
-Ejejej, czemu tak krzyczysz?- usłyszałam za sobą głos Uckera, tylko nie to...
-Nieważne, to sprawy między mną a przyjaciółką, więc proszę, nie wtrącaj się.- powiedziałam, wymuszając na sobie spokój i nawet się do niego nie odwróciłam, by nie widział moich łez i zdenerwowania.
-Okej, to ja... Zostawię rzeczy i przejdę się kawałek wkoło domu.- trochę się zmieszał i kierował się do wyjścia.
-Spoko, ja już wychodzę... Zostań sobie z tym swoim frajerem i przyjaciółeczką tak samo głupią jak Ty.- rzuciła i minęła mnie, szturchając celowo.
-Ann, ja... Przepraszam, trochę mnie poniosło.- chciałam ją zatrzymać, bo w sumie przesadziłam.
-Daruj se... A w ogóle spierdalaj.- spojrzała na mnie oczami pełnymi łez z politowaniem, po czym wyszła z hukiem.
-Aj, jestem idiotką! Wkurwiła mnie, bo nie miała prawa tak mówić o Uckerze, ale przesadziłam... Jestem złą przyjaciółką, ona w sumie chciała tylko...- nie skończyłam, bo May podeszła do mnie i przytuliła czule.
-Dul, powiedziałaś trochę za dużo, ale każdemu się to czasem zdarza... Nie przejmuj się, przejdzie jej. Zresztą jej gadanie mnie też denerwuje, może weźmie się w końcu za własne życie.- powiedziała, gdy względnie się już uspokoiłam.
-Idź za nią, proszę. Nie wiem, nawet nagadaj na mnie, ale nie zostawiaj jej samej.- poprosiłam i w tym momencie dopiero się odwróciłam i zauważyłam, że Ucker wcale nie poszedł i cały czas stał gdzieś z tyłu.
-Okej, to lecę. Tylko moment... Ja nie zamierzam Cię krytykować, ale otwarcie mówię, że jakoś nie widzę waszego związku, ale bardziej ze względu na skrajne różnice między Wami. Mimo to chciałabym, żebyś była szczęśliwa, więc walcz o to. A Tobie radzę jej nie skrzywdzić.- wszystko mówiła głośno, a na końcu zwróciła się do Uckera, ale na szczęście z uśmiechem. -Jak coś to się później odezwę. Pa!- dodała, wychodząc.
-Pa, goń tą wariatkę!- krzyknęłam, ale właściwie nie wiem, czy usłyszała.
-Pokłóciłyście się o mnie?- zapytał po chwili, podchodząc do mnie bliżej, skinęłam twierdząco głową. -Po cholerę im o nas mówiłaś?- był lekko zirytowany, ale przytulił mnie mocno, kołysząc w swoich ramionach.
-To moje przyjaciółki. Chciałam, żeby wiedziały... Czułam, że im się to nie spodoba, ale aż takiej reakcji Anahi się nie spodziewałam. Mówiła okropne rzeczy i już nie wytrzymałam. Przesadziłam, co?- powiedziałam cicho, mocno smutnym głosem.
-No ostro przesadziłaś, maleńka.- zaśmiał się, całując mnie w głowę. -Tym bardziej, że nie powinnaś kłócić się z przyjaciółką przeze mnie, kiedy ona chciała Cię chronić!- podniósł głos, ściskając mnie mocniej i mną potrząsając, przez co wbijał mi palce w boki.
-Nie mogłam pozwolić, żeby Cię obrażała. Kocham Cię i nikt tego nie zniszczy! Nie zmienię swoich uczuć tylko dlatego, że tak doradza mi przyjaciółka.- zbulwersowałam się, odsunęłam od niego i żywo gestykulowałam.
-No już, dobrze... Uspokój się. I tak się zaraz pogodzicie i wszystko będzie okej, przecież to nie koniec świata.- próbował mnie uspokoić i przygarnąć do siebie, ale zrezygnował i pozwolił mi się ogarnąć samej, patrząc na mnie ciepłym wzrokiem z delikatnym uśmiechem.
-Uraziłam przyjaciółkę, uderzyłam w jej najczulsze punkty... Jak mi to w ogóle przeszło przez gardło?
-Jejku, Duluś... Nie myślisz nad tym, co mówisz i tyle. Masz niewyparzony jęzor i powinnaś się bardziej pilnować, ale każdemu się to czasem zdarza.- usprawiedliwiał mnie, stojąc blisko i głaskając mnie czule po policzku, po którym chwilę wcześniej spływały łzy.
-Mi chyba zbyt często... Aj, jestem taka głupia i bezmyślna. Ale mam nadzieję, że dzięki temu nigdy więcej nie wypowie się na twój temat.
-Skarbie, jesteś trochę niesprawiedliwa... Jeszcze niedawno sama mnie wyzywałaś i to za pewne dużo gorzej, a teraz nagle ze mną jesteś. Daj wszystkim czas, żeby się z tym oswoili.- przytulał mnie, a jego głos był tak czuły i delikatny jaki bywa rzadko. -Zresztą... Może one mają rację? Jesteśmy z dwóch różnych światów i szczerze mówiąc, boję się o ten związek. Zastanów się...- nie dałam mu skończyć, zamykając jego usta swoimi.
-Przestań, proszę...- powiedziałam, odrywając się od niego, ale nasze twarze wciąż były blisko siebie. -Ty nic nie tracisz w tym związku, więc przestań dramatyzować. Nienawidzę, gdy ktoś próbuje decydować o moim życiu i na siłę mnie chronić. Nawet gdybyś okazał się moim największym błędem, to nieważne, bo byłbyś też najprzyjemniejszym błędem w moim życiu. Rozumiesz? Chcę sama popełniać błędy, na które mam ochotę, potrzebuję tego. Zakochałam się w Tobie i cokolwiek by ktokolwiek nie zrobił, to nie zmieni moich uczuć. Przy Tobie jestem szczęśliwa i z chęcią robiłabym to samo, mając nawet pewność, że będę tego żałować.- powiedziałam, ciągle patrząc mu głęboko w oczy.
-Zadam Ci pytanie i oczekuję, że się poważnie zastanowisz nad tym, co powiem. Dobrze?
-Mhm, no wal.
-Jak Cię tak słucham, to coraz bardziej się zastanawiam... Jesteś pewna, że to miłość? Czy to co robisz, nie jest zwykłą potrzebą zrobienia czegoś szalonego, zbuntowania się? Czy w ten sposób nie próbujesz pokazać, że możesz być niezależna, dojrzała i sama o sobie decydować? Czy nie jest to zwykły kaprys?
-Dlaczego tak mówisz?- zapytałam, bo trochę zabolały mnie jego słowa.
-Bo tak to czuję, Dul. Przepraszam, jeśli Cię uraziłem, ale mam wrażenie, że traktujesz mnie jak narzędzie do zrobienia czegoś, na co wszyscy zwrócą uwagę, a Ty poczujesz się wyjątkowa.
-Nawet tak nie myśl... Po pierwsze nie muszę na siebie zwracać uwagi, a po drugie gdybym chciała poczuć się wyjątkowo, to wzięłabym się za arystokracje, a nie za Ciebie!- zdenerwowałam się i podniosłam głos.
-Czemu się od razu wkurzasz? Dul, tylko zapytałem...- złapał mnie za ramiona, tym razem wyjątkowo nie mocno.
-Bo nie dość, że w ogóle byłam zdenerwowana przez Ann, to jeszcze Ty pieprzysz głupoty... Nie wiem, do czego zmierzasz, ale powiem Ci jedno: Ja Ci zaufałam, choć być może nie powinnam. Więc zrób, do cholery, to samo i nie szukaj dziury w całym! Jeśli chcemy, żeby coś z tego było, to nie możemy tyle się nad tym zastanawiać. Zrozum, że ja... Okej, być może nie jestem pewna, czy to miłość. Nie wiem, bo dopiero przy Tobie po raz pierwszy poczułam coś takiego jak pożądanie, pociąg fizyczny i do Ciebie pierwszego mam prawie bezgraniczne zaufanie, martwiłam się o Ciebie i tęskniłam... Nie wiem, czy to prawdziwa miłość, czy jedynie zauroczenie i sympatia, ale nie dowiem się tego z dala od Ciebie, słuchając opinii innych. Zależy mi na Tobie, wiem to na sto procent.- mówiłam coraz spokojniej, patrząc w jego oczy.
-Myślę, że na początku nie da się całkowicie poznać swoich uczuć, trzeba je po prostu zrozumieć i zaakceptować. Ja też mam pewność, że jesteś dla mnie ważna, a nawet najważniejsza na świecie, bo mam tylko Ciebie. Postanowiliśmy spróbować i ja na pewno nie zamierzam się teraz wycofać. Zadałem Ci tylko takie niewinne pytanie, ale nie po to, żeby mieć pretekst do zerwania, nawet tak nie myśl. Chciałem tylko wiedzieć, czy nie jest to żadna forma twojego nastoletniego buntu. Nie denerwuj się i chodź tu do mnie.- przytulił mnie na koniec i pocałował słodko w skroń.
-Nie no chyba nie... Ja naprawdę jestem w Tobie zakochana. Inaczej na pewno bym nie nawyzywała Anahi.
-No dobrze, już dobrze... Wierzę Ci i masz rację... Bądźmy po prostu szczęśliwi zamiast szukać dziury w całym i zastanawiać się, chuj wie nad czym.
-Mhm, lepiej na tym wyjdziemy. Są przyjemniejsze rzeczy od rozmowy.- przyznałam i wpiłam się w jego usta, a jak to z nim bywa już po chwili całowaliśmy się tak namiętnie i dziko, że brakowało mi tchu.
-Co będziemy robić wieczorem?- zapytał między pocałunkami, za pewne nie biorąc pod uwagę niczego nieodpowiedniego.
-Możemy obejrzeć jakiś film i zamówić pizzę.- odpowiedziałam, odsuwając się od niego na kilka milimetrów.
-Okej, będzie jak zechcesz.- zgodził się i powrócił do pocałunków.

Niesieni namiętnością podeszliśmy do kanapy, by po chwili upaść na nią, całując się agresywnie. Leżał na mnie, doprowadzając mnie do szału swoim dotykiem, bliskością i tymi cudownymi pocałunkami. Z każdą chwilą pragnęłam go bardziej i to chyba z wzajemnością, bo jego dłonie zwiedziły już całą odkrytą powierzchnię mojej skóry i kilka centymetrów tej, będącej pod ubraniami, gdy na przykład wkładał ręce pod moją koszulkę, głaszcząc mój brzuch i plecy. Jego język sprawiał mi mnóstwo przyjemności, ślizgając się po moim podniebieniu, a jego wargi wciąż mocno napierały na moje. Byłam już przez niego tak rozpalona, że na moje policzki wkradały się mocno czerwone rumieńce. Było mi po prostu gorąco i zaczęłam wyginać się, próbując zrzucić z siebie bluzę, założoną wcześniej, jak było mi zimno. Ucker się domyślił i pomógł mi to ściągnąć. Automatycznie obudziło to w nas większe pożądanie i pocałunki stały się jeszcze bardziej agresywne. W dodatku Christopher zaczął całować także moją szyję i ramiona, już w ogóle nie wyciągając rąk spod mojej koszulki, trzymając je tuż pod stanikiem i smyrając mnie opuszkami kciuków po żebrach. Moje podniecenie było już tak silne, że chwilami aż drżałam i pojękiwałam cichutko, nie mogąc sobie poradzić z własnym ciałem, które wciąż miało ochotę na więcej, czego mój ukochany jeszcze nie chciał mi podarować. No chyba, że coś się zmieniło i właśnie do tego zmierza... Trochę przeraża mnie fakt, że bez problemu bym się zgodziła na seks z nim. Jestem łatwa, czy aż tak zakochana? W pewnym momencie Ucker zaczął się o mnie ocierać, ewidentnie robiąc sobie w ten sposób dobrze. Czułam jego wzwód już bardzo dokładnie przez jego jeansy i moje legginsy. Czułam to dokładnie tam, gdzie czuć powinnam, co mi też sprawiało niezwykłą przyjemność, choć chyba bardziej w podświadomości. Oddech nas obojga stawał się coraz cięższy, a zachowanie jakiegokolwiek dystansu było niemal niemożliwe. Oplotłam się nogami wokół jego bioder, chcąc jeszcze dokładniej czuć, jak bardzo działa na niego moje ciało i ruchy. Nagle dosłownie w kilka sekund przerzucił mnie tak, że siedziałam na nim okrakiem, ani na chwilkę nie przerywając pocałunków. W tej pozycji jeszcze lepiej czułam, jak jego członek ma na mnie ochotę i wbija mi się pomiędzy uda. Chcąc sprawić mu choć trochę przyjemności, zaczęłam poruszać się seksownie, ocierając się o niego. Co jakiś czas któreś z nas wydawało z siebie ciche dźwięki, a on ciągle przygryzał moją dolną wargę, której już prawie nie czułam.
-Jesteś niesamowita, skarbie...- wydukał między pocałunkami. -Ale radzę Ci przestać, bo się nie powstrzymam.- dodał, całując mnie po szyi, po czym zachłannie wessał kawałek mojej skóry, robiąc mi malinkę.
-Nie musisz, możesz zrobić ze mną wszystko.- odpowiedziałam w istnym amoku.
-Tak?- zaśmiał się, po czym odchylił mnie do tyłu tak, że spadłam z jego kolan i od razu z kanapy, oczywiście trzymał mnie cały czas, żebym się mocno nie uderzyła. -Ochłoń, dziecko.- powiedział, kiedy już leżałam na dywanie.
-Ty podły szmaciarzu!- krzyknęłam na niego i rzuciłam się z łapami, żeby jego też ściągnąć z łóżka.
Po chwili oboje leżeliśmy na dywanie, łaskocząc się i wydurniając. W końcu zmęczeni po wcześniejszych chwilach namiętności i wygłupach teraz, leżeliśmy obok siebie i próbowaliśmy uspokoić dziki napad śmiechu.
-Ty naprawdę byłaś gotowa mi się oddać?- zapytał, kiedy się już wyciszyliśmy.
-Tak mi się wydaje, chciałam tego. No chyba, że nagle ogarnąłby mnie paniczny strach, to bym wtedy przerwała.- odpowiedziałam, patrząc mu w oczy.
-Wtedy byłoby pewnie za późno. Przerwać możesz tylko do momentu, zanim zostaniesz w bieliźnie. Zapamiętaj to sobie raz na zawsze, lepiej dla Ciebie.- powiedział zupełnie poważnie.
-A gdybym przerwała później, to zrobiłbyś to wbrew mojej woli?
-Nie no raczej nie, ale wkurwiłbym się. Albo zmanipulowałbym Cię na tyle, żebyś znowu chciała się ze mną pieprzyć, wcale nie będąc na to gotową.
-Ale nie skrzywdziłbyś mnie?
-Skąd to pytanie? Przecież ufasz mi bardziej niż ja sobie sam... Odpowiedź należy do Ciebie, maleńka. Powiem tylko, że to jeden z powodów, dla których nie chciałem z Tobą być, ale to Ty się uparłaś...- ups, rzeczywiście, jeszcze wczoraj byłam pewna, że nie zrobi mi krzywdy... Nadal jestem tego pewna, niepotrzebnie o to zapytałam.
-Oczywiście, że Ci ufam.- powiedziałam, całując go słodko w kącik ust. -Nie chce mi się wstawać, bo całkiem wygodnie na tym dywanie. Weź mi zarzuć telefon, zamówię tą pizzę.- poprosiłam, bo on miał mój telefon na wyciągnięcie ręki.

Zamówiłam pizzę i szukaliśmy jakiegoś dobrego filmu na wieczór. W końcu wspólnie zgodziliśmy się na jakąś komedię romantyczną. Rozłożyłam kanapę i wyciągnęłam z szafy duży koc. Po około 20 minutach dostarczono naszą pizzę. Oczywiście po co wziąć na dwie osoby małą? Wzięliśmy giganta i to cholernie ostrą. Do tego oczywiście sos czosnkowy i cola.
-No jak to zjesz, to będziesz przez tydzień narzekać, że jesteś gruba.- zaśmiał się, kiedy otworzyliśmy karton.
-Trudno, i tak jestem piękna.- wystawiłam mu język, biorąc się za jedzenie.
-No raczej, kochanie.- przyznał i przyciągnął mnie na chwilę do siebie, by pocałować słodko w policzek.
-Swoją drogą... Tandetna komedia, pizza i cola to bardzo romantyczne.- skomentowałam.
-Okej, następnym razem oglądamy Greya, pijemy czerwone wino i jemy elegancką kolację z deserem.- zapowiedział, kontaktem wzrokowym zwracając moją uwagę na ostanie słowo.
-Mmm, okej...- mruknęłam, zgadzając się.
O dziwo udało nam się zjeść całą tą pizzę prawie równo z końcem filmu. Leżeliśmy jednak dalej na kanapie, rozmawiając o głupotach. Żadne z nas nie mogło się zebrać, żeby wstać i pójść się wykąpać. Byliśmy tak objedzeni i w ogóle już tak zmęczeni po całym dniu, a zwłaszcza samym wieczorze.


Hejo! Macie już ten rozdział :) Jestem tak zmęczona, zapracowana, że nawet nie mam kiedy tu zajrzeć. Wiecie, szkoła i praca to jednak duży wysiłek... Ale nie narzekam, a po prostu właśnie w tym momencie idę już spać xD 
Do następnego skarby, jakże nieliczne :D :*