sobota, 26 września 2015

15. "A Ucker kłamie?"

Ucker:
Mia stała i patrzyła pytająco raz na mnie raz na Dulce.
-Zjadłaś już, kochanie?- ale ta Dula jest głupia... Przecież Mia i tak już wie, że jestem jej ojcem, bo była tu od dawna i wszystko słyszała.
-Dlaczego powiedziałeś, że jestem Twoją córką?- zapytała mnie.
-Bo nią jesteś, skarbie.- odpowiedziałem i ukucnąłem przy niej, obejmując ją.
-Ale jak to? Przecież ja mam tatę i Ty nim nie jesteś!- zaprotestowała, krzycząc ze łzami w oczkach.
-Chodź, kochanie, wszystko Ci wyjaśnię.- Dula wzięła ją na kolana, całując w policzek.
-On kłamie, prawda?
-Nie, Ucker mówi prawdę.- wow, brawo Dul!
-To dlaczego zawsze mówiłaś mi, że to Rodrigo jest moim tatą?
-Ponieważ Rodrigo zawsze był przy nas, a Ucker zniknął jeszcze jak byłaś u mamy w brzuszku. Ucker nas nigdy nie kochał.
-Dulce, do cholery, nie mów bzdur!- chciałem dać jej samej to załatwić, ale niestety muszę się wtrącić. -Przestań kłamać i powiedz wreszcie temu dziecku prawdę!
-Mamo, Ty kłamiesz?
-Nie, skarbie.
-A Ucker kłamie?
-Nie, on też nie.
-To kto mi powie prawdę?
-Ja!- powiedzieliśmy chórem.
-Po pierwsze misiu, ja nie wiedziałem, że jesteś na świecie. Twoja mama mi nie powiedziała.
-Dlaczego? Przecież Ucker jest fajny i ja chcę, żeby był moim tatą.
-Jestem.
-A kochasz nas?
-Kocham Cię, bo jesteś moją córeczką.- odpowiedziałem, przytulając ją.
-A moją mamę kochasz?- teraz to zadała pytanie...
-Nie.- skłamałem, spoglądając na Dulce.
-Jak to nie? Musisz, bo przecież rodzice muszą się mocno kochać, żeby wyszło dziecko.- i weź tu z nią gadaj... Nic nie ukryjesz.
-Mia, daj spokój. Ucker nie będzie Twoim tatą i już wychodzi.- Dula nagle zrobiła się wredna i próbowała wypchnąć mnie za drzwi.
-Dulce, co Ty robisz?!- wkurzyła mnie ostro.
-Chronię swoje dziecko.- Boże, co ona wygaduje?...
-Mamo, ja chcę, żeby Ucker z nami został.- biedna nie wiedziała, co się dzieje, ale Dulce najwyraźniej nie obchodziło nasze dziecko. Ona chciała tylko zrobić mi na złość...
-Ale nie zostanie. Ucker, idź już, mam dość.- rozumiem ją i wiem, że dla niej to też nie jest łatwa sytuacja, ale trochę przesadza.

Anahi:
Wracając z pracy, odebrałam Lupitę z przedszkola. Poszłyśmy do parku na plac zabaw. Moja córcia dobrze się bawiła, a ja siedziałam sobie na ławce, przyglądając jej się. Nagle poczułam czyjeś usta na moim policzku. Odwróciłam się i zobaczyłam Poncha. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i zapytałam:
-Co tu robisz?
-Akurat przechodziłem i postanowiłem się do Ciebie dosiąść.- odpowiedział, patrząc na mnie tymi pięknymi oczami, które dawniej tak kochałam.
-Aha, okej. Ale to dobrze, bo musimy pogadać.- ton mojego głosu był poważny, bo czas na rozmowę o naszym dziecku.
-Tak, ja też od dawna chciałem z Tobą pogadać. W zasadzie to są dwie sprawy.
-Dwie? Jakie?- zainteresował mnie.
-Po pierwsze chciałbym mieć prawa rodzicielskie do naszej córki i móc się z nią spotykać.
-Dużo nad tym myślałam i nie widzę przeszkód. Jakoś się w tej kwestii dogadamy, a Lupita za pewne będzie szczęśliwa.- w sumie ucieszył mnie jego pomysł, bo zawsze trochę mi pomoże i nie będę sama. -A ta druga sprawa?
-Bo wiesz Any... Ja...- jego głos stał się dziwny, jakby nieśmiały. -Kiedy wyjechałem, bardzo za Tobą tęskniłem... I wtedy zrozumiałem, że to nie był zwykły romans... Kocham Cię.- zatkało mnie, byłam w szoku, zwłaszcza kiedy nagle wpił się w moje usta. Nie pozwoliłam mu na długi pocałunek i szybko go przerwałam.
-Poncho...- wydukałam cicho. -Ja nie mogę... Nic już do Ciebie nie czuję... Dla mnie to był właśnie tylko romans, nic więcej. Przepraszam.- wstałam i chciałam wołać Lupitę, żeby jak najszybciej ulotnić się do domu.
-Stój!- poczułam jak zaciska dłoń na moim nadgarstku i delikatnie przyciąga do siebie. -Zastanów się jeszcze, proszę.- powiedział wręcz błagalnym głosem tuż przy mojej twarzy.
-Nie mam się nad czym zastanawiać, przykro mi.- odpowiedziałam, odchodząc od niego.
Zawołałam Lupitę i poszłyśmy do domu. Oczywiście Poncho musiał ją jeszcze chwilę zagadać i obiecał jej wyjście do zoo w weekend. To świetnie, bo akurat będę miała dużo pracy.

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐

No dobrze masz Monisiu, może Cię ten rozdział w magiczny sposób uzdrowi i następnym razem pomożesz mi z matmą :P Wow, wgl to zaskakująco krótkie te moje rozdziały, ale tak niestety musi być ;) Tralalala bum, do następnego :D :*

poniedziałek, 21 września 2015

14. "Leć do swojej Dulusi"

Ucker:
-Za co to?- zapytałem, trzymając się za piekący policzek.
-Za co?! Ucker, Ty sobie ze mnie jaja robisz? Gdzie byłeś w nocy?- a więc o to chodzi...
-Ja...- szukałem dobrej wymówki.
-Nie kombinuj, wszystko wiem.- przerwała mi, pokazując zdjęcie na swoim telefonie. Teraz już nie wiedziałem co powiedzieć.
-To nie tak.- standardowy tekst.
-Daruj se, nie chcę Cię znać. Cieszę się, że za Ciebie nie wyszłam. Tylko marnowałam z Tobą czas. Żegnam, leć do swojej Dulusi.- zapięła już pełną walizkę i wyszła.
W tej jednej chwili znienawidziłem Dulce do granic możliwości. Głupia, podła suka! Zrobiła to tylko po to, żeby zniszczyć mój związek, za pewne chciała się odegrać. A ja naiwnie uwierzyłem, że ona naprawdę tego chciała, że mnie kocha, że było jej ze mną szczególnie dobrze...

Dulce:
Zaraz po przemiłej rozmowie z narzeczoną Uckerka pojechałam z Mią na umówioną wizytę u lekarza. Wreszcie pozbyłyśmy się tego gipsu. Oczywiście jednak nie mogła jeszcze iść sama, ale zdążyła nauczyć się chodzić o kulach, więc nie musiałam jej na szczęście nieść do samochodu. Pojechałyśmy do Anahi, bo przecież się jeszcze nie przeprowadziłyśmy. W domu nikogo nie było, bo Any w pracy, a Lupita w przedszkolu. Przed blokiem czekała na mnie dość niemiła niespodzianka. Kiedy wysiadłam z auta, poczułam zaciskającą się dłoń na mojej ręce. Obracając się, zobaczyłam Uckera. I nagle wszystko stało się jasne...
-Czego chcesz?- zapytałam agresywnie.
-Ty już dobrze wiesz...
-Hmm... Nie, nie wiem.- robiłam z siebie idiotkę, ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy.
-Przez Ciebie i Twoje chore pomysły straciłem Carmen! Zresztą to był układ, więc teraz żądam mojej części.- o kurwa, zapomniałam jakoś z tego wybrnąć.
-Wiesz co? Nie mam ochoty kłócić się z Tobą na parkingu. Wejdźmy do środka.
-Okej, niech Ci będzie.
Pomogłam Mii wyjść z samochodu, a ona od razu rzuciła się na Uckera. Co te moje dziecko tak do niego ciągnie? Przecież, do cholery, nie wie, że on jest jej ojcem! To dla niej obcy człowiek, a traktuje go jak kogoś bliskiego. Możliwe, żeby gdzieś tam w sercu wyczuwała, co ją naprawdę z nim łączy?... Obawiam się, że już niedługo pozna prawdę, bo przez ten durny układ z Uckerem, będę musiała jej wszystko powiedzieć. Weszliśmy do domu, to znaczy... nie wszyscy, bo Mia została wniesiona przez Uckera. Zaniósł ją prosto do kuchni, gdzie odgrzałam jej wczorajszą zupę. Kiedy zaczęła jeść, poszłam z Christopherem do pokoju, żeby spokojnie porozmawiać, a może raczej... Powydzierać mordę na siebie na wzajem.
-To co Duluś, teraz chyba musimy powiedzieć naszej córce prawdę?...- stwierdził z fałszywym uśmiechem.
-Po co? Znasz moje zdanie na ten temat.- odpowiedziałam spokojnie i niby na luzie.
-A Ty znasz moje, a ono się teraz liczy bardziej.
-Bardziej?! Ciekawe dlaczego...
-Bo dziecko od teraz będzie ze mną.- cholera, coraz bardziej się to komplikuje.
-Ale sobie wymyśliłeś... Skąd taki głupi pomysł?
-Taka była umowa, nie próbuj oszukiwać.
-Umowa? A masz ją na piśmie?!- jejku, gadałam takie straszne głupoty...
-Zresztą oboje wiemy, że nie zasługujesz na taką córkę jak Mia. Jaka normalna matka oddaje dziecko za noc z jej ojcem?!- on ma rację, jednak zrobiłam to z miłości do niego i niczego nie żałuję.
-Nie jestem złą matką! I nie oddam Ci mojej córki! Serio w to wszystko uwierzyłeś? Nigdy nie zamierzałam oddać Ci MOJEGO dziecka i zrobiłam to wszystko tylko po to, żeby się odegrać za Rodriga.- no cóż... Taka prawda.
-Wstrętna, zakłamana suka!- wyzwał mnie z pogardą, zabolało. -Nie zabronisz mi spotkań z MOJĄ córką!- oboje zabawnie akcentowaliśmy słowo "moje", a przecież Mia jest NASZYM dzieckiem
-Mamo, dlaczego się kłócicie?- zapytała Mia, wchodząc do pokoju. O cholera... Ile usłyszała?!

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

No dobrze, jest w końcu po takim czasie ten rozdział ;) Następny kiedyś tam :*

niedziela, 13 września 2015

13. "Jesteś moją boginią"

Ucker:
Dula ostatnio strasznie mnie wkurzała. Całkiem zabroniła mi kontaktów z córką. Męczyły mnie ciągłe kłótnie z nią. Nasze relacje powoli zaczęły się układać, była milsza i w ogóle, a teraz znów jej coś odbiło i jest nie do wytrzymania. Tak jest od przyjazdu Carmen. No właśnie... A ja to traktuje okropnie, a przecież nic jej złego nie zrobiła. Nawet przez myśl mi przeszło, czy ona czasami nie jest zazdrosna. Stwierdziłem jednak, że sobie to wmawiam. No cóż... Prawda jest taka, że chciałbym, żeby była zazdrosna, bo przecież zazdrość jest oznaką miłości. Szczerze mówiąc, sam nie wiem, co w tej chwili czuję do Dul. Carmen non stop wpaja mi, że odkąd tu wróciłem, jestem inny, nie mam dla niej czasu i tak dalej. Tłumaczę jej, że to wszystko dla Mii, że teraz zależy mi tylko na dziecku i w ogóle. Ona tego nie rozumie i dalej swoje. Byłem zaskoczony, kiedy pewnego dnia wieczorem zadzwoniła do mnie Dulce i poprosiła o spotkanie. Zgodziłem się z nadzieją, że przemyślała to wszystko i pozwoli mi na kontakty z córką. Mieliśmy spotkać się w małej restauracji w centrum miasta niedaleko jej fundacji. Czekając na nią, zamówiłem sobie kawę. Wreszcie przyszła. Boże, wyglądała tak seksownie, że nie mogłem oderwać wzroku od jej cudownego ciała.
-Co tym razem wymyśliłaś?- zapytałem, kiedy już siedzieliśmy na przeciwko siebie przy małym, okrągłym stoliku.
-Mam wspaniałą propozycję.- odpowiedziała, podniecająco przygryzając dolną wargę.
-No więc słucham.
-Bo wiesz Uckerku... Ja nadal nie mogę o Tobie zapomnieć i...- cholera, do czego ona dąży? -I chciałabym jeszcze raz poczuć ciepło Twojego ciała, smak Twoich ust...- mówiąc to, smyrała mnie pod stołem nogą.
-Dulce, co Ty wygadujesz?! Ja mam dziewczynę, zapomnij!- co w nią wstąpiło?
-To nie jest zwykła propozycja, to rodzaj transakcji.
-Transakcji?!
-Tak, właśnie. Ty się ze mną prześpisz, a ja Ci oddam dziecko.- nie, ona chyba oszalała.
-Dulce, czy Ty się dobrze czujesz?- miałem co do tego poważne wątpliwości. Przecież ona kocha Mię i chce mi ją tak po prostu oddać?!
-Wchodzisz w to? To Twoja ostatnia szansa, inaczej już nigdy nie zobaczysz dziecka.
-Nie mogę, ja mam dziewczynę.
-Ona się o niczym nie dowie. Zresztą... Powiesz może, że Cię nie pociągam... Nie chcesz mnie znów mieć?- prowokowała mnie swoim uśmiechem, głosem, spojrzeniem, no całą sobą.
-Ale przysięgasz, że to będzie tylko raz i nikt się nie dowie?- wolałem się najpierw trzy razy upewnić.
-Tak, słowo honoru.- powiedziała z szerokim, czarującym uśmiechem.
-No dobra, niech Ci będzie.

Dulce:
Jej, zgodził się! W moim brzuchu zaczęły fruwać motylki. Czułam się jak zakochana nastolatka przed swoim pierwszym razem. A przecież nie było to nic szczególnego. Zwykły seks na potrzeby podłego planu zniszczenia związku mojego ukochanego męża. Brzmi idiotycznie... I tak właśnie jest. Robię z siebie jakąś niewyżytą seksualnie, napaloną lalę, która za seks odda swoją ukochaną córeczkę. Jednak to wszystko ma swój głębszy sens, którego ten debil się nawet nie domyśla. Zaprosiłam go do mojego nowego domu, który był jeszcze pusty, bo Mia oczywiście została u Any. Mebli też było tam jeszcze niewiele, ale to co nam potrzebne stało już na swoim miejscu. No ale zresztą nie tylko łóżko już stało tego wieczoru... Ucker nie spuszczał wzroku z mojego ciała, a efekt tego był już bardzo widoczny. A przecież to był tylko układ... Jego podniecenie sprawiało mi wielką przyjemność, bo to znaczyło, że jednak mocno na niego oddziałuję.
-Chcesz coś pić?- zapytałam z grzeczności.
-Nie, przejdźmy już do rzeczy.- on czyta mi w myślach, haha.
-Jak chcesz.- powiedziałam i pchnęłam go na duże łóżko w sypialni.
Usiadłam na niego w rozkroku i zaczęłam rozpinać mu koszulę. On przyglądał mi się uważnie, co jakiś czas tylko oblizując albo przygryzając wargę. Kiedy rozprawiłam się z jego koszulą, moje łapki szybko powędrowały do jego jeansów, które w mgnieniu oka odpięłam. Delikatnie zepchnął mnie z siebie i usiadł. Obróciłam się do niego tyłem, żeby mógł odpiąć mi sukienkę. Przysunął się do mnie i odpinał zamek, całując mnie po szyi, z której bardzo zmysłowym ruchem odgarnął włosy. To dopiero początek, a ja już tak pragnęłam jego ciała, a pożądanie aż się gotowało w moim podbrzuszu. W szybkim tempie pozbył się mojej sukienki, a ja jego spodni. Kiedy byliśmy w samej bieliźnie, rzucił mnie na łóżko, po czym położył się na mnie i zaczął całować. Zostawiał cudowne, mokre pocałunki na mojej szyi i dekolcie. Nawet nie wiem, kiedy dostał się do moich piersi, odpinając stanik, który wylądował gdzieś obok nas. Pieścił je raz rękami, raz ustami, a mi było tak strasznie dobrze, że mruczałam i wiłam się pod nim jak opętana. Jemu wyraźnie bardzo podobała się moja reakcja na jego dotyk, bo robił to z szerokim uśmiechem. W pewnym momencie zapragnęłam więcej i zaczęłam zsuwać jego bokserki. On poszedł w moje ślady, nie odrywając ust od moich piersi. Kiedy już był całkiem nagi, postanowiłam jeszcze bardziej go podniecić powolnymi ruchami dłoni. Zaczął głośno dyszeć i także wziął się za sprawianie mi przyjemności swoimi palcami. Jęczałam i znów się wiłam, nie przestając robić mu dobrze. Kiedy już nie mógł wytrzymać, przerwał to wszystko i wszedł we mnie szybkim ruchem. Jęknęłam głośno, a już po chwili poruszaliśmy się wspólnym rytmem, zupełnie oddając się tej błogiej przyjemności. Co chwilę składał słodkie pocałunki na moich ustach, które tak podatne na ten dotyk, wszystko odwzajemniały. Kiedy byłam już na skraju wytrzymania, przyspieszył, by już po chwili zalać mnie gorącą lawą. Po cudownych chwilach uniesienia położył się koło mnie, przytulając mnie mocno do siebie.
-Wiesz co?- wydukałam, jeszcze dysząc zmęczona.
-Hm?- zapytał, lekko się ode mnie odsuwając, żeby spojrzeć mi w oczy.
-Z nikim nie było mi tak dobrze jak z Tobą. Tylko Ty potrafisz dać mi tak dużo rozkoszy, w tym temacie jesteś niezastąpiony.- wyznałam, rysując palcem różne wzory na jego klatce piersiowej.
-Ty też, Duluś, jesteś najlepsza.- odpowiedział, całując mnie w czubek głowy.
-Ze mną Ci lepiej niż z Carmen?- musiałam o to zapytać, nie wytrzymałam.
-Mhm, jesteś moją boginią.- zaśmiał się cicho.
-Chce mi się spać.- powiedziałam celowo, żeby móc dalej spełnić mój plan.
-Okej, więc dobranoc.
-Dobranoc.- odpowiedziałam i udawałam, że zasypiam w jego ramionach.
W rzeczywistości tylko czekałam, aż zaśnie. Wreszcie się to stało. Wzięłam do ręki mój telefon i zrobiłam sobie selfie ze śpiącym nagim Uckerem. Siebie oczywiście odpowiednio zakryłam kołdrą, żeby nie było. Miałam parę zdjęć jako dowód zdrady, więc mogłam już spokojnie zasnąć w objęciach ukochanego.
Rano wstałam tak wypoczęta i szczęśliwa jak już od dawna nie byłam. Tak właśnie działa na mnie Ucker. On jeszcze spał, czyli wszystko według planu. Pogrzebałam trochę po kieszeniach jego jeansów i znalazłam telefon. Napisałam do Carmen smsa:
"Kochanie, spotkajmy się w restauracji koło szpitala."
Oczywiście napisałam to jako Ucker, a ta głupia idiotka na pewno od razu tam poleci. Za niecałe dwie minuty odpisała:
"Dobrze, mam sobie z Tobą do pogadania."
Powiało grozą, haha. Na pewno chodzi o nieobecność Uckera w nocy. Już jest zła, a po tym co zobaczy, to chyba zabije tego biednego Uckera. Oczywiście usunęłam te smsy, żeby nie było podejrzeń.

Ucker:
Było mi tak strasznie głupio wracać do Carmen po nocy spędzonej z Dulce. Miałem jednak nadzieję, że jakoś się wywinę, a ona nigdy się o tej zdradzie nie dowie. Poszedłem do hotelu, gdzie za pewne była moja narzeczona. Kiedy tam wszedłem, na środku pokoju leżała otwarta walizka, a wkoło niej były porozrzucane ubrania. Obok siedziała zapłakana Carmen.
-Kochanie, co się stało?- zapytałem, podchodząc do niej. Jako odpowiedź dała mi w twarz. 

⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡

No to mamy rozdział tak na dobre zakończenie tygodnia xD Kiedyś na pewno będzie następny, tralala ;)

wtorek, 8 września 2015

12. "Żona Uckera"

Dulce:
Nie miałam pojęcia co to za kobieta, a ona patrzyła na mnie podejrzanie.
-Ucker, czy możesz mi to wyjaśnić?!- była zdenerwowana.
-No właśnie.- wtrąciłam, wstając z ławki i stając naprzeciw niego. -Kto to jest?- zapytałam, krzyżując ręce na piersi.
-Dul, to moja narzeczona Carmen.- i tu mnie zamurowało. Narzeczona?!
-Jestem Dulce, żona Uckerka.- przedstawiłam się po chamsku.
-Wiem, dużo o Tobie słyszałam. To przez Ciebie nie mogłam wziąć ślubu z Uckerem. Przyjechałam tu, żeby sprawdzić jak mu idzie sprawa z rozwodem. Tymczasem dowiaduję się, że macie razem dziecko.- a więc po to mu rozwód?... Nie dam mu go na pewno.
-Nie zdążyłem powiedzieć Ci o moim dziecku, wybacz. Pogadamy jeszcze później na spokojnie, dobrze?- próbował załagodzić  sytuację, ale nie Uckerku, nie ma tak łatwo.
-Nie no zostań i wytłumacz dziewczynie skąd się biorą dzieci i tak dalej, a ja się ulotnię.- moje teksty są tak bez sensu, że aż mi się głupio zrobiło, no ale nic nie poradzę, że jestem zazdrosna i nie myślę racjonalnie.
-Poczekaj, miałem przecież iść jeszcze do Mii.
-Ale nie pójdziesz.- rzuciłam na odchodne i trzasnęłam drzwiami od klatki.
Wbiegłam zła do domu i udałam się od razu do Anahi do kuchni, i usiadłam wkurzona na krześle.
-Co jest?- zapytała wyraźnie zdezorientowana i zaskoczona moim zachowaniem.
-Ucker ma narzeczoną, ona tu jest.- odpowiedziałam, kipiąc ze złości.
-Oo, Dula jest zazdrosna.- stwierdziła Any.
-Zazdrosna?! Proszę Cię... O takie coś? Ona jest tak brzydka, że mi się śniadanie cofa na jej widok. I w ogóle do niego nie pasuje, no masakra...
-Czyli jednak zazdrość.- podsumowała, śmiejąc się cicho. -Dobra, zawołaj dzieci na obiad.
-Mia, Lupita!- krzyknęłam, zupełnie zapominając, że Mia ma złamaną nogę i sama nie przyjdzie.
-Gdzie Ucker?- zapytała moja córcia, kiedy już siedziałyśmy przy stole.
-Poszedł do domu.- odpowiedziałam i sama zaczęłam zastanawiać się, co on teraz robi. Stwierdziłam jednak, że nie warto nad tym myśleć, bo moja wyobraźnia już zabrnęła za daleko.
-Obiecał, że wróci.- stwierdziła zawiedziona.
-No widzisz, zapomniał o Tobie, albo wcale nie chciał wracać.- chciałam go zniszczyć w jej oczach, ale właściwie po co?
-Dlaczego? Obiecał przecież.
-Widocznie nie umie dotrzymać słowa.
-Ciocia, ale przecież Ucker wcale nie powiedział, że obiecuje.- wtrąciła się Lupita. Cholera, musiała?
-Ale ja na niego czekałam.- powiedziała Mia, smutniejąc.
No fakt, było mi jej szkoda, bo zdawałam sobie sprawę z tego, że ona może wyczuwać, że to jej ojciec i już go polubiła. Z drugiej strony byłam tak zła i zazdrosna, że nie mogłam pozwolić, by miał jakiekolwiek kontakty z moim dzieckiem. To głupie, ale niestety prawdziwe.
Minęło już parę dni od mojego spotkania z tą całą Carmen. Ucker ciągle nalegał na spotkania z córką, ale mu tego zabraniałam. W pewnym momencie wpadłam na świetny pomysł. To znaczy wtedy wydawał mi się tak doskonały. W rzeczywistości to podły, podstępny plan i porządne matki takich rzeczy nie robią, no ale cóż. Stwierdziłam, że jeśli on mógł zniszczyć mój związek, to ja zniszczę jego.

Anahi:
Wiedziałam, że Dulce coś kombinuje. Była dziwna, jakby nieobecna. Nie chciała mi nic powiedzieć, ale byłam pewna, że chodzi o Uckera. Pewnego wieczoru przestałam tak bardzo przejmować się problemami Duli, bo zaczęły się moje własne. Usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam, żeby otworzyć, a byłam pewna, że to Christopher. Ani trochę nie spodziewałam się osoby, którą tam zobaczyłam.
-Cześć, Any.- powiedział Poncho z delikatnym uśmiechem.
-Mamo, kto przyszedł?- Lupita oczywiście musiała wybiec do drzwi.
-Nieważne misiu, wracaj do pokoju. Nie masz kapci, a kafelki są zimne.- wygoniłam ją do pokoju pod byle jakim pretekstem. -Co tu robisz, Poncho?- zapytałam zaskoczona jego wizytą.
-Chciałbym poznać moją córkę.- o kurwa, skąd on o niej wie?
-Co? Skąd Ci to przyszło do głowy?
-Nie udawaj, Any. Wiem, że mamy razem dziecko.
-Skąd o tym wiesz?!- zapytałam zdenerwowana.
-Od Uckera. Nawet nie próbuj zaprzeczać.- zabiję szmaciarza! A ja go jeszcze broniłam przed Dulą...
-Nie zamierzam. Tak Poncho, Lupita jest Twoją córką.
-To mój tata?- z pokoju wychyliła się Lupita.
-Tak kochanie, to Twój tata.- potwierdziłam, no bo po co mam kłamać?
-A gdzie był wcześniej? Mówiłaś przecież, że nie mam taty.
-Bo ja musiałem wyjechać na bardzo długo, ale teraz jestem i będę z Tobą często. Jeśli oczywiście chcesz.- uff, coś wymyślił.
-Chcę, chcę! Zawsze chciałam mieć tatę, a mama mówiła, że Ty nie istniejesz.- podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję. Muszę przyznać, że to bardzo słodki widok i nie sądziłam, że kiedyś to się w ogóle zdarzy. 

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐

No więc dodaję w końcu ten rozdział dla tych, którzy nie mają na niego kary (tak Moniko, to o Tobie, haha xD). No i następny kiedyś tam, bo niestety powoli kończy mi się zapas, a nie mam chwilowo weny ani czasu na pisanie ;)

wtorek, 1 września 2015

11. "Nie jestem Twoim wrogiem"

Dulce:
Siedziałam sama w kuchni, podczas gdy Any jeszcze oglądała rysunki dziewczynek. Usłyszałam pukanie do drzwi i od razu byłam prawie pewna, że to Ucker. Nie myliłam się, w drzwiach stał Christopher. Na mój widok zapytał:
-Mogę wejść? A w ogóle to Duluś jak Ty ślicznie wyglądasz!
-Nie podlizuj się, wchodź.- odpowiedziałam ponuro.
-Ciągle masz taką kwaśną minę, czy jest ona zarezerwowana tylko dla mnie?
-Przestań, nie jest mi do śmiechu.
-Czemu? Ma to związek ze mną, z naszą rodziną, prawda?
-Naszą rodziną?! Ucker, koloryzujesz. Ale tak, to generalnie przez Ciebie, bo mieszasz w moim życiu.
-Wiem, że to nie jest łatwe, zwłaszcza dla Ciebie. Tylko Dul, myśl z perspektywy każdej strony, nie tylko swojej.
-Nie robię tego. Ja myślę przede wszystkim o naszym dziecku w przeciwieństwie do Ciebie.
-Dobra skończ, bo widzę, że nie umiesz normalnie rozmawiać. Przyszedłem do mojej córki, nie do Ciebie.
-Ja nie umiem normalnie rozmawiać?!
-Tak, właśnie. Dlaczego zawsze szukasz winnego? Zrozum, że nie chodzi tu o to, żeby oskarżać siebie na wzajem, tylko żeby dojść do porozumienia. Musimy się jakoś dogadać, bo nie wyobrażam sobie takiego życia na dłuższą metę.
-Masz rację, przepraszam. Dobra, leć szybko do Mii, a później wyjdziemy gdzieś, żeby pogadać. Okej?- to najlepsze rozwiązanie, koniec niejasnych sytuacji.
-Dobrze.

Ucker:
Byłem zdziwiony, że Dulce chcę w końcu o tym wszystkim pogadać. To dla niej trudny temat, a mimo to sama wyskoczyła z propozycją. Tak więc poszedłem do pokoju, w którym była Mia.
-Ucker!- krzyknęła radośnie na mój widok.
-Cześć mała!- przytuliłem ją i ucałowałem.
-Mam coś dla Ciebie. Zobacz, narysowałam Cię.- powiedziała i pokazała mi rysunek, na którym ponoć jestem ja.
-Oo, jaki ja tu jestem przystojny...- stwierdziłem z szerokim uśmiechem. -Widzisz, Dul? Zapewne nawet sobie mnie takiego pięknego nie wyobrażałaś, co?- powiedziałem do Duli, a ona patrzyła na mnie z delikatnym uśmiechem, mieszającym się z jakby politowaniem.
-Tak, takiej cudownej wersji Ciebie w życiu nie widziałam.- odpowiedziała niby złośliwie.
-A dużo ich widziałaś?- zapytała Mia, a w mojej głowie od razu pojawiły się brudne myśli. Zresztą Dula chyba pomyślała o tym samym, bo posłała mi porozumiewawcze spojrzenie.
-Oj bardzo dużo.- odpowiedziała wyraźnie rozbawiona, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Zdecydowanie za dużo, Dul.- sprostowałem, a jej się to najwyraźniej nie spodobało. -Mia, na chwilkę Cię zostawię, bo muszę porozmawiać z Twoją mamą na osobności, dobrze?- wolałem już mieć to za sobą.
-Możecie gadać tu.
-Nie, wyjdziemy przed blok.
-Ale wrócisz jeszcze?
-Tak, chyba tak.- odpowiedziałem, pocałowałem ją w policzek i wyszliśmy. Wolałem dodać to "chyba", w razie jakbym jakoś strasznie pokłócił się z Dulce i nie mógł tu wrócić.

Dulce:
Usiedliśmy na ławce przed blokiem. Nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę. Jedyne co wiedziałam to, że nie chcę się z nim pokłócić.
-Ucker, trzeba coś z tym zrobić, nie chcę tak żyć. Mia codziennie pyta gdzie Rodrigo, a mi już brakuje wymówek. Odszedł przez Ciebie, więc teraz musisz mi pomóc.- jakoś w końcu zaczęłam, jestem z siebie dumna.
-Już mówiłem, że trzeba jej po prostu powiedzieć całą prawdę.
-Czego Wy wszyscy nie rozumiecie? To małe dziecko, nie poradzi sobie z taką dawką informacji.
-Zdaję sobie sprawę z tego, że to będzie dla niej trudne, ale spójrz na to pozytywnie.
-W tej chorej sytuacji nie ma pozytywów.- poza tym, że znów jest blisko mnie.
-Duluś, przecież doskonale wiemy, że byłaś w trudniejszych sytuacjach. Poradziłaś sobie, więc teraz też tak będzie. Pomogę Ci, znowu. Pamiętaj, że nie jestem Twoim wrogiem.- jego słowa dały mi do myślenia i w pewnym sensie pomogły właśnie zmienić nastawienie do tego wszystkiego.
-Dziękuję, nie myślałam o tym w ten sposób. Od początku bałam się, że zabierzesz mi dziecko czy coś w tym stylu.
-Nie, ja chcę tylko mieć z nią kontakt, żeby wiedziała, że ma ojca. Nie odbiorę Ci jej, bo widzę, jak ona Cię kocha. Zresztą nie zrobiłbym Ci takiego świństwa. Nigdy nic nas nie łączyło, ale jednak zdążyłem dobrze Cię poznać, wiem jak bardzo jesteś wrażliwa i nie wiem, czy przeżyłabyś rozłąkę z córką.
-Tak, nie wyobrażam sobie tego. Ale to i tak nie rozwiązuje problemu. Jestem spokojniejsza, ale nadal nie wiem co robić.
-Mia mnie lubi, więc raczej z tym nie będzie problemu.
-Tak, ale... Mam pomysł! Pójdziemy z nią do psychologa dziecięcego, żeby pomógł nam zapoznać ją z nową sytuacją i w ogóle. Tam powoli powiemy jej prawdę. Co Ty na to?
-No tak byłoby chyba najlepiej. Wtedy prędzej to wszystko zrozumie i mnie zaakceptuje jako ojca.
-Mhm, będzie trzeba umówić się na wizytę.
-Wszystko będzie dobrze, Dul. Nie denerwuj się już tak, bo ona to w końcu zauważy i zacznie przesłuchanie.
-Kiedy ja nie umiem być spokojna, jeśli chodzi o Ciebie i naszą córkę.
-Jak to Waszą córkę?- usłyszałam za sobą kobiecy głos.

☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀

O matko, już tęsknię za wakacjami xD Na tym kończymy wielodniowy układ z Moniką, więc następny kiedyś tam ;) Przepraszam, że tak późno, ale niestety przeprowadzka 1 września okazała się kiepskim pomysłem i dopiero teraz znalazłam czas :)