sobota, 29 kwietnia 2017

5. "Nawet Cię polubiłam"

Patrzyłam na Christophera, który miał równie przerażoną minę jak ja. Bałam się odwrócić i spotkać twarzą w twarz ze srogim spojrzeniem mojej mamy. Zwykle jej tak łatwo nie mogłam urobić i aż tak mi nie pobłaża. Mój super ochroniarz chciał się odezwać, ale pokazałam otwartą dłoń, żeby go zatrzymać. Nie wiem czemu, ale bardzo nie chciałam, żeby miał przeze mnie problemy, to ja powinnam się tłumaczyć. Odwróciłam się w stronę mojej mamy.
-Cześć, mamusiu. Jak było? Co tak szybko wróciliście?- zapytałam, by zamydlić jej oczy, ale doskonale wiedziałam, że to nic nie da.
-Dobrze, że Juan pojechał jeszcze na zakupy, to ja sobie z Tobą pogadam, moja droga... Co to ma znaczyć? Co tu się działo?- była naprawdę zła.
-No dobra, powiem Ci... No więc zaprosiłam kilku znajomych, którzy też zaprosili znajomych i w ten sposób tych znajomych zrobiło się trochę więcej niż planowałam, no i generalnie zrobiła się z tego gruba imprezka.- wyjaśniłam, co nie do końca było prawdą, bo właściwie od początku miałam listę gości, ale mniejsza z tym.
-Czy Ty jesteś niepoważna?! Dziecko, takich rzeczy się nie robi! To lekkomyślne, głupie i ryzykowne.
-Nic się nikomu nie stało... Ja jestem cała i dom także, to tylko mały bałagan.- stwierdziłam z niewinnym uśmiechem.
-Jak się domyślam, alkohol pewnie był?...
-Mamo, no coś Ty... Alkohol na imprezie? Nigdy w życiu...- zaczęłam żartować, bo w sumie tylko tyle mi pozostało.
-Jasne, śmiej się... Jeszcze pomyślę nad idealną karą dla Ciebie. A co Ty masz na swoją obronę, młody człowieku?- no i się zaczyna... Kolej na Uckera.
-Ja to wyjaśnię.- wtrąciłam się od razu.
-Dulce, z Tobą już skończyłam! Rozmawiam z ochroniarzem, który pewnie bawił się na imprezce razem z Tobą.
-Nie, on nie wiedział, co planuję...
-Ty już się wytłumaczyłaś, daj się teraz jemu wykazać. Idź do pokoju!- kurde, muszę go bronić, noo.
-I tak Ci powiem... Długo ukrywałam przed nim imprezę, ale później i tak to odkrył, i nakrzyczał na mnie bardziej niż Ty teraz. Od początku starał się to zepsuć, ale mu na to nie pozwalałam. Chodził za mną krok w krok, aż w końcu związał mnie w pokoju, a sam wyrzucił to całe towarzystwo. To nie jego wina, naprawdę.- mówiłam szybko, żeby nie dopuścić jej do słowa.
-Czy tak było? Dobra, zacznij tu sprzątać, a ja sobie z nim pogadam.- trochę złagodniała, uff.
-Ale nie wyrzucisz go? Nie lubię go, ale to by było po prostu niesprawiedliwe.
-Skończ już, nie przejmuj się.- głos w końcu zabrał Christopher, posyłając mi delikatny uśmiech.
-Okej, to ja się wezmę za sprzątanie...- powiedziałam i poszłam, a mama z Uckerem wyszli na taras, by porozmawiać.
Nie miałam jak ich podsłuchać, więc jedynie obserwowałam ich gesty i wyrazy twarzy. Według mnie rozmowa na początku była dość napięta, ale później moja mama nieco spuściła z tonu i gadali spokojniej. Trwało to chyba z 10 minut, po czym wrócili do domu, a mama w drodze na górę, szepnęła mi tylko:
-Ochroniarz uratował Ci dupę, musisz mu podziękować. Tylko macie posprzątać tu na błysk, jasne?- ostatnie zdanie wypowiedziała głośniej.
-Jasne, okej.- odpowiedziałam lekko zmieszana po jej słowach. -Czyli że nie mam kary?- zapytałam zdziwiona.
-Oczywiście, że tak. Nigdy więcej nie zostaniesz sama w domu i masz to wszystko ogarnąć! Nie chcę widzieć żadnych śladów po tej twojej imprezce. Razem to sprzątniecie, a ja stąd idę.- zarządziła i poszła na górę do siebie.
-Bierz się do roboty, królewno! Niestety muszę Ci pomóc...- powiedział Christopher, kiedy stałam i patrzyłam, jak mama tak po prostu to zostawia.
-Jak to zrobiłeś?- zapytałam, patrząc na niego podejrzliwie z zaciekawieniem.
-Chodź Ci powiem.- zawołał mnie i podeszłam bliżej niego, nadstawiając ucho. -Tajemnica...- wyszeptał wprost do mojego ucha przyjemnym i seksownym głosem.
-Ej, no nie! Powiedz mi, proszę.- stanęłam z nim twarzą w twarz i patrzyłam błagalnie.
-Może później, a teraz zacznij już coś robić, bo się do jutra nie wyrobimy.
-No dobra... Bierzemy się do roboty.
Do wieczora sprzątaliśmy w domu. Byłam tak zmęczona, że padłam na kanapę, jak tylko skończyliśmy. Obok mnie usiadł Ucker i patrzył na mnie z uśmiechem.
-Wiedziałem, że to będzie wystarczająca kara.- zaśmiał się cicho.
-Nie jestem przyzwyczajona do takiego sprzątania.- stwierdziłam słabym głosem.
-Wiem.- powiedział krótko. -Zleciał Ci cały dzień i pewnie pójdziesz za chwilę spać.- dodał i miał rację...
-Pewnie tak... Zjem tylko kolację, pójdę się wykąpać i się położę.- zaplanowałam i udałam się do kuchni. -A Ty zostajesz dzisiaj też na noc?- zapytałam po chwili, bo z salonu normalnie mnie słyszał.
-Nie, dzisiaj idę do siebie.- odpowiedział, dołączając do mnie w kuchni.
-Czyli gdzie? Gdzie Ty w ogóle mieszkasz?- nie żeby mnie to jakoś bardzo interesowało...
-Oj nie chcesz wiedzieć, maleńka... W bardzo czarnej dzielnicy.- odpowiedział, a swoją drogą skąd to "maleńka"?
-W jakichś slumsach?
-Gorzej, tam nie zapuszcza się nikt poza mieszkańcami. Pełno tam gangów narkotykowych i prowadzą ciągłe wojny.- wyjaśnił na luzie, jakby lubił to miejsce.
-Czarna strona Meksyku? Tam naprawdę jest tak niebezpiecznie i codziennie musisz walczyć o życie?- różne rzeczy słyszałam i po prostu mnie to interesuje.
-Bywa ciężko, ale ja się ogólnie zazwyczaj nie mieszam w żadne spory i siedzę w domu. A jak już to raczej wzbudzam respekt i się do mnie nie przyczepiają. Jedynie jak trwają wojny, to każdy może zginąć nawet dzieci, bo też tam niestety mieszkają.
-Boże, serio? Przecież tak nie powinno być! Nie powinny istnieć takie miejsca i nie mogą tam mieszkać normalni ludzie, a już tym bardziej dzieci!- mocno to mną wstrząsnęło.
-Wow, zaliczasz mnie do normalnych ludzi! Jestem w szoku.- zaśmiał się wesoło, chyba żeby zmienić temat.
-No wiesz... Jesteś inny, ale w sumie nie taki zły, nawet Cię polubiłam, mimo że zepsułeś moją imprezę.- stwierdziłam z uśmiechem, zbliżając się do niego. -Zresztą nie ważne jak, ale opiekowałeś się mną wczoraj, za co Ci dziękuję.- nagle wtuliłam się w niego mocno, a on niepewnie mnie objął.
-Zawsze staram się dobrze wykonywać swoją pracę, więc musiałem się Tobą zająć, urwisie.- powiedział, kiedy już tylko staliśmy blisko naprzeciw siebie.
Po tych słowach przez chwilę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy tak po prostu jakoś bez pamięci. Byliśmy coraz bliżej i nie wiem, jak to się działo. W pewnym momencie się opamiętałam i oparłam swoje czoło o jego, żeby do niczego innego nie doszło i wyszeptałam:
-Serio Cię lubię i obiecuję już Ci nie dokuczać.
Tylko tyle powiedziałam, odsunęłam się i zaczęłam robić sobie płatki. Szybko zjadłam, a Christopher razem ze mną już w ciszy, przyglądając mi się uważnie. Poszłam się wykąpać i od razu położyłam się spać. To był ciężki dzień, a w dodatku ciągle bolała mnie głowa przez ten alkohol.

Prawie całą niedzielę przespałam, wychodząc z pokoju tylko na jedzenie. Wypoczęta poszłam w poniedziałek do szkoły, a wszyscy mówili o mojej imprezie. Mimo, że tak szybko się skończyła, to wszystkim się podobało. Bardzo mnie to cieszyło, ale szkoda, że to się nie powtórzy, bo wtedy już na pewno miałabym poważne problemy. Nawet przyjaciołom nie powiedziałam, co się tak naprawdę stało, nie wiedzą o moich dobrych relacjach z Christopherem i jego "alkoholowym podstępie". Hmm, jest on naprawdę dziwną osobą... W weekend jako mój ochroniarz był spoko, gadał ze mną dużo, śmiał się, żartował, a teraz znowu jest cichy, ponury i zamknięty w sobie.
Na długiej przerwie zagadał do mnie jakiś facet. Pytał, czy znam właśnie Christophera i gdzie jest. Zawołałam go, bo był akurat niedaleko. Nie odeszłam, tylko dalej stałam z nimi, dopóki mnie nie wygonią.
-Muszę z Tobą porozmawiać.- powiedział do Uckera.
-Kim pan jest?- zapytał zdezorientowany.
-Twoim ojcem, a twoja matka pracuje w tej szkole.
-Że co?- spojrzał na mnie, krzywiąc się.
-Nazywam się Bruno Uckermann.
-Co tu robisz i czego chcesz od mojej córki?!- usłyszałam za sobą głos mojego taty i zobaczyłam rodziców.
-Juanito, przyjacielu, tyle lat Cię nie widziałem.- powiedział ten gościu wesołym głosem, podchodząc do mojego ojca.
-Co Ty tu, kurwa, robisz?!- prawie krzyknął wkurzony.
-Przyszedłem do syna.- odpowiedział niewinnym głosem.
-Weź się lecz, nie znam Cię w ogóle.- powiedział wzburzony Christopher, żywo gestykulując.
-Dzieci, idźcie stąd na razie, musimy porozmawiać z tym panem.- poprosiła moja mama, a ja wraz z Uckerem poszłam kawałek dalej na ławkę.
-Ej, serio nie znasz tego gościa? Mówi, że jest twoim ojcem...- zapytałam zaciekawiona.
-Pierwszy raz widzę go na oczy. Nie wiem, co tu się w ogóle dzieje.- odpowiedział zdenerwowany.
-Spokojnie, może zaszła jakaś pomyłka?... Ale skąd go znają moi rodzice i dlaczego tak się wkurzyli?
-Wiesz co? Jak twój tata przyjmował mnie do pracy, to pytał, czy znam Bruna Uckermanna, czy to tylko zbieżność nazwisk. I chyba z pięć razy się upewniał, zanim mi uwierzył.- przypomniał sobie.
-Nie wiem, nie mam pojęcia, o co chodzi. Muszę ich o to wypytać, bo sama się aż przestraszyłam, dlaczego tak ostro zareagowali.
-A ja pogadam z tym facetem przy następnej okazji. Muszę to z nim wyjaśnić.


No hej! Dobra, macie już ten rozdział po 2 tygodniach :) Słabiutko z komentarzami, kochane moje :/ Powiem Wam, że ja przez ten czas praktycznie nic nie pisałam, co trochę mnie martwi... To opowiadanie już dawno skończyłam, ale następne ostatnio słabo mi idzie. Nie mam weny, czasu i wgl jakoś ochoty... Nwm jak to będzie, naprawdę :( No ale póki co macie kolejny piękny rozdział, z którego jestem dumna,  bo ogólnie całe to opko mi się bardzo podoba ;) Mam nadzieję, że Wam też? :* :)

piątek, 14 kwietnia 2017

4. "Pożerasz mnie wzrokiem"

Obudziłam się w swoim łóżku, a ręce miałam przywiązane do ramy. Byłam przerażona, gdyż miałam na sobie jedynie majtki i koszulkę na ramiączkach. Nikogo w pokoju nie było, ale zastanawiało mnie, kto przykrył mnie kołdrą i postawił na szafce szklankę wody i tabletki przeciwbólowe. Nie ukrywam, że tego właśnie mi było trzeba, bo głowa mi pękała. Ale w sumie co z tego, że to mam, jak i tak nie mogę się podnieść przez związane ręce. Zaczęłam krzyczeć, bo nic innego mi nie pozostało, chociaż przez to ból był jeszcze większy. Po chwili do pokoju wszedł Christopher. Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem, po czym usiadł na skraju łóżka.
-Wyspałaś się? Jak się czujesz?- zapytał swobodnie.
-Co tu się stało? Ty mnie rozebrałeś i związałeś?!- podniosłam głos, wpadając w panikę.
-Tak, w połowie to ja.- odpowiedział spokojnie, jak gdyby nigdy nic.
-Ale jak to? W połowie Ty? Dlaczego?!- moje oczy za pewne były wielkości 5-złotówki i zaczęłam się szarpać.
-Jak cudnie wyglądasz taka przerażona, niewinna, bezbronna... Aż zastanawiam się, czy powiedzieć prawdę i uwolnić Ci te łapki, bo podobasz mi się taka.- spojrzałam na niego z pogardą i zorientowałam się, że patrzy na mnie jak wygłodniałe zwierzę, bo przez cienki materiał jasnej koszulki wszystko mi prześwituje, jak nie mam na sobie stanika, a w dodatku jestem tak wyprężona przez związane ręce.
-Odwiąż to, do cholery!- krzyknęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy, bo ta sytuacja była dla mnie nowa i bałam się tego, co było i co będzie.
-Ej, dobra... Już, uspokój się, mała.- zaśmiał się, mówiąc naprawdę przyjemnym głosem, co aż do niego nie podobne. -Nic się nie stało, panikaro... Rozebrałem Cię, żeby było Ci wygodniej spać, bo i tak sama zaczęłaś już w salonie na stole.- wyjaśnił, a ja trochę się uspokoiłam.
-Na pewno? To po co mnie związałeś?!- jeszcze o to musiałam zapytać...
-Bo byłaś kompletnie pijana, to dla twojego bezpieczeństwa. Gadałaś głupoty, biłaś mnie i miałaś głupie pomysły, więc nie miałem innego wyjścia.
-Okej, rozumiem... A możesz się tak nie gapić i mnie uwolnić?!- znowu podniosłam głos, mając już w sobie więcej odwagi.
-Nie gapiłbym się, gdybyś nie była histeryczką i nie skopała z siebie kołdry...- tak, jasne...
-Skończ już tą głupią gadkę i to rozwiąż! Bolą mnie ręce i nie mogę już znieść tego, jak na mnie patrzysz.- mówiłam, próbując przełożyć ręce tak, żeby je odciążyć.
-Że niby jak? Co masz na myśli?...
-Podobam Ci się, widzę to. Pożerasz mnie wzrokiem, ale spoko, nie jesteś jedyny...- dlaczego przedłużam tą dyskusję, zamiast doprowadzić do tego, żeby przestał się gapić?...
-Hmm... Gdyby tak jeszcze zatkać Ci buzie, to byłoby idealnie.- stwierdził, przyglądając mi się z zamysłem.
-Kurwa mać, odwiąż to wreszcie!- krzyknęłam już mocno zirytowana przez ból głowy i obtarte ręce.
-No już, dobrze... Ale przysięgnij, że nie będziesz się mścić i mnie napierdalać.- ha, boi się mnie!
-Okej, obiecuję. Uwolnij mnie, noo...- zaczęłam się rzucać po łóżku z minką obrażonego dziecka.
-Przestań się rzucać, moment...- powiedział stanowczo i usiadł bliżej mnie.
Zaczął odwiązywać moje ręce, co okazało się niełatwe. Po dłuższej chwili siłowania się z supłami, stwierdził:
-Chyba muszę Ci obciąć ręce.
-Tylko uważaj na paznokcie!- zastrzegłam, a on parsknął śmiechem.
-Raczej nie będą Ci wtedy już potrzebne...
-Dobra, zamknij się i mnie uwolnij!
-No właśnie nie mogę. Tak się kręciłaś, że to ścisnęłaś.
-O Jezu, to zębami... Zrób coś, bo mi zaraz same ręce odpadną.- mówiłam niemal błagalnym głosem, bo już serio strasznie mnie te ręce bolały.
Tak jak chciałam, próbował rozwiązać to zębami. Delikatny dotyk jego ust i oddechu, dawał ukojenie mojej obolałej skórze na nadgarstkach. Czułam, że powoli rozplątuje te supełki, a stawało się to już nawet przyjemne. Nie sądziłam, że to możliwe, ale czułam delikatność Christophera. Naprawdę, w tym momencie po raz pierwszy obchodził się ze mną wręcz z czułością, zero agresji, nadmiaru siły, czy złości. Po prostu pomału uwolnił moje ręce z tych sznurków. Na końcu złożył delikatne pocałunki na obu moich nadgarstkach, na których były wyraźne otarcia.
-Widzisz, co mi zrobiłeś? Bolą mnie rączki i mam brzydkie ślady. Spotkamy się w sądzie, brutalu!- powiedziałam, oglądając sine ślady na moich rękach, choć w sumie nie byłam aż tak zła jak powinnam i mówiłam to z połowicznym uśmiechem.
-Jejku, przepraszam, naprawdę nie chciałem. Za mocno zawiązałem, nie chciałem Ci zrobić krzywdy.- zaczął panikować, tak to była panika! On naprawdę przejął się tym, że zrobił mi krzywdę.
-Dobra, uspokój się. Wiem, że to nie specjalnie...- aj, Dul, czemu tak mówisz? Hallo, nie lubisz go, niech ma wyrzuty sumienia!
-Masz, weź tą tabletkę, popij szklanką wody i zacznij tu sprzątać, bo się do jutra nie wyrobisz.- podał mi do jednej ręki szklankę, a do drugiej tabletkę.
-Na dole jest aż taki syf?- zapytałam, biorąc tabletkę.
-Tragiczny... Jak zobaczysz, to się przerazisz.
-Aż się boję... A teraz gadaj, jak bardzo upadła wczoraj moja reputacja? Co powiedziałeś tym ludziom?! Mam nadzieję, że nie zrobiłeś tego chamsko i nie zniszczyłeś mi tym życia...- podniosłam głos zdenerwowana.
-A jak myślisz?
-Pewnie powiedziałeś, że się najebałam i żygam, albo nie powiedziałeś nic, tylko ich wyrzuciłeś.- stwierdziłam pewna swych słów.
-Trochę wiary w ludzi, ślicznotko... Jesteś okropna, wiesz? Wredna, podła i zdecydowanie nie zasługujesz, żebym Ci ratował tyłek. Ale jest w Tobie coś, co nie pozwoliło mi zniszczyć Ci reputacji, więc byłem w miarę miły, użyłem talentu aktorskiego i udałem panikę, że niby twoi rodzice będą w domu za dziesięć minut. Dość szybko się zmyli i pobiegłem wyciągnąć Cię z piwnicy, gdzie musiałem Cię na chwilę zamknąć.- wyjaśnił, a na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
-Dziękuję, że chociaż zrobiłeś to w normalny sposób. Co nie zmienia faktu, że nienawidzę Cię za to, że w ogóle przerwałeś moją imprezę i za to, że wlałeś we mnie tyle wódy. Po co to zrobiłeś?! Przecież mogło mi się coś stać...
-Właśnie po to to zrobiłem, żeby temu zapobiec. Wiesz, Ty na trzeźwo jesteś nieobliczalna i masz głupie pomysły, a co dopiero po alkoholu. Wolałem doprowadzić Cię do takiego stanu, żebyś po chwili zasnęła i nic już sobie nie zrobiła. Wśród tych wszystkich ludzi nie dałbym rady Cię upilnować i mogłaby Ci się stać krzywda, a tak miałem Cię pod kontrolą.
-Ale dlaczego? Właściwie to Ty pilnujesz domu, a nie mnie, przypominam! A po drugie nie przesadziłeś z ilością? Ja nigdy wcześniej tyle nie piłam, tylko słabe drinki, a Ty mnie tak upoiłeś...
-Przestań, przecież nie podałbym Ci dawki śmiertelnej... Wiedziałem, co robię, nie dramatyzuj. Owszem, pilnuję głównie domu, ale co bym powiedział twoim rodzicom, gdyby coś stało się ich córce podczas imprezy w rezydencji, której pilnowałem?... Pomyśl czasami i nie zadawaj beznadziejnych pytań...
-No okej, to w sumie logiczne. A teraz spieprzaj stąd, bo muszę się ubrać.- powiedziałam i chciałam wstać, ale wtedy ogarnęłam, że lepiej siedzieć pod tą kołdrą, póki on tu jest.
-Dobra, to ogarniaj się szybko i dawaj na dół, bo masz bardzo dużo roboty. Będę taki dobry i zrobię Ci śniadanie, jeśli chcesz.- mówiąc to, kierował się w stronę drzwi.
-Okej, możesz mi zrobić coś dobrego.
-Jasne.- był już w progu. -A i pięknie dzisiaj wyglądasz.- dodał, obracając się jeszcze na chwilę, po czym wyszedł.

Mimowolnie się uśmiechnęłam, ale szybko przypomniałam sobie, że to ten wieśniak i nie ma w nim nic fajnego. Zrzuciłam z siebie kołdrę i zwlekłam się z łóżka, po czym udałam się do łazienki. I w tym momencie ogarnęłam słowa Uckera... Za pewne sarkastycznie powiedział, że ładnie wyglądam, bo miałam rozmazany wczorajszy makijaż i podkrążone oczy. Przestraszyłam się, patrząc w lustro. Wzięłam szybki prysznic i doprowadziłam do porządku twarz. Christopher jest dla mnie nikim, ale nawet przy nim nie powinnam paradować w takim stanie, bo to jakby nie było facet i po prostu nie wypada z samej zasady. Ale nie przesadzajmy, nie będę się stroić, siedząc w domu z ochroniarzem... Ubrałam czarne leginsy i różową, obcisłą bokserkę. Nie zrobiłam tego specjalnie, ale będzie miał na co chłopak popatrzeć. Jak tylko wyglądałam jak człowiek, zeszłam na dół. Załamałam się, gdy zobaczyłam stan salonu. Wszystko było poprzewracane, poplamione i w ogóle no masakra... I ten zapach alkoholu i papierosów, ohyda. Od razu otworzyłam wszystkie okna, żeby tu wywietrzyć. W kuchni przy stole siedział Christopher i jadł kanapki z nutellą.
-Siadaj, to dla Ciebie.- powiedział, wskazując na talerz po drugiej stronie stołu.
-Kanapki z nutellą? Serio?... Nie dość, że mnie upijasz, to jeszcze tuczysz... Chcesz się mnie pozbyć?- marudziłam, ale oczywiście chętnie wzięłam się za jedzenie.
-Wybacz, ale to wszystko to ostateczne rozwiązania.- stwierdził. -Wypij też kawę, lepiej się poczujesz.- dodał, mieszając mi kawę, a ja od razu się napiłam.
-Mmm, dobra... Skąd wiedziałeś, ile słodzę?- zapytałam, delektując się smakiem kawy o poranku.
-Aj, kochana, połowa świata słodzi dwie łyżeczki, a Ty taka wyjątkowa nie jesteś.- zaśmiał się, a ja posłałam mu spojrzenie w stylu "jeszcze słowo, a się pokłócimy".
-Jesteś dla mnie wyjątkowo miły. Co się stało?
-Tak jakoś... Zresztą Ty też jesteś całkiem spoko, jak nie ma w pobliżu twoich zjebanych znajomych. Dzisiaj nawet Cię lubię.- uśmiechnął się do mnie ciepło, co szczerze odwzajemniłam.
-No powiedzmy, że ja Ciebie też. Zresztą zrobiłeś mi dobrą kawę i kanapki z nutellą, to już masz u mnie +10 punktów.
-To super. A teraz już nie dyskutuj, bo musisz tu posprzątać.- powiedział stanowczo, ale nie tak chłodno.
-Oj musisz, musisz...- usłyszałam za sobą głos mojej mamy, a serce podeszło mi do gardła, zginę marnie.



No hej!! Nie ukrywam, że jestem trochę zawiedziona ilością komentarzy i wyświetleń... Ale nieważne, chociaż po dwóch tygodniach jest dopiero tyle :/ No ale ok, mam nadzieję, że rozdział się podoba i tym razem będzie więcej. Nie mam wgl czasu pisać, ale jakimś cudem jestem na 4 rozdziale nowego opka ;) Wesołych świąt moje kochane! :* 

niedziela, 2 kwietnia 2017

3. "Opiekuję się Tobą"

Od pamiętnego siedzenia w magazynku z Uckerem, skąd po kilku godzinach wypuściła nas woźna, starałam się sama mu nie dokuczać, tylko gdy zaczynali moi znajomi. W sumie Christopher ma trochę racji, że przy nim byłam kochana i miła, a z moją paczką jestem wredna, podła i złośliwa. To prawda, ale tak już musi być... Muszę trzymać poziom, w końcu jestem kimś ważnym w tej szkole i nie mogę nagle zacząć bronić kogoś takiego jak on. To okropne, ale tak jest... Nie poświęce mojej reputacji dla opinii jakiegoś przystojnego menela, bo to chyba najlepsze określenie. Tak więc właściwie niezmiennie wraz z moją paczką uprzykrzaliśmy życie Uckerowi. Najczęściej Christian wymyślał różne głupie żarty. Zazwyczaj Christopher na to wszystko nie reagował, tylko patrzył na nas z politowaniem i odchodził. Jednak raz tak się zezłościł, jak zaczęliśmy gadać o nim bzdury, że najpierw mocno poszarpał i nawet pobił Chrisa, nawrzeszczał na wszystkich, a potem podszedł do mnie i także mnie szarpiąc, zaczął krzyczeć:
-Myślisz, że jesteś taka zajebista?! To Ty jesteś nikim, laluniu! Udajesz kogoś, kim nie jesteś przy tej bandzie idiotów, żeby nie stracić fanów! Jesteś fałszywą, podłą szmatą, która idzie po trupach! A później się dziwisz, że człowiek jest niemiły i nie ma ochoty na rozmowę z Tobą... Boże, w życiu nie widziałem takiej pustej kretynki. Jesteście żałośni i mam wrażenie, że czegoś mi zazdroście... A może wolności? Każdy z Was za pewne ma już ustawioną przyszłość. A ja mogę robić, co zechcę... I mogę być, kim tylko zechcę! Nie muszę udawać tępej kretynki, ani jakiegoś lalusia jak co niektórzy... Żal mi Was, dzieci...- popchnął mnie na ścianę i poszedł poważnie wkurwiony.
-Ej, zostawmy go już.- powiedziałam do przyjaciół.
-Czemu? To frajer, trzeba go wykończyć, żeby uciekł z tej szkoły.- stwierdził Christian.
-Nie. Zostawmy go, bo może być serio niebezpieczny. Nie widzisz, jaki jest agresywny i nieprzyjemny? Ja się go boję, tym bardziej, że nie jest taki bez powodu... Nie dziwię mu się, że się wkurza, bo jesteśmy straszni. Nie zaczynajmy z nim więcej, okej?- poprosiłam.
-No dobrze, jak chcesz... Ograniczamy to do minimum, tak?
-Mhm, naprawdę wolę mu się nie narażać.
-Okej, spokojnie już.- zakończył Chris ze szczerym uśmiechem, obejmując mnie.

Był to piątek przed ostatnią lekcją. Godzinę później byłam już w domu, bo oczywiście tata przyjechał po mnie do szkoły. Cieszyłam się czasem wolnym jak co weekend. Dwa i pół dnia nic nie robienia, pełnego relaksu, a przede wszystkim bez matematyki. Nawet lubiłabym szkołę, gdyby nie pani Renatka, której szczerze nienawidzę. Ale dość, to jest czas dla mnie... W tym tygodniu weekend poświęce jedynie sobie, żeby się odstresować i wyciszyć. Nawet ja czasem tego potrzebuję. W następnym tygodniu planuję imprezę u mnie w domu, bo rodziców nie będzie. Muszę tylko urobić ochroniarzy, żeby się zbytnio nie wtrącali. Ale tym zajmę się chyba w niedzielę... Teraz postanowiłam się poopalać nad moim basenem. Rozłożyłam sobie leżak, zrobiłam zimny koktajl, posmarowałam się olejkiem do opalania i włączyłam muzykę. Cudowny relaks i spokój... Ach, mogłabym tak całe życie. Po jakimś czasie zaczęło mi się nudzić i ruszyłam do domu po książkę. Nie dotarłam jednak do pokoju, bo po drodze mało nie dostałam zawału. Idąc korytarzem natknęłam się na... Christophera! Tak, tego z mojej klasy!
-Co tu robisz?!- zapytałam zszokowana.
-A Ty? Ja pracuję tu jako ochroniarz.- odpowiedział, był równie zdziwiony jak ja.
-A ja tu mieszkam i właśnie cieszyłam się wolnym weekendem, dopóki nie pojawiłeś się Ty. Czemu pracujesz w moim domu? Śledzisz mnie?!- zbulwersowałam się i podniosłam głos, żywo gestykulując.
-Nie miałem pojęcia, że tu mieszkasz! Szukałem pracy, zobaczyłem ogłoszenie i po prostu skorzystałem. I nie wiem, czy bym się zgodził, gdybym wiedział, że to twój dom...
-Jasne... Jakoś Ci nie wierzę.
-Nie musisz, w sumie mam to gdzieś. A teraz wybacz, ale ja tu pracuję i nie mogę rozmawiać.- zakończył, wyminął mnie i poszedł dalej.
Odprowadziłam go wzrokiem i rzucił mi się w oczy jego strój. Wyglądał porządnie i elegancko, a nie jak menel. Spodobał mi się, mimo że to zasługa mojego taty, bo to pewnie on mu dał lepsze ciuchy, bardziej służbowe. Ale to nie zmienia faktu, że wygląda naprawdę dobrze, aż miło popatrzeć.
Do końca dnia co chwilę na niego wpadałam, co tak strasznie mnie drażniło. W dodatku tata go chwali i zapowiedział mu podwójny etat, co znaczy, że będzie tutaj w weekendy przez całe noce. Nie ukrywam, że bardzo mi to nie na rękę, bo za tydzień moja imprezka, a on raczej niezbyt chętnie będzie krył mnie przed rodzicami. Lepiej będzie w ogóle mu o tym nie mówić i bawić się tylko w salonie, tak żeby nie wiedział. Mam nadzieję, że się uda i nie wpadnę w kłopoty, bo jeśli ten wieśniak mnie wkopie, to mu tego nie daruję i się zemszczę. Ale dla dobra sprawy, spróbuję być dla niego miła przez najbliższy tydzień.

Już od poniedziałku szykowałam się do mojej imprezy. Miałam listę gości i wszyscy po kolei potwierdzali swoją obecność. W czwartek moi rodzice wyjechali i mieli wrócić dopiero w niedzielę wieczorem. Pojechali do dziadków, a ja się po prostu wywinęłam, argumentując nauką. Zresztą nie lubię tam jeździć, bo jest sztywno i nudno. Niech mojej siostrzyczce trują i ją umoralniają, mnie nie trzeba, albo już za późno. Zgodzili się, żebym została, ale zapowiedzieli, że będą często dzwonić. A co jest najlepsze? Oficjalnie zostałam w weekend pod opieką Christophera! Świetnie... Ale dobrze, że są jeszcze inni ochroniarze, którzy są mi bardziej przychylni. Zapowiadał się bardzo ciekawy weekend pod każdym względem. Czułam, że prędzej czy później czeka mnie ostre spięcie z tym idiotą, ale to ja jestem górą, bo on tu tylko pracuje. Jednak tak jak zamierzałam, przez ten tydzień byłam dla niego względnie miła... Trzeba robić dobrą minę do złej gry. Tydzień szybko mi zleciał, a w piątek od razu po szkole zaczęłam przygotowania wraz z przyjaciółmi. Mój ochroniarz parę razy pytał, co robimy i w ogóle, ale niczego od nas nie wyciągnął. Pięknie ustroiliśmy salon, a goście wiedzieli, żeby wchodzić pojedynczo, aby Ucker się nie dowiedział. O 20 wszyscy już byli i zabawa na dobre się zaczęła. Było z 50 osób, dobrze, że mam wielki salon, niczym sala balowa. Osoby pełnoletnie załatwiły alkohol, którego mieliśmy pod dostatkiem. Niektórzy już po godzinie byli ostro wstawieni, ale ja tylko delikatnie sączyłam drinka. Niestety Christopher zaczął interesować się naszą zabawą i dobijał się do salonu. Kilka razy udało mi się go zbyć, wmawiając mu, że po prostu słucham sobie głośno muzyki. Za którymś razem wtargnął do salonu, popychając mnie na ścianę. Wkurzył się nieźle, po czym niedelikatnie pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do toalety.
-Ałć, to boli!- krzyknęłam i wyrwałam mu się, kiedy byliśmy już w łazience.
-Co tu się odpierdala?!- wrzasnął na mnie, uderzając w ścianę obok mnie.
-Mała imprezka, zresztą nie twoja sprawa.- wyminęłam go i chciałam wyjść, ale zatrzymałam się na jego ręce, bo zrobił mi bramkę, po czym przekluczył drzwi.
-Posłuchaj, laluniu... Ja tu pracuję i nie uśmiecha mi się stracić pracy przez wybryki rozpuszczonej idiotki!- krzyknął na mnie, aż się przestraszyłam.
-Uspokój się i posłuchaj... Nie będziesz miał przez to problemów, obiecuję. Nic się nie stanie, a jutro wszystko posprzątam. Zanim rodzice wrócą, nie będzie tu śladu po tej zabawie.- powiedziałam łagodniejszym tonem, patrząc mu w oczy, żeby na niego jakoś wpłynąć.
-O na pewno nie... Nie będę dla Ciebie kłamał, że nic się tu nie działo. Zapomnij, idę wyrzucić stąd to całe towarzystwo.- odkluczył drzwi i już miał rękę na klamce, ale go zatrzymałam.
-Stój i posłuchaj mnie jeszcze przez chwilę! Jeśli zepsujesz mi imprezę, to na pewno stąd wylecisz, osobiście się o to postaram. A jeśli będziesz siedzieć cicho, to w razie co będę Cię bronić. Zastanów się lepiej, masz więcej do stracenia...- powiedziałam już z większą pewnością siebie. -A teraz mnie wypuść, idę się zabawić. Możesz wpaść i ze mną zatańczyć, jeśli chcesz.- dodałam, wychodząc i złośliwie posłałam mu buziaka, chichotając.
Pobiegłam dalej tańczyć z przyjaciółmi, mówiąc im o incydencie z Christopherem. Ann kazała mi się nie przejmować, a mocno wstawiony Christian bardziej niż zwykle chciał się rzucać do bicia, już szukając wzrokiem mojego ochroniarza. Udało nam się jednak go uspokoić i zrezygnował. Postanowiłam się w końcu bardziej zabawić i skończyłam mojego pierwszego drinka, po czym poprosiłam o dwa kolejne. Coraz odważniej tańczyłam, co udaje mi się nawet bez alkoholu, a teraz to już była bomba. Ogólnie rzadko piję i zawsze pilnuję, żeby być w normalnym stanie, ale dziś chciałam zaszaleć. Wszystkiemu cały czas przyglądał się Christopher, stojący przy wejściu, i kręcił głową z dezaprobatą. Po którymś już drinku z kolei zaczęłam wszystkich podrywać i tańczyć dość wulgarnie na krzesłach. Aż żałuję, że to pamiętam i mam nadzieję, że inni nie... W pewnym momencie poczułam dłoń, zaciskającą się na moim przedramieniu i zobaczyłam Uckera, ściągającego mnie z krzesła. Podszedł do niego Christian i się rzucał, ale był kompletnie pijany i Christopher dosłownie jednym ruchem przewrócił go na podłogę. Po raz drugi wyciągnął mnie z salonu, ale tym razem prowadził do mojego pokoju. To znaczy zamierzał mnie tam prowadzić, ale nie chciałam wejść po schodach, więc podniósł mnie i przerzucił sobie przez ramię. Zaniósł mnie w ten sposób na górę i rzucił na łóżko. Zanim zdążyłam zareagować, usiadł na mnie okrakiem, co mocno mnie zdezorientowało i przestraszyło. Okazało się, że chciał mnie po prostu unieruchomić, żeby wlać mi do buzi butelkę wódki. Tak, w perfidny sposób upoił mnie alkoholem! Odchylił mi głowę do tyłu i wlał mi do buzi całe 0,7l. O mało nie zwymiotowałam, ale powstrzymał mnie fakt, że jestem na moim łóżku. Zrobiło mi się mocno niedobrze i paliło mnie w gardle.
-Chciałaś się upić, to masz.- powiedział, wstając.
-Fuuj, niedobrze mi... Ja nie piłam przecież wódki, to jest ohydne i pali!- miałam łzy w oczach, bo naprawdę aż mnie bolał cały przełyk.
-Opiekuję się Tobą pod nieobecność twoich rodziców, a to najlepszy sposób. Będziesz tu teraz siedzieć, a ja zakończę twoją imprezkę, bo mi w tym nie przeszkodzisz. A w dodatku już nigdy nie tkniesz wódy, jeszcze mi za to podziękujesz.- zaśmiał się i kierował się do wyjścia.
-Teraz to bądź pewny, że stąd wylecisz!- krzyknęłam za nim wściekła.
-Jeszcze zobaczymy... Twoi rodzice też mi za to podziękują, bo przynajmniej nie zrobisz żadnej głupoty po alkoholu.- stwierdził i wyszedł, zostawiając mnie samą w pokoju zamkniętym na klucz.
Tylko nie przemyślał jednej rzeczy... Mam zapasowy klucz od tych drzwi. Odczekałam chwilę, po czym chwiejnym krokiem ruszyłam na dół. Mój głupi ochroniarz już psuł imprezę, krzycząc na moich znajomych, żeby wyszli. Byłam coraz bardziej pijana i tych wydarzeń już do końca nie pamiętam... Wiem tylko, że klubowa muzyka jeszcze grała, a ja weszłam na stół i zaczęłam ponętnie tańczyć, powoli się rozbierając. Na szczęście nie zdążyłam ściągnąć zbyt dużo, bo powstrzymał mnie Ucker. Był strasznie wkurzony i zaczął mną szarpać. Nie wiem, co było dalej, ale na pewno wygonił tych ludzi z domu.


A buu :) 
Witam po chyba dwóch tygodniach. Słabo, oj słabo z komentarzami moje drogie :( Co się z Wami dzieje?? To ja, kobieta pracująca, mam czas tu jeszcze być i pisać... A Wy co? No jestem zawiedziona troszkę, że cudem po takim czasie nazbierało się 9 komentarzy :/  No cóż... Do następnego :*