środa, 27 lipca 2016

4. "Za miesiąc się pobieracie"

Dulce:
Po jakimś czasie dotarliśmy do jakiejś speluny, którą Ucker nazywa klubem. Było tam okropnie i miałam ochotę od razu włączyć wsteczny i wybiec stamtąd. Złapałam Uckera za rękę i szepnęłam:
-Udawajmy parę.
-Ty chyba chora jesteś...- popatrzył na mnie z politowaniem.
-Też tak myślę. Musiałam się mocno uderzyć w głowę, żeby tu z Tobą przyjść i Ci pomagać. I chętnie stąd wyjdę, jeszcze tylko jedno słowo sprzeciwu.- zagroziłam pewnym głosem, a on mocno ścisnął moją rękę.
-Ucker, to boli.- powiedziałam i go uszczypnęłam.
Poluzował uścisk i szliśmy w głąb tego pożal się Boże klubu. Wszyscy witali się z Uckerem i podziwiali jego nową "zdobycz", czyli rzekomo mnie. Później przyszła tam ta głupia Anahi i się ze mnie nabijała, że tu jestem i wyglądam jak dziwka. No tak, okazało się, że przesadziłam z ubiorem, bo tutaj dziewczyny są albo ubrane normalnie, albo chodzą w samej bardzo skąpej bieliźnie. Tylko ja wystroiłam się jak głupia, przez co byłam w centrum zainteresowania płci męskiej. No ale przecież wyglądałam uroczo i zabójczo seksownie, więc w sumie spoko.
-Idzie ten kretyn.- powiedział Ucker ze strachem.
-Dalej wisisz mu kasę?- zapytała ze zdziwieniem Ann.
-Mhm...- burknął.
-Uckerku, kochany mój wrogu... Uspokój się, bo nawet ja nie zdołam Ci pomóc. Nie protestuj i przytakuj, a wszystko będzie dobrze. Kurwa, jak Ty mnie śmieszysz...- zaśmiałam się i wtuliłam się w niego. -To część planu, nie myśl sobie.- sprostowałam od razu.
-Masz dla mnie kasę?- podszedł ten dziwny typ.
-Yyy, nie.- odpowiedział Ucker, a ja ciągle się do niego kleiłam.
-To co, wpierdol?- stwierdził od razu.
-Przepraszam, ale to nie jego wina.
-Pytałem Cię o zdanie?!
-Nie, ale to moja wina, że on nie ma kasy.
-Ukradłaś mu?
-No nie do końca... Jestem jego nową laską i jak widać nie jestem tania w utrzymaniu. Uckerek jest strasznie naiwny i udało mi się ostatnio wyłudzić od niego sporo kasy. No i biedak został z niczym. Daruj mu, proszę.
-Darować mu?! Haha, ja nigdy nikomu nie daruję.
-A jeśli Ucker zgodzi się wypożyczyć mnie Tobie na noc?
-Hmm... No to może wtedy pogadamy.
-No dobrze. Kochanie, mogę jutrzejszą noc spędzić z tym przystojniakiem? Proszę, przysięgam, że później wrócę do Ciebie.- odegrałam teatrzyk, tuląc się do Uckera.
-Ehh, no dobrze. Mówię Ci stary, ona jest zajebista w łóżku.- powiedział Ucker z uznaniem, klepiąc go po ramieniu.
-No dobra, to czekam na Ciebie jutro.- po tych słowach odszedł.
-Udało się, piona!- niby krzyknęłam, ale dość cicho i przybiłam Uckerowi pionę.
-Dziękuję.- powiedział i aż mnie przytulił, co było dla mnie wielkim szokiem. -Serio się z nim spotkasz?- zapytał po chwili.
-Fuu... jasne, że nie. Po prostu nigdy więcej się tu nie pojawię. A wtedy Ty powiesz, że od Ciebie uciekłam, bo zbiedniałeś. Proste? Proste.- wymyśliłam z szerokim uśmiechem. -A i nie dziękuj, bo nie zrobiłam tego dla Ciebie. Nie zapominaj, że to był układ.- dodałam.
-Ale Ty jesteś durna...- rzucił i odszedł.
-Ej, wracajmy! Chodźmy stąd, nie chcę tu być.
-To był układ, teraz radź se sama.- krzyknął już z daleka.
-Ale...- pisnęłam cichutko i słodko.

Stwierdziłam, że nic tu po mnie i muszę stąd wyjść. Okazało się, że są tu jakieś idiotyczne zasady i kobieta nie może wyjść sama, musi z facetem. Głupota, ale oznacza to, że muszę znaleźć Uckera i wybłagać, żeby ze mną stąd wyszedł. Nie było to aż takie trudne, jak myślałam. Poszłam do toalety, a tam Ucker był z jakąś laską. Ona siedziała na zlewie, a on ją posuwał. Kiedy to zobaczyłam, moje oczy stały się wielkie jak pięć złotych i się cofnęłam. No cóż, co prawda już nie raz przerwałam Uckerkowi takie sytuacje, ale nigdy nie tak w trakcie. Musiałam niestety wejść tam z powrotem, bo szedł w moją stronę jakiś napalony, pijany gość, którego się bałam. Wpadłam do tej toalety z tekstem:
-Ucker, możemy już iść?- mówiąc to, głowę miałam zwróconą w przeciwną stronę, żeby nie patrzeć na ich nagość, bo jakoś mnie to nie fascynowało.
-Możesz się odczepić?- zapytał, nawet nie przerywając.
-Kurwa mać, nie ruchaj jej, kiedy do Ciebie mówię!- krzyknęłam z obrzydzeniem.
-Wyjdź stąd.
-Nie, chcę stąd iść. Proszę.
-Wkurwia mnie ta laska. Zgłoś się do mnie, jak nie będziesz miał zazdrosnej dziewczyny.- ta dziwka odepchnęła go i po prostu wyszła, nago!
-Wracajmy, proszę...- poprosiłam, nadal na niego nie patrząc, bo był goły.
-Przerwałaś mi i zapewniam Cię, że to był ostatni raz w twoim życiu.- przyciągnął mnie do siebie i teraz to ja byłam uwięziona pomiędzy jego nagim ciałem a zlewem.
-Co robisz?! Puść mnie!- krzyknęłam przerażona.
-Pokażę Ci teraz, jakiej rozkoszy pozbawiłaś już kilka dziewczyn.- powiedział i podciągnął do góry moją spódniczkę.
-Ucker, nie!- darłam się, a on już miał w rękach moje pośladki i mocno je ściskał. -Jeśli mnie tkniesz, to będziesz miał ostro przejebane!- po tych słowach puścił mnie i zaczął się śmiać.
-Aj głupia Ty... Naprawdę myślałaś, że zamierzam Cię pieprzyć? Chyba całkiem na głowę upadłaś... Chciałem Cię tylko nastraszyć. Fuu, ja miałbym się z Tobą... Ohyda, nigdy!
-Ty pierdolony skurwysynie!- krzyczałam i biłam go z całych sił. -Przesadziłeś, to już nie było w ogóle śmieszne!
-Oj, Ty mój śliczny kwiatuszku... To była zemsta za kablowanie. Wcześniej był układ i rozejm, ale teraz napędziłem Ci tyle strachu, że chyba wygrałem.- mówił tak fałszywie słodkim głosem, a ja kopnęłam go z całej siły w krocze i wyszłam z tej toalety.
Nadal drżałam, bo naprawdę nieźle mnie przestraszył. Na samą myśl, że Ucker mógłby mnie zgwałcić, chce mi się wymiotować i płakać jednocześnie. Postanowiłam, że jeszcze raz spróbuję się stąd wydostać. Nie zdążyłam jednak dojść do drzwi, a spotkałam... Kogo? Nie no, nie Uckera, bo przecież on w tej chwili zwija się z bólu po kopniaku. To ktoś, jak się za chwilę okaże, gorszy od Uckera. Jego rodzice! Próbowałam ich wyminąć, ale nie mogłam, bo mnie złapali.
-Gdzie mój syn?- zapytał Pan Uckermann, a ja od razu rozważałam, czy lepiej go wydać, czy może kryć.
-W toalecie, proszę po niego iść.- odpowiedziałam na wspomnienie sytuacji, która miała miejsce przed chwilą.
-O nie, młoda panno... Ty pójdziesz tam z nami, a potem pojedziemy do domu, bo razem z twoimi rodzicami mamy Wam coś do powiedzenia.- ciągnęli mnie za rękę do tego cholernego kibla.
Po chwili dotarliśmy na miejsce, gdzie był Ucker już w połowie ubrany, a mianowicie w spodniach, ale bez koszulki.
-Co oni tu robią?! O nie, teraz przesadziłaś...- powiedział zły na widok swoich starych.
-To nie ja.- odpowiedziałam beznamiętnie.
-Sami Was znaleźliśmy i bardzo się cieszymy, że jesteście tu razem. Zabieramy Was do naszego domu, gdzie czekają już jej rodzice, mamy dla Was super wiadomość.- wyjaśnił Pan Uckermann, popychając syna w kierunku wyjścia.
-Nigdzie nie idziemy!- krzyknął Ucker, wyrywając się.
-Stawiasz się?! Jesteś pewien?- na te pytania Ucker twierdząco skinął głową.
-Okej, jak chcesz.- powiedziała jego matka i wysłała jakiegoś SMS-a.
Nie wiedzieliśmy, o co chodzi, ale tylko przez chwilę. Nie minęły nawet dwie minuty, a do toalety wpadło z pięciu uzbrojonych ochroniarzy. Wtedy już było wiadomo, że nie mamy szans i musimy się poddać. Otoczeni kręgiem trezorów posłusznie szliśmy do wyjścia. Wsadzili nas do samochodu i pojechaliśmy do domu Uckermannów. Tam rzeczywiście czekali już moi rodzice. Siedzieli w salonie okropnie źli. Nie dziwię się zresztą, jeśli ten debil powybijał wszystkie okna w domu.
-O co tu chodzi? Co to za zebranie?- zapytałam z agresją.
-Uspokójcie się i siadajcie. Po pierwsze nie darujmy Wam ucieczki i wybitnych szyb, a więc siedzicie tutaj razem jeszcze dłużej.- zaczął mój ojciec.
-O nie... Nie chcę z nią siedzieć!- zaprotestował Ucker.
-Ani ja z nim.- musiałam dodać.
-No to macie problem, bo za miesiąc się pobieracie.- powiedziała Uckera mama, a ja wybuchłam śmiechem z przekonaniem, że był to żart.
-Nie śmiej się głupi dzieciaku!- krzyknęła na mnie matka i szarpnęła za rękę.
-To po cholerę opowiadacie mi tak śmieszne kawały?
-Mówimy poważnie. Myślisz, że czemu chodzicie razem do klasy od przedszkola? Planowaliśmy wasz ślub od dawna, żeby połączyć nasze firmy. Chcieliśmy poczekać, aż skończycie szkołę, ale w zaistniałej sytuacji lepiej to przyspieszyć. Nie nadajecie się do niczego i tylko są z Wami kłopoty, a tak będziecie się o siebie martwić sami. My tylko będziemy mieli z tego zysk i podzielimy się z Wami dochodami z firmy.- wyjaśnił ojciec Uckera, a nam aż kopary opadły.
-To chyba jakieś kpiny...- stwierdził cicho Ucker, kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Czy oni wciągali coś z Tobą?- zwróciłam się do Uckera, a on rzucił mi ponure spojrzenie.
-Zamknij ryj, idiotko! Jeśli mam z Tobą wytrzymać jeszcze kolejne lata, to się nie odzywaj.- krzyknął na mnie i potrząsnął za ramiona naprawdę mocno i niedelikatnie, po czym pchnął mnie na ścianę.
-To Ty się zamknij, bo nie ja jestem teraz twoim wrogiem.- rzuciłam, patrząc na niego z politowaniem.
-My też nimi nie jesteśmy. Chcemy dla Was dobrze, kochanie.- moja mamusia nagle zrobiła się kochana i pogłaskała mnie po głowie, a ja wybuchłam.
-Dla nas dobrze?! Jasne...- zaczęłam i odepchnęłam matkę. -Sama wiesz, że to jedna wielka bzdura. Jak można być tak nieczułym i zepsutym?! Martwicie się tylko o własne interesy, bo firma... W dupie mam tą waszą jebaną firmę, tak jak Wy w dupie macie mnie i moje potrzeby! Doskonale wiecie, że od zawsze nie znoszę tego frajera, a mimo to karzecie mi za niego wyjść! Czy naprawdę nie obchodzi Was, co ja czuję?!- darłam się i płakałam, byłam zła jak nigdy dotąd.
-Nie, Dul... Ich nie odchodzi nic. Są tak zepsuci, że potrafią wykorzystać własne dzieci do swoich potrzeb. Nie wiem, jak wytrzymam z tą kretynką. Ale wiecie co? Jest jedna zaleta tego cyrku. Utwierdziłem się w przekonaniu, że nic dla Was nie znaczę i śmiało mogę teraz powiedzieć, że z wzajemnością. I wiecie co mogę teraz zrobić?!- krzyczał okropnie wkurzony i wymierzył ojcu z pięści w twarz i to tak porządnie.
-O Ty skurwielu!- krzyknął na niego i oddał mu cios, ale oczywiście nie aż tak mocno, bo ma mniej siły.
-Nie mam do Was żadnego szacunku i najchętniej pierdolnąłbym Ci ponownie, ale szkoda mojej ręki. Wiedzcie, że jesteście dla mnie nikim i nie zamierzam spełniać waszych rozkazów. To małżeństwo to jakaś głupota i zapowiadam, że nie wezmę udziału w tej farsie. Nienawidzę Was, całej piątki, bo wszyscy jesteście siebie warci!- krzyknął na koniec i chciał wyjść, a ja ogarnęłam, że mnie podsumował razem z nimi, co jakoś tak bardzo mnie uraziło.
-Nigdzie nie pójdziecie. Zostaniecie tu do ślubu razem, żeby trochę się do siebie przyzwyczaić.- zatrzymała go matka.
-Przyzwyczaić?! A czy nie robimy tego od przedszkola?- stwierdziłam z wyraźną kpiną w głosie.
-Nie denerwuj się już tak... Tylko poczekajcie z tymi rzeczami do nocy poślubnej gołąbeczki.- zakończyła chamsko moja matka i wszyscy wyszli.


Witam Was moje drogie! <3
Dodaję dziś i dobrze wiecie z jakiej okazji :) Dziś 27 lipca, czyli 8 miesięcy temu o tej porze czekaliśmy na Dul <3 A poza tym dzisiaj moje imieniny, ale i tak Dulowa rocznica ważniejsza xD A co do Duli, to mam nadzieję, że uda mi się ją znowu spotkać i że przyjedzie z Christianem, bo to by było piękne, szał po prostu ❤ Pelasia jeszcze coś wymyśli i pojedzie, na pewno :) Ja i moja pewność siebie, haha xD
Wgl to tak Wam ostatnio ładnie idzie z komentowaniem, że aż miło popatrzeć :* Niedawno musiałam czekać tydzień na 5 komentarzy, a teraz w 4 dni jest ich 13, no no szalejecie ;) Moja mama usłyszała i stwierdziła, że ktoś mnie docenił i jakiś polonista to czyta xD Także według mojej mamusi ktoś to zauważy i wydam książkę :D Z pewnością, ale ważne, że we mnie wierzy, haha ;) No to chyba wszystko, do następnego :* 

sobota, 23 lipca 2016

3. "Boję się i Ci nie ufam"

Dulce:
Po jakimś czasie udało mi się wyjść z toalety. No i okazało się, że nawet nie musiałam się jakoś szczególnie fatygować, żeby narobić szkód Uckerkowi. Tak się złożyło, że jego rodzice akurat byli w szkole. Zobaczyłam ich i za nimi pobiegłam.
-Dzień dobry.- powiedziałam, kiedy ich wreszcie dogoniłam.
-Oo, cześć kochana.- przywitała się ze mną matka Uckera.
-Mam taką dość delikatną sprawę.
-Co ten idiotyczny dzieciak znów zrobił?!
-Zobaczyłam, jak Christopher bierze narkotyki. Mam nawet nagranie, proszę.- pokazałam im nagranie na moim telefonie, a oni byli wręcz w szoku.
-Już ja się z nim rozmówię...- powiedział zły ojciec Uckera. -No nic, dziękujemy za informację.- dodał grzecznie,  po czym poszli.
Czułam, że jestem na wygranej pozycji. Ucker zamknął mnie w toalecie, ale ja stamtąd wyszłam, a teraz to on będzie miał przerąbane. Co prawda groził mi, ale przecież ja nie zamierzam dać się zastraszyć takiemu śmieciowi. Mój jedyny problem to to, że muszę iść na pieszo do domu, bo szofer pewnie już dawno pojechał.
Kiedy weszłam do domu, miałam niezbyt miłą niespodziankę. A mianowicie przy drzwiach czekali na mnie rodzice i mieli jakieś srogie miny. Niedługo potem wyjaśniło się, o co chodzi.
-Gdzie byłaś tak długo, głupia dziwko?! Pewnie szlajałaś się po mieście w drodze ze szkoły?- krzyczał na mnie ojciec i robił jakieś wyrzuty.
-Po pierwsze nie mów tak do mnie, a po drugie nie interesuj się, co robię.- odpowiedziałam równie chamsko.
-Jak Ty się odzywasz, gówniaro?!
-Nie gorzej niż Ty!- także krzyknęłam ze złością.
-Pytam, gdzie byłaś?!
-Kurwa mać, w szkole!
-Nie podnoś na mnie głosu!
-Będę, bo sam zacząłeś! Byłam w szkole i musiałam coś załatwić. Pasuje? Myśl, co chcesz. A teraz wybacz, idę do swojego pokoju.
-No dobrze. Idź, ale nie wyjdziesz stamtąd wcześniej niż za tydzień. A jak wyjdziesz to przez miesiąc nie dostaniesz od nas żadnych pieniędzy.
-O nie, tak nie będzie... Mam szkołę i w ogóle.
-Gówno mnie to obchodzi! Zasłużyłaś na to i teraz sobie posiedzisz, i to przemyślisz.
-Leczcie się...- rzuciłam i poszłam w stronę pokoju, a ojciec za mną.
-Sonia będzie Ci przynosić jedzenie i w ogóle. Zamykam Cię tu, a my wychodzimy. Żegnam i ostrzegam, że jeśli zrobisz coś głupiego, to i tak odbije się to na Tobie.- zakończył i wyszedł, zamykając na klucz drzwi od mojego pokoju.
Byłam tak strasznie zła, że z trudem powstrzymywałam krzyk i płacz. Wiedziałam jednak, że im chodziło o to, żeby mnie wkurzyć jak zwykle. A, że mam silny charakter i nie dam się pokonać, to nie pozwoliłam na wybuch emocji i po prostu położyłam się na łóżko. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Ucker:
Byłem strasznie wkurwiony tą sytuacją z Dulce i pognałem motorem jak najszybciej mogłem, a nawet jeszcze szybciej. Na luzie wszedłem do domu, rzuciłem plecak w kąt i już chciałem iść na górę, kiedy zatrzymał mnie ojciec.
-Co Ty sobie skurwielu wyobrażasz?!- krzyknął na mnie, po czym uderzył w twarz.
-Co ja takiego zrobiłem?- zapytałem, łapiąc się za lekko piekący policzek.
-Gorszego dzieciaka chyba sobie nawet wymarzyć nie mogłem... Kiedyś pedalski, teraz ćpun!- i wszystko stało się jasne... Ta głupia szmata na mnie doniosła.
-Taki już jestem i mam swoje powody. A teraz wybacz, ale muszę wyjść.- już chciałem wyjść, kiedy matka zamknęła drzwi na klucz. -Otwórz, chcę wyjść.
-Nigdzie nie pójdziesz! Idziesz do swojego pokoju i siedzisz tam do odwołania. Może samotność wybije Ci z głowy takie głupoty. I oczywiście zero kieszonkowego.- powiedziała, a ojciec wziął mnie za kaptur i prowadził do pokoju.
Praktycznie mnie tam wrzucił, jak zresztą robił to od zawsze i zamknął drzwi na klucz. Tak wkurwiony nie byłem jeszcze nigdy. Zacząłem napierdalać pięściami w ścianę, w której było coraz więcej wgnieceń. Zawsze w ten sposób się  wyżywam, ale teraz to już była masakra. Zapragnąłem zemsty na tej suce i to już nie na żarty. Miarka się przebrała i nie zamierzam dłużej tego tolerować. Byłem zamknięty w pokoju, ale musiałem tylko poczekać aż się ściemni i wyszedłem oknem. Nie było to takie proste, bo to dość wysoko, ale dałem radę. Przedostałem się przez ciemne podwórko i szedłem w kierunku domu Dul. Nie miałem daleko i już chwilę później byłem przed jej domem. W środku było ciemno, światło świeciło się tylko u niej w pokoju, a auta jej rodziców nie było. Wiedziałem więc, że jest sama. No to czas na zemstę... Po drodze zbierałem kamienie, które teraz pięknie wykorzystam. Wszystkie po kolei lądowały w jej oknach. Po każdym rzucie następował głośny trzask tłoczonego szkła. Ja miałem świetną zabawę, a ona pewnie mało się nie posikała  ze strachu. Na koniec rzuciłem w okno od jej pokoju. Tam w sumie poleciało kilka kamieni.  Ale się musiała księżna bać... Pewnie nie wiedziała, co się dzieje. Kiedy już pozbyłem się prawie całej szyby z jej okna, usiłowałem jakoś wejść na górę. Jakoś udało mi się wspiąć na górę. W sumie nie było to aż takie trudne, bo pod jej oknem był balkon i w pokoju też ma balkon, i w ogóle jest znacznie niżej niż u mnie.

Dulce:
Siedziałam na łóżku przerażona odgłosami tłuczonych szyb. Nie wiedziałam, co się dzieje. W domu nie było nikogo. Schowałam się pod kołdrę, żeby nie dostać szkłem w głowę. I dobrze, bo po chwili okno w moim pokoju też zostało stłuczone. Kilka kamieni wleciało do mojego pokoju. Leżałam pod kołdrą i trzęsłam się ze strachu.  Nawet nie mogłam zadzwonić na policję, bo nie miałam przy sobie telefonu. Po jakimś czasie usłyszałam, że ktoś jest w pokoju. Okropnie się bałam, a kiedy uwięził mnie w swoich objęciach przez kołdrę, zaczęłam piszczeć.
-Zamknij się!- krzyknął znajomym mi głosem, ale nie zastanawiałam się kto to.
Odkrył moją głowę spod kołdry, a wtedy go zobaczyłam. Kto to był? Mój mściwy kolega z klasy... Ucker! Wywinęłam się z tej kołdry i zaczęłam go bić.
-Pojebało Cię?!- krzyknęłam zła i nadal przestraszona.
-A Ciebie?! Nie drzyj się i trzymaj łapy przy sobie, bo sama zaczęłaś!- ścisnął bardzo mocno moje nadgarstki, a ja syknęłam z bólu.
-Puść, to boli!- krzyknęłam ze łzami w oczach, ale on nic. -No dobra, przepraszam, ale już puść!- już naprawdę prawie płakałam, bo ściskał mnie tak mocno, jakby łamał mi kości.
-Przepraszasz?- powiedział i jakby rzucił moimi rękami. -I co mi po twoich przeprosinach?! Mam teraz przejebane i nie mogę wychodzić.- dodał nadal wkurzony, a ja pierwszy raz w życiu poczułam, że Ucker naprawdę może zrobić mi krzywdę, bałam się go.
-Uspokój się i nie krzycz na mnie!- krzyknęłam drżącym głosem.
-Boisz się? Gdzie twoja odwaga, wojowniczko?- wyśmiał mnie, a ja zmierzyłam go wzrokiem.
-Ja bać się Ciebie?? Haha, chyba sobie ze mnie jaja robisz. To, że się drzesz, nie znaczy, że jesteś groźny.- nie mogłam przecież okazać słabości, prawda?
-Ale Ty jesteś pusta...
-Tak, dobrze, że Ty taki pełny... Przecież narkomanii to tacy mądrzy ludzie, zapomniałam.
-Zamknij mordę, kretynko!- znów podniósł głos i popchnął mnie na biurko, po czym złapał mnie za ręce i przycisnął do blatu tak, żebym nie mogła się ruszyć.
-Nie rób tak, puść.- byłam przerażona całą tą sytuacją i jego nadmierną bliskością. Patrzyłam w jego oczy, które zdawały się wyobrażać sobie moją śmierć, albo jakieś tortury, widziałam w nich tyle złości, gniewu, że naprawdę ogarniał mnie strach.
-Najpierw mnie posłuchasz.- powiedział spokojniej, a jego usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu, a więc cieszył się z mojego strachu. -Po pierwsze nie jestem narkomanem, bo spokojnie mogę żyć bez dragów.
-Mhm, to czemu wkurwiłeś się aż tak, że wybiłeś mi okna?
-Bo mam dość Ciebie i twojego wtykania nosa w moje sprawy, a teraz po prostu już przesadziłaś. No i przez Ciebie zabrali mi kieszonkowe i zamknęli mnie w pokoju.
-Witaj w klubie, ja też siedzę w pokoju bez środków na życie.
-Serio?! Kurwa mać, liczyłem, że wyłudzę od Ciebie kasę...
-No to się przeliczyłeś, kotku.- powiedziałam z udawaną czułością w głosie.
-Ja pierdole... No to mam przejebane.- puścił mnie i odszedł na środek pokoju.
-Czemu, co się stało?- zapytałam, wstając z tego biurka.
-Nic takiego. Po prostu teraz przez pewną idiotkę, która wtrąca się w moje życie, dostanę wpierdol od takiego zjebanego mięśniaka, bo nie mam kasy, żeby mu oddać.
-O cholera, to niedobrze... To znaczy nie dobrze dla Ciebie, bo ja będę miała niezły ubaw jak zobaczę twoją siną mordę.
-Nie, skarbie... Pójdziesz tam ze mną i zapłacisz mój dług inaczej.- popatrzył na mnie znacząco, a ja od razu ogarnęłam, co ma na myśli.
-Ucker, nie! Nie zrobię czegoś takiego, a tym bardziej nie dla Ciebie. To twój problem, więc sam daj mu dupy.- zaprotestowałam od razu, a on wpadł w dziki brecht.
-Przestań, żartowałem. Ale nadawałabyś się na dziweczkę, laluniu.
-Zamknij ryj, świnio!- krzyknęłam i uderzyłam go w twarz. -Dziwki to chodzą z Tobą do szkolnego magazynu, a ja nie zamierzam.
-Wczoraj tam byłaś, ale dobra, nieważne. Chcesz wyjść z domu?
-No chcę, ale jestem tu zamknięta.
-Geniuszu, masz okno bez szyby, więc to żaden problem.
-Geniuszu, nie skoczę z okna.
-A myślisz, że jak ja uciekłem? Posłuchaj, pomogę Ci stąd wyjść, ale w zamian Ty pójdziesz ze mną na imprezę i jakoś mnie wybronisz.- na te słowa wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. -Czego rżysz?!- zapytał oburzony.
-Taki kozak z Ciebie, a teraz mam Cię bronić?
-Nie bronić, tylko wymyślić wymówkę. Jesteś w tym dobra,  a on tak zjebany jak babka od matmy, więc mi się przydasz.
-Mhm... Czyli ja za Ciebie myślę, a Ty pomagasz mi skoczyć przez okno?
-Właśnie tak.
-Wszystko byłoby okej, ale nie ufam Ci i wiem, że mnie nie złapiesz, i polecę na beton z pierwszego piętra.
-Nie, Dul. Przysięgam, że nie stanie Ci się krzywda, mam w tym swój interes przecież.
-No dobra, zgadzam się na to.  Tylko poczekaj, muszę się przebrać. Jak ubierają się twoje "koleżanki" z tych imprez?
-Serio?... Dul, ciuchy są tu naprawdę najmniej ważne.
-Nie potrzebuję twojego zdania.  Zresztą pytam, bo będzie mi to potrzebne do uratowania Cię.
-Czyli jednak dziwka?
-Zaraz się rozmyślę, jeszcze jedno słowo.
-No okej, nie wnikam. No to ubierz się jak najbardziej skąpo i seksownie, co akurat w twoim przypadku proste nie będzie.
-Zaraz się przekonamy...- powiedziałam pewna siebie i otworzyłam szafę.
Wybrałam najbardziej skąpe ubrania jakie miałam i poszłam do łazienki się przebrać. Albo mi się zdawało, albo nawet na Uckerze zrobiło to wrażenie, bo zaczął się gapić.
-Wtopię się w tłum?- zapytałam, wyrywając go z zapatrzenia na moje ciało, które w tym prezentowało się naprawdę świetnie.
-Tak, teraz wyglądasz jak rasowa...- nie dałam mu skończyć, kopiąc go w krocze.
-Lepiej się zamknij, bo kopnę mocniej.
-No dobra, na razie rozejm. Patrz, ja schodzę na balkon ten niżej, a potem Ty. Jesteś trochę niższa, więc będziesz musiała trochę skoczyć. Ale spokojnie, złapię Cię. Musisz tylko uważnie mnie słuchać, a nic Ci się nie stanie.
-Boję się i Ci nie ufam.- drżałam ze strachu.
-Ej, uspokój się. Nie jestem aż takim idiotą ani potworem, żeby dać Ci spaść z balkonu. Ten raz możesz mi zaufać.
-Naprawdę?
-Tak, chodź.- podał mi rękę tak delikatnie, że gdybym go nie znała, to uznałabym za dżentelmena.
Wyszliśmy na balkon, otwierając go, więc wybita szyba nie była potrzebna. Ucker kazał mi patrzeć, jak on schodzi, żebym wiedziała co robić. Uważnie obserwowałam każdy jego ruch. Kiedy był już piętro niżej, była moja kolej. Przekroczyłam poręcz, a nogi miałam jak z waty.
-Co dalej? Ucker, boję się.- wpadłam w panikę.
-Spokojnie. Złap się trochę niżej i zdejmij nogi z balkonu.
-Mam wisieć? O nie, chyba Cię pojebało. Przecież jak nie trafię na tą barierkę, to polecę na beton.
-Dul, nie panikuj. Spadłabyś na pewno, ale ja Cię złapię i nic Ci się nie stanie.
-Okej, zaryzykuję.
Tak jak mówił, złapałam się niżej, a po chwili już wisiałam, trzymając się tylko rękami.
-Spadam, łap mnie!- krzyczałam,  ledwo trzymając się barierki.
-Trzymam Cię, puść się.- poczułam jego ręce na moich udach, tuż pod pośladkami.
-Nie puścisz mnie?
-Nie, no dawaj.
-Okej.
Puściłam tą barierkę i wylądowałam wprost w ramionach Uckera. Drżałam ze strachu i tak jakoś wyszło, że się w niego wtuliłam.
-No brawo, a teraz trzeba zejść  na ziemię.- powiedział i wypuścił mnie ze swoich objęć.
Znowu musiałam zrobić to samo, ale już było trochę lepiej, bo niżej, no i nabrałam zaufania do Uckera. Tak więc poszło dość szybko i zostało już tylko przejście przez dość wysoki płot. -Tutaj sobie poradzisz?- zapytał ze szczerym uśmiechem.
-Chyba tak, spoko.
Ucker prawie że przeskoczył przez ten płot, a ja powoli przechodziłam. W sumie na końcu i tak mi pomógł, łapiąc mnie w pasie i ściągając na dół. Po chwili już szliśmy w ciszy w kierunku tej jego imprezy.
-Ty, tak w ogóle to ładne masz majtki.- zaśmiał się, a ja nie bardzo ogarnęłam. -Nie patrz się tak, widziałem twoje stringi jak schodziłaś z balkonu. Przecież stałem na dole, blondyno.
-Ucker, erotomanie... Masz wymazać to z pamięci.  I nie jestem blondyną, daltonisto!
-Jesteś blondyną, ale tak wewnętrznie.- posłał mi taki niewinny uśmiech i gdyby nie nasza nienawiść, nazwałabym go słodkim lub czarującym.
-Lepiej się już zamknij, bo ja jestem na wolności, a Ty dalej masz kłopoty, misiaczku...
-O Ty głupia małpo...- powiedział, ale nie dostał za to w łeb, bo było to raczej na żarty.


A buu xD Ach te moje powitania, haha :) Czy wy słyszałyście o tym, że Dula może wrócić do Polski z koncertem?? Jaram się, a jednocześnie chce mi się płakać, bo wątpię, że mi się tym razem uda... :/ Ale chwila... Ja nie dam rady?? Pff, jasne że dam!! Nie mogłabym siedzieć w domu, kiedy inni byliby z moją księżniczką :((( Także albo ogarnę robotę na sierpień, albo pozostaje mi mieć nadzieję, że Dul przyjedzie po moich 18 urodzinach, to będę miała z czego wziąć, bo prawka i tak nie robię xD Ja i tak coś zrobię i nie będę siedzieć bezczynnie ;) Tradycja pozostaje tradycją i Pelasia musi się tu rozpisać i wygadać. A wgl to powiem Wam, pochwalę, że super stoicie z komentarzami :* Jestem z Was dumna, moje kochane ❤ Do następnego :* 

wtorek, 19 lipca 2016

2. "I tak Cię zniszczę"

Ucker:
Po tej głupiej sytuacji z Dul, wyszedłem przed szkołę, żeby zajarać. To znaczy oczywiście   to zwykłe papierosy, tylko zioło. Po chwili dołączył do mnie Poncho i zapytał:
-A co Ty taki wkurwiony? Nie miałeś być w piwnicy z tą laską?
-Miałem... I byłem, ale jak zwykle ta ruda kretynka wszystko zepsuła.- odpowiedziałem ze złością.
-Przerwała Wam? Cholera, stary, ona jest o Ciebie zazdrosna!- stwierdził, a ja wybuchnąłem śmiechem. -Nie śmiej się. Przeleć ją raz a porządnie, to się odpierdoli.
-O fuu, nigdy bym jej nie ruszył. Przez Ciebie będę miał koszmary.
-Przestań... Jest wkurzająca, ale niezła z niej dupa, więc powinieneś korzystać, kiedy się wkoło Ciebie kręci.
-Do reszty Cię pojebało? Nie znoszę tej suki.
-Aj, Ucker... Przyznaj, że ładna i seksowna jest.
-No gdyby ją związać i zatkać gębę, byłoby nawet okej.
-To fakt, za dużo szczeka i się rzuca.- przyznał, śmiejąc się.
-Na szczęście za rok o tej porze nie będę musiał jej już znosić.
-Obyś się nie mylił, bo nie chcę odwiedzać Cię w psychiatryku.
-Hej, co tam?- między nas wpadła Anahi jak zwykle ucieszona.
-A nic, ja właśnie obgadywałem naszą kochaną przyjaciółeczkę.
-Oo, to ja się przyłączę. Tak, też uważam, że jest zjebana, głupia, brzydka, prostacka, nie ma gustu, a na jej widok chce mi się żygać.
-Lepiej tego ująć nie mogłaś, kochana.- objąłem ją czule, śmiejąc się.
Kocham Ann jest moją najlepszą przyjaciółką od zawsze. Ona mnie doskonale rozumie i o wszystkim mogę z nią pogadać. Poncha też uwielbiam, ale znam go krócej i się aż tak do niego nie zdążyłem przywiązać.

Dulce:
Po szkole poszłam z Uckerem do bankomatu po moją kasę, to znaczy zapłatę za milczenie. Kiedy wybierał pieniądze z tego jakże cudownego urządzenia, zobaczyłam coś dziwnego w tylnej kieszeni jego jeansów. Dyskretnie to wyjęłam i od razu ogarnęłam co to. Uckerek miał w kieszeni biały proszek w woreczku, a więc już nawet ćpa. Trochę mnie to przeraziło, ale w sumie zyskałam kolejny powód do szantażów. Ale najpierw muszę dowiedzieć się, czy on to w ogóle bierze, bo może przecież na przykład tylko przechowywać komuś innemu. A więc misję "Ucker ćpun" czas zacząć. Już ja się dowiem, czy to prawda, a wtedy podkabluję do jego rodziców i będzie miał przerąbane. Zresztą to już nie i to chodzi... Nie chcę, żeby ten frajer ćpał, bo będzie jeszcze gorszy. Dyskretnie odłożyłam woreczek z powrotem do jego kieszeni.
-Masz.- burknął, dając mi kasę.
-Dziękuję.- powiedziałam ze słodkim, niewinnym uśmiechem.
Już po chwili przyjechał po mnie szofer. W domu panowała taka cudowna atmosfera. Nieprawdopodobne, co? Nie, po prostu nie było rodziców, wtedy zawsze jest taki cudowny spokój. Służący rozmawiają, śmieją się, a nawet flirtują. Wszyscy lubią nieobecność moich starych. Weszłam do kuchni i zapytałam:
-Co na obiad?
-Oo, już panienka jest. Na obiad pierogi, kochana.- odpowiedziała Sonia, nasza kucharka.
-Uu, super! Lecę umyć ręce i już przychodzę.- pobiegłam szybko do łazienki umyć ręce.
Już po chwili siedziałam przy stole i jadłam.
-Aj, jakie to jest pyszne.- powiedziałam z uznaniem.
-Cieszę się, że Ci smakuje. A jak tam dzisiaj w szkole?
-Jak zwykle nuda... Szantażowałam Uckera, a on dał mi dwie stówy.
-Duluś, Duluś... Tak nie można.
-No wiem, ale taka sytuacja. Nie moja wina, że chciał się pieprzyć z jakąś dziunią w szkole, a rodzice by go za to zabili. Ja tylko wykorzystałam okazję, a to przecież nic złego. A niedługo pewnie zarobię więcej na tym bałwanie. On chyba ćpa, rozumiesz? Muszę to sprawdzić.
-Wiesz co? Czasami wydaje mi się, że Tobie zależy na tym chłopaku.- na te słowa wybuchłam śmiechem.
-Co? Jasne, że nie! Dobrze wiesz, że nienawidzę go od zawsze.
-A słyszałaś kiedyś, że miłość nie jedno ma imię?
-Nie w tym przypadku. My się naprawdę nie lubimy i mam go dosyć.
-To czemu tak bardzo się nim przejmujesz?
-Bo go nie lubię i chcę narobić mu kłopotów.
-Wydaje mi się, że sama nie wiesz, czego chcesz.
-Nieprawda, ja naprawdę chcę mu zaszkodzić, wkurzyć go jak najbardziej.
-No niech Ci będzie, ale dla mnie i tak wydaje się to dziwne.
-Skończmy już ten temat, chcę dokładkę.- powiedziałam z uśmiechem.
-Oj Ty łakomczuchu, a później będziesz piszczeć, że masz wałek tłuszczu.
-Trudno najwyżej będę gruba. I co z tego, przecież i tak jestem piękna.
-No jasne, że tak.
-A w ogóle to gdzie się podziały te cudowne osoby nazywane moimi rodzicami?
-Ojciec jest w pracy, a mama u kosmetyczki z koleżanką, chyba z mamą tego twojego kolegi.
-O matko, z tą małpą... Jak to możliwe, że oni się z nimi zadają?
-W sumie wszyscy są tacy sami.
-No fakt, żadne z nich nie lepsze. Mam nadzieję, że jak skończę szkołę, to znajdę pracę i się stąd wyrwę.
-Dla Ciebie wszystko jest takie proste... Nie znajdziesz od razu dobrej pracy jeszcze z takimi ocenami. A wątpię, żebyś wytrzymała bez tych wszystkich wygód, jakie masz w domu.
-No nie wiem, jak to będzie. Ale ja nie dam rady? Oczywiście, że dam. A jak nie to będę się utrzymywać z szantażowania Uckera.
-Tak, on Cię będzie akurat utrzymywać.
-Nie, to się niedługo skończy, bo wszystko wyda na dragi. A wtedy będę musiała prosić o kasę tylko starych.
-Aj, Dul... Nie wiem, jak Ci się to życie ułoży.
-Jakoś to będzie na pewno. No dobrze, dziękuję za obiadek. Lecę do siebie, chyba w końcu odrobię matmę, bo dzisiaj znów była akcja.
-Oj no to leć, pa.
Poszłam do swojego pokoju i niechętnie usiadłam do lekcji. Jak zwykle nie ogarniałam matmy, ale wpisałam wszystkie zadania w neta i same się zrobiły. To oszustwo i nadal nie będę tego rozumiała, no ale przecież Pablo mi pomoże z tym przeklętym przedmiotem. Zastanawiałam się nad słowami Soni i aż mi się znowu śmiać chciało. Ona uparcie twierdzi, że ja coś czuję do Uckera! Gorszej bzdury nie słyszałam... No okej, brzydki to on nie jest, ale za to jaki durny... Zdałoby się wyprać mu mózg, ale nie, to nic nie da... Trzeba by było go po prostu wymienić, albo w ogóle zamontować.
Rano przed szkołą udało mi się zobaczyć coś, na co czekałam. Ucker stał z kumplami przed siatką i miał w ręce ten biały proszek. Zauważyłam to w sumie przypadkiem, ale stwierdziłam, że muszę to udokumentować. Schowałam się za krzakami, wyciągnęłam telefon i wszystko nagrywałam. Na rozwój akcji nie musiałam długo czekać, bo już po chwili wszyscy wciągali to świństwo. Oczywiście zbliżenie dałam na Uckerka, żeby mieć jak najlepszy dowód. Kiedy skończyli poszli do szkoły. Ja tam jeszcze zostałam i wysłałam do niego ten filmik z dopiskiem "Jeśli nie chcesz za to wylecieć z domu, to wstaw się w damskiej toalecie na długiej przerwie."

Ucker:
Idąc korytarzem, dostałem SMS-a od "głupiej krowy". Oczywiście tak zapisaną mam Dulce. Kiedy przeczytałem wiadomość, myślałem, że to kolejny jej głupi wymysł. Wszystko się wyjaśniło, kiedy obejrzałem filmik. Nie sądziłem, że ta małpa kiedyś się tego dowie. Nie miałem wyjścia i musiałem iść na jej warunki, bo inaczej mnie wsypie.
Na długiej przerwie poszedłem w wyznaczone miejsce. Czekała tam już na mnie Dul. Stała oparta o zlew z dość dziwną miną.
-I co teraz zrobimy, kochany?- zapytała z satysfakcją w głosie.
-Odczepisz się kiedyś?- zapytałem ze złością, łapiąc ją mocno za przedramię.
-Puszczaj, narkomanie!- krzyknęła, a we mnie aż się zagotowało.
-Oj księżniczko, przesadziłaś!- ścisnąłem ją za dwa ramiona i wepchnąłem do kabiny.
-Wypuść mnie stąd!
-Nie! Taka jesteś mądra, to sama wychodź.- wyszedłem, zamknąłem drzwi i zablokowałem zamek, żeby nie mogła wyjść.
-Jeśli mnie stąd nie wypuścisz, to będziesz miał przejebane!- darła się, uderzając pięściami w drzwi.
-Nawet nie próbuj mi szkodzić, bo skończy się dla Ciebie dzień dziecka!
-Nie groź mi! I tak Cię zniszczę.
Krzyczała, ale ja już miałem jej dość i wyszedłem. Poszedłem zajarać za szkołę.



A buu xD Przybywam do Was dziś :* Tak ładnie Wam poszło z komentarzami, że aż jestem z Was dumna miśki :* No to liczę, że teraz też tak będzie, a rozdział kiedyś tam ;) No to ten... Jakoś chyba się tym razem nie rozpiszę, bo nie mam o czym xD Ale no... Brzydka pogoda :/ 

wtorek, 12 lipca 2016

1. "Ile chcesz?"

Dulce:
Właśnie zaczął się kolejny rok szkolny, czyli kolejne dziesięć miesięcy z tym kretynem o imieniu Christopher. Ale ten rok będzie wyjątkowy. Dlaczego? To proste, bo ostatni. Tak, jeszcze tylko rok i kończę szkołę, a wtedy... Ojej, tak wiele mogę zrobić i już nie będę musiała znosić tego idioty i jego durnej przyjaciółekeczki. Hmm... W sumie tak samo mówiłam po zakończeniu gimnazjum, a znów ich spotkałam. No ale po liceum to już nie ma opcji... Zniknie z mojego życia, to będzie piękne. Zresztą postanowiłam, że zacznę go unikać zamiast się kłócić. Przez niego tylko wychodzę na dzieciaka, bo zawsze mnie prowokuje, a ja rzucam się na niego z pięściami i go wyzywam. To takie irytujące...
Ale dość o Uckerze. Nie jest przecież aż taki ważny, prawda? Byłam bardzo zaskoczona, kiedy dowiedziałam się, że mamy w klasie nowego kolegę. To dziwne, że tak na jeden rok przyszedł, ale mniejsza z tym. To też nie było dla mnie jakoś szczególnie ważne. A co jest najważniejsze? No cóż, rodzice twierdzą, że nauka, ale to przecież bzdura. Grunt, żebym zdała, a reszta mnie nie obchodzi. Dla mnie w szkole najbardziej liczy się mój wizerunek. Brzmi głupio, co? No ale tak niestety jest, że muszę o to dbać. Kiedyś mnie to nie obchodziło, ale stwierdziłam, że to fajne kiedy wszyscy chcą do Ciebie zagadać, bo jesteś tak popularna. Ale wracając do najbardziej zbędnych i głupich rzeczy w szkole... Czas na matematykę. Tego jakże cudownego przedmiotu mamy już chyba piątą lekcje w tym roku, a więc powinnam mieć odrobione zadanie domowe. No właśnie powinnam, ale niestety nie miałam na to czasu. Co więc genialna Dulcia musi zrobić? Spóźnić się na lekcję, wywołać wielki zamęt, a wtedy ta głupia baba zapomni o zadaniu. Siedziałam przez 15 minut na korytarzu i grałam na telefonie, czekając na SMS-a od koleżanki, że nauczycielka zebrała już zadania. Teoretycznie mogłabym w tym czasie to odrobić, żeby cokolwiek było, ale po co? Lepiej odwalić jakiś teatrzyk. Kiedy odczytałam wiadomość od kumpeli, wbiegłam niby zdyszana do klasy.
-Przepraszam za spóźnienie.- powiedziałam, stając tuż przed Matematyczką.
-Jak zwykle Dulce...- westchnęła i wstawiła mi spóźnienie do dziennika. -Co tym razem? Wytłumacz się, ja wprost uwielbiam twoje historie.
-Dobrze, ja Pani wyjaśnię. No, bo rano mojemu tacie przydarzyła się bardzo przykra sytuacja... Załapał jelitówkę, no wie Pani... Cały poranek spędził w toalecie...
-A Ty musiałaś mu towarzyszyć?- wtrącił się Ucker, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Nie, kochany... Mój tatuś potrafi takie sprawy załatwiać sam, za pewne w przeciwieństwie do Ciebie. Ale mniejsza z Tobą, rozmawiam z Panią. No więc kiedy już opuścił toaletę, nie dało się tam wejść przez te zapachy. A tam były moje kosmetyki... No i musiałam poczekać, aż to się wywietrzy. No, bo w życiu bym tam nie weszła, kiedy tak cuchnęło, no a przecież nie pójdę do szkoły bez makijażu, prawda?
-Oj jakaś Ty biedna... No dobrze, siadaj.- powiedziała, przewracając oczami.
Jak zwykle moje historie wymyślone na poczekaniu się sprawdzają. Czasami myślę, czy nauczyciele są tak głupi, żeby w to wierzyć, czy po prostu mają dość mojego gadania i mi odpuszczają. Nie wiem, ale w każdym razie jest mi to bardzo na rękę. A co teraz powinnam zrobić? Zemścić się na Uckerku za ten głupi tekst. To jest myśl! Tylko szkoda, że on już nie jest taki jak w podstawówce, wtedy nasze kłótnie miały taką magię i były cholernie zabawne. Teraz on udaje wielkiego pana i od razu się na mnie drze. Jednak to nie zmienia faktu, że muszę mu dopierdzielić. I chyba nawet miałam ku temu świetną okazję... Zobaczyłam, jak ten frajer podrywa jakąś dziewczynę w stołówce. Co Dulcia musi zrobić? Wtrącić się i zniszczyć ten słodki flirt. Chowałam się za ścianą i podsłuchiwałam.
-Jesteś naprawdę prześliczna.- mhm, Uckerkowi się zachciało wiadomo czego i teraz będzie jej wciskał kity.
-Dziękuję. Ty też jesteś zabójczo przystojny.- odpowiedziała, a na ryju była już cała czerwona, tzn. no okej, miała rumieńce.
-No widzisz... Pasujemy do siebie.- stwierdził, uśmiechając się do niej, a ona mało co nie dochodziła.
-Hej, jesteś z mojej klasy, prawda?- usłyszałam tuż za sobą jakiś męski głos i się odwróciłam.
-Wiesz, nie kojarzę Cię. No chyba, że to Ty jesteś ten nowy?- odpowiedziałam, przyglądając się chłopakowi.
-Tak, jestem nowy. Pablo Navarro, miło mi.- podał mi rękę i uśmiechnął się szczerze.
-Jestem Dulce. Masz jakąś sprawę, czy tak po prostu chciałeś się zapoznać?
-No w sumie chciałem po prostu z kimś pogadać, a z tego co widzę, to tylko Ty z tej klasy się do czegoś nadajesz.
-Miło, że tak uważasz. Masz rację, nasza klasa jest pełna nadętych idiotów, z którymi nie warto w ogóle gadać.
-Zauważyłem. Mogę Cię o coś spytać?
-Jasne, pytaj.
-Zainteresowała mnie twoja historia, która jak mniemam była totalną bajką...
-Tak, zawsze wciskam jej takie kity, żeby się odczepiła. A co?
-A tak serio to pewnie spóźniłaś się, bo nie lubisz matmy, albo nie miałaś zadania, zgadłem?
-Tak, zgadłeś. Nienawidzę matmy i w ogóle jej nie ogarniam. To tak durne i niepotrzebne, że ojeju... Nie rozumiem nic i pewnie nigdy nie zrozumiem.
-A jakbym Cię tak pouczył?
-W sensie chcesz dać mi korki z matmy? Przydałoby mi się, ale nie obiecuję, że będę dzielnie słuchać i się angażować, bo nie znoszę liczb.
-Okej, czyli będę miał niezłe wyzwanie. Lubię wyzwania, a to będzie ciekawe doświadczenie. To co, spotkamy się po lekcjach w bibliotece?
-Okej, może być.
W sumie średnio mnie interesowały te korki z matmy, ale Pablo był dużo ciekawszy. Co prawda widać, że nie ma kasy i w ogóle chyba niczego, ale za to jaki jest przystojny... Cholera, spodobał mi się biedak. Słabo Dul, słabo... Ale za to jak bardzo rozzłoszczę tym moich rodziców, co za zwyczaj jest dość zabawne. Dopiero po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że przez niego straciłam z oczu Uckera z tą lalką i musiałam ich znaleźć.

Ucker:
Zabrałem Sol, czyli rzekomo moją nową dziewczynę do najbardziej odludnego miejsca w szkole, czyli do starego magazynu. Nie oszukujmy się, że tutaj przeleciałem już połowę dziewczyn w tej szkole. No więc staliśmy na środku pomieszczenia, w którym było pełno starych ławek, krzeseł i sprzętów do ćwiczeń. Całowałem ją ciągle namiętnie... Nie, to zbyt słodko brzmi... Lizaliśmy się zachłannie i agresywnie, pozbywając się powoli swoich ubrań. Kiedy byliśmy w samej bieliźnie, położyłem ją na ławkę i wsadziłam rękę w jej majteczki. Robiłem jej dobrze, czyli to co potrafię najlepiej.
-Co tu się dzieje? Kochanie, jak mogłeś?!- nagle w drzwiach pojawiła się... No kto? Dulce, tylko ona mogła zrobić coś tak głupiego.
-Przestań się wygłupiać, wyjdź!- krzyknął, próbując wygonić mnie za drzwi.
-Ale skarbie... Jak mogłeś mnie z nią zdradzić?- odgrywała jakiś melodramat, kiedy moja zdobycz tak jakby mi zwiała, dając mi mocno w twarz.
-Zamknij się! Czemu Ty się wszędzie wpierdalasz?!- byłem cholernie wkurwiony, darłem się na nią i żywo gestykulowałem.
-Przypominam, że to Ty się wtrąciłeś w moje słowa na matmie, a to jest po prostu zemsta, słonko.- trąciła palcem mój nos z fałszywym uśmiechem.
-Jaka Ty jesteś zjebana, no nie mogę...-  złapałem się za głowę i chciałem wyjść.
-Poczekaj, stój! Chyba nie chcesz, żeby twoi starzy dowiedzieli się, że puszczasz się z kim popadnie?...
-Ile chcesz?- zapytałem beznamiętnie, bo już dobrze wiedziałem, że to podły szantaż tej wariatki.
-No tak z dwie stówy.- powiedziała z miną mówiącą "wygrałam, frajerze".
-Zbankrutuję przez Ciebie.- westchnąłem. -Okej, ale pójdziemy później do bankomatu, bo nie wziąłem portfela.- dodałem.
-Dobra, to pa. I tak wiem, że mnie uwielbiasz.- zażartowała i uciekła.
Szczerze jej nienawidzę, jest taka wkurwiająca. No i prześladuje mnie na każdym kroku. Od jakichś 15 lat muszę ją znosić i naprawdę mam już dość. Nie dość, że moi starzy są zryci, to jeszcze ta głupia małpa się ciągle przypierdala. Czasami mam ochotę uciec daleko stąd, pobiec gdzieś gdzie nikt mnie nie zna i zacząć nowe życie. Tak, żebym mógł być taki, jaki chcę, żeby być po prostu sobą. Nie no kogo ja oszukuję? Sobą... Przecież to właśnie ja jestem idiotą i nic na to nie poradzę. Chociażbym uciekł nie wiadomo gdzie, to i tak nie ucieknę przed samym sobą, a tego bym właśnie chciał.



Hejo! Przybyłam do Was z pierwszym rozdziałem :D Mam nadzieję, że się podoba i teraz jeszcze bardziej zainteresuje Was to opowiadanie ;) Cieszę się, że tak bardzo czekałyście na ten rozdział (i mam nadzieję, że rzeczywiście komentarze pochodziły od różnych osób xD).
Zostałam poproszona o opisanie wakacji, no to ok, tak w skrócie (haha, Pelasia i pisanie w skrócie- śmieszne :P):
Macie tutaj Wam dodam nawet taką sklejkę zdjęć znad morza :)
Przez większość tygodnia padał deszcz i było zimno, więc większość zdjęć mam w bluzie (w której wyglądam słodko, bo ma cudne uszka, haha). Generalnie to załapałyśmy się na sztorm (co widać na zdjęciu, gdzie moja siostra ma włosy na twarzy) i fale były gigantyczne, zabrało pół plaży, a jak robiłam zdjęcie, to mi prawie telefon zwiało ;) Ale dość narzekania, bo jednak mimo wszystko ładna pogoda też była i nawet się opaliłam (dodałam zdjęcie do sklejki). Piekło mnie wczoraj cholernie (mam głupią skórę i niestety nierówno, bo tylko dekolt, brzuch, ramiona i uda są ciemne, no ale zawsze coś) i smarowałam się śmietaną, haha xD Co jeszcze? Kupiłam sobie bransoletkę z napisem "Queen", czyli takie idealne dla mnie :D Mam kolorowego warkoczyka (który też jest tam na zdjęciu). Tylko proszę nie mówić, że to dla dzieci, haha :P Kąpałam się w morzu w takiej lodowatej wodzie :) Próbowałam zrobić fikołka pod wodą (jak moja 11-letnia siostra xD), ale coś mi nie pykło i stanęłam pod wodą na łokciu. Nie pytajcie jak ja to zrobiłam, bo nie mam pojęcia :P Zaznaczam, że na basenie takiego fikołka zrobić umiem normalnie xD Co jeszcze? Ciągle marudziłam mamie, żeby robiła grilla, bo niestety Pelasia uwielbia jeść :) Wyszło z tego, że moja biedna mama robiła grilla w ulewę pod daszkiem (w japonkach i skarpetkach pragnę dodać xD). A wgl to na plaży była taka rodzina z dwójką dzieci, gdzie pani mówiła po polsku, a pan mówił po hiszpańsku. Przez jakieś pół godziny nasłuchiwałam, czy to na pewno hiszpański, a potem podsłuchiwałam o czym mówili, ale niezbyt dużo zrozumiałam, bo gadał za szybko i fale mi zagłuszały ;) Wydaje mi się, że mógł to być Meksykanin, bo miał taką ciemniejszą skórę jak typowi Meksykanie, a te dzieci były takie śliczne, że ojeju :) Czy czymś jeszcze mogłabym się z Wami podzielić?... Hmm... No generalnie z wakacji mam 212 zdjęć, z czego większość to moje selfie, których wszyscy (łącznie z psem) już mieli dosyć ;) No to chyba wszystko, macie tutaj tą sklejkę :D A rozdział kiedyś na pewno, to zależy oczywiście od Was :* Powiem Wam, że mam napisane do 23 i ciągle po kawałku piszę, więc jak tylko się postaracie, to rozdziały możecie mieć nawet góra dwa razy w tygodniu, ale powtarzam, to zależy od Was ;) Ale się rozpisałam, adios :*

piątek, 8 lipca 2016

Opis postaci "Mi guerra y mi paz"

Dulce Maria Espinosa Saviñon- to 18-letnia dziewczyna z dobrej rodziny. To znaczy oczywiście "dobra rodzina" to pojęcie względne i w tym przypadku oznacza jedynie wysoki status materialny. W rzeczywistości Dulce dorasta w rodzinie pozbawionej miłości, bliskości, czy chociażby szacunku. Jej rodzice to skorumpowani ludzie bez żadnych zasad moralnych. Od zawsze liczą się dla nich pieniądze, interesy, prestiż, a córka schodzi na dalszy plan. Przez to z natury dobra i słodka Dulcia (choć wredna i humorzasta od małego) stała się płytką i powierzchowną księżniczką. Dziewczyna robi, co jej się podoba i nigdy nie liczy się ze zdaniem rodziców. Ona po prostu czuje brak miłości i szacunku, i odpłaca się im tym samym. No ale nie róbmy z niej takiej złej i nie oszukujmy się, że Państwo Saviñon mają gdzieś uczucia córki dopóki nie narobi głośnych szkód. A kiedy nasza kochana dziewczynka potrzebuje rodziców? Oczywiście, kiedy potrzebuje nowych ubrań, albo innych drogich rzeczy. Nie no, czasami nawet używa znajomości swoich starszych... W jakim celu? To proste! Najczęściej po to, by naskarżyć na swojego ulubionego kolegę z klasy do jego rodziców. Tak, ona wprost uwielbia robić Christopherowi na złość, zresztą z wzajemnością, bo on też święty nie jest.








Christopher Von Uckermann- ten Pan to niezłe ziółko i nie dajcie się zwieść urodzie. No dobrze, bez przesady nie jest jeszcze aż taki straszny. Jest tylko trochę... zepsuty. Właściwie to jego sytuacja w rodzinie jest dokładnie taka sama jak Dul, ale on gorzej sobie z tym radzi i się stacza. Nasz słodki chłopiec, bo taki kiedyś był, popadł w złe towarzystwo, narkotyki, alkohol, prostytutki... Ach, czego on nie próbował. W przeciwieństwie do Dulce, która ma jakieś granice, Ucker nie szanuje nikogo. Ludzi traktuje jak śmieci i nie patrzy na nic. Choć ma dobre serce, ukrywa je, zupełnie jakby otoczył jakimś murem. Jest coraz bardziej agresywny, porywczy i chamski. Właściwie to on chyba nie potrafi normalnie rozmawiać i wszystko i tak musi wyjść na jego. Nie jest on zbyt pozytywną postacią, ale pamiętajcie, że ma swoje powody i nie wolno go surowo oceniać.









Anahi Portilla- chodzi do klasy z Dulce i Uckerem. Jest przyjaciółką Christophera i jako jedyna potrafi do niego dotrzeć i z nim rozmawiać. Jednak on nie wie, że Ann jest w nim od dawna zakochana. Nigdy nawet nie próbowała się do niego zbliżyć, bo on nie uznaje miłości i traktuje ją jak przyjaciółkę. Chciałaby czegoś więcej, ale w tej sytuacji tyle jej wystarcza i nie walczy o jego serce. Any tak jak Ucker nie znosi Duli i też jej dokucza. Nasza blondyneczka też nie ma idealnego życia przez swoich rodziców. Może nie są oni aż tacy jak Uckera czy Dulce, ale też się prawie nie liczą ze zdaniem córki i bardziej kochają swoje pieniądze.















Alfonso Herrera- jest o rok starszy od reszty ale także chodzi z nimi do klasy. Z tą różnicą, że on pojawił się w ich życiu dopiero niedawno, a inni znają się od przedszkola. Poncho jest dobrym kumplem Uckera i też nie jest żadnym świętoszkiem. Jednak on nie jest tak obrzydliwie bogaty i ma normalne życie. Jest takim łobuzem tak po prostu, z wyboru.


















Pablo Navarro- najbiedniejszy chłopak z klasy powyższej czwórki. Nie ma niczego i mieszka w jakimś lipnym domku na wysypisku. On jedyny chodzi do szkoły z własnej woli po prostu, bo chce się czegoś nauczyć. Od początku spodobała mu się Dulce, ale już na wstępie pogodził się z tym, że ona nigdy na niego nie spojrzy. Jednak to wszystko okaże się bardziej skomplikowane...

☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁

Hejo miśki moje! 
Dałam tu chmurki, bo właśnie to widzę, patrząc w niebo, haha xD Ale pochwalę Wam się... Było dzisiaj słońce, byłam na plaży, kąpałam się i nawet się opaliłam, że troszkę mnie piecze :D Musiałam się tym z Wami podzielić, haha ;) 
Ale do rzeczy, bo księżniczka Pelasia jak zwykle tylko o sobie xD
Mamy obsadę, a kiedy pojawi się pierwszy rozdział to już zależy od Was :* Już dawno nie oczekuję konkretnych liczb komów (choć jeszcze niedawno min. 10). Ale wiecie... Powyżej 5 by się przydało :) Ja cały czas to kontroluję, ale dodam rozdział na pewno już jak będę w domu (wracam w poniedziałek). 



poniedziałek, 4 lipca 2016

Prolog "Mi guerra y mi paz"

Cała historia ma swój początek w przedszkolu. Tak, to tutaj należy się cofnąć, by poznać prawdziwe oblicze Christophera Uckermanna i jego wiecznej rywalki Dulce Marii Saviñon. A więc przenieśmy się do 1 września 1989 roku, kiedy to pewien słodki, grzeczny chłopiec i szalona, lekko nadpobudliwa dziewczynka mieli 4 latka i poszli do przedszkola. Rodzice tej dwójki zapisali ich do tego samego prywatnego przedszkola  nie bez powodu, ale o tym kiedy indziej. No więc dzieci zostały zostawione pod opieką przedszkolanek i nawet przez chwilę nie zatęskniły za rodzicami, bo już wtedy nie było między nimi tej wyjątkowej więzi. Dulcia siedziała w kącie i bawiła się lalkami Barbie. Aj, ale co to była za zabawa... Już dwie lalki były bez głów. Tak, to sprawka małej terrorystki, bo tak chyba można ją nazwać. No tak, aniołkiem była tylko z wyglądu. Za to Christopher był póki co chyba najgrzeczniejszym dzieckiem w grupie. Puszczał po podłodze na raz zawsze dwa samochodziki i robił wyścigi. Jego świetną zabawę przerwał nie kto inny jak ta mała wredota, która od początku niszczyła jego spokojne życie. Za którymś razem jeden z aut nie zakończył swojej trasy, bo wpadł w jej ręce.
-Oddasz mi ten samochodzik?- zapytał słodki maluch o czekoladowych oczkach i szczerym uśmiechu.
-Jasne.- powiedziała Dul, a chłopiec już wyciągnął do niej rączkę. -Że nie.- dodała i zaczęła się głośno śmiać.
-Dlaczego? No daj, proszę.- ponowił próbę ze łzami w oczach.
-Nie, bo ja go miałam pierwsza.- wytknęła mu język.
-Nieprawda, ja się nim bawiłem!
-Ale teraz już nie będziesz. Spadaj, jesteś głupi!
-Chyba Ty, mała szujo.- także ją wyzwał.
-Pani, on mnie wyzywa!- zawołała, a przedszkolanka od razu przybiegła.
-Nie wyzywaj koleżanki, nie wolno.- powiedziała poważnie, ale niezbyt przekonująco.
-Pff, ona nie jest moją koleżanką, jest głupia jak but. I zabrała mi autko.- skarżył się obrażony i rozżalony chłopczyk.
-No dobrze, to chodź do mnie. Może coś namalujesz?
-Okej, bo nie chcę z nią siedzieć. Słyszałem, że głupota jest zaraźliwa.
-Tak? Ojej, to ja się więcej nie będę do Ciebie zbliżać, bo się zarażę.
Dulce uciekła, a Chris poszedł rysować coś dla swojej mamy. Tak właśnie zaczęła się znajomość tej dwójki. Mało romantycznie, prawda? No cóż, tak wyszło. Być może gdyby poznali się inaczej, wszystko jakoś lepiej by się potoczyło...
Po kilku godzinach rodzice przyszli po dzieci do przedszkola. Christopher od razu poskarżył się mamie, że Dulce mu dokuczała. Kobieta jednak nie słuchała go za bardzo i tylko przytaknęła. Poszli do domu, a chłopiec podarował mamie rysunek. Było tam wielkie czerwone serce i kwiatki. Jak na takie małe dziecko narysował to naprawdę pięknie. No ale cóż, nie wszyscy są tak wrażliwi, a na pewno nie rodzice chłopca. Ojciec przejął kartkę papieru z rąk syna i podarł ją.
-Tato, to był rysunek dla mamy!- krzyknął Chris i się rozpłakał.
-Aj, nie becz. Jesteś mężczyzną, nie jakimś pedałem i nie możesz rysować żadnych serc! Ogarnij się, idź do pokoju i to przemyśl głupi dzieciaku!- pchnął synka w kierunku jego pokoju, a on usiadł na swoim łóżku i płakał. Tak więc widzimy, że Christopher Uckermann to bardzo słodkie i kochane dziecko, ale od najmłodszych lat spotykają go przykrości ze strony jego własnej rodziny.
Podobnie rzecz się ma z Dulce, ale jakby odwrotnie. Po przyjściu z przedszkola dała mamie rysunek... To znaczy, chyba trochę ciężko nazwać to rysunkiem, bo była to po prostu kartka papieru pomalowana na czarno. Na pytanie co to jest, dziewczynka odpowiedziała:
-To jest mózg tego idioty Chrisa, a raczej jego brak.
-Co z Ciebie za dziecko?! Powinnaś rysować kwiatki, serduszka i księżniczki, a nie tak mazać. Tak nie powinna się zachowywać dziewczynka z dobrego domu. Wyjdź do pokoju i to przemyśl!- matka nakrzyczała na Dul, a ta obrażona poszła do swojego pokoju.
No więc tak wyglądało życie naszych bohaterów za czasów przedszkola. Niezbyt kolorowe dzieciństwo, prawda? A najlepsze jest to, że dzieci, które się nie lubią, w tej chwili tak samo spędzały czas po kłótni z rodzicami. Trochę smutne, ale niestety prawdziwe.
No dobrze, więc przenieśmy się do szkoły podstawowej, kiedy to nienawiść dwójki dzieci wzrastała i nabierała kolorów, można powiedzieć. Tak, właściwie dosłownie nabierała kolorów... Fioletowe siniaki, czerwona krew, czyli efekty ostrych kłótni Dulce i Chrisa. Nie oszczędzali się i byli wiecznie skłóceni. Średnio dwa razy w tygodniu ich rodzice byli wzywani do szkoły, bo dzieci się pobiły. A kto był od dawna zamieszany w ten cudowny konflikt? Oczywiście Anahi, czyli osobisty adwokat Christophera. Od przedszkola broniła przyjaciela przed tą wredną dziewczynką. Nie jest to do końca fair, no nie? Oj nie  przesadzajmy, Dulcia sobie świetnie daje radę z tą dwójką.
Dopiero w gimnazjum trochę się to odmieniło, kiedy Ucker wpadł w nieciekawe towarzystwo. Miał dosyć kpin ze strony Duli i rodziców, i zapragnął się zmienić. Wyobraźcie sobie super przystojnego chłopaka w gimnazjum... Ciekawy wszystkiego, co zakazane. No wiecie... Pierwszy papieros, dziewczyny, pijańskie imprezy i te sprawy. Ten chłopak się całkowicie zmienił i jedyne, co pozostało niezmienne to nienawiść do Dulce i przyjaźń z Ann. A Dulce? Ona też się zmieniła i powoli zaczynała być słodką dziewczynką, której chcieli jej rodzice. Coraz bardziej udawała księżniczkę i bogatą laleczkę. Jednak nawet jej nie podobała się zmiana Uckera i nieraz wręcz marzyła, by powrócił tamten stary, bezbronny chłopiec. Tylko dlaczego? Dlatego, że wtedy mogła nim pomiatać, a on się zbytnio nie bronił? No nie wiem, czy to było przyczyną. Ona chyba po prostu po tylu wspólnych latach się w jakiś sposób do niego przywiązała i może się o niego martwiła, kiedy robił głupoty. Być może, ale  nasza księżniczka prawdopodobnie nigdy się do tego nie przyzna.



No dobrze jest tym razem najpierw prolog, bo tak mi jakoś lepiej pasowało ;)
Zaczynamy nowe opowiadanie, a ja to traktuję jako taki nawet pewien przedział w życiu, serio czasami mam takie wrażenie xD I tak przed chwilą policzyłam, że tamto opko pisałam (a raczej dodawałam, bo pisać skończyłam już dawno) 8 miesięcy, ale chyba same wiecie, że wynika to z małej ilości komentarzy ogólnie. Powiem Wam, że pod epilogiem się spisałyście i jestem naprawdę zadowolona (a z tego co widzę, to jeszcze nie wszyscy i mam nadzieję, że nadrobią). Mi to wiecznie mało, marudzi ta Pelasia, haha :D Jak Wy ze mną wytrzymujecie? Jak zresztą każdy...
No to tak: Ja jutro wyjeżdżam nad morze i proszę mi życzyć ładnej pogody!! Z góry dziękuję moje skarby :* Ale ja jak zwykle nie o tym... Jak będzie dużo komentarzy, to znajdę czas nad morzem i dodam obsadę, bo z tego prologu to w sumie niewiele wynika :) Ale jak będzie mało komów, to chyba za bardzo mnie woda wciągnie i nie będę miała czasu na bloga xD Bzdury, bzdury i jeszcze raz BZDURY, ale to już niestety tradycja, haha :) Ale mam dobry humor <3 Tak się cieszę, że w końcu jadę nad morze, że sobie nie wyobrażacie <3 Tak, ja wiem... Polskie morze nic specjalnego, ale jednak cieszy :D 
Jeszcze jedna rzecz (ostatnia, bo mam już jakieś 6 godzin snu, także powodzenia xD): 
Wygląd bloga nie jest idealny, bo nie robiła go Monisia (nie, wcale się nie podlizuję :P) Niestety zostawiła mnie z tym w pewnym momencie na pastwę losu i naraziła na śmiech kuzynki. Ale i tak myślę, że sobie z tym dość dobrze poradziłam, a z informatyką (a z grafiką tym bardziej nie mam nic wspólnego). Na chrome działa dobrze, na mozilli gorzej, ale proszę o wybaczenie. Mimo lekko niedokończonej roboty, dziękuję Moniko za nagłówek i pomoc z wyglądem bloga :*
Jak zwykle się rozpisałam, do następnego <3 ;)