wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 31

Ponownie tego dnia obudziłam się w swoim łóżku. Tym razem także czuwał nade mną Ucker, siedząc obok na fotelu. Kiedy dotarły do mnie jego wcześniejsze słowa, podniosłam się i zapytałam dość głośno:
-Dlaczego mnie okłamałeś?
-O czym Ty mówisz?- zdziwiony podszedł do mojego łóżka.
-Najpierw mówisz, że miłość nie istnieje. Potem mi ją wyznajesz, a kiedy najbardziej Cię potrzebuję chcesz zniknąć z mojego życia... O co Ci do cholery jasnej chodzi?! Chciałeś się mną tylko pobawić, tak?!- krzyczałam jak szalona ze łzami w oczach.
-Nie, Dul. Przestań, uspokój się.- mówiąc to, złapał mnie za rękę, którą po chwili wymierzyłam mu policzek.
-Nienawidzę Cię! Jesteś zerem, podłym śmieciem. Straciłam resztki mojej kobiecej godności, przez miłość do Ciebie. A Ty mi teraz mówisz, że jednak mnie nie kochasz?... To po chuj mnie stamtąd ratowałeś?! Wolałabym umrzeć, niż to od Ciebie usłyszeć. Doszczętnie zniszczyłeś mi życie, które i tak było nic nie warte. Wyjdź i więcej mi się nie pokazuj na oczy!- krzyczałam, wyzywałam go, a on nic. Tak jakby w ogóle nie trafiały do niego moje słowa. -Głuchy jesteś? Wyjdź!- powtórzyłam jeszcze głośniej, wskazując drzwi.
-Przepraszam.- powiedział i chciał się do mnie zbliżyć.
-O nie! Nie dotkniesz mnie już nigdy więcej. Zapamiętaj sobie dokładnie każdą chwilę ze mną spędzoną, bo już nigdy żadna z nich się nie powtórzy. Nie chcę Cię znać łajdaku, więcej mnie nie wykorzystasz!- odepchnęłam go, a on posłusznie wyszedł. Wpadłam w dziką rozpacz. Leżałam z twarzą, ukrytą w poduszce, która miała jeszcze jego zapach i płakałam. Nie mogłam tego wszystkiego pojąć. To stało się tak nagle, mój świat z dnia na dzień się zawalił. Dostrzegałam w tym coś dziwnego, podejrzanego. Jednak nie miałam siły nad tym główkować. Byłam wykończona psychicznie. Odechciało mi się już czegokolwiek. Miałam ochotę umrzeć, ale nie potrafiłabym popełnić samobójstwa. Stwierdziłam, że najlepiej będzie zostać w tym pokoju do końca życia, a umrę z głodu.

Mijały dni, a ja ciągle siedziałam zamknięta w tym pokoju. Czasami wpuszczałam jedynie Mariane. Uckera w ogóle nie widywałam, nawet nie wiedziałam, co robi. Jego rodzice ponoć próbowali od niego wyciągnąć jakieś wyjaśnienia, ale bez skutku. Wszyscy byliśmy bezradni wobec jego postanowienia, a może raczej uczuć. Byłam załamana, ale potrafiłam jeszcze racjonalnie myśleć. Coś mi tu nie grało. No bo był taki kochany i w ogóle, a nagle stwierdził, że mnie nie kocha. To było podejrzane, a nawet bardzo. Leżałam i myślałam nad tym wszystkim. Zaczęłam sobie przypominać wszystkie chwile, spędzone z Uckerem i stwierdziłam, że tego tak nie zostawię. Chcę wyjaśnień, bo tak krzyczałam, że nie dałam mu dojść do słowa. Postanowiłam, że z nim szczerze pogadam. Wstałam z tego cholernego łóżka, które tak bardzo mi się z nim kojarzyło i z trudem wyszłam z pokoju. To znaczy najpierw poszłam do łazienki. Przeraziłam się, kiedy zobaczyłam się w lustrze. Wyglądałam jak upiór. Byłam blada jak ściana i miałam podkrążone, spuchnięte od łez oczy. W piżamie, w której ostatnio spędzałam dużo czasu, wyszłam z pokoju. Poszłam do pokoju Uckera, bo jak widać zamienił się z rodzicami na jakiś inny. Nieśmiało otworzyłam drzwi. Kompletnie załamał mnie widok, który tam zastałam. Ucker spał w objęciach jakiejś blondyny z debilskim, różowym pasemkiem. Z trudem powstrzymałam łzy. Nie wiem, skąd wzięłam tyle siły, ale postanowiłam być twarda. Biorąc głęboki wdech, podeszłam do łóżka, z którego w szybkim tempie zleciała ta lalunia. Obudziła się na podłodze, masując swój pośladek, na który nieźle rąbnęła. Patrzyła na mnie, jak na ducha. W tym czasie obudził się też Ucker. Wpatrywał się we mnie, wyraźnie zdezorientowany. Zapewne się mnie tu nie spodziewał.
-Dul, co tu robisz?!- zapytał z przerażeniem.
-Ja? Nic. Zapytałabym raczej, co w moim domu robi jakaś dziwka?!- mówiłam, zwiększając ciągle ton głosu. Ostatnie słowa praktycznie wykrzyczałam, wskazując na nią.
-Nie muszę Ci się tłumaczyć.- odpowiedział dość chamsko i obojętnie.
-Przydałoby się, chociażby ze względu na to, że jesteś w moim domu do cholery!- krzyczałam dalej. -A Ciebie już żegnam kochana. Ucker zapłaci Ci kiedyś, przy okazji.- powiedziałam i wypchnęłam, a właściwie wykopałam tą dziwkę.
-Co Ty wyprawiasz?!- zapytał Ucker, wstając.
-Chcę wyjaśnień! I nie wyjdę, dopóki nie powiesz mi prawdy. Jak mogłeś tak po prostu przestać mnie kochać?!- krzyczałam, kładąc go z powrotem na łóżko i siadając na nim okrakiem.


Takie masło maślane xD I taki trochę krótki ten rozdział, ale dodaje go, żeby tylko coś było :) Kolejny będzie bardziej rzeczowy :* 

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 30

Pewnego wieczoru "odwiedził mnie" Amador. Patrzył na mnie szyderczym wzrokiem i zapytał:
-Gotowa na powtórkę z rozrywki?- po jego słowach zrobiło mi się niedobrze.
-Puść mnie, błagam.- prosiłam. Głupia liczyłam na litość.
-Ojej, kochanie… Widzę, że opadasz z sił. Mam coś, co Cię wzmocni.- powiedział i pozbył się swojej dolnej części garderoby, stając tuż przede mną.- Masz, napij się.- powiedział, śmiejąc się. Odwróciłam głowę i kopnęłam go z całej siły w piszczel. On wkurzył się i uderzył moją głową w słupek, do którego byłam przywiązana.
-Możesz mnie nawet zabić, ale nie zrobię tego.- wydukałam z obrzydzeniem, płacząc.
-Zamknij ten śliczny ryjek i ciągnij!- krzyknął i chciał sam skierować moją głowę w to miejsce. Nagle zobaczyłam, jak Amador przewraca się na ziemię, a wokół niego od razu pojawiła się kałuża krwi. Nie wiedziałam, co się stało. Dopiero po chwili dostrzegłam Uckera, który okłada pięściami i kopie Amadora. Mimo bardzo ograniczonych sił, krzyknęłam:
-Kochanie!- po moim okrzyku zostawił w spokoju nieprzytomnego Amadora i podbiegł do mnie. Zaczął rozwiązywać te cholerne sznurki. Po chwili pomógł mi wstać. Ostatkiem sił wtuliłam się w niego, mówiąc "Dziękuję".

Obudziłam się w swoim łóżku. Siedział przy mnie Ucker, trzymając mnie za rękę. Byłam jeszcze bardzo słaba, więc cichutko powiedziałam:
-Bałam się, że po mnie nie przyjdziesz.
-Nawet tak nie mów. Odchodziłem od zmysłów na samą myśl o tym, że dzieje Ci się krzywda. Jak się czujesz?- mówił na jednym oddechu.
-Źle, wszystko mnie boli. Kochanie, przytul mnie.- poprosiłam. Moje życzenie zostało spełnione w trybie natychmiastowym. Położył się koło mnie i przycisnął mnie mocno do swojej klatki piersiowej. W końcu poczułam się bezpiecznie. Na ten moment czekałam od kilku dni. Jego ramiona jeszcze nigdy nie były tak kojące, jak w tej chwili.
-Pójdę Ci zrobić śniadanie, dobrze?- zaproponował i chyba najdelikatniej jak potrafił, odsunął mnie od siebie.
-Nie mam ochoty na jedzenie.- skrzywiłam się. Fakt byłam głodna, ale czułam, że prędzej zwymiotuję.
-Nie ma dyskusji. Idę zrobić Ci śniadanie, a Ty tu na mnie czekasz.- zarządził, pocałował mnie delikatnie w czoło i wyszedł. Świetnie, bo miałam okazję iść do łazienki, żeby zmyć z siebie brudny dotyk Amadora. Wstałam z łóżka z ledwością. Myślałam, że się przewrócę, bo zakręciło mi się w głowie. Dałam radę i już po chwili byłam w łazience i nalewałam pełną wannę wody z wysoką pianką. Kiedy się rozebrałam i popatrzyłam do lusterka, zaczęłam płakać. Nie dlatego, że miałam pełno siniaków. Po raz drugi patrzyłam na swoje splamione ciało z pogardą. Weszłam w końcu do wanny i zanurzyłam się w gorącej wodzie. Tak, tego było mi trzeba. Od razu poczułam się lepiej, ale tylko fizycznie. Ból psychiczny pozostaje na długo. Wzięłam gąbkę, namydliłam ją i zaczęłam zmywać, a właściwie prawie zdrapywać ślady tego brudnego dotyku. Nagle drzwi od łazienki się otworzyły i zobaczyłam w nich Uckera. Mój kochany, przewrażliwiony na moim punkcie chłopak, na mnie nakrzyczał:
-Czy Ty jesteś normalna? Mogłaś powiedzieć, że chcesz się wykąpać, to bym Ci pomógł. A co jakbyś się po drodze przewróciła?
-Nie dramatyzuj skarbie. Wybacz, ale musiałam iść się sama wykąpać. Nie zniosłabym tego, że patrzysz na moje brudne ciało.- powiedziałam, patrząc mu w oczy.
-Dul, czyli on Cię?...- nie dałam mu skończyć, bo nie chciałam słuchać tego słowa.
-Tak.- potwierdziłam, a z moich oczu znów zaczęły lecieć strumienie łez.
-No już skarbie, uspokój się.-poprosił, kucając przy wannie i pocierając delikatnie moje ramię. -Jak się umyjesz, to mnie zawołaj. Pomogę Ci.- dodał i chciał wyjść.
-Nie chcę, sama dam radę.
-Ale…- chciał zaprzeczyć. - No dobrze, ale ostrożnie.- zgodził się po chwili i wyszedł.
Co chwilę sprawdzał, czy nic mi nie jest, wołając mnie. W końcu wyszłam z łazienki, bo nie chciałam go już niepokoić. Podbiegł do mnie od razu. Objął mnie i doprowadził na łóżko. Zjedliśmy śniadanie w milczeniu. Później mój ukochany gdzieś wybył na kilka godzin, a ze mną przez cały ten czas siedziała Mariana. Zbyt rozmowna nie byłam, więc z nudów zasnęła. Nadchodził wieczór, a Uckera dalej nie było. Zaczęłam się martwić. Zeszłam cichutko na dół. Latałam z okna do okna, wypatrując go. Wreszcie wrócił! Wszedł do domu, odwiesił kurtkę, ściągnął buty i wpatrywał się we mnie, jakby zobaczył ducha.
-Co jest skarbie?- zapytałam z troską, patrząc na niego podejrzliwie.
-Musimy porozmawiać, Dul.- powiedział śmiertelnie poważnym tonem głosu.
-O czym?- dopytywałam już przestraszona.
-O nas. Bo ja… Ja Cię wcale nie kocham i nie mogę z Tobą być.- wyznał, a w moich oczach automatycznie pojawiły się łzy. To był za duży szok, jak dla mnie. Zemdlałam.

I tak jak obiecałam, jest dziś :D Trochę kiepsko nim zakończyłam ten rok, ale tak akurat wyszło. Już sobie wyobrażam Wasz bulwers w komentarzach, haha xD Tylko mnie nie zabijcie. Dobra, podliżę się chociaż życzeniami: 
Szczęśliwego Nowego Roku! Oczywiście, żeby był lepszy niż 2014. No to tak ogólnie: Dużo miłości, radości, prawdziwych przyjaciół i dobrze podjętych decyzji :* No przyznam, że dla mnie będzie to chyba jak dotąd najtrudniejszy rok (zmiana szkoły i w ogóle, no będzie ciężko) No nie będę się już tak rozpisywać ;) A tak na dziś życzę Wam świetnej zabawy :* Tylko się nie upijcie za mocno i nie odstrzelcie sobie palców fajerwerkami xD Nie no żartuję, buziaki :* :* :*  
A teraz zrobię coś wyjątkowego, a mianowicie podzielę się z Wami moimi postanowieniami na rok 2015: 
1. Zacznę się odchudzać, choć i tak pewnie niewiele mi z tego wyjdzie xD
2. Będę silniejsza (oczywiście psychicznie) 
3. Zajmę się więcej nauką, a niestety mniej blogiem ;-) 
4. Będę walczyć o swoje marzenia ❤
5. Postaram się  mniej przeklinać. 
PS. Napisałam to tutaj, żeby mieć świadków, haha xD 

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 29

Ocknęłam się na podłodze w jakimś ciemnym, brudnym pomieszczeniu. Chciałam wstać, ale byłam do czegoś przywiązana. Nie wiedziałam, co się dzieje. Na całym ciele miałam siniaki i strasznie bolała mnie głowa. Nagle usłyszałam piszczenie szczurów. Wpadłam w panikę. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Nic mi nie pozostało, mogłam jedynie płakać. Po moich policzkach spływało coraz więcej łez. To porwanie? Zapewne tak, ale po co, dlaczego, kto to? Te pytania przewijały się przez moją głowę, ale na żadne z nich nie potrafiłam sobie odpowiedzieć. Byłam bezradna, nie miałam jak stąd wyjść. I jeszcze te szczury, brr. Ale i tak najbardziej obawiałam się tego, że ktoś tu przyjdzie i będzie chciał mnie skrzywdzić. Miałam świadomość tego, że moim jedynym ratunkiem jest Ucker. W tym strachu zaczęłam się zastanawiać, czy on w ogóle będzie mnie szukał. Bałam się, że oleje to, że mnie nie ma i po prostu wróci do swojego życia, a o mnie zapomni. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Z każdą sekundą było mi bardziej zimno. W końcu zasnęłam z wyczerpania. Miałam nadzieję, że obudzę się w swoim łóżku przy ukochanym. Niestety… Otwierając oczy ujrzałam ciemne pomieszczenie, do którego tym razem wlatywały promienie słoneczne, był ranek. Teraz miałam okazję, żeby się tu rozejrzeć. Była to jakaś wielka, obskurna szopa. W rogu leżało trochę siana. Z drugiej strony pod ścianą leżały jakieś kartony (wyglądały na pełne) i butle z paliwem. Zamarłam z przerażenia, kiedy obejrzałam się do tyłu. W rogu leżał trup. Zaczęłam panikować, wić się na tej podłodze i krzyczeć. Nagle drzwi się otworzyły. Stanął w nich wysoki, umięśniony facet z szyderczym uśmiechem. Podszedł do mnie i złapał mnie za szyję, jakby chciał mnie udusić.
-Dlaczego krzyczysz ślicznotko?- zapytał przez zaciśnięte zęby, zbliżając się do mnie na niebezpieczną odległość. Od tego całego porwania gorszy był jedynie jego oddech, fuu. Strasznie śmierdział alkoholem, papierosami i nie wiem czym tam jeszcze.
-Czego chcesz?- wydukałam z ledwością.
-Kto inny Ci to wytłumaczy. Ja Cię tylko pilnuję.- odpowiedział, puszczając mnie.
-Chcecie pieniędzy, tak?- domyśliłam się.
-Nie, chcemy po prostu zemsty.- zaczęłam się domyślać, że chodzi o Uckera, albo o mojego ojca, bo jak wiem, nie ma czystej karty.
-Zemsty, na kim?- dopytywałam zaciekawiona.
-Tego nie mogę Ci powiedzieć. Ale mogę się z Tobą trochę zabawić.- powiedział i zaczął mnie macać, bo inaczej tego nazwać nie można.
-Puszczaj!- krzyczałam, próbując się wyrwać.
-Zamknij się suko!- krzyknął i wymierzył mi siarczysty policzek. Poczułam piekący ból. Bałam się najgorszego, że znów zostanę zgwałcona. Płakałam strasznie, a on napawał się moim cierpieniem. Zaczął mnie całować, a może raczej lizać i rozbierać. Nagle w drzwiach ukazał się Amador. Wiedziałam, że jest świnią, ale się go tu nie spodziewałam. Odciągnął ode mnie tego buraka i powiedział groźnym tonem:
-Wyjdź, muszę z nią pogadać!- według jego rozkazu wyszedł. Zostałam z nim sama i wpatrywałam się w niego ze strachem.
-O co Wam kurwa chodzi?!- wykrzyczałam bardzo wkurzona i przestraszona jednocześnie.
-Nie denerwuj się misiaczku. Teraz będziesz ze mną, nie z Uckerem. I tak na to samo wyjdzie, bo on jest takim samym chujem, jak ja.- powiedział, a we mnie aż się zagotowało ze złości.
-Nie! Ucker ma przynajmniej serce i nikogo by nie skrzywdził. Dlatego się mścisz, prawda?! Chcesz skrzywdzić jego, nie mnie?...
-Mało wiesz, oj mało wiesz… Ale tak, masz rację to zemsta na Uckerze, ale w sumie nie wiem, czy go obchodzisz. Zresztą mam okazję się z Tobą trochę zabawić.
-Nie dotykaj mnie nawet, bo pożałujesz!- próbowałam mu grozić, ale to nic nie dało, bo i tak zaczął się do mnie dobierać. Po raz kolejny tego dnia byłam bezbronna. Tym razem uratował mnie jakiś chłopak, który przypomniał Amadorowi, że mieli zadzwonić do Uckera. Niechętnie się ode mnie odsunął i wziął telefon.
-Ucker?- upewnił się Amador.
-…
-Chciałem Ci powiedzieć, żebyś się nie martwił, bo Dulce jest ze mną.
-Kochanie!- krzyknęłam, ale dostałam za to z całej siły w twarz. Zaczęłam głośno płakać z bólu.
-…
-Nie martw się, wszystko w porządku.
-…
-No jak to czego chcę, przyjacielu?... Oddam Ci ją, jak ją przelecę.
-…
-Miło się gadało, ale niestety jestem zbyt zajęty ruchaniem Twojej dziewczyny, nara.- rozłączył się i wybuchnął szyderczym śmiechem, podchodząc do mnie z powrotem.
-Świnia!- wyzwałam go i splunęłam mu na twarz.
-Zamknij drzwi.- rozkazał swojemu towarzyszowi, ścierając sobie moją ślinę z oka. -Teraz będziesz moja dziwko.- powiedział i zaczął mnie agresywnie rozbierać. Odwiązał mnie na chwilę, ale tylko po to, by związać mnie inaczej. Położył mnie i związał mi ręce do tyłu. Pozbył się najpierw swoich ubrań. To było straszne, koszmar się powtarza. Płakałam, ale go to nie ruszało. Kiedy byłam w samej bieliźnie, a on brał się już za rozpinanie mojego stanika, zaczęłam się wyrywać. Dostałam parę razy z całej siły z pięści w twarz. Po tym nie miałam już sił. Wolałabym umrzeć, niż przeżyć to po raz drugi. Jednak na moje nieszczęście nawet nie zemdlałam po tylu ciosach. Do końca miałam taką cichą nadzieję, że ktoś mnie uratuje. Wszelkie złudzenia zostały rozwiane, kiedy Amador ściągnął moje majtki i wszedł we mnie szybkim, agresywnym ruchem. Krzyknęłam z bólu. Popatrzył na mnie i chamsko się zaśmiał. Było jeszcze gorzej, kiedy zaczął gryźć moje piersi. Gwałcił mnie chyba jeszcze brutalniej, niż wtedy ten ochroniarz. Co jakiś czas wymierzał mi policzek, albo klapsa w tyłek. Kiedy poczuł się spełniony, wstał, związał mnie tak jak wcześniej i po prostu wyszedł. Siedziałam i ryczałam. Znów czułam to samo- upokorzenie, ból całego ciała i tą pierdoloną bezradność. Bałam się, że on wróci i zrobi to ponownie. Ubrałam się z wielkim trudem i siedziałam, płacząc. Marzyłam raz o śmierci, raz o wtuleniu się w ramiona Uckera. Sama nie wiem, o czym częściej. Na to drugie nie miałam już właściwie żadnych nadziei. O to pierwsze zbytnio zabiegać bym nie musiała, bo mogłam umrzeć chociażby z głodu, albo z odwodnienia. W końcu zasnęłam.

Siedziałam w tym obskurnym pomieszczeniu jeszcze kilka dni w zupełnej samotności. Nikt tu nie zaglądał. Byłam w zasadzie pewna, że Ucker nie przejął się moją nieobecnością. Byłam na wyczerpaniu sił. Chwilami miałam wrażenie, że umieram. Niestety nie mogłam. Czułam, jakby coś, lub ktoś jeszcze trzymał mnie przy życiu, ale nie rozumiałam tego.

Rozdział jest dziś tylko dzięki Monice, którą bez żadnych przeszkód można nazwać okrutną, podłą, złą szantażystką. Co nie zmienia faktu, że jestem z siebie dumna, bo napisałam parę rozdziałów do przodu, bo mnie zajebista wena złapała :D Przepraszam Was za ten rozdział. Wiem, że to co się w nim dzieje, jest tragiczne, ale niestety nie może być zawsze idealnie ;) No więc teraz już serio: Następny w Sylwestra :* 

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 28

Budząc się od razu zobaczyłam te piękne, brązowe oczka, które zaspane wyglądały jeszcze słodziej. Tak, obudziliśmy się dokładnie w tym samym momencie. Eh… To wspaniałe uczucie, budzić się przy ukochanej osobie. Automatycznie już rano cały dzień staje się lepszy.
-Dzień dobry moja księżniczko.- powiedział wprost do moich ust, na których po chwili złożył delikatny pocałunek.
-Witaj mój książę.- odpowiedziałam i się zaśmiałam.
-Śniłaś o mnie?
-No jasne.
-A kim byłem w Twoim śnie?
-Moim mężem- na moje słowa Ucker zareagował dziwnym uśmiechem. -I mieliśmy swój dom, dzieci, psa i byliśmy bardzo szczęśliwi.- kontynuowałam z przejęciem.
-Wow, fajny sen.- podsumował dość krótko. Nie ukrywam, że liczyłam na coś innego.
-Jej, jaki entuzjazm…- stwierdziłam, przewracając oczami ze sztucznym, wręcz złośliwym uśmiechem.
-Ej, nie obrażaj się. Zrozum, że nie jestem jeszcze gotowy na tak poważne plany i w ogóle rozmowy.- powiedział i mocno mnie przytulił. Jego słowa sprawiły mi małą przykrość, ale gest jak zwykle uszczęśliwił.
-Ale śniadanie mógłbyś mi zrobić- wypaliłam tak nagle.
-No błagam Cię, słońce... Ty mnie definitywnie wykorzystujesz.
-Ja?... Ale sobie wymyśliłeś! Nie oskarżaj mnie o takie rzeczy, dobra?!- udawałam wielce zbulwersowaną.
-Mam pomysł! Zrobimy śniadanie razem.- no teraz to wymyślił.
-Niech Ci będzie...- zgodziłam się i wstałam z łóżka. Założyłam bluzę, bo w domu jest trochę za zimno na paradowanie w skąpej piżamce. Bluza i piżama- najlepsza stylówa na świecie, haha. Zeszliśmy na dół, przy czym prawie spadłam ze schodów, bo ten debil wbijał mi palce w boki, albo łapał mnie za tyłek. On się nigdy nie zmieni... Weszliśmy w końcu do kuchni, trzymając się za ręce. Zrobiłam to tylko po to, żeby nie miał jak mi dokuczać. Przy stole siedzieli już rodzice Uckera i patrzyli na nas podejrzliwie.
-Pozwoliliśmy sobie się obsłużyć, ale Wam też zrobiłam kanapki.- powiedziała Mariana, na co oboje zareagowaliśmy śmiechem.
-Dziękuję, bo od ukochanego to bym się śniadania nie doczekała.- stwierdziłam, żeby wkurzyć Uckera.
-Ej! Robiłem Ci już nie raz śniadanie, więc nie marudź.- zaprotestował oburzony.
-No dobrze misiaczku, nie bulwersuj się tak.- powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Jego rodzice patrzyli na nas i się śmiali.

Po południu wrócili moi rodzice. Bałam się, że zrobią aferę o nowych lokatorów w domu. Na szczęście nie było aż tak źle. Ojciec zgodził się pod warunkiem, że nie będą mu wchodzić w drogę, a mama nie miała nic przeciwko. Nawet trochę pogadała z Marianą. Po tym "cudownym" spotkaniu poszłam z Uckerem do pokoju. Usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy się całować. Powoli kładł mnie na łóżko. Wiedziałam, co może się dziać za chwilę. Chciałam tego, ale od rana nurtowało mnie jedno pytanie. Odepchnęłam delikatnie Uckera i powiedziałam cicho:
-Kochanie, poczekaj.
-Co się dzieje?
-Czy Ty traktujesz mnie poważnie?- zapytałam, patrząc mu w oczy.
-Misiu… wiesz, że nie lubię takich pytań. Do czego zmierzasz?- zapytał poważnym tonem.
-Bo ja… chciałabym, żebyś był na zawsze.- powiedziałam słodkim głosem, tuląc się do ukochanego.
-Duluś nie czas na takie rozmowy. Nie oczekuj, że zmienię się tak z dnia na dzień i zacznę planować życie z Tobą. Kocham Cię, ale nie chcę Ci nic obiecywać, bo nie chcę, żebyś cierpiała.- powiedział wprost do mojego ucha, nie odrywając się ode mnie.
-Aha, dobra.- zakończyłam, wysilając się na lekki uśmiech i wstałam z łóżka.
-Gdzie idziesz?- zapytał, stojąc już przy mnie.

-Przejść się, po prostu na spacer.- odpowiedziałam i jak najszybciej wyszłam, żeby nie chciał iść ze mną. Potrzebowałam chwili samotności, aby wszystko sobie przemyśleć. Wyszłam z domu i szłam sobie spokojnie po chodniku. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu, zatykając mi ręką buzię. Przestraszyłam się i próbowałam się wyrwać. Poczułam dziwny zapach, który podstawiono mi pod nos i… stałam się bezwładna, nie mogłam się bronić. Zemdlałam. 

Eh... nie podoba mi się ten rozdział :/ Nie dość, że krótki, to jeszcze dopadł mnie totalny brak weny, ale coś tam jest ;) Mam nadzieję, że jednak jest choć trochę ciekawy, chociażby ze względu na zakończenie xD Następny w Sylwestra pod warunkiem, że zdążę go do poniedziałku napisać, bo później mnie nie będzie. Także mam misję, heh :D Więc w razie, jakbym nie zdążyła: Szczęśliwego Nowego Roku! <3 

środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 27

-Ucker, kochanie, co się dzieje?
-Jestem nikim, rozumiesz?...- odpowiedział wzburzony, patrząc na mnie tymi pięknymi oczami, w których po raz pierwszy zobaczyłam tyle żalu, bólu.
-Jak to nikim? Ucker, jesteś całym moim światem.- powiedziałam i przytuliłam go mocno do siebie.
-Mówisz tak, bo jesteś we mnie zakochana. Prawda jest taka, że ja potrafię tylko niszczyć życie ludziom, których kocham.- stwierdził, odsuwając się ode mnie i ocierając swoje łzy.
-O czym Ty mówisz?
-Nieważne, nie przejmuj się mną.
-Nie skarbie. Ja Ci opowiedziałam wszystko, co najgorsze w moim życiu, a o Tobie nie wiem nic. Proszę powiedz, o co chodzi.
-Dobrze, powiem Ci. No więc mój koszmar zaczął się już w podstawówce. Byłem słabym, bezbronny,  zawsze poniżanym ciamajdą. Chciałem wszystko zmienić, idąc do gimnazjum. Poznałem tam Amadora, który powoli wciągnął mnie w złe towarzystwo i to wszystko. Dotąd miałem dobre relacje z rodzicami, ale z upływem tego przeklętego czasu, oddaliłem się od nich. Coraz częściej się kłóciliśmy. Na jakiś czas było lepiej, kiedy mama powiedziała, że jest w ciąży. Ucieszyłem się, że będę miał siostrę. Jednak z drugiej strony był Amador, który mną praktycznie manipulował. Pod jego wpływem zacząłem podkradać rodzicom pieniądze. Kiedy to odkryli, była wielka afera. Przeze mnie mama poroniła. Zabiłem własną siostrę! Wtedy wiedziałem, że nie będę mógł patrzeć na rozpacz mamy. Uciekłem z domu i odtąd mieszkałem, gdzie się dało. Ciągle piłem, ćpałem, właściwie nigdy nie byłem trzeźwy. Stałem się nieczułym chamem. Chciałem kupić nowy motor, więc poszedłem do pracy. A resztę mojej historii już znasz.
-Hm... Teraz rozumiem, czemu byłeś taki wstrętny i nieczuły. Ale kochanie zrozum, że teraz wszystko się ułoży. Nie musisz już nikogo udawać. Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała.
-Dul, czemu Ty mnie tak kochasz? Nie zasługuję na Twoją miłość, jestem złym człowiekiem.
-Nieprawda. Byłeś po prostu trochę zagubiony, rozumiem Cię. Mimo wszystko dałeś mi tyle szczęścia, miłości, że nie możesz być zły. Wierzę, że jesteś dobry.
-Dziękuję Ci misiu, że jako jedyna jesteś przy mnie. Ale teraz kiedy dzięki Tobie zmieniam swoje życie na lepsze, muszę ogarnąć także przeszłość. Jutro pojadę do rodziców i poproszę o wybaczenie. Tylko wtedy odzyskam spokój.
-Pojadę z Tobą skarbie.- zaproponowałam, uśmiechając się do niego delikatnie.
-Nie kochanie, nie chcę Cię narażać na niemiłe sytuacje. Zresztą to Ciebie nie dotyczy, więc sam muszę sobie z tym poradzić.
-Nie zostawię Cię samego z tym problemem. Kocham Cię i zawsze będę przy Tobie, kiedy mnie potrzebujesz.
-Duluś...- nie dałam mu nic więcej powiedzieć.
-Koniec tematu. Jedziemy jutro razem do Twoich rodziców, nie ma dyskusji- uparłam się.
-Eh... Czy Ty zawsze musisz stawiać na swoim?...
-Tak misiaczku, taka już jestem. Niczym się nie przejmuj, załatwię to. Zrobię wszytko, żebyś był szczęśliwy. Mi Twoi rodzice rozmowy nie odmówią, jestem tego pewna. A teraz chodź już spać, bo zaraz zasnę na podłodze i będziesz musiał mnie przenosić.- chociaż nie zasnęłam, Ucker wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Wtuliłam się w niego i powiedziałam słodko:
-Dobranoc kochanie.
-Śpij dobrze moja księżniczko.- odpowiedział i pocałował mnie w czoło. Byłam bardzo zmęczona i szybko zasnęłam, on też.

Rano obudziło mnie delikatne smyranie po ramieniu. Otworzyłam oczy i podniosłam lekko głowę. Wpatrywały się we mnie te piękne oczka, które tak kocham. Po chwili Ucker zapytał:
-Jak się spało kochanie?
-Dobrze.- odpowiedziałam, ziewając.
-Jesteś pewna, że chcesz ze mną jechać?- zadając to pytanie wyraźnie spoważniał.
-Tak, nie ma innej opcji. Już Ci mówiłam. A jak ja coś mówię, to tak ma być.- odpowiedziałam pewnym głosem z uśmiechem.
-Zauważyłem, uparciuchu. Dobra, w takim razie wstawaj i idź się szykować, a ja Ci zrobię śniadanie.
-Ok, ale nie chcę płatków.- powiedziałam niczym kapryśne dziecko.
-A co?- westchnął i przewrócił oczami.
-Tosty.- wypowiedziałam to głośno i powoli.
-Oj Ty moja marudo...- powiedział i niespodziewanie wpił się w moje usta.
Po dość długim pocałunku poszłam do swojego pokoju się ogarnąć. Nie chciałam tego mówić Uckerowi, ale makabrycznie się bałam spotkania z jego rodzicami. No kurde... To obcy mi ludzie, z którymi pokłócona jest osoba, którą kocham najbardziej na świecie. Nie miałam pojęcia, jak to będzie. Jednak wiedziałam, że muszę pomóc Uckerowi. Nie chcę tak uświetniać mojej roli, ale nie oszukujmy się, że gdyby nie ja to on sam by nie zapragnął się zmienić. Wierzyłam w siebie i w to, że chociażby swoim urokiem osobistym przekonam ich do tego, żeby mu wszystko wybaczyli. Tak więc musiałam znaleźć odpowiedni strój, żeby przypodobać się mam nadzieję, że przyszłym teściom, haha. Chciałam wyglądać skromnie i słodko. Myślę, że wybrałam idealnie.

 Weszłam do kuchni, ale Uckera tam nie było. Zaczęłam go szukać po całym domu. Nagle poczułam czyjeś ręce, obejmujące mnie od tyłu w pasie. Przestraszyłam się, aż podskoczyłam.
-Co Ty taka strachliwa, kochanie?- zapytał Ucker, kładąc głowę na moim ramieniu.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz.- powiedziałam, jakby groźnym tonem głosu.
-Przepraszam, nie chciałem.- obrócił mnie w swoją stronę i pocałował.
Poszliśmy w końcu na to śniadanie. Według mojego życzenia zjedliśmy tosty. Nie minęło dużo czasu, a siedzieliśmy już w samochodzie ojca, jadąc do rodziców Uckera. Po drodze panowała ta cholerna cisza. Christopher był zamyślony i skupiony na jeździe. Wobec tego wyciągnęłam telefon i włączyłam sobie grę. Niezbyt twórcze zajęcie, ale zawsze jakieś. Dość szybko dojechaliśmy na miejsce. Kiedy wysiadłam, przeraziłam się. Wszędzie było pełno błota, wkoło pole. Jedynie po środku niczego stał mały domek, właściwie bardziej przypominał szopę. Szliśmy w jego kierunku. Spojrzałam na Uckera, miał załzawione oczy. Złapałam go mocno za rękę i powiedziałam z pocieszającym uśmiechem:
-Spokojnie kochanie, dasz radę. Wierzę w Ciebie.
-Dziękuję misiu.
Ucker zapukał do drzwi. Chwilę później stanął w nich wysoki, starszy mężczyzna z czarnym wąsem. Wpatrywał się w Christophera. W oczach obu pojawiły się łzy. Nagle zza ściany wyszła niska kobieta o jasnych włosach. Stanęła w drzwiach i aż zbladła na widok Uckera, zalewając się łzami. Stałam i zmierzałam ich wszystkich wzrokiem, ściskając coraz mocniej dłoń ukochanego. Czekałam na dalszy przebieg zdarzeń. Ucker spojrzał na mnie, a ja starałam się dodać mu otuchy, uśmiechając się do niego słodko. Chyba pomogło, bo skruszony odezwał się pierwszy:
-Mamo, tato… Proszę, wybaczcie mi!- po wypowiedzeniu, a właściwie wydukaniu tych słów, chciał objąć płaczącą matkę. Zatrzymał go jednak ojciec, mówiąc bardzo nieprzyjemnym głosem:
-Czego tu chciałeś? Zabrakło Ci pieniędzy, czy nie masz gdzie mieszkać?
-Tato, ja…- i tu jego głos się urwał. Nie był w stanie nic powiedzieć. Wiedziałam, że muszę zareagować, ale także nie mogłam z siebie wydobyć ani słowa. Wreszcie się odważyłam:
-Możemy porozmawiać?- zapytałam rodziców Uckera.
-Kim Ty w ogóle jesteś?- zapytał dalej tym samym tonem jego ojciec.
-Dziewczyną Christophera.- odpowiedziałam trochę skrępowana.
-Ty też chcesz zniszczyć nam życie, jak mój syn?
-Nie. Ucker chciałby Państwa przeprosić, a ja… poznać.- wytłumaczyłam z bladym uśmiechem.
-Wejdźcie, proszę.- no, przynajmniej jego mama okazała się milsza. Tak jak poprosiła, weszliśmy do środka. Przed tym szepnęłam wprost do ucha Uckera:
-Spokojnie skarbie.
Pani Uckermann zaprosiła nas do stołu i zrobiła herbatę. Nieśmiało usiedliśmy obok siebie na krzesłach.
-Co robiłeś przez ten czas synu?- zapytała, jak gdyby nigdy nic.
-Nieważne, to zamknięty rozdział mojego życia. Teraz chcę się zmienić. Odszedłem z tego żałosnego gangu i chciałbym Was prosić o przebaczenie. Wiem, ile złego w życiu zrobiłem, ale dzięki Dulce zrozumiałem, co jest ważne.- słuchając go w tej chwili, byłam z niego po prostu dumna. Patrzyłam na niego z podziwem i uśmiechem na twarzy.
-Skąd mamy mieć pewność, że mówisz prawdę?!- zapytał jego ojciec.
-Rozumiem, że jemu trudno uwierzyć, ale chyba nie macie powodów żeby nie uwierzyć mi, prawda? Przyznam, że ja też nie raz się na nim zawiodłam, ale dla mnie w tym momencie jest bohaterem. Bardzo się zmienił, odkąd go poznałam. Zacznijmy od tego, że pierwszy raz widzę jego łzy.
-Duluś, wystarczy. Oni nie chcą mnie znać, daj spokój.- przerwał mi Ucker, wstając od stołu. Był taki smutny i zawiedziony, że aż mi się oczy załzawiły. Szedł powoli w kierunku wyjścia, więc wstałam i chciałam iść z nim. Jednak chyba nie tylko mnie wzruszył widok załamanego Christophera. Jego mama nagle poderwała się z miejsca, podeszła do niego i zatrzymała go łapiąc za rękę ze słowami:
-Zostań synku!- kiedy to usłyszał, obrócił się i przytulił mamę. Jego ojciec nadal stał oparty o ścianę ze srogą miną. Jednak w nim chyba też coś pękło, bo podszedł i przytulił swoją rodzinę. Stałam i na nich patrzyłam. Do moich oczu momentalnie zaczęły podchodzić łzy. Wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo zbędne jest posiadanie pieniędzy. Moja rodzina właściwie nie istnieje, a Ucker ma wspaniałych rodziców. Zazdroszczę mu, oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Otarłam łzę, mimowolnie spływającą po moim policzku. Chwilę później wszyscy siedzieliśmy przy stole w miłej atmosferze. Pani Mariana zrobiła pyszny rosół. Przy jedzeniu dużo rozmawialiśmy, w zasadzie o wszystkim. Podłamała mnie wiadomość o tym, że niedługo nie będą mieli gdzie mieszkać, bo ten teren jest przeznaczony do budowy. Ucker wyszedł z ojcem na dwór, zapewne chcieli porozmawiać. Ja zostałam tylko z jego mamą. Po chwili ciszy  zaproponowałam:
-Możecie zamieszkać u mnie, jeśli oczywiście chcecie.
-Nie chcemy robić kłopotu. Zresztą… Co na to Twoi rodzice, bo chyba jeszcze z nimi mieszkasz, prawda?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Oni… Ich praktycznie nie ma nigdy w domu, więc niewiele mają do gadania. Byłoby mi bardzo miło, gdybyście się zgodzili. Nie mogłabym spać spokojnie ze świadomością, że rodzice mojego ukochanego nie mają gdzie mieszkać. Radzę się zgodzić, bo ja jestem bardzo uparta, proszę zapytać Uckera. On już nie raz tego doświadczył.- przekonywałam ją dalej.
-Eh… Cieszę się, że mój syn spotkał taką dobrą dziewczynę.
-Proszę nie zmieniać tematu, tylko zacząć się pakować.- podsumowałam krótko, posyłając Marianie serdeczny uśmiech. Ha! Posłuchała się mnie, ja to mam jednak niezawodny dar przekonywania. Poszła do pokoju spakować swoje rzeczy. A ja wyszłam poszukać Uckera. Stał przed domem i rozmawiał z ojcem. Oboje byli wyraźnie zmartwieni. Podeszłam i triumfalnie oznajmiłam:
-Mam nowinę Uckerku! Twoi rodzice będą z nami mieszkać.
-Naprawdę?- dopytywał pełny entuzjazmu. Na tą wiadomość jednak szczególnie nie zareagował pan Enrique, poszedł po prostu do domu. Wtedy Ucker przytulił mnie, unosząc do góry i powiedział:
-Jesteś moim aniołem Dul.
-Nie przesadzaj skarbie.- odpowiedziałam, po czym czule go pocałowałam.
Nie minęło dużo czasu, a jechaliśmy już do domu. Po drodze jeszcze z milion razy usłyszałam "dziękuję" od całej trójki. To wspaniałe uczucie czuć się docenioną. Pomogłam im nie oczekując niczego w zamian. To jest miłość! Teraz dopiero zaczynam to wszystko rozumieć. Kiedy dojechaliśmy do domu, zaprowadziłam ich do pokoju Uckera, który przeniósł się do mnie, co bardzo mi odpowiadało. Zjedliśmy razem kolacje. Leżałam już sobie w łóżku wykąpana, kiedy przyszedł Ucker. Położył się obok i zaczął mnie namiętnie całować. Przerwałam na chwilę, odpychając go od siebie i zapytałam:
-Jesteś szczęśliwy kochanie?
-Tak, a to wszystko dzięki Tobie.
-Już to mówiłeś, powtarzasz się.
-I co z tego? A Ty jesteś szczęśliwa?
-Tak. I będę zawsze, dopóki Ty przy mnie będziesz.- pocałowałam go czule na dobranoc i wtuliłam się w niego.
-Ejej, nie mów, że chcesz iść już spać…- haha wiedziałam! Ten jak zwykle napalony.
-Tak, bo jestem zmęczona.
-Ale…

-Nie skarbie, nie dziś.- odmówiłam, a on o dziwo nie ciągnął tej rozmowy. Przytulił mnie mocno i po chwili zasnął. Chociaż byłam zmęczona, to raczej nie fizycznie, ale psychicznie, bo nie mogłam zasnąć. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli, które z każdą sekundą sprawiały mi więcej bólu. Teoretycznie byłam szczęśliwa, jednak do pełnego szczęścia brakowało mi prawdziwej rodziny. Wtedy pomyślałam sobie, że mogłabym ją stworzyć z Uckerem. Wyobraziłam sobie to i było cudownie. Z uśmiechem na ustach w końcu zasnęłam. 

Jakoś tak mi nie szło pisanie tego rozdziału i jak zwykle dodałam wieczorem w mojej strefie czasowej :D Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :* Zresztą to też dlatego, że musiałam trochę mamie pomóc :/ A no właśnie:
Wesołych świąt <3 Ale co to za święta bez śniegu?... haha 
No to lecę czytać rozdział Moniki xD 

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 26

Ucker spojrzał na mnie pytająco, ale rzuciłam mu jedynie puste spojrzenie i wtopiłam się w jego usta. Jego język jak zwykle w błyskawicznym tempie powędrował do mojej buzi i zaczął pieścić moje podniebienie. Jego ręce oczywiście znalazły już swoje miejsce na ziemi. Jedną gładził moje udo, a drugą głaskał mnie a to po policzku, a to po włosach. Z racji tego, że ja już dawno byłam w samej bieliźnie, nie mogłam pozostać mu dłużna i także pozbawiłam go najpierw koszulki, potem spodni. Automatycznie pożądanie wzrosło i pocałunki stały się jeszcze bardziej namiętne. Nagle poczułam jego dłonie na moich pośladkach i już po chwili siedziałam, idealnie wpleciona w ukochanego. W tej pozycji dokładnie czułam jak wzrasta jego pożądanie, a może raczej podniecenie. Najchętniej od razu bym przeszła do konkretów, ale nie, to za szybko. Zresztą chciałam go przecież trochę podenerwować, więc muszę być na razie twarda. Nie no kogo ja oszukuję?...  Zszedł ustami niżej i składa te słodkie, delikatne pocałunki na mojej szyi i ramionach. I ja miałabym mu się oprzeć?... Haha, nie. W tym czasie jego ręka powoli zbliżała się do mojego zapięcia od stanika, delikatnie smyrając mnie przy tym po plecach. Nagle poczułam luz w piersiach i zobaczyłam, jak mój stanik ląduje obok nas. Ucker na chwilę przerwał czułości, sięgając po miseczkę z truskawkami. Obserwowałam każdy jego ruch. Postawił miseczkę obok i wyciągnął z niej jedną truskawkę. Delikatnie nasmarował płynną czekoladą moje usta i wepchnął do nich kolejną słodziutką truskawkę. Całując mnie, zlizywał czekoladę z moich warg. Brał kolejne truskawki i robił z nimi to samo. Tyle że czekolada z każdej kolejnej lądowała na innej części mojej skóry. Od ust, poprzez szyję, ramiona, do piersi. Tam jak zwykle zatrzymał się najdłużej. Z powrotem zmienił pozycję w leżącą, kładąc się oczywiście na mnie. Pieścił ustami całą górną część mojego ciała. Jeju... To było takie cudowne, że z trudem powstrzymywałam jakiekolwiek odgłosy zachwytu. W czasie kiedy on sprawiał mi taką przyjemność, ja zaczęłam powoli zsuwać jego bokserki. Tak bardzo chciałam się z nim już połączyć, a teraz to on celowo przedłużał. Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem, który szczerze mówiąc trochę mnie onieśmielił. Tworzył ścieżkę z pocałunków, prowadzącą wzdłuż mojej talii. Zatrzymał się na podbrzuszu, co tak fajnie łaskotało.  Spowodował tym gęsią skórkę na całym moim ciele, a brzuch odruchowo lekko wciągałam. Zaczęłam się nawet cichutko śmiać, co zwróciło jego uwagę. Powoli wracał ustami do moich, w których po prostu zatonął. Podczas gdy on nie miał na sobie już zupełnie nic, zaczął krążyć dłonią wkoło mojej dolnej części intymnej. Czułam, że zaraz nie wytrzymam i zacznę go pospieszać. W końcu szybkim ruchem zdjął moje majtki. Wywołało to fale gorąca przechodzącą przez moje ciało. Czekałam z zamkniętymi oczami na ten moment, kiedy znajdzie się we mnie część jego. Przez chwilę czułam jedynie jego dłonie na moich pośladkach i udach, które wręcz zmysłowo rozsunął. Po chwili aż podskoczyłam, kiedy dotknął mnie w czułe miejsce. Zaczął mnie tam masować  powoli i delikatnie. Z rozkoszy mocno zagryzałam wargi i cicho mruczałam. Nagle poczułam w sobie palec Uckera, na co jęknęłam. Jeszcze przez chwilę  bawił się ze mną, robiąc mi dobrze w ten sposób. Na moment zaprzestał  wszelkich działań i jedynie całował mnie czule w usta i szyje. To zapewne był czas dla mnie, żeby odsapnąć i przygotować  się już do prawdziwego stosunku. Kiedy mój oddech i bicie serca prawie wracały do normy, chciał połączyć nasze ciała. Stwierdziłam, że trochę go podenerwuje. Zacisnęłam mocno nogi, żeby nie mógł się tam dostać.  Popatrzył mi w oczy z lekkim zdziwieniem. Trochę mnie to onieśmieliło, ale nie powstrzymało. Rzuciłam mu  ponętny uśmiech, przygryzając dolną wargę.
-Tak się bawimy?...- zapytał i zsunął się ustami po mojej szyi. W ten sposób dotarł do moich ud, na których składał namiętne pocałunki. Było mi tak bardzo ciężko powstrzymywać pożądanie, ale jakoś dawałam radę. Przestał na chwilę i patrzył mi w oczy. Byłam z siebie dumna, że potrafiłam być twarda i mu nie ulegać.
-Sama tego chciałaś...- wydukał i ugryzł mnie w wewnętrzną część uda.
-Ała!- krzyknęłam i automatycznie rozluźniłam nogi. Skorzystał z okazji i złapał mnie mocno za uda, rozwierając je.
-Widzisz skarbie? Ze mną nie wygrasz.- stwierdził triumfalnie.
-To bolało głupku.
-Oj, przepraszam... Daj, pocałuję.- jak powiedział tak zrobił. Pocałował mnie delikatnie w miejsce, gdzie wcześniej mnie ugryzł. Po tym według mnie śmiesznym geście robił ustami kolejną już tego wieczoru ścieżkę przez moje ciało. W końcu stało się to, czego oboje tak chcieliśmy. Wszedł we mnie szybkim ruchem, co trochę zabolało. Jęknęłam głośno, odchylając głowę do tyłu. Umożliwiło mu to całowanie mojej szyi. Po chwili stał się czuły i delikatny. Dostarczało mi to mnóstwo przyjemności i rozkoszy. Nasze oddechy były bardzo przyspieszone, a bicie serc dużo mocniejsze niż zwykle. Jedną dłonią z całej siły ściskałam skórę na jego ramionach i karku, a drugą złapałam go mocno za rękę. Po prostu czułam, że muszę się czegoś chwycić, bo inaczej odlecę na dobre do krainy błogiej przyjemności. Nagle podniósł mnie, że tak jak wcześniej na nim siedziałam. Oplotłam nogi wkoło jego talii i mocno zacisnęłam. Sunęłam po jego ciele w górę i w dół, a on silnie ale z wyczuciem masował moje pośladki, jednocześnie całując moją szyję i dekolt. A ja nadal wbijałam paznokcie w jego plecy. W pewnej chwili lekko pchnęłam go do tyłu. Leżał, a ja siedziałam na nim okrakiem, wykonując zmysłowe ruchy. Teraz to on nie mógł się powstrzymać i wydawał z siebie dość dziwne, ale takie słodkie dźwięki. Bawił się przy tym moimi piersiami. Po jakimś czasie leżałam na nim, powoli uspokajając namiętność. Składałam słodkie pocałunki na jego klatce piersiowej, na której po chwili położyłam się pozbawiona ostatnich sił. Powoli odzyskiwałam oddech, a rytm mojego serca był coraz bardziej ustabilizowany. Nagle usłyszałam drżący głos Uckera:
-Podobało Ci się skarbie?
-Jeszcze pytasz?...- jego pytanie było zbędne, a odpowiedź zbyt oczywista, żeby jej tak po prostu udzielić.
-Wybacz, chciałem się upewnić.- zaśmiał się, głaskając mnie delikatnie po ramieniu.
-Kochanie... A wiesz, że jutro musimy wcześnie wstać do szkoły?- zapytałam, podnosząc głowę i patrząc na niego.
-Mów za siebie. Ja zaczynam lekcje o 10.- oznajmił triumfalnie.
-To ja też. Napiszesz mi usprawiedliwienie.
-Po co? Przecież jestem Twoim wychowawcą.
-Nie uświadamiaj mi tego w takiej sytuacji, bo głupio się czuję.- oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Bez kitu...- przyznał.
-Dobra kochanie, starczy tego dobrego. Ja tu posprzątam, a Ty idź mi przygotować kąpiel, bo mam takie dziwne wrażenie, że kleję się od czekolady.
-Wydaje Ci się kotku. Ale w ogóle to nie ma to jak kąpać się w  środku nocy.- podsumował.
Po chwili stałam już w kuchni w samej bieliźnie i myłam naczynia po kolacji, podczas gdy mój ukochany spełniał moją prośbę i szykował mi kąpiel. Tańczyłam i śpiewałam ze szczęścia. Nagle poczułam czyjeś ręce, oplatające mnie w talii i usta na mojej szyi. Oczywiście był to Christopher. Odwróciłam się i cmoknęłam go w usta, po czym rzuciłam na odchodne:
-To Ty skończ tu sprzątać, a ja idę się kąpać, papa.
O dziwo nie protestował, tylko przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał mi wprost do ucha:
-Leć aniołku, kocham Cię.
-Ja Ciebie bardziej głupku.- odpowiedziałam i poszłam się kąpać. Jak na mnie przystało, spędziłam dużo czasu w wannie. Kiedy wyszłam mój kociak już słodko spał na moim łóżku. Wślizgnęłam się pod kołdrę i wtuliłam się w Uckera. Otworzył jeszcze oczy i czule pocałował mnie w czoło. Z uśmiechem na ustach szybko zasnęłam.

Rano, kiedy jeszcze nie zdążyłam nawet porządnie otworzyć oczów, szukałam ręką Uckera, którego jak się okazało, nie było koło mnie. Poszłam do łazienki się ogarnąć. Ubrałam się i zrobiłam nieco mocniejszy makijaż, by niewyspanie tak się nie rzucało w oczy. Jeszcze tylko się uczesałam i zeszłam na dół do kuchni. Na stole czekały na mnie już płatki, a przy stole mój ukochany. Podeszłam i pocałowałam go czule w policzek. Siadając, stwierdziłam z kpiną:
-No kochany… Widzę, że na coś innego niż płatki mogę liczyć tylko na romantyczne kolacje.
-No wybacz kotku… To płatki ŚNIADANIOWE, więc nie będę Ci ich serwował na każdy posiłek w ciągu dnia.- usprawiedliwiał się.
-Nie tłumacz się. Wiem, że chciałeś mnie w ten sposób przekupić.
-Nieprawda. Dobra może trochę, ale nieważne. Rusz się, bo się zaraz spóźnimy.- wybrnął z tematu, ale ja i tak wiem swoje.
Zjedliśmy szybko to śniadanie i pojechaliśmy do szkoły. Po drodze w samochodzie panowała jakaś dziwna cisza, którą przerwałam:
-Kochanie…- zaczęłam trochę nieśmiało.
-Co jest?
-Ty chyba nie chcesz się dalej w szkole ukrywać, no nie?
-Nie misiu, kocham Cię i nie będę się z tym krył.- powiedział słodko, a ja poczułam tysiące motylków w brzuchu.
-Też Cię kocham.- tymi słowami zakończyłam tą krótką rozmowę.
Szybko dotarliśmy do szkoły. Rozstaliśmy się przy pokoju nauczycielskim, do którego poszedł Ucker. Ja poszłam pod klasę do May. Wyciągnęła ze mnie powód mojej radości i spóźnienia. Była w wielkim szoku, jak jej opowiedziałam historię miłości mojej i Uckera. Poszłyśmy na lekcję. W zasadzie zostało mi ich tylko cztery. Każdą przerwę spędzałam z ukochanym. Wiedziała o nas już chyba cała szkoła, ale nie przejmowaliśmy się tym specjalnie.

Z dnia na dzień nasza miłość kwitła. Nadeszła sobota. Bałam się, że Ucker będzie chciał iść do swojej bandy. Nie myliłam się. Zdziwił mnie jednak fakt, że uparł się, żebym pojechała z nim. Niechętnie, ale się zgodziłam. Kiedy dotarliśmy na miejsce, miał zacząć się wyścig, w którym Ucker nie brał udziału, bo przeze mnie nie ma motoru. Stało się jednak coś dziwnego. Christopher wciągnął mnie za rękę na jakąś starą scenę i krzyknął:
-Cisza! Chcę Wam coś powiedzieć!- patrzyłam na niego zdziwiona, zdezorientowana, a na mój widok chłopaki zaczęli gwizdać. -Na chuj gwiżdżesz, pozwoliłem Ci?! Mniejsza z Tobą. Chciałem Wam przedstawić moją dziewczynę.- wskazał na mnie, a mnie aż zamurowało. -Jednocześnie chcę Was powiadomić, że odchodzę z gangu. Miło było, ale mam lepsze rzeczy na głowie. -z tego szoku ledwo trzymałam się na nogach. Po wygłoszonym monologu Ucker zacisnął moją dłoń i prawie że ściągnął mnie z tej sceny. Pojechaliśmy do domu. Nie potrafiłam wydusić z siebie nawet słowa, ani w samochodzie, ani później w domu. Byłam po prostu w szoku, on chyba też nie wierzył w to, co zrobił i trwał w milczeniu. Mogę to zrozumieć, ale bez przesady. Poszłam się wykąpać. Myślałam, że on będzie już na mnie czekał w moim pokoju, jak co wieczór od jakiegoś czasu. Jednak niestety się pomyliłam, nie było go tam. Poszłam więc do jego pokoju. Widok, który zastałam bardzo mnie zdziwił, a jednocześnie zasmucił. Na podłodze przy łóżku siedział mój ukochany i płakał. Nawet mnie nie zauważył. Podniósł głowę i spojrzał na mnie, dopiero kiedy ukucnęłam przy nim i położyłam dłoń na jego kolano, i zapytałam pełna troski:
-Ucker, kochanie, co się dzieje?
-….

Kiedyś stwierdziłam, że wstydzę się tego, co napisałam, ale teraz to już całkiem przesadziłam, haha :D Jak to czytałam, to chciało mi się śmiać, ale nieważne xD 
Śpieszyłam się, żeby dodać przed godziną 00 ze względu na Światowy dzień Vondy, który trzeba uczcić rozdziałem jak każde święto związane z RBD <3 



sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 25

Podeszłam do niego bliżej i zapytałam głosem słodkiej idiotki:
-O co chodzi?
-Co Ty do cholery wyprawiasz?!- krzyknął, łapiąc mnie mocno za nadgarstek.
-Puść, bo to boli.- poprosiłam spokojnie, choć wcale aż tak nie bolało. -O co Ci chodzi?- zapytałam, patrząc mu w oczy.
-No nie wiem... Na przykład o Christiana.- zasugerował, przewracając oczami. Ledwo powstrzymywałam śmiech, ale starałam się być twarda.
-Czemu jesteś zazdrosny, przecież....?- nie dał mi skończyć tego zdania, bo przyciągnął mnie mocno do siebie i powiedział:
-Bo Cię kocham, idiotko!- zamurowało mnie, nie spodziewałam się tego. Kiedy do mnie powoli docierały jego słowa, on zdążył posadzić mnie na brzegu ławki i zaczął mnie bardzo namiętnie całować. Oddawałam jego pocałunki, a po moim policzku spływała łza. Odsunęłam go od siebie i patrzyłam prosto w jego piękne oczy. Oboje mieliśmy uśmiechy na ustach, a ja dodatkowo w oczach łzy. Delikatnie otarł palcem łezkę wypływającą z mojego oka i zapytał głosem pełnym troski:
-Czemu płaczesz skarbie?
-Ze szczęścia.- odpowiedziałam z delikatnym, ale najszczerszym uśmiechem. -Naprawdę mnie kochasz?- chciałam się upewnić, bo nadal nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam.
-Jestem cholernie zazdrosny, a z tego co wiem, zazdrość jest oznaką miłości, tak?
-Tak, mój Ty tępaku.- potwierdziłam, śmiejąc się wesoło.
-Nie mów tak, bo się obrażę.
-Przepraszam, ale pamiętaj, że jak Cię wyzywam to z miłości.- powiedziałam słodko, przyciągając go do siebie, po czym wpiłam się w jego słodkie usta. -Wiesz co? Mam na Ciebie wielką ochotę.- wyznałam między pocałunkami.
-Ja na Ciebie też kochanie, ale poczekajmy do wieczora.- zaśmiał się i jeszcze bardziej pogłębił pocałunek, przyciskając mnie mocniej do siebie. Niestety przerwa minęła zaskakująco szybko i zadzwonił dzwonek. Oderwaliśmy się od siebie, po czym zapytałam:
-I co teraz? Wyjdziemy stąd jak obcy sobie ludzie i będziemy udawać, że nic nas nie łączy?
-Nie wiem, Dul. Ja...- zawahał się, ale go wyręczyłam:
-Chcesz zapytać, czy będę z Tobą chodzić?- zapytałam bezpośrednio.
-Daj spokój, to dziecinada.
-No wybacz Uckerku, ale jak sam powiedziałeś, ja jestem dzieckiem.
-Gdyby nie to, że Cię kocham, już dawno posłałbym Cię do diabła, bo strasznie mnie wkurzasz.
-Nie marudź już, tylko zapytaj, czy chcę z Tobą chodzić!- pośpieszałam go.
-Eh, no niech Ci będzie... Czy chcesz ze mną chodzić? Nie wierzę w to, co robię.- wybuchnął śmiechem, a ja przytuliłam się do niego i powiedziałam:
-No jasne, że tak kochanie. Właściwie nie rozumiem, po co pytasz.- także zaczęłam się śmiać. Jego mina była bezcenna. Po kilku buziakach niechętnie wyszłam z klasy i poszłam na resztę lekcji. Na szczęście czas szybko zleciał i nim się obejrzałam siedziałam już z Uckerem w samochodzie, jadąc do domu. Nie mogłam doczekać się wieczoru, bo czułam, że zapowiada się cudownie. Całe popołudnie spędziliśmy razem. Wyciągnęłam go na spacer. Przeszliśmy przez pół miasta, trzymając się za ręce. Razem jedliśmy watę cukrową i lody. Było bardzo słodko i romantycznie. W końcu byłam szczęśliwa, z mojej twarzy nie znikał uśmiech. Podobnie zresztą było z Uckerem, także ciągle się uśmiechał. Usiedliśmy w parku na ławce. W przerwie między pocałunkami zapytałam:
-Czy teraz wierzysz w miłość skarbie?
-Jak patrzę na Twój piękny uśmiech to tak. Domyślam się, że to szczęście wywołuje właśnie miłość, przed którą tak się broniłem.- odpowiedział, przerywając czułości i całując mnie jedynie delikatnie w nos.
-Tak, jestem szczęśliwa dzięki Tobie kochanie. Wracajmy do domu, bo mi zimno.- powiedziałam i wtuliłam się w niego. Spojrzał na mnie, po czym wstaliśmy z ławki w swoich objęciach. Szliśmy do domu przytuleni. Bałam naprawdę szczęśliwa. Co jakiś czas spoglądałam na jego twarz, na której ciągle malował się szeroki, radosny uśmiech. Wreszcie doszliśmy do domu. Byłam trochę zmarznięta, więc Ucker rozpalił w kominku, przy którym posadził mnie na dużym dywanie, wcześniej rozkładając tam koc. W tym czasie poszedł zrobić kolację. Po chwili już niósł duży talerz z jedzeniem. Ku mojemu zaskoczeniu nie były to płatki, które serwował mi ciągle podczas choroby. Były to pięknie wyglądające, wręcz kolorowe kanapki.
-Mmm, wyglądają pysznie...- stwierdziłam, patrząc na niego z uśmiechem.
-Poczekaj chwilę, jeszcze szampan skarbie.- powiedział i wrócił się do kuchni po butelkę szampana i dwa kieliszki.
-Kochanie...- westchnęłam, kiedy zgasił światło, zapalił świeczki, włączył jakąś romantyczną piosenkę i rozsypał wkoło mnie płatki róż. Obserwowałam każdy jego ruch z uśmiechem. Po chwili siedział już koło mnie, nalewając szampana do kieliszków. Podał mi jeden z nich, mówiąc:
-Wypijmy za... Naszą miłość, za wszystkie dotąd skrywane uczucia, za nasze szczęście oraz za Ciebie, kochanie.- kiedy to mówił, uśmiechałam się szeroko, kręcąc głową z niedowierzaniem. Wznieśliśmy toast, stukając się kieliszkami i popijając szampana.
-Za uczucia- te złe i te dobre, za każdą łzę, którą w życiu uroniłam, bo każda z nich czegoś mnie nauczyła i powoli doprowadziła mnie do Ciebie, za szczerość, na którą wreszcie się zdobyłeś. I oczywiście za Ciebie kochanie.- po moich słowach znów wznieśliśmy toast.
-I za tę noc skarbie.- dodał na końcu, uśmiechając się bardzo pociągająco.
-Kocham Cię.- wyznałam słodko po raz kolejny tego dnia.
-Zdecydowanie przesłodzony ten nasz wieczór.- stwierdził, śmiejąc się. -A to dopiero początek- dodał po chwili, patrząc na mnie ponętnym wzrokiem.
-Czy Ty coś sugerujesz?...- zapytałam, zagryzając wargi na samą myśl o dalszym przebiegu zdarzeń tego wieczoru.
-Może...- potwierdził, odstawiając kieliszki na mały stolik, po czym zaczął mnie namiętnie całować.
-Poczekaj, chcę najpierw zjeść kolację jak cywilizowani ludzie.- przerwałam czułości, delikatnie go odpychając.
-Przecież możemy zjeść później.
-Nie, bo jestem głodna. Wiem, że Ty się już tak napaliłeś, że jesteś jedynie głodny mojego ciała, ale musisz chwilę poczekać.- szczerze mówiąc, robiłam mu na złość, chciałam się z nim trochę pobawić. Głód był jedynie wymówką i dobrym tekstem.
-Dobra, więc mam pomysł. Tak a propo głodu.- wstał i udał się po coś do kuchni. Po chwili przyszedł z  miską truskawek w czekoladzie.
-Co Ty kombinujesz?...- zapytałam podejrzliwie. -Daj mi jedną.- poprosiłam po chwili, zaglądając do miski.
-Nie skarbie, to na deser.
-Ale ja chcę.- upierałam się dalej.
-A widzisz... I po co ze mną zaczynałaś? Ja chcę Ciebie, Ty truskawki. I co teraz?
-Mścisz się? Jesteś okrutny! To nie fair... Ucker nie widzisz jak te truskawki się do mnie uśmiechają?- wygłupiałam się, ciągle jedząc kanapki.
-Ty też się do mnie ciągle szczerzysz, a jakoś Cię jeszcze nie zjadłem.
-Ale masz na to ochotę.
-Nie ukrywam...- przyznał, śmiejąc się szyderczo.
-Mógłbyś przynajmniej trochę ukryć te swoje dzikie żądze.- stwierdziłam, śmiejąc się.
-Po co? Silnie na mnie działasz i nie zamierzam się z tym kryć.
-Jesteś szalony.- powiedziałam, biorąc ostatniego gryza kanapki.
-Być może, ale to przez Ciebie.
-Jasne, najlepiej zrzucić winę na kogoś.
-A jakby inaczej. Dobra, teraz już tak na poważnie. Mogę zadać Ci delikatne pytanie?
-Zaczynam się bać... Dobrze, słucham Cię.
-Czy na myśl o seksie nadal się boisz, czy raczej przypominają Ci się nasze wspólne, wspaniałe chwile?
-Ucker... Co to za pytanie?- zapytałam lekko poddenerwowana.
-Spokojnie, odpowiedz.
-Hmm... Powiedzmy, że wyleczyłeś mnie ze strachu przed bliskością. Pokazałeś mi smak miłości, choć sam w nią nie wierzyłeś. To dzięki Tobie jestem szczęśliwa i jestem Ci za to bardzo wdzięczna. Przyznam, że za pierwszym razem na początku jeszcze bardziej wzbudziłeś mój strach, ale dałeś mi tyle przyjemności, rozkoszy, że zapomniałam o wszystkich krzywdach, jakie przeżyłam. Po dwóch wspaniałych nocach z Tobą seks nie kojarzy mi się z gwałtem, tylko po prostu z Tobą skarbie, z miłością mojego życia.- wyznałam z uśmiechem na ustach i łzami w oczach.
-Cieszę się, że tak to odbierasz. Pytam, bo ostatnio nie wiedziałem, czy muszę być bardzo delikatny.- powiedział lekko zakłopotany.
-Kochanie... Ostatnio to mi było wszystko jedno, byleby zatrzymać Cię przy sobie. Nie myślałam o niczym innym jak o tym, żebyś mnie kochał.- mówiłam dość szybko, patrząc mu w oczy.
-Teraz możesz być spokojna, bo bardzo Cię kocham. Więc jak coś, to mi mów, ok?- mówił z troską w głosie.
-Daj se spokój, Ucker. Cieszę się, że się o mnie martwisz i w ogóle, ale proszę… Nie rozczulaj się tak nade mną, bo to trochę takie krępujące.- powiedziałam, odwracając od niego wzrok ze wstydliwym uśmiechem.
-Dobrze, będzie jak zechcesz, słońce.- złapał mnie za podbródek, by skierować mój wzrok z powrotem  w jego oczy . Myślałam, że mnie pocałuje, ale on delikatnie wsunął mi do ust truskawkę. Uśmiechnęłam się do niego bez słowa. Odwzajemnił gest, po czym przysunął się do mnie bardziej i odgarniając mi włosy z twarzy, zaczął powoli smakować moich ust, bawiąc się ze mną. Można by było uznać to za niepewność, ale ja wiedziałam, że robi to specjalnie. Liczył, że ja się mocniej zaangażuję. Doczekał się. Po chwili zmieniłam tą jego śmieszną zabawę w prawdziwy, namiętny pocałunek. Aż brakowało nam tchu, a zdawałam sobie sprawę z tego, że to nadal było tylko grą wstępną. Byłam pewna, że przeniesiemy się zaraz do mojego, albo jego pokoju na łóżko i dopiero wtedy się zacznie. Jednak ku mojemu zaskoczeniu Ucker zaczął rozpinać mi sukienkę. Nie protestowałam, no bo niby czemu? Kiedy w szybkim tempie zostałam w samej bieliźnie, położył mnie na dywan, na którym wcześniej rozłożył koc i zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi. Wtedy lekko zaniepokojona zapytałam:
-Skarbie… Ty chyba nie chcesz tutaj, no wiesz…
-Spokojnie, nikt tu nie przyjdzie.- zapewnił, przerywając na chwilę czułości.
-Skąd ta pewność?
-Twoi rodzice pojechali w kolejną podróż.
-A Mia i Sol?
-Posługując się lekkim przekrętem, nakłoniłem Amadora, żeby się nimi zajął, a ja w tym czasie zajmę się Tobą.- powiedział bardzo pociągająco i powrócił do pocałunków. -Zresztą te idiotki i tak nie mają kluczy.- dodał po chwili z uśmiechem.
-Yhm… A kto dał Ci zgodę na to, żebyś się mną zajął?- zapytałam ponętnie, chcąc go trochę podenerwować.
-Ja nie potrzebuję na to zgody, skarbie. Tak mnie kochasz, że pewnie nawet obudzona w środku nocy byś mi się oddała.- odebrałam to jako wyzwanie, może być ciekawie.
-Żebyś się kochanie nie przeliczył…- powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.


No więc mówiłam, że będzie wieczorem w mojej strefie czasowej, haha (lekko po 12 xD) Wybaczcie, ale musiałam skończyć w takim momencie :D Rozdział oczywiście dla mojej zawodowej szantażystki (której wyzwiska i oskarżenia na mój temat są nieprawdziwe :P), lub po prostu dla Moniki, jak kto woli ;) Mam nadzieję, że się podoba, choć przyznam, że sama myślałam, że wyjdzie nieco lepiej, no ale... :) 

wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 24

Pewnego dnia spędzałam właśnie wspaniałe chwile z ukochanym. Były to chwile słabości, które zdarzały się tak rzadko. Siedziałam okrakiem na jego kolanach, obdarowując go namiętnymi pocałunkami, które oczywiście odwzajemniał. Jego dłonie spoczywały na moich pośladkach, delikatnie je masując. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Nie zareagowaliśmy. Ktoś dobijał się uparcie jeszcze kilka razy. W końcu Ucker niechętnie odwrócił się i położył mnie na moje łóżko, na którym byliśmy. Cmoknął mnie w policzek i wyswobodził się z moich objęć, mówiąc:
-Zaczekaj, zaraz wracam. Zobaczę tylko, kto to.
-Ok, zresztą idę z Tobą.- odpowiedziałam i wstałam. Nie lubiłam się z nim rozstawać. Chciałam być przy nim 24 godziny na dobę. Wiem, że to przesada, ale nie chciałam go stracić. Nie chciałam, aby zniknęło to, co już osiągnęłam. Przez to trochę go osaczałam, ale raczej nie narzekał. Zazwyczaj go to śmieszyło. Tak też i było tym razem. Po moich słowach spojrzał na mnie z uśmiechem i cicho się zaśmiał. Zeszliśmy na dół po schodach. Poszłam do kuchni się napić, a Ucker otworzył drzwi. Oboje byliśmy w szoku, kiedy zobaczyliśmy dyrektora szkoły. Na początku się przestraszyłam, bo ja przecież tak po prostu przestałam chodzić do szkoły. Ale okazało się, że przyszedł on do Uckera. Chciał, aby wrócił do pracy. Zgodził się bez problemu, no bo przecież to ja byłam powodem jego zwolnienia. A tak swoją drogą musiał się biedny zdziwić, że teraz mieszkamy razem, haha.
-No to wracamy do szkoły Duluś...- powiedział Ucker, obejmując mnie, kiedy dyrektor już wyszedł.
-Jak to wracaMY?- zapytałam zdziwiona.
-Dobrze słyszałaś, Ty także wracasz.- mówiąc to, był bardzo stanowczy.
-Nie chce mi się, ale ok, zrobię to dla Ciebie.- zgodziłam się, bo dokładnie to przemyślałam. Miałabym zostawić go samego z tymi wszystkimi lalkami, które się nim jarały? O nie, po moim trupie.
-Grzeczna dziewczynka.- podsumował i pocałował mnie czule w nosek.
Resztę dnia spędziliśmy razem w miłej atmosferze. Zabrał mnie nawet do restauracji na kolację. To było świetne! Siedzieliśmy przy stoliku i jedliśmy, popijając czerwone wino. Ciągle patrzyliśmy sobie w oczy. Wyglądaliśmy jak bardzo szczęśliwa, zakochana para. A on mi powie, że miłość nie istnieje... W zasadzie dawno nie poruszaliśmy tego tematu, ale tak było lepiej. Czułam, że mnie kocha i to wystarczy. Co nie zmienia faktu, że trochę nie odpowiadał mi taki układ. Byłam świadoma tego, że w każdej chwili sytuacja może się powtórzyć, że on znowu pójdzie, zaliczy jakąś sukę i powie, że to nie zdrada, bo nie jesteśmy razem. Tylko tego się bałam, no ale z miłości do niego jakoś dawałam radę i trwałam w nadziei, że kiedyś to się zmieni i stworzymy coś prawdziwego. No więc po kolacji poszliśmy do domu. Zabawne, bo nie jesteśmy razem, a szliśmy za rękę. Nie chciałam się nic odzywać, żeby tego nie zepsuć, więc szłam koło niego z uśmiechem trzymając go za rękę. Podprowadził mnie pod drzwi mojego pokoju, pocałował w policzek i chciał odejść.
-Ejejej, a Ty gdzie?- zapytałam, bo miałam nadzieję, że będzie spał ze mną.
-No jak to gdzie? Idę spać, dobranoc.- odpowiedział, chyba nie rozumiejąc intencji mojego pytania.
-Dobranoc.- powiedziałam nieco posmutniała i weszłam do pokoju. Wzięłam długą, gorącą kąpiel i poszłam spać.

Jeszcze smacznie sobie spałam, kiedy poczułam te słodkie usta Uckera na swoich. Otworzyłam oczy i zaspana zapytałam cicho:
-Czego chcesz?...
-A może grzeczniej?- zasugerował.
-Nie, bo mnie obudziłeś.
-Myślałem, że spodoba Ci się taki rodzaj pobudki do szkoły.
-Przepraszam. Jasne, że się podoba misiaczku.- powiedziałam i go objęłam, po czym przyciągnęłam do siebie i pocałowałam. Nie trwało to długo, bo musieliśmy zacząć się szykować. Udałam się do łazienki, żeby się ogarnąć, ubrać, pomalować i w ogóle. Kiedy weszłam do kuchni, na mojej twarzy od razu zagościł szczery, szeroki uśmiech. Mój ukochany zrobił mi śniadanko. Nic wielkiego, bo tylko płatki, ale bardzo mnie to ucieszyło. Usiadłam koło niego przy stole, całując go słodko w policzek i powiedziałam:
-Dziękuję skarbie.
-Nie ma za co. Jedz szybko, bo się spóźnimy.- odpowiedział z uśmiechem, patrząc mi w oczy.
-Dobrze, spokojnie.
Zjedliśmy dość szybko i po chwili już wychodziliśmy z domu. Wsiedliśmy do auta ojca, bo pozwolił Uckerowi nim jeździć. Po drodze panowała dziwna cisza. W końcu ją przerwał, mówiąc:
-Dul, a Ty wiesz, że w szkole nikt nie może zauważyć, że cokolwiek nas łączy?
-Dlaczego?- zapytałam, smutniejąc. Bałam się, że te puste laski mi go zabiorą, nie wiedząc o tym, że jest mój.
-Nie możemy się tym tak afiszować, bo inni uczniowie zarzucą mi, że jestem niesprawiedliwy.
-Uczniowie, czy uczennice?... Ucker nie oszukujmy się, na pewno przeleciałeś połowę dziewczyn z tej szkoły.- stwierdziłam już nie takim miłym głosem, odwracając głowę w stronę okna.
-Przestań, nie zaczynaj znowu.- próbował załagodzić sytuację.
-Dobrze, rób co chcesz.
-Nie obrażaj się, misiu...- mówił z troską w głosie, patrząc na mnie.
-Patrz na drogę idioto!- krzyknęłam, bo prawie wjechał do rowu. On już nic nie odpowiedział, tylko pokręcił głową. Zapanowała naprawdę niezręczna cisza. Byłam smutna i zła na niego, i na siebie. Chce wojny, to będzie ją miał. Wpadłam na świetny pomysł, jak go pokonać, a jednocześnie trochę wymóc na nim uczucia. Szybko dotarliśmy na miejsce. Bez słowa wysiadłam z auta i szłam do szkoły. Od razu podeszłam do May i Christiana. Zauważyli, że coś jest nie tak, ale nie powiedziałam im o sprawie z Uckerem. Nie mogłam. Poszliśmy na lekcje. Załamałam się jak się dowiedziałam, ile mam zaległości. Ale w sumie jakoś specjalnie się tym nie przejęłam. Prawda jest taka, że ta szkoła nie jest mi do niczego potrzebna. Chodzę tu ze względu na jakiekolwiek towarzystwo i Uckera. W końcu nadeszła ta upragniona lekcja- muzyka. Czekaliśmy na naszego ukochanego nauczyciela w klasie. Trochę się spóźniał, no tak pewnie romansował z jakąś nauczycielką. Usiadłam z Chrisem. Była to pierwsza część mojego planu zemsty na Uckerze. Wreszcie raczył się królewicz pojawić. Tłumaczył się tym, że nie mógł znaleźć dziennika. Miałam ochotę wytargać za włosy wszystkie te idiotki, które mało co się nie zesikały na jego widok. Ale nie mogłam dać niczego po sobie poznać. Nie zwracając na niego szczególnej uwagi gadałam z Christianem. Z nadzieją, że zrobię na złość Christopherowi, kokietowałam przyjaciela. Wiem, że nie było to za bardzo w porządku tym bardziej, że Chris chyba coś do mnie czuł. Jednak to był jedyny sposób, żeby Ucker w końcu się ogarnął i zrozumiał co nieco. Prowadził lekcje, ciągle zerkając na mnie. Mia uparła się, że pokaże jak śpiewa swoją piosenkę. Ucker jej pozwolił. 


Tłumaczenie:
Boli mnie hałas samochodów,
utraciłam mój tlen i moją wolę.
Gdy ból się nasila, jeden kilometr dalej,
Ja zostaję, a Ty odchodzisz.

W tą noc gwiazd nieruchomych,
Twoje serce jest uczulone na mnie.
Choć mój kolor bije, milimetr bliżej,
oddycham w zamrażarce i nigdy nie wyjdę.

Już nie będę leczyć Twojej samotności, kiedy miasto śpi,
Nie będzie mnie, by słuchać twoich głupich historii,
Nie! Ponieważ boisz się czuć,
ponieważ jesteś uczulony na sny,
I straciliśmy kolor, ponieważ jesteś uczulony na miłość.

Chodząc pośród elektrycznych burz,
szukając jakiegoś neutralnego terytorium.
Gdzie nie będę słuchać Ciebie, gdzie nauczę się zapomnieć,
aby nie umierać i nie żyć tak daleko od miejsca.

Już nie będę leczyć Twojej samotności, kiedy miasto śpi,
Nie będzie mnie, by słuchać twoich głupich historii,
Nie! Ponieważ boisz się czuć,
ponieważ jesteś uczulony na sny,
I straciliśmy kolor…

Wiesz, nie będę chronić Twoich kroków.
Nie mogę bronić Cię przed samym sobą.

Już nie będę leczyć Twojej samotności, kiedy miasto śpi,
Nie będzie mnie, by słuchać twoich głupich historii,
Nie! Ponieważ boisz się czuć,
ponieważ jesteś uczulony na sny,
I straciliśmy kolor, ponieważ jesteś uczulony na miłość.

Miałam ochotę ją zabić. Ukradła mi piosenkę! To znaczy ja napisałam tekst, a ona sobie skomponowała muzykę. Muszę przyznać, że chyba sama bym tego lepiej nie zrobiła, ale to nie zmienia faktu, że byłam na nią zła. Zaczęłam się wydzierać, że mi ją ukradła i w ogóle. Uspokajał mnie Christian, ale Ucker go ode mnie odepchnął i sam się tym zajął. Złość od razu mi przeszła, bo Ucker połknął haczyk i był zazdrosny. Brawo Dul, o to chodziło! Do końca lekcji robiłam na złość Uckerowi i podrywałam Chrisa. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, patrząc na zazdrosnego Christophera. Wyglądał tak słodko, kiedy się wkurzał. Na mojej twarzy malował się chytry uśmiech, wiedziałam, że jestem na wygranej pozycji. W końcu Ucker powiedział do mnie poważnym, jakby służbowym głosem:
-Dulce zostaniesz po lekcji, musimy porozmawiać.

Spojrzałam na niego i bez słowa skinęłam głową w geście potwierdzenia. Uśmiechnęłam się do siebie, bo przypomniały mi się dawne czasy, kiedy nienawidziłam Uckera. Sytuacja była podobna- denerwowałam go na lekcji więc kazał mi zostać. W tym momencie nie mogłam uwierzyć jak wszystko się zmieniło. Do końca lekcji czekałam tylko na przerwę, kiedy to zostanę sama z ukochanym i będziemy mogli porozmawiać. Kiedy zadzwonił dzwonek moje serce automatycznie zaczęło bić mocniej. Miałam małe obawy, co do tej rozmowy bo widziałam złość w oczach Uckera. Jakby nie patrzeć w tej klasie mało mnie kiedyś nie pobił, ale to była zupełnie inna sytuacja. Kiedy wszyscy wyszli, niepewnie zamknęłam drzwi od sali. Popatrzyłam na Christophera, który bacznie obserwował każdy mój ruch. 

Według mnie rozdział wyszedł dziwnie, trochę lepiej go planowałam, no ale trudno. W zasadzie akcja zacznie się dziać w następnym, ale tak szybko go nie dodam. A co tam... Przetrzymam Was trochę, haha jaka ja okrutna :D 
 Tak się teraz zastanawiam, jak będę dodawać rozdziały podczas przerwy świątecznej, bo prawdopodobnie nie będzie mnie w domu :/ Ale chyba napiszę je wcześniej i będę tylko udostępniać na telefonie, bo tak to by była za duża przerwa ;) Zresztą nie wiem, jeszcze zobaczę.