czwartek, 24 grudnia 2015

15. "Na dobranoc"

Przez kolejne dni moje relacje z Uckerem były bardzo różne. Codziennie nachodził mnie i marudził, żebym z nim była, a ja nie miałam zbytnio ochoty z nim na ten temat dyskutować. Był cholernie natrętny i nie dawał mi spokoju. Jednak chwilami byliśmy naprawdę bardzo blisko, jakbyśmy byli kochającą się parą i to już od paru lat. Tak było w zasadzie ciągle, dopóki nie wchodziliśmy na tematy związane z przyszłością, lub też strefę intymną. Zawsze mieliśmy o czym gadać, ale za żadne skarby nie pozwalałam mu się dotykać. Wyjątek stanowiły momenty, kiedy to na przykład doprowadził mnie do łez, a potem przytulał. Nie miałam nic przeciwko niewinnym uściskom, lubiłam je. Wszystko szlag trafił, jak dostałam pismo z uczelni, że mogę wrócić na studia, wyjątkowo bezpłatnie ze względu na moją trudną sytuację. Na początku byłam bardzo szczęśliwa, bo poczułam, jak otwierają się przede mną drzwi do przyszłości z dala od dawnych problemów. Pobiegłam od razu pochwalić się Anahi. Cieszyła się wraz ze mną, tym bardziej że nigdy nie popierała mojego związku z Uckerem i pragnęła mojego dobra. Dopiero właśnie moja kochana blondyneczka uświadomiła mi, co mnie czeka. Poprosiłam ją, żeby o niczym nie mówiła Uckerowi. Tym sposobem miałam tydzień na przygotowanie go psychicznie do tego rozstania. Mój plan był podły, choć początkowo uważałam go za idealny... 

Od dnia, w którym przyjęto mnie na uczelnie, wszystko się zmieniło, to znaczy... Oczywiście między mną a Uckerem. On nie był niczego świadomy, ale ja byłam zagubiona gdzieś pomiędzy tym, co zrobić muszę, a tym, co podpowiada mi serce. Okrutna prawda była taka, że w głębi duszy chciałam zostać tu przy nim i właśnie ta myśl tak mnie przytłaczała... Nie rozumiałam tego i na siłę odganiałam od siebie te myśli, oczywiście mało skutecznie. Ucker wiele razy pytał, co mi jest i dlaczego jestem inna niż ostatnio, ale konkretnej odpowiedzi nigdy nie otrzymał. Miałam wielką ochotę złamać zasadę naszego "związku", choć do końca nie wiem, czy można to tak nazwać. Pragnęłam jeszcze ten ostatni raz poczuć ciepło jego nagiego ciała i zaznać tej cudownej intymnej relacji jak wtedy, po naszym pierwszym pocałunku. Wiedziałam jednak, że jest to niemożliwe, bo w ten sposób okazałabym swoją słabość i znów się mu poddała, a przecież nie mogłam do tego dopuścić. Dzień przed moim wyjazdem spakowałam się i schowałam walizkę do szafy, żeby się nie zorientował. Chodziłam wciąż rozdrażniona i przejęta perspektywą wymykania się z domu. Wieczorem, kiedy kładłam się spać, w pokoju nawiedził mnie Ucker. Miałam nadzieję, że tego nie zrobi, a tu taka niespodzianka... Z jednej strony miła, ale z drugiej dość uciążliwa.
-Co Cię do mnie sprowadza, Uckerku?- zapytałam poważnym tonem, starając się nie okazywać emocji nagromadzonych w moim ciele i umyśle.
-Po prostu miałem taką dziwną potrzebę bycia z Tobą. To naprawdę silniejsze ode mnie.- zachowuje się zupełnie jakby coś wyczuwał, a przecież nie ma mowy, aby był tak inteligentny i domyślny.
-Proszę, idź sobie, bo zrobię coś, czego bardzo nie chcę zrobić.- miałam na myśli dziki seks z nim, miałam na to wielką ochotę.
-O czym mówisz?
-Nieważne, ale proszę idź już.- trzymałam go na dystans, żeby tylko nie pobudzić moich zmysłów jego obecnością.
-A nie mogę położyć się z Tobą do łóżka? Obiecuję, że będę grzeczny, tylko się koło Ciebie położę. Błagam...- nie powinnam się na to zgodzić, ale to mogła być forma naszego pożegnania, to znaczy może raczej moje pożegnanie z Uckerem, bo to przecież działa tylko w jedną stronę.
-No dobra, niech Ci będzie.- przewróciłam oczami z rezygnacją, po czym weszliśmy razem pod kołdrę.
Spojrzałam mu głęboko w oczy, tak inne od tych jakie poznałam jakiś czas temu. Teraz naprawdę wyrażały one uczucia, może nie do końca nazwane, ale zawsze jakieś. W tej chwili rozpływałam się pod jego czułym, a jednocześnie nadal tak pożądliwym wzrokiem. Nie mogąc już trzymać na wodzy swojego dzikiego pożądania, odwróciłam się do niego tyłem, by nie musieć na niego patrzeć. W moich oczach wezbrały łzy, bo uświadomiłam sobie, że wcale nie chcę go opuszczać.
-Zachowujesz się dziwnie. Co Ci jest?- zapytał, obejmując mnie.
-Nic mi nie jest. Ogarnął mnie po prostu taki smutek, bo jutro mijają dwa miesiące od śmierci Juanita.- skłamałam, bo już jakiś czas temu zrozumiałam, że mój brat ma teraz lepsze życie i nie mogę w nieskończoność za nim płakać.
-A no tak, wszystko już jasne. Tylko mi tutaj znowu nie popadaj w rozpacz.- uśmiechnął się ciepło i pocałował mnie w policzek.
-Nie martw się, możesz być spokojny. Raczej nie zamierzam płakać jutro cały dzień, tak mnie tylko przez chwilę to przybiło. Ale już jest okej.
Rozmawiałam z nim o czymś poważnym i cholernie dla mnie ważnym, ale mimo to bez przerwy walczyłam ze sobą, żeby się na niego nie rzucić. To było nawet trudniejsze niż podjęcie decyzji o "pracy dla niego". Musiałam go w ogóle jakoś wygonić z pokoju, bo rano wyjeżdżam i będzie ciężko. Jedynym sposobem była chyba kłótnia.
-Uckerku, możesz mnie tak nie przytulać?- zapytałam, próbując zdjąć jego rękę z mojej talii.
-Dlaczego? Przecież lubisz, jak Cię przytulam.
-Tak, ale nie w ten sposób i nie w łóżku, bo przypominają mi się dawne czasy, o których pamiętać nie chcę.- kiedy ja gadam te bzdury, moje serce głośno krzyczy: "Idiotko, kochasz go, zostań z nim i nie kombinuj!", ale przecież ja muszę być tą rozważną dziewczyną, która sama odbiera sobie sens istnienia...
-Dul, proszę Cię... Wiesz, jak wielką ochotę zawsze na Ciebie miałem. A wyobraź sobie, że ciągle dość skutecznie to w sobie tłumie na Twoje życzenie. Dostosowałem się do twoich zasad, a Ty nie pozwalasz się nawet przytulić, to wredne.- on ma rację, ale przecież nie o to tutaj chodzi.
Czułam, że nie odpuści, więc musiałam uciec się do innych środków. Nagle usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam zakładać kapcie.
-Gdzie idziesz?- zapytał zdezorientowany.
-Idę spać gdzieś, gdzie Cię nie ma.
-No dobra, już sobie idę, śpij.- i o to chodziło, kochany... Wstał i bardzo zawiedziony kierował się do wyjścia.
Nie chciałam, żeby tak wyglądało nasze pożegnanie, musiałam coś zrobić.
-A buziaka na dobranoc nie dostanę?- zapytałam słodziutko, patrząc na niego z uśmiechem.
-No jeśli chcesz...
Cofnął się i pochylił nade mną, żeby tylko mnie cmoknąć. Był taki niepewny, tego co robi... Myślę, że rozważał, czy może w ogóle dotknąć moich warg, czy może tylko policzka. To było dosyć zabawne. Zdecydował się jednak na ryzyko, a ja niewiele myśląc, przytrzymałam jego głowę przy sobie, by pogłębić pocałunek. Z wrażenia aż opadł na mnie całym ciałem. Kiedy on był w szoku, ja korzystałam z okazji. Objęłam rękami jego szyję i bawiłam się jego włosami, całując go coraz zachłanniej. Dopiero po jakimś czasie Ucker aktywnie się w to włączył. Nasze języki rozpoczęły cudowny taniec namiętności. Dosłownie miażdżył moje usta swoimi, jak i zresztą mnie całą ciężarem swojego ciała. To  wspaniałe uczucie, tym bardziej że zdałam sobie sprawę z moich uczuć do niego. W tym momencie byłam naprawdę szczęśliwa. No dopóki nie przypomniałam sobie idei tego pocałunku... Przecież w ten sposób się z nim żegnam, a on biedny myśli, że to buziak na dobranoc. To brzmi zabawnie, a w rzeczywistości jest bardzo bolesne i trudne do zaakceptowania. Wracając do fizycznej strony tej chwili: W pewnym momencie zaczęłam się obawiać tego, co może się zaraz stać. Miałam nad sobą pełną kontrolę, ale wszystko do czasu... Przez czułe pieszczoty Uckera trafiłam panowanie nad swoim ciałem i chciałam wciąż więcej jego dotyku, pocałunków i pewnie nie tylko. On był bardzo delikatny i wciąż niepewny, ale to chyba tylko strategia działania. Robił coraz śmielsze ruchy, gładząc dłonią coraz większy obszar mojej skóry. Jego chłodne ręce dotarły już na mój rozgrzany pożądaniem do granic możliwości brzuch. I to był jego błąd, bo przeszedł mnie dreszcz, który orzeźwił mój umysł. Ze łzami w oczach, odepchnęłam go delikatnie i wydukałam cicho między pocałunkami:
-Już, wystarczy.- nie zareagował, był zbyt zajęty. -Ucker, przestań już.
Tym razem dotarły do niego moje słowa i oderwał się od moich ust ze zdziwioną miną.
-Tylko nie krzycz, sama zaczęłaś.- rozbawiło mnie to strasznie i zaczęłam się śmiać.
-Dobra, złaź ze mnie.
-Cholera, nie rozumiem Cię...- wstał z łóżka, przyglądając mi się uważnie.
-I nie zrozumiesz, kochanie.- odpowiedziałam, przykrywając się kołdrą, żeby się już na mnie nie gapił. -A teraz dobranoc, już bez buziaka.
-Dobranoc.- odpowiedział, znów kierując się do drzwi.
-Ucker... Przytulisz mnie mocno tak na dobranoc?- nie mogłam się powstrzymać, wcale nie chciałam, żeby wyszedł.
-Oj, marudo moja... Jasne, chodź tu.- usiadł koło mnie na łóżku, a ja wtuliłam się w niego słodko.
Delikatnie kołysał mnie w swoich ramionach, jednocześnie głaszcząc po plecach.
-Ja naprawdę muszę Cię kochać, bo normalnie to już bym się wkurwił na te Twoje zwodzenie mnie i albo stąd wyszedł, albo się na Ciebie rzucił.- stwierdził tak radosnym głosem, że aż mi go żal, bo mu tą radość jutro odbiorę.
-Ty nie umiesz się na mnie złościć, kochany.- powiedziałam, odsuwając się od niego, by móc patrzeć mu w oczy.
-Właśnie dlatego, że jestem ewidentnie w Tobie zakochany.
Zmieszałam się i już się nie odezwałam. Wyszedł, a ja wreszcie położyłam się spać. Miałam niecałe cztery godziny snu, bo na 3:30 ustawiłam sobie budzik.
Nie opłacało mi się nawet zasypiać, bo już "po chwili" zadzwonił budzik. 

Wstałam i pierwsze co to wzięłam kartkę, długopis i postanowiłam napisać do Uckera list pożegnalny z wyjaśnieniami. Oczywiście wszyscy po za nim wiedzieli o moim wyjeździe.

"Kochany Uckerku!
Nie wiem od czego zacząć... Pewnie dziwi Cię to, że leży koło Ciebie jakaś kartka i wyobrażam sobie Twoją minę xD Przejdę może do rzeczy: wyjeżdżam (a właściwie wyjechałam, bo pewnie długo spałeś i dość późno to czytasz) na studia, tak jak wcześniej już zapowiedziałam. Już dawno wysłałam podanie, ale tydzień temu dostałam odpowiedź. Przepraszam z całego serca, że o niczym Ci nie powiedziałam. Uznałam po prostu, że tak będzie lepiej. Oboje wiemy, że gdybyś wiedział, to byś mnie zatrzymał. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Jak wiesz, chciałam wyjechać, żeby zacząć nowe życie, być szczęśliwa i takie tam. Wczoraj jednak ogarnął mnie smutek, bo zrozumiałam, że będę za Tobą tęsknić. Stąd te moje dziwne zachowanie. Buziaki i uściski "na dobranoc" były naszymi ostatnimi. W ten sposób się z Tobą żegnałam, a Ty nawet nie zdawałeś sobie z tego sprawy. Nie masz pojęcia, jak bardzo chciałabym zostać z Tobą i zacząć wszystko od nowa. Jednak prawda jest taka, że nasze wspólne szczęście jest abstrakcją, czymś zupełnie niemożliwym. Jakby się tak zastanowić to był taki moment, kiedy byłam przy Tobie naprawdę szczęśliwa. W ten pamiętny wieczór przed operacją Juanita, kiedy pierwszy raz się kochaliśmy <3 Wtedy nagle wszystko wydało mi się idealne. Wcześniej Cię nienawidziłam, bo byłeś zbyt perwersyjny, a nasza relacja tylko cielesna. A teraz? No cóż... Teraz naprawdę dobrze, się przy Tobie czułam, ale brakowało mi tej fizycznej relacji, która była na początku, choć sama z tego zrezygnowałam. Wszystko po to, żeby się w to nie wciągać, bo nie chciałam być Twoją własnością. Wczoraj powiedziałeś, że mnie kochasz... Jeśli tak jest naprawdę, to proszę nie szukaj mnie. Choć teraz łamie mi się serce na myśl o rozstaniu z Tobą, to wiem, że tak musi być. Chcę cieszyć się wolnością z dala od miejsca, w którym wylałam tyle łez. Wiedz, że nigdy o Tobie nie zapomnę, bo w jakimś sensie też Cię pokochałam. Bardzo się zmieniłeś (na lepsze oczywiście) i na pewno znajdziesz sobie kogoś, kogo pokochasz mocniej niż mnie. Może kiedyś Cię odwiedzę, ale raczej nie prędko, bo to zbyt boli.
P.S. Choćby wbrew Tobie, oddam Ci pieniądze, jak tylko będę miała.
                              Dulce"

Ledwo widziałam przez zaszklone oczy i strasznie brzydko to napisałam. W dodatku na kartce było kilka mokrych plam od moich łez. Zakradłam się cichutko do pokoju Christophera i położyłam kartkę na komodzie przy łóżku tuż obok jego telefonu. Delikatnie pocałowałam go w policzek i wyszłam. Ogarnęłam się i razem z Anahi pojechałyśmy z szoferem do centrum Meksyku, gdzie stoi wielki budynek najlepszej uczelni w kraju. W sumie określenie "wyjechałam", którego ciągle używam jest chyba trochę za mocne, bo stąd do domu Uckermannów wcale nie jest tak daleko. Obiecałyśmy sobie z Ann, że będziemy utrzymywać ze sobą kontakt. Kazałam jej też przysiądz, że nie powie bratu, gdzie jestem.

❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄

No dobra... Zamierzałam jednak nie dodawać, bo jakoś słabo z komentarzami ostatnio było, no ale okej... Wiecie te święta xD Siedzę u babci po kolacji i czekam na pasterkę, więc stwierdziłam, że dodam ten rozdział. No więc kochane moje... Wesołych świąt, spełnienia marzeń i wgl wszystkiego co najlepsze :* I co ja Wam mogę dzisiaj jeszcze powiedzieć? Mam ważną sprawę, ale to po świętach, bo nie chcę nikomu psuć humoru :P No to żegnam wszystkich i zapraszam na rozdział kiedyś tam xD 

poniedziałek, 21 grudnia 2015

14. "Zero kontaktu fizycznego"

Dopiero rano zorientowałam się, że zasnęłam na trawie. Byłam strasznie przemarznięta, mimo że promienie słoneczne już ogrzewały moją skórę. Źle się czułam, bo znając mój mało odporny organizm, już się przeziębiłam. Miałam wrażenie, że mam gorączkę. Wstałam i chciałam znaleźć drogę do domu. Szłam i szłam po prostu przed siebie. Chciałam tylko wyjść z tego lasu, później będzie łatwiej. Nie wiedziałam nawet która godzina. Byłam cholernie głodna i słaba. Wydawało mi się, że słyszę piskliwy głos Anahi. Po chwili okazało się, że wcale mi się nie wydaje.
-Dulce!- Any mnie wołała, zobaczyłam ją w oddali.
-Any!- krzyknęłam, rzucając się z płaczem w jej ramiona.
-Dul, co Ty tu robisz? Szukamy Cię z Uckerem od rana... Martwiliśmy się, a Ty się włóczysz po lesie!- no tak, na wstępie dostałam zjebkę od Any.
-Martwiliście się? Jasne... Ty to może tak, ale Ucker... jakoś w to nie wierzę.
-Dlaczego? Wspominał mi, że się pokłóciliście, ale nie chciał powiedzieć nic więcej.
-A wiesz dlaczego? Bo mu wstyd, że jest takim frajerem!
-Czemu tak mówisz? Z tego co słyszałam, to dużo Ci pomagał.- oo, Uckerek uświęcił się w oczach siostrzyczki...
-Tak, ale za jaką cenę... Dobra, powiem Ci. Muszę się wygadać, bo inaczej zwariuję, przysięgam. Tylko nikomu o tym ani słowa.
-Spokojnie, nie powiem nic.
-To prawda, Ucker mi pomagał. Zapłacił za operację Juanita. Wierzyłam, że robi to z dobrego serca, ale się myliłam. Wcześniej też dawał mi pieniądze... Za seks.- Anahi była w szoku, nie dziwię jej się.
-Płacił Ci za seks?! To chore! Nie podejrzewałam Cię o to.- powiedziała z wyrzutem.
-Poczekaj, nie masz prawa mnie oceniać. Nie miałam innego wyjścia, potrzebowałam tych pieniędzy dla brata. To była jedyna okazja, żeby szybko zarobić. Tak, byłam prywatną dziwką Twojego brata i strasznie się z tym czuję. A wiesz co jest najgorsze? Poświęciłam wszystko, swoją niewinność, godność, a mój braciszek i tak nie żyje!
-A o co pokłóciłaś się z Uckerem?
-No, bo kiedy z moim bratem było tak strasznie źle, to zapłacił za tą operację od razu. No i jak on zmarł, to był taki niby kochany, opiekuńczy. Aż do wczoraj... Wyjechał mi z tekstem, kiedy zacznę spłacać dług, w naturze oczywiście. Wkurzyłam się, bo to było cholernie chamskie z jego strony. No i teraz nie wiem, co mam robić... Mam ochotę zniknąć, bo nie zamierzam już nigdy się z nim pieprzyć. A on nie chce, żebym oddała mu kiedyś w gotówce, chce tylko w ten durny, zboczony sposób.
-Co za świnia! Zawsze wiedziałam, że mój brat jest popierdolony, ale żeby aż tak?... Zjebię go i to ostro!
-Nie! To sprawa między nim, a mną. Nie chcę, żebyś przeze mnie kłóciła się z bratem. Ciebie proszę tylko o dyskrecję. Jesteś moją przyjaciółką i naprawdę Ci ufam.
-Co zamierzasz?
-Nie wiem jeszcze. Przerwałam studia i chciałabym na nie wrócić, ale nie wiem, czy mnie jeszcze tam przyjmą.
-Coś wymyślimy, pomogę Ci. Musisz stąd szybko uciekać, zanim Ucker całkiem uzna Cię za swoją własność i zacznie trzymać  pod kluczem.
-Wiem. On chyba już oszalał i chce mną rządzić.- stwierdziłam.

Kiedy poszłyśmy do domu, ogarnęłam się, wykąpałam i poszłam na śniadanie. Zmierzyłam gorączkę, a Anahi nafaszerowała mnie tabletkami na grypę. Do kuchni wszedł Ucker.
-Gdzie byłaś?- zapytał, podchodząc do mnie.
-Nie Twoja sprawa.- odpowiedziałam, nawet na niego nie spoglądając.
-Dul...
-Nie widzisz, że ona nie chce z Tobą gadać?!- wtrąciła się Ann. -Daj jej spokojnie zjeść i się odpierdol!
Po tych słowach Christopher wyszedł wkurwiony, a ja wiedziałam, że mi nie odpuści i będzie awantura. Do końca dnia już się z nim nie widziałam, bo chyba gdzieś poszedł.

Wieczorem, kiedy już zasypiałam w swoim łóżku, usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Od razu byłam prawie pewna, że to Ucker. Postanowiłam udawać, że śpię. Usiadł koło mnie na łóżku i pogłaskał czule po policzku.
-Dul, śpisz?- zapytał cicho.
-A jak myślisz?- odpowiedziałam zirytowana pytaniem na pytanie.
-Jesteś na mnie zła za wczoraj, prawda?
-Nie Ucker, zła to zbyt delikatne słowo.- stwierdziłam beznamiętnie.
-A więc wkurwiona... No okej, przepraszam- powiedział to od niechcenia, równie dobrze mógłby ująć to w ten sposób: "Dobra, przeproszę Cię, a Ty dasz mi dupy".
-Nie chcę od Ciebie przeprosin. I nie jestem ani zła, ani wkurwiona! Jestem po prostu rozżalona i wręcz przerażona tym, jak bardzo brzydzę się Tobą i twoim postępowaniem. Jestem też wykończona psychicznie, a przez Ciebie także przeziębiona. Coś jeszcze?
-Nie, to wystarczy.- w jego głosie usłyszałam smutek i jakby rezygnację, to było dziwne.
-Świetnie, a więc wyjdź.- spojrzałam mu w oczy, które mimo fałszywego spojrzenia, hipnotyzowały pięknem.
-Chcę z Tobą pogadać. Mam propozycję.
-O nie, tylko nie twoje propozycje... Nienawidzę ich.
-Wysłuchasz mnie, czy nie?
-Mów. Tylko szybko, bo chcę spać.
-Zacznijmy wszystko od nowa.
-Nie rozumiem.
-No, bo... Chciałbym, żeby łączyło nas coś więcej niż seks.
-Możesz trochę jaśniej, do cholery?!
-Okej... Nie chcę już dziwki, chcę dziewczynę. Potrzebuję prawdziwego związku, potrzebuję w ogóle Ciebie. Uwielbiam, kiedy jesteś przy mnie i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
-Oj, chyba będziesz musiał, bo odchodzę.- powiedziałam tak lekko, że aż trudno uwierzyć.
-Co? Jak to, dlaczego odchodzisz? Aż tak masz mnie dość?
-Tak, ale nie o to chodzi. Chcę wrócić na studia, zacząć nowe życie. Tutaj nie przesunę się w przód ani o krok, bo wiele rzeczy mnie ogranicza, chociażby Ty i ten jebany dług.
-No właśnie... Co Ty sobie myślisz, że wyjedziesz gdzieś, zapomnisz i nigdy mi tego nie oddasz? O nie, kochanie, na to Ci nie pozwolę.
-Już mówiłam, że oddam Ci to w gotówce.
-Nie chcę kasy, chcę tylko Ciebie.
-Nie, Ucker, nie będę twoją zabawką. Nie licz już na nic, żaden bliski kontakt, czy relację.
-Dulce, proszę...- mówił słodkim głosem, przytulając mnie od tyłu.
-O co Ty mnie prosisz, bo już nie rozumiem?- oczywiście starałam się uciec, żeby mnie nie tulił, nie dotykał w ogóle.
-Chcę tylko, żebyś była ze mną. Nieważne jak i co, bylebyś była blisko.
-Czemu tak bardzo Ci na tym zależy?...
-Bo ja Cię chyba kocham. Dulce, ja się od Ciebie uzależniłem.- i tu mnie zatkało, ale nie pozwolę na jakiekolwiek głębsze uczucia.
-Nie, to nie miłość. Co najwyżej mogłeś przyzwyczaić się do wspólnych nocy, ale nie ma mowy o niczym innym. Nasza relacja była tylko fizyczna, wbij to sobie do głowy.- odwróciłam głowę jego stronę, a nasze spojrzenia się spotkały.
-Pozwól mi Cię kochać. Chociaż spróbujmy...- przytulił mnie znowu mocno, nie chciałam tego. Przypomniały mi się słowa Anahi "Musisz stąd szybko uciekać, zanim Ucker całkiem uzna Cię za swoją własność". Czas na opracowanie strategii...
-Dobra, niech Ci będzie, ale tym razem ja ustalam zasady.- powiedziałam konkretnie i chłodno.
-No dobra, mów.
-Nie, zasady wyjdą w praniu.
-Tak nie można, to oszustwo.
-Dobra, to powiem Ci o tej najważniejszej... Zero kontaktu fizycznego.- i tu go zagięłam, ciekawe co na to powie. -A więc odsuń się ode mnie, zachowaj bezpieczną odległość i mnie nie przytulaj.- wyrwałam się z jego objęć i o mało nie spadłam z łóżka.
-Jak mamy być razem, jeśli nie mogę Cię nawet dotykać?!
-Nie wiem, ale mało mnie to obchodzi. To Ty tak nalegałeś, mi na tym nie zależy.
Myślę, że postawiłam sprawę jasno. Ucker był wyraźnie zdezorientowany, ale o to mi w sumie chodziło. Teraz to ja owinę go sobie wokół palca i nie dam sobą pomiatać. Wcześniej mógł mną rządzić, ale teraz już nie mam dla kogo dać się poniżać. Koniec z bezbronną Dulą, czas by świat poznał prawdziwą mnie! Od dziś żadnych uczuć i martwię się tylko o siebie, nie o resztę. Uśpię jego czujność i wyjadę, kiedy najmniej się będzie tego spodziewał.
Mimo, że zakazałam mu bliskiego kontaktu, to i tak został ze mną i wpakował mi się do łóżka pod kołdrę. Nie zareagowałam, bo byłam zbyt zmęczona i chciałam już iść spać. Szybko zasnęłam, zapominając w ogóle o jego obecności.

Kiedy się obudziłam, Uckera przy mnie nie było. Ubrałam się i zeszłam do kuchni, gdzie wszyscy kończyli już śniadanie. Była tam też Pani Laura, więc wypadało się usprawiedliwić.
-Przepraszam za spóźnienie, ale zapomniałam nastawić budzik.- powiedziałam z grzecznym uśmiechem.
-Nic się nie stało, skarbie. Ucker mówił, że jeszcze śpisz. Chodź tu do nas, siadaj.- cholera, dlaczego mama Uckera zaprosiła mnie do stołu? Od razu wiedziałam, że on ma z tym coś wspólnego, bo dziwnie się uśmiechał, a Anahi przewracała oczami, jakby była o coś zła.
-Ale przecież mam mnóstwo obowiązków...
-Nieważne, zjedz z nami.
Usiadłam na krześle między Uckerem, a Panią Laurą. Czułam się dziwnie, siedząc przy stole z moją pracodawczynią, będąc tylko zwykłą służącą. W dodatku miałam miejsce koło Uckera, który samą swoją obecnością mnie onieśmiela i przyprawia o dreszcze. Zrobiłam sobie kanapkę z przygotowanych na stole składników i zaczęłam jeść.
-Słyszałam, że jesteś dziewczyną mojego syna.- i tu mnie zatkało... Dosłownie, bo zaksztusiłam się kanapką.
-Nie wierzysz mi i musisz się upewnić, czy jak?- zapytał żartobliwie Ucker.
-Coś w tym stylu.
-Powiedz kochanie swojej przyszłej teściowej, że jesteśmy razem.- za tą głupią gadkę kopnęłam go pod stołem z całej siły w kostkę.
-Pani syn ma wspaniałą wyobraźnię... Nie jesteśmy razem, tylko się przyjaźnimy.- zaprzeczyłam, skrycie rzucając mu wredny uśmiech. Był na mnie zły, widziałam to w jego oczach.
-Szkoda... Już miałam nadzieję, że mój synek znalazł sobie przyzwoitą dziewczynę, ale tego się chyba jednak nie doczekam.- stwierdziła Pani Laura, wyraźnie kpiąc sobie z syna, a Any wybuchła śmiechem.
-No co Ty mamo... On nie bawi się w związki, woli wykorzystywać co noc inną.- oczywiście nasza kochana blondyneczka musiała dodać zgryźliwy komentarz o braciszku, kocham ją za to.
Miałyśmy niezły ubaw, ale samemu zainteresowanemu raczej do śmiechu nie było. No cóż... Tym razem wygrałam. 

☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀

No dobrze, jest już po 00:00, a więc jest poniedziałek 21 grudnia ;) Wiecie co to znaczy? Dzisiaj jest światowy dzień Vondy, czyli dwóch zajebistych ludzi, dzięki którym jesteśmy tu na tym wspaniałym blogu xD Jak zwykle po północy Pelasia łapie fazę :D 21 grudnia to piękny dzień, choć z drugiej strony bardzo smutny i chce mi się płakać na myśl o tym, przez co przeszli członkowie RBD tego dnia parę lat temu (za późno na matmę, dlatego napisałam parę xD). I współczuję, a jednocześnie zazdroszczę ludziom, którzy żegnali ich na tym koncercie :'( Nie wiem, czy bym chciała tam być, bo chyba by mi serce pękło. 
No dobra, dość, bo jak zwykle poematy tu wypisuję xD Następny rozdział dodam w Wigilię, choć być może późnym wieczorem, bo pewnie mama będzie jak zwykle ganiać mnie, żebym coś robiła i po prostu nie będę miała czasu. Ok, w takim razie wesołych świąt jeszcze nie piszę, później :* 
A wgl to brawa dla mnie, bo rozdział ciut bardziej pozytywny (gdyby nie rozpamiętywać śmierci Juanita) 
Dobra, to dzisiaj zakończymy takim Vondaskowym akcentem: 

piątek, 18 grudnia 2015

13. "Kiedy Ty dorośniesz?"


Ucker prawie siłą wyciągnął mnie ze szpitala. Chciałam tam jeszcze zostać z bratem, nie mogłam stamtąd wyjść tak po prostu. To sprawiało mi zbyt wiele bólu, bo przecież spędziłam z nim tutaj tyle czasu po to, by wyzdrowiał, a nie umarł. Finalnie w objęciach przyjaciela wyszłam. Wsiadłam do auta z przodu i płakałam dalej. Nawet nie zapięłam pasów.
-Co ja mam Ci jeszcze pasy zapinać?- powiedział z udawanym oburzeniem, nie odpowiedziałam.
Zapiął te pasy tak naprawdę pewnie z przyjemnością i ruszył. Po drodze oczywiście nie odezwałam się ani słowem. Kiedy weszliśmy do domu, Ucker zapytał czule:
-Zjemy coś, słońce? Chodź, zrobimy kolację.
-Nie mam ochoty.- wysiliłam się na tą krótką odpowiedź.
-Nie, Duluś, powinnaś coś zjeść.
-Nie jestem głodna, daj mi spokój.- odmówiłan ponownie i wyszłam z domu.
Usiadłam na schodach, chowając twarz w dłonie i znów zalałam się łzami. To już drugi raz, kiedy siedzę tu i płaczę. Tyle że tamten powód był prawie głupotą, a teraz... No gorzej już być nie może. Nagle zaczął padać deszcz, który udowodnił mi, że jednak zawsze może być gorzej. Zastanawiałam się, co jeszcze mnie w życiu spotka. Jestem na świecie zupełnie sama, otaczają mnie tak naprawdę obcy ludzie, którzy czasem pełnią rolę moich przyjaciół, mój najdroższy, jedyny brat umarł, a ja pieprzyłam się za pieniądze... Takiego życia to tylko pozazdrościć. Miałam już naprawdę wszystkiego dość! Czułam, że mój świat się rozpada, a ja utknęłam gdzieś w jego gruzach. Nagle poczułam coś na ramionach, to była kurtka. Od razu domyśliłam się, że jest tu Ucker.
-Długo zamierzasz tu sama siedzieć?- zapytał, siadając koło mnie.
-Właśnie, Ucker... Sama, więc możesz sobie już iść?- wiem, że to nie było miłe, ale nie myślałam nad tym zbytnio.
-Nie jesteś zbyt uprzejma, ale dziś Ci to wybaczę. Wiedz, że nie zostawię Cię samej.
-Ucker, proszę...
-Nie, bo mi tu zamarzniesz. Idziesz do domu i tyle w temacie.- on ewidentnie próbował mną rządzić, czego bardzo nie lubię.
-Chcę pobyć trochę sama, zrozum.- próbowałam dalej się go pozbyć.
-Nie skarbie, wcale nie chcesz, wiem to. Potrzebujesz czyjejś obecności, bo czujesz się jeszcze bardziej samotna niż zwykle. Mam rację?- kurde, on mnie tak dobrze zna...
-Przytul mnie mocno i nie puszczaj, bo się rozpadnę.- wtuliłam się w niego, znów wpadając w dziką rozpacz.
-No już... Wypłacz się, wyżal.- mówił czułym głosem, przytulając mnie mocno i głaskając delikatnie po głowie.
-Nie dam rady dłużej. Mój świat nie ma sensu... Straciłam jedyną bliską mi osobę, dla której tyle poświęciłam. To jest straszne i nie wiem już, co dalej robić. Dziękuję za pomoc i wsparcie, ale prawda jest taka, że nie masz pojęcia, co ja czuję i nie jesteś w stanie mnie pocieszyć.- wydukałam przez łzy, ciągając nosem.
-Wiem, ale ja się o Ciebie po prostu martwię. Przechodzisz trudne chwile i chcę się tylko Tobą zająć, to zwykła troska.
-Dziękuję Ci z całego serca.- strumień moich łez wezbrał na sile, a ja aż drżałam nie tylko z zimna, ale i z rozpaczy.
-Chodź do domu, bo zaraz mi się tu rozchorujesz.- powiedział, wstał i wyciągnął do mnie rękę, żebym też się podniosła.
Już bez żadnych protestów poszłam z nim do domu. Ciągnął mnie do swojego pokoju, a ja już nie miałam siły mu się opierać.
-Uszykuję Ci relaksacyjną kąpiel z bąbelkami, co Ty na to?- a Ucker jak zwykle ukazuje swoją duszę dziecka i sądzi, że będę się teraz jarać jakimiś bąbelkami. Boże, co za człowiek...
-Aj, Ucker... Kiedy Ty dorośniesz?- zapytałam cicho, kręcąc głową.
-Czemu o tym mówisz, przecież jestem od Ciebie starszy?
-Wiek to tylko liczba. Nie oszukujmy się, że jestem od Ciebie dużo dojrzalsza, bo życie mnie do tego zmusiło... Ty opływasz w luksusach i nigdy o nic nie musiałeś się martwić. A ja tak naprawdę nie miałam dzieciństwa i musiałam dorosnąć bardzo szybko, i jakoś przetrwać.
-Masz rację. Ja zachowuje się jak głupi dzieciak, a Ty jesteś poważną kobietą, która wiele przeszła. Ty nie potrafisz się w pełni wyluzować i wygłupiać, a mi z trudem przychodzi zachowanie powagi. Tak już jest i to nie bez powodu... Nawet nie wiesz, ile bym dał, żeby móc choć na chwilę zdjąć z Ciebie ten ciężar, byś mogła odpocząć od wiecznej męki. Chciałbym zobaczyć Twój uśmiech, nie tylko na ustach, ale i w oczach. Niestety Twoje oczy są wciąż smutne, odkąd Cię poznałem...
-Teraz prawdopodobnie już nigdy nie ujrzysz uśmiechu na mojej twarzy, bo moje serce przepełnia żal i smutek z powodu utraty ukochanej osoby.
Ucker już nie odpowiedział, tylko po raz kolejny tego dnia przytulił mnie czule, bym znowu całkiem się nie rozpłakała. Tak jak zapowiedział, uszykował mi kąpiel. Chciał wejść ze mną, ale mu nie pozwoliłam, bo choć przez ten niedługi czas chciałam pobyć sama ze swoimi myślami. Po mnie do łazienki poszedł Ucker i wziął szybki prysznic, żeby jak najszybciej do mnie przyjść. Położyliśmy się do łóżka w swoich objęciach. W cudownych, bezpiecznych ramionach Christophera poczułam się tak dobrze i ciepło, że natychmiast zasnęłam.
Dwa dni później odbył się pogrzeb Juanita. Wszystko zorganizował Ucker z pomocą Anahi, bo ja nie miałam na to siły psychicznej, jak i tej fizycznej, bo prawie nic nie jadłam. Pogrzeb wywołał we mnie mnóstwo emocji do tego stopnia, że później byłam praktycznie nieobecna duchem i nikt nie mógł się ze mną dogadać. Usiadłam w salonie na kanapie i siedziałam cicho z wzrokiem wlepionym w bliżej nieokreślony punkt. Z moich oczu leciały drobne łzy, których nie zdołałam wypłakać wcześniej. W pewnym momencie podszedł do mnie Ucker i usiadł obok.
-Skarbie, nie płacz tak ciągle, bo się wykończysz.- powiedział czułym głosem, całując mnie delikatnie w skroń.
-Nie potrafię inaczej. Czuję, jakby moje serce obumierało połamane na miliony kawałeczków.- odpowiedziałam beznamiętnie, błądząc wzrokiem po pokoju.
-Aj, Dulce... Kiedy Ci to przejdzie?
-Kiedy mi przejdzie?! Ucker, mój brat umarł, więc nie oczekuj, że szybko mi przejdzie...
-Przepraszam, po prostu wiesz... Nie mogę się doczekać, kiedy zaczniesz spłacać u mnie swój dług.- i tu mnie zatkało...
Podniosłam się z kanapy i stanęłam przed nim jak wryta, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Ty idioto! Udajesz przyjaciela, niby mnie wspierasz, a tak naprawdę chodzi Ci tylko o jedno...
-Nie, to nie tak...- próbował się bronić, ale po co?
-A jak?! Zaufałam Ci, wierzyłam, że się zmieniłeś, myślałam, że robisz to wszystko dla mnie i mojego brata... Ale teraz już wiem, że Ty nie robisz niczego dla innych, tylko dla własnej przyjemności. Brzydzę się Tobą, nie chcę Cię znać!- skrzyczałam go i chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę.
-Co Ty odpierdalasz?! Taka była umowa, że płacę za operację, a Ty oddajesz mi w naturze, więc teraz się na mnie nie drzyj!- krzyknął głosem typowym dla niego, takim jaki znałam od początku: władczym i szorskim.
-Ale ta jebana operacja się nie udała, a Juanito nie żyje!
-I co z tego?! To nie zmienia faktu, że masz u mnie dług. Czego jeszcze nie rozumiesz?
-Jesteś okropny... Wypchaj się tą swoją kasą i pseudo przyjaźnią!- uderzyłam go w twarz i wybiegłam z domu.
Tym razem nie siedziałam na schodach jak sierota. Biegłam przed siebie, żeby wyładować całą złą energię. W końcu opadłam z sił i stanęłam. Dopiero wtedy zorientowałam się, że jestem w lesie. No świetnie... Przez tego durnia się zgubiłam. Jednak nie dbałam zbytnio o to, gdzie się znalazłam, ani co ze mną będzie. Nie obchodziło mnie w tym momencie nic.
Kiedy emocje opadły i zaczęłam racjonalnie myśleć, chciałam wyjść z tego lasu. Okazało się, że naprawdę się zgubiłam. Robiło się ciemno, a ja byłam sama w środku lasu. Brawo, Dul, jesteś zajebista! Ku mojemu zaskoczeniu nie odczuwałam wielkiego strachu. Przeciwnie, czułam się wolna. Nie było przy mnie natrętnego Uckera i nie musiałam robić nic wbrew swojej woli, jedynie tu siedzieć. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że było mi cholernie zimno. Postanowiłam przeczekać noc i nie zamarznąć, a rano znaleźć jakieś wyjście.

☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁

No dobrze, jak tak ładnie prosicie, to dodam teraz ;) W sumie to i tak jest już piątek, bo to te moje dodawanie "wieczorem" podczas choroby xD Niestety to kolejny mało pozytywny rozdział (ale jak twierdzi Monika jestem mordercą, więc czego się po mnie spodziewać). Mam już napisane 20 rozdziałów do przodu, więc raczej będę dodawać częściej, co nie zwalnia Was z pisania dużej ilości komentarzy :* 
Boże, nie mogę uwierzyć, że to już 3 tygodnie odkąd widziałam się z Dulą, tak za nią tęsknię :'( :'( ❤❤❤

poniedziałek, 14 grudnia 2015

12. "Zaopiekuj się nią"


Pojechaliśmy z Uckerem do szpitala. Ustaliliśmy z lekarzem, że jutro rano Juanito będzie miał operacje. Przerażał mnie opis tego zabiegu, było to bardzo skomplikowane. Jednak w konsekwencji doktor przekonał mnie, że to dobre rozwiązanie i jedyna szansa na powrót mojego brata do zdrowia. Do wieczora chodziłam zamyślona, po prostu się martwiłam. Ucker prawie na cały dzień gdzieś zniknął i jedyną osobą, która mnie wspierała była Anahi. Zrozumiałam, że jako rodzeństwo Ann i Christopher mają jedną zasadniczą wspólną cechę. Oboje wyglądają na nadętych bogaczy i zresztą celowo takich z siebie robią, ale w głębi duszy są bardzo wrażliwi i dobrzy. Odkąd dowiedzieli się o chorobie Juana, pomagali mi. Każdy na swój sposób, ale zawsze mnie wspierali. Z Any się naprawdę zaprzyjaźniłam. A co do Uckera... No cóż, z nim bywa różnie i naszej relacji chyba nie da się określić. Wrócił do domu późnym wieczorem, kiedy wszyscy byliśmy już po kolacji. Byłam jeszcze w kuchni, bo myłam naczynia. Ucker zrobił sobie tak na szybko płatki. Siedział przy stole i jadł, ciągle próbując mnie zagadywać. Udzielałam mu krótkich odpowiedzi, nie mając ochoty na rozmowę. Kiedy wkładał do zlewu pustą już miskę, objął mnie od tyłu, pytając ciepłym głosem:
-Co się dzieje? Obraziłaś się na mnie, czy co?
-Nie mam o co się obrażać, przecież jesteś dla mnie dobry i kochany. Po prostu się martwię.- odpowiedziałam, odwracając się w jego stronę.
-Rozumiem Cię, ale bez przesady. Powinnaś się cieszyć, że Twój brat ma szansę na lepsze życie.
-Cieszę się Ucker, cieszę. To normalne, że się martwię, bo operacja jest poważna.
-Fakt, to bardzo skomplikowane. Ale wierzę, że będzie dobrze, musi być.
-Obyś miał rację.- nie wytrzymałam i wtuliłam się w niego z nadmiaru emocji.
-Chodź wykąpiesz się i pójdziemy spać.
Tego dnia Ucker był dla mnie wyjątkowo wyrozumiały i nawet nie prosił o seks. Wykąpałam się i położyłam do jego łóżka, tak jak sam tego chciał. Szybko zasnęłam, podczas gdy Ucker smyrał mnie po plecach. On by chyba nie wytrzymał, żeby mnie w ogóle nie dotykać, no ale cóż... To mi się akurat bardzo podobało.
Wstaliśmy wcześnie, by od rana być w szpitalu. Kiedy tam dotarliśmy, trwały pierwsze przygotowania do operacji. Poszłam do Juanita, by jeszcze z nim porozmawiać.
-Cześć Juanito.- powiedziałam, podchodząc do jego łóżka.
-Cześć Dul, siemka Ucker.- przywitał się z nami wesoło.
-Co tam mały?- zapytał Ucker, który od początku świetnie się dogaduje z moim bratem.
-Słyszałem, że będę miał operację dzięki Tobie. To prawda?- kurde, skąd on to wie?...
-Tak, to prawda.
-Dziękuję Ci bardzo, najbardziej!- podniósł się lekko, by móc przytulić Christophera.
-Nie ma za co. Wiesz przecież, jak Cię lubię.
-A Dulce kochasz...- eh, no tak on przecież wierzy, że jestem z Uckerem. -Więc jakby coś się nie udało, to się nią zaopiekuj.
-Nie mów tak, nie wolno Ci tak nawet myśleć.- moje oczy się zaszkliły i pewnie bym się całkiem rozpłakała, gdyby nie Ucker, który mnie przytulił.
-Mówię to tak tylko w razie co. Przysięgnij, że nie zostawisz jej samej.
-No dobrze już... Przysięgam.- powiedział w końcu Ucker z delikatnym uśmiechem.
Trzy godziny później:
-Pani brat... Nie żyje.- usłyszałam od lekarza, który wyszedł z bloku operacyjnego.
-Co?- miałam nadzieję, że mi się przesłyszało.
-Przykro mi, choroba zaatakowała zbyt wiele organów, nastąpił krwotok...- tylko tyle zdołałam usłyszeć, zemdlałam i upadłam .
Otwierając oczy, ujrzałam biały pokój i kilka ludzi ubranych na ten sam kolor. Miałam wrażenie, że umarłam. Kiedy doszłam do siebie, zerwałam się z łóżka i zapytałam:
-Gdzie ja jestem? Co z moim bratem?!
-Spokojnie, jest Pani w szpitalu. Jak się Pani nazywa?- odezwał się lekarz, podchodząc do mnie.
-Nie róbcie ze mnie idiotki! Gdzie jest mój brat?
-Proszę się uspokoić, bo będę zmuszony podać Pani leki uspokajające.
-Chcę zobaczyć się z bratem!!- pamiętałam informację lekarza, ale nadal to do mnie nie docierało.
-Duluś, uspokój się.- podszedł do mnie Ucker, obejmując mnie czule.
-Nie mogę. Nie słyszałeś, co on powiedział?- zachowywałam się jak w totalnym amoku i tak też się czułam.
-Słyszałem, skarbie. Niestety to prawda, Juanito nie żyje.- dopiero po jego słowach ocknęłam się i wpadłam w istną rozpacz.
-To niemożliwe...- wydukałam, zalewając się łzami. -Co za lekarze w tym szpitalu?! Nie potrafią nawet ratować życia małego chłopca!!- w złości krzyczałam wszystko, co mi się na myśl nasunęło.
-Dul, nie krzycz... Wiem, że to boli, ale spróbuj troszkę się uspokoić.- Ucker już też płakał, choć widziałam, że próbował to powstrzymywać.
-Łatwo Ci mówić... Jak mam się uspokoić?! Straciłam ukochanego brata, moją jedyną rodzinę!! On jeden na tym świecie mnie kochał... Boże, dlaczego? To tylko dziecko!- byłam w totalnej rozsypce, a krople moich łez były ogromne.
-No chodź, przytul się.- przygarnął mnie do siebie, przytulając mocno. Aż zanosiłam się płaczem, a bezsilny wobec mojej rozpaczy Ucker głaskał mnie delikatnie po plecach, uciszając jak dziecko. -Ćśś...
-Ucker, ja tego chyba nie przeżyję.
-Przeżyjesz, bądź dzielna. Jestem tu i będę przy Tobie, tak jak chciał Juanito.- pocałował mnie słodko w skroń.
-On chyba czuł, co się stanie...- stwierdziłam, pociągając nosem.
-Możliwe. Tym bardziej musimy się z tym pogodzić. On wiedział, co go czeka i od razu załatwił Ci opiekę, żebyś nie została całkiem sama. Na pewno zawsze będzie Cię pilnował i wspierał z nieba.- Ucker jest kochany i naprawdę starał się mnie pocieszyć, ale w takiej sytuacji żadne słowa nie przyniosą ukojenia.

⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡

No ok, wstawię z własnej woli, bo na układ z Moniką to nie mam co liczyć xD Tak więc kochana, nie wyobrażaj sobie, że to dla Cb :P A no i przykro mi, ale rozpoczęłam tym rozdziałem złą aurę i raczej nieprędko się to poprawi, za co przepraszam, ale takie życie... Nawet w bajkach nie zawsze jest idealnie, a tego zdecydowanie bajką nazwać nie można xD No więc do następnego, kochane moje i Monika, haha :* 

piątek, 11 grudnia 2015

11. "To całuj!"


Po cudownych chwilach z Uckerem powoli zasypiałam w jego ramionach, a właściwie na nim. Obejmował mnie mocno i czule smyrał po plecach. Było mi bardzo dobrze i czułam, że mogę spędzić tak całe życie.
-Jesteś zmęczona?- zapytał delikatnym głosem.
-Po prostu śpiąca.- odpowiedziałam, spoglądając na niego. -Nie obrazisz się, jeśli Ci tu zasnę?- celowo zapytałam, choć w zasadzie wiedziałam, że lubi ze mną spać.
-Nie, no śpij. Może chcesz kołysankę?
-Mhm.- mruknęłam, wtulając się w niego mocniej.
-Aaa kotki dwa, szaro-bure oby dwa... Nic nie będą robiły, tylko Dulcię bawiły.- zanucił, na koniec całując mnie czule w czoło.
-Od bardzo dawna nikt nie śpiewał mi kołysanek...- z mojej twarzy zniknął wcześniejszy uśmiech.
-Wiesz... Mi też nie, ale to raczej normalne, bo o ile dobrze kojarzę, to kołysanki śpiewa się małym dzieciom.
-Ogólnie chodziło mi o to, że dawno od nikogo nie dostawałam tyle czułości co od Ciebie. Rozpieszczasz mnie, kochany.
-Wiesz co? Serce mi pęka na samą myśl o tym, przez co musiałaś przejść i jak trudne masz życie. Jestem facetem, ale nie wyobrażam sobie świata bez moich rodziców. A Ty... Biedna, śliczna, mała dziewczynka, której nie miał nawet kto przytulić.- przez jego słowa do moich oczu podchodziły łzy i starałam się jakoś to ukryć. -Podziwiam Cię i uwielbiam, Duluś.
-Serio? Nie sądziłam, że usłyszę takie słowa z Twoich ust. Wcześniej traktowałeś mnie prawie przedmiotowo, a teraz jesteś moim wielkim wsparciem i najlepszym przyjacielem.- z oczu leciały mi łzy, ale przytulałam i wycałowałam Uckera w ramach podziękowań za to, że jest przy mnie.
-Nie zasługuję na takie podziękowania i w ogóle na tyle tych słodkich buziaków.
-No jak to nie? Bez Ciebie moje życie byłoby przede wszystkim nudne.- stwierdziłam, śmiejąc się cicho.
-Mogę Ci coś wyznać? Tylko się nie śmiej...
-No okej, mów.
-Pamiętasz, jakie było na początku moje podejście do Ciebie i naszych spotkań?
-Tego nie da się zapomnieć, nazywałeś mnie dziwką.
-Tak było, ale z czasem to wszystko uległo zmianie i strasznie się pomieszało.
-Nie bardzo rozumiem...
-Zrozumiałem, że traktując Cię jak tanią dziwkę, miałbym swoje odrębne życie. A tak nie było... Non stop myślałem tylko o naszych spotkaniach, o wieczorach z Tobą. Nawet przestałem flirtować z innymi dziewczynami, bo Ty mi w zupełności wystarczasz. Miałaś być dodatkiem, rozrywką w moim życiu, a stałaś się po prostu jego częścią. Zmieniłem się dzięki Tobie, zacząłem bardziej doceniać życie i ludzi, których mam przy sobie.- no dobra, takiego wyznania się nie spodziewałam, ale zrobiło mi się naprawdę miło.
-Cieszę się, że jestem dla Ciebie choć trochę ważna. Jesteś moim przyjacielem i w końcu mam poczucie, że mogę na kogoś liczyć. Bardzo mi pomagasz. Przyznam, że na początku naszej bliższej znajomości czułam się strasznie... Jak ostatnia dziwka! Płakałam nocami nad swoim losem. Później się jakoś z tym oswoiłam, nasze relacje się poprawiły i w ogóle... I wiesz co? Nie żałuję, że dałam się namówić na ten durny, perwersyjny sposób zarobienia pieniędzy.
-A ja nie żałuję, że Ci to zaproponowałem. W głębi duszy wiedziałem, że się zgodzisz i to będzie coś pięknego.
-Pięknego?
-Mhm, te wszystkie nasze spotkania i stosunki były piękne... No co może powiesz, że nie było Ci dobrze?
-Oczywiście, że było.- powiedziałam z wielkim przekonaniem.
-Wiesz co? Mam ochotę Cię jeszcze całować.- jakie wyznanie, haha.
-To całuj! Kto Ci broni?...
Po raz kolejny tego wieczoru wdarł się językiem do moich ust, delikatnie pieszcząc moje wargi swoimi. Znów czułam, że się po prostu rozpływam... Nie mam pojęcia, co ten Ucker takiego robi, że daje mi tyle rozkoszy samym pocałunkiem, ale wiem, że chcę jeszcze więcej. Całowaliśmy się coraz bardziej namiętnie, prawie wchodząc na siebie nawzajem. Oplotliśmy się już nogami i obmacywaliśmy się rękami po rękach, plecach, czy udach. Wszystko kulturalnie, jakbyśmy wcale nie byli nadzy i w ogóle... No takie niby z nas aniołki, które poznają się za pomocą dotyku, czy coś w tym stylu. Powoli zaczęłam sobie uświadamiać, do czego dąży mój kochany Uckerek... Chciał się znowu kochać, to oczywiste! Też tego pragnęłam, ale nagle na myśl nasunęło mi się pewne bardzo ważne pytanie:
-Ucker...- wydukałam na wstępie, żadnej reakcji. -Stój na chwilkę, chcę o coś zapytać.
-Serio musisz teraz?...- oj, był wyraźnie niezadowolony.
-Tak, bo to ważne.- odpowiedziałam z powagą. -Jak mam Ci później zwrócić kasę, którą wpłaciłeś na operację?- zapytałam w końcu, patrząc mu w oczy.
- No jak to jak? Umowa pozostaje umową, tylko w innej kolejności.
-Nie rozumiem.
-Po tej całej operacji, kiedy wszystko się ułoży, zamieszkasz z bratem u nas i będziesz mi po prostu oddawała ten dług w naturze, tak jak teraz zarabiasz.
-Jak to? Mam być Twoją dziwką do końca życia?- trochę się przeraziłam.
-Przecież to lubisz, sama stwierdziłaś.
-Nie, to nie tak. Lubię z Tobą przebywać, kochać się, pieprzyć, czy co tam jeszcze, to fakt. Tylko chodzi o to, że to nic fajnego czuć, że ktoś płaci Ci za seks, nawet w słusznej sprawie. Nie moglibyśmy dogadać się, że jak będę miała pieniądze, to Ci oddam?
-Nie Dul, nie chcę od Ciebie żadnych pieniędzy. Ja je mam, Ty nie, więc to najlepszy i jedyny sposób na oddanie tego długu. Poza tym wiesz dobrze, że uwielbiam z Tobą przebywać i ma to o wiele większą wartość niż pieniądze.
-Tak ale...- nie zdołałam skończyć, bo przerwał mi, kładąc palca na moje usta.
-Możemy się dogadać tylko na takich zasadach.- to już podły szantaż.
-Jesteś okropny... Dobrze wiesz, że nie mam innego wyjścia.- moje oczy znów się zaszkliły z bezsilności.
-Grzeczna dziewczynka.- przytulił mnie z powrotem, głaskając po plecach.
-Puść mnie, chcę iść do siebie.- nie miałam ochoty z nim spać, chciałam pobyć sama, popłakać w samotności.
-Zostań, śpij ze mną.- próbował mnie namawiać ale bez skutku.
Założyłam moją koszulę nocną i poszłam do swojego pokoju, zostawiając Uckera samego. Wkurwił mnie z tym szantażem, więc wolałam wyjść, niż się z nim kłócić. Nie mogłam robić mu wymówek ani się na niego obrażać, bo jakby nie patrzeć bardzo mi pomagał. Ja chyba sama nie wiedziałam, czego chcę... Z jednej strony lubiłam go, było mi z nim dobrze i w ogóle, ale z drugiej strony jest ta okropna świadomość, że robię coś niemoralnego, a on ma nade mną pełną władzę. No ale co? W mojej hierarchii wartości najwyższe miejsce zajmuje zdrowie i życie Juanita, a więc nie ma mowy o jakichś uprzedzeniach czy innych tego typu problemach. Mama zawsze mi powtarzała, że rodzina zawsze musi być na pierwszym miejscu. Niestety w tym momencie mam tylko brata, ale w przyszłości... Nie! Jak mam ułożyć sobie życie, założyć rodzinę, jeśli już zawsze będę kontrolowana przez Uckera? Kto zechce poślubić dziwkę, spłacającą długi w naturze do końca życia? No właśnie... nikt! Z tą świadomością zasnęłam.
-Dulce...- obudził mnie cichy szept Uckera wprost do mojego ucha.
-Spadaj, ja nie wstaję.- nakryłam się kołdrą, próbując znów zasnąć.
-Spadaj?! O nie... Teraz pożałujesz.- rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać.
-Ucker, nie! Zostaw mnie!- moje krzyki oczywiście nic nie dały, a on dodatkowo jeszcze pieścił ustami moją szyję, całując i podgryzając, co też strasznie łaskotało. Nie pozostało mi nic innego, jak się śmiać i wić jak głupia.
-No, to Cię chyba rozbudziło.- stwierdził, przestając cokolwiek robić.
-Głupek...- wyzwałam go z udawaną pogardą.
-Smutno mi było w nocy bez Ciebie.- stwierdził, tuląc się do mnie.
-Ale Ty masz problemy...- w pewien sposób go zlekceważyłam, bo nie miałam ochoty zagłębiać się w dyskusję o końcu wczorajszego wieczoru.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

No to kolejny dość pozytywny rozdział ;) Następny nwm kiedy, ale niedługo :)

poniedziałek, 7 grudnia 2015

10. "Kochaj się ze mną"


Nie minęło dużo czasu, a byłam z Uckerem w jego sportowym aucie w podróży do szpitala. Denerwowałam się dzisiejszymi badaniami Juanita, bo on zawsze robił wkoło nich mnóstwo niepotrzebnego krzyku i wiedziałam, że tym razem też tak będzie. Po drodze panowała cisza, bo najzwyczajniej w świecie nie miałam ochoty na jakiekolwiek rozmowy.
-Duluś, uśmiechnij się. Twój brat nie może widzieć Cię takiej smutnej.- odezwał się w pewnej chwili Christopher, kładąc dłoń na moim kolanie.
-Wiem o tym, ale nie mogę. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile bólu sprawia mi każde spotkanie z nim. Tym bardziej, że dziś ma te cholerne badania, a to dość trudne, bo on ich bardzo nie lubi i będzie płakał.
-Będę tam z Tobą i w razie co pomogę. Nie martw się już tak bardzo, wszystko będzie dobrze.
-Mówisz serio?
-A czy kiedykolwiek Cię okłamałem?- powiedział to z takim czarującym uśmiechem, zresztą zaraźliwym.
-No teoretycznie nie.- przyznałam i na tym koniec, do końca drogi cisza, ale już taka swobodna.
Co jakiś czas posyłał mi słodki uśmiech, kiedy tylko na niego spoglądałam.
Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Lekarze już przygotowali Juanita na te badania. On oczywiście nie był z tego zadowolony.
-Dul, oni znowu chcą robić mi te chore badania.- poskarżył się, jak tylko mnie zobaczył.
-Kochanie, musisz je mieć. Wiesz przecież...
-A kto to jest?- zapytał, przyglądając się Uckerowi.
-To Christopher.- odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
-To Twój chłopak?- zapytał szeptem, ale Ucker zdołał usłyszeć, może to i dobrze.
-Tak, jestem chłopakiem Twojej siostry.- potwierdził, obejmując mnie.
-Musisz się nią dobrze opiekować, bo inaczej nie pozwolę Ci z nią być.- jaki bojowy ten mój braciszek...
-Spokojnie, cały czas jest pod moją opieką. Nic złego jej się nie stanie.- zapewnił, całując mnie słodko w kącik ust.
-Tylko jej nie skrzywdź, bo pożałujesz. Masz ją szanować i kochać do końca życia.- jejku, młody przesadza, ja przecież wcale nie jestem z Uckerem!
-Na pewno będę, spokojnie mały.- z szerokim uśmiechem na twarzy poczochrał włosy małego.
-Nie jestem wcale taki mały.- oburzył się.
-Nie jesteś mały? Z tego co wiem, to duzi chłopcy nie boją się jakichś tam badań.
-Ale to co innego...
-Oj Juanito... Chciałbyś mieć kiedyś taką fajną dziewczynę?
-Jasne!! Zawsze chciałem, żeby moja dziewczyna była taka cudowna jak Dulce.
-Wiesz co? Dziewczyny nie lubią tchórzliwych chłopaków, więc może być problem.
-Dlaczego? Ja nie jestem tchórzem i wcale nie boję się tych badań.
-No dobra, zobaczymy... Jak nie będziesz płakał przy badaniach, to na pewno jakaś super laska zwróci na Ciebie uwagę.
Ale Ucker się nakombinował, ale dzięki niemu tym razem nie było problemów z badaniami. W ogóle on się tak bardzo zaprzyjaźnił z Juanem. Gadał z nim jak stary dobry kumpel, a mojemu bratu podobało się to, że nie traktował go jak dziecko. To było po prostu piękne! Szkoda tylko, że tak samo piękne nie były wyniki tych cholernych badań... Stan zdrowia Juanita pogarszał się, a ja miałam dopiero około połowę kwoty operacji. Pożegnaliśmy się z małym i oboje przygnębieni wróciliśmy do domu. Widziałam, że Uckera bardzo poruszył los mojego braciszka. Wykąpałam się i położyłam do łóżka, bo byłam pewna, że dziś Christopher daruje mi wspólną noc. Myliłam się, dostałam od niego smsa, żebym przyszła. Nie miałam ochoty na seks, ale nie miałam także innego wyjścia. 
-Jestem.- powiedziałam cicho, wchodząc do jego pokoju.
-Świetnie, siadaj.- nakazał z szerokim i szczerym uśmiechem.
-I nie karzesz mi się rozebrać?... Zamierzasz zrobić to sam?- byłam pewna, że on wymyślił nie wiadomo co na ten wieczór, ale jak się okazało, nic bardziej mylnego.
-Nie, skarbie, dziś masz wolne.- czy on właśnie nazwał mnie skarbem? Boże, o co tu chodzi?
-Więc po co tu jestem? Ucker, mów jaśniej.
-Chciałem Ci tylko powiedzieć, że wpłaciłem dzisiaj pieniądze na operację Twojego brata.- po prostu mnie zatkało... Ucker tak po prostu zapłacił za operację? Nie mogłam w to uwierzyć.
-Mówisz serio?- przytaknął ze słodkim uśmiechem. -O Boże, dziękuję!- krzyknęłam, rzucając mu się na szyję.
Nie bardzo wiem, jak to się stało, ale po chwili wpiłam się w usta Uckera. Pierwszy raz miałam okazję dotknąć jego warg swoimi. To było cudowne, a jego usta takie słodkie, delikatne. Przymknęłam oczy. Odpływałam cała, a przecież to niby tylko pocałunek. Nasze języki plątały się w pięknym tańcu namiętności. Po jakimś czasie rzuciliśmy się razem na łóżko, nie odrywając od siebie ust ani na milimetr. Całowaliśmy się z pasją, z oddaniem. Śmieszył mnie fakt, że jest to nasz pierwszy pocałunek, jeśli mieliśmy już tak wiele zbliżeń. Muszę jednak przyznać, że jeszcze nigdy nie czułam się przy nim tak dobrze, tak swobodnie. W tej chwili nie martwiłam się niczym, po prostu brałam od niego tyle, na ile miałam ochotę. I pomyśleć, że było to tylko podziękowanie... Nie, to był akt naszej miłości, ale wtedy jeszcze tego nie rozumiałam. Nagle Ucker przerwał pocałunek, leżąc na mnie. Głaskał mnie czule po policzku, patrząc mi głęboko w oczy. Na naszych twarzach malowały się słodkie uśmiechy. Byłam naprawdę bardzo szczęśliwa!
-Ucker, kochaj się ze mną.- poprosiłam cichutko, nie spuszczając wzroku z jego oczu.
-Co? Kochać się z Tobą?... W sensie... Nie pieprzyć?- jego zdziwienie i zdezorientowanie było wręcz śmieszne, i takie słodkie.
-Dobrze słyszałeś. Proszę, kochajmy się. No wiesz... Tak słodko, delikatnie. Nie za pieniądze, tylko dla przyjemności.- błagałam, najsłodziej jak tylko potrafiłam.
-Oj Duluś... Pragnę Cię tak strasznie mocno.- wyznał i znów złączył nasze usta. -Dlaczego nie całowałem Cię wcześniej? Twoje usta są takie słodkie.- wydukał w przerwie na złapanie powietrza.
-Twoje też są bardzo słodziutkie.- odpowiedziałam, wzbudzając namiętność.
Jedna ręka Uckera zaczęła smyrać mnie po udzie, podwijając przy tym moją koszulę nocną. Dobrze wiedział, że nie mam pod spodem majtek, nigdy nie zakładam ich do piżamy. Tym sposobem dzielił nas tylko materiał mojej koszuli i jego bokserki. Jednak jakoś nam się tym razem nie spieszyło, żeby się tego pozbyć. Pocałunki w tej chwili bardziej nas fascynowały, bo były czymś nowym. Oplatałam rękoma jego szyję, delikatnie głaszcząc go po karku. Jego druga ręka wciąż była koło mojej głowy lekko wplątana we włosy. Bawił się nimi, co jakiś czas gładząc mój policzek i skroń. Ciągle miałam przymknięte oczy, by dokładnie czuć każdy jego dotyk. To było po prostu piękne! Ucker jak nie on... taki czuły i nie myśli tylko o tym, żeby mnie jak najszybciej rozebrać. Jego język delikatnie pieścił moje podniebienie, co było tak cholernie przyjemne. Wreszcie wsunął ręce pod moją koszulę nocną, gładząc opuszkami palców moją delikatną skórę, na której pojawiała się gęsia skórka. Nawet nie wiem, kiedy pozbył się materiału okrywającego moje ciało. Nie mogłam pozostać mu dłużna i powoli ściągnęłam jego bokserki. Nie przerywając pocałunku, wszedł we mnie delikatnie. Jęknęłam cicho, wyginając się w łuk. Zaczął się we mnie powoli poruszać. Było mi niezmiernie dobrze, jemu zresztą też. Cichutko mruczał wprost do moich ust. Jeszcze nigdy wcześniej tak bardzo nie cieszyła mnie jego bliskość, nasza nagość i w ogóle. To było zupełnie inne, takie magiczne... W sumie było to trochę zabawne, bo wcześniej się wcale nie całowaliśmy, a teraz nawet nie schodzi z moich ust. No ale ta wersja naszych stosunków dużo bardziej mi się podoba. W pewnej chwili nasze pocałunki stały się jeszcze bardziej namiętne, miałam wrażenie, że on mnie zaraz połknie. Wiedziałam doskonale, co się świeci i postanowiłam przejąć inicjatywę. Z małym trudem obróciłam nas tak, że byłam na górze. Teraz to ja miażdżyłam jego usta i ustalałam tempo. Doszliśmy oboje, uspokajając się powoli.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

No dobra... Rozdział na wczorajsze urodziny Duli ;) Nie będę się rozpisywać, bo muszę siadać do lekcji, a wiec: Mam nadzieję, że taka relacja Vondy bardziej Wam się podoba, a następny jakoś pod koniec tygodnia :*

czwartek, 3 grudnia 2015

9. "Jestem z Ciebie dumny"


Ucker podszedł do mnie i zaczął mnie rozbierać. Zachowywał się jak jakiś napaleniec i w ekspresowym tempie pozbył się moich ubrań, łącznie z bielizną. Ja w tym czasie też pomagałam mu się rozebrać. Tylko, że ja miałam tak wielką ochotę się z nim tak pobawić, dotykać jego ponętnego ciała, więc szło mi to o wiele wolniej. Smyrałam go opuszkami palców, a czasami nawet składałam pocałunki na jego klatce piersiowej. Co prawda zdążyłam polubić ten jego ostry seks, ale brakowało mi czułości. Chciałam choć raz się z nim kochać, nie pieprzyć! Jednak on mi na to nie pozwolił, nie tym razem. Kiedy nie miałam na sobie już nic, a on był jeszcze w bokserkach, odsunął się ode mnie i zaczął się rozglądać. Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi.
-Zgadzasz się na wszystko?- cholera, dość nietypowe pytanie.
-Ale bez łamania zasad.- zastrzegłam od razu.
-Hmm... To może umówmy się, że po prostu powiesz, jeśli coś Ci się nie spodoba, okej?
-No dobra.- wzięłam głęboki wdech, czując, jak pożądanie aż się we mnie gotuje.
-Chodź tutaj.- powiedział i pociągnął mnie za rękę w kierunku drzewa. -Weź ręce do góry.- posłusznie to zrobiłam, a on wziął jakiś sznurek i przywiązał moje ręce do gałęzi.
-Ucker, co Ty wyprawiasz? To mi się przestaje podobać.- zaczęłam lekko panikować.
-Spokojnie, nic złego Ci się nie stanie.- powiedział i przywiązał mi także nogi, żeby były szeroko.
-Nie chcę tak! Po co to robisz?- byłam zdenerwowana, zdezorientowana.
-Żebyś się nie ruszała. Przestań krzyczeć, na razie nie masz powodu, by to robić.- próbował mnie uspokajać, ale nie przynosiło to skutków. -Chętnie bym Ci jeszcze zawiązał oczy, ale wiem, że tego nie chcesz.
-Czy Ty, do cholery, zawsze musisz mieć takie durne pomysły?!
-Durne pomysły? Zobaczymy, co powiesz później.
Już się nie odezwałam, bo wiedziałam, że on i tak zrobi, co zechce. Zresztą nie chciałam się z nim pokłócić. Postanowiłam, że mu zaufam i dam się ponieść. Zaczął głaskać opuszkami palców moją delikatną i jakże wrażliwą na jego dotyk skórę, a ja już odlatywałam. Czułam, że może już ze mną zrobić wszystko, że należę do niego... Wbrew pozorom to wspaniałe uczucie, jakaś intymna relacja, skrywana gdzieś na dnie mojego umysłu, w podświadomości. Mój oddech już stawał się ciężki i pragnęłam Uckera jak nigdy wcześniej. Kiedy już przejechał palcami od mojej szyi aż do wewnętrznej części ud, zaczął składać mokre pocałunki na całej mojej skórze. Jak zwykle jednak nie pocałował mnie w usta, ale mniejsza z tym. W tym czasie kiedy jego język zaczął wirować na moich piersiach, jego dwa palce znalazły się we mnie. Nie spodziewałam się tego i aż pisknęłam, automatycznie pociągając za sznurki. Drażnił delikatnie palcami najczulsze miejsce w całym moim ciele, oczywiście nie odrywając ust od moich piersi, którym dawał tyle przyjemności, kiedy ssał je i przygryzał. Doznania były cholernie silne tym bardziej, że nie mogłam się nawet ruszyć. Teraz zaczęło mi to bardzo przeszkadzać. Gdyby nie to, to za pewne wiłabym się po całej tej polanie. I pewnie tego Ucker chciał uniknąć... Byłam już tak blisko, już prawie doszłam, ale nagle przestał mnie dotykać i stanął na przeciwko mnie z cwaniackim uśmiechem.
-Ejj!- krzyknęłam niezadowolona.
-Dobrze Ci było?- głupie pytanie, nie odpowiedziałam. -Umówmy się, że będziesz jak lalka. W żaden sposób się nie poruszysz i nie wydasz z siebie dźwięku, dopiero kiedy Ci pozwolę. Wtedy dostaniesz dodatkowo 500 zł, okej?- co za głupi pomysł... No ale cóż, muszę się na to zgodzić.
-Okej, spróbuję.
Podszedł do mnie z powrotem i wrócił do tych słodkich tortur. Teraz robił wszystko jeszcze bardziej intensywnie. Ręką poruszał szybciej, a gryzł mnie czasami tak mocno, że aż bolało. I weź tu nie jęcz i nie krzycz... Nie mogłam sobie poradzić z tymi wszystkimi doznaniami, a moje uda aż drżały. Mam nadzieję, że tego nie odbierał jako ten niedozwolony ruch. Ale i tak najgorsze w tym wszystkim było to, że nie pozwalał mi dojść... Tak po prostu nagle przerywał, a po chwili robił wszystko od nowa. Dzielnie znosiłam to wszystko, nie wydając z siebie żadnego dźwięku.
-Teraz już możesz.- powiedział w końcu, a ja zaczęłam głośno jęczeć.
Pozwolił mi wreszcie dojść, bo za pewne nie chciał mnie już męczyć. To było tak intensywne, że aż krzyczałam z rozkoszy. Ucker odwiązał moje nogi i delikatnie rozmasował miejsca, gdzie normalnie wrzynały się te cholerne sznurki.
-Teraz Cię ostro przelecę.- zapowiedział, ściągając bokserki i zakładając prezerwatywę.
-Nie mam już siły.- wydukałam cicho.
-Spokojnie, to nie potrwa długo.- pogłaskał mnie po włosach z bardzo pociągającym uśmiechem.
Pociągnął do góry moje nogi, żebym oplotła je wokół jego bioder i automatycznie wszedł we mnie od razu do końca. Jego dłonie spoczęły na moich pośladkach, co umożliwiło mu ustalanie tempa. Poruszaliśmy się szybko z taką agresją i namiętnością jak jeszcze nigdy. Czułam, jak sznurek dosłownie wbija się w moje nadgarstki. Starałam się jednak nie myśleć o tym zbytnio i poddawałam się temu, co robił ze mną Ucker. Oboje szybko doszliśmy, co całkiem już odebrało mi energię.
-Ucker... Moje ręce... Boli...- wydukałam, ledwo biorąc oddech.
-Już, przepraszam.- odwiązał mi je szybko, a ja bezsilnie opadłam w jego ramiona.

Leżeliśmy na trawie w swoich objęciach. Powoli odzyskiwałam miarowy oddech i normalne bicie serca. Ucker masował moje nadgarstki, na których były mocno widoczne ślady od sznurka. To bolało i czułam, że robią mi się siniaki.
-Podobało Ci się?- zapytał cicho, smyrając mnie nosem po szyi.
-Ty mnie chcesz wykończyć, prawda?- stwierdziłam żartobliwie.
-Nie kochana, ja chciałem Cię tylko doprowadzić do szaleństwa.
-Udało Ci się. Jeszcze chwila i zaczęłabym krzyczeć.
-Ale byłaś bardzo dzielna, jestem z Ciebie dumny.- powiedział i cmoknął mnie słodko w ramię.
-Szkoda tylko, że mam straszne odciski na rękach i nogach.
-Wiem. Przepraszam następnym razem kupię kajdanki.
-Debil.- wyzwałam go, śmiejąc się.
-Chcesz iść do domu, czy śpimy tu?
-Do domu, bo muszę iść się jeszcze wykąpać. O kurde... Jutro rano muszę iść do szpitala, bo Juanito będzie miał badania i beze mnie nie da ich zrobić.- przypomniałam sobie, że muszę się jeszcze w ogóle zapytać, czy mogę iść.
-Na którą będziesz szła?
-Na dziesiątą.
-Wiesz co? Mogę iść z Tobą, jeśli chcesz oczywiście.- wow, teraz to mnie zaskoczył.
-No dobrze, skoro chcesz. Ale to może potrwać.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Nieważne, nie mam nic do roboty. Zresztą Any mówiła, że Twój braciszek jest świetny.- do oczu napłynęły mi łzy.
-Tak, to cudowne dziecko.- przyznałam, wtulając się w niego.
-A właśnie... Anahi kazała przekazać Ci, żebyś odebrała kasę, za jakieś ubrania.
-Jejku, masz kochaną siostrę. Będę musiała jej jutro podziękować.
-A o co w ogóle chodzi?
-Any sprzedała swoje stare ubrania, żeby zebrać pieniądze dla mojego brata.
-Myślałem, że to tylko ja jestem taki dobry, że Ci pomagam...- posmutniał troszeczkę. -Żartuję. Cieszę się, że moja siostra też się w to angażuje.
-Oboje jesteście kochani, zmieniliście się. Wcześniej byliście dla mnie wredni, cholernie chamscy i w ogóle, a teraz jesteście moimi przyjaciółmi. Czuję, że mogę na Was liczyć.- rozgadałam się, ale to wszystko było przecież prawdą.
-No dobrze Duluś, ubieraj się i zmykamy do domu, bo coś czuję, że zaraz będzie burza.

Spałam u siebie, bo inaczej pewnie byśmy zbyt szybko nie zasnęli i nie dałabym rady wstać tak wcześnie. Po za tym gdybym miała kąpać się u niego, to za pewne miałabym towarzystwo, a na to nie miałam już siły. Rano jeszcze w piżamie i z totalnym nieogarem na głowie pobiegłam do pokoju Uckera, żeby go obudzić. Wskoczyłam na niego i zaczęłam skakać mu po brzuchu, krzycząc:
-Wstawaj śpiochu!!
-Dulce, czy Ty coś brałaś?- wymamrotał zaspany.
-Nie. Dlaczego? Ja Cię tylko budzę, a to chyba nic złego.- zaśmiałam się, zdejmując z niego kołdrę.
-Idź mi zrób śniadanie, ja zaraz przyjdę, okej?
-No dobra, ale nie oszukuj.
-Ja? Nigdy w życiu.
Niespodziewanie złapał mnie za ramiona i położył na łóżku, przygniatając ciężarem swego ciała. Co później zrobił? Oczywiście zaczął mnie gilgotać. Wstał ze mnie po chwili i podszedł do szafki, skąd wyjął pieniądze, które wsunął mi w dekolt.
-Masz dodatkowo 500 zł według umowy.- powiedział z szerokim uśmiechem.
-Dzięki.- odpowiedziałam i cmoknęłam go w policzek.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Kolejny rozdział z cyklu "Ucker bawi się w Greya", haha xD No cóż tak to jest, jak się dziecko (czyt. Pelasia) głupot naczyta :P Normalnie aż wstyd coś takiego upubliczniać. Boże, cały dzień robię wszystko inne, ale do chemii usiąść jakoś nie mogę xD A teraz Monika jeszcze wymyśliła, że mam rozdział dodać ;) No, dobra kiedyś tam następny :*
P.S. Moniko!! Tydzień temu o tej porze kupywałyśmy zapasy jedzenia w abc w Krakowie ❤ Ja chcę tam wrócić i przeżyć to wszystko jeszcze raz :'(

wtorek, 1 grudnia 2015

8. "Cel uświęca środki"

Ostatkiem sił zeszłam z niego i położyłam się odwrócona do ściany. Mimowolnie zaczęłam płakać, nie potrafiłam tego powstrzymać. Nakryłam się cała kołdrą.
-Dul, co jest?- zapytał spokojnie Ucker, próbując mnie odkryć.
-Nic, zostaw mnie.- rzuciłam oschle.
-Przestań już, cicho. Mów, o co chodzi.- jego głos był czuły, delikatny, a on tak jakby mnie przytulał od tyłu.
-Jestem dziwką, nie rozumiesz?!
-Spokojnie, nie płacz już.- wsunął rękę pod kołdrę i zaczął głaskać mnie po ramieniu.
-Teraz to "nie płacz", wcześniej było "dziwko"...- miałam mu to za złe, bo może gdyby nie to, nie wybuchłabym tak.
-Aj przepraszam, więcej tak nie powiem. Nie wiedziałem, że to aż takie straszne.
-To nie jest miłe po prostu. Zresztą w moim zjebanym życiu nie ma nic miłego...- zanosiłam się płaczem, a Ucker wciąż mocno mnie przytulał.
-Uspokój się, do cholery, bo się rozchorujesz!- krzyknął na mnie, potrząsając za ramiona i obracając mnie automatycznie na plecy.
-Nie potrafię... Ucker, ja już nie daję rady. Świadomość, że mój brat umrze, jeśli nie będę dziwką, jest okropna.
-Posłuchaj... Ty wcale nie jesteś dziwką, bo pieprzysz się tylko ze mną. Nieważne, że za pieniądze.- może i on ma rację?... Jednak to tylko odrobinkę mnie uspokoiło.
-Co nie zmienia faktu, że robię coś wbrew sobie, swoim zasadom, planom i marzeniom... Nie masz pojęcia, co ja czuję.- siedziałam, zawinięta w kołdrę i płakałam rozpaczliwie.
-Wiem, że nie jest Ci łatwo i szczerze Cię podziwiam, że dajesz radę. Nie jest istotne, co robisz, żeby wyleczyć brata, pamiętaj, że cel uświęca środki. To wszystko minie, a Ty będziesz mogła zapomnieć o mnie i o tym całym koszmarze i żyć po swojemu.
-Dziękuję, Ucker.- przytuliłam się do niego mocno. -Dopiero teraz zrozumiałam, że naprawdę mi pomagasz. Może nie jesteś zbyt delikatny, ale mimo wszystko dobry.- stwierdziłam, tuląc się, to mi dobrze robiło.
-Nie ma za co. Ale wiesz co? Postaram się być delikatniejszy i bardziej liczyć się z Tobą. I nigdy więcej brzydko Cię nie nazwę.- zaśmiał się, puszczając do mnie oczko. -Ale musisz mi coś obiecać.
-Co takiego?
-Że zawsze będziesz mi mówić, kiedy coś się będzie działo. I nie płacz więcej. -otarł moje łzy kciukami.
-Już to mówiłeś.- przypomniała mi się scenka przed domem, kiedy to był taki zaspany.
-Wiem, ale jak widać nie dotarło. Po za tym od tamtej pory sporo się zmieniło.
-To fakt.
-Tak sobie pomyślałem, że Ty powinnaś po prostu zmienić nastawienie do naszych spotkań. Przecież nie jest tak źle, krzywdy Ci nie robię. Wręcz przeciwnie, widzę przecież, że Tobie też się to podoba, masz tylko jakieś dziwne uprzedzenia i ciągle płaczesz. Spróbuj nie myśleć o tym, że dostajesz za to pieniądze i zwyczajnie oddawać się chwili. Wtedy będzie dużo przyjemniej, zapewniam Cię.
-No dobra, spróbuję.
-Zaufaj mi tak naprawdę.
-Okej, postaram się.- posłałam mu delikatny, nieśmiały uśmiech.
-Chcesz ze mną spać? Nie chcę, żebyś znowu płakała, a w samotności na pewno ciągle to robisz.- on coraz bardziej mnie zaskakuje... Nie odpowiedziałam. -To jak?- zapytał po chwili mojego zamyślenia.
-No dobra, ale możesz być blisko mnie?- sama nie wiem skąd taka prośba, jakoś mi się wymsknęło.
-Jasne, kładź się. Mogę Cię nawet posmyrać po pleckach.- powiedział, kiedy położyłam się tak jak wcześniej.
-Chętnie skorzystam.- na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech i odplątałam się trochę z kołdry.
Ucker także pod nią wszedł i rzeczywiście zaczął mnie delikatnie drapać po plecach. To było bardzo przyjemne, relaksacyjne. Po raz pierwszy czułam się przy nim naprawdę dobrze, tak bezpiecznie. Zacznijmy od tego, że pierwszy raz tak po prostu dotykał mnie w nieintymne miejsce i to z taką czułością.
-Jesteś zmęczona, zaśnij sobie.- szepnął, odgarniając mi włosy z twarzy.
-Jesteś dla mnie przesadnie miły. Czyżbyś znów był zaspany czy zmęczony?...- zaśmiałam się, spoglądając na niego.
-Można tak powiedzieć. Po za tym chcę poprawić nasze relacje, bo serio Cię lubię. Wolę Ci pomóc, a nie dołować i zaniżać Twoje poczucie własnej wartości.- jejku, czy to na pewno ten sam człowiek, z którym weszłam do tego pokoju?...
-Wow, dzięki za wszystko. Jeśli taki będziesz ciągle, to wtedy na pewno też powiem, że Cię lubię.- odwróciłam się do niego z uśmiechem.
-Mam to odebrać jako prośbę... czy wyzwanie?- zapytał i objął mnie, patrząc mi głęboko w oczy.
-Jak tylko chcesz. Mogę się przytulić?- powiedziałam cicho.
-No nie wiem...- mówił cicho, dziwnie zbliżając się do mnie.
Nasze usta dzieliły już tylko milimetry. Działał na mnie jak magnez, pociągał mnie jak nigdy wcześniej. -Chodź tu.- przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
Leżałam nieruchomo w jego ramionach i zdałam sobie wtedy sprawę z tego, że nigdy się nie całowaliśmy. Zabawna sytuacja, bo uprawiamy seks, śpimy w jednym łóżku, ale nasze usta nigdy się ze sobą nie zetknęły. No cóż... Jest mi naprawdę dobrze, kiedy mnie przytula i w ogóle dotyka, więc jeśli by mnie pocałował, też na pewno spodobałoby mi się to. Oczy powoli mi się zamykały. Zasnęłam, a to najlepszy dowód na to, że czuję się przy nim bezpiecznie.

Od tej nocy wszystko się zmieniło. Ucker rzeczywiście zrobił się delikatniejszy i już nawet nie podnosi na mnie głosu. Często zostaję u niego na noc, bo jak on twierdzi, oboje czujemy się samotni sami w swoich łóżkach. Dzięki niemu mam już sporo kasy na tą operację. Co prawda on trochę oszukuje, bo zawsze daje mi więcej, niż powinien. Nasze relacje są coraz lepsze, traktuję go jak dobrego przyjaciela. Jak zwykle odwiedziłam Juanita w szpitalu i poszłam od razu do pokoju Uckera. Siedział na łóżku, patrząc na mnie z uśmiechem.
-Jak tam Twój brat?- codziennie zadaje to pytanie, naprawdę go to interesuje.
-Żadnych zmian, jest bardzo słaby.- odpowiedziałam ze smutkiem, siadając koło niego na łóżku.
-Nie smuć się, ślicznotko. To już nie potrwa długo.- nic nie uspokaja mnie bardziej, niż czuły głos Uckerka.
-Mam nadzieję.- powiedziałam cicho, wbijając wzrok w podłogę.
-Wiesz co? Mam inny pomysł na dzisiejszą noc. Tylko musisz najpierw wyrazić na to zgodę.
-Co znów wymyśliłeś?
-Zabawimy się na świeżym powietrzu, co Ty na to?
-No dobra, tylko żeby nas na pewno nikt nie widział.
-Spokojnie, pójdziemy na polanę w lesie, tam nikogo nie ma.
-Okej, będzie fajnie.- kiedy się zgodziłam, podszedł do szuflady w biurku i coś z niej wyjął, patrząc na mnie jakoś dziwnie.
-Co Ty kombinujesz?- zapytałam podejrzliwie.
-Zamierzam skorzystać z okazji, że tam Cię nikt nie usłyszy i Cię trochę pomęczyć.
-Jak to pomęczyć?! Ucker, nie zgadzam się!
-Nie bój się, wiesz przecież, że nigdy nie zrobię Ci krzywdy. Zaufaj mi, będzie fajnie.
-Gdybym Ci nie ufała, to już dawno by mnie tu nie było, psycholu.- wyzwałam go i wytknęłam mu język.
-Jak Ty mnie nazwałaś?- rzucił mnie na łóżko i zaczął łaskotać.
-Ucker, nie! Puść, proszę!- krzyczałam, śmiejąc się i kopiąc go. -Przepraszam.- od razu przestał.
-To co zrobię Ci w lesie, będzie jak łaskotanie.
-W jakim sensie?
-Ehh... Wiedziałem, że nie zrozumiesz. Chodzi o to, że będzie Ci dobrze, ale nie będziesz mogła tego wytrzymać i będziesz błagać, żebym przestał. Tak jak przed chwilą.- to takie podniecające, nie mogłam się doczekać.
Wyszliśmy cichutko z domu i przeskoczyliśmy przez płot. Było przy tym mnóstwo śmiechu, bo zawiesiłam się na siatce. Szliśmy w głąb lasu w ciszy. Zaczynałam się bać, serce waliło mi jak opętane, ale szłam posłusznie koło niego. Rzeczywiście po jakimś czasie dotarliśmy na jakąś polanę.
-Co ze mną zrobisz?- zapytałam ponętnym głosem.
-A co nie możesz się już doczekać, aż coś zrobię?- zakręcił się koło mnie i szepnął mi do ucha.
-No powiedzmy...- odpowiedziałam, dobierając się do jego jeansów.
-Jaka Ty dzisiaj napalona...- stwierdził, szczypiąc mnie w tyłek.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Dobra... Powiedzmy, że emocje trochę opadły po spotkaniu z Dulce i jestem w stanie dodać rozdział xD To było takie piękne i już tęsknię za Dulą, no ale czas wrócić do rzeczywistości, więc pojawiłam się na blogu ;) Jejku, ja już nawet składać zdań po polsku nie umiem :P No to kiedyś tam kolejny rozdział, kochane moje :*