piątek, 30 października 2015

Epilog "Szukając sensu życia"

Dulce:
Od trzech lat jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Mam wspaniałego męża i trójkę dzieci. Tak trójkę, bo urodziłam bliźniaki- Biancę i Pabla. Myślę, że teraz nauczyłam się być dobrą matką i nie popełniam takich błędów jak przy Mii. Na szczęście moja zerwana więź z córką została odbudowana i nie mamy żadnych, że tak powiem, braków. Mam do niej szczególny sentyment i jest moją ukochaną córeczką, przez to ile ze mną przeszła. Teraz znów spodziewam się dziecka, jestem w piątym miesiącu. Możnaby pomyśleć, że z Uckerem nie mamy granic i ciągle się tylko kochamy, no bo czwórka dzieci w takim czasie to dość dużo... Jednak tak wcale nie jest, bo w zasadzie rzadko mamy czas tylko dla siebie. Naszym jedynym ratunkiem jest Anahi, która chętnie bierze do siebie nasze dzieci. A właśnie co do mojej kuzynki: Dalej jest sama z Lupitą. Poncho bardzo jej pomaga, ale ich relacje są czysto przyjacielskie. To znaczy my wiemy, że on nigdy nie przestał jej kochać, ale musiał się z tym pogodzić. Smutne, ale prawdziwe... Oboje nie raz przyznali, że zazdroszczą nam tej wszechobecnej miłości. No dobra, żeby nie było tak kolorowo, to podkreślę, że Mia ciągle dokucza maluchom, a w domu jest wieczna wojna. Ale jak to zwykle z rodzeństwem bywa, kiedy naprawdę trzeba to jest wielka, bezwarunkowa miłość. I tak powinno być!  Codziennie zadaję sobie to samo pytanie: Czy moje dzieci nie mogłyby być troszkę spokojniejsze? Wszędzie ich pełno i średnio raz na dwa miesiące odwiedzamy szpital, bo któreś z nich coś sobie zrobi. Także nigdy nie jest nudno... Jednak postanowiliśmy z Uckerem, że jeszcze jedno dziecko i koniec, zainwestujemy w antykoncepcje. Co za dużo, to niezdrowo... Gdyby nie Ucker, to już dawno wylądowałabym w psychiatryku. W sumie to bez niego nie potrafiłam sobie poradzić nawet z jednym dzieckiem, a co dopiero z trójką... On ma świetne podejście do Bianci, która jest największym urwisem. Mój maleńki Pablito to straszny mamisynek i słucha się bardziej mnie, bo z Uckerem ciągle się o mnie kłócą. No a Mia od zawsze jest tak po środku, choć jest już oficjalnie NASZYM wspólnym dzieckiem i nie mamy z tym problemu. Wzięliśmy z Uckerem ślub kościelny i już mam normalnie jego nazwisko, dzieci oczywiście też. Generalnie rodzina Uckermann na pół miasta słynie z wielkiej miłości, szczęścia i pięknych, niesfornych dzieci. 

Tak kończy się historia z natury głupiej i naiwnej dziewczyny, która dawno, dawno temu zaufała i pokochała niewłaściwego mężczyznę, a później płaciła za to latami... Dziś, patrząc wstecz, nie mogę uwierzyć, że dawniej byłam tak nieszczęśliwa i chciałam popełnić samobójstwo. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby mi się udało... Nie poznałabym miłości mojego życia, ani moich dzieci. Jakby mi wtedy ktoś opowiedział moją przyszłość, nie uwierzyłabym. Moje życie teraz jest idealne, przepełnione miłością. Mam przy sobie moją cudowną rodzinę- spełnienie moich marzeń i sens życia. Jeśli dziś miałabym umrzeć, to tylko za nich. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i koniec moje drogie ;) Kurde, czy ja zawsze muszę tak strasznie pozytywnie kończyć, że oni zostają cudowną rodziną?... No cóż, chyba już taki urok moich opowiadań xD No dobra, po prostu jakoś nie mam serca, żeby źle zakończyć :) Za bardzo kocham Vondy <3 Żeby nie było: historię Anahi i Poncho zakończyłam niezbyt dobrze, właśnie żeby nie było tak kolorowo. Po za tym inaczej ich losy byłyby zbyt podobne, a to bez sensu. I jak zwykle się rozpisałam xD Teraz już krótko i rzeczowo: Niedługo dodam obsadę następnego opowiadania i mam nadzieję, że ono też przypadnie Wam do gustu. 
P.S. Według mnie jest lepsze niż to ;)
Do kiedyś tam :**

poniedziałek, 26 października 2015

20. "Masz świra"

Dulce:
Kiedy staliśmy już razem w zamkniętej kabinie, odkręcił ciepłą wodę, która rozkosznie spływała po naszych nagich ciałach. Zaczęły się słodkie, niewinne pocałunki, czyli to co kocham najbardziej.
-Ty się tak kochanie nie rozkręcaj. Twoja przyjemność była wcześniej, teraz moja kolej.
-Ucker, Ty świnio...
-Spokojnie... Wiesz co mi sprawia największą przyjemność?
-Co?
-Jak mogę dotykać Twojego ciała, które teraz jest tylko dla mnie. A więc pozwól, że pomogę Ci się umyć.
-Masz świra, skarbie.- stwierdziłam, pociągając zębami za jego dolną wargę.
-Mam. Od czterech lat. Na Twoim punkcie.- przyznał, całując mnie czule w skroń.
-Kocham Cię tak bardzo mocno, że nie wiem, jak wytrzymałam bez Ciebie tyle czasu.- wycałowałam mu praktycznie całą twarz i szyję.
-Rozumiem Cię, czuję dokładnie to samo.- nalał  żelu do kąpieli o przecudnym zapachu na swoją dłoń.
Odsunął mnie spod strumienia wody, bo w tym momencie trochę by to przeszkadzało i zaczął mydlić moje ciało. Rozpoczął kulturalnie od pleców, robiąc mi przy tym delikatny i bardzo przyjemny masaż.
-Zdążyłam zapomnieć, jak magiczne są Twoje ręce.- powiedziałam cicho, przymykając oczy.
-Już nigdy nie zapomnisz. Będę robił Ci masaż codziennie.- obiecał, całując mnie w kącik ust.
-No zobaczymy... Znudzi Ci się.
-Pewnie kiedyś tak, ale nie musisz od razu tego mówić. Jak zwykle wszystko psujesz...
-Oj, wybacz...-przewróciłam oczami, a on i tak tego nie widział, stojąc do mnie tyłem.
-Mogę też Cię umyć?- zapytałam, odwracając się w jego stronę.
-Nie, skarbie. Mówiłem Ci przecież, że teraz ma być przyjemność dla mnie.
-Jesteś wredny, nie kocham Cię!- udałam obrażoną, krzyżując ręce na piersi.
-No dobra, chodź tu.- przyciągnął mnie do siebie i soczyście pocałował.
Po cudownym pocałunku znów nalał żelu do kąpieli na swoje dłonie i tym razem namydlił moje piersi. Ach, to było przecudowne... Jego magiczne ręce dawały mi wiele przyjemności, prześlizgując się po mojej skórze. Jego dotyk działał na moje piersi tak, jak ta cała sytuacja na Uckera przyrodzenie. Oparłam się o ścianę, bo bałam się, że upadnę na podłogę z rozkoszy. Stwierdziłam, że muszę mu się jakoś odpłacić, więc wzięłam w rękę jego członka. Moja dłoń ślizgała się po nim w tą i z powrotem. Po pewnym czasie Ucker zaczął głośno dyszeć.
-Dulce, przestań.- poprosił, a ja jedynie zwolniłam.
Robiłam to celowo, bo chciałam sprawdzić jego wytrzymałość. -Jeśli za moment nie skończysz, to zrobię się niedelikatny.- haha, jaka groźba.
-A może ja tego właśnie chcę?- uwielbiam go prowokować.
Skutki poczułam od razu na piersiach, które zaczął mocniej ugniatać. Myślał, że mnie to powstrzyma? O nie, w takich sprawach mój poziom bólu jest obniżony przez najgorszy czas w moim życiu... Wiadomo, o co chodzi.
-Dobra, koniec zabawy!- i na to tylko czekałam...
Złapał mnie za pośladki i uniósł do góry, bym oplotła się nogami wokół jego bioder. Wszedł we mnie mocnym pchnięciem, wbijając mnie całkiem w ścianę. Przesuwał mnie szybko w górę i w dół, dodatkowo jeszcze szczypiąc mnie lekko w pośladki. Jęczałam coraz głośniej, wbijając paznokcie w jego kark. Kiedy koniec się zbliżał, zwolnił i stał się bardziej delikatny. Nie trudno się domyślić, że nie chciał jeszcze dochodzić, żeby dłużej to trwało. Jednak nie udało mu się tego aż tak przedłużyć i już po chwili oboje osiągnęliśmy szczyt. Usiedliśmy na podłodze w swoich objęciach. W tym momencie przypomniało mi się nasze pożegnanie. Miało to być naszym ostatnim bliskim kontaktem, a dziś po tylu latach znów kochamy się pod prysznicem...
-Wtedy już mnie kochałeś?- zapytałam nagle.
-Widzę, że Ty też teraz myślisz o tym, co było kiedyś...- myślał, o tym samym, telepatia. -Tak, misiu, już wtedy Cię kochałem.- wyznał, całując mnie słodko w ramię.
-Wierzysz w przeznaczenie?
-Nie wiem, musiałbym się zastanowić. A Ty?
-Oczywiście, że tak. No, bo zobacz... Po pierwsze dlaczego to akurat Ty pracowałeś u Carlosa? Nie sądzę, aby był to przypadek. Zakochaliśmy się w sobie z wzajemnością. Po drugie te pożegnanie... To miał być koniec, a zaszłam w ciążę. I w zasadzie właśnie dzięki temu, że wymyśliłam tak cudowne pożegnanie, dziś znów jesteśmy razem. Gdyby nie Mia to prawdopodobnie dałabym Ci ten cholerny rozwód i byłbyś z tą małpą. Nie mielibyśmy się o co kłócić i w ogóle... To musi być przeznaczenie.- wytłumaczyłam, a on patrzył na mnie z uśmiechem.
-No dobrze, wierzę w Twoją teorię.

Ucker:
Wyszliśmy z łazienki i stwierdziliśmy, że pójdziemy położyć się do pokoju, w którym śpi Mia, żeby już serio iść spać, a nie od nowa zaczynać swoje igraszki. Dulce była taka szczęśliwa... Nareszcie. Jej radość aż chwytała za serce. W jej oczach pojawiły się łzy, kiedy położyła się koło Mii i pocałowała ją czule w czoło.
-Ona całe życie przeze mnie cierpi.- powiedziała szeptem ze smutkiem.
-Nie mów tak. Wcale tak nie jest.- próbowałem ją pocieszyć, żeby mi się znowu nie rozpłakała.
-A co Ty tam wiesz?... Nie było Cię przy mnie przez te lata. Ojca jej zastępował Rodrigo i naprawdę więcej się nią zajmował niż ja.
-Wiem, Mia mi wszystko opowiedziała. Nie rozumiem tylko dlaczego się tak zachowywałaś, przecież ją kochasz.
-Tęskniłam za Tobą, a ona jest do Ciebie tak podobna... Zawsze kiedy próbowałam się do niej zbliżyć, przypomniałam sobie o Tobie. Robiłam się wtedy straszna dla Rodriga i się z nim kłóciłam. Wtedy on mniej pomagał mi z córką. Nie dawałam sobie sama rady, bo zwyczajnie męczyło mnie częste przebywanie z nią i jeszcze bardziej tęskniłam za Tobą. Jak już miałam dość, to do akcji wkraczał Rodrigo. Godziliśmy się, a on przejmował opiekę nad małą. I tak było w kółko. Do tego jest jeszcze Any, która przy każdej okazji przypominała mi, że jestem złą matką i wyliczała mi ciągle, ile to ja osób okłamuję. Moje życie było pozbawione sensu, a ja coraz bardziej się w tym gubiłam. A kto za to wszystko niesłusznie płacił? Nasza córka.- oczywiście moja ukochana rozkleiła się przy tej opowieści, ale okej, nie dziwię jej się.
-Kochanie, nie płacz... Teraz wszystko się zmieni, obiecuję. Stworzymy Mii piękną rodzinę, w której wszyscy będziemy szczęśliwi. Niczego jej nie zabraknie, a już na pewno nie miłości.- przytulałem ją i głaskałem, żeby ją choć trochę uspokoić.
-Odbudowanie moich relacji z córką nie będzie łatwe. Tym bardziej po tym, co działo się ostatnio. Na pewno coś jej na mnie gadałeś i będzie jeszcze gorzej.
-Nie, myszko. Ja nie jestem Tobą i nie buntuje dziecka.
-Dziękuję.
-Nie masz za co. Wystarczająco złe z mojej strony było zabranie Ci Mii, nie mogłem robić nic więcej. Po za tym chciałem się tylko z nią bardziej zaprzyjaźnić, a Ty mi na to nie pozwalałaś.
-To mi się należało, więc nie mam prawa być na Ciebie o to zła.- wtuliła się we mnie, była śpiąca.
-Zaśnij sobie już, skarbie.
-Boję się.
-Ale czego?
-Tego, że znikniesz.- powiedziała, ciągając nosem jak dziecko.
-Nigdy.- odpowiedziałem trochę rozbawiony jej niedojrzałością.
-Przysięgnij, że to się dzieję naprawdę i obudzę się w Twoich ramionach.
-Przysięgam, kochanie.- powiedziałem, całując ją w skroń.
-Przytul mnie bardzo mocno, bo inaczej nie zasnę.
-Oj Ty moja marudo...- powiedziałem, przytulając ją mocno, by przylgnęła do mnie całym ciałem.
-O, tak jest idealnie... Dobranoc.- mruknęła.
-Śpij dobrze, słońce.- odpowiedziałem i zacząłem smyrać ją po plecach.
Już po chwili spała słodziutko jak NASZA córeczka.

Dulce:
To wspaniałe uczucie, budzić się przy swojej kochanej rodzinie. Co prawda czułam się trochę osaczona... Z jednej strony przytulała się do mnie Mia, a z drugiej Ucker, wręcz mnie przygniatając. Było już późno, a ja byłam już trochę głodna. No ale niestety musiałam leżeć i czekać aż oni się obudzą. Spojrzałam na telefon. Miałam kilka nieodebranych połączeń i smsy od Anahi typu "Gdzie jesteś?". Odpisałam jej od razu "U Uckera :D <3 " Na szczęście nie musiałam długo czekać, aż Ucker się obudzi.
-Dzień dobry, moja księżniczko.- powiedział, całując mnie słodko.
-Witaj, mój książę.- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. -Głodna jestem, zrób mi śniadanie.- poprosiłam z jak najsłodszą minką, no dobra, to nie była prośba.
-A co będę z tego miał?- zapytał ponętnym głosem.
-Buziaka.
-No dobra, ale żądam najpierw zaliczki.
-Masz za duże wymagania, kochany...- stwierdziłam, dając mu soczystego buziaka. -No, a teraz leć.- pogoniłam go z szerokim uśmiechem.
Leżałam sobie dalej, głaszcząc Mię po głowie. W pewnym momencie otworzyła oczy i od razu usiadła, jakby przestraszona:
-Co tu robisz mamusiu? Przepraszam, ja nie uciekłam daleko, byłam tylko za blokiem na placu zabaw. Nie krzycz na mnie, tata już i tak mnie okrzyczał. Ja już wiem, że nie wolno tak sobie wychodzić.- biedna zaczęła się tłumaczyć, a ja patrzyłam na nią, śmiejąc się bezgłośnie.
-Chodź tu do mnie, królewno.- przytuliłam ją mocno i wycałowałam.
-Kochasz mnie?
-Najbardziej na świecie. A Ty mnie kochasz?
-Tak, mimo wszystko i tak Cię kocham, bo jesteś moją mamą. A jeśli Ty kochasz mnie, to ja Cię podwójnie.- moje kochane, słodkie dziecko...
-Przytulanki?... Beze mnie?!- do pokoju wpadł Ucker, wskoczył na łóżko i objął nas obie.
-A Ty mnie kochasz?- zapytałam słodkim i niewinnym głosem.
-Jasne, kocham Was obie.- odpowiedział, całując w głowę najpierw mnie, potem Mię.
-Naprawdę? Kiedyś mówiliście, że się nie kochacie...
-Ale prawda jest taka, że już od dawna jesteśmy w sobie zakochani, wiesz? I nie możemy bez siebie dłużej żyć.- wytłumaczył Ucker.
-Czy to znaczy, że nie będziecie się więcej kłócić i będziemy prawdziwą rodziną?- Mia była przeszczęśliwa, w końcu.
-Tak, rybko, stworzymy Ci tak cudowną rodzinę, o jakiej nawet nie marzyłaś.
-I nie będziesz już nigdy wkurzona, ani zła?
-Nie będzie, już ja tego dopilnuję.- zapewnił Ucker, puszczając mi oczko.
-A zrobicie mi siostrzyczkę albo braciszka, żebym miała się z kim bawić?- ehh, teraz będzie wymyślać.
-Postaramy się.- powiedział za nas oboje Ucker. -Może nie będziemy musieli.- szepnął mi do ucha, a ja od razu domyśliłam się, o co chodzi... Wczoraj jak zwykle się nie zabezpieczyliśmy, bo po co.
Po śniadaniu poszliśmy na spacer. Szliśmy ciągle za ręce. Mała po środku podskakiwała radośnie. Był to chyba najszczęśliwszy dzień w życiu nas wszystkich.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z tego szczęścia aż rozdział dobrowolnie dodaję <3 Ludzie, bilety są, zobaczę się z Dulą!!! Ale mi odwala, cieszę się do monitora jak głupia :D 

piątek, 23 października 2015

19. "Jesteśmy idiotami"

Ucker:
Po cudownych chwilach uniesienia nastała grobowa cisza. Zwyczajnie nie mieliśmy odwagi się odezwać, a jedyne słyszalne w powietrzu odgłosy to nasze wciąż nierówne i niespokojne oddechy. Nagle Dulce wstała jak poparzona i zaczęła się ubierać.
-Co Ty robisz?- zapytałem znudzony jej głupim postępowaniem. -Wszystko psujesz wariatko...- dodałem żartobliwie, ale ona chyba tego w ten sposób nie odebrała, bo rzuciła mi tylko beznamiętnie spojrzenie.
-Zabieram dziecko i więcej się nie zobaczymy.- powiedziała z powagą, a ja zacząłem się zastanawiać, czy ona ma wszystko dobrze z głową. Rozumiem, że kobieta jest zmienna, ale to już przesada...
-Nie możesz! Wracaj mi tu i pogadajmy wreszcie jak cywilizowani ludzie!- rozkazałem, ciągnąc ją za rękę w moją stronę, automatycznie usiadła na kanapę.
-Nie krzycz na mnie!- Boże, przysięgam, że za moment zrobię jej krzywdę...
-Przestań się, do cholery, zachowywać jak dziecko! Jesteśmy dorośli i już dawno powinniśmy rozwiązać ten problem jak należy, a nie kolejnymi zemstami i robieniem sobie na złość. Proszę Cię, uspokój się już. Tu chodzi o przyszłość całej naszej rodziny.- próbowałem załagodzić sytuację, żeby móc w końcu szczerze pogadać.
-Naszej rodziny?- mówiąc to, lekko się uśmiechnęła, ale nie bardzo wiem, co miało to oznaczać.
-Tak, kochanie, jesteśmy rodziną.
-Kochanie?...
-Dlaczego ciągle powtarzasz moje słowa?- zapytałem lekko rozbawiony.
-Nie powtarzam, po prostu na pewne słowa zwracam szczególną uwagę i przetrawiam je na głos.
-Oj Duluś, Duluś... Pomogę Ci przetrawić te informacje, bo sama sobie z tym chyba nie radzisz.- zażartowałem, obejmując ją.
-Nie kpij ze mnie...- udała obrażoną, coś w stylu Mii.
-Kochanie... Tak właśnie Cię wcześniej nazwałem, jakbyś zapomniała. Być może nie zrozumiałaś moich słów, bo byłaś już zbyt napalona i to do Ciebie nie dotarło, więc Ci to wytłumaczę... Powiedziałaś, że nienawidzisz mnie z miłości i podałaś mi tego bardzo piękną definicję. Wtedy stwierdziłem, że skoro tak rozumiesz nienawiść, to ja też Cię nienawidzę.
-I właśnie tego nie rozumiem...
-Nie rozumiesz, udajesz, że nie rozumiesz, czy po prostu chcesz usłyszeć to wprost?
-Powiedzmy, że wszystko po trochu.
-Co ja się z Tobą mam?... No dobrze skarbie, a więc KOCHAM CIĘ.

Dulce:
Na te słowa z ust Uckera czekałam od kilku lat i nie sądziłam, że kiedyś je w ogóle usłyszę. Do oczu napływały mi łzy, których nie mogłam powstrzymać.
-Ej, misiu mój najsłodszy, nie płacz.- przygarnął mnie do siebie, przytulając mocno i czule głaszcząc moje nagie plecy.
Spędziliśmy ponad pięć minut w swoich objęciach, zapominając o bożym świecie i wszystkich dotychczasowych problemach. To prawda, że nic nie ma tak wielkiej mocy, jak przytulenie przez ukochaną osobę. W jego ramionach rozpłakałam się całkiem. Potrzebowałam wylać wszystkie łzy, które nagromadziły się przez te wszystkie lata tęsknoty za nim. On już nawet mnie nie uspokajał, pozwolił mi się wypłakać. Doskonale wiedział, że nic to nie da, bo akurat moją strefę emocjonalną zdążył poznać już dość dobrze. Kiedy się już powoli uspokajałam, zaczął składać słodkie, delikatne pocałunki na moim policzku i szyi, opuszkami palców wciąż gładząc moją wrażliwą na dotyk skórę. Oderwałam się od niego na chwilę, dałam mu szybkiego buziaka w kącik ust, po czym z powrotem się w niego wtuliłam.
-Przepraszam.- szepnęłam mu do ucha, jeszcze ciągając nosem od płaczu.
-Za co?
-Za te wszystkie złośliwości, niewdzięczność i za to, że zamiast się cieszyć z Twojego wyznania miłości, rozryczałam się jak głupia.
-No, straszna jesteś, nigdy Ci tego nie wybaczę.- zażartowałem z udawaną powagą, a ona zrobiła minkę zbitego psa. -Żartuję, skarbie... Ja też nie zawsze byłem fair w stosunku do Ciebie, za co bardzo przepraszam. A co do Twojego płaczu, to nie mogę być o to zły. Reagujesz bardzo emocjonalnie, wiem to, przecież Cię znam. Zresztą domyślam się, że to łzy szczęścia.
-Wiesz co? Jesteśmy idiotami.
-Dlaczego?
-Bo już od dawna moglibyśmy być razem, gdybyśmy tylko byli ze sobą szczerzy. Później te kłótnie, głupie problemy... Jesteśmy straszni.- zaśmiałam się, kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Przynajmniej będziemy mieli co wspominać.
-Ja chyba dziękuję za takie wspomnienia...
-Nie przesadzaj, niektóre Twoje intrygi mi się nawet podobały i były bardzo przyjemne.
-Nie przypominaj mi, na samą myśl mi głupio. Zachowałam się jak ostatnia dziwka, w pewnym sensie sprzedając swoje dziecko.- wtuliłam się w niego ze wstydu, by na mnie nie patrzył.
-No fakt, to nie było normalne... Ale zrobiłaś to z miłości, bo byłaś zazdrosna.
-Jak dobrze, że potrafisz wszystko wytłumaczyć miłością. Tylko uważaj, żebym kiedyś nie użyła tego przeciwko Tobie...
-A tylko spróbujesz, skarbie...
-Śmieszy mnie to.- zaczęłam się śmiać, a biedny Ucker patrzył na mnie zdezorientowany.
-Co?
-To, że przed chwilą skakaliśmy sobie do gardeł, a wystarczyły dwa słowa i już "idioto" zamieniło się na "skarbie".
-A Twoja wściekłość w cudowny uśmiech.- dodał, trącając nosem mój nos.
-Skończ już słodzić, bo się robi nudno.- zgasiłam go, śmiejąc się szyderczo.
-Nudno?! O Ty wredna małpo, już ja Ci pokażę...- rzucił mnie, oczywiście delikatnie, na kanapę, wlazł na mnie i zaczął całować.
-Puszczaj idioto!- krzyczałam, to znaczy oczywiście były to wygłupy.
-Oj Duluś... widzę, że wyzywanie mnie sprawia Ci więcej radości.
-A żebyś wiedział. Ale wiesz, koteczku... to z miłości.- wytknęłam mu język, śmiejąc się.
-Ty sobie za dużo nie pozwalaj.
-Bo co? Pobijesz mnie?!
-Nie, wariatko, przeciwnie.
W jednej chwili jedną ręką odpiął mój stanik, a drugą wsunął mi w majtki, które wcześniej zdążyłam założyć. Mój stanik wylądował na podłodze, podczas gdy jego palce poszły w ruch, dając mi mnóstwo rozkoszy. Mruczałam i jęczałam cichutko, przymykając oczy.
-Lubisz to, co?- szepnął mi do ucha.
-Mhmm.- odpowiedziałam, dochodząc już tak szybko.
Ściągnął całkiem moje majtki i usiadł przy mnie, patrząc na moje nagie ciało. W ciszy cierpliwie czekałam na jego kolejny ruch.
-Co byś teraz chciała?- czy to pytanie retoryczne?
-Żebyś się ze mną kochał, na to czekam.
-Wiedziałem, jak zwykle napalona... Zawsze Ci mało, kochanie.- wziął mnie na ręce.
-Ucker, co Ty robisz?- zapytałam zdezorientowana.
-Nic takiego. Pójdziemy się umyć, a później lulu, księżniczko.- postawił mnie na dywaniku w łazience.
-Nie chcę spać!
-I znów robisz się jak dziecko... Ty nic nie rozumiesz.- aha, teraz już wszystko jasne...
-Wiesz co? Seks w łazience źle mi się kojarzy.
-No tak, nasze cudowne pożegnanie...- pocałował mnie czule w kącik ust. -A w ogóle to skąd wiesz, że do czegoś dojdzie?- ach te dość nietypowe poczucie humoru Uckerka.
-Haha, bardzo śmieszne... Zamierzasz przejść w końcu do rzeczy, czy będziesz tak stał i się na mnie gapił?
-Spokojnie, przecież mamy czas...- przejechał dłonią po mojej talii, wywołując u mnie ciarki.
-Denerwujesz mnie, kochanie.
-Ale czym Cię denerwuję, myszko?- zapytał z ironicznym uśmiechem, przyciągając mnie mocno do siebie, bym przylgnęła do niego całym ciałem.
-Przestań mnie już dręczyć, bo za moment oszaleję.
-Chętnie sprawię, byś oszalała.- powiedział seksownie, dosłownie wstawiając mnie pod prysznic.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

No dobrze masz Monisiu ten rozdział, a twój ma być w niedzielę!! Nie denerwuj się już :*

niedziela, 18 października 2015

18. "Nienawidzę Cię z miłości"

Dulce:
Po słowach Anahi wpadłam w szał. Jakim prawem Ucker bez pytania wziął MOJĄ córkę? Wyłudziłam od kuzynki adres tego dupka i czym prędzej się tam udałam. Byłam zła na Anahi, że trzymała jego stronę i nic mi nie powiedziała. Ale z nią sprawę załatwię później, najpierw Ucker. Będąc pod jego drzwiami, kulturalnie zapukałam. Kiedy otworzył, wpadłam tam jak burza, trzaskając drzwiami.
-O co Ci chodzi?- zapytał przestraszony.
-Jeszcze pytasz idioto?! Gdzie moje dziecko?!- darłam się jak jakaś psychiczna, bijąc go z całej siły.
-Czyli już wiesz... Zamknij się, bo ją obudzisz!
-Ty jebany, cyniczny gnoju!!- krzyczałam jeszcze głośniej i okładałam go coraz mocniej, aż wbił się w ścianę.
-No dobra, zasłużyłem. Tylko nie krzycz!
-Będę robić, co mi się podoba!
-I znów widać jak bardzo kochasz Mię... Masz w dupie to, że ją obudzisz, ważniejsza jest kłótnia ze mną.- tymi słowami całkiem wyprowadził mnie z równowagi.
-A co Ty, kurwa, możesz wiedzieć?! Nie masz  pojęcia o moich uczuciach. Nie wiesz nic, więc się lepiej nie odzywaj! Co Ty sobie wyobrażasz?? Pojawiłeś się nagle po czterech latach, zabierasz mi córkę i co? I myślisz, że Mia od razu będzie Cię kochać, a ja będę tą złą?!
-Nie muszę robić z Ciebie tej złej, sama już zapracowałaś na opinię córki. Mia mi powiedziała, że jej nie kochasz, opowiadała wszystko.
-To nieprawda, miałam swoje powody!
-Mhm, ciekawe jakie... Nie przeszło Ci i nadal masz coś z głową?- zakpił sobie ze mnie i dobrze wiedział, że przesadził... Tego już za wiele!
-Nienawidzę Cię!!- krzyknęłam, wymierzając mu policzek z całej siły, której na jego nieszczęście mam sporo.
-Z wzajemnością podła idiotko!- ścisnął moje nadgarstki i zaciągnął mnie do pokoju. -Teraz się możesz wydzierać, proszę. Tutaj chyba Mii nie obudzisz.
-Puść mnie, frajerze pierdolony!- puścił moje nadgarstki, wręcz rzucając moimi rękami. -Nienawidzę Cię, nienawidzę...- powtarzałam w kółko, jakoś się ciągle zbliżając do niego na niebezpieczną odległość.
W pewnym momencie pchnęłam go na kanapę, po czym usiadłam na nim, oczywiście nie przerywając wiązanki słów skierowanych w jego stronę.
-Kurwa mać, Dulce, uspokój się!!- wydarł się na mnie, potrząsając mną mocno. -Co Ty odpierdalasz?!- aż drżałam ze złości, a jego słowa do mnie jakby nie docierały.
-Nienawidzę Cię, czaisz?!- a ja dalej ciągnęłam swoje...
-Możesz tak w kółko mówić o swoich jakże pięknych uczuciach do mnie, ale po co? Nie potrafisz gadać normalnie? Ogarnij się, bo to do niczego nie prowadzi!
-A masz jakiś inny pomysł na wyrażenie moich uczuć do Ciebie?
-Nie, za to mogę Ci pokazać, jak ja wyrażę swoje.- dosłownie w dwie sekundy dość brutalnie zrzucił mnie z siebie i przycisnął do oparcia kanapy.
Po chwili ku mojemu zaskoczeniu poczułam usta Uckera na swoich. Wdarł się językiem do mojej buzi, pogłębiając pocałunek do granic możliwości. Całował mnie tak namiętnie, dosłownie miażdżąc moje usta. Dotrzymywałam mu tempa tylko dlatego, że byłam wkurzona. Normalnie nie dawałabym rady, tym bardziej w dość niewygodnej pozycji, w jakiej mnie zablokował. Nagle poczułam ból i szybko zorientowałam się, że zostałam ugryziona w język.
-Ty kretynie, nienawidzę Cię!!
-A Ty dalej to samo... Skoro mnie tak nienawidzisz, to czemu, do cholery, pozwalasz się całować?- na to pytanie odpowiedzi nie znalazłam, więc musiałam improwizować.
-Zamknij się, nie mam ochoty Cię słuchać!!
Momentalnie przyciągnęłam rękami jego twarz do swojej i znów połączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Powoli zsuwałam się z oparcia w dół. W końcu Ucker wkurwił się i rzucił mnie płasko na kanapę, wchodząc na mnie tak, by mieć dobry dostęp do moich ust. Cholera, robiło się niebezpiecznie... Całował mnie z taką agresją, jakby chciał mnie połknąć! W dodatku zaczął dosłownie zrywać ze mnie ubrania.
-Ucker, nie! Puść!- tego było już za wiele, chciałam go powstrzymać, ale bez skutku.
-Nie zamierzam... Dam Ci nauczkę i sprawie, że znów poczujesz się jak dziwka. Co Ty na to?- rozpłakałam się.
-Ucker, błagam... Nie chcę.
-Nie chcesz? Jakoś ostatnio nie miałaś skrupułów, żeby zaciągnąć mnie do łóżka podstępem i szantażem... Tylko po to, żeby się odegrać i zniszczyć mi życie.
-Nie tylko po to.
-A ciekawe po co? Wrażeń Ci brakowało?!- był na mnie zły i to bardzo, ale koniec z tym, musiałam zareagować.
-Nie! Zrobiłam to z zazdrości. Kocham Cię i musiałam doprowadzić do Waszego zerwania. Nie mogłam inaczej...- normalnie kamień spadł mi z serca, kiedy to wreszcie wyznałam.
-Kłamiesz! Już to kiedyś słyszałem, a po tym zrobiłaś mi takie świństwo.- świetnie... Ja się zdobyłam na szczerość, a on mi nie wierzy.
-To był podstęp, ale teraz mówię serio.
-W takim razie czemu wciąż powtarzasz, że mnie nienawidzisz?- no fakt, moje słowa wzajemnie się wykluczają.
-Bo tak jest. Nienawidzę Cię z miłości! Miłości niemożliwej, niespełnionej, nieodwzajemnionej... To boli, a moje serce jest lodowate, bo nie dostaje tego, czego pragnie - Twojej miłości.- mówiąc to płakałam i patrzyłam mu głęboko w oczy, by dokładnie widzieć jego reakcję.
-Jeśli tak wygląda nienawiść w Twoim słowniku, to ja też Cię nienawidzę.- znów wpił się w moje usta, tym razem całował trochę delikatniej.
Niezbyt rozumiałam jego słowa, a może raczej intencje jego słów, ale mimo to oddawałam jego pocałunki. Zwyczajnie potrzebowałam się wyżyć, a on mi bardzo ułatwiał sprawę. Namiętność wzrastała, a Ucker w zawrotnym tempie pozbywał się kolejnych części mojej garderoby. Nie mogłam w tym czasie nie robić nic, więc zaczęłam rozbierać jego. Nasze ubrania latały po całym pokoju, a my szybko zostaliśmy w samej bieliźnie. Usta Uckera pieściły całe moje ciało, sprawiając mi niebywałą przyjemność. Ja jedynie odbierałam te doznania, bo nadal byłam zszokowana tym, co się dzieje. Powinnam to wszystko dokładnie przemyśleć, ale w tych warunkach się nie da, więc lepiej zupełnie dać się ponieść i pozwolić Uckerowi mnie obmacywać. A później się zobaczy... W pewnym momencie poczułam luz w piersiach, czyli zostałam pozbawiona stanika. Wiedziałam, że to już nie są żarty, a Ucker jest cholernie napalony. Zresztą co tu dużo mówić... Ja też. Usta Uckera oczywiście od razu wzięły się za moje piersi, pieszcząc je delikatnie. Nie trwało to jednak długo, bo chyba mu się znudziło i zwyczajnie chciał już przejść do rzeczy. Dzielił nas już tylko materiał naszych majtek, których po chwili też się już pozbyliśmy. Wszedł we mnie mało delikatnie i zaczął się poruszać coraz szybciej. Pojękiwałam cichutko, wbijając paznokcie w jego plecy. Było mi niezmiernie dobrze, zresztą jak zwykle z Uckerem. Będąc z Rodrigo, nigdy nie odczuwałam takiej przyjemności. W błyskawicznym tempie osiągnęliśmy szczyt, krzycząc nawzajem swoje imiona. Po chwili już leżałam wtulona w ramiona ukochanego. Żadne z nas ani słowem się nie odezwało, co było za pewne wynikiem strachu przed tym, jak to dalej będzie. Tak wiele powinniśmy sobie wyjaśnić... Po pierwsze ja wyznałam mu miłość, a on? Tak naprawdę nadal nie znam jego uczuć i nie wiem, czego mogę się spodziewać. Ale koniec z tym, czas postawić sprawę jasno! Tylko jak się do tego zabrać? Nie zamierzam błagać o jego miłość, trzeba to zrobić sposobem...

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

No dobrze Monisiu, znaj moje dobre serce ;) Pamiętaj, że jutro Ty dodajesz :* A wgl to tak sobie ostatnio przeglądałam i wiecie co? Akurat dzisiaj mija rok, odkąd dodałam obsadę "Posłuchać głosu serca", co było tak naprawdę początkiem mojej już tak na serio działalności tutaj. Czas tak strasznie szybko leci... Także dziękuję za ten cudowny rok wszystkim, a zwłaszcza mojej Monice, która od początku czytała i komentowała (chociaż pewnie nie raz Ci się nie chciało xD) Ja się tu jak zwykle rozpisuję, no ale co... Ja muszę swoje pogadać :P Od razu z tego miejsca zapowiadam, że następny rozdział nie tak szybko... :*

czwartek, 15 października 2015

17. "Ważniejsze sprawy ode mnie"

Dulce:
Obudziłam się rano w salonie na kanapie z koszmarnym bólem głowy. No ale nic dziwnego jeśli tyle wczoraj wypiłam. Po chwili dotarło do mnie, co ja w ogóle najlepszego zrobiłam... Córka mnie nienawidzi, miała dosyć i ode mnie uciekła! Pamiętam tylko, że przyszedł Ucker i się kłóciliśmy, ale nie pamiętam, kiedy zasnęłam, a on sobie poszedł. Miałam niezłą lukę w pamięci, ale nie to było najgorsze... Moje dziecko zniknęło, a ja muszę je odnaleźć!

Minęły dwa dni, a mojej córki jak nie było, tak nie ma... W dodatku zniknął też Ucker, co jest dla mnie bardzo dziwne... Dzwoniłam do niego miliony razy, ale nie odbierał. Nawet nie wiem, gdzie on w ogóle mieszka. To wszystko jest podejrzane, bo z Anahi i Poncho też nie mam kontaktu...

Anahi:
Po akcji z zaginięciem Mii Poncho namówił mnie na wspólny wyjazd z naszą córką. Powiedział, że chce udowodnić mi, że nadal go kocham. Zgodziłam się, bo sama chciałam się o tym przekonać. No więc wyjechaliśmy do domku letniskowego nad pięknym jeziorem. Całe dnie spędzaliśmy na plaży w cudownej, rodzinnej atmosferze. Lupita była bardzo szczęśliwa, że jesteśmy razem i oboje poświęcamy jej czas. W sumie to mi też się ta wycieczka podobała. Już nie wspomnę o Poncho, który był wręcz zachwycony i szczerze mówiąc trochę mnie osaczał. Uparł się, że mnie w sobie rozkocha i będę znów jego. Nie zaprzeczę, że coś tam nadal do niego czuję, ale to nie miłość. Nie kocham go i nigdy nie kochałam. Zawsze było to tylko zauroczenie i pożądanie. Niestety to drugie trwa do dziś... Poncho jest bardzo pociągającym mężczyzną i nic na to nie poradzę. Tym bardziej, że muszę z nim spać w jednym łóżku. Ostatniego wieczoru naszych wakacji stało się to, czego się obawiałam... Kiedy Lupita zasnęła, siedzieliśmy jeszcze w kuchni i piliśmy herbatę.
-Nie chcę jeszcze stąd wyjeżdżać.- stwierdziłam, biorąc łyk herbaty.
-Ja też nie.- odpowiedział Poncho, wstając od stołu. -Tym bardziej, że nie zdążyłem zrobić czegoś ważnego...- dodał, zbliżając się do mnie na niebezpieczną odległość.
-Czego?- zapytałam cicho, ale odpowiedzi nie dostałam.
To znaczy być może otrzymałam odpowiedź, ale nie za pomocą słów... Poczułam na swoich ustach jego wargi, kiedy nagle się we mnie wpił i wetknął język do mojej buzi. Zaczął całować mnie bardzo namiętnie, z agresją. Rozumiem go, bo ja w zasadzie też byłam spragniona jego pocałunków. W pewnym momencie wstałam, bo w tej pozycji było nam strasznie niewygodnie. Przyciągnął mnie do siebie tak, że przylegałam do niego całym ciałem i pchnął w kierunku szafki kuchennej. Kontynuowaliśmy pocałunki, kiedy posadził mnie na blacie, kładąc dłonie na moje pośladki. Nawet nie wiem jak to się stało, że już po chwili mieliśmy na sobie tylko bieliznę. Ręce Poncha docierały już do wszystkich odkrytych części mojego ciała. Całował coraz zachłanniej, a ja zaczynałam sobie uświadamiać, że to totalna głupota. Nie mogłam pozwolić, żeby do czegoś doszło, bo w ten sposób robię mu tylko nadzieję. On mnie kocha, ale ja go nie, więc po co to ciągnąć?
-Poncho, dość...- powiedziałam cicho między pocałunkami, próbując go od siebie odepchnąć.
-Okej masz rację, chodźmy do pokoju.- cholera, nie tak...
-Nie!- złapałam go za rękę, żeby nic już nie robił. -Posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę powtarzać.- powiedziałam stanowczo, patrząc mu głęboko w oczy.
-Dlaczego przerwałaś akurat w takim momencie?
-Przepraszam, że narobiłam Ci nadziei. Powinnam już dawno to przerwać.
-Ale czemu?- patrzyłam ze smutkiem na już bardzo zawiedzionego Ponchita.
-Między nami nie może do niczego dojść, przykro mi. Teraz zrozumiałam, jak bardzo mnie pociągasz, ale to niestety nie miłość.
-Ann, skarbie proszę...- jego oczy momentalnie się zaszkliły, a mi było strasznie przykro, a zarazem głupio, że tak to wyszło.
-Nie kocham Cię, zrozum. Chciałabym być z Tobą, bo jesteś cudowny, uwielbiam Cię, ale związek bez miłości nie ma sensu... Tylko byśmy się ze sobą męczyli, uwierz mi. Już wiele razy próbowałam z kimś być tylko dlatego, że go bardzo lubiłam, a on był we mnie zakochany. Nigdy nic z tego nie wychodziło. Z Tobą jest podobnie, chociaż jest to wyjątkowa sytuacja  ze względu na Lupitę. Łączy nas jedynie dziecko, a nie uczucie.
-Ale ja Cię kocham...- oparł swoje czoło o moje, patrząc mi w oczy z bardzo bliska.
-Nie, Poncho... Z czasem zrozumiesz, że to nie była miłość. Wiesz co? Na początku myślałam, że się w Tobie naprawdę zakochałam, ale już wiem, że to nigdy nie było głębokie uczucie, a jedynie zauroczenie, zwykły kaprys. No proszę Cię... Zachowywałam się jak jakaś niewyżyta nastolatka, kiedy zaciągnęłam Cię do łóżka.
-Tak, to było dość nietypowe zagranie.- uśmiechnął się delikatnie, ale wnet spoważniał.
-Na jego konsekwencje długo czekać nie musiałam... Byłam załamana, kiedy się dowiedziałam o ciąży i chciałam ją usunąć.
-Szkoda, że mi nie powiedziałaś... Może wtedy bylibyśmy szczęśliwą rodziną.
-Nie miałam odwagi Ci o tym powiedzieć. Wtedy to Ty mówiłeś, że mnie nie kochasz...
-Masz rację. Teraz zasługuję na Twoją obojętność wobec mnie.
-Tylko nie myśl, że to jakaś zemsta.
-Spokojnie, nawet o tym nie pomyślałem.
-To dobrze.- uśmiechnęłam się do niego niewinnie. -Zimno mi trochę, chyba czas się ubrać.
-Skoro tak uważasz...- puścił mnie, a ja w końcu poczułam, że mogę odetchnąć, bo to koniec niejasnych sytuacji.
Do tego tematu więcej nie wróciliśmy i poszliśmy spać.

Następnego dnia wieczorem jechaliśmy do domu. Atmosfera była dużo gorsza niż przez ostatnie dni. Poncho był przygaszony i smutny z powodu moich wczorajszych wyznań, a Lupita była zła, że musimy już wracać. Ja zaś myślałam głównie o Duli. Byłam ciekawa jak tam jej relacje z Uckerem. W ogóle nie spodziewałam się tego, co tam zastałam... W salonie na kanapie siedziała Dulce i płakała. W sumie płakała to mało powiedziane, ona była w totalnej rozsypce. Tak załamanej nie widziałam jej od czasów Carlosa. Od razu do niej podeszłam, pytając:
-Duluś, co się stało?
-Moja córka... Ona zaginęła.
-Jeszcze się nie znalazła?
-A no zapomniałam, że Ty zawsze masz ważniejsze sprawy ode mnie... Jak zwykle w najgorszych sytuacjach wszyscy mnie zostawiają... Spoko, już się do tego przyzwyczaiłam.
-Dulce, już.- nie mogłam słuchać jej żalów, bolało mnie to. -Mia jest u Uckera, uspokój się.
Wiem, że nie powinnam się wtrącać, ale musiałam powiedzieć jej, gdzie jest Mia. Ucker chyba oszalał, nie mówiąc jej prawdy.

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐

Jejku po takim czasie rozdział, prawie dwa tygodnie... :D Mam straszny zapierdziel w szkole, nie mam zbytnio czasu na pisanie, więc bezpieczniej jest dodawać rzadziej, żeby zawsze coś mieć w zapasie ;) Także nawet sobie nie myślcie, że ja Was zaniedbuję, bo tak na pewno nie jest xD :** Do kiedyś tam (czyt. Do następnego rozdziału) :)

sobota, 3 października 2015

16. "Zgubiłam własne dziecko"

Dulce:
Miałam nadzieję, że po wyjściu Uckera ta napięta atmosfera trochę opadnie, ale niestety myliłam się. Mia patrzyła na mnie złowrogo i nawet się do mnie nie odzywała. Była na mnie zła, że wygoniłam Uckera... Rozumiem, ale to nie powód, żeby aż tak się obrażać.
-Mia, możesz iść do pokoju się bawić?- prosiłam po raz setny.
-Nie, nie będę się Ciebie słuchać.- no chociaż mi odpowiedziała.
-Dlaczego? Nie fochaj się, tylko idź wreszcie do siebie, bo mam Cię dość.- zaczęła mnie już denerwować cała ta chora sytuacja i wolałabym spędzić trochę czasu sama.
-Ja Ciebie też! Nie kocham Cię, wolę Uckera, on zawsze jest dla mnie dobry.- po jej słowach w moich oczach pojawiły się łzy, no ale trochę sobie na nie zasłużyłam.
-Wynoś się do pokoju i już tu dzisiaj nie wracaj!- krzyknęłam już ostro wkurwiona... I to był mój błąd.
-Nie jesteś już moją mamą.- powiedziała obrażona i poszła do swojego pokoju.
Byłam załamana... To wszystko co się działo, dobijało mnie wciąż bardziej, a sytuacja wydawała się być bez wyjścia. Ale wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, co mnie jeszcze spotka... Byłam pewna, że Mia już dziś nie wyjdzie z pokoju i będę miała spokój, więc usiadłam na parapecie z butelką whisky i piłam ile wlezie. Zupełnie pominęłam fakt, że mieszkam u Anahi i niedługo wróci do domu. Zagapiłam się w okno, kiedy nagle usłyszałam głos mojej kuzynki:
-Dul, czemu nie zamknęłaś drzwi?
-Jak nie?- wybełkotałam niezbyt wyraźnie.
-Co Ty robisz?! Czemu się najebałaś i gdzie Mia??
-Nie mam córki, ona mnie nie kocha.- gadałam od rzeczy.
-Kurwa mać, Dulce, ogarnij się i mów gdzie Mia!- potrząsnęła mną za ramiona ze złością.
-Wygoniłam ją do pokoju, siedzi tam pewnie.

Anahi:
Boże, nie rozumiem, jak Dula może być tak nieodpowiedzialna. Zamiast siedzieć z córką, to wygania ją do pokoju i się upija! Nie no na pewno musiało się coś stać, bo moja kuzynka normalnie nigdy nie pije. Poważnie się przestraszyłam, kiedy zobaczyłam, że Mii w ogóle nie ma w domu. Dulce obrażona na cały świat zasnęła na kanapie, jakby nic ją nie obchodziło. Postanowiłam zrobić coś, co na bank jej się nie spodoba, ale może czegoś ją nauczy. Zadzwoniłam do Uckera i przedstawiłam mu obecną sytuację. Zjawił się w kilka minut, a z hotelu wcale nie ma do nas tak blisko. Wpadł wkurwiony do salonu i zaczął krzyczeć na Dulę, która aż się obudziła.
-Nie krzycz, kretynie...- wymamrotała cicho.
-Gdzie jest moje dziecko?!- krzyczał dalej, podnosząc ją z łóżka za rękę.
-Nie wiem! Zgubiłam własne dziecko, jestem chujową matką! Szukaj jej i weź ją do siebie.

Ucker:
Po jej słowach mnie zatkało, nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Z Dulce działo się naprawdę źle... Była pijana do tego stopnia, że oddała mi dziecko! Zresztą w ogóle było widać, że wypiła bardzo dużo, bo ledwo siedziała i miała takie dziwne drgawki. Kazałem Any szukać Mii, a ja chciałem zająć się Dulą. Martwiłem się o nią, mimo wszystko. Anahi zadzwoniła po Poncha, żeby jej pomógł w poszukiwaniu. No i zostałem z Dulce... Leżała na kanapie i patrzyła na mnie smutnym wzrokiem.
-Miałeś szukać Mii.- powiedziała beznamiętnie.
-Any i Poncho jej szukają.- odpowiedziałem, siadając koło niej.
-Ty powinieneś to robić! Jesteś tak samo złym ojcem, jak ja matką. Nie nadajemy się do niczego, Ucker... Napij się ze mną.
-Co z Tobą, Dulce?!
-Zniszczyłeś mi życie, więc co mi pozostało?... Zachleję się i tyle.- sięgnęła z powrotem po butelkę whisky.
-Dul, ogarnij się!- wyrwałem jej to z ręki i postawiłem obok.
-Odpierdol się ode mnie i idź szukać naszego dziecka!- krzyczała na mnie.
-Zostanę z Tobą, Any ją znajdzie.
-Nie chcę Cię tu, wynoś się!- rzuciła się na mnie z łapami.
-Uspokój się, do cholery, jesteś pijana!!- wydarłem się na nią, łapiąc ją z całej siły za nadgarstki i pchnąłem ją agresywnie na kanapę, pisnęła.
-Nie jestem pijana!! Znajdź, weź dziecko i odczep się ode mnie!- była uwięziona, siedziałem na jej brzuchu i trzymałem jej ręce. Wyglądało to trochę, jakbym chciał ją zgwałcić.
-Nie odczepię się! Jesteś pijana i nie mogę zostawić Cię samej. Idź najlepiej spać.
-Nie zasnę, dopóki nie znajdziesz mojego dziecka!- matko, miałem jej dość.
-Dobrze, śpij już. Zaraz zadzwonię do Any i się dowiem jak poszukiwania.- chciałem ją po prostu uspokoić, żeby przestała się awanturować i poszła spać.
Wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem do Anahi. Znaleźli Mię! Postanowiłem jednak nie mówić o tym Dulce, wolałem sprawdzić, jak zareaguje na to wszystko rano. Zresztą no cóż... Powiedziała, że mam wziąć naszą córkę do siebie, okej. Zszedłem z Duli i odszedłem na bok, żeby nie słyszała mojej rozmowy.
-Weźcie małą do domu Poncha.- poleciłem. -Zajmę się trochę Dulą i przyjadę do Was. Wszystko Wam wyjaśnię, Dulce nie może o niczym wiedzieć.
-Jak to? Ucker, co Ty kombinujesz?
-Spokojnie, wszystko w swoim czasie.- tym zakończyłem rozmowę.

⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡

No to macie ten rozdział ;) Nie żebym się chwaliła, ale kończę to w końcu pisać xD Do następnego :*