niedziela, 29 stycznia 2017

39. "Tobie mogę wybaczyć wszystko"

Dulce:
W moich oczach stanęły łzy po słowach Uckera. Myślałam, że będzie na mnie czekał, a on znalazł sobie kogoś innego?... Ja rozumiem, gdybym się tu pojawiła po roku, ale minęły niecałe dwa miesiące. Tak mnie kochał?! Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, a on jak gdyby nigdy nic wstał i poszedł do kuchni, zostawiając mnie samą w salonie. Ale to nie koniec, nie może mnie tak po prostu olać! Otarłam łzy, przeczesałam palcami włosy i pociągnęłam koszulkę lekko w dół, by mieć większy dekolt. Tak, wiem trochę płytkie... No ale cóż, sytuacja tego wymaga. A po za tym to tylko Ucker, przy nim stać mnie na wiele, mogę mu nawet zatańczyć nago na stole, jeśli będzie trzeba. Aj, co ja mam w tej głowie?... No dobra nieważne, na razie "plan A". Poszłam do kuchni, gdzie Ucker robił sobie herbatę. Czekałam aż skończy, po czym podeszłam do niego i przycisnęłam go do blatu, wpijając się w jego usta.
-Co Ty robisz? Chyba czegoś nie zrozumiałaś...- wydukał, próbując mnie odepchnąć.
-Rozumiem doskonale, ale szczerze mam to gdzieś. Ja zdradziłam z Tobą Pabla, to Ty możesz zdradzić ze mną swoją dziewczynę. Sprawię, że o niej zapomnisz, skarbie.- mówiłam jak najbardziej seksownym głosem, ocierając się o niego ponętnie, a po chwili nasze usta powoli znów się złączyły, jestem świetną manipulantką, a Ucker daje się na to złapać.
-Duluś, nie...- powiedział po chwili wprost do moich ust, odsuwając mnie od siebie na kilka centymetrów. -Nie mogę zdradzić mojej dziewczyny.
-Ucker, ale ja... Kocham Cię, a Ty kochasz mnie. Walczmy o tą miłość.- prosiłam ze łzami w oczach, wtulając się w niego.
-Nie, Dul. Nie mogę zdradzić mojej dziewczyny...- powtórzył, co ponownie odbiło się echem w mojej głowie. -Nie mogę, bo jej nie mam.- dokończył, ciągle mnie obejmując i chyba czekał, aż dotrą do mnie jego słowa.
-Czego nie masz?- lekko się pogubiłam.
-No dziewczyny nie mam, więc nie mogę jej zdradzić. To raczej niemożliwe, bo jeśli nie mam dziewczyny, to pojęcie zdrady mnie w ogóle nie dotyczy...- rozgadał się pewnie celowo, żeby mnie dodatkowo zdenerwować, a ja uderzyłam z całej siły pięścią w jego plecy, przytulając się do niego jeszcze mocniej.
-Nigdy więcej mi tak nie rób, idioto!- krzyknęłam na niego i się rozpłakałam, będąc wtulona w ukochanego, który głaskał mnie czule i szeptał do ucha miłe słówka.
-Przepraszam, musiałem się delikatnie zemścić. No już, spokojnie...- powiedział cicho i spokojnie, ale ewidentnie chciało mu się śmiać, że tak bardzo się nabrałam.
-Kocham Cię.- wyznałam szeptem, tuląc się do niego jeszcze mocniej.
-Ja Ciebie też, kochanie. Tak ciężko mi było żyć bez Ciebie...- wycałował moją szyję i policzki tak słodko i czule jak tylko on potrafi.
-Mi też, dlatego tu jestem. Nie mogłam znieść myśli, że mogę Cię stracić bezpowrotnie. Powiedziałam o wszystkim Pablowi i postanowiłam tu przyjechać. Teraz czuję podwójną satysfakcję, bo nie dość, że Cię odzyskam, to jeszcze poczułam się tak jak kiedyś. Zrobiłam to, na co miałam ochotę i jestem z siebie dumna. Liczę, że też jesteś ze mnie dumny i nigdy nie dasz mi powodu, abym mogła żałować tej decyzji.
-Nigdy, skarbie... Od teraz twoje życie będzie piękne, idealne i nie spotkają Cię już żadne krzywdy. Przysięgam, że ochronię Was przed całym światem i dam z siebie wszystko, podaruję Wam całą moją miłość i codziennie będziecie słyszeć ode mnie szczere "kocham".- jejku, on jest taki słodki, mówi czułe, szczere słowa i patrzy mi głęboko w oczy, głaskając przy tym delikatnie moją dłoń.
-Wiesz co? Trochę się boję, że się rozczaruję. Że jak zwykle się przeliczyłam i szczęście po prostu nie jest nam pisane, a za jakiś czas znów wszystko się zepsuje, nasza miłość okaże się niemożliwa i będziemy mieć kłopoty...
-Duluś, kochanie...- powiedział, patrząc w moje lekko zaszklone oczy. -Zamknij się skarbie, bo Ci jebnę.- niby zagroził, ale żartobliwie, czułym głosem, trącając palcem mój nos.
-Przepraszam, ale naprawdę się boję i pewnie jeszcze nie raz to usłyszysz. Ale nie dziw mi się, bo jakby nie patrzeć, sporo się wydarzyło, kiedy byliśmy razem i niestety nigdy nie będę w stanie tego zapomnieć. Chcę, żebyś tylko o tym wiedział, ale proszę nie myśl o tym. Nie zadręczaj się tym, bo to tylko moje chore obawy, które niczego nie zmieniają. Musisz tylko sprawić, że zapomnę i przyzwyczaję się do tej lepszej rzeczywistości.
-Dobrze, kochanie. Zrobię wszystko, żebyś czuła się ze mną jak najlepiej. Pamiętaj... Amador nie żyje i nikt nie zamierza się za niego mścić, bo gang się zwyczajnie rozsypał, sprawdzałem to miliony razy i nie ma wątpliwości. W dodatku rodzice też już są w miarę w porządku w stosunku do nas, więc też nie są żadnym zagrożeniem. Możesz być spokojna o ten związek, pod warunkiem że my sami nie zagrażamy tej miłości i mamy dość siły, by o nią walczyć.
-Jestem jak najbardziej gotowa na walkę o naszą miłość, kochanie. Dam z siebie wszystko, żeby było dobrze i nie pozwolę nikomu zniszczyć tego związku.
-Tak, maleńka... Tym razem nie tylko miłość zostanie na zawsze, ale cała nasza relacja, związek, który z każdym dniem będzie stawał się lepszy. A za jakiś czas weźmiemy drugi ślub i już w ogóle będzie idealnie.
-Już się nie mogę doczekać, tak bardzo Cię kocham.- po tych słowach nastała cisza i zatraciliśmy się w sobie, całując się słodko i namiętnie.
-Wiesz co? Mam na Ciebie wielką ochotę, ale mała śpi w pokoju i chyba się to nie uda...- stwierdził między pocałunkami.
-Aj, no nie... Dziś nic z tego, ale mamy na to przecież całe życie.- zaśmiałam się i wstałam.
-A nie moglibyśmy iść do łazienki?- no co za niewyżyty erotoman.
-Nie, skarbie, nie dziś... Po pierwsze Espe zawsze śpi niespokojnie w nowych miejscach, a po drugie jestem zmęczona po podróży i wolałabym wykąpać się sama i położyć się zaraz do łóżka, Ty niewyżyty egoisto.
-No dobrze, wybacz. To leć się wykąpać, a ja Ci zrobię kolację.
-No w końcu myślisz... Okej, to bierz się do roboty, skarbie.- pocałowałam go soczyście i poszłam do łazienki.
Kiedy wróciłam, na stole w kuchni czekały na mnie pyszne tosty. Zjedliśmy razem w miłej atmosferze jak dawniej. Ale przecież mój kochany Uckerek nie mógł do kolacji podać herbatki jak normalny człowiek... Musiał zaserwować szampana. I gdyby tego było mało, zapalił zapachowe świeczki, jego romantyzm jak zwykle na wysokim poziomie.
-Kochanie, dawaj tu z kieliszkiem, toaścik.- wziął do ręki swój kieliszek i mi kazał zrobić to samo.
-No słucham... Zapowiada się przecudna przemowa mojego kochanego misia.- powiedziałam z uśmiechem, śmiejąc się słodko i lekko kpiąco, bo on jest bardziej sentymentalny ode mnie.
-Nie chcesz, to nie wredna istoto... To poproszę Cię tylko o wypicie za naszą miłość, która jak się okazało jest silna i niezniszczalna.- no to się streścił... Ej, nie no lubię go słuchać, zepsułam.
-I będzie trwała wiecznie? Kochasz mnie tak samo jak trzy lata temu?- zapytałam bez obaw, po prostu z ciekawości, bo w sumie i tak jestem już tego pewna.
-Nie, Dulisiu... Nawet bardziej. Wtedy to była inna miłość, taka jeszcze trochę szczeniacka i niedojrzała. Dopiero później nastały krytyczne momenty, poświęcenie, rozłąka, tęsknota i ogólnie to wszystko, co nas oddaliło, ale tylko fizycznie. Sercem czułem się coraz bliżej Ciebie, a moim cierpieniom nie było końca. Jejku, Dul tak się cieszę, że tu jesteś! Kocham Cię tak strasznie!- okrążył stół i podszedł do mnie spontanicznie, a ja od razu odstawiłam kieliszek, bo przy nim to trochę niebezpieczny przedmiot.
-Ja Ciebie też, skarbie.- odpowiedziałam, a on pociągnął mnie delikatnie za rękę, żebym wstała i zaczął mnie całować.
-Śpimy z Esperanzą w pokoju, czy tutaj w salonie?- zapytał między pocałunkami.
-Możemy tutaj, mała nie powinna się już chyba obudzić.- stwierdziłam, a Ucker w jednej chwili poprowadził mnie do kanapy i rzucił mnie na nią. -Ej, nie! Możemy tu spać, ale rozłożyć kanapę, pościelić łóżko i rzeczywiście SPAĆ. Dzisiaj już naprawdę nie mam siły na nic więcej, wybacz.
-No okej, Tobie mogę wybaczyć wszystko.- pocałował mnie jeszcze raz soczyście i zdjął mnie z kanapy, by móc ją rozłożyć.
Szybko pościeliliśmy łóżko i zasnęliśmy w swoich objęciach. Brakowało mi tego bardzo... Leżałam na klatce piersiowej Uckera, słuchając bicia jego serca, a on delikatnie głaskał mnie po plecach i ramieniu. Było mi tak dobrze, rozpływałam się pod jego delikatnym, czułym dotykiem. Błagam, ja chcę tak do końca życia, najlepiej bez przerwy. Uwielbiam bliskość Christophera, sprawia mi mnóstwo radości i przyjemności. Dawno nie spałam tak spokojnie jak tej nocy, przy nim mimo wszystko czuję się tak cudownie i bezpiecznie... I mam nadzieję, że tak zostanie już na zawsze.

Ucker:
Byłem bardzo szczęśliwy, mając przy sobie moją kobietę i córkę. Mój związek z Dul był nieco inny niż kiedyś, ale w sumie nie wiem, na czym polegała ta inność. Być może się jeszcze po prostu nie rozkręciliśmy i potrzeba czasu, żeby było jak dawniej. Rozstanie na tak długi czas też na pewno ma tutaj swój wpływ, ale przyczyna jest chyba ogólnie inna... Jesteśmy my, nasza miłość, długa znajomość, przyjaźń, przywiązanie, wspomnienia... Wszystko na swoim miejscu, ale brakuje jedynie szaleństwa, które kiedyś nas nie opuszczało. Wtedy traktowaliśmy tą miłość jak w pewnym sensie ucieczkę od świata, zabawę, ale teraz mamy dziecko, które jest dla nas najważniejsze i nasze szaleństwo idzie na bok. Ponadto wiele się zdarzyło i już nie jesteśmy tacy sami. Staliśmy się bogatsi o wiele doświadczeń, które spotkaliśmy na drodze. Najzwyczajniej w świecie wyrośliśmy z wiecznych sprzeczek i głupich żartów. To znaczy nie to, żebyśmy cały czas byli dla siebie słodcy i sobie nigdy nie dowalali, nie ma tak... Ale częściej stać nas na powagę, bo potrzebujemy przede wszystkim siebie nawzajem i naszej miłości. Tworzymy rodzinę, kochającą się rodzinę! Powoli i dość skutecznie tworzymy to, o czym oboje marzyliśmy całe życie. Esperanza będzie wychowywana w miłości i wyrośnie na dobrą, szczęśliwą kobietę. Powoli przyzwyczaja się do nowej sytuacji i choć raczej nie do końca to wszystko rozumie, to akceptuje mnie jako ojca i póki co jest okej, nie mamy z nią żadnych problemów. Mam nadzieję, że nie będzie na razie zadawać szczegółowych pytań i poczeka z tym tak chociaż do 15 roku życia. Jak dorośnie, to zamierzamy jej opowiedzieć całą naszą historię. Do Duli często dzwoni Pablo i marudzi, szukając powodu do tego, żeby do niego wróciła i mnie zostawiła. Znaczy nie próbował nią manipulować, czy coś w tym stylu, po prostu jej ciągle strasznie truł i błagał. Szczerze mówiąc, trochę mi go szkoda, bo facet jest naprawdę w porządku i wiele zrobił dla Duli i mojej córki. No ale niestety... Nic nie poradzę na to, że nasza miłość jest silniejsza, a Dulce jednak poszła za głosem serca. Próbowałem z nim rozmawiać, ale stwierdził, żebym się nim nie przejmował i kochał swoją rodzinę tak samo jak on. Tak właśnie zamierzam zrobić, ale mimo wszystko głupio mi, że ten biedny Pablo został sam. Nie zasłużył na to i mam nadzieję, że znajdzie sobie kogoś, kto pokocha go tak, jak on kocha Dul i ułoży sobie życie z kimś odpowiednim. Z całego serca mu tego życzę, naprawdę. No cóż... W kwestii Pabla już nic nie zrobimy, ale została druga strona mocy, czyli moja Anysia. Właściwie obiecałem Duli, że odnowię z nią kontakt, ale nie mogłem się do tego zabrać. Najzwyczajniej w świecie się bałem jej reakcji na mój widok. To bardzo trudna sytuacja... Łączyła nas wspaniała przyjaźń, którą zniszczyliśmy jakimś głupim związkiem, a potem jeszcze to kłamstwo... Nie pozostało nic, zniknęło wszystko, co było między nami. Miałem naprawdę wspaniałych przyjaciół, zarówno Ann jak i Poncha, a tak po prostu ich straciłem. Życie jest okrutne, ale skoro cudem odzyskałem Dul, to może ich też kiedyś mi się uda... Bardzo bym chciał, ale nie mam odwagi wykonać tego pierwszego kroku.


Hejoo!! Tak pięknie komentowałyście, że postanowiłam dodać szybciej niż zwykle xD Wgl to piszę kolejne opowiadanie, które na razie bardzo mi się podoba. Jestem na 15 rozdziale i mam mega wenę :D Jak tak dalej pójdzie to prędzej skończę tamto pisać niż to dodawać, haha xD Serio, dawno mi się tak fajnie nie pisało, to się samo pisze i przez sam ten weekend napisałam prawie 5 rozdziałów (a wiecie jak długie są moje rozdziały xD). Ostatnio jak tak sprawdzałam rozdział przy dodawaniu, zaczęłam się zastanawiać, jak to się dzieje, że wam się chce czytać takie długie rozdziały, haha ;) One końca nie mają xD 
Wgl ten tydzień będzie straszny... Codziennie sprawdziany po za jutrem, bo na szczęście jedziemy do teatru, to chociaż jeden dzień będzie spoko :D Ok, to do następnego, a ja lecę pewnie dalej pisać :* Besos, skarby moje! :* <3

środa, 25 stycznia 2017

38. "Nie chcę Cię stracić"

Ucker:
W pierwszym tygodniu po powrocie do domu, byłem załamany i nie umiałem normalnie funkcjonować. Siedziałem całymi dniami w domu i nie mogłem odbić się od dna. Tęskniłem za Dulce i za moją córką. Marzyłem o tym, żeby mieć je przy sobie. Nie mogłem spać i ciągle myślałem o minionym tygodniu. Nie rozumiałem zachowania Duli... Z niektórych jej zachowań mógłbym wnioskować, że mnie kocha. Ale gdyby tak było, to byłaby teraz tutaj ze mną. To wszystko generalnie było trochę dziwne, bo byliśmy blisko i widziałem jej szczęście, a jednak stało się, jak się stało... Naprawdę nie wiem już nawet z której strony to ugryźć, żeby zrozumieć jej decyzję. Ostatecznie stwierdziłem, że bała się ryzyka i wielkich zmian, tylko że to nie w jej stylu... Dla mnie Dula zawsze była osobą, która walczyła o swoje, nie patrząc na innych. Można powiedzieć, że czasem szła po trupach, by osiągnąć swój cel, a tym razem tak po prostu odpuściła i pozwoliła mi odejść. No cóż... Smutne, ale nic już na to nie poradzę. Jedyne co mi pozostało, to przyzwyczaić się do tego bólu i tęsknoty. Tak, oczywiście nadal gdzieś tam będę się łudził, że pewnego dnia stanie w moim drzwiach z naszą córką i zostaną ze mną na zawsze. Ona wie, że ja nadal mam taką nadzieję, musi wiedzieć... Gdyby nie wiedziała, to choćby chciała, nie zmieniłaby zdania. I nieważne, że być może ma mnie za naiwnego kretyna, to się nie liczy...
Po tygodniu totalnego załamania, włączyłem w końcu telefon i oddzwoniłem do ojca, który dobijał się do mnie z 50 razy. No tak, potrzebował mnie w pracy... Przecież powinienem się tam pojawić już tydzień temu. Kazał mi przyjechać do firmy i od tamtej pory moje życie względnie wróciło do normalności, wpadłem w wir pracy i trochę się podniosłem. Nie mogę przecież cały czas siedzieć w domu i płakać nad swoim losem, już to przerabiałem.

Dulce:
Moje życie od wyjazdu Uckera to męka. Nie mogę spać, jeść i jestem ciągle rozdrażniona. Tęsknię za nim i coraz bardziej czuję, że popełniłam duży błąd.
Minął prawie miesiąc, a ja czuję się coraz gorzej, nie mogę sobie z tym poradzić. W dodatku Esperanza cały czas pamięta o Uckerze i ciągle pyta, kiedy polecimy do Meksyku. W pewnym momencie miałam już naprawdę dość i poczułam nagły przypływ energii. Znacie to uczucie, że nagle wierzycie, że jesteście w stanie zrobić wszystko i macie w sobie więcej siły niż się wydaje? Tak się właśnie czuję- silna i niepokonana. Prawie codziennie czytałam list od Uckera, pamiętając o tym, że on nadal na mnie czeka i kocha mnie nad życie. To duża motywacja... Świadomość, że gdzieś na świecie jest osoba, która kocha Cię mimo wszystko i prawdopodobnie nigdy nie przestanie. Wreszcie nadszedł ten dzień, kiedy jednoznacznie stwierdziłam, że chcę wracać do Meksyku. Czekałam wieczorem na Pabla, aż wróci z pracy, żeby z nim pogadać i wyznać pewne rzeczy. Kiedy usłyszałam, że podjechał samochodem pod dom, serce o mało mi nie wyskoczyło. Zamierzałam zacząć od tego, że go zdradziłam i chyba właśnie tej części bałam się najbardziej. Kiedy wszedł do domu, zapowiedziałam mu, że musimy porozmawiać. Poszedł wziąć szybki prysznic, a ja miałam ostatnie chwile na zastanowienie się. Kiedy wyszedł z łazienki i stanął tuż przede mną, wzięłam dwa wdechy i zaczęłam:
-Siadaj. Chodzi o... Uckera.
-O Uckera? Wyjechał i ma wyjebane na dziecko, nie? Nie chciałem wcześniej poruszać tego tematu, ale wiedziałem, że tak będzie...- to się rozgadał, ale niestety nie trafił.
-Nie, właściwie to chodzi też o mnie, na razie nie o Espe.- gardło już miałam ściśnięte z nerwów, a na twarzy Pabla pojawił się wyraźny niepokój.
-Jak to? Nie bardzo rozumiem.
-Dobra, powiem wprost: Zdradziłam Cię z Uckerem, spędziłam z nim noc. Dał mi wybór, a ja zostałam z Tobą. Ale kocham go i już nie mogę tak żyć. Pablo, ja... Chcę wracać do Meksyku z Esperanzą.- wyznałam, a jego aż zatkało.
-Poczekaj... Że co?- chyba nie dotarły do niego moje słowa.
-Dobrze słyszałeś. Nie zasługuję na twoją miłość, zdradziłam Cię z Uckerem i to głównie z mojej winy. Nie chciałam Cię krzywdzić, dlatego tu zostałam, ale już nie mogę... Pablo, przepraszam, ale nie kocham Cię tak, jakbyś tego chciał. Moje serce należy do Uckera i zawsze tak było. Byłam z Tobą szczęśliwa i dziękuję Ci za wszystko, ale traktuję Cię tylko jak przyjaciela, nic na to już nie poradzę.- wyjaśniłam, a on patrzył na mnie ze łzami w oczach.
-Przepraszam Cię, nie mogę tego słuchać. Nie mam do Ciebie żalu, rób co chcesz.- rzucił krótko i wyszedł z pokoju, w ogóle z domu i wrócił późno.
Następnego dnia rano, mój partner był już jak zwykle w pracy, gdy się obudziłam. W skrzynce miałam od niego SMS-a:
"Przepraszam, że wczoraj nie byłem w stanie z Tobą porządnie porozmawiać. Chcę, żebyś wiedziała, że kocham Cię najbardziej na świecie, ale właśnie dlatego szanuję Twoją decyzję... Jeśli naprawdę kochasz Uckera, a on Ciebie, to jedź do tego cholernego Meksyku. Proszę Cię tylko o jedno: bądź szczęśliwa i uważaj na siebie. Informuj mnie, jakby coś się działo, bo pamiętaj, że zawsze chciałem dla Ciebie jak najlepiej. Pokochałem Esperanzę jak swoje dziecko, ale to Ucker jest jej ojcem, więc nie mam nic do gadania. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwą rodziną i żadne krzywdy Cię już nie spotkają. Piszę do Ciebie tego SMS-a, bo nie ma sensu się żegnać. Jeśli jesteś pewna swojego wyboru, to jedź już dzisiaj, proszę. Nie każ mi patrzeć, jak odchodzisz. Kocham Was <3 Przekaż temu kretynowi, że obiję mu mordę, jeśli Cię skrzywdzi."
Pablito jak zwykle kochany... Tak bardzo nie chcę go krzywdzić i chciałabym z nim zostać. Jednak nie zrobię tego wbrew sobie, bo chcę być w końcu w pełni szczęśliwa. Już postanowiłam, wracam do Meksyku. I tak czekałam wystarczająco długo, bo minął już mocno ponad miesiąc. Mam tylko nadzieję, że Uckerek też nadal na mnie czeka i nie odprawi mnie z powrotem do Pabla. Nie no to by było już okropne... Musiałam obrać jakiś plan działania na dziś. Wzięłam laptopa i znalazłam lot do Meksyku o 17:30. Dobra, idealnie... Ze wszystkim się wyrobię. Odpisałam Pablowi na SMS-a, że wyjeżdżam dzisiaj. Wstałam i zrobiłam szybko śniadanie mojej księżniczce, po czym ją obudziłam. Dla świętego spokoju przez cały dzień, żebym mogła pozałatwiać swoje sprawy, zaprowadziłam ją jeszcze do przedszkola. Poszłam od razu do dyrektorki, żeby ją wypisać, a potem udałam się do gabinetu pedagoga i psycholog. Chciałam zaczerpnąć porady odnośnie rozmowy z Espe o Uckerze. Poradziły mi, abyśmy pogadali we trójkę i przede wszystkim dali córce czas na przetrawienie tego na spokojnie. Podziękowałam za radę i pobiegłam do domu się spakować. W walizkach znalazły się oczywiście najpotrzebniejsze rzeczy moje i Esperanzy. Żeby nie było nie wzięłam połowy ubrań, bo bym się z tym wszystkim nie zabrała. Miałam cichą nadzieję, że Pablo pomyśli i mi to kiedyś wyśle. Kiedy wszystko było już gotowe, poszłam po dziecko do przedszkola. Miałam dylemat, czy w ogóle mówić jej, że to ostatni dzień w tym przedszkolu, ale stwierdziłam, że ona i tak nie przepada za tymi dziećmi i nie będzie się z nimi tak żegnać. Wracałyśmy przez plażę, jak to dość często robimy. Uwielbiam spokojne spacery brzegiem morza z moją córką. Tak, da się z nią spokojnie spacerować... Chciałam jej powiedzieć o wyjeździe, ale trochę nie wiedziałam jak.
-Pamiętasz Uckera?- znalazłam na to chyba najlepszy sposób.
-Jasne, że pamiętam!- odpowiedziała z entuzjazmem.
-A nadal chcesz go odwiedzać?
-Tak, bo tęsknię za nim. Bardzo go lubię.
-Za dwie godzinki mamy samolot do Meksyku, odwiedzimy Uckera i prawdopodobnie tam zostaniemy.
-Naprawdę? Zawsze chciałam tam jechać! I zobaczę Uckera! Dziękuję mamusiu, dziękuję!- rzuciła się na mnie, śmiejąc się wesoło.
-Cieszysz się?
-Bardzo! A tata jedzie z nami?- o kurde...
-Nie, kochanie... Tata na razie ma dużo pracy.- zmyśliłam, a moje dziecko na szczęście jeszcze jest w takim wieku, że łyka wszystko.

Po kilku godzinach lotu dotarłyśmy do Meksyku. Esperanza była bardzo podekscytowana w zasadzie wszystkim, a ja miałam mały problem... No bo super, dotarłyśmy tu, ale co dalej? Wcześniej wydawało mi się to jakieś łatwiejsze, a teraz kiedy już tu jesteśmy, trochę nie wiem, co ze sobą zrobić. Było po 20, a ja błądziłam z dzieckiem po lotnisku. Bałam się spotkania z Uckerem... Nie miałam jednak wyjścia i musiałam tak po prostu do niego iść. W pewnym momencie miałam mały problem z trafieniem tam, ale dosyć szybko odnalazłam drogę. Miałam tylko nadzieję, że on dalej mieszka w naszym mieszkaniu. Na szczęście nie musiałam dzwonić domofonem, bo jak zwykle była podłożona wycieraczka, norma w tej klatce. Poszłam na górę i niepewnie zapukałam do drzwi. Po chwili otworzył mi Ucker w samych bokserkach. Tak to się drzwi otwiera wieczorem?... Kogo on się, przepraszam bardzo, spodziewał? Stał jak wryty i patrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Cześć. Możemy wejść?- odezwałam się w końcu, a on otworzył mocniej drzwi i pomógł mi z walizkami.
-Jasne, chodźcie.- odpowiedział, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.
-Ucker! Tęskniłam za Tobą, wiesz?- krzyknęła Espe z entuzjazmem i wskoczyła na niego, przytulając go czule.
-Ja za Tobą też, śliczna księżniczko.- odpowiedział delikatnym głosem, przytulając ją mocno.
-Ja bardziej. Ale na szczęście mam kochaną mamę, która postanowiła Cię odwiedzić.- mówiła z uśmiechem, spoglądając na mnie.
-Tak, kochanie... Ale teraz już chodź, położę Cię spać, bo na pewno jesteś zmęczona po podróży.- wzięłam ją od Uckera, bo rzeczywiście miała już takie zmęczone, zaspane oczka.
-Poczekaj, pościelę jej łóżko w pokoju.- odezwał się Ucker i poszedł do sypialni.

Ucker:
Byłem w wielkim szoku, bo już dawno przestałem wierzyć, że Dulce się tu pojawi. Dobrze, że poszedłem pościelić łóżko w pokoju, bo to był mój czas na uporządkowanie myśli i emocji. Udało mi się trochę ochłonąć i położyliśmy tam Małą, w ogóle ze sobą nie rozmawiając. Szybko zasnęła, a my poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Żadne z nas jakoś nie mogło zacząć rozmowy, ale w końcu ona się odezwała, patrząc mi w oczy:
-Ucker, ja tak nie mogę... Mam gdzieś bycie rozważną i myślenie o innych. Straciliśmy już wystarczająco dużo czasu, ale koniec z tym... Kocham Cię i nie chcę Cię stracić!- wyznała, wtulając się we mnie słodko, a mnie tak troszkę zatkało.
-Dulce... Czy to znaczy, że tu zostajecie?- zapytałem, odsuwając ją trochę od siebie, by móc też spojrzeć na jej twarz.
-Taki właśnie mam zamiar, kochanie.- powiedziała z uśmiechem, po czym rzuciła się na mnie i zaczęła namiętnie całować.
-Przepraszam Dul, ale miałem już dosyć czekania. Spóźniłaś się, już kogoś mam.- wyswobodziłem się z jej objęć i wstałem z kanapy.


Hej, hej, hello!! Zostawiam Wam tu taki połowicznie optymistyczny rozdział ;) Ale bez nerwów, moje skarby, wszystko jeszcze może być dobrze xD Wy mnie dobrze znacie i wiecie, że mam zbyt dobre serce,  żeby źle skończyć :) Chociaż w sumie coś rozważam, ale na razie nieważne, to opko jest już zakończone. Jakoś dzisiaj nwm o czym tu pisać, więc wspomnę tylko o czymś mega ważnym i zmykam. A więc:
MANUELITO MA JUŻ PONAD TYDZIEŃ!! ❤❤❤
No to do następnego, kochane moje :*

czwartek, 19 stycznia 2017

37. "Kiedyś Cię odwiedzimy"

Ucker:
Pocałunek Duli jak zwykle był cudowny. Ale co z tego? Ona pewnie dalej mnie zwodzi, a niestety to do niczego nie prowadzi. Wolałbym już znać jej decyzję i przestać się łudzić, więc musiałem oderwać się od jej słodkich usteczek.
-Duluś... Wiem, że Ci ciężko, ale niestety już czas podjąć decyzję. Koniec tej twojej niewinnej zabawy, przestań mnie zwodzić.- postawiłem sprawę jasno.
-Ucker, ja nie chcę...- tak zmienna kobieta... W jednej chwili w jej oczach pojawiły się łzy i się rozpłakała, po czym wtuliła się we mnie mocno.
-Kochanie, czego Ty nie chcesz?- mówiłem cicho i spokojnie, pocierając czule jej plecy.
-Nie chcę podejmować tej decyzji i nie chcę Cię krzywdzić.- wydukała, zanosząc się płaczem.
-Czyli co? Odpowiedź brzmi NIE?- to było już właściwie jasne...
-No niestety... Wybacz, ale ja nie mogę. Nie jestem gotowa na to, by wrócić do Ciebie, zmieniając moje życie o 360 stopni. Chciałabym dać Tobie, NAM szansę i stworzyć rodzinę, ale nie mogę. Nie mam tyle odwagi, a to zbyt duże ryzyko. Przepraszam, ale nie.- uspokoiła się i na siłę udawała twardą i opanowaną.
-Okej, rozumiem.- tylko tyle byłem w stanie powiedzieć.
-Przepraszam, ja...- chciała powiedzieć coś jeszcze, ale położyłem palca na jej ustach, po czym przytuliłem ją mocno do siebie.
-Nie przepraszaj, skarbie.- staliśmy chwilę w swoich objęciach, po czym odsunęliśmy się od siebie na krok. -To ja wymyśliłem ten układ i kazałem Ci decydować, więc nie mam prawa mieć do Ciebie żadnych pretensji. Podjęłaś decyzję i mam nadzieję, że właściwą. Życzę Ci jak najlepiej i chcę, żebyś była szczęśliwa.- mówiłem przez łzy, a ona patrzyła we mnie jak w obrazek.
-Zmieniłeś się, jesteś najlepszym człowiekiem, jakiego znam. Dziękuję, że nie chcesz odebrać mi dziecka i się poświęcasz.
-Nie chcę? Haha, śmieszne... Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał zabrać Ci Esperanzę i uciec, tak jak to kiedyś Ty zrobiłaś. To bardzo wygodne rozwiązanie, ale ja nie jestem Tobą i nie mógłbym Ci tego zrobić, bo nie mógłbym spać spokojnie. To Ty jesteś największą egoistką na świecie, nie ja...- uśmiechnąłem się do niej delikatnie, chciałem rozluźnić atmosferę, żebyśmy jak najlepiej zapamiętali to pożegnanie.
-Nie przesadzaj, zaczęłam już trochę myśleć o innych. Gdybym dalej była taką egoistką, to pewnie powiedziałabym Ci "nie" i poszła do domu. Zresztą dużo się zmieniło i wszystko co robię, robię z myślą o moim dziecku. Obiecuję Ci, że kiedyś wrócę z Esperanzą do Meksyku, żebyś mógł być jej ojcem. I tak jak prosiłeś, będę Ci wysyłać jej zdjęcia.
-Gdyby nie moja miłość do Ciebie, której nie mogę zabić, to z pewnością żylibyśmy w zgodzie i dzielili się dzieckiem.
-Nie, no coś Ty... Nie pamiętasz, jak kiedyś stwierdziłeś, że mnie można tylko kochać, albo nienawidzić? Gdyby nie ta miłość, to pewnie ciągle byśmy się kłócili jak kiedyś i nic by z tego nie było.
-No tak, to święta prawda...
-Mamo...- usłyszałem cichutki głos Esperanzy, która stała w drzwiach rozczochrana w różowej piżamce i ze łzami w oczach.
-Co się stało, słoneczko? Dlaczego nie śpisz?- zapytała Dulce i kucnęła przy niej.
-Bo miałam zły sen. Obiecałaś, że będziesz spała ze mną...- powiedziała z wyrzutem, a ja przyglądałem się jej z delikatnym uśmiechem.
-Przepraszam, zaraz do Ciebie przyjdę. Idź do pokoju i wybierz jakąś ładną bajeczkę do czytania, dobrze?
-Dobrze, ale daję Ci dziesięć minut.- zgodziła się i już chciała wracać do domu, kiedy dotarło do mnie, że widzę ją po raz ostatni.
-Poczekaj chwilkę.- powiedziałem, podchodząc do niej.
Wziąłem ją na ręce i przytuliłem mocno, nie mogąc opanować łez. To moja córka, którą nie wiadomo kiedy zobaczę.
-Dlaczego mnie tak tulisz?- zapytała wesoło, lekko zdezorientowana.
-Bo wracam do domu, do Meksyku i przez długi czas Cię nie zobaczę. Po prostu się z Tobą żegnam, skarbie.- wyjaśniłem, a ona mocno posmutniała.
-Będziesz za mną tęsknić? Bo ja za Tobą będę. Bardzo Cię lubię, bo się ze mną bawiłeś i nauczyłeś mnie pływać.- moja kochana... -Nie smuć się, kiedyś Cię odwiedzimy. Prawda mamusiu?- Dul tylko przytaknęła bezgłośnie.
-Chciałbym Cię kiedyś jeszcze zobaczyć. Ale obiecaj mi, że będziesz grzeczna i będziesz się słuchać mamy. Dobrze?
-Dobrze, przecież ja zawsze jestem grzeczna.- zaśmiała się i dała mi buziaka w policzek.
-Jasne, że jesteś. Dobra maleńka... Leć, bo zmarzniesz.- postawiłem ją na ziemi. -Wybierz jak najdłuższą bajkę, niech się mama pomęczy.- dodałem, śmiejąc się.
-Dobra.- odpowiedziała wesoło i zniknęła za drzwiami.
-Ale Cię teraz urządzi.- powiedziałem do Duli, a ona zrobiła głupią minę.
-I tak zaraz zaśnie i nie przeczytam tego do końca.- stwierdziła na luzie. -Dobra, nie żebym Cię wyganiała, ale masz godzinę do samolotu.- dodała.
-Spokojnie, zdążę... No chyba, że boisz się, że znów będziesz miała jakieś wątpliwości i nie dasz mi odejść?
-Tak, to też. Zresztą nie chcę, żebyś mi się tu całkiem rozpłakał. Idź już, bo to się robi coraz trudniejsze i ja też zaraz będę ryczeć.- ona pewnie i tak będzie ryczeć, jak pójdę, bo teraz ewidentnie się powstrzymuję, nawet głos jej się łamie.
-Masz rację, nie ma sensu tego przeciągać. Czułem, że tak będzie, więc napisałem wczoraj do Ciebie list tym razem ja. Proszę.- podałem jej kopertę. -Zrobiłem dokładnie tak jak Ty, ale nie myśl sobie, że złośliwie, bo nie o to chodzi. W środku masz też nasze zdjęcia, które robiłem w ciągu tego tygodnia. Niektóre są piękne, inne nieco gorsze, ale zauważ, ile szczęścia mi dałaś przez te dni.- wyjaśniłem, patrząc w jej zaszklone oczy.
-Dziękuję. Przytulisz mnie ten ostatni raz?- zapytała cicho i jakby nieśmiało, normalnie jak nie ona.
-Jasne, księżniczko.- powiedziałem i przygarnąłem ją do siebie, tuląc mocno. -Tak bardzo Cię kocham i nie chcę zwalczać tej miłości.- szepnąłem do jej ucha, a ona wtuliła się we mnie jeszcze mocniej.
-Musisz, to dla twojego dobra.- stwierdziła i dała mi buziaka w policzek, po czym odsunęła się ode mnie i zmierzała w kierunku domu, wciąż patrząc na mnie.
-Wchodź już do tego domu, bo nie wytrzymam.- ledwo powstrzymywałem płacz i krzyk, wszystko na raz.
-Okej, pa. Wiesz co? Pozdrów ode mnie rodziców i powiedz im o wszystkim. I jak spotkasz się z Ann i Ponchem, to też ich ode mnie pozdrów.
-Dobrze, pozdrowię. Leć, pa.- to były nasze ostatnie słowa, ostatnie spojrzenie w oczy i weszła do domu.
Przez chwilę stałem jak wryty i gdzieś tam w środku miałem jeszcze nadzieję, że wyjdzie i zmieni zdanie. Po pięciu minutach dotarło do mnie, że to koniec. Straciłem Dul na zawsze, a córkę zobaczę być może nawet za kilkanaście lat. Wsiadłem do samochodu i pojechałem na lotnisko. Ledwo widziałem drogę przez zaszklone oczy, płakałem jak dziecko.

Dulce:
Podjęłam decyzję, ale już zaczynam jej żałować. Nigdy w życiu nie czułam się tak źle. Moje serce pękło na milion kawałków, ale byłam zupełnie bezsilna. Chciałabym przeżyć tą piękną miłość jeszcze raz, ale mam jakąś wewnętrzną blokadę i po prostu nie mogę. Teraz odczuwam ból, ale to kiedyś minie i jeszcze będę szczęśliwa z Pablem, prawda? Ten tydzień z Uckerem był piękny, ale pewne rzeczy nie powinny się w ogóle zdarzyć. Aż bałam się myśleć, co on musi teraz czuć... Zanim poszłam do pokoju Esperanzy, musiałam się trochę uspokoić. Całe oczy miałam mokre od łez, które dalej ciurkiem leciały po moich policzkach. Po chyba pięciu minutach byłam w stanie do niej wejść. Leżała na łóżku z książeczką w ręce. Była smutna i zapytała:
-Mamo, a Ucker tu kiedyś wróci?
-Nie, kochanie, nie wróci. Ale może kiedyś odwiedzimy go w Meksyku.- odpowiedziałam, przytulając ją.
-Tak, pojedźmy do Meksyku!- powiedziała z entuzjazmem, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Kiedyś pojedziemy, skarbie... Jak będziesz duża, to Ci coś powiem i wtedy odwiedzimy Uckera.
-To ja już chcę być duża, mamo. Wiesz co? Nie chcę dzisiaj bajki, pójdę spać i przyśni mi się podróż do Meksyku, i spotkanie z Uckerem.- ona naprawdę go bardzo pokochała, a ja odebrałam jej ojca, nie jestem dobrą matką.
-Dobrze, to śpij. Zamknąć Ci drzwi i zostawić zapaloną lampkę?- zapytałam, wstając.
-Tak, ale daj mi najpierw buziaka.- poprosiła, a ja wycałowałam ją słodko.
-Dobranoc, księżniczko.- powiedziałam, wychodząc.
-Powiedziałaś do mnie jak Ucker, tak fajnie. Dobranoc, mamusiu.- odpowiedziała uradowana i ułożyła się słodko do snu.
Rzeczywiście Esperanza to jedyne, co nam się w życiu udało i powinniśmy dbać o to, żeby tak zostało. Dam mojemu dziecku wszystko co najlepsze i nie pozwolę, by była nieszczęśliwa. I tak mnie pewnie znienawidzi, jak dowie się prawdy, ale póki co muszę dbać o nasze relacje i dać z siebie wszystko, żeby miała jak najlepsze życie. Nie wiem, czy dobrze postąpiłam i mam wrażenie, że jestem w sytuacji bez wyjścia. Ale czas na kolejną dawkę emocji, czyli list od Uckera. Poszłam do swojej sypialni i usiadłam na łóżku, wyciągając kopertę z tylnej kieszeni jeansów. Otworzyłam i rozwinęłam list, czytając ze łzami w oczach:
"Duluś, kochanie... Jeśli to czytasz, to za pewne jestem już w drodze do Meksyku. Jest mi cholernie smutno i powiem Ci, że do końca miałem nadzieję, że do tego nie dojdzie. Tak samo nadal mam nadzieję, że zmienisz zdanie. Nie mówiłem Ci tego, ale wiedz, że to nie musi być koniec. Czuję, że mnie kochasz, ale czegoś się boisz. Nie wiem co to takiego, ale pamiętaj, że jesteś silna i jeśli tylko chcesz, możesz pokonać cały świat. Do czego zmierzam? Jeśli kiedykolwiek za mną zatęsknisz i będziesz pewna, że chcesz, aby to potoczyło się inaczej, to wróć do Meksyku. Choć tego nie planuję, to pewnie i tak będę na Ciebie czekał jeszcze przez długi czas. Spróbuję przestać Cię kochać, ale z doświadczenia wiem, że to nie jest takie proste i może się nie udać. Tak więc jeśli uznasz, że nasza miłość istnieje i warto o nią zawalczyć, to wiesz, gdzie mnie szukać. Jeśli się na to nie zdecydujesz, to trudno... Życzę Ci jak najlepiej, bądź szczęśliwa z Pablem i nie pozwól, by uśmiech znikał z twojej twarzy. Pamiętaj o zdjęciach Esperanzy dla mnie i powiedz jej za jakiś czas prawdę. Nawet jeśli minie wiele lat, a ja zdołam ułożyć sobie życie, to wiedz, że zawsze będziesz dla mnie ważna, bo to dzięki Tobie moje życie zmieniło się na lepsze. Jestem Ci wdzięczny za każdą wspólną chwilę... Kiedyś, w dzieciństwie, w małżeństwie, jak i w tym tygodniu. Ostatnim wspólnym tygodniu, w którym dałaś mi dużo szczęścia. Dziękuję za wszystko, za taką wspaniałą córkę i za naszą miłość. Kocham Cię, kocham Was obie i już tęsknię <3
P.S. Nie zmieniłaś się aż tak bardzo, nadal jesteś MOJĄ księżniczką.
Tak wiem, mój list nie jest tak piękny jak Twój kiedyś, ale wybacz... Nie skończyłem szkoły i nie umiem pisać xD"
Kończąc to czytać, zanosiłam się płaczem. Cieszyłam się, że Ucker mimo wszystko jeszcze wierzy, że zmienię zdanie i nie stracił wiary w naszą miłość. Obejrzałam te zdjęcia, co chwile delikatnie się uśmiechając, choć smutek rozrywał mnie od środka. Kocham Uckera, cholera, kocham! Jestem idiotką... Czemu pozwoliłam mu odejść? Dlaczego jestem takim tchórzem i nie potrafiłam zaryzykować? Czego Ty Dul, kretynko się boisz?! Boże, jestem taka głupia, ale coż... Teraz już muszę z tym żyć, nic na to nie poradzę. Nie mogę tak nagle pognać za nim do Meksyku, to nie ma sensu. Postanowiłam zostać i już nie ma odwrotu. Pablo też jest człowiekiem i na swój sposób go kocham, nie mogę bawić się jego uczuciami. Co mu powiem? "Wiesz, bo ja przespałam się z Uckerem i wracam do Meksyku."?! Bzdura, kurwa, pierdolona bzdura! Tak nie wolno, on też wiele w życiu przeszedł i jest wspaniałym facetem, który zrobiłby dla mnie wszystko. On mnie kocha i zawsze dbał o mnie i moje dziecko. Koniec użalania się nad swoją głupotą, weź się w garść, a najlepiej idź spać! Schowałam całą kopertę z zawartością do mojej szuflady, do której Pablo nigdy nie zagląda i poszłam do łazienki się ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i zakopałam się w cieplutkim łóżeczku, z którego najchętniej nigdy bym nie wychodziła. Z trudem powstrzymywałam płacz i starałam się już o tym nie myśleć, żeby tylko zasnąć, żeby ten dzień się już skończył, choć tydzień wolałabym zatrzymać na zawsze.

Z każdym dniem było gorzej... Miałam nadzieję, że po jakimś czasie mi przejdzie w myśl zasady, że czas leczy rany. Największa bzdura jaką słyszałam! Nie byłam w stanie zająć się w zasadzie niczym i wszystko leciało mi z rąk. Na własne życzenie straciłam miłość swojego życia, a córki pozbawiłam ojca. To było rozsądne zachowanie, nie dałam się ponieść uczuciom... Ale ja już nie chcę być rozsądna, mam dość zabawy w dorosłą! Tęsknię za Uckerem i potrzebuję jego słów, jego dotyku, spojrzenia, jego ust... Kocham go i brakuje mi go bardzo. Jednak nie to jest tutaj najgorsze... Przespałam się z Uckerem, kilka razy się całowaliśmy, a potem on wyjechał a ja zostałam tu... Z Pablem, z którym jak dotąd tworzyłam bardzo udany związek, a teraz wstyd mi spojrzeć mu w oczy i unikam bliższego kontaktu. Zdradziłam go i nie mogę z tym żyć. Ucker miał rację, zresztą jak zwykle... Co ja sobie w ogóle myślałam? Że prześpię się z byłym mężem i będę z obecnym chłopakiem jak gdyby nigdy nic jak te bezmózgie laski w filmach?... Aj, żałosna jesteś, Dul... Tak się nie da, no ja tak nie potrafię. I nadejdzie taki dzień, gdy powiem "dość", wyznam Pablowi prawdę i zacznę żyć po swojemu...


Witam Was dzisiaj tak radośnie pod tak smutnym rozdziałem xD Jejku, jak ja się jaram, że Manuelito już jest na świecie ❤ Ja już kocham to dziecko, znajdujące się na drugim końcu świata ;)  To takie cudowne, że mamy już dwójkę mini rebelde :D A wiecie co jest najlepsze? Nasz siostrzeniec (jak to nazwał Christian, co było wgl przecudne ❤) będzie miał urodziny dzień po mnie ❤❤❤❤ Jaram się tym, bo zawsze będę na pewno pamiętać o jego urodzinkach :) A i przy okazji dziękuję wszystkim za życzenia urodzinowe pod ostatnim rozdziałem, miło mi się zrobiło :) Wgl kocham Was bardzo, jesteśmy jedną, wielką rodziną, która tak wspaniale się powiększa i wgl... aj no zabrakło mi słów, a to się rzadko zdarza xD Następny rozdział kiedyś tam, a dzisiaj jestem już tak zmęczona strasznie, że padnę szybko, bo byłam znowu w Poznaniu na wykładach z psychologii i nie mam już siły, umieram ;) 
Dobra, buziaki :* Czekamy na zdjęcia Manuelita, pilnujemy Twittera❤ :D 

sobota, 14 stycznia 2017

36. "Jedynie córka nam się udała"

Ucker:
Wieczór z Dulce był wspaniały, ale Pablo wszystko zepsuł i jeszcze mnie wkurwił. Jakim prawem nazywa swoją księżniczką MOJĄ Dulcie, a już tym bardziej MOJĄ córkę?! Miałem ochotę mu uświadomić, jak bardzo Dula jest "jego"... Nie odezwałem się na ten temat ze względu na nią, bo nie chciałem jej robić kłopotów. Co prawda to by rozwiązało mój problem i musiałaby być ze mną, bo przecież nawet nie pracuje i nie dałaby sobie rady sama... Ale to przecież do niczego nie prowadzi i nie mogę jej zrobić czegoś takiego. Czasami chciałbym być bezdusznym chujem i nie patrzeć na uczucia innych, i iść po trupach do celu. Nie potrafię tak niestety... Tym bardziej jeśli chodzi o moją ukochaną, nie mogę jej skrzywdzić. Miałem dziwnie złe przeczucie, że w niedziele odeśle mnie do Meksyku. Tak czułem, bo gdyby miało być inaczej, to pewnie do niczego by nie doszło, bo mam wrażenie, że ona potraktowała to jak podarowanie mi nagrody pocieszenia i pewnego rodzaju już pożegnanie. Nie ulega wątpliwości, że ona coś jednak do mnie czuje, ale chyba nie jest to tak silne, by była w stanie zmienić swoje życie. Tak mi się wydaje, ale ma jeszcze dwa dni i może mnie zaskoczyć. Widać po niej, że bardzo to przeżywa i chce podjąć właściwą decyzję. Pogubiła się dziewczyna trochę i nic na to nie poradzę, musi rozwiązać ten problem sama. Jeśli jej pomogę, to może kiedyś uznać, że ją zmanipulowałem i dlatego mnie wybrała. Dlatego po prostu muszę zaakceptować każdą jej decyzję i się dostosować. Nie będę tym razem rozpaczać i za nią płakać, a już na pewno nie przy niej. Ale przede wszystkim nie załamię się, nie dopuszczę do takiego stanu, w jakim byłem jakiś czas temu.

W sobotę rano, to znaczy koło 10, poszedłem do Duli, przepraszam... Do Esperanzy. Zapukałem, a po chwili usłyszałem głos Dulce przez drzwi:
-Chwileczkę, już otwieram!- pewnie jest jeszcze w piżamie i musiała zarzucić na siebie szlafrok.
-Hej.- powiedziałem, stojąc z nią twarzą w twarz.
-No cześć. Przeczuwałam, że to Ty.- posłała mi słodki uśmiech, ale ledwo co go odwzajemniłem, nie miałem już siły na tą walkę. -Wejdź.- zaprosiła mnie do środka, a ja dosyć niepewnie wszedłem.
-Espe już wstała?- zapytałem, stojąc dalej w przedpokoju.
-Nie, śpi jeszcze. Ale to w sumie dobrze, bo chciałam z Tobą pogadać. Chodź... Może kawy, herbaty?- zachowywała się normalnie, jakby nic się nie stało.
-Wiesz co? To ja może wpadnę trochę później, jak mała wstanie.- kierowałem się do wyjścia, ale złapała mnie za rękę.
-Ucker, proszę... Pogadajmy.- powiedziała delikatnym głosem, kiedy na nią spojrzałem. -Mówiłeś, że nie jesteś zły...- zaczęła, smutniejąc.
-Bo nie jestem, moja maleńka.- wymusiłem na sobie czuły uśmiech i trąciłem palcem jej nos.
-To dlaczego nie chcesz ze mną wypić kawy, posiedzieć i pogadać?- była wyraźnie zawiedziona.
-Jejku, Dul... Nie jestem zły, nie mam do Ciebie żalu ani nic z tych rzeczy. Ja po prostu mam już dość tej walki być może z przeznaczeniem. Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać, bo chcę mieć resztki nadziei jeszcze przez te dwa dni. Muszę się ponownie przyzwyczaić do życia bez Ciebie.
-Ucker, Ty pieprzony pesymisto!- krzyknęła na mnie, dając mi z pięści w ramię. -Nie powiedziałam jeszcze, że to koniec i nie wiem, czy to zrobię. To co się wczoraj stało, miało być dobrym wykorzystaniem naszego wspólnego czasu, więc nie psuj tego teraz i zostań ze mną przez chwilę.
-No dobrze, niech Ci będzie. Zrób mi tą kawę, jak tak bardzo chcesz, pogadajmy. Ale nie poruszamy w ogóle tematu naszej miłości, nie mówimy o decyzjach, jak chcesz gadać, to najlepiej o nieznacznych głupotach. Do poważnych tematów wrócimy dopiero jutro wieczorem, okej?
-Okej. To siadaj, już wstawiam wodę na kawę. No chyba, że chcesz ze mną zjeść śniadanie?- weszliśmy do kuchni.
-Nie, dziękuję. Zostańmy przy tej kawie.
-No dobra, już robię. Ej w ogóle miałam już dawno pytać i jakoś nie miałam okazji... Co u naszych "kochanych" rodziców?- dobrze, że znalazła jakiś temat, chociaż nie będziemy milczeć.
-W sumie okej. Zestarzeli się bardzo, może trochę zmądrzeli. Ale wiesz... Jak to oni, liczą się tylko pieniądze, firma, prestiż. Twoich rodziców rzadko widuję, czasami tylko wpadają do firmy, moi trochę częściej. Ogólnie jestem z nimi w normalnych relacjach i czasami nawet zamienimy kilka słów, ale wiadomo, że normalną rodziną to nigdy nie będziemy. Nie no zmienili się trochę, zwłaszcza moja matka. Święta nie jest, ale kiedyś zażądała, żebym powiedział jej, jak to było z tymi misjami dla Amadora. Po chyba dwóch godzinach opowieści o moim życiu, o wszystkich żalach i smutkach, nawet o naszej miłości i w ogóle przytuliła mnie czule. Od tamtej pory jej podejście do mnie trochę się zmieniło i miewa przebłyski kochającej matki. Ojciec ze mną prawie nie rozmawia, ale nie jest już taki podły jak kiedyś i na swój sposób docenia to, że pracuję w tej cholernej firmie i w przeciwieństwie do Ciebie, nie zostawiłem ich samych.- rozgadałem się, a ona słuchała mnie uważnie.
-Mocno na mnie wjeżdżali, jak wyjechałam?
-Szczerze na początku nie, bo stwierdzili, że nie jesteś im potrzebna, bo i tak byłaś leniwa, a Ann bardziej mi pomagała w firmie. Ale wiadomo, że nie raz coś na Ciebie gadali, a ja Cię broniłem, z czego wychodziła mega afera i wychodziłem z hukiem. No ale cóż... Po jakimś czasie o Tobie zapomnieli. Chociaż jakiś czas temu twoja matka pytała, czy mam z Tobą kontakt i czy wiem, gdzie jesteś. Stwierdziła, że trochę za Tobą tęskni, bo się zrobiło nudno. Po chwili jednak to odwołała i kazała mi zapomnieć te słowa. Tak mi się chciało z niej śmiać, że sobie nie wyobrażasz.- na te słowa uśmiechnęła się delikatnie, miło jej się zrobiło.
-Czyli jednak ktoś po za Tobą trochę o mnie pamięta.
-No tak troszkę, powinnaś im o sobie przypomnieć.
-Wiesz co? Chciałabym ich zobaczyć, bo brakuje mi tych kłótni bez sensu, mimo wszystko to miało jakiś urok i kształtowało mój charakter. Zresztą jakby nie patrzeć, sporo zawdzięczamy naszym rodzicom. Ty swoim w ogóle istnienie, a ja moim to, że mnie zaadoptowali i miałam godne życie. Ponadto dzięki ich chorym ambicjom się znamy i przeżyliśmy wspaniałą miłość, jaka zdarza się tylko raz w życiu. Pośrednio Esperanza też istnieje dzięki nim, bo to oni nas połączyli.
-Duluś, wchodzisz na zakazany temat...- przypomniałem beznamiętnie.
-Aj, no tak... Ładna dziś pogoda, prawda?- nie wiem, czy w tym momencie się zgrywa, czy naprawdę szuka jakiegokolwiek tematu, żeby uniknąć niezręcznej ciszy.
-Tak, cudna. Co dziś robimy?
-Ja to proponuję iść na plażę. Ty zajmiesz się Espe i może nauczysz ją pływać, a ja się będę opalać. Co Ty na to?- a to spryciula.
-No dobra, może być.- w sumie dla mnie bomba, spędzę czas z moim dzieckiem i jeszcze nauczę ją pływać.
-Ej, w ogóle to mam takie dość istotne pytanie...- oj, brzmi groźnie.
-Jakie?
-Jak to się właściwie stało, że znalazłeś te dokumenty naszej córki? Czemu grzebałeś mi po szafkach?
-W sumie to sama Espe Cię wydała i zacząłem coś podejrzewać. Opowiadała mi, jak tam w przedszkolu i pochwaliła się, że jako jedyna w grupie znała datę swoich urodzin. I tak sobie wtedy policzyłem, że to równe dziewięć miesięcy od naszego ostatniego razu. Z Pablem przecież byłaś trochę później. No fakt... Mogła być wcześniakiem, a ja nie musiałem wcale o tym wiedzieć. Ale w tej jednej chwili w moim sercu pojawiło się tyle nadziei, że musiałem to sprawdzić. No i wtedy dopiero zacząłem szukać jakichś dokumentów. Najpierw znalazłem badanie DNA, wykluczające ojcostwo Pabla, a potem Amadora, następnie w moje ręce wpadł akt urodzenia Espe, gdzie w rubryce "ojciec" widniało moje nazwisko. Patrzyłem na to chyba z pięć minut i nie mogłem uwierzyć, po chwili oczy miałem całe we łzach, to był naprawdę piękny moment.- opowiedziałem.
-A to mała zdrajczyni... Ale w sumie się cieszę, że znasz prawdę i nawet nie musiałam Ci jej wprost wyznawać, bo to byłoby trudne.
-Dla Ciebie stanowczo za trudne...- zaśmiałem się trochę złośliwie, a Dulce jedynie przewróciła oczami.

Dulce:
Po jakimś czasie wstała Esperanza, zjadła śniadanko, ubrała się i poszliśmy na plażę. Tak jak było to planowane, ja się opalałam, a Ucker pływał z małą. To znaczy oczywiście bez przesady... Oni chwilę siedzieli ze mną, ja do wody też na moment weszłam. Ale nie oszukujmy się, że wolę się opalać niż pływać. Espe była bardzo zadowolona, bo Christopher nauczył ją pływać. Naprawdę siedział z nią w tej wodzie tak długo, aż się nauczyła. Udało się, przybiegła do mnie uradowana i zaczęła krzyczeć:
-Mamo, mamo, umiem pływać! Ucker mnie nauczył, chodź Ci pokażę!
-Dobrze, już idę... Ale nie krzycz tak, skarbie.- przytuliłam ją i poszliśmy do wody.
-No dawaj, pokaż mamusi, jak pięknie pływasz.- powiedział Ucker i chciał jej pomóc.
-Nie, już nie musisz mi pomagać, ja umiem sama. - odsunęła się od nas i rzeczywiście zaczęła pływać.
-Brawo, kochanie!- krzyknęłam radośnie, klaskając. -Pablo nigdy nie miał czasu nawet przyjść z nami na plażę, a Tobie się tak łatwo udało, brawo.- zwróciłam się do Uckera i dałam mu buziaka w policzek.
-Oj no tak łatwo to nie było, ale postanowiłem sobie, że się uda, bo w ten sposób moja córka będzie miała coś po mnie.- uśmiechnął się delikatnie, przyglądając się jej z trochę większej odległości, bo nam kawałek odpłynęła.
-Tak, dobra robota. Na pewno zapamięta tego Uckera, który nauczył ją pływać.- stwierdziłam z uznaniem.
-Cholera, na tle tych wszystkich błędów i generalnie całego naszego nędznego życia, jedynie córka nam się udała.- stwierdził z szerokim, szczerym uśmiechem.
-Masz rację, ona jedyna nam się udała i tylko ona jest piękną, żywą pamiątką po przeszłości.
-Bardzo mi na niej zależy i chciałbym być z nią całe życie, ale wczorajsza noc pokazała, że przebywanie z Tobą w jednym miejscu, nie będąc w związku, nie zda egzaminu, tak się nie da...
-Tak, niestety to prawda. Nie potrafimy się pilnować w pewnych kwestiach i nie myślimy do końca trzeźwo. Teraz widzę, że te twoje dwie opcje, to jedyne logiczne rozwiązanie. Ale mieliśmy nie gadać o nas...- tak mi się nagle przypomniało, a to w sumie on zaczął.
-No tak, zapomniałem.
-Widziałaś mamo, widziałaś?- podbiegła szczęśliwa Esperanza, skacząc z radości.
-Jasne, że widziałam, słoneczko.- przytuliłam ją mocno, a ona po chwili mi się wyrwała i wskoczyła na Uckera.
-Dziękuję, kocham Cię Uckerku.- przytuliła się do niego i go wycałowała, a on biedny miał już całe oczy we łzach ze wzruszenia.
-Ja Ciebie też kocham, księżniczko.- przytulił ją mocno, żeby nie mogła patrzeć mu w oczy, z których już leciały łzy.
Wyszliśmy na brzeg, bo małej było już zimno. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i poszliśmy do domu. Ucker cały czas był smutny i rozkojarzony, nie chciał zostawiać Espe, tym bardziej że ona też go już pokochała. No cóż... Nasze dziecko jest cudowne i potrafi wzruszyć do łez nawet takiego twardziela jak Ucker.

Nadszedł ten dzień... Niedziela. Pablo oczywiście był w pracy tym razem od 14 do późna. To w sumie dobrze, bo wieczór będzie zdecydowanie chwilą moją i Uckera. Chwilą słodką lub gorzką... Okaże się. Ten ostatni dzień spędziliśmy razem jak rodzina tak samo jak zresztą cały tydzień. Najpierw byliśmy trochę na plaży, bo przecież Espe musiała się nacieszyć tym, że umie pływać. Potem pojechaliśmy do miasta, w którym już byłam z Uckerem. Poszliśmy na zakupy, bo przecież Christopher obiecał małej koronę i musiał dotrzymać słowa. Kupił jej piękną koronę z różowymi kryształkami, w której chodziła już do wieczora i bawiła się w księżniczkę. Poszliśmy na lody, gdzie Esperanza ciągle gadała z Uckerem, a ja siedziałam cicho pogrążona we własnych myślach. Nadal nie wiedziałam, co zrobić, a czasu było już tak niewiele... Ucker zostawił nas na chwilę przy stoliku i poszedł do fotografa. Nie pytałam po co, bo w sumie co mnie to obchodzi. W drodze powrotnej on kierował, bo stwierdził, że ja jestem zbyt rozkojarzona i chyba miał rację. Esperanza zasnęła na tylnym siedzeniu, a ja siedziałam z przodu.
-O której masz samolot?- zapytałam nagle.
-A więc mam?...
-Nie wiem jeszcze, ale pytam tak w razie co... Chcę wiedzieć, do której mam czas.
-O 23:15, więc masz czas jakoś do 22.- odpowiedział beznamiętnie.
-Aha, okej. To zjemy kolację, położymy małą i wtedy pogadamy. Tak?
-No dobra.
Szybko dojechaliśmy do domu i cały czas tak mało ze sobą gadaliśmy. Nie mogłam normalnie funkcjonować, bo wszystkimi zmysłami skupiłam się na tym, żeby podjąć właściwą decyzję. Zjedliśmy tym razem kanapki, jak to nazywa moja córeczka, wiosenne. Smacznie i zdrowo, czyli pomidorek, rzodkiewka, szyneczka, serek, sałata... Wszystko, co lubi moje dziecko. Ucker profilaktycznie od razu zabrał mi nóż i sam pokroił warzywa, żebym znowu się nie ucięła. Ja tylko smarowałam kanapki i wszystko układałam. Zrobiliśmy jeszcze herbatkę dla nas, a dla Espe kakao. Jedzenie nie zajęło nam dużo czasu i poszłam wykąpać Esperanzę. O 21 moja córcia już spała, a więc zaskakująco szybko. Wyszłam z jej pokoju i wróciłam do salonu, gdzie miał czekać Ucker. Nadal nie miałam pewności co do mojej decyzji i bałam się tej rozmowy. Mój były mąż zresztą też, bo zastałam go przed domem z papierosem w ręce. Stałam przez chwilę w drzwiach i patrzyłam na niego, kiedy mnie nie widział. Po jakimś czasie podeszłam do niego i zabrałam mu papierosa.
-Podziel się.- powiedziałam, biorąc do ust szluga.
-Palisz?- zapytał zdziwiony.
-Nie, ale wystarczy tylko więcej takich sytuacji jak ta, a zacznę... A Ty?
-Ja podobnie, choć generalnie zawsze mam przy sobie paczkę fajek, ale palę naprawdę mało. A Tobie zakazuję zaczynać!- zabrał mi tego papierosa i zgasił.
-Uciekłeś tu, żeby zapalić, a mi to się nawet odstresować nie wolno?!- powiedziałam oburzona.
-Nie w taki sposób...
-Okej, więc znalazłam inny, choć chyba też niezdrowy.- zbliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach słodki pocałunek, który w kilka sekund przerodził się w istną grę namiętności, w której wygrywa ten, kto nigdy się nie opamięta.


Witam Was moje skarby! Przepraszam, że tak długo nic nie było, aż 50% komentarzy to prośby o kolejny :D Ale wyprawiałam dzisiaj 18-stkę (chociaż urodziny mam dopiero w poniedziałek xD) i nie miałam czasu... Wiecie co Wam powiem? Nie chcę być dorosła, chcę zostać nastolatką, a najlepiej cofnąć się do dzieciństwa! Tak, wiem, jestem inna, ale dużo więcej radości sprawia mi pisanie dość poważnych opowiadań niż zabawa w dorosłość i swoje życie ;) Dobra, dosyć tego, choć zaznaczam, że jestem trzeźwa, bo nie lubię alkoholu i niezbyt piłam nawet na własnej osiemnastce xD Wiecie co robiłam? Nie smakował mi normalny szampan to mieszałam go z piccolo, haha :P Wtedy już było dobre, polecam :) Do następnego! :*

czwartek, 5 stycznia 2017

35. "Zamilcz i przytul mnie mocno"

Dulce:
Poddawałam się namiętności i bardzo zachłannie całowałam Uckera. Zupełnie odrzuciłam od siebie jakiekolwiek myśli i kierowałam się potrzebą ciała i serca. Po jakimś czasie moje poczynania stawały się coraz odważniejsze. Usiadłam okrakiem na Uckera i całowałam go z jeszcze większą agresją. Dosłownie miażdżyłam jego usta  swoimi, a moje ręce wędrowały po całym jego ciele. On był nadal trochę ostrożniejszy i głaskał mnie tylko delikatnie po plecach, i nie rzucał się tak na mnie. W pewnej chwili próbował mnie nawet odepchnąć i powstrzymać, ale nie pozwoliłam mu na to i powiedziałam między pocałunkami:
-Kochajmy się...
-Dul...- próbował protestować, ale skutecznie go uciszyłam, wpijając się z powrotem w jego usta.
-Zamknij się i chodź ze mną do łóżka.- wstałam i pociągnęłam go za rękę w kierunku sypialni.
-Czy to znaczy, że podjęłaś decyzję?- zapytał uradowany, kiedy weszliśmy do pokoju.
-Nie, raczej szukam sposobu, żeby było mi łatwiej.
-Dul, tak nie można... A Pablo? To nie w porządku i dobrze o tym wiesz.
-A od kiedy Ty się Pablem przejmujesz? To moja sprawa, a Ty korzystaj póki masz czas.
Zamknęłam drzwi na klucz, ściągnęłam szlafrok i rzuciłam gdzieś w kąt na krzesło. Ucker stał nadal trochę zmieszany i niepewny, a ja położyłam się ponętnie na łóżko.
-Długo mam czekać, aż nabierzesz ochoty?- zapytałam, patrząc na niego jak najbardziej seksownym spojrzeniem.
-Akurat tego mi nie brakuje.- odpowiedział z uśmiechem.
-To chodź, bo się rozmyślę.- zawołałam go ruchem palca wskazującego.
-Oj będą kłopoty z tego twojego szaleństwa...- stwierdził, ale mimo to powoli do mnie podchodził.
Kiedy był już bliżej łóżka, trochę przyspieszył i po chwili był już przy mnie. Siedzieliśmy bardzo blisko siebie na środku łóżka i całowaliśmy się na razie czule i delikatnie bez szaleństw. Oboje błądziliśmy rękami po swoich plecach, a przez moje ciało co chwile przebiegały takie przyjemne dreszcze, które potrafił wywołać tylko dotyk Uckera. On miał bardzo ułatwione zadanie, żeby mnie rozebrać, bo byłam tylko w koszuli nocnej i majtkach. Nie chciałam zostawać w tyle i też zaczęłam pozbywać się jego ubrań. Powoli odpięłam jego rozporek, a on sam szybko ściągnął spodnie, żeby nie tracić czasu. Za chwilę zdjęłam także jego koszulkę, po czym wszystko ponownie nabrało tempa. Położył się na mnie i już dużo pewniej mnie całował i dotykał. Jego dłonie spoczęły na moich udach, które głaskał opuszkami palców, przesuwając je coraz wyżej wraz z materiałem mojej piżamki. Podążał dalej przez mój brzuch, docierając do piersi, które delikatnie, z wyczuciem głaskał i ugniatał. Mój oddech już stawał się niespokojny, a przecież to jeszcze nic takiego. Patrzyliśmy sobie w oczy z szerokimi uśmiechami, ale póki co tylko leżałam i pozwalałam mu tak cudownie znęcać się nad moimi zmysłami, nie dając nic w zamian. W końcu chyba mu się trochę znudziła ta zabawa i ściągnął całkiem moją koszulę. Oboje zostaliśmy tylko w majtkach, choć nie na długo. Oczywiście Uckerek pierwszy został ich pozbawiony, bo Dulisia napaleniec już nie mogła wytrzymać i je zdjęła. Po chwili się zrewanżował i też ściągnął moje. Byłam tak napalona i podniecona jak chyba jeszcze nigdy. Byłam pewna, że od razu poczuję go w sobie, ale nie ma tak łatwo... Najpierw złośliwy książę musiał się ze mną trochę zabawić, dotykając mnie tam palcami. Leżał właściwie bardziej koło mnie i jednocześnie jeszcze co jakiś czas słodko całował mnie w ramię, w szyję lub po prostu w usta. Dyszałam coraz głośniej, bo sam ten dotyk doprowadzał mnie do szału i powoli już dochodziłam. Stało się to, a kiedy Ucker już chciał we mnie wchodzić, zatrzymał się na chwilę i zapytał:
-Nie powinniśmy się zabezpieczyć? No chyba, że chcesz kolejną niespodziankę...
-Spokojnie, biorę tabletki.- odpowiedziałam i wzięłam głęboki wdech, czekając na to, co za chwilę się wydarzy.
-Aha, okej. Potrzebujesz wrażeń, czy miłości? Pamiętasz?- ojej, znowu to samo pytanie, wspomnienia wracają.
-Nie wiem czego potrzebuję, więc chyba musimy połączyć oba te czynniki.- stwierdziłam, a on niespodziewanie wszedł we mnie dość szybkim ruchem.
Wydałam z siebie głośny jęk, a on zaśmiał się delikatnie.
-No to postaram się, żebyś zapamiętała to na zawsze i myślała o mnie podczas upojnych nocy z Pablem.
-Za wysoko się cenisz, kochany...- zaśmiałam się, kładąc się dla odmiany na niego.
Wykonywałam ponętne ruchy biodrami, a on musiał się do nich dostosować i poruszać się podobnie. Nasze usta praktycznie cały czas były złączone w namiętnym pocałunku. Po jakimś czasie Uckerek obrócił mnie tak, bym była na dole, bo przecież książę musi mieć nade mną władzę. Całował mnie zachłannie i słodko zwłaszcza po szyi, gdzie tworzył ścieżkę z mokrych, czułych pocałunków, łaskocząc mnie przyjemnie. Poruszał się we mnie dość powoli ale już przyspieszał, żeby nie było nudno. Dla lepszego efektu, oplątałam nogi wkoło jego ciała, a on automatycznie mógł wchodzić głębiej i było mu wygodniej. Jak zwykle doprowadzał mnie do szaleństwa tak, jak tylko on potrafi. Z Pablem nigdy nie odczuwałam takiej rozkoszy, choć ogólnie nie narzekam... Jeszcze kilka mocnych pchnięć i doszłam, tłumiąc w sobie krzyk i zamieniając go tylko w cichy jęk. Nie dał mi zbyt dużo czasu na rozkoszowanie się tym błogim stanem i kontynuował, czekając na własne spełnienie. Turlaliśmy się po całym łóżku przez chwilę, a była to w sumie zabawa i walka o dominację. Zresztą walka bardzo nierówna, bo on ma więcej siły i ciągle rzucał mnie na pościel i sam był na górze. Nie dość, że w ogóle nie miałam już siły i nie mogłam oddychać, to jeszcze dusiłam się ze śmiechu, kiedy się tak wygłupialiśmy. W końcu Ucker doszedł, a w tym czasie ja też zdążyłam ponownie.
Zmęczona i szczęśliwa leżałam na moim BYŁYM MĘŻU, który właśnie oficjalnie został moim KOCHANKIEM. Zawsze uwielbiałam ten moment z Uckerem... Wspólny odpoczynek po dobrym seksie i cisza ale nie taka niezręczna. To taki rodzaj ciszy, w którym słychać najdrobniejsze szczegóły: przyspieszony oddech i bicie serca ukochanej osoby, lub po prostu cudownego kochanka, jakim zdecydowanie jest Ucker.
-Tęskniłem za Tobą dużo bardziej niż mi się to wcześniej wydawało, wiesz?- stwierdził, całując mnie słodko w skroń.
-W tej kwestii muszę przyznać, że ja też. Ale żeby było jasne... Zrobiłam to, bo miałam taką ochotę, a nie dlatego, że nagle poczułam wielką miłość do Ciebie czy coś w tym stylu. Było cudownie, ale decyzji jeszcze nie podjęłam.- musiałam go od razu w tym uświadomić, żeby nie żył w błędzie, bo to po prostu nie w porządku.
-Domyśliłem się... Chciałaś mnie tylko wykorzystać, bo twój partner jest chujowy, rozumiem. Wiesz doskonale, że dla Ciebie zrobię wszystko i zniosę bardzo wiele, więc mogłaś sobie bezkarnie poszaleć, okej. Jestem zapatrzonym w Ciebie, zakochanym bez pamięci idiotą i się nie gniewam.
-Ej no nie... To nie jest do końca tak, że chciałam Cię wykorzystać, a Pablo nie jest aż taki beznadziejny, nie przesadzajmy. Myślałam, że to mi pomoże w podjęciu decyzji, a po za tym chciałam sobie przypomnieć, jak mi z Tobą było dobrze i wykorzystać jak najlepiej być może nasz ostatni wspólny czas. Nie chciałam, żebyś poczuł się wykorzystany, przepraszam.- trochę mi się teraz głupio zrobiło i zaczęłam mu się tłumaczyć.
-Ej, skarbuś... Mówiłem przecież, że nie potrafię się na Ciebie złościć i wszystko jest w porządku. Dałaś mi niezapomniane chwile i dziękuję Ci za to bez względu na to, co będzie dalej. Ale teraz chyba wezmę poprawkę na twoją decyzję, bo zdradziłaś Pabla i zastanawiam się, czy będziesz mogła teraz spokojnie z nim żyć. To była zdrada z premedytacją i bez skrupułów, więc będzie Ci to zalegać w głowie, aż w końcu mu o tym powiesz. Ale on jest chyba takim samym idiotą jak ja i Ci wybaczy...
-Przestań, to już mój problem. Masz rację, pewnie będę miała teraz wyrzuty sumienia, że go zdradziłam, ale na pewno mu o tym nie powiem. A czy moglibyśmy nie rozmawiać teraz o Pablu, bo dziwnie się z tym czuję?
-Jasne, to o czym chcesz rozmawiać?
-O niczym, zamilcz i przytul mnie mocno.- wtuliłam się w niego bardziej, a on rzeczywiście przytulił mnie mocno i czule, głaskając mnie delikatnie po ramieniu.
Leżeliśmy tak dosyć długo w ciszy, oboje pogrążeni we własnych myślach. W tym momencie miałam ochotę ubrać się, spakować najpotrzebniejsze rzeczy moje i Espe, i uciec z Uckerem, by móc codziennie cieszyć się takimi chwilami jak te. Tyle że ja nadal nie wiem, czy go kocham... A jeśli nawet, to czy to uczucie jest na tyle silne, by zaryzykować po raz kolejny? I tu chyba jest problem ale lepiej, żeby Ucker tego nie wiedział... Ja się chyba po prostu boję ponownie mu zaufać, zaryzykować po tym, co się stało. Przy Uckerze czuję się wspaniale, ale nie mam 100% bezpieczeństwa. Wiem, że on mnie kocha i zrobiłby dla mnie wszystko, ale pewne rzeczy nie zależą od niego, a niestety wkoło niego jest pełno niebezpieczeństw. No okej, mówił, że Amador nie żyje... Ale to mafioza i równie dobrze mógł się gdzieś ukryć i czekać na dobrą okazję, żeby doszczętnie zniszczyć Uckera. Tak, wiem... Wymyślam, mam zbyt bujną wyobraźnię, ale nie mogę inaczej. To dodatkowo przeszkadza mi w logicznym myśleniu, ten strach mnie paraliżuje. Nie mogę być z Christopherem, nie mając pełni poczucia bezpieczeństwa, bo to do niczego nie prowadzi. Będę się męczyć i ciągle bać o siebie i przede wszystkim o moją córkę. Nie jestem już tak odważna jak kiedyś, nie kiedy chodzi o moje dziecko. Nie mogę być z Uckerem!
Oj nie mogę, nie mogę... Usłyszałam dźwięk samochodu Pabla, który zawsze rozpoznaję. Wyrwałam szybko z łóżka i podeszłam do okna. Rzeczywiście, wrócił mój narzeczony!
-Co jest?- zapytał Ucker zaniepokojony.
-Pablo przyjechał!- krzyknęłam spanikowana.
-Uspokój się, przecież jestem tu dla Esperanzy. Ubierz się i zejdź na dół, a ja się w tym czasie ogarnę i zaraz zejdę i jak gdyby nigdy nic powiem, że usypiałem córkę.- wstał i objął mnie czule, żebym się uspokoiła.
-Nienawidzę kłamać, Ucker.- wtuliłam się w niego na chwilkę.
-Nie będziemy kłamać, po prostu nie wspomnimy o pewnym drobnym szczególe. No już, wdech i wydech maleńka.- złapał mnie za ramiona i mówił ze słodkim uśmiechem, po czym złożył na moich ustach delikatny, szybki pocałunek.
-Aj, no dobra...
Ubrałam się szybko, a właściwie tylko zarzuciłam na siebie szlafrok, a piżamę rzuciłam do łazienki na pralkę z zamiarem ubrania jej później, żeby tylko szybciej znaleźć się na dole. Poprawiłam łóżko i położyłam na nim książkę, by zapewnić sobie alibi. Ucker też się ubierał, a kiedy chciałam już opuścić ten pokój, przyciągnął mnie do siebie i pocałował soczyście, mówiąc:
-Być może już nie będzie takiej okazji, więc muszę korzystać. Nie denerwuj się, bo będzie coś podejrzewać.
-Okej, to lecę. Masz jakieś pięć minut na zejście na dół.
Niepozornie zeszłam na dół, gdzie na szczęście Pabla jeszcze nie było. W pośpiechu odłożyłam na miejsce butelkę wina i kieliszki (nieumyte, żeby tylko nie stały na wierzchu). Akurat mi się udało, bo do domu wszedł Pablo.
-Czemu jeszcze nie śpisz?- zapytał, dając mi buziaka na powitanie.
-Bo czekałam na Ciebie. Zresztą późno wróciliśmy z kina, a Espe się bała i nie chciała spać...- tłumaczyłam i nagle usłyszałam głos Uckera za sobą.
-O cześć. Jednak jesteś wcześniej?- zwrócił się swobodnie do Pabla, rzucając mi lekko rozbawione spojrzenie.
-Tak, udało mi się wyrwać. A można wiedzieć, co tu robisz?- o Pablo zazdrośnik, widzę po nim tą podejrzliwość i złość zresztą słuszną.
-Esperanza się bała i chciała, żebym z nią został na noc i położył ją spać.- wytłumaczył Ucker i bardzo dobrze, że zabrał głos, bo ja nie byłam w stanie, tak się denerwowałam.
-Aha, okej. I do tej pory nie chciała spać?- nie, nie, nie... Pablo coś podejrzewa, zginiemy marnie!
-Nie, ona zasnęła już dawno, ale ja razem z nią i dopiero teraz się obudziłem i zobaczyłem, że już tak późno.- kocham go! Ratuje mi dupę, choć dla niego lepiej by było, gdyby Pablo się dowiedział.
-Okej, więc dzięki za zajęcie się moimi księżniczkami, jak mnie nie było.- oj, niedobrze... W Uckerze aż się zagotowało, jak to usłyszał. Nie, tylko nie rób awantury! Bo przecież to jasne, że ja jestem jego księżniczką, a Esperanza córką, więc słowa Pabla trochę go zdenerwowały.
-Polecam się na przyszłość.- posłał mi znaczący uśmiech, a na mojej twarzy chyba pojawił się lekki rumieniec. -To ja już będę leciał. A Dul... Możemy zamienić jeszcze słowo?- zapytał, wskazując ruchem oczu na drzwi wyjściowe, sugerując, że nie chce gadać przy nim.
-Jasne, byle szybko.- odpowiedział Pablo, a ja wybuchłam śmiechem, bo z jakiej paki on decyduje za mnie, czy porozmawiam z Uckerem, no to było dobre.
-Pięć minutek i jestem, a Ty idź się położyć, bo jesteś bardzo zmęczony.- cmoknęłam go w policzek z uśmiechem, może nie darzę go szaloną miłością, ale jego zazdrość jest mega słodka i mi się podoba.
Wyszłam z Uckerem przed dom i tak mi się chciało śmiać z ich obu. Zanim cokolwiek powiedział, musiał się trochę uspokoić, bo Pablo wyraźnie podniósł mu ciśnienie, ale nie mógł, nie chciał się z nim kłócić.
-Na którą jutro ten frajer ma do pracy?- odezwał się w końcu jeszcze ze złością.
-Ejejej, uspokój się. Po co te nerwy? No niestety... On ma prawo być o mnie zazdrosny i na pewno nie gadał tak po to, żeby Cię wkurwić.- powiedziałam delikatnym głosem, patrząc na niego z pobłażliwym uśmiechem.
-Wiem Duluś, wiem... Ale wkurza mnie to. Gość pojawia się w twoim życiu zawsze jako dobra wróżka i wypełnia twoje pustki, pomaga Ci i przypadkiem staje się twoim facetem, a teraz także ojcem MOJEJ córki. No kurwa, szczęściarz jebany...- był mocno zdenerwowany, zazdrosny, kurde niedobrze...
-Ucker, ochłoń... Po pierwsze Pablo bardziej niż ktokolwiek inny zasługuje na moją miłość, bo zawsze jest przy mnie, gdy go potrzebuję i wspiera mnie we wszystkim. Z Tobą zawsze bywało różnie, a on nigdy mnie nie zawiódł. Kocham go miłością czystą i prawdziwą, ale bardziej jak przyjaciela. To co się stało, było naprawdę dużym błędem i wiedziałam o tym od początku, ale teraz dopiero odświeżył mi się umysł... Już drugi raz zdradziłam Pabla z Tobą i to bez większych skrupułów. To podłe z mojej strony i strasznie się z tym czuję. Zresztą dobra, nieważne... Nadal nie wiem, co zrobię, bo nikogo bym nie chciała krzywdzić, ale pamiętaj, że jestem z Pablem i nie złość się na niego. Ta noc była tylko małym epizodem w tej historii i nic nie zmienia.
-Dobrze, wiem przecież. Nie rób ze mnie idioty i skończ już tą gadkę. Chciałem tylko wiedzieć, czy twój narzeczony będzie jutro w domu?...
-Nie będzie go od rana jakoś pewnie do 16.- odpowiedziałam beznamiętnie, a uśmiech z mojej twarzy jak i jego po prostu zniknął.
-Okej, to wpadnę rano do Espi.- ej, a do mnie nie?... Zrobił to celowo! -To do jutra, pa. Dobranoc.- objął mnie dużo mniej czule niż wcześniej, pocałował delikatnie w policzek i odszedł.


Witam Was skarby moje! <3 W końcu śnieg u mnie jest <3 :D Cieszę się jak dziecko xD Tylko szkoda, że nie było na święta, ale i tak super, że chociaż teraz :) Ale wiecie co? Jestem za stara na sanki i bałwany... :/ I nie mam tu sanek :( 
A wgl to nie wiem, czy wiecie, ale ostatnio wybiło 100 tys. wyświetleń <3 Dziękuję Wam z całego serca za to, że tak często tu bywacie i czytacie to :* Kocham Was za te wyświetlenia, komentarze, za to, że jesteście <3 Ale ja ostatnio wylewna, haha ;) Wgl piszę już 3 rozdział z nowego opowiadania, a tego zostało w sumie już niedużo i nwm, czy nie będzie problemu z dodawaniem później... W sensie mogę nie mieć wystarczająco dużo napisanych. Ale tym będziemy się martwić później, oby mi jednak wystarczyło. Wenę na pisanie mam, ale niestety z czasem gorzej jak zwykle :/ Ale może dam radę ;) Do następnego kochane moje :*