wtorek, 24 lipca 2018

Epilog "Blanco y Negro"

Piękna, dojrzała kobieta o ciemnych, smutnych oczach spaceruje samotnie ulicami Paryża. Głowę ma pełną myśli, w sercu pustkę, a wspomnienia niosą ją wprost na pewien most. Podchodząc bliżej dostrzega tam mężczyznę, opierającego się o barierkę. Po jakimś czasie już wie, kogo widzi i dlaczego przyszła tutaj akurat teraz. Staje tuż obok niego i kładzie swoją dłoń na jego. Ich smutne spojrzenia się spotykają, a palce splatają. Oboje spoglądają na swoje ręce i uśmiechają się delikatnie, widząc jak dwa serduszka na nadgarstkach znów są przy sobie, a tuż obok znajduje się zamknięta kłódka z ich inicjałami.
-Czy Ty też próbujesz znaleźć nasz kluczyk, by móc wreszcie całkiem zakończyć tą miłość?- pyta kobieta, której oczy lekko lśnią od łez.
W tej chwili przestaje czuć dotyk dłoni ukochanego mężczyzny, a on powoli znika w ciemności. Odchodzi bez słowa, spoglądając na nią po raz ostatni, a ona zalewa się łzami i próbuje go wołać, ale nie może wydobyć z siebie głosu, więc szepta tylko ciche "Nadal Cię kocham"

Obudziłam się w środku nocy zapłakana i przestraszona. Śnił mi się Christopher! Cichutko wyswobodziłam się z objęć mojego męża, zarzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam na taras. Noc była ciepła, więc usiadłam na schodkach i patrzyłam na gwiaździste niebo. Po moich policzkach spływały łzy, bo ten jeden sen uświadomił mi tak ważną rzecz... Nigdy nie przestałam kochać Uckera. Był moją pierwszą miłością, ale miłością tak wielką, że nigdy nie zgasła. Ten sen był tak autentyczny, że aż bolesny. A najgorsze jest to, że zdecydowanie nie powinnam już nic do niego czuć! Nie jestem już nastolatką, mam 28 lat, męża i 5-letnią córkę. Żyję tak, jak chcieli tego moi rodzice, chociaż z nimi nadal mam nie najlepsze relacje. Po relaksującej podróży z Joaquinem wróciłam do Meksyku i zamieszkałam sama. Z nim nic mnie nie łączyło, był cały czas jedynie moim przyjacielem. Odcięłam się od rodziców i w żadnej sprawie nie chciałam ich pomocy. O wszystko zawsze prosiłam sąsiada i przypadkiem staliśmy się sobie bliscy. Zbudowaliśmy związek na wspaniałej przyjaźni, wiedział o mnie wszystko. Wkrótce zamieszkaliśmy razem, wzięliśmy ślub i urodziła nam się córeczka. Nigdy nie pokochałam Alvaro tak mocno jak Christophera. Nie jest to tak szalona miłość, ale kocham go, a moja rodzina jest dla mnie najważniejsza. Od dziesięciu lat nie widziałam Uckera, aż do wczoraj... Zupełnie przypadkiem spotkałam go w kinie, był tam ze swoją żoną i synkiem. Oboje nie wiedzieliśmy, jak się zachować. W końcu to ja odezwałam się pierwsza:
-Hej, co tam?
-Cześć. Jejku, ile my się nie widzieliśmy...- odpowiedział z delikatnym uśmiechem, patrząc mi w oczy.
-Dziesięć lat?- podpowiedziałam.
-No tak, dokładnie. Co u Ciebie? Wyglądasz pięknie, kwitnąco.- stwierdził, przyglądając mi się.
-Dziękuję, u mnie świetnie. To jest mój mąż Alvaro, a to moja córka Diana. Widzę, że Tobie też się jakoś ułożyło, jednak się dało...- musiałam wtrącić zgryźliwy komentarz, a on lekko przewrócił oczami.
-Tak, super nam się układa. Od dwóch lat jesteśmy małżeństwem, a nasz synek ma już trzy latka i nie chciał odpuścić sobie tej bajki i musieliśmy iść z nim do kina.- totalnie zignorował moją uwagę, mówiąc z miłością o swoim dziecku, które trzymał za ręce wraz z żoną.
-Kochanie, chodźmy już.- Alvaro złapał mnie za rękę i chciał już iść do kas.
-A faktycznie, musimy już iść.- przyznałam mu rację. -Pa, miło było Cię spotkać.- rzuciłam do Uckera z ciepłym uśmiechem.
-Może umówimy się kiedyś na kawę? Pogadalibyśmy i w ogóle...- zaproponował.
-Tak, może tak... Na pewno, kiedyś...- zbyłam go zmieszana i poszliśmy.

Po tym spotkaniu do teraz nie mogę dojść do siebie. Można powiedzieć, że ucieszyłam się na jego widok, bo od 10 lat nic o nim nie wiedziałam i nie raz zastanawiałam się, czy jakkolwiek ułożył sobie życie. Z jednej strony kamień spadł mi z serca, jak go zobaczyłam szczęśliwego z rodziną. Jednak z drugiej strony serce mnie zabolało... On ma żonę, dziecko i za pewne bardzo ich kocha! Rozmawiał ze mną tak, jakbym była tylko jego starą znajomą, a nie wielką miłością. To było przykre, a nawet bardzo... Nie raz wyobrażałam sobie nasze ponowne spotkanie, ale nigdy w ten sposób. Liczyłam na niekończącą się rozmowę, wspólne wspomnienia... Ale nie myślałam, że zakończy się na przedstawieniu swoich małżonków i dzieci. Alvaro to przerwał nie z żadnej zazdrości czy coś w tym stylu... Wyjaśnił mi później, że zauważył moje zakłopotanie i chciał mnie jedynie ocalić. Dobrze zrobił, bo czułam się coraz bardziej niezręcznie i w każdej chwili mogłam powiedzieć coś głupiego. 

Teraz siedząc na schodach i łykając swoje łzy, czułam się tak cholernie źle... Kocham Alvaro, ale Ucker nagle powrócił niczym widmo przeszłości i namieszał w moim sercu. Już dawno zrozumiałam, że miał rację, gdy się rozstawaliśmy... Nigdy nie byłam na niego o to zła, a on na zawsze pozostał moim najpiękniejszym wspomnieniem, pierwszą miłością... Miłością, o której się nie zapomina, choć w sercu nie ma już dla niej miejsca. Nie wiem, jak wyglądałoby moje życie z Christopherem i często się nad tym zastanawiam, ale dziś spokojnie mogę stwierdzić, że niczego nie żałuję... Nie żałuję tego, że go kochałam, ani tego że odważyłam się zakochać ponownie i jestem z Alvaro. To dwa różne światy, różne miłości, ale każda wyjątkowa na swój sposób i tak niezbędna w moim życiu. Dzięki Uckerowi mam najpiękniejsze wspomnienia, ale Alvaro dał mi stabilizację, spokój i przede wszystkim moją córcię, która teraz jest moim największym skarbem. Pewne rzeczy bolą, zalegają w sercu i pamięci, ale trzeba je po prostu zaakceptować. Muszę pogodzić się z tym, że nigdy nie przestanę kochać Christophera, ta miłość nie umrze, chociaż w rzeczywistości już od dawna jest martwa.

💔💔💔💔💔💔💔💔💔💔💔💔

No i mamy epilog mojego ostatniego opowiadania. Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo w sumie happy end jest, ale nieco inny xD Ogólnie to jestem zakochana w tym co napisałam, podoba mi się cholernie :) 
Chciałam z tego miejsca podziękować wam za te cudowne 5(?) lat na tym blogu. Swego czasu było to dla mnie najważniejsze, kocham was ❤️ Pisanie tych opowiadań zawsze było dla mnie hobby, czymś co robiłam w zupełnie każdej wolnej chwili i ciągle czekałam na komentarze, cieszyłam się, że komuś tam się to podoba. Będzie mi tego brakować, ale niestety magia tego miejsca zniknęła już dawno... Dziękuję wam za czytanie, komentowanie, za to że miałam gdzie napisać też coś prywatnego, bo w sumie dużo o mnie wiecie z tego xD
Będę naprawdę za tym tęsknić i smutno mi jakoś, ale w sumie zamykam pewien etap w życiu i idę dalej. Gdyby nawet było was tu nadal dużo, to i tak za pewne bym skończyła z pisaniem, bo nie miałabym czasu... Najwięcej czasu pochłania zdecydowanie mój chłopak najkochańszy na świecie, praca, a od października studia zaocznie (psychologia, może pamiętacie, że zawsze o tym marzyłam). Tak więc niestety żegnamy się, ale jeśli chcecie, żebym tu zaglądała, pisała cokolwiek nawet o sobie, to dajcie znać w komentarzach tutaj, też zresztą odpiszę wam oczywiście.
I pytanie do was: Które opowiadanie było waszym ulubionym i zapamiętacie je szczególnie? 
Papa, skarby 😘