wtorek, 28 października 2014

Rozdział 2

Wreszcie skończyła się lekcja z tym durnym nauczycielem. Wyszłam z klasy tak wkurzona jak nigdy w życiu. Nie rozumiałam tylko, co te idiotki w nim widziały… Może i był przystojny, ale bez przesady. Było w nim coś dziwnego, podejrzanego i zamierzałam się dowiedzieć o co chodzi. Postanowiłam sobie, że wyleci z tej szkoły. On zachowywał się co najmniej jakby podrywał całą klasę. No ale cóż wszystkim się to podobało. Nie zamierzałam odpuścić, ale uprzykrzyć mu życie. Czułam, że muszę dowiedzieć się, co ten kretyn ukrywa. Reszta dnia minęła bez większych atrakcji. Jednak kiedy wyszłam ze szkoły i czekałam na szofera, natknęłam się na "pana" Christophera. Szedł i zmierzył mnie złowrogo wzrokiem. Spojrzałam na niego i wytknęłam mu język. Haha, to było głupie. Popatrzył się na mnie jak na kompletną debilkę i podążał dalej. Wsiadł na motor i odjechał. Miał super motor, ale jak zobaczyłam z jaką prędkością ruszył, to serce podeszło mi do gardła. Nigdy w życiu nie wsiadłabym z nim. Przecież ten człowiek kiedyś wyląduje w rowie… Trudno, nie byłoby mi go szkoda. W końcu podjechał po mnie szofer. Chwilę później byłam już w domu. Poszłam do pokoju. Niechętnie siadłam do lekcji. Odrobiłam wszystko szybko, ale pewnie źle. Później standardowo położyłam się na łóżko i włączyłam głośno muzykę. W ten sposób zleciał mi dzień i nastał wieczór. Byłam zmęczona i szybko poszłam spać.

Rano obudziłam się w średnim humorze. Powodem była dzisiejsza lekcja z tym bałwanem. Z drugiej strony… nie mogłam się doczekać kolejnej kłótni z nim. Nie minęło dużo czasu, a byłam w szkole. W moim kierunku od razu szła Maite, ale nie sama. Był z nią jakiś chłopak, którego wczoraj chyba nie było. Przywitałam się z May. Po chwili jej kolega rzekł do mnie:
-Cześć, jestem Christian.
-Hej, jestem Dulce.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do blondyna.
Chris był spoko. Na początku chyba odrobinę nieśmiały, ale potem się rozkręcił. Fajnie nam się gadało. Po dzwonku poszliśmy na lekcje. Mieliśmy historię. Zupełnie nie uważałam na lekcji. To dziwne, ale nie mogłam doczekać się godziny wychowawczej. Sama nie wiedziałam dlaczego… Chciałam po prostu podokuczać temu debilnemu nauczycielowi. Kłótnie z nim sprawiały mi taką dziwną radość. Wreszcie zadzwonił dzwonek. Przerwa zleciała szybko. Nim się obejrzałam, siedziałam już w tej przeklętej pierwszej ławce. Za mną siedział Christian, więc nie było tak źle. Czekaliśmy na tego bałwana. W końcu drzwi od klasy się otworzyły i stanął w nich szanowny pan Christopher. Na wstępie chamsko krzyknęłam:
-Oo, królewicz raczył się pojawić!
-Przepraszam bardzo, musiałem załatwić pewną sprawę.- tłumaczył się.
-Ciekawe… Masz tak szybki motor, że mało się nie zabijesz, a jeszcze się spóźniasz…- wypaliłam głupio.
-Bądź grzeczna, to kiedyś Cię przewiozę.- powiedział drwiącym, ale o dziwo dość serdecznym głosem.
-Nie, dziękuję.- odmówiłam z uśmiechem. Sama nie wiem, czy mój gest był chamski, sztuczny, czy raczej szczerszy.
-Wow! Zgorzkniała paniusia potrafi się uśmiechać.
-Po pierwsze: nie znasz mnie, więc nie gadaj. Po drugie: nie lubię Cię i nie zamierzam się do Ciebie uśmiechać. Jasne?!- trochę wybuchłam, bo nieźle mnie zdenerwował.
-Jaka ostra…- śmiał się ze mnie. Zwyczajnie nabijał się z moich słów. Wkurzył mnie jeszcze bardziej.
-Z czego się śmiejesz kretynie?!- zapytałam wzburzona, aż wstając.
-Z Ciebie. Ojej, wyglądasz tak groźnie jak się denerwujesz…
-Przestań no!!- krzyknęłam, patrząc na jego żałosny uśmiech. Zaczynało mnie to bawić i wybuchłam śmiechem.
-A Tobie co?!- pytał wyraźnie zdezorientowany.
-Tak działa na mnie ludzka głupota.- odpowiedziałam, a jemu zrobiło się głupio i się w końcu przymknął.
Cała ta rozmowa była po prostu bezcenna. Nie byłam tak wkurzona jak wczoraj. Śmieszyło mnie to. Chciałam pogadać sobie z nim dalej, ale zabrakło mi tematów i tekstów. Opowiadał o czymś, ale nie bardzo go słuchałam. Oczywiście romansował z resztą klasy. Albo mi się wydawało, albo jakoś dziwnie się na mnie patrzył. Denerwowało mnie to, więc krzyknęłam:
-Co się tak gapisz?!
-Uspokój się! Nie jesteś aż tak piękna i ważna, żebym ciągle się na Ciebie patrzył. Uwierz mi, że mam ciekawsze rzeczy do roboty.- odrzekł. Tym razem mówił takim tonem jak wczoraj, wrednym i oschłym.
-Wkurzasz mnie kretynie!- powiedziałam, po czym wyciągnęłam telefon i znowu włączyłam sobie muzykę na słuchawkach.
-Już Ci coś mówiłem na temat telefonu na lekcji.- mówił poważnym tonem, stojąc tuż przede mną i opierając się o moją ławkę.
-Nie marudź, idź flirtuj z resztą klasy. Ja nie jestem zainteresowana.- odpowiedziałam obojętnie, nie podnosząc nawet wzroku.
-Schowaj ten telefon, albo Ci go zabiorę.- zagroził, wyciągając rękę.
-Haha, ty chyba niepoważny jesteś…
-Daj, rodzice odbiorą na wywiadówce.- powiedział i wyrwał mi telefon z ręki.
-Oddaj to idioto!- krzyczałam bardzo wkurzona. Wiedziałam doskonale, że moi rodzice się nie pofatygują do szkoły. Byłam skończona. Był na to jeden, jedyny sposób: rozmowa po lekcji i błaganie go. Wreszcie zadzwonił dzwonek. Czekałam aż wszyscy wyjdą. W sali zostaliśmy już tylko my. Zamknęłam drzwi. Ucker zmierzył mnie wzrokiem i zapytał:
-O co chodzi?
-Odda mi pan telefon? Obiecuję, że więcej go nie wyciągnę na lekcji.- poprosiłam grzecznie.
-Teraz to pan, a wcześniej idioto?...- śmiał się.
-Oj no… sorki. Oddasz mi ten telefon? Proszę…- przeprosiłam go, błagałam. Nie wierzę, że tak nisko upadłam.
-Twoja mamusia pewnie ma odrzutowiec, więc przyjedzie do szkoły, odbierze telefon i przy okazji co nieco o Tobie powiem.
-Przestań! Mojej mamie i tak się nie będzie chciało przyjechać...- stwierdziłam, smutniejąc. On to chyba zauważył i delikatniejszym głosem zapytał:
-Jak to? Czemu tak mówisz?
-Bo tak jest, od zawsze. Ale nieważne…- odpowiedziałam z jeszcze większym smutkiem.
-Nie mów tak…
-Nie masz pojęcia jak jest naprawdę… Myślisz, że po co poszłam do tej szkoły? Na pewno nie po to, żeby się uczyć. Miałam dość domu, rodziny i samotności. Przyszłam tutaj z nadzieją, że będę miała spokój, a pojawiłeś się Ty.- otworzyłam się przed nim. Sama nie wiem po co i dlaczego.
-Widzę, że bierzesz mnie na litość… Ale masz ten telefon.- westchnął i wyciągnął do mnie rękę z telefonem -Moment…- powiedział i cofnął rękę, właśnie kiedy chciałam wziąć to, co moje.
-Co jeszcze?...- wydukałam o dziwo nie wkurzona, ale znudzona.
-A może byś podziękowała wredoto?- zasugerował z uśmiechem, łapiąc mnie za rękę.
-Dziękuję.- powiedziałam cicho i tak jakoś wyszło, że musnęłam delikatnie jego policzek.
-Wow! To co, rozejm?
-Ok, bo w sumie nie jesteś aż taki zły...- stwierdziłam ze szczerym uśmiechem, a on odwzajemnił gest.

Wreszcie oddał mi telefon i wyszłam z klasy. Powiedziałam tylko "cześć" na pożegnanie. Ta rozmowa była taka jakaś inna, wyjątkowa. Oboje byliśmy dla siebie mili, te uśmiechy i w ogóle. Aż dziwne… Ale w sumie jakby tak było zawsze, byłoby fajnie. 

Jest rozdział i to dość szybko :) Mam nadzieje, że się podoba ;)

czwartek, 23 października 2014

Rozdział 1

Odkąd poprosiłam ojca o pójście do szkoły, minęło już kilka dni. Nie wspominałam o tym w ogóle, bo bałam się jego decyzji. To było dla mnie ważne do tego stopnia, że wolałam żyć w niepewności, niż usłyszeć "nie". Oczywiście wcale nie chodziło o naukę, bo nauczyciele przychodzili do mnie do domu. Miałam po prostu dość samotności i dni, podobnych do siebie. Chciałam mieć przyjaciół. Tamtego dnia, a była to niedziela, przyszła do mnie służąca, która powiedziała, że od jutra pójdę do szkoły. Byłam bardzo szczęśliwa, aż zaczęłam skakać po łóżku jak wariatka. Czułam, jakby w tej jednej chwili całe moje życie zmieniło się, nabrało sensu. Nagle otworzyły się drzwi do wszystkiego, co mi obce, dotąd nieznane. Pobiegłam do rodziców, aby im podziękować. Niestety tata miał jedno ze swoich durnych spotkań, a mama była na koncercie. Trudno… tym razem z mojej twarzy nie zniknął uśmiech. Udałam się do łazienki na długą, gorącą kąpiel. Po jakimś czasie wyszłam i czym prędzej położyłam się do łóżka. Chciałam, żeby czas szybciej minął i było już jutro. Zanim zasnęłam, ciągle myślałam o tym wszystkim. Wyobrażałam sobie pierwsze spotkanie z nowymi przyjaciółmi. Miałam nadzieję, że ludzie w tej szkole mają mózgi w przeciwieństwie do moich sióstr. Szkoda tylko, że Sol i Mia też pójdą do tej szkoły… Leżałam i rozmyślałam. W końcu przytuliłam się do miśka, a po chwili już spałam.

Wstałam wcześnie rano. No i tu pojawił się problem. Stanęłam przed szafą i zastanawiałam się, co na siebie włożyć. Chciałam wyglądać przede wszystkim naturalnie. Wreszcie się zdecydowałam.
 Myślę, że był to odpowiedni strój na pierwszy dzień szkoły. Kiedy się ubrałam, poszłam do łazienki, aby zrobić makijaż i się uczesać. Później już tylko zjadłam szybko śniadanie i pojechałam z szoferem mamy do szkoły. Zatrzymaliśmy się na parkingu. Wyszłam z auta i czułam na sobie wzrok połowy szkoły. Nie wiem, o co im chodziło. Słyszałam ich głupie komentarze na mój temat. Jednak nie zwracałam na to jakiejś szczególnej uwagi. Jakbym wybuchła to zrobiłabym skandal, a nie chcę afery i wrogów już pierwszego dnia. Dlatego postanowiłam zlać na tych idiotów i poszłam dalej. Szłam sama korytarzem. Zrobiłam sobie spacerek chyba po całej szkole. W końcu dotarłam pod klasę. Wszyscy już tam byli. Stali i rozmawiali najwyraźniej o czymś ważnym, bo nawet mnie nie zauważyli. Usiadłam pod ścianą. Czułam tam to samo, co w domu: samotność. Miałam wtedy wrażenie, że nigdy nie znajdę swojego miejsca na ziemi, że nigdzie nie pasuję. Nagle podbiegły do mnie moje głupie siostry, krzycząc na pół korytarza:
-Będziemy razem w klasie!!
-Tak się cieszę…- odpowiedziałam, przewracając oczami. -Ale jak coś to ja Was nie znam, ok?- dodałam po chwili.
-Jak to, przecież jesteśmy razem w klasie siostrzyczko, rodzice specjalnie nam to załatwili.- przypomniała uradowana Mia, zupełnie jakbym była głupsza od niej i nie wiedziała.
-Nie znam Cię idiotko!- dokuczałam jej z nadzieją, że się odczepi.
-Chodź Mia, podejdziemy do reszty.- zaproponowała Sol, poważnym tonem głosu, ciągnąc Mię za rękę. A ta idiotka jak zwykle się jej posłuchała i podążała za nią.
Znowu zostałam sama pod ścianą. Przecież zawsze byłam śmiała i odważna, a teraz nie potrafiłam zrobić tak małego kroku jakim jest podejście do grupy. Sama nie wiedziałam dlaczego… Nagle podeszła do mnie ładna, ciemnowłosa dziewczyna, która zapytała trochę drwiącym głosem:
-Co Ty tak sama na uboczu?
-A dlaczego nie?!- odpowiedziałam pytaniem na pytanie już trochę podburzona.
-Spokojnie, tak tylko pytam. Jestem Maite.- przedstawiła się dziewczyna ze szczerym uśmiechem, podając mi rękę.
-Dulce. Cześć!- odpowiedziałam żywo i odwzajemniłam gest.
-Wiesz co? Nie dziwię Ci się, że do nich nie podeszłaś. Ja chodzę z nimi do klasy już dość długo i też z nimi nie gadam.- stwierdziła May, wskazując z niesmakiem na resztę klasy.
-Aż tacy źli są?
-Ja ich nie lubię, ale jak się na nich poznasz, to sama się dowiesz.
Rozmawiałyśmy długo, atmosfera stawała się coraz lepsza. Byłam trochę zaskoczona, że gadała ze mną tak na luzie, jakbyśmy znały się już długo. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Pierwszą mieliśmy matmę. Nigdy nie byłam dobra w liczeniu i nie lubiłam tego przedmiotu. Usiadłam w ostatniej ławce z Maite. Z lekcji obie nic nie zrozumiałyśmy, bo ciągle gadałyśmy i się wygłupiałyśmy. Pod koniec ta okropna nauczycielka zawołała mnie do tablicy. Niektórzy chyba dopiero mnie zauważyli. Chłopaki zmierzali mnie wzrokiem z góry do dołu i zaczęli gwizdać. Nie obchodziło mnie to jakoś specjalnie. Stojąc przy tablicy więcej się wygłupiałam i pyskowałam do pani niż rozwiązywałam zadanie. Ale co miałam innego robić, skoro nic nie umiałam? Tylko to mi pozostało. Podejrzewam, że z takim zachowaniem wyglądałam jak prosta dzikuska, a nie córka piosenkarki, ale mniejsza z tym. W końcu tej babie chyba się znudziło, albo miała mnie dość, bo kazała mi usiąść na miejsce. Szczerze mówiąc, tylko na to czekałam. Zadzwonił dzwonek. Wyszliśmy czym prędzej z klasy. Następną mieliśmy muzykę. Siedzieliśmy już jakiś czas w klasie, czekając na spóźnialskiego nauczyciela. Siedziałam sama w pierwszej ławce, bo nie miałam innego wyjścia. Z każdą chwilą byłam bardziej wkurzona i znudzona. Oparłam się o ścianę, położyłam nogi na krzesło obok i wzięłam słuchawki. Włączyłam sobie w nich głośną muzykę, zapominając o świecie. W klasie zrobiło się jakieś zamieszanie, dziewczyny piszczały jak głupie. Jestem za leniwa i nie chciało mi się orientować o co chodzi. Bez żadnej reakcji siedziałam dalej. Podgłosiłam jedynie muzykę. Nagle na środku klasy pojawił się nauczyciel. Był młody i dość przystojny. Przez przypadek upuściłam telefon. Wyciągnęły się słuchawki, a piosenka rozbrzmiała na całą klasę. Nauczyciel patrzył na mnie, a ja na niego. Muszę przyznać, że miał ładne oczy. Po chwili powiedziałam:
-Ups…
-Schowaj ten telefon i więcej nie używaj na mojej lekcji, bo Ci go zabiorę.- zagroził, a jego wzrok był zabójczy.
-Będę robiła, co mi się podoba, jasne?!- odrzekłam agresywnie, rzucając mu ponure spojrzenie.
-Nie zamierzam z Tobą dyskutować dziewczynko. Skończ, schowaj telefon, usiądź prosto, usuń ten grymas z twarzy i słuchaj!- rozkazał, a we mnie aż się zagotowało. Nie znoszę jak mi ktoś rozkazuje, a już tym bardziej jakiś kretyński nauczyciel.
-Niech Ci będzie, ale to jeszcze nie koniec.- zapowiedziałam.
-A od kiedy my na "ty"?
-Nie jesteś ode mnie wiele starszy… panie.- stwierdziłam, wypowiadając ostatnie słowo chamsko z ironią w głosie. Nie chwaląc się, byłam mistrzem w denerwowaniu ludzi.
-Przymknij się już i daj mi prowadzić lekcje!- krzyknął, kipiąc złością. Oznacza to, że się udało i ostro go wkurzyłam.
-To się wal!- odpowiedziałam niedbale z udawaną obojętnością. Tak naprawdę także byłam zła.
-Tak więc nie przedłużajmy… Nazywam się Christopher Uckermann i będę nauczycielem muzyki, WF-u oraz Waszym wychowawcą.
-Nieeee!- krzyczałam, przerażona tym faktem.
-Jeśli coś Ci nie pasuje to zmień szkołę, bo mam Cię już dość.

Miał mnie dosyć? Przecież to dopiero początek. Zadarł ze mną, a to znaczy, że długo w tej szkole nie wytrzyma. Zaczęłam go przedrzeźniać,  ale po chwili dałam sobie z nim spokój i wróciłam do słuchania muzyki. Ku mojemu zaskoczeniu nie zareagował na to, a przecież zrobiłam to specjalnie dla niego, żeby pokazać jak bardzo go nie lubię. Jednak on nie zwracał na mnie uwagi, bo wolał gadać z resztą klasy. Rozwalały mnie te paniusie, które go kokietowały. Chociaż było widać, że jemu się to podobało. Później już do końca lekcji się do niego nie odzywałam i tylko słuchałam muzyki. 

Długo się zastanawiałam, ale z pomocą koleżanki zdecydowałam, że będę pisać jako Dulce. Mam nadzieję, że jakoś mi to wyszło :)  A ten pierwszy rozdział dedykuję oczywiście Monice, bo biedactwo już czeka :* 

poniedziałek, 20 października 2014

Prolog

Pewnego pięknego, słonecznego dnia… Piękny, słoneczny? Nie, tak kolorowo się nie zaczęło, a bynajmniej na pewno nie dla Dulce. Siedziała ona sama w swoim pokoju, słuchając smutnej piosenki. Był to kolejny z jej szarych, monotonnych dni, kiedy nie miała nawet do kogo się odezwać. Jak zwykle w takich chwilach, myślała jakby wyglądało jej życie, gdyby miała zwyczajną rodzinę i chodziłaby do szkoły jak wszyscy w jej wieku. Wtedy właśnie wpadła na pewien pomysł. Wstała z łóżka, ubrała różowe, włochate kapcie, wyłączyła muzykę i wyszła z pokoju. Natknęła się na swoje siostry- Sol i Mię. Po krótkiej i bezsensownej kłótni z bezmózgimi siostrami poszła dalej. Spotkała Almę, która niestety akurat wychodziła na kolejny koncert. Mimo to dziewczyna zapytała:
-Mamo, zapiszecie mnie do szkoły?
-Nie mam czasu skarbie, zapytaj taty.- odpowiedziała niedbale kobieta, całując córkę na pożegnanie i wyszła.
Biedna Dulce czuła się okropnie. Nienawidziła, kiedy ktoś ją zbywał zwłaszcza rodzice. Miała dość tego, że wszystko w tym domu jest ważniejsze od niej i jej potrzeb. Nie pamiętała już nawet kiedy ostatni raz na spokojnie rozmawiała z mamą. Zawsze miała jej tak dużo do powiedzenia, a nigdy nie została wysłuchana z braku czasu. Nie dziwne więc, że Dul stała się zbuntowana i powoli przestała szanować wszystko i wszystkich dokoła. Przez brak zainteresowania ze strony matki straciła cały entuzjazm, który miała jeszcze kilka sekund temu. Tak właśnie wyglądało jej życie. Nigdy nie czuła niczyjej miłości, choć tak bardzo tego potrzebowała. Czy to tak wiele? Dla niej już dawno pieniądze i sława przestały mieć znaczenie, ona tylko chciała być kochana. W tym momencie zrobiło jej się bardzo smutno, ale szybko zmieniła wyraz twarzy na sztuczny uśmiech tylko po to, aby się nie rozpłakać. Poszła do kuchni po kostkę czekolady na osłodę życia. W końcu dotarła do gabinetu ojca, w którym spędzał znaczną część swojego życia. Wpadła tam jak burza, od progu krzycząc:
-Tato, tato!
-O co chodzi?- zapytał jakby służbowo pan Reverte.
-No bo mam sprawę…- zaczęła nieśmiało dziewczyna.
-Słucham? Mów szybko, bo muszę wypełnić dokumenty dla premiera.- ponaglił córkę Leon.
-Mogę iść do szkoły?
-Do szkoły, po co? Przecież uczysz się w domu, masz najlepszych nauczycieli. Poza tym jestem w trakcie ważnej kampanii i liczyłem na Twoje wsparcie.
-No jasne… Twoje debilne wybory jak zwykle najważniejsze. Mam tego dość, nie chcę takich rodziców! Siedzę sama jak palec całymi dniami, tylko dlatego, że mój kochany tatuś narobił sobie wrogów. Chcę tylko iść do szkoły, poznać kogoś normalnego, bo na siostry liczyć niestety nie mogę.- krzyczała zdenerwowana Dulce.
-Zobaczę co da się zrobić. Pogadam jeszcze z Twoimi siostrami. Ale teraz już idź, bo nie mam czasu.
-Dzięki, pa!- odrzekła, po czym wyszła.
Miała dość siedzenia w swoim pokoju, więc wzięła piłkę, wyszła do ogrodu i zaczęła nią odbijać o ścianę, tańcząc przy tym i śpiewając. Trzeba przyznać, że wyglądało to dość komicznie.


Tymczasem na drugim końcu miasta toczyło się zupełnie inne życie. Pewien młody, przystojny chłopak pędził właśnie na swoim motorze. Jechał na spotkanie w sprawie pracy, na które był już trochę spóźniony. W końcu dotarł na miejsce. Dyrektor był na niego zły, że ten się spóźnił. Jednak dla Christophera nie ma rzeczy niemożliwych. Szybko uspokoił mężczyznę, opowiadając mu bajkę o tym, jak pomagał starszej pani nieść zakupy. W rzeczywistości zatrzymał go kumpel, który chciał od niego kupić narkotyki. Po długiej rozmowie kwalifikacyjnej i kilku zmyślonych faktach, Ucker został nauczycielem muzyki i WF-u w liceum. Ponadto ma być wychowawcą 1 klasy. Po wyjściu ze szkoły od razu pojechał pod most na obrzeżach miasta, gdzie zawsze spotykał się ze swoją bandą. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest to miejsce schadzek ćpunów, bo leżało tam mnóstwo butelek, niedopałków i innych tego typu przedmiotów. Kiedy tam dotarł, wszyscy na niego już czekali. Nikt nie był zadowolony z podjętej przez niego pracy, gdyż uważali, że będzie mniej pracowitym dilerem. Wytłumaczył im jednak, że zbiera na nowy motor.
-Masz nowy towar?- zapytał nagle Amador.
-Jasne, trzymaj.- podał mu to, o co prosił.
Tak właśnie Ucker spędził resztę dnia.



Dulce Maria i Christopher Uckermann- dwoje ludzi z dwóch różnych światów. Czy mimo to los skrzyżuje ich drogi? 


Z wielkim trudem jest prolog. Masz Monisiu, dla Ciebie :* Miał być dopiero jutro, no ale... tak wyszło xD Mam nadzieję, że się podoba ;) Besos :***

sobota, 18 października 2014

Obsada do "Posłuchać głosu serca"

Dulce Maria Reverte jest 17-letnią, piękną dziewczyną z bardzo bogatej rodziny. Jej ojciec jest ważnym politykiem, a matka- piosenkarką. Od dziecka Dul jest zdana sama na siebie, bo niestety pogrążeni w swojej pracy rodzice nie mają dla niej czasu. Dziewczyna czuje się bardzo samotna, gdyż nie chodzi do szkoły i ma kontakt tylko z siostrami, z którymi za dobrze jej się nie układa. Nie przejmuje się tym jednak specjalnie i żyje w swoim własnym świecie. Pisze piosenki i zapewne po mamie, uwielbia śpiewać. Ma silny charakter i nigdy się nie poddaje, potrafi walczyć o swoje. Jest szalona i zbuntowana, przez co często ma kłopoty. Nigdy nie zaznała miłości rodziny, nie miała prawdziwego dzieciństwa, dlatego też nie zna prawdziwego życia i zachowuje się jak dziecko. Jak każda nastolatka ma wiele marzeń. Jednym z nich jest założenie własnego zespołu muzycznego. Często też śni o tym, że przestaje być "trzymana w klatce" przez rodziców, wyrusza w świat i znajduje wielką miłość. Wbrew pozorom jest romantyczką i wierzy w prawdziwą miłość, a nawet tą od pierwszego wejrzenia. Jak potoczą się losy pięknej buntowniczki? Czy Dulce spełni marzenia i wybierze własną drogę w życiu? Co jej w tym pomoże? Z iloma przeszkodami zmierzy się, żeby być szczęśliwa?




Christopher Uckermann ma 23 lata. Dzięki znajomościom i darze przekonywania dostał pracę w szkole, gdzie uczy WF-u i muzyki. Przystojny nauczyciel ma duże powodzenie u dziewczyn, również wśród uczennic. Praca w szkole jest tylko dorywcza. Właściwie zarabia, handlując narkotykami. Należy do miejskiego gangu motocyklistów. Co za tym idzie, bierze udział w nielegalnych wyścigach, często ma kłopoty. Taki styl życia zaczął już w gimnazjum. Powoli narkotyki, motory i różnego rodzaju imprezy zawładnęły jego życiem do tego stopnia, że nic innego się dla niego nie liczy. Podkradał rodzicom pieniądze, aż w końcu po poważnej kłótni wyprowadził się z domu. Oczywiście wtedy mogło być tylko gorzej. W tym momencie dzięki pracy w szkole ograniczył imprezy i szaleje tylko w weekendy. Jednak wtedy to nie ma umiaru. Przez lata spędzone w ten sposób stał się nieczuły i bezwzględny. Nie potrafi kochać. Uważa, że nie istnieje miłość, jedynie pożądanie, a wszystkie dziewczyny to dziwki.  W takich przekonaniach utwierdza go przyjaciel- Amador.  Ucker, bo tak nazywają go w bandzie, był z prawie każdą dziewczyną z miasta. Jest bardzo pewny siebie i ma poczucie, że żadna dziewczyna mu nie ulegnie. Ale czy na pewno? Istnieje jednak możliwość, że napotka na swej drodze jakąś głupią, zbuntowaną dziewczynkę, która obróci jego świat do góry nogami i nauczy go miłości… 









Mia Reverte (16 lat)- młodsza siostra Dulce, pusta, zarozumiała paniusia, na którą bezpośredni wpływ ma siostra Sol. Poza tym, że jest głupiutka ma wielkie serce, które długo i skutecznie ukrywa. Tak jak Dul kocha muzykę.










Sol Reverte (19 lat)- starsza siostra Dulce. Charakterem jest bardzo podobna do Mii. Jest jednak dużo gorsza, bo uwielbia manipulować ludźmi. Ponadto chodzi do różnych klubów, gdzie sprzedaje się za pieniądze. Należy do bandy Uckera.













Alma Reverte- mama Dulce, Mii i Sol. Jest bardzo sławną piosenkarką. Pochłonięta karierą nie zauważyła, że zaniedbała dzieci. To jednak nie znaczy, że ich nie kocha. Manipuluje nią mąż- Leon.








Leon Reverte- ojciec Dulce, Mii i Sol, mąż Almy. Jest wpływowym politykiem. Często nadużywa swojej władzy również w domu. Twierdzi, że ze swoją rodziną może robić, co chce i rządzi nimi wszystkimi. Jego ulubienicą jest Dulce, o którą najbardziej przesadnie się troszczy.













Maite Perroni to 17-letnia dziewczyna. Jest uczennicą w szkole, w której uczy Ucker, w klasie z Dulce. Jest bardzo sympatyczna. Od początku zaprzyjaźnia się z Dulce. Od dawna jest zakochana w Christianie.










Christian Chavez także chodzi do klasy z Dulce. Od początku się w niej zakochuje bez wzajemności. Jest miłym, kochanym i uczynnym chłopakiem.











Amador Robles jest przyjacielem Christophera, a raczej go udaje. Namawia go do różnych złych rzeczy, a ten wierząc w szczerą przyjaźń, słucha się go. Amador uważa się za eksperta w wielu sprawach. Wpaja swoje głupie zasady i "mądrości" do głowy wszystkich w gangu. Jest tam uważany za najmądrzejszego. Jednak w rzeczywistości zazdrości Uckerowi, bo ten we wszystkim wygrywa. 




No i jest obsada do nowego opowiadania. Starałam się to jak najbardziej streścić. :) Mam nadzieję, że choć trochę ciekawi Was, jak to dalej będzie. Dodam jeszcze tylko, że obsadziłam Vondy w rolach głównych specjalnie dla Moniki :* Zapraszam do czytania. Następnym razem kolejny rozdział pierwszego opowiadania, czyli "Na skrzydłach miłości". 
PS. Tytuły wymyśliłam tak spontanicznie i są dość nietypowe, ale myślę, że całkiem twórcze ;)