Dulce:
Nagle oboje zamilkliśmy. Zatraciliśmy się w swoich spojrzeniach. Wszystko inne przestało dla mnie istnieć. Widziałam jedynie te jego śliczne oczka, które we mnie wlepiał. Zbliżał się do mnie powoli. Oboje byliśmy jak zahipnotyzowani. Błądziłam wzrokiem w kółko z jego oczu na usta, które tak mnie kusiły. On robił mniej więcej to samo. W pewnym momencie, kiedy już wiedziałam, co się stanie, zamknęłam oczy i lekko otworzyłam buzię, jakby pozwalając mu już na wszystko. Po chwili poczułam jego mokre usta na moich. Zadrżałam. Nie wiem, czy z wrażenia, czy po prostu sprawił mi tym przyjemność. Po jakimś czasie poczułam jego język w mojej buzi. W tym samym momencie złapał mnie za pośladki, żebym nie wpadła pod wodę, bo już się zsuwałam. Pięścił językiem moje podniebienie i całował delikatnie moje usta. Podobało mi się to! Być może dlatego, że od bardzo dawna z nikim się nie całowałam. Nie, to raczej nie była zwykła tęsknota za bliskością. Ja go pragnęłam, to znaczy póki co jedynie jego ust. Po mojej głowie krążyły dość dziwne myśli, ale skutecznie je odganiałam, zadawalając się jedynie dotykiem jego słodkich ust. Coraz mocniej napierał na mnie swoim ciałem, praktycznie wbijając mnie w skałę, o którą byłam oparta. Oplotłam nogi wokół jego bioder, by być jeszcze bliżej. Podniecałam go, czułam to! Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam podciągać jego koszulkę do góry. Pragnęłam go, tak bardzo! Było ciężko, bo przylegała mocno do jego mokrego ciała. Zanim udało mi się ją zdjąć, on się ocknął. Oderwał się od moich ust i zdjął moje nogi z siebie, ale się ode mnie nie odsunął. Patrzyłam mu w oczy zdezorientowana i chyba trochę przestraszona.
-Dul, co Ty wyprawiasz?!- zapytał, a właściwie prawie na mnie krzyknął.
-Nie krzycz na mnie, bo to Ty mnie pocałowałeś.- odpowiedziałam podirytowana.
-No tak, przepraszam.- opamiętał się i podsunął mnie za uda do góry, bym usiadła z powrotem na kamieniu. -Wszystko w porządku?- zapytał po chwili.
-Nie, nic nie jest w porządku.- rzuciłam zmieszana i trochę zła, choć nie bardzo wiem, czy na niego, czy na siebie. Wstałam i chciałam odejść.
-Czekaj!- zatrzymał mnie, wychodząc szybko z wody. Odwróciłam się w jego stronę bez słowa. On już przy mnie był i patrzył na mnie uważnie.
-Przepraszam, poniosło mnie. To się już nie powtórzy, obiecuję.- powiedziałam cicho, patrząc mu głęboko w oczy.
-Dobrze już, chodź tu do mnie.- przytulił mnie bardzo mocno, mówiąc miękkim i łagodnym głosem. -Zapomnijmy o tym, jakby to się w ogóle nie stało, ok?- zaproponował, na co poczułam coś bardzo dziwnego. Nie wiem, jak to nazwać, ale było to chyba pewnego rodzaju rozczarowanie. Chciałam, żeby nas coś naprawdę łączyło? Nie, to bez sensu. To był tylko jeden niewinny pocałunek. No dobra, może nie taki niewinny... Przecież przez moją głupotę i jakieś dzikie pożądanie o mało do czegoś między nami nie doszło. Wiedziałam, że nie mogę więcej na takie coś pozwolić. Gdyby on nie zachował zimnej krwi i mnie nie powstrzymał, to teraz zapewne oddawalibyśmy się chwilą namiętności. Ten pocałunek zrobił na mnie ogromne wrażenie, było w nim coś wyjątkowego. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam. A on teraz mówi mi, że mam o tym zapomnieć?...
-Dobrze, więc... tego nie było.- zgodziłam się z ukrytą niechęcią. -Ale przytul mnie z całej siły, potrzebuję tego.- i nagle się rozpłakałam. Nie potrafiłam nad tym zapanować, ani nawet nie znałam dokładnej przyczyny. Według mojej prośby objął mnie mocno, całując czule i delikatnie w skroń.
-Chcesz pogadać?- zapytał, a w jego głosie dostrzegłam troskę. To wspaniałe uczucie, kiedy czujesz, że komuś na Tobie naprawdę zależy, troszczy się o Ciebie.
-O czym?
-O wszystkim. Duluś, naprawdę możesz mi zaufać i powiedzieć o wszystkim. Bądź ze mną szczera.- zapewnił, a ja delikatnie uśmiechnęłam się przez łzy.
-Ucker, bo ja...- plątałam się we własnych myślach, nie mówiąc już o słowach, czy zdaniach.
-No co jest?- niespokojnie wyczekiwał odpowiedzi.
-Ja... Ja potrzebuję Ciebie i Twojej bliskości. Przepraszam za te chwile słabości podczas pocałunku, ale nie mogłam się powstrzymać. Poczułam dziwne i mega silne pożądanie. Ucker ja Cię przez chwilę pragnęłam...- mówiłam szybko z przejęciem, a on patrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Przez chwilę? A co jest teraz?...- zapytał podejrzliwie.
-Nie potrafię tego określić. Emocje opadły, a ja wiem jedynie tyle, że mnie do Ciebie ciągnie ale nie mam pojęcia co to takiego. Być może to po prostu zwykła potrzeba poczucia bezpieczeństwa, które tylko Ty mi możesz zapewnić- do moich oczu znów podchodziły łzy.
-Nie płacz znowu i proszę Cię, nigdy więcej nie wzbudzaj we mnie takich uczuć, jak przed chwilą w stawie.
-To znaczy... Jakich uczuć?- zapytałam z ciekawością.
-No wiesz... To było tak podniecające, że z trudem się powstrzymałem.
-Więc po co to zrobiłeś? Przecież mogliśmy... No wiesz.- mój głos się załamywał na samą myśl skosztowania jego ciała.
-Ty serio tego chciałaś? Po co i dlaczego? Nic nas przecież nie łączy.
-Wiem, ale... Dobra, zabrakło mi argumentów.- oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Jak się domyślam, śmiał się z wyrazu mojej twarzy, bo za pewne zrobiłam bardzo dziwną, zmieszaną minę.
-Ha, no widzisz! No to co z tym wszystkim robimy?- pytał już poważnym tonem głosu.
-No... Proponuję trzymać się planu. Weźmiemy ten pieprzony ślub i nic więcej. Tak?
-Dobrze, jak sobie życzysz.- zgodził się, całując mnie w policzek. -A teraz błagam Cię... Chodź na śniadanie, bo umieram z głodu.- urwał zupełnie temat i pociągnął mnie za rękę w stronę domu.
-Kto pierwszy!- krzyknęłam i zaczęłam biec.
-Ej no, czekaj!- dogonił mnie, a po chwili już wyprzedził. Zostałam w tyle, ale nie na długo, bo wskoczyłam mu na plecy. Złapał mnie za uda i biegł ze mną.
-Nie biegnij, bo się zaraz przewrócimy!- panikowałam, obejmując go mocno za szyję.
-Nie bój się, jesteś bezpieczna.
-Wiem.- cmoknęłam go w policzek.
Nagle oboje zamilkliśmy. Zatraciliśmy się w swoich spojrzeniach. Wszystko inne przestało dla mnie istnieć. Widziałam jedynie te jego śliczne oczka, które we mnie wlepiał. Zbliżał się do mnie powoli. Oboje byliśmy jak zahipnotyzowani. Błądziłam wzrokiem w kółko z jego oczu na usta, które tak mnie kusiły. On robił mniej więcej to samo. W pewnym momencie, kiedy już wiedziałam, co się stanie, zamknęłam oczy i lekko otworzyłam buzię, jakby pozwalając mu już na wszystko. Po chwili poczułam jego mokre usta na moich. Zadrżałam. Nie wiem, czy z wrażenia, czy po prostu sprawił mi tym przyjemność. Po jakimś czasie poczułam jego język w mojej buzi. W tym samym momencie złapał mnie za pośladki, żebym nie wpadła pod wodę, bo już się zsuwałam. Pięścił językiem moje podniebienie i całował delikatnie moje usta. Podobało mi się to! Być może dlatego, że od bardzo dawna z nikim się nie całowałam. Nie, to raczej nie była zwykła tęsknota za bliskością. Ja go pragnęłam, to znaczy póki co jedynie jego ust. Po mojej głowie krążyły dość dziwne myśli, ale skutecznie je odganiałam, zadawalając się jedynie dotykiem jego słodkich ust. Coraz mocniej napierał na mnie swoim ciałem, praktycznie wbijając mnie w skałę, o którą byłam oparta. Oplotłam nogi wokół jego bioder, by być jeszcze bliżej. Podniecałam go, czułam to! Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam podciągać jego koszulkę do góry. Pragnęłam go, tak bardzo! Było ciężko, bo przylegała mocno do jego mokrego ciała. Zanim udało mi się ją zdjąć, on się ocknął. Oderwał się od moich ust i zdjął moje nogi z siebie, ale się ode mnie nie odsunął. Patrzyłam mu w oczy zdezorientowana i chyba trochę przestraszona.
-Dul, co Ty wyprawiasz?!- zapytał, a właściwie prawie na mnie krzyknął.
-Nie krzycz na mnie, bo to Ty mnie pocałowałeś.- odpowiedziałam podirytowana.
-No tak, przepraszam.- opamiętał się i podsunął mnie za uda do góry, bym usiadła z powrotem na kamieniu. -Wszystko w porządku?- zapytał po chwili.
-Nie, nic nie jest w porządku.- rzuciłam zmieszana i trochę zła, choć nie bardzo wiem, czy na niego, czy na siebie. Wstałam i chciałam odejść.
-Czekaj!- zatrzymał mnie, wychodząc szybko z wody. Odwróciłam się w jego stronę bez słowa. On już przy mnie był i patrzył na mnie uważnie.
-Przepraszam, poniosło mnie. To się już nie powtórzy, obiecuję.- powiedziałam cicho, patrząc mu głęboko w oczy.
-Dobrze już, chodź tu do mnie.- przytulił mnie bardzo mocno, mówiąc miękkim i łagodnym głosem. -Zapomnijmy o tym, jakby to się w ogóle nie stało, ok?- zaproponował, na co poczułam coś bardzo dziwnego. Nie wiem, jak to nazwać, ale było to chyba pewnego rodzaju rozczarowanie. Chciałam, żeby nas coś naprawdę łączyło? Nie, to bez sensu. To był tylko jeden niewinny pocałunek. No dobra, może nie taki niewinny... Przecież przez moją głupotę i jakieś dzikie pożądanie o mało do czegoś między nami nie doszło. Wiedziałam, że nie mogę więcej na takie coś pozwolić. Gdyby on nie zachował zimnej krwi i mnie nie powstrzymał, to teraz zapewne oddawalibyśmy się chwilą namiętności. Ten pocałunek zrobił na mnie ogromne wrażenie, było w nim coś wyjątkowego. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam. A on teraz mówi mi, że mam o tym zapomnieć?...
-Dobrze, więc... tego nie było.- zgodziłam się z ukrytą niechęcią. -Ale przytul mnie z całej siły, potrzebuję tego.- i nagle się rozpłakałam. Nie potrafiłam nad tym zapanować, ani nawet nie znałam dokładnej przyczyny. Według mojej prośby objął mnie mocno, całując czule i delikatnie w skroń.
-Chcesz pogadać?- zapytał, a w jego głosie dostrzegłam troskę. To wspaniałe uczucie, kiedy czujesz, że komuś na Tobie naprawdę zależy, troszczy się o Ciebie.
-O czym?
-O wszystkim. Duluś, naprawdę możesz mi zaufać i powiedzieć o wszystkim. Bądź ze mną szczera.- zapewnił, a ja delikatnie uśmiechnęłam się przez łzy.
-Ucker, bo ja...- plątałam się we własnych myślach, nie mówiąc już o słowach, czy zdaniach.
-No co jest?- niespokojnie wyczekiwał odpowiedzi.
-Ja... Ja potrzebuję Ciebie i Twojej bliskości. Przepraszam za te chwile słabości podczas pocałunku, ale nie mogłam się powstrzymać. Poczułam dziwne i mega silne pożądanie. Ucker ja Cię przez chwilę pragnęłam...- mówiłam szybko z przejęciem, a on patrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Przez chwilę? A co jest teraz?...- zapytał podejrzliwie.
-Nie potrafię tego określić. Emocje opadły, a ja wiem jedynie tyle, że mnie do Ciebie ciągnie ale nie mam pojęcia co to takiego. Być może to po prostu zwykła potrzeba poczucia bezpieczeństwa, które tylko Ty mi możesz zapewnić- do moich oczu znów podchodziły łzy.
-Nie płacz znowu i proszę Cię, nigdy więcej nie wzbudzaj we mnie takich uczuć, jak przed chwilą w stawie.
-To znaczy... Jakich uczuć?- zapytałam z ciekawością.
-No wiesz... To było tak podniecające, że z trudem się powstrzymałem.
-Więc po co to zrobiłeś? Przecież mogliśmy... No wiesz.- mój głos się załamywał na samą myśl skosztowania jego ciała.
-Ty serio tego chciałaś? Po co i dlaczego? Nic nas przecież nie łączy.
-Wiem, ale... Dobra, zabrakło mi argumentów.- oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Jak się domyślam, śmiał się z wyrazu mojej twarzy, bo za pewne zrobiłam bardzo dziwną, zmieszaną minę.
-Ha, no widzisz! No to co z tym wszystkim robimy?- pytał już poważnym tonem głosu.
-No... Proponuję trzymać się planu. Weźmiemy ten pieprzony ślub i nic więcej. Tak?
-Dobrze, jak sobie życzysz.- zgodził się, całując mnie w policzek. -A teraz błagam Cię... Chodź na śniadanie, bo umieram z głodu.- urwał zupełnie temat i pociągnął mnie za rękę w stronę domu.
-Kto pierwszy!- krzyknęłam i zaczęłam biec.
-Ej no, czekaj!- dogonił mnie, a po chwili już wyprzedził. Zostałam w tyle, ale nie na długo, bo wskoczyłam mu na plecy. Złapał mnie za uda i biegł ze mną.
-Nie biegnij, bo się zaraz przewrócimy!- panikowałam, obejmując go mocno za szyję.
-Nie bój się, jesteś bezpieczna.
-Wiem.- cmoknęłam go w policzek.
Ucker:
Podróż do domu zajęła nam sporo czasu. No ale nie ma co się dziwić, skoro szedłem z Dulce na plecach. Po przekroczeniu progu zwinnie zeskoczyła i patrzyła na mnie dość dziwnym wzrokiem.
-Co jest?...- zapytałem podejrzliwie.
-Nie nic.- wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
-No co?- pytałem uparcie dalej.
-Pasuje Ci ta mokra koszulka.- powiedziała, dalej się śmiejąc. Jej śmiech był taki wesoły, słodki, po prostu cudowny. W reakcji na jej słowa zrobiłem dość dziwną minę. Zmierzałem ją wzrokiem.
-I kto to mówi?... Ty to dopiero jesteś miss mokrego podkoszulka.- muszę przyznać, że wyglądała naprawdę seksownie. Mokry materiał idealnie opinał jej piękne ciało. Chyba zacząłem rozbierać ją wzrokiem. Eh... Wyglądała bosko, choć nie ukrywam, że byłoby jej jeszcze lepiej bez stanika. Jezu... O czym ja myślę? To wszystko przez ten pocałunek, spojrzałem na nią inaczej. Tak, jak nie powinienem.
-Przestań, nie patrz tak na mnie!- krzyknęła na mnie, bo się na nią chyba perfidnie gapiłem. Gdybyś Ty kochana znała moje myśli... Zaśmiałem się, a ona patrzyła na mnie dość dziwnie. W jej oczach było coś, czego wcześniej nie dostrzegałem. Ukazywały one radość, czułość.
-Widzę, że czujesz się już lepiej.- musiałem to powiedzieć.
-Masz rację, jestem dużo spokojniejsza. Dziękuję.- cmoknęła mnie w policzek. Jezu... ona robi to tak słodko, tak czule.
-Cieszę się, że mogłem Ci pomóc. O to przecież w końcu chodziło. Chodź na to śniadanie.- pociągnąłem ją za rękę w stronę kuchni.
-Wiesz Uckerku... Chyba mamy pustą lodówkę.- powiedziała, otwierając ją.
-Wiesz Duluś... Zostały nam jedynie płatki.- odpowiedziałem, śmiejąc się i wyciągając mleko.
-Nie ukrywam, że miałam ochotę na tosty, no ale dobra.
-Pojadę później do sklepu, a póki co zjemy te płatki.
-No ok...- zgodziła się, przewracając oczami. -A czemu powiedziałeś, że pojedziesz do sklepu? Nie mogę z Tobą?- zapytała po chwili, otwierając płatki.
-No jeśli bardzo chcesz...
-Chcę. Proszę Cię, nie zamykaj mnie w domu, bo znów zwariuję.
-No już dobrze, zaraz pojedziemy do sklepu.
Wzięliśmy się za jedzenie śniadania.
Podróż do domu zajęła nam sporo czasu. No ale nie ma co się dziwić, skoro szedłem z Dulce na plecach. Po przekroczeniu progu zwinnie zeskoczyła i patrzyła na mnie dość dziwnym wzrokiem.
-Co jest?...- zapytałem podejrzliwie.
-Nie nic.- wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
-No co?- pytałem uparcie dalej.
-Pasuje Ci ta mokra koszulka.- powiedziała, dalej się śmiejąc. Jej śmiech był taki wesoły, słodki, po prostu cudowny. W reakcji na jej słowa zrobiłem dość dziwną minę. Zmierzałem ją wzrokiem.
-I kto to mówi?... Ty to dopiero jesteś miss mokrego podkoszulka.- muszę przyznać, że wyglądała naprawdę seksownie. Mokry materiał idealnie opinał jej piękne ciało. Chyba zacząłem rozbierać ją wzrokiem. Eh... Wyglądała bosko, choć nie ukrywam, że byłoby jej jeszcze lepiej bez stanika. Jezu... O czym ja myślę? To wszystko przez ten pocałunek, spojrzałem na nią inaczej. Tak, jak nie powinienem.
-Przestań, nie patrz tak na mnie!- krzyknęła na mnie, bo się na nią chyba perfidnie gapiłem. Gdybyś Ty kochana znała moje myśli... Zaśmiałem się, a ona patrzyła na mnie dość dziwnie. W jej oczach było coś, czego wcześniej nie dostrzegałem. Ukazywały one radość, czułość.
-Widzę, że czujesz się już lepiej.- musiałem to powiedzieć.
-Masz rację, jestem dużo spokojniejsza. Dziękuję.- cmoknęła mnie w policzek. Jezu... ona robi to tak słodko, tak czule.
-Cieszę się, że mogłem Ci pomóc. O to przecież w końcu chodziło. Chodź na to śniadanie.- pociągnąłem ją za rękę w stronę kuchni.
-Wiesz Uckerku... Chyba mamy pustą lodówkę.- powiedziała, otwierając ją.
-Wiesz Duluś... Zostały nam jedynie płatki.- odpowiedziałem, śmiejąc się i wyciągając mleko.
-Nie ukrywam, że miałam ochotę na tosty, no ale dobra.
-Pojadę później do sklepu, a póki co zjemy te płatki.
-No ok...- zgodziła się, przewracając oczami. -A czemu powiedziałeś, że pojedziesz do sklepu? Nie mogę z Tobą?- zapytała po chwili, otwierając płatki.
-No jeśli bardzo chcesz...
-Chcę. Proszę Cię, nie zamykaj mnie w domu, bo znów zwariuję.
-No już dobrze, zaraz pojedziemy do sklepu.
Wzięliśmy się za jedzenie śniadania.
Anahi:
Od dwóch dni ciągle wydzwaniał do mnie Poncho. Nie odbierałam, bo byłam na niego zła, że nie powiedział mi o planie Uckera. Denerwowało mnie to wszystko, bo nie miałam żadnych wieści od Duli, nie mogłam się do niej dodzwonić-nic, zero kontaktu. Zostałam zupełnie sama. Christian wyjechał gdzieś do rodziny i trochę tam zostanie. Został mi jedynie Poncho, ale jestem zbyt dumna, żeby się z nim pogodzić.
Siedziałam w domu, słuchałam muzyki i malowałam paznokcie, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. W pierwszej chwili się przestraszyłam, że to Carlos. Ze strachem więc otworzyłam. W drzwiach ujrzałam nie kogo innego, jak Poncho. Na jego widok jedynie przewróciłam oczami.
-Mogę wejść?- zapytał dość cicho. Nie odpowiedziałam, jedynie otworzyłam szerzej drzwi, by mógł wejść. -Czemu nie odbierasz?- zapytał z wyrzutem.
-Bo nie mam ochoty.- odpowiedziałam oschle i obojętnie, zamykając za nim drzwi.
-Dalej masz na mnie focha?
-Hm, niech pomyślę... Tak!
-Any zrozum, że to wszystko dla dobra Duli. Ucker jej tak pomaga, a Ty co? Będziesz siedzieć z założonymi rękami, tylko dlatego że się obraziłaś?...- wkurzył się, ale chyba ma rację. Zrobiło mi się trochę głupio, że obcy ludzie więcej robią dla mojej kuzynki niż ja, choć tak wiele sobie obiecałam. Stałam chwile i patrzyłam na Poncha. Nagle rzuciłam mu się w ramiona. Był wyraźnie zdezorientowany, ale po chwili objął mnie czule. Spędziliśmy kilka minut w swoich objęciach, w końcu odezwałam się pierwsza:
-Proszę mówcie mi o wszystkim, nie lubię tajemnic.- odsunęłam się od niego.
-Dobrze, już żadnych tajemnic.- zgodził się z delikatnym uśmiechem.
-Jesteś na mnie zły?- zapytałam słodkim głosem.
-Nie. A Ty?
-Już też nie.- odpowiedziałam i wymieniliśmy uśmiechy. -Napijesz się czegoś?- zaproponowałam, wchodząc do kuchni.
-Kawy poproszę.
Według jego życzenia zrobiłam kawę. Zasiedliśmy przy stole w salonie i gadaliśmy. Czas mijał nam tak fajnie. Chyba jeszcze z nikim nie czułam się tak dobrze jak z nim.
Od dwóch dni ciągle wydzwaniał do mnie Poncho. Nie odbierałam, bo byłam na niego zła, że nie powiedział mi o planie Uckera. Denerwowało mnie to wszystko, bo nie miałam żadnych wieści od Duli, nie mogłam się do niej dodzwonić-nic, zero kontaktu. Zostałam zupełnie sama. Christian wyjechał gdzieś do rodziny i trochę tam zostanie. Został mi jedynie Poncho, ale jestem zbyt dumna, żeby się z nim pogodzić.
Siedziałam w domu, słuchałam muzyki i malowałam paznokcie, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. W pierwszej chwili się przestraszyłam, że to Carlos. Ze strachem więc otworzyłam. W drzwiach ujrzałam nie kogo innego, jak Poncho. Na jego widok jedynie przewróciłam oczami.
-Mogę wejść?- zapytał dość cicho. Nie odpowiedziałam, jedynie otworzyłam szerzej drzwi, by mógł wejść. -Czemu nie odbierasz?- zapytał z wyrzutem.
-Bo nie mam ochoty.- odpowiedziałam oschle i obojętnie, zamykając za nim drzwi.
-Dalej masz na mnie focha?
-Hm, niech pomyślę... Tak!
-Any zrozum, że to wszystko dla dobra Duli. Ucker jej tak pomaga, a Ty co? Będziesz siedzieć z założonymi rękami, tylko dlatego że się obraziłaś?...- wkurzył się, ale chyba ma rację. Zrobiło mi się trochę głupio, że obcy ludzie więcej robią dla mojej kuzynki niż ja, choć tak wiele sobie obiecałam. Stałam chwile i patrzyłam na Poncha. Nagle rzuciłam mu się w ramiona. Był wyraźnie zdezorientowany, ale po chwili objął mnie czule. Spędziliśmy kilka minut w swoich objęciach, w końcu odezwałam się pierwsza:
-Proszę mówcie mi o wszystkim, nie lubię tajemnic.- odsunęłam się od niego.
-Dobrze, już żadnych tajemnic.- zgodził się z delikatnym uśmiechem.
-Jesteś na mnie zły?- zapytałam słodkim głosem.
-Nie. A Ty?
-Już też nie.- odpowiedziałam i wymieniliśmy uśmiechy. -Napijesz się czegoś?- zaproponowałam, wchodząc do kuchni.
-Kawy poproszę.
Według jego życzenia zrobiłam kawę. Zasiedliśmy przy stole w salonie i gadaliśmy. Czas mijał nam tak fajnie. Chyba jeszcze z nikim nie czułam się tak dobrze jak z nim.
No dobra, dodaje rozdział i zmykam na zumbe ;-) Do czwartku :-*