Anahi:
Napisałam smsa do Poncha, czy zawiezie mnie do Dulce. Oczywiście nie odmówił. Ubrałam się, ogarnęłam i pojechaliśmy. Po drodze w samochodzie panowała cisza. W końcu ją przerwałam, mówiąc zmartwiona:
-Co dalej będzie z Dulą?
-Spokojnie, coś wymyślimy.- odpowiedział krótko. Dalszą drogę spędziliśmy w całkowitym milczeniu. Nie minęło jednak dużo czasu, a dotarliśmy na miejsce. Od razu poszłam do sali Dulce. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu jej tam nie było. Zrobiłam panikę na pół szpitala. Dopiero po jakimś czasie Poncho zdołał mnie uspokoić.
-Anahi posłuchaj mnie!- krzyknął, kiedy nie reagowałam na nic innego, potrząsając mnie za ramiona. -Dulce jest z Uckerem.- wyznał, a ja nic z tego nie zrozumiałam.
-Jak to? Gdzie?- pytałam zdezorientowana i przestraszona.
-Uspokój się i mnie wysłuchaj. Ale proszę nie złość się na nas.
-Dobrze, mów wreszcie.- pospieszałam go.
-Ucker wyjechał z Dulce za granicę, by uwolnić ją od Carlosa. My w tym czasie musimy zniszczyć tego gnoja, żeby resztę życia spędził w więzieniu.- wytłumaczył.
-Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?!- zdenerwowałam się, bo tak nagle odebrali mi Dulę i nie zdążyłam się z nią pożegnać.
-Przepraszam, ale uznaliśmy, że tak będzie lepiej.
-Jakie lepiej? Poncho, czy Ty się słyszysz?! Czemu to przede mną ukryliście?- krzyczałam już nieźle wkurzona. Nie miałam siły się kłócić i po prostu wybiegłam ze szpitala i wróciłam do domu.
Napisałam smsa do Poncha, czy zawiezie mnie do Dulce. Oczywiście nie odmówił. Ubrałam się, ogarnęłam i pojechaliśmy. Po drodze w samochodzie panowała cisza. W końcu ją przerwałam, mówiąc zmartwiona:
-Co dalej będzie z Dulą?
-Spokojnie, coś wymyślimy.- odpowiedział krótko. Dalszą drogę spędziliśmy w całkowitym milczeniu. Nie minęło jednak dużo czasu, a dotarliśmy na miejsce. Od razu poszłam do sali Dulce. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu jej tam nie było. Zrobiłam panikę na pół szpitala. Dopiero po jakimś czasie Poncho zdołał mnie uspokoić.
-Anahi posłuchaj mnie!- krzyknął, kiedy nie reagowałam na nic innego, potrząsając mnie za ramiona. -Dulce jest z Uckerem.- wyznał, a ja nic z tego nie zrozumiałam.
-Jak to? Gdzie?- pytałam zdezorientowana i przestraszona.
-Uspokój się i mnie wysłuchaj. Ale proszę nie złość się na nas.
-Dobrze, mów wreszcie.- pospieszałam go.
-Ucker wyjechał z Dulce za granicę, by uwolnić ją od Carlosa. My w tym czasie musimy zniszczyć tego gnoja, żeby resztę życia spędził w więzieniu.- wytłumaczył.
-Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?!- zdenerwowałam się, bo tak nagle odebrali mi Dulę i nie zdążyłam się z nią pożegnać.
-Przepraszam, ale uznaliśmy, że tak będzie lepiej.
-Jakie lepiej? Poncho, czy Ty się słyszysz?! Czemu to przede mną ukryliście?- krzyczałam już nieźle wkurzona. Nie miałam siły się kłócić i po prostu wybiegłam ze szpitala i wróciłam do domu.
Ucker:
Zabrałem Dul ze szpitala i byliśmy już w drodze do Chiapas, gdzie zamierzałem z nią zamieszkać. Tam Carlos nie miał żadnych interesów, więc nas tak łatwo nie znajdzie. Zresztą mam dom po dziadkach i w końcu jest okazja, żeby go wykorzystać. Odetchnąłem z ulgą, kiedy dotarliśmy na miejsce, a ona jeszcze spała. Wniosłem ją do domu i położyłem na łóżku, jedynym jakie było, bo ten dom jest nie urządzony. Lekarz powiedział, że taki wyjazd jest bardzo niebezpieczny i zabieram ją na własną odpowiedzialność. Poradził, bym otoczył ją opieką, był wyrozumiały i dużo z nią rozmawiał. Trochę się bałem, że nie będę umiał się nią zająć i tylko pogorszę sprawę. Miałem jednak nadzieję, że wszystko się ułoży, a ja jakoś będę się dogadywał z Dulą. Zostawiłem ją śpiącą na kanapie i poszedłem do auta po nasze rzeczy.
Zabrałem Dul ze szpitala i byliśmy już w drodze do Chiapas, gdzie zamierzałem z nią zamieszkać. Tam Carlos nie miał żadnych interesów, więc nas tak łatwo nie znajdzie. Zresztą mam dom po dziadkach i w końcu jest okazja, żeby go wykorzystać. Odetchnąłem z ulgą, kiedy dotarliśmy na miejsce, a ona jeszcze spała. Wniosłem ją do domu i położyłem na łóżku, jedynym jakie było, bo ten dom jest nie urządzony. Lekarz powiedział, że taki wyjazd jest bardzo niebezpieczny i zabieram ją na własną odpowiedzialność. Poradził, bym otoczył ją opieką, był wyrozumiały i dużo z nią rozmawiał. Trochę się bałem, że nie będę umiał się nią zająć i tylko pogorszę sprawę. Miałem jednak nadzieję, że wszystko się ułoży, a ja jakoś będę się dogadywał z Dulą. Zostawiłem ją śpiącą na kanapie i poszedłem do auta po nasze rzeczy.
Dulce:
Budząc się, poczułam, że leżę gdzie indziej. Łóżko szpitalne było niewygodne, a tu nic mnie nie gniotło i było miękko. Otworzyłam oczy i zaczęłam się nerwowo rozglądać. Bałam się, bo było to zupełnie nowe miejsce. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem, ani jak tu trafiłam. Słyszałam kroki, ktoś się zbliżał. Usiadłam. Nagle w pokoju pojawił się jakiś mężczyzna:
-Oo widzę, że się już wyspałaś.- powiedział delikatnym głosem, podchodząc do mnie.
-Czego chcesz? Mój mąż kazał Ci mnie porwać ze szpitala, czy może mam Ci za coś zapłacić?...- pytałam zdenerwowana.
-Nie. Uspokój się, to Ci wszystko powiem.- prosił, podchodząc jeszcze bliżej.
-Żadne uspokój! Gadaj wszystko, bo nie ręczę za siebie!- zagroziłam, a on chyba się ani troszeczkę nie przestraszył, bo usiadł koło mnie.
-Dulce, ja nie jestem od Carlosa.- powiedział powoli i spokojnie.
-Nie? To dlaczego nie raz widziałam, jak wchodziłeś tylnymi drzwiami u nas w domu?...- doskonale go pamiętam, na pewno się nie pomyliłam.
-Tak, to prawda pracowałem dla niego.
-Widzisz?... Mnie nie oszukasz. A teraz gadaj czego chcesz!- zerwałam się nagle z miejsca, by już po chwili siedzieć na nim, przyciskając go do ramy łóżka. Kipiłam złością, miałam ochotę go udusić.
-Zejdź, uspokój się i daj mi wszystko wytłumaczyć.- nadal zachowywał spokój, był opanowany.
-Nie, najpierw mi wszystko powiesz.- powiedziałam groźnie i zawzięcie.
-No dobrze, ale wiesz... Trochę ciężko mi mówić, jak mnie tak przyciskasz.- puściłam go, ale nie zeszłam.
-No już, gadaj!- oczekiwałam szybkiej odpowiedzi.
-Nie robię tego dla Carlosa. Przeciwnie, dla Ciebie. Wziąłem Cię tutaj, żeby on Cię nie znalazł. A resztę planu powiem Ci, jak będziesz spokojniejsza.- zakończył, zdjął mnie z siebie i posadził obok na łóżku. Wstał i jak gdyby nigdy nic poszedł do kuchni. Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam, co robić. Jestem z obcym facetem nawet nie wiem gdzie. Nie mogłam pozostać w niewiedzy. Udałam się do kuchni. Tam on przygotowywał kolację. Widząc mnie, powiedział:
-Oo dobrze, że jesteś, zaraz kolacja.
-Nie chcę.- odpowiedziałam obojętnie.
-No jak to nie chcesz? Przez kilka dni prawie nic w tym szpitalu nie jadłaś. Musisz jeść, żeby być zdrowa.- ale argumenty, on mnie traktuje jak dziecko.
-Jakoś mi na tym nie zależy.- odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
-Przestań, proszę Cię.- ton jego głosu był taki delikatny.
-To na razie nieważne. Posłuchaj, ja nic z tego nie rozumiem. Wytłumacz mi to bardziej, bo mam taki mętlik w głowie, że aż mnie rozbolała.
-Eh... No dobrze, siadaj.- według jego prośby usiadłam na stole. -Co chcesz wiedzieć?- zapytał, opierając się rękami o stół po obu stronach mnie.
-Po pierwsze nawet nie znam Twojego imienia.- błądziłam wzrokiem po nim i otoczeniu, a on wpatrywał się we mnie dziwnie.
-Wybacz... Christopher jestem, ale mówią na mnie Ucker.
-No dobra, a teraz możesz mnie już puścić.- odepchnęłam go. -Co Ty sobie wyobrażasz?! W ogóle to nie wierzę, że tak bezinteresownie mi pomagasz. Co za to chcesz?! Przespać się mam z Tobą? Proszę bardzo, i tak nie mam godności!- krzyczałam zdenerwowana, ściągając bluzę z ramion. Byłam zdesperowana, przez co gotowa na wszystko.
-Dulce, nie! Przestań się wygłupiać.- powiedział spokojnie, nasuwając z powrotem bluzę na moje ramiona. Patrzyłam mu w oczy zdziwiona, zdezorientowana. -Nie chcę od Ciebie żadnej zapłaty za pomoc. Więc uspokój się i nie wygaduj takich bzdur, bo mnie tym obrażasz!
-Nie wierzę Ci.- nie ustępowałam.
-Nie musisz. Zresztą co Ty myślisz, że wszyscy tylko chcą Cię mieć?... Jakbym chciał dziwkę, to poszedłbym sobie do burdelu, a nie męczył się tu z Tobą.- przesadził, zabolały mnie jego słowa. Odepchnęłam go i pobiegłam do pokoju. Nie zamierzałam przez niego płakać. Po prostu siedziałam na łóżku obrażona, nic więcej. Oglądałam moje blizny na nadgarstkach. O dziwo całkiem ładnie schodziły.
Budząc się, poczułam, że leżę gdzie indziej. Łóżko szpitalne było niewygodne, a tu nic mnie nie gniotło i było miękko. Otworzyłam oczy i zaczęłam się nerwowo rozglądać. Bałam się, bo było to zupełnie nowe miejsce. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem, ani jak tu trafiłam. Słyszałam kroki, ktoś się zbliżał. Usiadłam. Nagle w pokoju pojawił się jakiś mężczyzna:
-Oo widzę, że się już wyspałaś.- powiedział delikatnym głosem, podchodząc do mnie.
-Czego chcesz? Mój mąż kazał Ci mnie porwać ze szpitala, czy może mam Ci za coś zapłacić?...- pytałam zdenerwowana.
-Nie. Uspokój się, to Ci wszystko powiem.- prosił, podchodząc jeszcze bliżej.
-Żadne uspokój! Gadaj wszystko, bo nie ręczę za siebie!- zagroziłam, a on chyba się ani troszeczkę nie przestraszył, bo usiadł koło mnie.
-Dulce, ja nie jestem od Carlosa.- powiedział powoli i spokojnie.
-Nie? To dlaczego nie raz widziałam, jak wchodziłeś tylnymi drzwiami u nas w domu?...- doskonale go pamiętam, na pewno się nie pomyliłam.
-Tak, to prawda pracowałem dla niego.
-Widzisz?... Mnie nie oszukasz. A teraz gadaj czego chcesz!- zerwałam się nagle z miejsca, by już po chwili siedzieć na nim, przyciskając go do ramy łóżka. Kipiłam złością, miałam ochotę go udusić.
-Zejdź, uspokój się i daj mi wszystko wytłumaczyć.- nadal zachowywał spokój, był opanowany.
-Nie, najpierw mi wszystko powiesz.- powiedziałam groźnie i zawzięcie.
-No dobrze, ale wiesz... Trochę ciężko mi mówić, jak mnie tak przyciskasz.- puściłam go, ale nie zeszłam.
-No już, gadaj!- oczekiwałam szybkiej odpowiedzi.
-Nie robię tego dla Carlosa. Przeciwnie, dla Ciebie. Wziąłem Cię tutaj, żeby on Cię nie znalazł. A resztę planu powiem Ci, jak będziesz spokojniejsza.- zakończył, zdjął mnie z siebie i posadził obok na łóżku. Wstał i jak gdyby nigdy nic poszedł do kuchni. Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam, co robić. Jestem z obcym facetem nawet nie wiem gdzie. Nie mogłam pozostać w niewiedzy. Udałam się do kuchni. Tam on przygotowywał kolację. Widząc mnie, powiedział:
-Oo dobrze, że jesteś, zaraz kolacja.
-Nie chcę.- odpowiedziałam obojętnie.
-No jak to nie chcesz? Przez kilka dni prawie nic w tym szpitalu nie jadłaś. Musisz jeść, żeby być zdrowa.- ale argumenty, on mnie traktuje jak dziecko.
-Jakoś mi na tym nie zależy.- odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
-Przestań, proszę Cię.- ton jego głosu był taki delikatny.
-To na razie nieważne. Posłuchaj, ja nic z tego nie rozumiem. Wytłumacz mi to bardziej, bo mam taki mętlik w głowie, że aż mnie rozbolała.
-Eh... No dobrze, siadaj.- według jego prośby usiadłam na stole. -Co chcesz wiedzieć?- zapytał, opierając się rękami o stół po obu stronach mnie.
-Po pierwsze nawet nie znam Twojego imienia.- błądziłam wzrokiem po nim i otoczeniu, a on wpatrywał się we mnie dziwnie.
-Wybacz... Christopher jestem, ale mówią na mnie Ucker.
-No dobra, a teraz możesz mnie już puścić.- odepchnęłam go. -Co Ty sobie wyobrażasz?! W ogóle to nie wierzę, że tak bezinteresownie mi pomagasz. Co za to chcesz?! Przespać się mam z Tobą? Proszę bardzo, i tak nie mam godności!- krzyczałam zdenerwowana, ściągając bluzę z ramion. Byłam zdesperowana, przez co gotowa na wszystko.
-Dulce, nie! Przestań się wygłupiać.- powiedział spokojnie, nasuwając z powrotem bluzę na moje ramiona. Patrzyłam mu w oczy zdziwiona, zdezorientowana. -Nie chcę od Ciebie żadnej zapłaty za pomoc. Więc uspokój się i nie wygaduj takich bzdur, bo mnie tym obrażasz!
-Nie wierzę Ci.- nie ustępowałam.
-Nie musisz. Zresztą co Ty myślisz, że wszyscy tylko chcą Cię mieć?... Jakbym chciał dziwkę, to poszedłbym sobie do burdelu, a nie męczył się tu z Tobą.- przesadził, zabolały mnie jego słowa. Odepchnęłam go i pobiegłam do pokoju. Nie zamierzałam przez niego płakać. Po prostu siedziałam na łóżku obrażona, nic więcej. Oglądałam moje blizny na nadgarstkach. O dziwo całkiem ładnie schodziły.
Ucker:
Czułem, że przesadziłem. Nie powinienem tak do niej mówić, tym bardziej po tym, co przeszła. Nie chciałem jej urazić, po prostu nie zastanowiłem się nad tym, co mówię. Stwierdziłem, że muszę z nią pogadać, przeprosić. Wiedziałem, że to nie będzie proste, bo pewnie dojdzie do ostrej kłótni, ale nie mogłem jej tak zostawić. Poszedłem do pokoju. Zobaczyłem ją siedzącą smutną na łóżku.
-Dul, chodź na kolację.- powiedziałem cokolwiek, byleby jakoś zacząć.
-Ułomny jesteś? Mówiłam, że nie chcę.- odpowiedziała, tylko na mnie spoglądając. Usiadłem koło niej i złapałem ją za rękę.
-Przepraszam za to, co powiedziałem. Nie chciałem Cię urazić.- mówiąc to delikatnie głaskałem zewnętrzną część jej dłoni. Nie wyrwała się, po prostu nie reagowała. -Zaczniemy od nowa?- zapytałem po chwili, unosząc jej podbródek, by patrzyła mi w oczy.
-Daj mi spokój. Jeśli bardzo chcesz, to chroń mnie przed Carlosem, ale gadać nie musimy.- wyrwała mi się i położyła, odwracając ode mnie.
Czułem, że przesadziłem. Nie powinienem tak do niej mówić, tym bardziej po tym, co przeszła. Nie chciałem jej urazić, po prostu nie zastanowiłem się nad tym, co mówię. Stwierdziłem, że muszę z nią pogadać, przeprosić. Wiedziałem, że to nie będzie proste, bo pewnie dojdzie do ostrej kłótni, ale nie mogłem jej tak zostawić. Poszedłem do pokoju. Zobaczyłem ją siedzącą smutną na łóżku.
-Dul, chodź na kolację.- powiedziałem cokolwiek, byleby jakoś zacząć.
-Ułomny jesteś? Mówiłam, że nie chcę.- odpowiedziała, tylko na mnie spoglądając. Usiadłem koło niej i złapałem ją za rękę.
-Przepraszam za to, co powiedziałem. Nie chciałem Cię urazić.- mówiąc to delikatnie głaskałem zewnętrzną część jej dłoni. Nie wyrwała się, po prostu nie reagowała. -Zaczniemy od nowa?- zapytałem po chwili, unosząc jej podbródek, by patrzyła mi w oczy.
-Daj mi spokój. Jeśli bardzo chcesz, to chroń mnie przed Carlosem, ale gadać nie musimy.- wyrwała mi się i położyła, odwracając ode mnie.
Jakiś taki dziwny ten rozdział xD No ale to oceńcie same ;) Do czwartku :*
Bardzo podobał mi się ten rozdział. Dulce powinna być wdzięczna Uckerowi że zabrał ją od tego psychola Carlosa. Czekam z niecierpliwością na kolejny. ;)
OdpowiedzUsuńjuz nie moge doczekać się czwartku.:/ :D
OdpowiedzUsuńNo i przeczytałam, a więc musisz mi wybaczyć że nie pójdę z Tobą na tę łąkę xd No więc uważam, że jak do tej pory ten rozdział jest moim ulubionym, Duli nie dzieję się żadna krzywda więc daruję Ci życie hahaha. No i w ogóle, uważam że Ann to za ostro zareagowała przecież oni to robią dla jej dobra. No, ale z drugiej strony przychodzi obcy facet i informuje Cię że zabrali Ci najważniejszą osobę w twoim życiu, trochę słabo xd No, ale mam nadzieję że w końcu Ann przekona się do tego że Pączek chciał dobrze haha. No i Dula też musi się przekonać do Uckera, bo z takim nastawieniem to aż się żyć nie chce. No widzisz, jaki Ci piękny komentarz napisałam, przestrzegam zasad interpunkcji, zero wulgaryzmów. Żyć nie umierać :D
OdpowiedzUsuńAhh no nareszcie Dulce jest bezpieczna Ucker jest wspaniały :). Jestem zachwycona jego zachowaniem on jest idealny teraz tylko muszą być razem i będzie idealnie :P. Any troszkę kiepsko zareagowała Ucker chyba powinien ją wziąć razem z Dul aby Duli czuła się bezpiecznej. Mam nadzieje że między Ann i Poncho też jakoś się ułoży :P. Lecę czytać dalej :D
OdpowiedzUsuń