poniedziałek, 9 marca 2015

6. Żyj dla mnie

Anahi:
Siedziałam na korytarzu i czekałam na jakieś wieści od lekarza, który właśnie badał Dulce. Płakałam, myślałam, że zwariuję. Obwiniałam się o to, co się stało, bo powinnam się nią zająć, jak przystało na dobrą kuzynkę. Ja ją zostawiłam, a teraz ona może zostawić mnie już na zawsze. Modliłam się o to, żeby z tego wyszła. Tak strasznie się o nią bałam. Nagle wyszedł lekarz, a ja zerwałam się na równe nogi.
-I co z nią?- zapytałam zdenerwowana.
-Zatrucie lekami było bardzo poważne. Zrobiliśmy jej płukanie żołądka, ale to niestety jeszcze nie załatwiło sprawy. Następne 48 godzin zdecyduje o jej życiu.
-Co to znaczy?- nie rozumiałam.
-Jeśli po 48 godzinach się nie obudzi, to umrze.- te słowa mnie załamały. -Może także dostać zapaści, albo wiele innych tego typu rzeczy. Proszę być przygotowanym na najgorsze.- słabo mi się zrobiło, kiedy to usłyszałam. Usiadłam, schowałam twarz w dłonie i wpadłam w dziką rozpacz.
-Mogę do niej wejść?- zapytałam po chwili.
-Tak, ale proszę się najpierw uspokoić. To wszystko jest na tle nerwowym, każdy nawet najmniejszy czynnik może jej zaszkodzić.- powiedział doktor smutnym głosem. -Może podamy Pani leki na uspokojenie, co?- zaproponował delikatnym, miłym tonem.
-Nie wiem, jak Pan uważa. Proszę tylko ratować Dulce.- odpowiedziałam, starając się uspokoić. Pielęgniarka podała mi wodę i jakąś tabletkę, którą miałam połknąć. Po jakimś czasie mogłam wejść do sali, w której leżała Dul. Cichutko otworzyłam drzwi i powoli do niej podchodziłam. Usiadłam na krześle obok łóżka i delikatnie chwyciłam rękę kuzynki. Do oczu znów pochodziły mi łzy, których nie potrafiłam opanować. Bolał mnie widok nieprzytomnej Duli. Teraz była już zupełnie bezbronna. Rękę miała strasznie zimną i całkowicie bezwładną. Leżała nieruchomo z zamkniętymi oczami. Jedyny ruch, jaki zdawała się wykonywać, był oddech. Słychać było jedynie pikanie aparatury, która była do niej podłączona.
-Duluś, proszę Cię...- wydukałam cicho. -Nie możesz umrzeć. Kochana Ty moja... Jesteś silna, dasz radę. Wierzę w Ciebie. Błagam obudź się. Jeśli tego nie zrobisz, to pójdę do Carlosa i mu nagadam, a przy odrobinie szczęścia, zabiję. Żyj dla mnie.- błagałam ją, płacząc i ściskając jej rękę. Nagle usłyszałam za sobą kroki. Zobaczyłam Christophera. Nie był sam. Obok niego stał jakiś przystojny brunet.
-Kto to?- zapytałam przestraszona, wskazując na nieznajomego.
-Spokojnie. Jestem Poncho, pomogę Wam.- przedstawił się, podając mi rękę.
-Any.- odpowiedziałam, wymuszając delikatny uśmiech.
-Co z nią?- zapytał Ucker, podchodząc z drugiej strony do Duli i głaskając ją po głowie.
-Źle. Ma 48 godzin, żeby się obudzić. Ona nie może umrzeć...- rozpłakałam się znowu. Poncho zaczął mnie tulić, co trochę mnie uspokoiło i dodało otuchy.
-Nie umrze, na pewno. Będzie żyła.- starał się mnie pocieszyć Christopher, choć sam miał łzy w oczach. Dobrze, że na nich trafiłam. Nie znają jej praktycznie, a tak się tym przejęli.
-Dziękuję Wam.- powiedziałam z delikatnym, ale najszczerszym uśmiechem.
-Za co?
-Za to, że tu jesteście, chociaż ta sprawa Was nie dotyczy.
-Nie ma za co. Ten śmieć zapłaci za wszystkie krzywdy, jakie wyrządził.- powiedział z pogardą Ucker.
Przesiedziałam tu całą noc, choć chłopaki próbowali mnie stąd wyciągnąć, żebym poszła coś zjeść, albo się przespać. Nie dałam się odciągnąć od Duli. Oni zostali ze mną dla towarzystwa.

Poncho:
Nastał już ranek, a Anahi dalej nie chciała stąd wyjść. Ucker prosił ją na wszystkie sposoby, ale ciągle się upierała. Wreszcie ja przejąłem inicjatywę.
-Chodź, pójdziemy na śniadanie.- zaproponowałem jej.
-Mówiłam już, że nie chcę.- odpowiedziała dość chłodno.
-Ale ja się Ciebie nie pytam, czy chcesz. Idziemy i tyle.- złapałem ją za rękę, a ona patrzyła na mnie ze smutkiem, zdziwieniem, może trochę strachem. -No, wstawaj.- powiedziałem delikatnym i żywym głosem.
-Czy Wy musicie być tak uparci?- zapytała znudzona i wstała. -Ale jakby się coś działo, to dzwoń.- rzuciła jeszcze do Uckera i wyszliśmy. Szliśmy powoli za rękę, niczym para. Jakoś w natłoku zdarzeń, emocji nie zwróciliśmy na to szczególnej uwagi. Poszliśmy do bufetu. Zamówiliśmy jakieś jedzenie i usiedliśmy przy stoliku. Any była bardzo smutna, zmartwiona. Starałem  się ją zagadywać, ale nie była zbytnio rozmowna. No nie dziwię jej się w sumie. Niechętnie jadła. Ja brałem gryza za gryzem, bo byłem okropnie głodny.
-Any jedz, bo jeszcze Ty się rozchorujesz.- namawiałem ją. Co prawda prawie jej nie znałem, ale martwiłem się o nią i czułem, że muszę się nią teraz zająć.
-Trudno, to umrę razem z Dulce.- odpowiedziała obojętnie.
-Ogarnij się dziewczyno! Dul żyje, więc nie wygaduj takich bzdur. Myśl pozytywnie, bo w ten sposób się tylko dobijasz.
-Masz rację, wybacz.- położyła swoją dłoń na mojej.
-No więc teraz zjadaj szybko i wrócimy do Duli.- uśmiechnąłem się do niej ciepło. W końcu zaczęła porządnie jeść.

Ucker:
Siedziałem sam przy Dulce już prawie pół godziny. Dobrze, że Poncho zdołał oderwać Any chociaż na chwilę. Wpatrywałem się w słabe, wyniszczone ciało Dul. Jej twarz była tak okropnie blada. Rany na nadgarstkach mnie przerażały. Do oczu podchodziły mi łzy, zawsze byłem wrażliwy. Postanowiłem, że jeśli ona tylko przeżyje, to zabiorę ją stąd i dam jej spokój, którego tak potrzebuje. Tak, bezinteresownie jej pomogę, zabiorę ją od tego psychola. Kiedy tak przy niej siedziałem usłyszałem nagle głos z jej ust:
-Nie chcę! Zostaw, to boli!- rzucała się na łóżku, kręciła. Miałem nadzieję, że się wybudza. Nacisnąłem specjalny przycisk, by przyszedł lekarz. Zjawił się szybko.


I jest kolejny ;) Zauważyłam, że nie ma tu ostatnio "tłumów", no ale trudno, choć trochę mi tego brakuje xD I tak myślę, że po jeszcze dwóch następnych opowiadaniach (albo nawet jednym, bo co do jednego z nich nie jestem pewna) skończę pisanie, chyba że mnie najdzie mega wena na kolejne :D No cóż... Do czwartku (i ani dnia wcześniej!)

3 komentarze:

  1. Super rozdział. Cieszę się że Poncho i Ucker chcą pomóc Dulce uwolnić się od Carlosa. Dobrze że Ucker chce zabrać ją z dala od tego Carlosa. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie to zacznę od tego że Ucker jest uroczy i słodki miło z jego strony że chce pomóc Dul <3. Podoba mi się również że Poncho i Ucker zobaczyli jaki jest ten psychol Carlos i pomogli Duli jednocześnie mam nadzieje że będzie coś więcej między Ann i Poncho. Chce aby Ucker cały czas pomagał Dulce bo jest taki mega uroczy i się martwi :). Niech Carlos popełni samobójstwo albo niech go jakiś samochód przejedzie aby tylko dał spokój Dul bo to jak ją skrzywdził bardzo mnie zabolało straszne to po prostu było ach nie będę wspominała już tych zły rozdziałów bo mi smutno. Mam nadzieje że Dul będzie już miała spokój no i czekam na czwartek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę już piszę ten upragniony przez Ciebie komentarz :)
    No więc wiem, że będzie dobrze bo co jak co to Duli ty się nie pozbędziesz bo za bardzo ją kochasz :3 No i w ogóle Ucker jest prze cudowny, że mimo iż tak na prawdę nie zna Dul to jej pomaga, a Poncho i Ann będą razem i to wiem hahah !
    A Carlosa to wiesz jaki mam do niego stosunek więc jak dla mnie to może stać mu się coś okropnego, tragicznego po prostu złego !! Jego możesz uśmiercić, bo on na nic więcej nie zasługuje ! Dobra dawaj ten nowy juu !

    OdpowiedzUsuń