poniedziałek, 16 marca 2015

8. Chcę umrzeć!

Anahi:
Ranek nastał bardzo szybko. Kiedy się obudziłam, spojrzałam na śpiącego obok Poncha. Zaczęłam go budzić:
-Poncho, wstawaj.- szepnęłam mu do ucha, a on od razu otworzył oczy, które wlepił we mnie. Dopiero po chwili ogarnęłam, że zboczeniec patrzy na moje nagie nogi, dokładniej uda. Niestety musiałam spać w samych majtkach, staniku i koszulce, a on to wykorzystał.
-Zbok!- wyzwałam go i wstałam z łóżka.
Poszłam do łazienki się ubrać. Śpieszyłam się, więc już po chwili stamtąd wyszłam. Wcześniej wyzwałam go od zboczeńców, bo patrzył się na moje nogi, a teraz ja stałam i patrzyłam na jego idealnie umięśnione ciało. Spał jedynie w bokserkach, czego przedtem nie zauważyłam, bo był przykryty kołdrą.
-Halo Any, wszystko w porządku?- zapytał, machając mi ręką przed oczami. Wyrwał mnie z zamyślenia, ale może to i lepiej.
-Tak, wszystko ok. Rusz się, idziemy do Duli.- urwałam temat, odwracając się.
Wyszedł do łazienki, a ja usiadłam na łóżku i czekałam. Wreszcie wrócił i mogliśmy iść. Po drodze kupiliśmy sobie kebaby na śniadanie. Nie minęło dużo czasu, a dotarliśmy do szpitala. Dziś był ten drugi dzień, który miał zdecydować o życiu Dulce. Bałam się o nią, ale o dziwo byłam dość spokojna. Weszliśmy cichutko do sali. Był tam oczywiście Ucker. Biedny... My spaliśmy, a jemu kazaliśmy tu siedzieć. Nie pomyślałam nawet o nim. Ale nie miał do nas o to żalu, albo skutecznie go ukrywał. Opowiedział nam o tym, jak Dulce się wczoraj obudziła. Ucieszyłam się, że będzie żyła. Jednocześnie przeraziłam się, gdy mówił o tym, jak dziwnie patrzyła i w ogóle. Bałam się, że z tego nie wyjdzie i już nigdy nie będzie taka sama. Po jakimś czasie przyszło dwóch lekarzy. Jeden z nich to jakiś psychiatra, który ma sprawdzić, co się dzieje z psychiką Dul. Zanim zaczęli ją budzić, zrobili jej jeszcze kilka badań. Wreszcie przeszli do wybudzenia jej ze śpiączki.
Dulce:
Obudziłam się. Otworzyłam powoli oczy i zaczęłam je trzeć. Po chwili już rozglądałam się po sali. Koło mnie stało dwóch lekarzy, a kawałek dalej Any z jakimiś dwoma facetami. Nie znałam ich, przestraszyłam się. Lekarz to chyba zauważył i kazał im wyjść. Nie wiedziałam, co się dzieje. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co się stało. Przypomniałam sobie tą próbę samobójczą i jej przyczyny.
-Po co mnie ratowaliście?! Ja chcę umrzeć!- krzyczałam jak histeryczka.
-Spokojnie, wszystko już jest w porządku.- próbował mnie uspokajać lekarz.
-Ja nie chcę żyć!! Nie zrobiłam tego po to, żeby jacyś idioci mnie ratowali!!- krzyczałam dalej, siadając i ciągnąc za te wszystkie kabelki, które były do mnie podłączone. Chciałam je odczepić z nadzieją, że wtedy umrę. Nikt nie próbował mnie nawet powstrzymywać. Tak, to zapewne, dlatego że były mi one już nie potrzebne. Kiedy wzięłam się za werflon i chciałam go wyrwać, lekarz mnie powstrzymał, łapiąc za rękę.
-Uspokój się.- powiedział spokojnie, a ja mu się wyrwałam.
-Czy nie rozumiecie, że moje życie jest zjebane i chcę umrzeć?!- histeryzowałam jeszcze bardziej, rzucając się jak nienormalna na tym łóżku.
-Przestań!- doktor także się wkurzył. Drugi wziął jakieś sznurki i chciał przywiązać moje ręce do ramy łóżka.
-Nawet nie próbuj! Zostaw mnie zboczeńcu!!- krzyczałam jeszcze głośniej. Chyba wiadomo, co mi się przypomniało...
-Dobrze, więc uspokój się sama.- postawił mi ultimatum. Spojrzałam na niego ze złością i się uspokoiłam. Wolałam to, niż zostać przywiązana.
-No widzisz... Jak chcesz, to potrafisz.- stwierdził lekarz.
-Idźcie sobie, chcę umrzeć.- powiedziałam spokojnym i śmiertelnie poważnym tonem, patrząc w dół.
-Nie mów tak. Czy nie widzisz, jak bardzo krzywdzisz swoją kuzynkę?- wskazał na płaczącą Any.
-Nie jestem jej wcale potrzebna. Kiedy jej potrzebuję, to i tak jej nie ma.- stwierdziłam, spoglądając ze smutkiem na Anahi. Bolało mnie to, że przeze mnie płacze, ale nie okazałam tego. Położyłam się, odwróciłam od nich wszystkich i schowałam się pod kołdrę.
-Dul, dlaczego tak mówisz?- zapytała Anahi z płaczem, podchodząc do mnie.
-Daj mi spokój. To i tak nieważne, bo nie chcę żyć.- odpowiedziałam obojętnie.
-Przestań wariatko się wygłupiać i wygadywać bzdury! Ogarnij się.- ukucnęła przy łóżku, próbując zdjąć ze mnie kołdrę.
-Zostaw mnie do cholery!- krzyknęłam, odpychając ją. Wybiegła z sali. Lekarze coś jeszcze do mnie gadali, ale ja zupełnie się wyłączyłam, nie słuchałam ich. Karciłam się w myślach za to, co powiedziałam Any, bo przecież wcale na to nie zasłużyła. Jednocześnie nadał myślałam o śmierci, ale były to myśli, które starałam się odganiać. Nie radziłam sobie nawet z własnymi myślami. Nie potrafiłam zrobić nic, byłam bezsilna. Byłam w szpitalu, gdzie tak wiele jest ludzi, którzy mogliby mi pomóc, a mimo to właściwie bez słów odmówiłam tej pomocy, zamykając się w sobie. W pewnym momencie nastał taki czas, kiedy już nie czułam natłoku myśli. Było tak, jakbym nie czuła nic i o niczym nie myślała. Po prostu pustka... Zgubiłam się we własnym życiu, w samej sobie.
Anahi:
Po tych okropnych słowach Duli wybiegłam na korytarz. Przez łzy miałam zamazany obraz. Nawet nie wiem kiedy wpadłam wprost w ramiona Poncha. Objął mnie czule, a ja się w niego mocno wtuliłam.
Wow, dodaję tak wcześnie, aż dziwne xD No dobra, to do czwartku :*

3 komentarze:

  1. Super rozdział. Dulce źle potraktowała Anahi, a ona się o nią martwi. Czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej jaka to w ogóle akcja, co ta Dula sobie myśli? !! Ja rozumiem, że jej ciężko i w ogóle ale tak na prawdę to Ann jest jedyną osobą, która się o nią troszczy a ta tak po prostu ją odtrąca i jeszcze jej bezczelnie wrzuca. Nie no bez kitu, niech oni jej dadzą coś przeciw debilizmowi bo się chyba zaraziła od Carlosa. A i w ogóle to dlaczego w tym rozdziale nigdzie nie ma nawet słowa wspomnianego o Uckerze?!! Nie no ja rozumiem o Carlosie nie masz prawa wspominać, ale o Uckerze masz obowiązek wspominać ! Ehhh dawaj mi tu następny bo ja przez Ciebie swoją psychikę rozwalę

    OdpowiedzUsuń
  3. Dulce mnie załamuje jest mi bardzo szkoda Ann :(. Dziewczyna na prawdę jej bardzo pomaga a Duce zero wdzięczności. Mam nadzieje że to wszystko się zmieni niedługo i Dulce zmądrzeje. :)

    OdpowiedzUsuń