sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 25

Podeszłam do niego bliżej i zapytałam głosem słodkiej idiotki:
-O co chodzi?
-Co Ty do cholery wyprawiasz?!- krzyknął, łapiąc mnie mocno za nadgarstek.
-Puść, bo to boli.- poprosiłam spokojnie, choć wcale aż tak nie bolało. -O co Ci chodzi?- zapytałam, patrząc mu w oczy.
-No nie wiem... Na przykład o Christiana.- zasugerował, przewracając oczami. Ledwo powstrzymywałam śmiech, ale starałam się być twarda.
-Czemu jesteś zazdrosny, przecież....?- nie dał mi skończyć tego zdania, bo przyciągnął mnie mocno do siebie i powiedział:
-Bo Cię kocham, idiotko!- zamurowało mnie, nie spodziewałam się tego. Kiedy do mnie powoli docierały jego słowa, on zdążył posadzić mnie na brzegu ławki i zaczął mnie bardzo namiętnie całować. Oddawałam jego pocałunki, a po moim policzku spływała łza. Odsunęłam go od siebie i patrzyłam prosto w jego piękne oczy. Oboje mieliśmy uśmiechy na ustach, a ja dodatkowo w oczach łzy. Delikatnie otarł palcem łezkę wypływającą z mojego oka i zapytał głosem pełnym troski:
-Czemu płaczesz skarbie?
-Ze szczęścia.- odpowiedziałam z delikatnym, ale najszczerszym uśmiechem. -Naprawdę mnie kochasz?- chciałam się upewnić, bo nadal nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam.
-Jestem cholernie zazdrosny, a z tego co wiem, zazdrość jest oznaką miłości, tak?
-Tak, mój Ty tępaku.- potwierdziłam, śmiejąc się wesoło.
-Nie mów tak, bo się obrażę.
-Przepraszam, ale pamiętaj, że jak Cię wyzywam to z miłości.- powiedziałam słodko, przyciągając go do siebie, po czym wpiłam się w jego słodkie usta. -Wiesz co? Mam na Ciebie wielką ochotę.- wyznałam między pocałunkami.
-Ja na Ciebie też kochanie, ale poczekajmy do wieczora.- zaśmiał się i jeszcze bardziej pogłębił pocałunek, przyciskając mnie mocniej do siebie. Niestety przerwa minęła zaskakująco szybko i zadzwonił dzwonek. Oderwaliśmy się od siebie, po czym zapytałam:
-I co teraz? Wyjdziemy stąd jak obcy sobie ludzie i będziemy udawać, że nic nas nie łączy?
-Nie wiem, Dul. Ja...- zawahał się, ale go wyręczyłam:
-Chcesz zapytać, czy będę z Tobą chodzić?- zapytałam bezpośrednio.
-Daj spokój, to dziecinada.
-No wybacz Uckerku, ale jak sam powiedziałeś, ja jestem dzieckiem.
-Gdyby nie to, że Cię kocham, już dawno posłałbym Cię do diabła, bo strasznie mnie wkurzasz.
-Nie marudź już, tylko zapytaj, czy chcę z Tobą chodzić!- pośpieszałam go.
-Eh, no niech Ci będzie... Czy chcesz ze mną chodzić? Nie wierzę w to, co robię.- wybuchnął śmiechem, a ja przytuliłam się do niego i powiedziałam:
-No jasne, że tak kochanie. Właściwie nie rozumiem, po co pytasz.- także zaczęłam się śmiać. Jego mina była bezcenna. Po kilku buziakach niechętnie wyszłam z klasy i poszłam na resztę lekcji. Na szczęście czas szybko zleciał i nim się obejrzałam siedziałam już z Uckerem w samochodzie, jadąc do domu. Nie mogłam doczekać się wieczoru, bo czułam, że zapowiada się cudownie. Całe popołudnie spędziliśmy razem. Wyciągnęłam go na spacer. Przeszliśmy przez pół miasta, trzymając się za ręce. Razem jedliśmy watę cukrową i lody. Było bardzo słodko i romantycznie. W końcu byłam szczęśliwa, z mojej twarzy nie znikał uśmiech. Podobnie zresztą było z Uckerem, także ciągle się uśmiechał. Usiedliśmy w parku na ławce. W przerwie między pocałunkami zapytałam:
-Czy teraz wierzysz w miłość skarbie?
-Jak patrzę na Twój piękny uśmiech to tak. Domyślam się, że to szczęście wywołuje właśnie miłość, przed którą tak się broniłem.- odpowiedział, przerywając czułości i całując mnie jedynie delikatnie w nos.
-Tak, jestem szczęśliwa dzięki Tobie kochanie. Wracajmy do domu, bo mi zimno.- powiedziałam i wtuliłam się w niego. Spojrzał na mnie, po czym wstaliśmy z ławki w swoich objęciach. Szliśmy do domu przytuleni. Bałam naprawdę szczęśliwa. Co jakiś czas spoglądałam na jego twarz, na której ciągle malował się szeroki, radosny uśmiech. Wreszcie doszliśmy do domu. Byłam trochę zmarznięta, więc Ucker rozpalił w kominku, przy którym posadził mnie na dużym dywanie, wcześniej rozkładając tam koc. W tym czasie poszedł zrobić kolację. Po chwili już niósł duży talerz z jedzeniem. Ku mojemu zaskoczeniu nie były to płatki, które serwował mi ciągle podczas choroby. Były to pięknie wyglądające, wręcz kolorowe kanapki.
-Mmm, wyglądają pysznie...- stwierdziłam, patrząc na niego z uśmiechem.
-Poczekaj chwilę, jeszcze szampan skarbie.- powiedział i wrócił się do kuchni po butelkę szampana i dwa kieliszki.
-Kochanie...- westchnęłam, kiedy zgasił światło, zapalił świeczki, włączył jakąś romantyczną piosenkę i rozsypał wkoło mnie płatki róż. Obserwowałam każdy jego ruch z uśmiechem. Po chwili siedział już koło mnie, nalewając szampana do kieliszków. Podał mi jeden z nich, mówiąc:
-Wypijmy za... Naszą miłość, za wszystkie dotąd skrywane uczucia, za nasze szczęście oraz za Ciebie, kochanie.- kiedy to mówił, uśmiechałam się szeroko, kręcąc głową z niedowierzaniem. Wznieśliśmy toast, stukając się kieliszkami i popijając szampana.
-Za uczucia- te złe i te dobre, za każdą łzę, którą w życiu uroniłam, bo każda z nich czegoś mnie nauczyła i powoli doprowadziła mnie do Ciebie, za szczerość, na którą wreszcie się zdobyłeś. I oczywiście za Ciebie kochanie.- po moich słowach znów wznieśliśmy toast.
-I za tę noc skarbie.- dodał na końcu, uśmiechając się bardzo pociągająco.
-Kocham Cię.- wyznałam słodko po raz kolejny tego dnia.
-Zdecydowanie przesłodzony ten nasz wieczór.- stwierdził, śmiejąc się. -A to dopiero początek- dodał po chwili, patrząc na mnie ponętnym wzrokiem.
-Czy Ty coś sugerujesz?...- zapytałam, zagryzając wargi na samą myśl o dalszym przebiegu zdarzeń tego wieczoru.
-Może...- potwierdził, odstawiając kieliszki na mały stolik, po czym zaczął mnie namiętnie całować.
-Poczekaj, chcę najpierw zjeść kolację jak cywilizowani ludzie.- przerwałam czułości, delikatnie go odpychając.
-Przecież możemy zjeść później.
-Nie, bo jestem głodna. Wiem, że Ty się już tak napaliłeś, że jesteś jedynie głodny mojego ciała, ale musisz chwilę poczekać.- szczerze mówiąc, robiłam mu na złość, chciałam się z nim trochę pobawić. Głód był jedynie wymówką i dobrym tekstem.
-Dobra, więc mam pomysł. Tak a propo głodu.- wstał i udał się po coś do kuchni. Po chwili przyszedł z  miską truskawek w czekoladzie.
-Co Ty kombinujesz?...- zapytałam podejrzliwie. -Daj mi jedną.- poprosiłam po chwili, zaglądając do miski.
-Nie skarbie, to na deser.
-Ale ja chcę.- upierałam się dalej.
-A widzisz... I po co ze mną zaczynałaś? Ja chcę Ciebie, Ty truskawki. I co teraz?
-Mścisz się? Jesteś okrutny! To nie fair... Ucker nie widzisz jak te truskawki się do mnie uśmiechają?- wygłupiałam się, ciągle jedząc kanapki.
-Ty też się do mnie ciągle szczerzysz, a jakoś Cię jeszcze nie zjadłem.
-Ale masz na to ochotę.
-Nie ukrywam...- przyznał, śmiejąc się szyderczo.
-Mógłbyś przynajmniej trochę ukryć te swoje dzikie żądze.- stwierdziłam, śmiejąc się.
-Po co? Silnie na mnie działasz i nie zamierzam się z tym kryć.
-Jesteś szalony.- powiedziałam, biorąc ostatniego gryza kanapki.
-Być może, ale to przez Ciebie.
-Jasne, najlepiej zrzucić winę na kogoś.
-A jakby inaczej. Dobra, teraz już tak na poważnie. Mogę zadać Ci delikatne pytanie?
-Zaczynam się bać... Dobrze, słucham Cię.
-Czy na myśl o seksie nadal się boisz, czy raczej przypominają Ci się nasze wspólne, wspaniałe chwile?
-Ucker... Co to za pytanie?- zapytałam lekko poddenerwowana.
-Spokojnie, odpowiedz.
-Hmm... Powiedzmy, że wyleczyłeś mnie ze strachu przed bliskością. Pokazałeś mi smak miłości, choć sam w nią nie wierzyłeś. To dzięki Tobie jestem szczęśliwa i jestem Ci za to bardzo wdzięczna. Przyznam, że za pierwszym razem na początku jeszcze bardziej wzbudziłeś mój strach, ale dałeś mi tyle przyjemności, rozkoszy, że zapomniałam o wszystkich krzywdach, jakie przeżyłam. Po dwóch wspaniałych nocach z Tobą seks nie kojarzy mi się z gwałtem, tylko po prostu z Tobą skarbie, z miłością mojego życia.- wyznałam z uśmiechem na ustach i łzami w oczach.
-Cieszę się, że tak to odbierasz. Pytam, bo ostatnio nie wiedziałem, czy muszę być bardzo delikatny.- powiedział lekko zakłopotany.
-Kochanie... Ostatnio to mi było wszystko jedno, byleby zatrzymać Cię przy sobie. Nie myślałam o niczym innym jak o tym, żebyś mnie kochał.- mówiłam dość szybko, patrząc mu w oczy.
-Teraz możesz być spokojna, bo bardzo Cię kocham. Więc jak coś, to mi mów, ok?- mówił z troską w głosie.
-Daj se spokój, Ucker. Cieszę się, że się o mnie martwisz i w ogóle, ale proszę… Nie rozczulaj się tak nade mną, bo to trochę takie krępujące.- powiedziałam, odwracając od niego wzrok ze wstydliwym uśmiechem.
-Dobrze, będzie jak zechcesz, słońce.- złapał mnie za podbródek, by skierować mój wzrok z powrotem  w jego oczy . Myślałam, że mnie pocałuje, ale on delikatnie wsunął mi do ust truskawkę. Uśmiechnęłam się do niego bez słowa. Odwzajemnił gest, po czym przysunął się do mnie bardziej i odgarniając mi włosy z twarzy, zaczął powoli smakować moich ust, bawiąc się ze mną. Można by było uznać to za niepewność, ale ja wiedziałam, że robi to specjalnie. Liczył, że ja się mocniej zaangażuję. Doczekał się. Po chwili zmieniłam tą jego śmieszną zabawę w prawdziwy, namiętny pocałunek. Aż brakowało nam tchu, a zdawałam sobie sprawę z tego, że to nadal było tylko grą wstępną. Byłam pewna, że przeniesiemy się zaraz do mojego, albo jego pokoju na łóżko i dopiero wtedy się zacznie. Jednak ku mojemu zaskoczeniu Ucker zaczął rozpinać mi sukienkę. Nie protestowałam, no bo niby czemu? Kiedy w szybkim tempie zostałam w samej bieliźnie, położył mnie na dywan, na którym wcześniej rozłożył koc i zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi. Wtedy lekko zaniepokojona zapytałam:
-Skarbie… Ty chyba nie chcesz tutaj, no wiesz…
-Spokojnie, nikt tu nie przyjdzie.- zapewnił, przerywając na chwilę czułości.
-Skąd ta pewność?
-Twoi rodzice pojechali w kolejną podróż.
-A Mia i Sol?
-Posługując się lekkim przekrętem, nakłoniłem Amadora, żeby się nimi zajął, a ja w tym czasie zajmę się Tobą.- powiedział bardzo pociągająco i powrócił do pocałunków. -Zresztą te idiotki i tak nie mają kluczy.- dodał po chwili z uśmiechem.
-Yhm… A kto dał Ci zgodę na to, żebyś się mną zajął?- zapytałam ponętnie, chcąc go trochę podenerwować.
-Ja nie potrzebuję na to zgody, skarbie. Tak mnie kochasz, że pewnie nawet obudzona w środku nocy byś mi się oddała.- odebrałam to jako wyzwanie, może być ciekawie.
-Żebyś się kochanie nie przeliczył…- powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.


No więc mówiłam, że będzie wieczorem w mojej strefie czasowej, haha (lekko po 12 xD) Wybaczcie, ale musiałam skończyć w takim momencie :D Rozdział oczywiście dla mojej zawodowej szantażystki (której wyzwiska i oskarżenia na mój temat są nieprawdziwe :P), lub po prostu dla Moniki, jak kto woli ;) Mam nadzieję, że się podoba, choć przyznam, że sama myślałam, że wyjdzie nieco lepiej, no ale... :) 

8 komentarzy:

  1. O Boże!!! Powiedział, że ją kocha! Aż takich emocji to sie nie spodziewałam po tym rozdziale. I stał sie taki troskliwy.. Awww,,Cudnie <3 Tylko dlaczego skończyłaś w takim momencie? Już miałam nadzieje na coś pikantnego a tu lipa.. :( W taki razie czekam na następny, bo nic innego mi juz nie pozostało i ma być bardzo gorąco.:D

    OdpowiedzUsuń
  2. łał świetny rozdział Diego wyznał jej miłość jeszcze zadowolona nawet nie wiesz jak bardzo. Ciesze się że są szczęśliwi oby tak dalej :). U mnie kolejny rozdział zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze słowo, które nasuwa mi się na myśl NARESZCIE !! Czekałam 25 rozdziałów na ten piękny moment, a Ucker w końcu przyznał się do swoich uczuć. Tak się skubany bronił przed tą miłością, a tu proszę Dula go przekonała. Bardzo dobrze, no i tak powinno być :) Jestem mistrzem w gangsterce, bo pewnie się mnie przestraszyłaś dlatego tak dobrze jest między nimi hahh nie no żart. Jestem bardzo ciekawa co Dulce wymyśli, a tak w ogóle to jakiś dziwny zbieg okoliczności, bo w twoim rozdziale Ucker wyznał miłość Dul i u mnie też ? przyznaj czytasz mi w myślach? To karalne hahah
    No i w ogóle to w następnym rozdziale, a w sumie to na początku jego ma być hmmm jak by to powiedzieć bardzo czule czy tam erotycznie między Vondysami haha A no i tak jak mówiły moje wcześniejsze ogłoszenia parafialne ze względu na mój wielki powrót i na bezgraniczną miłość Pelasi do mnie kolejny rozdział pojawi się dziś, oczywiście mówiąc dziś mam na myśli strefę czasową mojej kochanej ero... nie nie mojego misiaczka hahaha A no i właśnie ja i zawodowy szantażysta? Chyba sobie żartujesz ja jestem po prostu bardzo stanowcza xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na siódmy rozdział ;) poczytam później u Ciebie ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba nic tak nie działa jak zazdrość na faceta i to chyba w każdym wieku. Ucker w końcu poczul, ze mógłby ja stracić jeśli w końcu się zdecyduje. Jaki miły w ogóle i romantyczny, aż nie do poznania. Jeszcze ta kolacja, musiał się trochę natrudzic by wszystko mu się zagrało :) w końcu widac, ze tak na prawdę mu zalezy, co mnie bardzo, bardzo cieszy?
    Ciekawa jestem co teraz będzie sielanka, kłótnie czy może zbliża się koniec opka. W sumie dość dużo rozdziałów napisalas, ale mam nadzieje ze to nie koniec jeszcze :)
    Z niecierpliwością czekam na nowy i mam nadzieje, ze szybko cos dodasz ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam do mnie na 4 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń