-Ucker, kochanie, co
się dzieje?
-Jestem
nikim, rozumiesz?...- odpowiedział wzburzony, patrząc na mnie tymi pięknymi
oczami, w których po raz pierwszy zobaczyłam tyle żalu,
bólu.
-Jak to
nikim? Ucker, jesteś całym moim światem.- powiedziałam i przytuliłam go mocno
do siebie.
-Mówisz
tak, bo jesteś we mnie zakochana. Prawda jest taka, że ja potrafię tylko
niszczyć życie ludziom, których kocham.- stwierdził, odsuwając się ode mnie i
ocierając swoje łzy.
-O czym
Ty mówisz?
-Nieważne,
nie przejmuj się mną.
-Nie
skarbie. Ja Ci opowiedziałam wszystko, co najgorsze w moim życiu, a o Tobie nie
wiem nic. Proszę powiedz, o co chodzi.
-Dobrze,
powiem Ci. No więc mój koszmar zaczął się już w podstawówce. Byłem słabym,
bezbronny, zawsze poniżanym ciamajdą.
Chciałem wszystko zmienić, idąc do gimnazjum. Poznałem tam Amadora, który
powoli wciągnął mnie w złe towarzystwo i to wszystko. Dotąd miałem dobre
relacje z rodzicami, ale z upływem tego przeklętego czasu, oddaliłem się od
nich. Coraz częściej się kłóciliśmy. Na jakiś czas było lepiej, kiedy mama
powiedziała, że jest w ciąży. Ucieszyłem się, że będę miał siostrę. Jednak z
drugiej strony był Amador, który mną praktycznie manipulował. Pod jego wpływem
zacząłem podkradać rodzicom pieniądze. Kiedy to odkryli, była wielka afera.
Przeze mnie mama poroniła. Zabiłem własną siostrę! Wtedy wiedziałem, że nie
będę mógł patrzeć na rozpacz mamy. Uciekłem z domu i odtąd mieszkałem, gdzie
się dało. Ciągle piłem, ćpałem, właściwie nigdy nie byłem trzeźwy. Stałem się
nieczułym chamem. Chciałem kupić nowy motor, więc poszedłem do pracy. A resztę
mojej historii już znasz.
-Hm...
Teraz rozumiem, czemu byłeś taki wstrętny i nieczuły. Ale kochanie zrozum, że
teraz wszystko się ułoży. Nie musisz już nikogo udawać. Jesteś najlepszą
rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała.
-Dul,
czemu Ty mnie tak kochasz? Nie zasługuję na Twoją miłość, jestem złym
człowiekiem.
-Nieprawda.
Byłeś po prostu trochę zagubiony, rozumiem Cię. Mimo wszystko dałeś mi tyle
szczęścia, miłości, że nie możesz być zły. Wierzę, że jesteś dobry.
-Dziękuję
Ci misiu, że jako jedyna jesteś przy mnie. Ale teraz kiedy dzięki Tobie
zmieniam swoje życie na lepsze, muszę ogarnąć także przeszłość. Jutro pojadę do
rodziców i poproszę o wybaczenie. Tylko wtedy odzyskam spokój.
-Pojadę z
Tobą skarbie.- zaproponowałam, uśmiechając się do niego delikatnie.
-Nie
kochanie, nie chcę Cię narażać na niemiłe sytuacje. Zresztą to Ciebie nie
dotyczy, więc sam muszę sobie z tym poradzić.
-Nie
zostawię Cię samego z tym problemem. Kocham Cię i zawsze będę przy Tobie, kiedy
mnie potrzebujesz.
-Duluś...-
nie dałam mu nic więcej powiedzieć.
-Koniec
tematu. Jedziemy jutro razem do Twoich rodziców, nie ma dyskusji- uparłam się.
-Eh...
Czy Ty zawsze musisz stawiać na swoim?...
-Tak
misiaczku, taka już jestem. Niczym się nie przejmuj, załatwię to. Zrobię
wszytko, żebyś był szczęśliwy. Mi Twoi rodzice rozmowy nie odmówią, jestem tego
pewna. A teraz chodź już spać, bo zaraz zasnę na podłodze i będziesz musiał
mnie przenosić.- chociaż nie zasnęłam, Ucker wziął mnie na ręce i położył na
łóżku. Wtuliłam się w niego i powiedziałam słodko:
-Dobranoc
kochanie.
-Śpij
dobrze moja księżniczko.- odpowiedział i pocałował mnie w czoło. Byłam bardzo
zmęczona i szybko zasnęłam, on też.
Rano
obudziło mnie delikatne smyranie po ramieniu. Otworzyłam oczy i podniosłam
lekko głowę. Wpatrywały się we mnie te piękne oczka, które tak kocham. Po
chwili Ucker zapytał:
-Jak się
spało kochanie?
-Dobrze.-
odpowiedziałam, ziewając.
-Jesteś
pewna, że chcesz ze mną jechać?- zadając to pytanie wyraźnie spoważniał.
-Tak, nie
ma innej opcji. Już Ci mówiłam. A jak ja coś mówię, to tak ma być.-
odpowiedziałam pewnym głosem z uśmiechem.
-Zauważyłem,
uparciuchu. Dobra, w takim razie wstawaj i idź się szykować, a ja Ci zrobię
śniadanie.
-Ok, ale
nie chcę płatków.- powiedziałam niczym kapryśne dziecko.
-A co?-
westchnął i przewrócił oczami.
-Tosty.-
wypowiedziałam to głośno i powoli.
-Oj Ty
moja marudo...- powiedział i niespodziewanie wpił się w moje usta.
Po dość
długim pocałunku poszłam do swojego pokoju się ogarnąć. Nie chciałam tego mówić
Uckerowi, ale makabrycznie się bałam spotkania z jego rodzicami. No kurde... To
obcy mi ludzie, z którymi pokłócona jest osoba, którą kocham najbardziej na
świecie. Nie miałam pojęcia, jak to będzie. Jednak wiedziałam, że muszę pomóc
Uckerowi. Nie chcę tak uświetniać mojej roli, ale nie oszukujmy się, że gdyby
nie ja to on sam by nie zapragnął się zmienić. Wierzyłam w siebie i w to, że
chociażby swoim urokiem osobistym przekonam ich do tego, żeby mu wszystko
wybaczyli. Tak więc musiałam znaleźć odpowiedni strój, żeby przypodobać się mam
nadzieję, że przyszłym teściom, haha. Chciałam wyglądać skromnie i słodko.
Myślę, że wybrałam idealnie.
Weszłam do kuchni, ale Uckera tam nie było. Zaczęłam go szukać po całym domu.
Nagle poczułam czyjeś ręce, obejmujące mnie od tyłu w pasie. Przestraszyłam
się, aż podskoczyłam.
-Co Ty
taka strachliwa, kochanie?- zapytał Ucker, kładąc głowę na moim ramieniu.
-Nigdy
więcej mnie tak nie strasz.- powiedziałam, jakby groźnym tonem głosu.
-Przepraszam,
nie chciałem.- obrócił mnie w swoją stronę i pocałował.
Poszliśmy
w końcu na to śniadanie. Według mojego życzenia zjedliśmy tosty. Nie minęło
dużo czasu, a siedzieliśmy już w samochodzie ojca, jadąc do rodziców Uckera. Po
drodze panowała ta cholerna cisza. Christopher był zamyślony i skupiony na
jeździe. Wobec tego wyciągnęłam telefon i włączyłam sobie grę. Niezbyt twórcze
zajęcie, ale zawsze jakieś. Dość szybko dojechaliśmy na miejsce. Kiedy
wysiadłam, przeraziłam się. Wszędzie było pełno błota, wkoło pole. Jedynie po
środku niczego stał mały domek, właściwie bardziej przypominał szopę. Szliśmy w
jego kierunku. Spojrzałam na Uckera, miał załzawione oczy. Złapałam go mocno za
rękę i powiedziałam z pocieszającym uśmiechem:
-Spokojnie
kochanie, dasz radę. Wierzę w Ciebie.
-Dziękuję
misiu.
Ucker
zapukał do drzwi. Chwilę później stanął w nich wysoki, starszy mężczyzna z
czarnym wąsem. Wpatrywał się w Christophera. W oczach obu pojawiły się łzy.
Nagle zza ściany wyszła niska kobieta o jasnych włosach. Stanęła w drzwiach i
aż zbladła na widok Uckera, zalewając się łzami. Stałam i zmierzałam ich
wszystkich wzrokiem, ściskając coraz mocniej dłoń ukochanego. Czekałam na
dalszy przebieg zdarzeń. Ucker spojrzał na mnie, a ja starałam się dodać mu
otuchy, uśmiechając się do niego słodko. Chyba pomogło, bo skruszony odezwał się pierwszy:
-Mamo, tato… Proszę,
wybaczcie mi!- po wypowiedzeniu, a właściwie wydukaniu tych słów, chciał objąć
płaczącą matkę. Zatrzymał go jednak ojciec, mówiąc bardzo nieprzyjemnym głosem:
-Czego tu chciałeś?
Zabrakło Ci pieniędzy, czy nie masz gdzie mieszkać?
-Tato, ja…- i tu
jego głos się urwał. Nie był w stanie nic powiedzieć. Wiedziałam, że muszę
zareagować, ale także nie mogłam z siebie wydobyć ani słowa. Wreszcie się
odważyłam:
-Możemy
porozmawiać?- zapytałam rodziców Uckera.
-Kim Ty w ogóle
jesteś?- zapytał dalej tym samym tonem jego ojciec.
-Dziewczyną
Christophera.- odpowiedziałam trochę skrępowana.
-Ty też chcesz
zniszczyć nam życie, jak mój syn?
-Nie. Ucker chciałby
Państwa przeprosić, a ja… poznać.- wytłumaczyłam z bladym uśmiechem.
-Wejdźcie, proszę.-
no, przynajmniej jego mama okazała się milsza. Tak jak poprosiła, weszliśmy do
środka. Przed tym szepnęłam wprost do ucha Uckera:
-Spokojnie skarbie.
Pani Uckermann
zaprosiła nas do stołu i zrobiła herbatę. Nieśmiało usiedliśmy obok siebie na
krzesłach.
-Co robiłeś przez
ten czas synu?- zapytała, jak gdyby nigdy nic.
-Nieważne, to
zamknięty rozdział mojego życia. Teraz chcę się zmienić. Odszedłem z tego
żałosnego gangu i chciałbym Was prosić o przebaczenie. Wiem, ile złego w życiu
zrobiłem, ale dzięki Dulce zrozumiałem, co jest ważne.- słuchając go w tej
chwili, byłam z niego po prostu dumna. Patrzyłam na niego z podziwem i
uśmiechem na twarzy.
-Skąd mamy mieć
pewność, że mówisz prawdę?!- zapytał jego ojciec.
-Rozumiem, że jemu
trudno uwierzyć, ale chyba nie macie powodów żeby nie uwierzyć mi,
prawda? Przyznam, że ja też nie raz się na nim zawiodłam, ale dla mnie w tym
momencie jest bohaterem. Bardzo się zmienił, odkąd go poznałam. Zacznijmy od
tego, że pierwszy raz widzę jego łzy.
-Duluś, wystarczy.
Oni nie chcą mnie znać, daj spokój.- przerwał mi Ucker, wstając od stołu. Był
taki smutny i zawiedziony, że aż mi się oczy załzawiły. Szedł powoli w kierunku
wyjścia, więc wstałam i chciałam iść z nim. Jednak chyba nie tylko mnie wzruszył
widok załamanego Christophera. Jego mama nagle poderwała się z miejsca,
podeszła do niego i zatrzymała go łapiąc za rękę ze słowami:
-Zostań synku!-
kiedy to usłyszał, obrócił się i przytulił mamę. Jego ojciec nadal stał oparty
o ścianę ze srogą miną. Jednak w nim chyba też coś pękło, bo podszedł i
przytulił swoją rodzinę. Stałam i na nich patrzyłam. Do moich oczu momentalnie
zaczęły podchodzić łzy. Wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo zbędne jest
posiadanie pieniędzy. Moja rodzina właściwie nie istnieje, a Ucker ma
wspaniałych rodziców. Zazdroszczę mu, oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu.
Otarłam łzę, mimowolnie spływającą po moim policzku. Chwilę później wszyscy
siedzieliśmy przy stole w miłej atmosferze. Pani Mariana zrobiła pyszny rosół.
Przy jedzeniu dużo rozmawialiśmy, w zasadzie o wszystkim. Podłamała mnie
wiadomość o tym, że niedługo nie będą mieli gdzie mieszkać, bo ten teren jest
przeznaczony do budowy. Ucker wyszedł z ojcem na dwór, zapewne chcieli
porozmawiać. Ja zostałam tylko z jego mamą. Po chwili ciszy zaproponowałam:
-Możecie zamieszkać
u mnie, jeśli oczywiście chcecie.
-Nie chcemy robić
kłopotu. Zresztą… Co na to Twoi rodzice, bo chyba jeszcze z nimi mieszkasz,
prawda?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Oni… Ich
praktycznie nie ma nigdy w domu, więc niewiele mają do gadania. Byłoby mi
bardzo miło, gdybyście się zgodzili. Nie mogłabym spać spokojnie ze
świadomością, że rodzice mojego ukochanego nie mają gdzie mieszkać. Radzę się
zgodzić, bo ja jestem bardzo uparta, proszę zapytać Uckera. On już nie raz tego
doświadczył.- przekonywałam ją dalej.
-Eh… Cieszę się, że
mój syn spotkał taką dobrą dziewczynę.
-Proszę nie zmieniać
tematu, tylko zacząć się pakować.- podsumowałam krótko, posyłając Marianie
serdeczny uśmiech. Ha! Posłuchała się mnie, ja to mam jednak niezawodny dar
przekonywania. Poszła do pokoju spakować swoje rzeczy. A ja wyszłam poszukać
Uckera. Stał przed domem i rozmawiał z ojcem. Oboje byli wyraźnie zmartwieni.
Podeszłam i triumfalnie oznajmiłam:
-Mam nowinę Uckerku!
Twoi rodzice będą z nami mieszkać.
-Naprawdę?-
dopytywał pełny entuzjazmu. Na tą wiadomość jednak szczególnie nie zareagował
pan Enrique, poszedł po prostu do domu. Wtedy Ucker przytulił mnie,
unosząc do góry i powiedział:
-Jesteś moim aniołem
Dul.
-Nie przesadzaj
skarbie.- odpowiedziałam, po czym czule go pocałowałam.
Nie minęło dużo
czasu, a jechaliśmy już do domu. Po drodze jeszcze z milion razy usłyszałam
"dziękuję" od całej trójki. To wspaniałe uczucie czuć się docenioną.
Pomogłam im nie oczekując niczego w zamian. To jest miłość! Teraz dopiero
zaczynam to wszystko rozumieć. Kiedy dojechaliśmy do domu, zaprowadziłam ich do
pokoju Uckera, który przeniósł się do mnie, co bardzo mi odpowiadało. Zjedliśmy
razem kolacje. Leżałam już sobie w łóżku wykąpana, kiedy przyszedł Ucker.
Położył się obok i zaczął mnie namiętnie całować. Przerwałam na chwilę,
odpychając go od siebie i zapytałam:
-Jesteś szczęśliwy
kochanie?
-Tak, a to wszystko
dzięki Tobie.
-Już to mówiłeś,
powtarzasz się.
-I co z tego? A Ty
jesteś szczęśliwa?
-Tak. I będę zawsze,
dopóki Ty przy mnie będziesz.- pocałowałam go czule na dobranoc i wtuliłam się
w niego.
-Ejej, nie mów, że
chcesz iść już spać…- haha wiedziałam! Ten jak zwykle napalony.
-Tak, bo jestem
zmęczona.
-Ale…
-Nie skarbie, nie
dziś.- odmówiłam, a on o dziwo nie ciągnął tej rozmowy. Przytulił mnie mocno i
po chwili zasnął. Chociaż byłam zmęczona, to raczej nie fizycznie, ale psychicznie, bo nie
mogłam zasnąć. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli, które z każdą sekundą
sprawiały mi więcej bólu. Teoretycznie byłam szczęśliwa, jednak do pełnego
szczęścia brakowało mi prawdziwej rodziny. Wtedy pomyślałam sobie, że mogłabym
ją stworzyć z Uckerem. Wyobraziłam sobie to i było cudownie. Z uśmiechem na
ustach w końcu zasnęłam.
Jakoś tak mi nie szło pisanie tego rozdziału i jak zwykle dodałam wieczorem w mojej strefie czasowej :D Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :* Zresztą to też dlatego, że musiałam trochę mamie pomóc :/ A no właśnie:
Wesołych świąt <3 Ale co to za święta bez śniegu?... haha
No to lecę czytać rozdział Moniki xD