piątek, 13 listopada 2015

3. "Nie płacz więcej"


-Spokojnie, Pani brat żyje.- uspokoił mnie lekarz z delikatnym uśmiechem.
-Więc co się dzieje? Proszę mówić.- denerwowałam się tym, co mogę usłyszeć.
-Stan Juanita się pogorszył. Być może jedynym ratunkiem jest poważna operacja, która niestety nie jest refundowana.
-Nieważne, byleby żył.
-Z tym że koszt operacji to blisko 200 tysięcy.- i w tym momencie się załamałam.
-Skąd wezmę taką kwotę?- zapytałam ze łzami w oczach.
-Nie wiem, ale to może być konieczne.
-Minie chyba rok, zanim zbiorę tyle kasy. To mało prawdopodobne...
Po rozmowie z lekarzem poszłam jeszcze na chwilę do Juanita. Niestety nie mogłam być długo, bo robili mu jakieś badania. Wróciłam do domu. Byłam załamana tą operacją. Zebranie takiej kwoty graniczy z cudem. Ale jeśli nie zdobędę tych pieniędzy, to mój brat może umrzeć! Nie, tego nie zniosę. Muszę coś wymyślić, jakąś zbiórkę pieniędzy, nie wiem... Cokolwiek. Nie pozwolę mu umrzeć. Nie poddam się bez walki! Siedziałam w kuchni i płakałam, kiedy przyszła Augustina.
-Co się stało, kochana?- zapytała, podchodząc do mnie.
-Nieważne...- odpowiedziałam, bo nigdy nie lubiłam zwierzać się ze swoich problemów.
-Znowu te głupie dzieciaki?
-Nie, tym razem nie oni. To poważniejsza sprawa.
-Chłopak?
-Nie, nie mam chłopaka.
-Więc o co chodzi?- dobrze wiem, że ona nie da mi spokoju, dopóki jej wszystkiego nie wyśpiewam.
-Eh... No dobrze. Chodzi o mojego brata. On jest bardzo chory.
-Dlaczego wcześniej nic mi o tym nie mówiłaś?
-Nie lubię się zwierzać. Zresztą teraz jego stan się pogorszył, wcześniej było nawet dobrze.
-Jest aż tak źle? Wyjdzie z tego?
-Nie mam pojęcia. Lekarz powiedział, że być może jedynym ratunkiem jest bardzo kosztowna operacja. Ale nie stać mnie na nią, więc pozostaje mi liczyć na cud, że obędzie się bez tego.
-A Twoi rodzice?
-Nie żyją. Jestem z bratem sama. To ja muszę go utrzymać, zarobić na lekarstwa i wszystko inne. Jest ciężko, ale muszę dać radę.
-Biedactwo moje...- objęła mnie mocno, całując w czubek głowy. -Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Też niewiele mam, ale postaram się pomóc.
-Dziękuję Ci z całego serca, jesteś bardzo dobrą osobą.
Otarłam łzy, bo musiałam zrobić plastikowej księżniczce kawę. Czekała na nią w salonie. Kiedy tam poszłam z jej zamówionym napojem, wstała i powiedziała poważnym tonem głosu:
-Słyszałam Twoją rozmowę z Augustiną.- tego tylko brakowało. -Nie miałam pojęcia, że masz tak trudną sytuację. Przepraszam, że się z Ciebie śmiałam.- wow, tego się nie spodziewałam.
-Nie ma sprawy, po prostu nie wiedziałaś.- chciałam odejść, ale złapała mnie za rękę.
-Naprawdę mi przykro z powodu Twojego brata i chciałabym pomóc. Poproś moich rodziców, na pewno pożyczą Ci pieniądze.- dziwiła mnie jej postawa, ale widziałam, że po raz pierwszy ta dziewczyna była szczera.
-Nie mogę prosić ich o pieniądze. Nigdy nie zdołam im tego wszystkiego zwrócić.
-Ale trzeba jakoś uratować Twojego brata.- przez nią znów zalałam się łzami. -Nie płacz, zaraz coś wymyślimy.- próbowała mnie pocieszyć z delikatnym uśmiechem.
-Dziękuję.
-Mam pomysł!- krzyknęła, jakby dostała nagłego olśnienia. -Sprzedam ubrania z zeszłego sezonu, a pieniądze przeznaczymy dla Twojego brata.- wow, ona myśli, dobrze myśli!
-Serio zrobisz to dla mnie? Nie powinnam przyjąć takiej pomocy.
-Ale przyjmiesz i koniec tematu. Daj mi choć raz zrobić coś dobrego i pożytecznego.
-No dobrze, skoro sprawi Ci to taką przyjemność, to niech będzie. Dziękuję Ci bardzo.- aż ją przytuliłam i chyba ją to lekko zaskoczyło.
-Teraz rozumiem, dlaczego tak wyglądasz... Zwyczajnie nie masz pieniędzy na kosmetyki i modne ciuchy.- jaka ona spostrzegawcza. -Mogę zmienić Twój styl? Proszę...
-Nie Any, to nie jest dobry pomysł.
-No proszę... Przy okazji zapomnisz na chwilę o problemach, odreagujesz. Pójdziemy tylko do kosmetyczki i do fryzjera. I dam Ci parę moich ładnych ciuchów.- nie, ona chyba oszalała...
-No dobra, niech Ci będzie. Ale koniec z krytykowaniem mojego wyglądu, okej?
-Okej. Rozejm?- podała mi rękę z uśmiechem.
-Tak, dziękuję.- odwzajemniłam gest.
Po tej według mnie dość dziwnej rozmowie poszłam do swojego pokoju. Swoją drogą było tu tak ślicznie. I miałam swoją łazienkę! Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć, a do oczu znów napływały mi łzy. Postanowiłam, że wyjdę na świeże powietrze. Tak więc cichutko opuściłam swój pokój i wyszłam na dwór. Usiadłam na schodach przed domem. Dalej płakałam, patrząc w gwiazdy. Nagle podszedł do mnie chudy, niezadbany, szary kot. Zaczęłam go głaskać i mówiłam do niego:
-Widzę, że Ty też czujesz się samotny. Tobą też nikt się nie interesuje, nikt Cię nie kocha? Znam to uczucie. Ale nie rozumiem, dlaczego tak jest. Ty zapewne też chciałbyś mieć dużą rodzinę, która okazuje Ci miłość, co?- łzy leciały mi coraz mocniej, a kotek zdawał się słuchać mnie uważnie i cicho pomrukiwał. -Wiesz co? Chętnie wzięłabym Cię do siebie. Juanito byłby przeszczęśliwy, ale niestety nie mogę mieć zwierzątka. Nawet taka mała istotka jak Ty nie może mnie kochać.
-Widzę, że całkiem Ci odbiło...- usłyszałam tuż za sobą już dosyć dobrze znany mi głos.
-Dlaczego tak mówisz?- zapytałam, ocierając łzy i ciągając nosem.
-Normalni ludzie raczej nie gadają z bezdomnymi kotami.
-Czemu nie?! Nie widzę w tym nic złego.- mówiłam ze spuszczoną głową, by nie zauważył, że płakałam.
-Czemu tu siedzisz sama?- nagle zmienił ton głosu na dużo milszy i usiadł koło mnie na schodach.
-A z kim mam siedzieć?!- zapytałam agresywnie.
-Spokojnie, tylko pytam. Zresztą nie no sorry, nie byłaś tu sama... Zapomniałem o kocie, to taki wierny kompan.- zaśmiał się, aż ja delikatnie się uśmiechnęłam.
-Tak, on naprawdę mnie słuchał i rozumiał. A Ty po co tu jesteś i czemu jesteś dla mnie miły?
-Tak po prostu. Jest noc, więc nie mam siły ani ochoty nikogo wyzywać ani się kłócić.
-Mhm. W takim razie jesteś dużo lepszy, kiedy jesteś zmęczony i śpiący.- przez przypadek spojrzałam mu w oczy.
-Płakałaś?
-Nieważne. Zresztą chyba nie myślisz, że będę Ci się zwierzać?
-Nie, nawet tego nie chcę.
-To dobrze. I tak zepsułeś moje samotne siedzenie na świeżym powietrzu, więc lepiej pójdę już do pokoju.- powiedziałam, wstając i szłam do domu.
-Śpij dobrze i nie płacz więcej.- rzucił mi na odchodne z czarującym uśmiechem.
-Okej postaram się, dobranoc.- szybko trafiłam z powrotem do pokoju i wskoczyłam od razu pod kołdrę, bo cholernie zmarzłam.
Zastanawiałam się, co ich dzisiaj wzięło, że są dla mnie tacy mili. I on i jego siostra... Z tą różnicą, że Any była szczera i zaoferowała swoją pomoc, a Ucker to jakoś tak przez przypadek. Ale i tak dużo bardziej wolę go takiego, niż jak jest takim dupkiem.

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐

Dobra, dodaję ten rozdział tak, jak mówiłam z okazji tych cudnych 14 dni :D Za dwa tygodnie o tej porze będę po spotkaniu z Dulą ❤❤❤ Koniec mojej przemowy na dziś, znikam stąd i pojawię się jakoś w... Środę :*

5 komentarzy:

  1. Ooo Miłe zaskoczenie w zachowaniu Uckera że jest on miły dla Dulce, bardzo cieszę się z tego. Miło ze strony Any że też nie wyzywa Dulce i chcę jej pomóc. Czekam na nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem bardzo zaskoczona zachowaniem Ann szok. Pokazała swoją dobrą stronę jest to bardzo miłe dla Dulce. Dula jest bardzo delikatna szkoda mi jej brata. Jeśli chodzi o Uckra to starał się być miły może trochę mu to nie wyszło ale też jestem pod wrażeniem jego zachowania. Inaczej niż zwykle pokazał ze ma odrobinę serca więc ma chłopak plusa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Albo Ucker zaczyna się zmieniać albo coś knuje. Sama nie wiem co jest bardziej prawdopodobne ,bo jeszcze nie zdążyłam go w tym opowiadaniu za dobrze poznać. Ale mam nadzieję, że jednak się zmienia. Może nie było to jakieś bardzo miłe zachowanie ale jednak dużo lepsze niż poprzednio :) A co do Any to zachowała się bardzo dobrze. Zaproponowała Duli pomoc i nawet jest w stanie sprzedać swoje ciuchy. Szok! No to tyle, czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny ? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no jestem w ciężkim szoku, nie dość że Anahi taka miła to nawet ten bezlitosny frajer Ucker przejawia pierwsze objawy człowieczeństwa. Nie no na prawdę, szok ! Hahah. Dobra wracając do tematu, bo już czuję że mam zamiar odbiec w ogóle od tego co miałam napisać, czyli od treści komentarza.
    Uważam, że dobrze iż Dulce w końcu zwierzyła się komuś ze swoich problemów, przecież nie może być ciągle w tym sama, ile można? Cieszę się również, że Anahi chce jej pomóc zarówno w kwestii wyglądu jak i w kwestii finansowej. Ucker mógłby być milszy, ale już widzę jakąś poprawę więc nie będę się czepiać. Tak nie będę się czepiać, a dlaczego !??????????
    10 DNI !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Za 10 dni widzimy się z Dulą !!!
    Za 8 DNI WIDZIMY SIĘ !!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń