-Spokojnie, Pani
brat żyje.- uspokoił mnie lekarz z delikatnym uśmiechem.
-Więc
co się dzieje? Proszę mówić.-
denerwowałam się tym, co mogę usłyszeć.
-Stan
Juanita się pogorszył. Być może jedynym ratunkiem jest poważna operacja, która niestety nie jest refundowana.
-Nieważne, byleby
żył.
-Z tym że koszt
operacji to blisko 200 tysięcy.- i w tym momencie się załamałam.
-Skąd wezmę taką
kwotę?- zapytałam ze łzami w oczach.
-Nie wiem, ale to
może być konieczne.
-Minie chyba rok,
zanim zbiorę tyle kasy. To mało prawdopodobne...
Po
rozmowie z lekarzem poszłam jeszcze na chwilę do Juanita. Niestety nie mogłam
być długo, bo robili mu jakieś badania. Wróciłam do domu. Byłam załamana tą operacją. Zebranie takiej kwoty
graniczy z cudem. Ale jeśli nie zdobędę tych pieniędzy, to mój brat może umrzeć! Nie, tego nie zniosę.
Muszę coś wymyślić, jakąś zbiórkę
pieniędzy, nie wiem... Cokolwiek. Nie pozwolę mu umrzeć. Nie poddam się bez
walki! Siedziałam w kuchni i płakałam, kiedy przyszła Augustina.
-Co się stało,
kochana?- zapytała, podchodząc do mnie.
-Nieważne...-
odpowiedziałam, bo nigdy nie lubiłam zwierzać się ze swoich problemów.
-Znowu te głupie
dzieciaki?
-Nie, tym razem nie
oni. To poważniejsza sprawa.
-Chłopak?
-Nie, nie mam
chłopaka.
-Więc
o co chodzi?- dobrze wiem, że ona nie da mi spokoju, dopóki jej wszystkiego nie wyśpiewam.
-Eh... No dobrze.
Chodzi o mojego brata. On jest bardzo chory.
-Dlaczego
wcześniej nic mi o tym nie mówiłaś?
-Nie lubię się
zwierzać. Zresztą teraz jego stan się pogorszył, wcześniej było nawet dobrze.
-Jest aż tak źle?
Wyjdzie z tego?
-Nie mam pojęcia.
Lekarz powiedział, że być może jedynym ratunkiem jest bardzo kosztowna
operacja. Ale nie stać mnie na nią, więc pozostaje mi liczyć na cud, że obędzie
się bez tego.
-A Twoi rodzice?
-Nie żyją. Jestem z
bratem sama. To ja muszę go utrzymać, zarobić na lekarstwa i wszystko inne.
Jest ciężko, ale muszę dać radę.
-Biedactwo
moje...- objęła mnie mocno, całując w czubek głowy. -Pamiętaj, że zawsze możesz
na mnie liczyć. Też niewiele mam, ale postaram się pomóc.
-Dziękuję Ci z
całego serca, jesteś bardzo dobrą osobą.
Otarłam
łzy, bo musiałam zrobić plastikowej księżniczce kawę. Czekała na nią w salonie.
Kiedy tam poszłam z jej zamówionym
napojem, wstała i powiedziała poważnym tonem głosu:
-Słyszałam Twoją
rozmowę z Augustiną.- tego tylko brakowało. -Nie miałam pojęcia, że masz tak
trudną sytuację. Przepraszam, że się z Ciebie śmiałam.- wow, tego się nie
spodziewałam.
-Nie ma sprawy, po
prostu nie wiedziałaś.- chciałam odejść, ale złapała mnie za rękę.
-Naprawdę
mi przykro z powodu Twojego brata i chciałabym pomóc. Poproś moich rodziców,
na pewno pożyczą Ci pieniądze.- dziwiła mnie jej postawa, ale widziałam, że po
raz pierwszy ta dziewczyna była szczera.
-Nie
mogę prosić ich o pieniądze. Nigdy nie zdołam im tego wszystkiego zwrócić.
-Ale
trzeba jakoś uratować Twojego brata.- przez nią znów zalałam się łzami. -Nie płacz, zaraz coś wymyślimy.- próbowała mnie pocieszyć z delikatnym uśmiechem.
-Dziękuję.
-Mam pomysł!-
krzyknęła, jakby dostała nagłego olśnienia. -Sprzedam ubrania z zeszłego
sezonu, a pieniądze przeznaczymy dla Twojego brata.- wow, ona myśli, dobrze
myśli!
-Serio zrobisz to
dla mnie? Nie powinnam przyjąć takiej pomocy.
-Ale przyjmiesz i
koniec tematu. Daj mi choć raz zrobić coś dobrego i pożytecznego.
-No dobrze, skoro
sprawi Ci to taką przyjemność, to niech będzie. Dziękuję Ci bardzo.- aż ją
przytuliłam i chyba ją to lekko zaskoczyło.
-Teraz
rozumiem, dlaczego tak wyglądasz... Zwyczajnie nie masz pieniędzy na kosmetyki
i modne ciuchy.- jaka ona spostrzegawcza. -Mogę zmienić Twój styl? Proszę...
-Nie Any, to nie
jest dobry pomysł.
-No
proszę... Przy okazji zapomnisz na chwilę o problemach, odreagujesz. Pójdziemy tylko do kosmetyczki i do fryzjera. I
dam Ci parę moich ładnych ciuchów.-
nie, ona chyba oszalała...
-No dobra, niech Ci
będzie. Ale koniec z krytykowaniem mojego wyglądu, okej?
-Okej. Rozejm?-
podała mi rękę z uśmiechem.
-Tak, dziękuję.-
odwzajemniłam gest.
Po tej
według mnie dość dziwnej rozmowie poszłam do swojego pokoju. Swoją drogą było
tu tak ślicznie. I miałam swoją łazienkę! Wzięłam szybki prysznic i położyłam
się do łóżka. Nie mogłam zasnąć, a
do oczu znów napływały mi łzy.
Postanowiłam, że wyjdę na świeże powietrze. Tak więc cichutko opuściłam swój pokój i wyszłam na dwór.
Usiadłam na schodach przed domem. Dalej płakałam, patrząc w gwiazdy. Nagle
podszedł do mnie chudy, niezadbany, szary kot. Zaczęłam go głaskać i mówiłam do niego:
-Widzę,
że Ty też czujesz się samotny. Tobą też nikt się nie interesuje, nikt Cię nie
kocha? Znam to uczucie. Ale nie rozumiem, dlaczego tak jest. Ty zapewne też
chciałbyś mieć dużą rodzinę, która
okazuje Ci miłość, co?- łzy leciały mi coraz mocniej, a kotek zdawał się
słuchać mnie uważnie i cicho pomrukiwał. -Wiesz co? Chętnie wzięłabym Cię do
siebie. Juanito byłby przeszczęśliwy, ale niestety nie mogę mieć zwierzątka.
Nawet taka mała istotka jak Ty nie może mnie kochać.
-Widzę, że całkiem
Ci odbiło...- usłyszałam tuż za sobą już dosyć dobrze znany mi głos.
-Dlaczego
tak mówisz?- zapytałam, ocierając
łzy i ciągając nosem.
-Normalni ludzie
raczej nie gadają z bezdomnymi kotami.
-Czemu
nie?! Nie widzę w tym nic złego.- mówiłam ze spuszczoną głową, by nie zauważył, że płakałam.
-Czemu tu siedzisz
sama?- nagle zmienił ton głosu na dużo milszy i usiadł koło mnie na schodach.
-A z kim mam
siedzieć?!- zapytałam agresywnie.
-Spokojnie, tylko
pytam. Zresztą nie no sorry, nie byłaś tu sama... Zapomniałem o kocie, to taki
wierny kompan.- zaśmiał się, aż ja delikatnie się uśmiechnęłam.
-Tak, on naprawdę
mnie słuchał i rozumiał. A Ty po co tu jesteś i czemu jesteś dla mnie miły?
-Tak
po prostu. Jest noc, więc nie mam siły ani ochoty nikogo wyzywać ani się kłócić.
-Mhm. W takim razie
jesteś dużo lepszy, kiedy jesteś zmęczony i śpiący.- przez przypadek spojrzałam
mu w oczy.
-Płakałaś?
-Nieważne. Zresztą
chyba nie myślisz, że będę Ci się zwierzać?
-Nie, nawet tego nie
chcę.
-To
dobrze. I tak zepsułeś moje samotne siedzenie na świeżym powietrzu, więc lepiej
pójdę już do pokoju.-
powiedziałam, wstając i szłam do domu.
-Śpij dobrze i nie
płacz więcej.- rzucił mi na odchodne z czarującym uśmiechem.
-Okej postaram się,
dobranoc.- szybko trafiłam z powrotem do pokoju i wskoczyłam od razu pod
kołdrę, bo cholernie zmarzłam.
Zastanawiałam
się, co ich dzisiaj wzięło, że są dla mnie tacy mili. I on i jego siostra... Z
tą różnicą, że Any była szczera i
zaoferowała swoją pomoc, a Ucker to jakoś tak przez przypadek. Ale i tak dużo
bardziej wolę go takiego, niż jak jest takim dupkiem.
⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐
Dobra, dodaję ten rozdział tak, jak mówiłam z okazji tych cudnych 14 dni :D Za dwa tygodnie o tej porze będę po spotkaniu z Dulą ❤❤❤ Koniec mojej przemowy na dziś, znikam stąd i pojawię się jakoś w... Środę :*
Ooo Miłe zaskoczenie w zachowaniu Uckera że jest on miły dla Dulce, bardzo cieszę się z tego. Miło ze strony Any że też nie wyzywa Dulce i chcę jej pomóc. Czekam na nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zaskoczona zachowaniem Ann szok. Pokazała swoją dobrą stronę jest to bardzo miłe dla Dulce. Dula jest bardzo delikatna szkoda mi jej brata. Jeśli chodzi o Uckra to starał się być miły może trochę mu to nie wyszło ale też jestem pod wrażeniem jego zachowania. Inaczej niż zwykle pokazał ze ma odrobinę serca więc ma chłopak plusa :)
OdpowiedzUsuńAlbo Ucker zaczyna się zmieniać albo coś knuje. Sama nie wiem co jest bardziej prawdopodobne ,bo jeszcze nie zdążyłam go w tym opowiadaniu za dobrze poznać. Ale mam nadzieję, że jednak się zmienia. Może nie było to jakieś bardzo miłe zachowanie ale jednak dużo lepsze niż poprzednio :) A co do Any to zachowała się bardzo dobrze. Zaproponowała Duli pomoc i nawet jest w stanie sprzedać swoje ciuchy. Szok! No to tyle, czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny ? :)
OdpowiedzUsuńNie no jestem w ciężkim szoku, nie dość że Anahi taka miła to nawet ten bezlitosny frajer Ucker przejawia pierwsze objawy człowieczeństwa. Nie no na prawdę, szok ! Hahah. Dobra wracając do tematu, bo już czuję że mam zamiar odbiec w ogóle od tego co miałam napisać, czyli od treści komentarza.
OdpowiedzUsuńUważam, że dobrze iż Dulce w końcu zwierzyła się komuś ze swoich problemów, przecież nie może być ciągle w tym sama, ile można? Cieszę się również, że Anahi chce jej pomóc zarówno w kwestii wyglądu jak i w kwestii finansowej. Ucker mógłby być milszy, ale już widzę jakąś poprawę więc nie będę się czepiać. Tak nie będę się czepiać, a dlaczego !??????????
10 DNI !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Za 10 dni widzimy się z Dulą !!!
Za 8 DNI WIDZIMY SIĘ !!!!!!!!!!!!!