środa, 11 listopada 2015

2. "I kto tu jest nikim?..."


Po kolacji chciałam odwiedzić Juanita, bo obiecałam, że nadal będę wpadać codziennie. Już chciałam wychodzić, kiedy zatrzymał mnie głos tego debila, to znaczy księcia Christophera:
-Gdzie Ty się wybierasz?!
-Ja... Idę odwiedzić brata w szpitalu.- odpowiedziałam zmieszana.
-A kto pozwolił Ci wyjść?
-Yyy... Mówiłam wcześniej Pani Laurze, że będę szła.
-Wcześniej? Powinnaś to potwierdzić przed wyjściem. Co jakby ktoś Cię potrzebował akurat, kiedy wyjdziesz? Jeśli nie będziemy wiedzieć, kiedy wychodzisz, to wylecisz stąd. Czy to jasne?!- on to robi celowo, byleby tylko uprzykrzyć mi życie, bo przecież wszyscy poszli już dawno spać.
-No dobrze, przepraszam. Proszę wybaczyć, ale naprawdę muszę iść, bo obiecałam to bratu.
-A co mnie to obchodzi?! Jesteś mi tu potrzebna i koniec, kropka.- co z niego za cham, już go nienawidzę.
-Po co? Proszę, naprawdę muszę iść.- mimo złości próbowałam jakoś na niego wpłynąć.
-Najpierw zrobisz mi kawę.- nie no serio?...
-Naprawdę nie możesz zrobić sobie jej sam? Jestem aż tak niezbędna?
-Od tego tu jesteś, idiotko.
-Możesz darować sobie te wyzwiska? Ja Cię nie wyzywam, choć na to w pełni zasługujesz, więc Ty też tego nie rób.
-Zapamiętaj sobie, że nie masz prawa mówić mi, co mam robić. Jesteś nikim, pracujesz tu.
-A Ty myślisz, że kim jesteś?! To, że masz pieniądze, nie znaczy, że jesteś kimś lepszym ode mnie. Tym bardziej, że utrzymują Cię rodzice, a Ty nie robisz nic.- zebrałam w sobie odwagę, żeby mu wygarnąć, a jego mina była bezcenna.
-Zamknij się, bo pożałujesz!- krzyknął, łapiąc mnie z całej siły za przedramię.
-Grozisz kobiecie? I kto tu jest nikim?...- może i jestem sama i nikt mnie nie kocha, ale nie pozwolę jakiemuś lalusiowi się na mnie wyżywać.
-Nie będę się z Tobą użerać, spierdalaj.- popchnął mnie na ścianę i poszedł.
Z trudem powstrzymując łzy, wyszłam z domu. Szłam ciemnymi ulicami Meksyku, zupełnie zapominając o tym, że nie jest to bezpieczne miasto i jak to mówiła moja mama, na każdym kroku czai się zło. Nie, z najgorszym złem to ja się już przed chwilą zmierzyłam, dość tego. Dość szybko dotarłam do szpitala. Zdążyłam, Juanito jeszcze nie spał.
-Myślałem, że już nie przyjdziesz...- powiedział cichym, zmęczonym głosem.
-Obiecałam przecież, że będę.- odpowiedziałam, głaskając go po głowie.
-Fajną masz pracę?- zapytał z entuzjazmem.
-Tak, fajną.
-To dlaczego jesteś smutna?- czy on musi mnie znać tak dobrze i wszystko wiedzieć?
-Nie jestem smutna, kochanie. Po prostu zmęczona.- wymusiłam delikatny uśmiech na swojej twarzy.
-No skoro tak twierdzisz, to niech Ci będzie.
-Nie wierzysz mi?
-Nie, bo Ty zawsze kłamiesz, żeby mnie nie martwić.
-Skarbie mój kochany...- powiedziałam, przytulając go mocno.
-Zostaniesz ze mną na noc?- zapytał patrząc mi w oczy.
-Przepraszam, ale nie mogę.
-Dlaczego? Nie chcę tu być sam.
-Juanito, mówiłam Ci już, że muszę być w pracy.
-Ale w nocy?
-Tak, bo mi zamkną drzwi na klucz i nie wejdę tam rano.
-Dul, ja nie chcę tu być bez Ciebie.- w jego słodkich oczkach pojawiły się łzy.
-Przyjdę jutro na dłużej, obiecuję.
-Na pewno?
-Tak, przysięgam.- pocałowałam go w czoło i chciałam iść.
-Dulce...
-Co?
-Bardzo Cię kocham.- powiedział słodkim głosem z ciepłym uśmiechem.
-Ja Ciebie też, dobranoc.
Każda wizyta w szpitalu, rozmowa z Juanem wywołuje u mnie łzy. Tak bym chciała, żeby wyzdrowiał i mógł cieszyć się życiem jak inne dzieci. A tymczasem niewiadomo ile czasu mu zostało. Ta myśl jest najgorsza...

Mijały kolejne dni tak bardzo podobne do siebie. Codzienne kłótnie z Uckerem i z Any są wykańczające. Do tej pory oczywiście nie powiedziałam o niczym Pani Laurze. Co wieczór odwiedzałam Juanita w szpitalu. Pewnego dnia poszłam tam, ale mojego brata nie było w pokoju. Przestraszyłam się bardzo, bo od razu pomyślałam o najgorszym. Poszłam do jego lekarza i ze łzami w oczach zapytałam:
-Gdzie jest mój brat?
-Oo, dobrze, że Pani jest. Z przykrością muszę poinformować Panią...- nie dałam mu skończyć, bo wybuchłam płaczem.
-Czy on...?

⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡

No to jest, jak obiecałam w środę ;) No i rozdział dla Moniki na pocieszenie :* Chociaż w sumie jest mało pocieszający, no ale trudno, tak wyszło... xD Następny myślę, że w piętek (uczcimy rozdziałem 2 tygodnie do spotkania z Dulą ❤)
No a wgl to dziś jeszcze muszę dodać, że zostało 16 dni, a za równe 2 tygodnie się widzimy Monisiu :* 

6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ucker to chyba nie ma uczuć, jak on ją traktuje?! Powinien zrozumieć że ma też swoje sprawy. Mam nadzieję że będzie dla niej milszy. Czekam na nowy rozdział :) ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ktoś mu chyba wpierdol musi spuścić bo Ucker zachowuje się jak rozpieszczony bachor.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachowanie Uckera jest straszne. Dziwię się Dulce ze nie mówi o tym swojej szefowej szok po prostu. Bardzo mi jej szkoda a Ucker to kretyn Dulce Stara się oogarnia tam wszystko i jeszcze kryje go ( w sensie ze nie mówi nic je jego rodzicom o jego zachowaniu). Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  5. Znajomość Dulce i Uckera nie zaczyna się zbyt kolorowo. Ale jestem pewna ,że ich kontakty się polepszą. A tymczasem czekam na kolejny ,bo jestem ciekawa co z Juanitem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Patrz Pelasiu mimo wielkiego bólu jaki sprawia mi pisanie tego komentarza, jestem. No więc przechodząc do rzeczy. Ucker jest najgorszą i najbardziej parszywą istotą jaka chodzi po planecie ((oczywiście w twoim opowiadaniu), jak on może być taki wredny dla takiej cudownej DULI! Co ona mu zrobiła? Aż taką sierotą jest, że nie może sobie sam czegoś zrobić. Idiota no ! A Dul jest za dobra, powinna dać mu w twarz, nie zważając na konsekwencje. Chociaż z drugiej strony, pracuje tam pod nie mała presją. W końcu, jak by nie patrzeć che jak najlepiej dla swojego brata. Kurde ona jest stanowczo za dobra. Mam nadzieję, że wszystko ulegnie niebawem polepszeniu i zarówno Ucker jak i Anahi okażą się być ludźmi, którzy jednak serce posiadają. Dobra ja uciekam, przepraszam że krótki no ale sama rozumiesz.

    OdpowiedzUsuń