Po kolacji chciałam
odwiedzić Juanita, bo obiecałam, że nadal będę wpadać codziennie. Już chciałam
wychodzić, kiedy zatrzymał mnie głos tego debila, to znaczy księcia
Christophera:
-Gdzie Ty się
wybierasz?!
-Ja... Idę odwiedzić
brata w szpitalu.- odpowiedziałam zmieszana.
-A kto pozwolił Ci
wyjść?
-Yyy...
Mówiłam wcześniej Pani Laurze, że
będę szła.
-Wcześniej? Powinnaś
to potwierdzić przed wyjściem. Co jakby ktoś Cię potrzebował akurat, kiedy
wyjdziesz? Jeśli nie będziemy wiedzieć, kiedy wychodzisz, to wylecisz stąd. Czy
to jasne?!- on to robi celowo, byleby tylko uprzykrzyć mi życie, bo przecież wszyscy
poszli już dawno spać.
-No dobrze,
przepraszam. Proszę wybaczyć, ale naprawdę muszę iść, bo obiecałam to bratu.
-A co mnie to
obchodzi?! Jesteś mi tu potrzebna i koniec, kropka.- co z niego za cham, już go
nienawidzę.
-Po
co? Proszę, naprawdę muszę iść.- mimo złości próbowałam jakoś na niego wpłynąć.
-Najpierw zrobisz mi
kawę.- nie no serio?...
-Naprawdę nie możesz
zrobić sobie jej sam? Jestem aż tak niezbędna?
-Od tego tu jesteś,
idiotko.
-Możesz
darować sobie te wyzwiska? Ja Cię nie wyzywam, choć na to w pełni zasługujesz,
więc Ty też tego nie rób.
-Zapamiętaj
sobie, że nie masz prawa mówić mi,
co mam robić. Jesteś nikim, pracujesz tu.
-A Ty myślisz, że
kim jesteś?! To, że masz pieniądze, nie znaczy, że jesteś kimś lepszym ode
mnie. Tym bardziej, że utrzymują Cię rodzice, a Ty nie robisz nic.- zebrałam w
sobie odwagę, żeby mu wygarnąć, a jego mina była bezcenna.
-Zamknij się, bo
pożałujesz!- krzyknął, łapiąc mnie z całej siły za przedramię.
-Grozisz kobiecie? I
kto tu jest nikim?...- może i jestem sama i nikt mnie nie kocha, ale nie
pozwolę jakiemuś lalusiowi się na mnie wyżywać.
-Nie będę się z Tobą
użerać, spierdalaj.- popchnął mnie na ścianę i poszedł.
Z
trudem powstrzymując łzy, wyszłam z domu. Szłam ciemnymi ulicami Meksyku,
zupełnie zapominając o tym, że nie jest to bezpieczne miasto i jak to mówiła moja mama, na każdym kroku czai się zło.
Nie, z najgorszym złem to ja się już przed chwilą zmierzyłam, dość tego. Dość
szybko dotarłam do szpitala. Zdążyłam, Juanito jeszcze nie spał.
-Myślałem, że już
nie przyjdziesz...- powiedział cichym, zmęczonym głosem.
-Obiecałam przecież,
że będę.- odpowiedziałam, głaskając go po głowie.
-Fajną masz pracę?-
zapytał z entuzjazmem.
-Tak, fajną.
-To dlaczego jesteś
smutna?- czy on musi mnie znać tak dobrze i wszystko wiedzieć?
-Nie jestem smutna,
kochanie. Po prostu zmęczona.- wymusiłam delikatny uśmiech na swojej twarzy.
-No skoro tak
twierdzisz, to niech Ci będzie.
-Nie wierzysz mi?
-Nie, bo Ty zawsze
kłamiesz, żeby mnie nie martwić.
-Skarbie
mój kochany...- powiedziałam,
przytulając go mocno.
-Zostaniesz ze mną
na noc?- zapytał patrząc mi w oczy.
-Przepraszam, ale
nie mogę.
-Dlaczego? Nie chcę
tu być sam.
-Juanito,
mówiłam Ci już, że muszę być w
pracy.
-Ale w nocy?
-Tak, bo mi zamkną
drzwi na klucz i nie wejdę tam rano.
-Dul, ja nie chcę tu
być bez Ciebie.- w jego słodkich oczkach pojawiły się łzy.
-Przyjdę jutro na
dłużej, obiecuję.
-Na pewno?
-Tak, przysięgam.-
pocałowałam go w czoło i chciałam iść.
-Dulce...
-Co?
-Bardzo Cię kocham.-
powiedział słodkim głosem z ciepłym uśmiechem.
-Ja Ciebie też,
dobranoc.
Każda
wizyta w szpitalu, rozmowa z Juanem wywołuje u mnie łzy. Tak bym chciała, żeby
wyzdrowiał i mógł cieszyć się
życiem jak inne dzieci. A tymczasem niewiadomo ile czasu mu zostało. Ta myśl
jest najgorsza...
Mijały
kolejne dni tak bardzo podobne do siebie. Codzienne kłótnie z Uckerem i z Any są wykańczające. Do tej pory oczywiście nie
powiedziałam o niczym Pani Laurze. Co wieczór odwiedzałam Juanita w szpitalu. Pewnego dnia poszłam tam, ale mojego
brata nie było w pokoju. Przestraszyłam się bardzo, bo od razu pomyślałam o
najgorszym. Poszłam do jego lekarza i ze łzami w oczach zapytałam:
-Gdzie
jest mój brat?
-Oo, dobrze, że Pani
jest. Z przykrością muszę poinformować Panią...- nie dałam mu skończyć, bo
wybuchłam płaczem.
-Czy on...?
⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡
No a wgl to dziś jeszcze muszę dodać, że zostało 16 dni, a za równe 2 tygodnie się widzimy Monisiu :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUcker to chyba nie ma uczuć, jak on ją traktuje?! Powinien zrozumieć że ma też swoje sprawy. Mam nadzieję że będzie dla niej milszy. Czekam na nowy rozdział :) ;)
OdpowiedzUsuńKtoś mu chyba wpierdol musi spuścić bo Ucker zachowuje się jak rozpieszczony bachor.
OdpowiedzUsuńZachowanie Uckera jest straszne. Dziwię się Dulce ze nie mówi o tym swojej szefowej szok po prostu. Bardzo mi jej szkoda a Ucker to kretyn Dulce Stara się oogarnia tam wszystko i jeszcze kryje go ( w sensie ze nie mówi nic je jego rodzicom o jego zachowaniu). Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńZnajomość Dulce i Uckera nie zaczyna się zbyt kolorowo. Ale jestem pewna ,że ich kontakty się polepszą. A tymczasem czekam na kolejny ,bo jestem ciekawa co z Juanitem.
OdpowiedzUsuńPatrz Pelasiu mimo wielkiego bólu jaki sprawia mi pisanie tego komentarza, jestem. No więc przechodząc do rzeczy. Ucker jest najgorszą i najbardziej parszywą istotą jaka chodzi po planecie ((oczywiście w twoim opowiadaniu), jak on może być taki wredny dla takiej cudownej DULI! Co ona mu zrobiła? Aż taką sierotą jest, że nie może sobie sam czegoś zrobić. Idiota no ! A Dul jest za dobra, powinna dać mu w twarz, nie zważając na konsekwencje. Chociaż z drugiej strony, pracuje tam pod nie mała presją. W końcu, jak by nie patrzeć che jak najlepiej dla swojego brata. Kurde ona jest stanowczo za dobra. Mam nadzieję, że wszystko ulegnie niebawem polepszeniu i zarówno Ucker jak i Anahi okażą się być ludźmi, którzy jednak serce posiadają. Dobra ja uciekam, przepraszam że krótki no ale sama rozumiesz.
OdpowiedzUsuń