Szliśmy powoli polną drogą, gadając o głupotach.
-Wiesz co? Anahi powiedziała, że to będą najlepsze święta w moim życiu.- powiedziałam.
-Już ja się o to postaram.- złapał mnie za rękę, czego na początku nawet nie zauważyłam.
-Wątpię, żeby Any Ci na to pozwoliła.- zaśmiałam się, ściskając mocniej jego rękę. Dopiero teraz to w ogóle poczułam i spojrzałam z delikatnym uśmiechem na nasze złączone dłonie.
-Przepraszam, taki odruch.- powiedział, puszczając moją rękę.
-Spoko, przecież nic nie mówię.
-A propos Anahi... Ciekawe kiedy jej przejdzie. Ostatnim razem była dla mnie taka przez pół roku.
-Głupio mi, że przeze mnie kłócisz się z siostrą.
-Przestań... Wiadomo, że ona próbuje Cię przede mną chronić, bo jesteś jej przyjaciółką i cieszę się z tego, że masz na kogo liczyć. Problem w tym, że ona musi w końcu zrozumieć, że to nasze życie, a Ty i tak zrobisz, co zechcesz.
-No fakt, trochę przesadza... Co nie zmienia faktu, że ma rację, bo jesteś głupim, niebezpiecznym zboczeńcem i nie warto się z Tobą zadawać.- śmiałam się, uderzając go pięścią w ramię.
-To czemu teraz tutaj ze mną jesteś?
-Bo się Ciebie nie boję. Jedyne, co możesz mi zrobić, to zgwałcić po raz kolejny. Pocieszam się tym, że gorzej niż wtedy już być nie może.
-Aj, Dulce... Wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? Że ja tego nie żałuję. Gdybym mógł, zrobiłbym to jeszcze raz.
-Ty jesteś psychiczny...
-Kochanie... Gdybym mógł, a nie zrobię tego, bo za bardzo Cię kocham i już nigdy więcej Cię nie skrzywdzę, a już na pewno nie w ten sposób. Już do końca życia zadowolę się tylko tym, co sama mi dasz.
-Ucker... Ja mimo wszystko bardzo Cię lubię i nadal jestem Ci wdzięczna za to, że próbowałeś mi pomóc te dwa lata temu. Ale... Ani teraz ani nigdy nie połączy nas nic więcej niż przyjaźń.
-No tak... Masz przecież swojego cudownego chłopaka...
-Zerwałam z Fede.
-Serio? Dlaczego?
-Przez Ciebie. Po tym wszystkim nie byłabym w stanie już z nim być. Zresztą wkurzył mnie tą bójką, bo to on zaczął.
-Teraz tym bardziej nie żałuję, że Cię porwałem.
-Idiota...- wyzwałam go z delikatnym uśmiechem.
-A wracając do tematu... Czy naprawdę nigdy się do mnie nie przekonasz?
-Nie sądzę, bo to naprawdę nie ma sensu ani żadnej przyszłości. Cokolwiek by się nie działo, to i tak pozostaniesz tylko moim przyjacielem.
-I weź przy takiej bądź optymistą...- podsumował niby żartem, ale czułam, że się obraził.
Do tego tematu już nie wróciliśmy. Do końca drogi do sklepu i z powrotem rozmawialiśmy już mało i tak inaczej. No cóż... Chyba naprawdę pozbawiłam Uckera optymizmu. Ale uważam, że to lepsze niż dawanie złudnych nadziei. Kiedy weszliśmy do domu Pani Laura i Anahi zmierzyły nas wzrokiem, każda oczywiście w inny sposób.
-Dul, mogę Cię na słówko?- poprosiła Ann, biorąc mnie na bok.
-Jasne. A więc o co chodzi?- byłam prawie pewna, że chodzi o Uckera.
-Czy Ty jesteś normalna? Jak możesz w ogóle z nim tak normalnie gadać? Zapomniałaś już, co Ci zrobił?!- naskoczyła na mnie od razu.
-Ann, przestań. Nie boję się go, to raz. A dwa, że on naprawdę stara się zmienić.- zaczęłam go tłumaczyć, bronić... Rzeczywiście głupia jestem.
-A Ty mu wierzysz...
-Nie mam powodu, żeby mu nie wierzyć. Zresztą ustaliliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi.
-Ale Ty jesteś głupia... Proszę bardzo, ufaj mu, ale nie przychodź do mnie z płaczem, jak Cię znów skrzywdzi!- zakończyła i pobiegła na górę.
-Wiesz co? Anahi powiedziała, że to będą najlepsze święta w moim życiu.- powiedziałam.
-Już ja się o to postaram.- złapał mnie za rękę, czego na początku nawet nie zauważyłam.
-Wątpię, żeby Any Ci na to pozwoliła.- zaśmiałam się, ściskając mocniej jego rękę. Dopiero teraz to w ogóle poczułam i spojrzałam z delikatnym uśmiechem na nasze złączone dłonie.
-Przepraszam, taki odruch.- powiedział, puszczając moją rękę.
-Spoko, przecież nic nie mówię.
-A propos Anahi... Ciekawe kiedy jej przejdzie. Ostatnim razem była dla mnie taka przez pół roku.
-Głupio mi, że przeze mnie kłócisz się z siostrą.
-Przestań... Wiadomo, że ona próbuje Cię przede mną chronić, bo jesteś jej przyjaciółką i cieszę się z tego, że masz na kogo liczyć. Problem w tym, że ona musi w końcu zrozumieć, że to nasze życie, a Ty i tak zrobisz, co zechcesz.
-No fakt, trochę przesadza... Co nie zmienia faktu, że ma rację, bo jesteś głupim, niebezpiecznym zboczeńcem i nie warto się z Tobą zadawać.- śmiałam się, uderzając go pięścią w ramię.
-To czemu teraz tutaj ze mną jesteś?
-Bo się Ciebie nie boję. Jedyne, co możesz mi zrobić, to zgwałcić po raz kolejny. Pocieszam się tym, że gorzej niż wtedy już być nie może.
-Aj, Dulce... Wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? Że ja tego nie żałuję. Gdybym mógł, zrobiłbym to jeszcze raz.
-Ty jesteś psychiczny...
-Kochanie... Gdybym mógł, a nie zrobię tego, bo za bardzo Cię kocham i już nigdy więcej Cię nie skrzywdzę, a już na pewno nie w ten sposób. Już do końca życia zadowolę się tylko tym, co sama mi dasz.
-Ucker... Ja mimo wszystko bardzo Cię lubię i nadal jestem Ci wdzięczna za to, że próbowałeś mi pomóc te dwa lata temu. Ale... Ani teraz ani nigdy nie połączy nas nic więcej niż przyjaźń.
-No tak... Masz przecież swojego cudownego chłopaka...
-Zerwałam z Fede.
-Serio? Dlaczego?
-Przez Ciebie. Po tym wszystkim nie byłabym w stanie już z nim być. Zresztą wkurzył mnie tą bójką, bo to on zaczął.
-Teraz tym bardziej nie żałuję, że Cię porwałem.
-Idiota...- wyzwałam go z delikatnym uśmiechem.
-A wracając do tematu... Czy naprawdę nigdy się do mnie nie przekonasz?
-Nie sądzę, bo to naprawdę nie ma sensu ani żadnej przyszłości. Cokolwiek by się nie działo, to i tak pozostaniesz tylko moim przyjacielem.
-I weź przy takiej bądź optymistą...- podsumował niby żartem, ale czułam, że się obraził.
Do tego tematu już nie wróciliśmy. Do końca drogi do sklepu i z powrotem rozmawialiśmy już mało i tak inaczej. No cóż... Chyba naprawdę pozbawiłam Uckera optymizmu. Ale uważam, że to lepsze niż dawanie złudnych nadziei. Kiedy weszliśmy do domu Pani Laura i Anahi zmierzyły nas wzrokiem, każda oczywiście w inny sposób.
-Dul, mogę Cię na słówko?- poprosiła Ann, biorąc mnie na bok.
-Jasne. A więc o co chodzi?- byłam prawie pewna, że chodzi o Uckera.
-Czy Ty jesteś normalna? Jak możesz w ogóle z nim tak normalnie gadać? Zapomniałaś już, co Ci zrobił?!- naskoczyła na mnie od razu.
-Ann, przestań. Nie boję się go, to raz. A dwa, że on naprawdę stara się zmienić.- zaczęłam go tłumaczyć, bronić... Rzeczywiście głupia jestem.
-A Ty mu wierzysz...
-Nie mam powodu, żeby mu nie wierzyć. Zresztą ustaliliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi.
-Ale Ty jesteś głupia... Proszę bardzo, ufaj mu, ale nie przychodź do mnie z płaczem, jak Cię znów skrzywdzi!- zakończyła i pobiegła na górę.
Zostałam sama w kuchni, zastanawiając się nad swoim życiem i tym, co się dzieje. Wiedziałam, że bliskie relacje z Uckerem to niezbyt dobry pomysł i czułam, że Ann ma trochę racji. Ale jak to ja, muszę postawić na swoim i wypróbować w życiu wszystkiego i po swojemu. Zresztą do Uckera od zawsze tak bardzo mnie ciągnęło i nie potrafię tego powstrzymać. Chciało mi się płakać, ale skutecznie to powstrzymywałam.
-A Ty czemu siedzisz tutaj sama?- do kuchni weszła Pani Laura.
-Po prostu miałam przez chwilę ochotę pobyć sama.- odpowiedziałam, wymuszając uśmiech.
-Ma to coś wspólnego z miłością do mojego syna?- zainsynuowała z szerokim uśmiechem.
-A no właśnie, chciałam coś wyjaśnić. Ucker to wspaniały chłopak i kocham go... Ale jak przyjaciela.
-Od niego słyszałam co innego.- powiedziała podejrzliwie.
-Domyślam się... Znam uczucia Uckera, ale na tą chwilę nie potrafię ich odwzajemnić.
-Wiem, co czujesz. Zdradzę Ci, że miałam podobną sytuację z moim mężem. Jednak po wspólnie spędzonych chwilach zrozumiałam, że go kocham. Powinnaś dać szansę tej miłości, bo może być z tego coś pięknego. I nie mówię tego jako matka, tylko kobieta. Wiem, że bardzo dużo w życiu przeszłaś i należy Ci się w końcu szczęście. A mój syn ma cholernie trudny charakter, ale w gruncie rzeczy zawsze był dobrym dzieckiem. Po za tym pasujecie do siebie, a Ty masz na niego bardzo dobry wpływ.- to się rozgadała... Bardzo się cieszę, że akceptuje miłość swojego syna do zwykłej służącej, bo w ten sposób Ucker ma w niej oparcie.
-Dziękuję za tą rozmowę. Moja mama już od dawna nie może doradzić mi w trudnych sprawach.- mimowolnie z moich oczu zaczęły płynąć łzy smutku, tęsknoty.
-Moja kochana...- przytuliła mnie mocno do siebie. -Pamiętaj, że niezależnie od twojej decyzji względem mojego syna, zawsze możesz na mnie liczyć. Jesteś przyjaciółką moich dzieci, więc drzwi tego domu będą dla Ciebie zawsze otwarte. - mówiła czułym i spokojnym głosem.
-Dziękuję Pani za wszystko.- powiedziałam, ocierając łzy.
-No dobrze, koniec gadania. Christopher przyniósł choinkę, trzeba ją ubrać.
Rzeczywiście w salonie stała już piękna, duża choinka prosto z lasu. Ucker założył najpierw lampki, a później wzięliśmy się za cukierki i pierniczki. Ja wieszałam, a on większość zjadał. W końcu przyszła Anahi, żeby nam pomóc. Atmosfera była dość napięta... Ann ciągle furczała na Uckera, a on znając swoje błędy, nie odzywał się. W stosunku do mnie Any też była inna, jakby obrażona. No i wreszcie relacja moja i Uckera... No cóż, to dość trudne, bo odkąd przedstawiłam jasno naszą sprawę i swoje uczucia, traktuje mnie troszkę chłodniej niż wcześniej. Ja to w ogóle żyłam w swoim świecie, myślami odizolowana od reszty, wciąż w głowie miałam słowa Pani Laury "Powinnaś dać szansę tej miłości, bo może być z tego coś pięknego."
-Dul, podasz mi ten karton z bombkami?- usłyszałam głos Uckera, kiedy w skupieniu wieszałam ozdoby na choinkę.
-Yy, jasne... Który, ten?- Podałam mu ten karton i wróciłam do swojego zajęcia.
-Dulce, wszystko w porządku?- zapytała Anahi, przyglądając mi się uważnie.
-Tak, po prostu się zamyśliłam.- odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
-Okej, która chce założyć gwiazdę na górę?- zapytał Ucker, patrząc raczej na mnie.
-No dobra, mogę ja.- wiedziałam, że Ann nie ma w ogóle ochoty gadać z Uckerem.
Wziął mnie na ręce, bym mogła sięgnąć do czubka naprawdę wysokiej choinki. Założyłam tą gwiazdę, czyli dzieło skończone. Stanęliśmy we trójkę pod ścianą, przyglądając się skończonej pracy.
-No i git, przepiękna.- stwierdziła z uznaniem Anahi.
-Chodźcie, ciocia przyjechała!- zawołała Pani Laura.
Wyszliśmy przed dom, by przywitać siostrę mojej "teściowej" z wnuczkami. To dwie słodkie dziewczynki, jedna ma 10, druga 3 latka. Ucker zaniósł ich rzeczy na górę, a ja z Anahi skończyłyśmy przygotowywanie kolacji.
Kiedy według dziewczynek pojawiła się pierwsza gwiazdka, usiedliśmy do stołu. To znaczy oczywiście najpierw trzeba podzielić się opłatkiem... Każdy dostał po sporym kawałku. Do mnie najpierw podeszła Pani Laura.
-No to co kochana? Wesołych świąt! Żeby Ci się wszystko w życiu ułożyło, żebyś zawsze była szczęśliwa i taka uśmiechnięta jak dziś. No i przede wszystkim życzę Ci, żebyś znalazła tego jedynego, nawet jeśli nie będzie nim mój syn.
-Hmm... Ja Pani życzę wszystkiego co najlepsze. Żeby zawsze była Pani tak pozytywną i ciepłą osobą, i żeby miała Pani dobrą synową, nawet jeśli to nie będę ja.- zaśmiałam się i połamałyśmy się tym opłatkiem.
Później dzieliłam się opłatkiem ze wszystkimi po kolei, aż dotarłam do Anahi.
-Moja szalona blondyneczko... Co ja Ci mogę życzyć? No więc żebyś się już nigdy nie zmieniała i zawsze była tak dobrą przyjaciółką. No i żebyś była szczęśliwa i znalazła sobie chłopaka. Tylko pamiętaj, że wtedy to ja będę Ci marudzić.- powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Duluś, kochana moja... Po pierwsze życzę Ci, żebyś zmądrzała i raz na zawsze dała kosza Uckerowi. A co za tym idzie, żebyś zawsze była szczęśliwa i miała jak najmniej zmartwień i powodów do płaczu. A no i oczywiście, żebyś miała samych tak zajebistych przyjaciół jak ja.- wybuchła śmiechem, przytulając mnie.
Za Anahi stał Ucker, a ona chciała go chamsko wyminąć.
-O niee, chodź tu wariatko...- przyciągnął ją do siebie i trzymał za rękę, by mu nie uciekła w środku słowa. -Ostatnio bywa z nami różnie, ale wiedz, że bardzo Cię kocham siostrzyczko i broniłbym Cię przed jakimś idiotą pewnie tak samo, jak Ty Dul przede mną. No więc życzę Ci, żebyś spotkała kiedyś prawdziwą miłość, której ja nie będę akceptował. Wtedy zobaczysz, co to znaczy. Ale tak na poważnie... Bądź szczęśliwa, nigdy się nie zmieniaj i naucz się żyć własnym życiem. Tego Ci właśnie życzę.- powiedział z przekorą.
-Nie wiem, jak odebrać Twoje życzenia, bo były dość dziwne, ale na szczęście teraz moja kolej i mogę się zemścić. No więc też Cię bardzo kocham braciszku, ale strasznie mnie wkurzasz i mam ochotę Cię mocno uderzyć. No więc Tobie też życzę, żebyś zmądrzał i dał sobie spokój z tą chorą miłością, bo masz niesamowity dar krzywdzenia innych. No i żebyś był szczęśliwy i znalazł sobie dziewczynę, której nie będę lubić i nie będzie mi jej szkoda.- Ann mistrzyni życzeń świątecznych, haha.
Przytulili się, połamali opłatkiem, a Anahi poleciała dalej. Mi został już tylko Ucker...
-Kochanie Ty moje... Czego ja Ci mogę życzyć? Zdam się na technikę Any. A więc żebyś zmądrzała i wreszcie odważyła się oddać mi swoje serce. To życzenia bardziej dla mnie, a teraz takie w pełni dla Ciebie... Bądź szczęśliwa, gdziekolwiek i z kimkolwiek będziesz. Niczego na świecie nie pragnę bardziej niż Twojego uśmiechu. No i życzę Ci jeszcze, żebyś nigdy się nie zmieniła, zawsze była taka słodka, cudowna, kochana, piękna i seksowna. A no i żebyś zawsze miała przy sobie taką przyjaciółkę, jak Anahi, która ochroni Cię przed takim psycholem jak ja.- mówił to z czarującym słodkim uśmiechem.
-Aj, Ucker... Nie mam pojęcia, czego Ci życzyć, bo mam wrażenie, że każde twoje marzenie jest związane ze mną. No więc życzę Ci, żeby ta jędza ukryta w moim sercu się stamtąd wyprowadziła, żebym odwzajemniła twoją miłość. A jeśli nie, to życzę Ci dużo szczęścia z kimś innym i obyś tego już nie zepsuł. Ja także chcę widzieć twój uśmiech, bo strasznie go kocham. O i jeszcze jedno... Żeby Ann w końcu dała Ci spokój i była lepszą siostrą.- przytulił mnie mocno i długo nie chciał puścić.
-Kocham Cię, skarbie.- szepnął mi do ucha, po czym pocałował mnie delikatnie w policzek.
Puścił mnie po chwili i podzieliliśmy się opłatkiem. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy inni już czekali, żeby zacząć jeść i uważnie się nam przyglądali. Usiadłam między Uckerem a Anahi, co było raczej kiepskim miejscem, bo ona znów będzie się fochać o wszystko. Nie wiedziałam od czego zacząć jedzenie, ale finalnie sięgnęłam najpierw po pierogi. Były bardzo dobre, bo przecież ja robiłam... No nie tylko ja, ale nie wnikajmy w szczegóły.
-No to co kochana? Wesołych świąt! Żeby Ci się wszystko w życiu ułożyło, żebyś zawsze była szczęśliwa i taka uśmiechnięta jak dziś. No i przede wszystkim życzę Ci, żebyś znalazła tego jedynego, nawet jeśli nie będzie nim mój syn.
-Hmm... Ja Pani życzę wszystkiego co najlepsze. Żeby zawsze była Pani tak pozytywną i ciepłą osobą, i żeby miała Pani dobrą synową, nawet jeśli to nie będę ja.- zaśmiałam się i połamałyśmy się tym opłatkiem.
Później dzieliłam się opłatkiem ze wszystkimi po kolei, aż dotarłam do Anahi.
-Moja szalona blondyneczko... Co ja Ci mogę życzyć? No więc żebyś się już nigdy nie zmieniała i zawsze była tak dobrą przyjaciółką. No i żebyś była szczęśliwa i znalazła sobie chłopaka. Tylko pamiętaj, że wtedy to ja będę Ci marudzić.- powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Duluś, kochana moja... Po pierwsze życzę Ci, żebyś zmądrzała i raz na zawsze dała kosza Uckerowi. A co za tym idzie, żebyś zawsze była szczęśliwa i miała jak najmniej zmartwień i powodów do płaczu. A no i oczywiście, żebyś miała samych tak zajebistych przyjaciół jak ja.- wybuchła śmiechem, przytulając mnie.
Za Anahi stał Ucker, a ona chciała go chamsko wyminąć.
-O niee, chodź tu wariatko...- przyciągnął ją do siebie i trzymał za rękę, by mu nie uciekła w środku słowa. -Ostatnio bywa z nami różnie, ale wiedz, że bardzo Cię kocham siostrzyczko i broniłbym Cię przed jakimś idiotą pewnie tak samo, jak Ty Dul przede mną. No więc życzę Ci, żebyś spotkała kiedyś prawdziwą miłość, której ja nie będę akceptował. Wtedy zobaczysz, co to znaczy. Ale tak na poważnie... Bądź szczęśliwa, nigdy się nie zmieniaj i naucz się żyć własnym życiem. Tego Ci właśnie życzę.- powiedział z przekorą.
-Nie wiem, jak odebrać Twoje życzenia, bo były dość dziwne, ale na szczęście teraz moja kolej i mogę się zemścić. No więc też Cię bardzo kocham braciszku, ale strasznie mnie wkurzasz i mam ochotę Cię mocno uderzyć. No więc Tobie też życzę, żebyś zmądrzał i dał sobie spokój z tą chorą miłością, bo masz niesamowity dar krzywdzenia innych. No i żebyś był szczęśliwy i znalazł sobie dziewczynę, której nie będę lubić i nie będzie mi jej szkoda.- Ann mistrzyni życzeń świątecznych, haha.
Przytulili się, połamali opłatkiem, a Anahi poleciała dalej. Mi został już tylko Ucker...
-Kochanie Ty moje... Czego ja Ci mogę życzyć? Zdam się na technikę Any. A więc żebyś zmądrzała i wreszcie odważyła się oddać mi swoje serce. To życzenia bardziej dla mnie, a teraz takie w pełni dla Ciebie... Bądź szczęśliwa, gdziekolwiek i z kimkolwiek będziesz. Niczego na świecie nie pragnę bardziej niż Twojego uśmiechu. No i życzę Ci jeszcze, żebyś nigdy się nie zmieniła, zawsze była taka słodka, cudowna, kochana, piękna i seksowna. A no i żebyś zawsze miała przy sobie taką przyjaciółkę, jak Anahi, która ochroni Cię przed takim psycholem jak ja.- mówił to z czarującym słodkim uśmiechem.
-Aj, Ucker... Nie mam pojęcia, czego Ci życzyć, bo mam wrażenie, że każde twoje marzenie jest związane ze mną. No więc życzę Ci, żeby ta jędza ukryta w moim sercu się stamtąd wyprowadziła, żebym odwzajemniła twoją miłość. A jeśli nie, to życzę Ci dużo szczęścia z kimś innym i obyś tego już nie zepsuł. Ja także chcę widzieć twój uśmiech, bo strasznie go kocham. O i jeszcze jedno... Żeby Ann w końcu dała Ci spokój i była lepszą siostrą.- przytulił mnie mocno i długo nie chciał puścić.
-Kocham Cię, skarbie.- szepnął mi do ucha, po czym pocałował mnie delikatnie w policzek.
Puścił mnie po chwili i podzieliliśmy się opłatkiem. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy inni już czekali, żeby zacząć jeść i uważnie się nam przyglądali. Usiadłam między Uckerem a Anahi, co było raczej kiepskim miejscem, bo ona znów będzie się fochać o wszystko. Nie wiedziałam od czego zacząć jedzenie, ale finalnie sięgnęłam najpierw po pierogi. Były bardzo dobre, bo przecież ja robiłam... No nie tylko ja, ale nie wnikajmy w szczegóły.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
No ok, macie rozdział tak na ferie, które mi się właśnie zaczęły ;) Ktoś jeszcze ma teraz wolne? Jak tak to miłych ferii i wiecie... Nie rzucajcie twardymi śnieżkami, nie ślizgajcie się na zamarzniętym jeziorze itd... Ach, jak tęsknię za apelami o bezpiecznych feriach z podstawówki, haha xD Ja tu taki kodeks bezpieczeństwa, a śniegu ni ma :D No to kiedyś tam następny, do napisania i przeczytania :*