sobota, 30 stycznia 2016

22. "Zmądrzej"

Szliśmy powoli polną drogą, gadając o głupotach.
-Wiesz co? Anahi powiedziała, że to będą najlepsze święta w moim życiu.- powiedziałam.
-Już ja się o to postaram.- złapał mnie za rękę, czego na początku nawet nie zauważyłam.
-Wątpię, żeby Any Ci na to pozwoliła.- zaśmiałam się, ściskając mocniej jego rękę. Dopiero teraz to w ogóle poczułam i spojrzałam z delikatnym uśmiechem na nasze złączone dłonie.
-Przepraszam, taki odruch.- powiedział, puszczając moją rękę.
-Spoko, przecież nic nie mówię.
-A propos Anahi... Ciekawe kiedy jej przejdzie. Ostatnim razem była dla mnie taka przez pół roku.
-Głupio mi, że przeze mnie kłócisz się z siostrą.
-Przestań... Wiadomo, że ona próbuje Cię przede mną chronić, bo jesteś jej przyjaciółką i cieszę się z tego, że masz na kogo liczyć. Problem w tym, że ona musi w końcu zrozumieć, że to nasze życie, a Ty i tak zrobisz, co zechcesz.
-No fakt, trochę przesadza... Co nie zmienia faktu, że ma rację, bo jesteś głupim, niebezpiecznym zboczeńcem i nie warto się z Tobą zadawać.- śmiałam się, uderzając go pięścią w ramię.
-To czemu teraz tutaj ze mną jesteś?
-Bo się Ciebie nie boję. Jedyne, co możesz mi zrobić, to zgwałcić po raz kolejny. Pocieszam się tym, że gorzej niż wtedy już być nie może.
-Aj, Dulce... Wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? Że ja tego nie żałuję. Gdybym mógł, zrobiłbym to jeszcze raz.
-Ty jesteś psychiczny...
-Kochanie... Gdybym mógł, a nie  zrobię tego, bo za bardzo Cię kocham i już nigdy więcej Cię nie skrzywdzę, a już na pewno nie w ten sposób. Już do końca życia zadowolę się tylko tym, co sama mi dasz.
-Ucker... Ja mimo wszystko bardzo Cię lubię i nadal jestem Ci wdzięczna za to, że próbowałeś mi pomóc te dwa lata temu. Ale... Ani teraz ani nigdy nie połączy nas nic więcej niż przyjaźń.
-No tak... Masz przecież swojego cudownego chłopaka...
-Zerwałam z Fede.
-Serio? Dlaczego?
-Przez Ciebie. Po tym wszystkim nie byłabym w stanie już z nim być. Zresztą wkurzył mnie tą bójką, bo to on zaczął.
-Teraz tym bardziej nie żałuję, że Cię porwałem.
-Idiota...- wyzwałam go z delikatnym uśmiechem.
-A wracając do tematu... Czy naprawdę nigdy się do mnie nie przekonasz?
-Nie sądzę, bo to naprawdę nie ma sensu ani żadnej przyszłości.  Cokolwiek by się nie działo, to i tak pozostaniesz tylko moim przyjacielem.
-I weź przy takiej bądź optymistą...- podsumował niby żartem, ale czułam, że się obraził.
Do tego tematu już nie wróciliśmy. Do końca drogi do sklepu i z powrotem rozmawialiśmy już mało i tak inaczej. No cóż... Chyba naprawdę pozbawiłam Uckera optymizmu. Ale uważam, że to lepsze niż dawanie złudnych nadziei. Kiedy weszliśmy do domu Pani Laura i Anahi zmierzyły nas wzrokiem, każda oczywiście w inny sposób.
-Dul, mogę Cię na słówko?- poprosiła Ann, biorąc mnie na bok.
-Jasne. A więc o co chodzi?- byłam prawie pewna, że chodzi o Uckera.
-Czy Ty jesteś normalna? Jak możesz w ogóle z nim tak normalnie gadać? Zapomniałaś już, co Ci zrobił?!- naskoczyła na mnie od razu.
-Ann, przestań. Nie boję się go, to raz. A dwa, że on naprawdę stara się zmienić.- zaczęłam go tłumaczyć, bronić... Rzeczywiście głupia jestem.
-A Ty mu wierzysz...
-Nie mam powodu, żeby mu nie wierzyć. Zresztą ustaliliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi.
-Ale Ty jesteś głupia... Proszę bardzo, ufaj mu, ale nie przychodź do mnie z płaczem, jak Cię znów skrzywdzi!- zakończyła i pobiegła na górę. 

Zostałam sama w kuchni, zastanawiając się nad swoim życiem i tym, co się dzieje. Wiedziałam, że bliskie relacje z Uckerem to niezbyt dobry pomysł i czułam, że Ann ma trochę racji. Ale jak to ja, muszę postawić na swoim i wypróbować w życiu wszystkiego i po swojemu. Zresztą do Uckera od zawsze tak bardzo mnie ciągnęło i nie potrafię tego powstrzymać. Chciało mi się płakać, ale skutecznie to powstrzymywałam.
-A Ty czemu siedzisz tutaj sama?- do kuchni weszła Pani Laura.
-Po prostu miałam przez chwilę ochotę pobyć sama.- odpowiedziałam, wymuszając uśmiech.
-Ma to coś wspólnego z miłością do mojego syna?- zainsynuowała z szerokim uśmiechem.
-A no właśnie, chciałam coś wyjaśnić. Ucker to wspaniały chłopak i kocham go... Ale jak przyjaciela.
-Od niego słyszałam co innego.- powiedziała podejrzliwie.
-Domyślam się... Znam uczucia Uckera, ale na tą chwilę nie potrafię ich odwzajemnić.
-Wiem, co czujesz. Zdradzę Ci, że miałam podobną sytuację z moim mężem. Jednak po wspólnie spędzonych chwilach zrozumiałam, że go kocham. Powinnaś dać szansę tej miłości, bo może być z tego coś pięknego. I nie mówię tego jako matka, tylko kobieta. Wiem, że bardzo dużo w życiu przeszłaś i należy Ci się w końcu szczęście. A mój syn ma cholernie trudny charakter, ale w gruncie rzeczy zawsze był dobrym dzieckiem. Po za tym pasujecie do siebie, a Ty masz na niego bardzo dobry wpływ.- to się rozgadała... Bardzo się cieszę, że akceptuje miłość swojego syna do zwykłej służącej, bo w ten sposób Ucker ma w niej oparcie.
-Dziękuję za tą rozmowę. Moja mama już od dawna nie może doradzić mi w trudnych sprawach.- mimowolnie z moich oczu zaczęły płynąć łzy smutku, tęsknoty.
-Moja kochana...- przytuliła mnie mocno do siebie. -Pamiętaj,   że niezależnie od twojej decyzji względem mojego syna, zawsze możesz na mnie liczyć. Jesteś przyjaciółką moich dzieci, więc drzwi tego domu będą dla Ciebie zawsze otwarte. - mówiła czułym i spokojnym głosem.
-Dziękuję Pani za wszystko.- powiedziałam, ocierając łzy.
-No dobrze, koniec gadania. Christopher przyniósł choinkę, trzeba ją ubrać.
Rzeczywiście w salonie stała już piękna, duża choinka prosto z lasu. Ucker założył najpierw lampki, a później wzięliśmy się za cukierki i pierniczki. Ja wieszałam, a on większość zjadał. W końcu przyszła Anahi, żeby nam pomóc. Atmosfera była dość napięta... Ann ciągle furczała na Uckera, a on znając swoje błędy, nie odzywał się. W stosunku do mnie Any też była inna, jakby obrażona. No i wreszcie relacja moja i Uckera... No cóż, to dość trudne, bo odkąd przedstawiłam jasno naszą sprawę i swoje uczucia, traktuje mnie troszkę chłodniej niż wcześniej. Ja to w ogóle żyłam w swoim świecie, myślami odizolowana od reszty, wciąż w głowie miałam słowa Pani Laury "Powinnaś dać szansę tej miłości, bo może być z tego coś pięknego."
-Dul, podasz mi ten karton z bombkami?- usłyszałam głos Uckera, kiedy w skupieniu wieszałam ozdoby na choinkę.
-Yy, jasne... Który, ten?- Podałam mu ten karton i wróciłam do swojego zajęcia.
-Dulce, wszystko w porządku?- zapytała Anahi, przyglądając mi się uważnie.
-Tak, po prostu się zamyśliłam.- odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
-Okej, która chce założyć gwiazdę na górę?- zapytał Ucker, patrząc raczej na mnie.
-No dobra, mogę ja.- wiedziałam, że Ann nie ma w ogóle ochoty gadać z Uckerem.
Wziął mnie na ręce, bym mogła sięgnąć do czubka naprawdę wysokiej choinki. Założyłam tą gwiazdę, czyli dzieło skończone. Stanęliśmy we trójkę pod ścianą, przyglądając się skończonej pracy.
-No i git, przepiękna.- stwierdziła z uznaniem Anahi.
-Chodźcie, ciocia przyjechała!- zawołała Pani Laura.
Wyszliśmy przed dom, by przywitać siostrę mojej "teściowej" z wnuczkami. To dwie słodkie dziewczynki, jedna ma 10, druga 3 latka. Ucker zaniósł ich rzeczy na górę, a ja z Anahi skończyłyśmy przygotowywanie kolacji.

Kiedy według dziewczynek pojawiła się pierwsza gwiazdka, usiedliśmy do stołu. To znaczy oczywiście najpierw trzeba podzielić się opłatkiem... Każdy dostał po sporym kawałku. Do mnie najpierw podeszła Pani Laura.
-No to co kochana? Wesołych świąt! Żeby Ci się wszystko w życiu ułożyło, żebyś zawsze była szczęśliwa i taka uśmiechnięta jak dziś. No i przede wszystkim życzę Ci, żebyś znalazła tego jedynego, nawet jeśli nie będzie nim mój syn.
-Hmm... Ja Pani życzę wszystkiego co najlepsze. Żeby zawsze była Pani tak pozytywną i ciepłą osobą, i żeby miała Pani dobrą synową, nawet jeśli to nie będę ja.- zaśmiałam się i połamałyśmy się tym opłatkiem.
Później dzieliłam się opłatkiem ze wszystkimi po kolei, aż dotarłam do Anahi.
-Moja szalona blondyneczko... Co ja Ci mogę życzyć? No więc żebyś się już nigdy nie zmieniała i zawsze była tak dobrą przyjaciółką. No i żebyś była szczęśliwa i znalazła sobie chłopaka. Tylko pamiętaj, że wtedy to ja będę Ci marudzić.- powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Duluś, kochana moja... Po pierwsze życzę Ci, żebyś zmądrzała i raz na zawsze dała kosza Uckerowi. A co za tym idzie, żebyś zawsze była szczęśliwa i miała jak najmniej zmartwień i powodów do płaczu. A no i oczywiście, żebyś miała samych tak zajebistych przyjaciół jak ja.- wybuchła śmiechem, przytulając mnie.
Za Anahi stał Ucker, a ona chciała go chamsko wyminąć.
-O niee, chodź tu wariatko...- przyciągnął ją do siebie i trzymał za rękę, by mu nie uciekła w środku słowa. -Ostatnio bywa z nami różnie, ale wiedz, że bardzo Cię kocham siostrzyczko i broniłbym Cię przed jakimś idiotą pewnie tak samo, jak Ty Dul przede mną. No więc życzę Ci, żebyś spotkała kiedyś prawdziwą miłość, której ja nie będę akceptował. Wtedy zobaczysz, co to znaczy. Ale tak na poważnie... Bądź szczęśliwa, nigdy się nie zmieniaj i naucz się żyć własnym życiem. Tego Ci właśnie życzę.- powiedział z przekorą.
-Nie wiem, jak odebrać Twoje życzenia, bo były dość dziwne, ale na szczęście teraz moja kolej i mogę się zemścić. No więc też Cię bardzo kocham braciszku, ale strasznie mnie wkurzasz i mam ochotę Cię mocno uderzyć. No więc Tobie też życzę, żebyś zmądrzał i dał sobie spokój z tą chorą miłością, bo masz niesamowity dar krzywdzenia innych. No i żebyś był szczęśliwy i znalazł sobie dziewczynę, której nie będę lubić i nie będzie mi jej szkoda.- Ann mistrzyni życzeń świątecznych, haha.
Przytulili się, połamali opłatkiem, a Anahi poleciała dalej. Mi został już tylko Ucker...
-Kochanie Ty moje... Czego ja Ci mogę życzyć? Zdam się na technikę Any. A więc żebyś zmądrzała i wreszcie odważyła się oddać mi swoje serce. To życzenia bardziej dla mnie, a teraz takie w pełni dla Ciebie... Bądź szczęśliwa, gdziekolwiek i z kimkolwiek będziesz. Niczego na świecie nie pragnę bardziej niż Twojego uśmiechu. No i życzę Ci jeszcze, żebyś nigdy się nie zmieniła, zawsze była taka słodka, cudowna, kochana, piękna i seksowna. A no i żebyś zawsze miała przy sobie taką przyjaciółkę, jak Anahi, która ochroni Cię przed takim psycholem jak ja.- mówił to z czarującym słodkim uśmiechem.
-Aj, Ucker... Nie mam pojęcia, czego Ci życzyć, bo mam wrażenie, że każde twoje marzenie jest związane ze mną. No więc życzę Ci, żeby ta jędza ukryta w moim sercu się stamtąd wyprowadziła, żebym odwzajemniła twoją miłość. A jeśli nie, to życzę Ci dużo szczęścia z kimś innym i obyś tego już nie zepsuł. Ja także chcę widzieć twój uśmiech, bo strasznie go kocham. O i jeszcze jedno... Żeby Ann w końcu dała Ci spokój i była lepszą siostrą.- przytulił mnie mocno i długo nie chciał puścić.
-Kocham Cię, skarbie.- szepnął mi do ucha, po czym pocałował mnie delikatnie w policzek.
Puścił mnie po chwili i podzieliliśmy się opłatkiem. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy inni już czekali, żeby zacząć jeść i uważnie się nam przyglądali. Usiadłam między Uckerem a Anahi, co było raczej kiepskim miejscem, bo ona znów będzie się fochać o wszystko. Nie wiedziałam od czego zacząć jedzenie, ale finalnie sięgnęłam najpierw po pierogi. Były bardzo dobre, bo przecież ja robiłam... No nie tylko ja, ale nie wnikajmy w szczegóły.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

No ok, macie rozdział tak na ferie, które mi się właśnie zaczęły ;) Ktoś jeszcze ma teraz wolne? Jak tak to miłych ferii i wiecie... Nie rzucajcie twardymi śnieżkami, nie ślizgajcie się na zamarzniętym jeziorze itd... Ach, jak tęsknię za apelami o bezpiecznych feriach z podstawówki, haha xD Ja tu taki kodeks bezpieczeństwa, a śniegu ni ma :D No to kiedyś tam następny, do napisania i przeczytania :*

niedziela, 24 stycznia 2016

21. "Nie udawaj romantyka"

Korzystając z okazji, że Federico nie wyszedł, postanowiłam odbyć z nim poważną rozmowę.
-Do końca Cię pojebało? Po cholerę rzuciłeś się na niego z łapami?!- byłam zła na niego o ten wybuch emocji i tą całą bójkę.
-Jeszcze go bronisz?! Należało mu się za to, co Ci zrobił!- on ma rację, ale mimo to nie chcę, żeby tak traktował Uckera.
-Tak, ale to nie powód, żeby się tak zachowywać. Ja naprawdę dam sobie radę sama i rozmówię się z nim jak trzeba.
-Tak, wyobrażam sobie jak będziesz z nim rozmawiać... Widziałem na zdjęciu.
-O nie, tak gadać nie będziemy... Wyjdź!- wkurzył mnie do tego stopnia, że nie miałam ochoty już z nim gadać.
-Nie wyganiaj mnie. Przepraszam, kochanie.
-Dobrze, a więc przejdźmy do rzeczy... Lepiej będzie, jeśli się rozstaniemy. Nie kocham Cię, zresztą nie chcę na razie być w żadnym związku.- powiedziałam prosto z mostu.
-Zrywasz ze mną?- chyba nie wierzył w moje słowa, ale niestety podjęłam już decyzję.
-Tak, to nie ma sensu.
-Wyjdę, ale to jeszcze nie koniec. Zniszczę go za to, że mi Cię odebrał.- był wściekły, jak nie on.
-Nawet nie próbuj, nie masz prawa.
-Spierdalaj, dziwko i tak się zemszczę.- wyszedł, trzaskając drzwiami.
Zabolały mnie jego słowa i w ogóle całe to rozstanie. Nie kocham go, ale jak to zerwanie... Nigdy nie jest miłe. Uświadomiłam sobie w tej chwili, że wszystkiemu winny jest Ucker, bo to on zrobił ze mnie dziwkę. Podejrzewam, że wszystko dokładnie zaplanował, bym była tylko jego. Ale nie ma tak łatwo, nie pozwolę mu sobą rządzić... 

-Hej. Mogę wejść?- usłyszałam nagle głos przyjaciółki.
-Jasne, chodź. Mam dla Ciebie misję.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Oo, słucham.
-Ucker tu jeszcze jest?
-Tak, poszedł do pielęgniarki.
-Mocno oberwał?
-No nieźle dostał. Należało mu się.
-Posłuchaj, musimy się go stąd pozbyć. Chcę wyjść ze szpitala na własne żądanie i nie chcę go już widzieć. Muszę się jak najszybciej dostać na uniwersytet, żeby jeszcze zdążyć na zajęcia.
-Dobra, zaraz to załatwię. Ale jesteś pewna, że chcesz już opuścić szpital?
-Tak, bo inaczej nie zaliczę semestru.
-No dobra, to lecę.
-Okej, a ja przejdę się do lekarza.
Anahi jest wspaniałą przyjaciółką. Z jej pomocą szybko wydostałam się ze szpitala i dotarłam na uniwersytet. Obiecałam lekarzom, że będę brać te leki, a za tydzień mam przyjść na kontrol. Byłam bardzo słaba, ale starałam się to jakoś ukryć. Poszłam na zajęcia lekko spóźniona i usiadłam gdzieś na końcu. Był to przedostatni tydzień przed przerwą świąteczną, a więc musiałam wszystko nadrobić, bo przez Uckera miałam zaległości.

Ten tydzień minął zaskakująco szybko, choć był bardzo pracowity. Udało mi się zaliczyć wszystkie egzaminy. I dopiero dzień przed Wigilią zorientowałam się, że sama spędzę święta i nawet nie wiem gdzie. Z nieba spadła mi Anahi, która zadzwoniła z życzeniami świątecznymi.
-Co robisz w święta?- zapytała wesołym głosem.
-Ja... No wiesz... Znajdę sobie jakieś zajęcie. Nie wiem... Może odwiedzę dzieci w sierocińcu...- nie chciałam przyznać, że nie mam planów, bo bałam się, że zaprosi mnie do siebie i spotkam się z Uckerem.
-Czemu nie mówiłaś, że jesteś skazana na samotne święta?
-A po co miałam Ci to mówić?
-Jestem twoją przyjaciółką, więc nie mogę zostawić Cię samej w święta. Zapraszam Cię do nas.- wiedziałam... To trudne, bo w sumie chciałabym spędzić ten czas z przyjaciółką, ale jest jeszcze Ucker, z którym nie mam ochoty się widywać.
-Nie, ja nie powinnam.
-Nie dramatyzuj... Będę Cię chronić przed Uckerem, przysięgam. Zresztą mówię Ci, że będzie fajnie. To będą najlepsze święta w twoim życiu, nie to co w tamtym roku... Stypa z Fede. Będzie u nas cała rodzina, będzie naprawdę wesoło, dużo dzieci i w ogóle. Proszę, zgódź się.
-Any...
-Zresztą nie, nie zamierzam Cię prosić. Jutro wysyłam po Ciebie szofera o 10:00, masz być gotowa i czekać pod akademikiem.- tym zakończyła i się rozłączyła.
No to nie miałam wyjścia i musiałam zacząć się pakować.

Tak jak Anahi zapowiedziała, o 10:00 czekał już na mnie szofer. Wsiadłam do auta z małą walizką i pojechaliśmy prosto do rezydencji Sandovalów. Ten dom źle mi się kojarzył, bo mam z nim nieciekawe wspomnienia. Od razu przypomniało mi się, kiedy po raz pierwszy weszłam przez te drzwi pełna nadziei na lepsze życie... Nadziei, która okazała się zgubna i doszczętnie zniszczyła mój świat i mnie. Do oczu pochodziły mi łzy na samo wspomnienie tych dni, które spędzałam na opłakiwaniu brata. Myślałam, że będzie na mnie czekać Anahi, ale niestety nie pojawiła się przed domem. W pewnej chwili szofer także się gdzieś ulotnił. Nagle poczułam czyjeś ręce na mojej talii i miękkie usta na policzku. Jest tylko jedna osoba, która mogła mnie tutaj przywitać w ten sposób.
-Cześć, Dul.- powiedział Ucker czułym głosem, tuląc mnie mocno od tyłu.
-Przykro mi, ale nie przyjechałam tu do Ciebie.- odpowiedziałam zimno, wyrywając mu się.
-Myślałem, że Ci przeszło... Ale skoro nie, to chyba będę musiał się bardziej postarać.- jego uśmiech był taki słodki i pociągający, ach...
-Czy kiedykolwiek dasz mi spokój?
-Chciałbym Cię o tym zapewnić, ale nie mogę. Przysięgam, że koniec z nachalnością. Są święta, więc podaruj mi chociaż swój uśmiech i przyjaźń. Wiem, że wszystko zepsułem, więc w zasadzie niczego więcej od Ciebie nie oczekuję.
-No dobrze, tylko przyjaźń.
-Daj, pomogę Ci.- wziął walizkę i wniósł ją od razu na górę.
W tym czasie poszłam do kuchni, gdzie były wszystkie kobiety z tego domu, włącznie z Ann. Zaskoczyło mnie to, bo kiedyś omijała kuchnie szerokim łukiem, byleby tylko nic nie robić.
-Dzień dobry.- przywitałam się grzecznie z Panią Laurą i kucharkami, których nie znałam.
-Witaj, Dulce!- moja była szefowa podeszła i przytuliła mnie mocno, brudząc mnie mąką. -No opowiadaj, co tam u Ciebie?
-Dobrze, tylko pójdę się przebrać i pomogę w kuchni.
-Nie, Dul, jesteś naszym gościem.- zaprotestowała Anahi.
-Oj kochana... Przygarnęłaś mnie, więc chociaż trochę pomogę.
Pobiegłam na górę najpierw do pokoju Uckera, bo nie wiedziałam, gdzie zostawił moje rzeczy. Zastałam go w samym ręczniku, wychodzącego z łazienki.
-Oj, przepraszam. Gdzie są moje rzeczy?
-Tutaj.- odpowiedział krótko, patrząc na mnie.
-Okej, a w którym pokoju mam spać?
-A no właśnie, bo... Chciałbym, żebyś spała tutaj ze mną.
-Nie, Ucker, nawet o tym nie myśl.
-Ale skarbie, nie denerwuj się... Przysięgam, że na nic nie liczę. Chcę być przy Tobie, tylko tyle.- uśmiechnął się do mnie tak słodziutko, co w połączeniu z jego ociekającym wodą prawie nagim ciałem wyglądało bardzo seksownie.
-Wolałabym nie, naprawdę.- czułam, że muszę odmówić, chociaż to tak kusząca propozycja.
-No dobra, jak chcesz. Ale pamiętaj, że bardzo mocno Cię kocham i nigdy nie chciałem Cię w żaden sposób skrzywdzić.
-Wiem, już Ci wybaczyłam, choć nie zapomniałam. Po za tym zdaję sobie sprawę z tego, że powinnam Cię teraz zabić, zamiast gadać.
-A więc też coś do mnie czujesz.- stwierdził pewny siebie.
-Daj spokój... Ustalmy coś. Zostanę z Tobą w tym pokoju, będę z Tobą spać, ale nie masz prawa mnie dotknąć, dopóki sama nie zechcę. I koniec gadania o tej twojej durnej miłości, bo mnie męczysz.- sama nie wiem, czemu jestem dla niego taka dobra, ale nie umiem inaczej.
-No dobrze. Dla Ciebie wszystko, księżniczko.- cmoknął mnie czule w policzek.
-I ogranicz te czułe słówka, tym bardziej przy innych.
-A no właśnie, muszę Ci o czymś powiedzieć... Moja mama o wszystkim wie.
-Jak to o wszystkim?! Powiedziałeś jej, kim dla Ciebie byłam?
-Nie tak do końca. Powiedziałem jej tylko, że bardzo Cię kocham.
-Ucker... Po co mówisz mamie takie rzeczy? Powiedziałam Ci, że nigdy nic z tego nie będzie, a Ty wprowadzasz tylko niepotrzebny zamęt.
-Spokojnie, o tym też mamę poinformowałem.
-Aj, Ucker... Jesteś okropny, nie ma na Ciebie sposobu.
-Taki już jestem, wybacz. No dobra, koniec gadania. Idę do łazienki się ubrać i pójdziemy pomóc mamie w kuchni.
-Okej, też przyszłam tutaj, żeby się przebrać.
Nie minęło dużo czasu, a już schodziliśmy po schodach. Zostaliśmy przywitani w kuchni serdecznym uśmiechem Pani Laury.
-Synku... Jak miło widzieć Cię tak szczęśliwego.- powiedziała, tuląc syna.
-No w końcu mam powód do uśmiechu.- puścił do mnie oczko.
-Daruj se, co? Nie udawaj romantyka, bo Dul nie jest idiotką i się na to nie nabierze.- odezwała się Anahi, która jak zwykle nie popierała moich bliskich relacji z Uckerem. Wiem, że to wszystko w trosce o mnie, ale jakoś nie podobał mi się sposób, w jaki moja przyjaciółka traktuje brata.
-Zamknij się lepiej, jak masz się wtrącać!- krzyknął na nią Ucker.
-Dzieci, uspokójcie się i bierzcie się do roboty. Mamy jeszcze tyle do zrobienia, a wy się kłócicie...- ostrą wymianę zdań na szczęście załagodziła moja "teściowa".
-Co mam zrobić?- zapytałam, bo jakoś Ucker do pracy się nie garnął.
-Ugniotłam ciasto na pierogi, możesz je do końca zrobić. Christopher rozwałkuje Ci ciasto, bo słyszałam, że nie masz siły.
-Nie no bez przesady, siłę mam.- zaśmiałam się.
-Wątpię.- stwierdził Ucker, biorąc wałek.
Rozwałkował to ciasto i mogłam już robić te pierożki. Ucker stanął koło mnie i przyglądał mi się. Nagle dotknął mojego nosa palcem brudnym od mąki. Posłałam mu tylko delikatny uśmiech bez słowa. Kiedy skończyłam, zaczęłam wrzucać pierogi do garnka.
-A teraz się zemszczę.- powiedziałam radośnie, brudząc go mąką w ten sam sposób.
-Tak się bawimy?... Dobra, sama chciałaś.- wziął do ręki trochę mąki i mnie sypnął.
-Ucker, przestań!- krzyknęłam, robiąc to samo. W konsekwencji zużyliśmy całą mąkę.
-O nie... Teraz to sprzątacie i idziecie do sklepu po mąkę.- powiedziała wesoło Pani Laura, udając oczywiście złą.
-No dobra, ja sprzątam, a Ty idziesz do sklepu.- zarządziłam, Uckerowi aż mina zrzedła.
-Nie. Bałagan zrobiliście razem, to posprzątacie też razem.- kurde, ona ewidentnie chciała zeswatać mnie ze swoim synem.
-No właśnie, chodź.- pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z kuchni.
-Ucker, jestem cała w mące!
-Nieważne, no chodź.- otrzepał mnie trochę i wyszliśmy. Sam nadal był cały w tej mące, ale jemu to chyba nie przeszkadzało.
Szliśmy do sklepu jakoś na około, bo kiedyś wydawało mi się, że to bliżej.
-Twoja mama chyba bardzo chce znaleźć Ci dziewczynę.- stwierdziłam, śmiejąc się.
-Tak, albo po prostu bardzo Cię lubi.- dodał Ucker z cudownym uśmiechem.
-Albo Ty ją prosiłeś, żeby Ci ze mną pomogła...
-Nie no coś Ty... Nigdy.- odpowiedział z ironią, śmiejąc się.
-A mówiłam Ci kiedyś, że jesteś idiotą? Widzisz, w jakiej sytuacji mnie stawiasz?
-Widzę. Doszedłem do wniosku, że jesteś zbyt grzeczna, żeby czegoś odmówić swojej byłej szefowej.
-Jakiś Ty sprytny, kochanie.- powiedziałam z przekorą.
-No wiesz, muszę jakoś o Ciebie walczyć. Jak to było? Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone.
-Ej, była umowa.
-Sama zaczęłaś ten temat.
-No dobra, wybacz.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Tak jak mówiłam rozdział bardziej pozytywny :) Ehh... Dziś nie wiem, co pisać, więc napiszę po prostu, że kiedyś dodam kolejny ;)
P.S. Moniko!! Uroczyście ogłaszam, iż czekam na komentarz od cb i twój rozdział...
No to pa, do następnego :*

wtorek, 19 stycznia 2016

20. "Zabiję szmaciarza"

Kolejne dni mijały zaskakująco szybko, a każdy jeden był do siebie strasznie podobny. Właściwie wszystko to odbywało się według jednego schematu: Ucker budził mnie rano i od razu mnie męczył, wymyślając te swoje chore zabawy erotyczne i tak spędzaliśmy większość dnia. W zasadzie cały czas byliśmy pokłóceni, przez co najczęściej nie jadłam, a w dodatku bardzo mało spałam. W konsekwencji byłam wyczerpana i ledwo funkcjonowałam, nie mówiąc już o jakiejś aktywności fizycznej, do której zmuszał mnie Ucker. Jemu naprawdę już do końca odbiło... Stał się jeszcze gorszy niż na początku naszej znajomości, bo całkiem przestał liczyć się ze mną i moimi uczuciami, wcześniej to chociaż Juanitem się przejmował i wierzę, że wtedy był szczery. Pewnego dnia kiedy już straciłam nadzieję na odzyskanie wolności, poprosiłam Uckera, żeby pozwolił mi zadzwonić do Fede. Chciałam go po prostu uspokoić, żeby się o mnie nie martwił. Tak więc rzeczywiście zadzwoniłam i wcisnęłam mu kit, że pojechałam z Anahi nad morze. Jakoś w to uwierzył, co trochę mnie zdziwiło. Po tym telefonie Ucker jak zwykle zapragnął się ze mną ostro zabawić. Poszliśmy do pokoju i prawie że rzucił mnie na to cholerne łóżko.
-Sprawię, że zapomnisz o tym swoim kochasiu i będziesz już na zawsze moja. Ale Ty jesteś głupia... Sama dałaś mi wolną drogę do Ciebie, bo teraz nie będzie Cię nawet szukał.- kurde, o tym nie pomyślałam.
-A mówiłam Ci kiedyś, jak bardzo Cię nienawidzę?- zapytałam z pogardą.
-A ja mówiłem Ci, jak bardzo jesteś seksowna, kiedy się złościsz?- usiadł na mnie i zaczął mnie rozbierać, bo o dziwo w tej chwili byłam ubrana, ale to tylko dlatego, że było mi zimno, inaczej by mi nie pozwolił.
-I właśnie zmierzasz do kolejnego gwałtu...- powiedziałam beznamiętnie, nawet na niego nie patrząc.
Kiedy pozbył się moich ubrań, od razu wszedł we mnie mało delikatnie jak to na niego przystało. Poruszał się szybko, a jego dłonie z lekkością poruszały się po całym moim ciele. Jak zwykle było mi niezmiernie dobrze, bo Ucker jest mistrzem w tych sprawach, to trzeba przyznać. Dość szybko oboje doznaliśmy spełnienia, a on od razu wyszedł z pokoju, mówiąc tylko:
-Muszę gdzieś wyjść, za pół godziny będę.

Pół godziny minęło zaskakująco szybko, a Ucker wrócił z torbą pełną zakupów. Kazał mi pochować to wszystko do lodówki i powiedział, że wyjdzie jeszcze na chwilkę i zaraz będzie. Ku mojemu zaskoczeniu zostawił telefon na szafce w kuchni. Postanowiłam to wykorzystać i zadzwonić po pomoc. Zobaczyłam wiadomość od kogoś, kto zapisany był "Frajer". Zaciekawiło mnie to i weszłam, żeby to przeczytać. Były tam tylko dwa smsy:
-Cześć lamusie. Chciałbym uświadomić Ci, że twoja dziewczyna to kłamczucha. Nie jest wcale na wakacjach z Any, tylko ze mną. Poznaliśmy się na cmentarzu, nie wiem czy pamiętasz.- jebany szmaciarz nie dość, że tak napisał, to jeszcze wysłał mu moje nagie zdjęcie.
-Co to ma być?!- Fede napisał tylko tyle.
Już chciałam mu odpisać, kiedy wszedł Ucker.
-Wiedziałem, że będziesz sprawdzać mi telefon...- powiedział, śmiejąc się. -Nie miałem żadnej wiadomość?
-Ty głupi szmaciarzu!!- naskoczyłam na niego i zaczęłam z całej siły bić.
-A więc znów musisz się wyżyć, skarbie... Masz pięć minut.
Pozwalał mi wyładować na nim moją energię. Świetnie... Szkoda tylko, że to znowu ta jego popierdolona zabawa. Po pięciu minutach rozebrał nas, posadził mnie na blat kuchenny i wszedł we mnie mocnym pchnięciem. Poruszał się szybko i coraz mniej delikatnie. Trzymał mnie za pośladki, by móc ustalać tempo. Ciągle mnie szczypał w tyłek, albo gryzł w szyję. Tak więc chwilami było dość brutalnie. Kiedy skończyliśmy przeszliśmy na kanapę. Znów mogłam go bić, a potem znów seks. Nawet nie wiem, ile razy się to powtarzało.
-Ja już nie mogę, wystarczy.- byłam wykończona, ale on nie zwracał na to uwagi.
-Jeszcze trzy razy, misiaczku.- i tu mnie załamał... Czułam, że nie wytrzymam już ani razu więcej.
Kiedy była moja kolej na wyładowanie złości, już nic nie robiłam, bo zwyczajnie nie miałam siły. On jednak stwierdził, że tak być nie może i kazał mi nadal się bić. Argumentował tym, że chce pozbyć się całej mojej negatywnej energii, gdyż jest ona nie zdrowa. Posłusznie dalej wyładowywałam na nim swoją złość. To wszystko, każdy mój ruch nie był już tak silny jak wcześniej i właściwie nie miało to już sensu. Po moich pięciu minutach znów nastał czas dla Uckera. Teraz już naprawdę czułam, że tego nie wytrzymam. Zmęczenie, niewyspanie i głód dały się we znaki. Byłam całkiem pozbawiona sił, wyczerpana. Siedziałam na oparciu kanapy, a Ucker szybko i mocno mnie posuwał. Byłam na skraju wytrzymania, robiło mi się słabo i miałam zawroty głowy. Nawet nie wiem kiedy straciłam przytomność...

Otworzyłam oczy i ujrzałam miejsce tak różne od tego, w którym byłam wcześniej. Siedział przy mnie Ucker, trzymając mnie za rękę. Był dziwny, a jego oczy wilgotne od łez. Kiedy na niego spojrzałam, jakby się ocknął i powiedział czułym głosem:
-Przepraszam, kochanie.
-Nie wiem, co się stało, ani co robię w szpitalu, ale nie chcę, żebyś mówił do mnie w ten sposób. Powiedz lepiej, co mi zrobiłeś!
-Spokojnie, skarbie... Wiesz przecież, że nigdy nie zrobiłbym Ci krzywdy.
-Mhm, jasne... A czy to nie Ty porwałeś mnie, zgwałciłeś i uderzyłeś kilka razy?
-I za to Cię właśnie przepraszam. Byłem zdesperowany i nie widziałem innego wyjścia z sytuacji. Ja po prostu bardzo chciałem być przy Tobie. Kochanie, wybacz mi.- mówił ze łzami w oczach, co jakiś czas całując moją dłoń.
-Nie pierdol głupot i nie mów do mnie "kochanie"!
-Będę tak do Ciebie mówić, bo Cię kocham.
-Kochasz? Gdyby tak było, to nie krzywdziłbyś mnie.
-Boże, Duluś, wybacz mi... Udowodnię Ci, że bardzo Cię kocham, naprawdę. Tylko proszę daj mi szansę...- mówił tak błagalnym głosem, że aż robiło mi się go żal.
-Nie, Ucker, nie ma szans. Ja mam wspaniałego chłopaka, a Ty jesteś strasznym erotomanem i nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego.
-Kochasz go?- zadał dość trudne pytanie, a ja nie potrafiłam mu na nie odpowiedzieć.
-Nie Twoja sprawa. A teraz wyjdź i nie pokazuj mi się więcej na oczy.
-Dul, nie rób mi tego...
-Przykro mi. Jeśli naprawdę mnie kochasz, to zostaw mnie w spokoju. Przez ten czas, kiedy nie miałam z Tobą kontaktu, byłam dużo szczęśliwsza.
-Nie mów tak. Wiesz, jak ranią mnie Twoje słowa?...
-Ty mnie zraniłeś na pewno bardziej. Dobra, idź stąd.
-No dobrze, ale jeszcze kiedyś o tym pogadamy.- pocałował mnie w czoło, po czym wyszedł.
Zostałam sama i zaczęłam się naprawdę zastanawiać nad swoim życiem. Z jednej strony jest niepoważny, narwany, perwersyjny Ucker, a z drugiej Federico, będący moją oazą spokoju i pociechą. Szczerze mówiąc nie wiem, co do nich czuję... Nie sądzę, abym kochała Fede, po prostu dobrze się przy nim czuję. Teraz uświadomiłam sobie, że pełni bardziej rolę mojego przyjaciela, a nasz związek nie ma przyszłości. A Uckera już szczerze nienawidzę za to, co mi zrobił. Wcześniej rzeczywiście tliłam do niego jakieś uczucia, ale to wszystko już przepadło i nie zostało nic. Sam na to zasłużył, ale mimo wszystko chyba nie będę w stanie podać go do sądu ze względu na naszą dawną przyjaźń. Najciekawsze jest to, że nadal nie wiedziałam, czemu trafiłam do szpitala. W pewnym momencie nawet przestraszyłam się, że mogę być w ciąży. Wszystko się wyjaśniło, kiedy przyszedł lekarz. Okazało się, że jestem po prostu przemęczona i niedożywiona. Miałam nawet lekką anemię, ale to w sumie żadna nowość, bo od dziecka mi się to zdarzało. Doktor stwierdził, że muszę zostać w szpitalu do jutra, by mogli dać mi jakieś tam leki. To nawet dobrze, bo miałam więcej czasu, żeby to wszystko przemyśleć. Było już późno, więc poszłam spać. Wreszcie mogłam się wyspać.

Ku mojemu zaskoczeniu rano siedziała przy mnie Anahi.
-Co tu robisz?- zapytałam, otwierając oczy.
-Mój zjebany braciszek powiedział mi, gdzie jesteś i co się stało.- odpowiedziała z pogardą wspominając o Uckerze.
-Serio o wszystkim Ci powiedział?- byłam w szoku, bo przecież Ucker to tchórz, a przyznał się do czegoś takiego...
-Tak. Prosił, żebym mu z Tobą pomogła, bo jest w Tobie zakochany i nie może bez Ciebie żyć.
-Przekaż mu, że średnio mnie to obchodzi i nie zamierzam z nim o tym gadać.
-Okej, później mu powiem.
-Ann, mam prośbę.
-Co? Ty rzadko o coś mnie prosisz.
-Taka już jestem. Ale do rzeczy: Mogę z twojego telefonu zadzwonić do Fede?
-Jasne, masz.- podała mi swój telefon i wyszła, by mi nie przeszkadzać.
Zadzwoniłam i po dwóch sygnałach usłyszałam głos mojego chłopaka:
-No hej, Ann. Co tam?
-Hej, to ja, Dulce.- powiedziałam nieśmiało, jakbym bała się, że na mnie nakrzyczy.
-Zamierzasz mi wyjaśnić to wszystko?- jego głos był niespokojny, wręcz agresywny.
-Tak, po to dzwonię. Posłuchaj, jestem w szpitalu. Przyjedź, to pogadamy.

Niecałe 20 minut później w szpitalu zjawił się Federico. Anahi została wygoniona na korytarz, to znaczy sama wyszła z grzeczności, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać. Było mi tak strasznie wstyd po tym wszystkim. To straszne... Odmówiłam Fede wspólnej nocy, a kilka dni później dostał moje nagie zdjęcie z intymnej sytuacji z innym mężczyzną. Nie mogłam mu spojrzeć w oczy, bo tak bardzo mi było głupio. Na początku był zły i nie dał mi dojść do słowa, co jeszcze gorzej mnie stresowało. Udało mi się jednak jakoś zapanować nad jego gniewem i już po chwili zaczęłam opowiadać mu historię mojej znajomości z Uckerem od samego początku. Aż nieprawdopodobne, że zdobyłam się na coś takiego, bo przecież wcześniej ciągle powtarzałam, że nikt się o tym nie dowie. Ale z dwojga złego wolę, żeby poznał całą prawdę i żył ze świadomością, że jego dziewczyna sprzedawała się za pieniądze. To lepsze niż ewidentne bycie dziwką w jego oczach, co w tym momencie zagwarantował mi Ucker. No więc była to najbardziej wyczerpująca opowieść w moim życiu. Ręce miałam mokre z nerwów i chwilami nie mogłam się wysłowić. Oczywiście nie obyło się bez płaczu. Nawet nie sądziłam, że to wszystko po tak długim czasie będzie wywoływać u mnie tak wielkie emocje. Najgorzej było mówić o tym, jak bardzo poświęcałam się dla brata, który i tak umarł. Nadal nie mogę pojąć, jak życie może być aż tak niesprawiedliwe... Wracając do napiętej sytuacji pomiędzy mną a moim chłopakiem:
-Wierzysz mi?- zapytałam, kończąc opowieść na tym, że Ucker mnie zamęczył i wylądowałam w szpitalu.
-Jasne, że wierzę, kochanie.- odpowiedział, przytulając mnie mocno.
-No właśnie... Bo jest pewien problem...- zaczęłam nieśmiało i niepewnie, odrywając się od niego.
Wtedy w drzwiach stanął nie kto inny, jak szanowny Pan Christopher Uckermann, czyli osoba odpowiedzialna za całe to zamieszanie, które powstało i te, które powstanie za chwilę... Fede, widząc go, momentalnie wstał, podszedł do niego i uderzył go w twarz.
-Mam nadzieję, że nauczy Cię to, jak traktuje się taką kobietę jak Dulce.- dodał władczym tonem, wyraźnie z siebie zadowolony.
Jego duma jednak nie trwała długo, bo po chwili dostał od Uckera ze zdwojoną siłą. Cios za ciosem, słowo do słowa i powstała straszna bójka. Zaczęłam krzyczeć i wołać o pomoc. Normalnie od razu bym wstała, żeby ich rozdzielić, ale miałam podłączoną kroplówkę. Kiedy nikt nie przychodził, a tu robiło się coraz bardziej niebezpiecznie, odczepiłam te wszystkie kabelki i wstałam, by ich rozdzielić. Zakręciło mi się w głowie, ale mimo to podeszłam do nich. To było dość ryzykowne, ale byłam taka odważna tylko dlatego, że miałam świadomość, że oboje mnie kochają i krzywdy mi nie zrobią. Podeszłam od tyłu do Uckera, bo miałam do niego akurat bliżej. Objęłam go od tyłu, próbując nad nim zapanować. Był strasznie gorący i aż drżał ze złości. Jakoś znalazłam jego dłonie, za które złapałam, by się uspokoił. Federico jednak nie dawał za wygraną i dalej go napierdzielał. Biednemu Uckerowi zostało tylko kopanie, bo ręce mu unieruchomiłam.
-Fede, przestań!- krzyknęłam, ale to nie poskutkowało.
-Trzymaj go tak, a ja go zabiję. Zabiję szmaciarza za to, co Ci zrobił!- był strasznie wściekły, nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie.
-Uspokój się, do cholery!- krzyknęłam znowu, co także nie przyniosło rezultatów.
Ucker próbował mi się wyrwać, ale nie dawał rady. To znaczy pewnie nie miałby z tym problemu, gdyby użył trochę więcej siły, ale nie chciał mi zrobić krzywdy.
-Ucker, wyjdź stąd.- szepnęłam mu do ucha, ciągle go trzymając.
-Niech on stąd wyjdzie, ja zostaję.- protestował oburzony.
-Ja pierdolę, jakie Wy macie problemy...- puściłam go i znalazłam się centralnie w środku konfliktu, co oczywiście mądre z mojej strony nie było. -Uspokójcie się, ja tu jestem, a nie chciałabym dostać od któregoś z Was w łeb.- ku mojemu zaskoczeniu Ucker ogarnął się od razu, a Federico dalej próbował się rzucać.
-Jak ją uderzysz, to ja Ciebie też uderzę, ale mocniej.- zagroził Ucker.
-I kto to mówi? Nie ja jestem gwałcicielem i damskim bokserem.
-Zamknijcie się i wyjdźcie oboje!- krzyknęłam. -Jak macie się pozabijać, to nie na moich oczach.
Ucker posłusznie wyszedł, bo chyba sam miał już tego dosyć, a Federico się cofnął, co było mi w sumie na rękę, bo i tak chciałam z nim pogadać.

☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀

A buuu xD Ach ten mój zwrot powitalny, haha :D Mam nadzieję, że rozdział się podoba :* Powiem Wam, że to początek spokoju i będzie już nieco bardziej pozytywnie ;)

sobota, 16 stycznia 2016

19. "Skrzywdzisz mnie, uderzysz?"

Leżałam na łóżku całkiem pozbawiona ubrań, a Ucker siedział przy mnie, wpatrując się w moje ciało. Smyrał mnie przy tym po ramieniu, delikatnie drażniąc moją skórę.
-Zamierzasz długo się tak ze mną bawić, czy przejdziesz w końcu do rzeczy?- zapytałam zniecierpliwiona.
-Denerwuje Cię to, kochanie?
-Tak, proszę Cię, przestań.
-No dobra, zlituję się nad Tobą.
Po tych słowach wstał na chwilę, by założyć prezerwatywę. Wrócił na łóżko i położył się na mnie, po czym wszedł we mnie, patrząc mi przy tym głęboko w oczy. Mruczałam mu cichutko wprost do ucha, kiedy powoli się we mnie poruszał. Już zdążyłam zapomnieć, jakie to uczucie mieć w sobie część ciała Uckera. Całował mnie bardzo namiętnie, pieszcząc językiem moje podniebienie. Położył mi ręce na poduszkę nad moją głową. Złączył nasze dłonie, co bardzo mi się spodobało. Dotyk jego dłoni tak dobrze mi robił, zupełnie jakbym czekała na to całe życie. Smyrał mnie delikatnie po całych rękach, ciągle całując mnie czule. Dyszałam głośno, powoli dochodząc. Na koniec Ucker trochę przyspieszył.
Gdy było już po wszystkim, leżałam w jego objęciach. Nie, to zbyt piękne stwierdzenie... Choćbym chciała od niego odejść, to nie mogłam, bo przytulał mnie tak mocno, że nie mogłam się prawie ruszyć.
-Ucker, mógłbyś mnie puścić?- zapytałam, próbując się wyrwać.
-Nie. Proszę, pozwól mi się Tobą nacieszyć.- jego głos był taki czuły, dodatkowo jeszcze pocałował mnie w czoło.
-Nie chcę, żebyś mnie przytulał. Wystarczy, że zmuszasz mnie do innych rzeczy...
-No dobra, jak nie chcesz odpoczywać... Chciałem miło spędzić czas, zjeść kolację, ale jak nie, to nie. Wolisz znów od razu przejść do rzeczy?
-Co? Przecież dopiero skończyliśmy...
-A kto Ci powiedział, że skończyliśmy? To była tylko rozgrzewka, kochanie.
-Nie mów do mnie "kochanie", mam chłopaka, jeśli zapomniałeś.- powiedziałam celowo, żeby go wkurzyć, w sumie nie wiem po co.
-A co mnie obchodzi Twój chłopak? Wiesz co? Udowodnię Ci, że ja powinienem być na jego miejscu. A wiesz dlaczego? Bo nikt nie da Ci tyle rozkoszy co ja.
-Rozczaruję Cię, bo z nim nigdy tego nie robiłam. A wiesz dlaczego? Bo przez Ciebie nienawidzę zbliżeń. Wciąż jesteś jedynym, z którym to robiłam.
-Nie wierzę Ci.
-Nie musisz, mam na to wyjebane.
Przyjęłam nową taktykę, a mianowicie obojętność w stosunku do niego, jego słów i czynów. Coś tam jeszcze pogadał i ponownie zaczął zabawę ze mną. Usiadł na mnie okrakiem i bawił się moimi piersiami. Mimo, że jego dotyk doprowadzał mnie do szału, patrzyłam na niego z obrzydzeniem i żalem za to, co ze mną robi. Leżałam przygniatana ciężarem jego ciała, prosząc w myślach, żeby to się już skończyło.
-Oj skarbie, widzę, że Cię nudzi taka zabawa. Muszę wymyślić coś innego, prawda?- nie odpowiedziałam, jak zwykle bojąc się jego pomysłów. -Jesteś na mnie zła?- zapytał, łapiąc mnie za ręce.
-A jak myślisz?...
-Mhm... Czyli potrzebujesz czegoś, co złagodzi Twoją złość?
Cholera, to nie tak miało być. Czułam, że teraz wymyśli coś nienormalnego.
-Pozwolę Ci się na mnie wyżyć. Przez pięć minut możesz mnie bić i w ogóle co tylko chcesz. Później przez dziesięć minut ja będę robić z Tobą, co będę chciał. To będzie ostra zabawa, pamiętaj.
-Ale nie zapominaj o zasadach!- zastrzegłam od razu, żeby się zbytnio nie rozpędził.
-Dobra, spokojnie. To co, podoba się taka zabawa?
-Wiesz, co myślę o Tobie i twoich chorych pomysłach.- podsumowałam, rzucając mu ponure spojrzenie.
-Dobrze, więc zaczynaj.
Tak jak chciał, zaczęłam go bić. Na początek wyjebałam mu z liścia w twarz i to wcale nie lekko. Ogólnie nie było to jakieś tam okładanie go piąstkami. No, bo co... Jak się bić, to porządnie. Biłam go, kopałam i szczypałam, a on był wyraźnie przerażony moją siłą.
-Twój czas minął, kochanie. Nie oszczędzałaś mnie, ja Ciebie też nie będę.- przerwał, łapiąc mnie za ręce. -Połóż się na brzegu łóżka i weź nogi do góry aż za głowę.- nakazał, a ja już wiedziałam, że będzie naprawdę ostro.
Zrobiłam, co kazał, patrząc na niego z nienawiścią. Ta pozycja bardzo mnie krępowała, ale to chyba nic dziwnego, mimo że już nieraz widział mnie nago. Podszedł do mnie i szybkim ruchem wbił się w moje wnętrze, a ja jęknęłam głośno. Zaczął się szybko poruszać, trzymając mnie w talii. Oboje wydawaliśmy z siebie dość głośne dźwięki. Nie trwało to długo, bo oboje bardzo szybko osiągnęliśmy szczyt.
-Jesteś świetna, kotku.- powiedział i podał mi rękę, żebym wstała. -No to teraz twoja kolej. Pobij mnie za to, że jestem takim dzikusem.
-Hmm... Kusząca propozycja.
Ponownie rzuciłam się na niego z łapami, bijąc go jeszcze mocniej.  Po pięciu minutach znów był czas dla niego. Tym razem był jeszcze ostrzejszy, bo podczas zaspokajania swoich potrzeb seksualnych kilka razy klepnął mnie w tyłek. Po tym byłam już wyczerpana, nie miałam sił na nic.
-Twoja kolej.- powiedział zadowolony.
-Już nie mogę, nie mam siły.- odmówiłam, kładąc się na łóżko.
-Okej, a w jakim stanie jest twoja złość?- zapytał, kładąc się przy mnie.
-Też zmęczona, a więc udało się.
-Dobra, to chodź zjeść kolację.
-Nie, wolę iść już spać.- odpowiedziałam, przykrywając kołdrą moje nagie ciało.
-Okej, jak chcesz. A więc dobranoc.- nie odpowiedziałam.
Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, ale na pewno bardzo szybko.
-Wstawaj, kochanie.- usłyszałam ciepły głos Uckera i poczułam dotyk jego dłoni w najczulsze miejsce na moim ciele.
Przestraszyłam się i gwałtownie odwróciłam się w jego stronę. Ujrzałam jego uśmiechniętą twarz i te oczy, wpatrujące się we mnie dziko. No tak, przecież zasnęłam nago, to wiele wyjaśnia.
-Nie dasz mi pospać?- zapytałam, przewracając oczami.
-Nie, bo mam na coś ochotę.
-Masz pecha, bo ja mam ochotę spać.- zignorowałam jego zachcianki i odwróciłam się od niego, nakrywając się kołdrą.
-Kochanie moje najsłodsze... Chciałbym przypomnieć Ci, że to Ty masz dług u mnie, a nie ja u Ciebie. A więc nie dyskutuj i rób co karze.- wielki powrót dawnego Uckera, którego tak nienawidziłam, świetnie...
-Wiesz co? Mam wyjebane na te twoje długi i to wszystko. Wtedy dawałam sobą pomiatać, bo miałam cel w życiu. Teraz nic nie muszę, bo na niczym mi nie zależy. A Ty nie możesz mnie zmusić, bo to byłby gwałt.- koniec, czas postawić sprawę jasno.
-Gwałt? Nie, skarbie. Gwałt jest wtedy, gdy kobieta tego całkowicie nie chce, a Ty mimo wszystko mnie pragniesz.
-Ciekawe skąd masz takie informacje...
-Po prostu to wiem. A teraz zamknij się już i chodź się zabawić.
-Nie.- zaprotestowałam konkretnie.
-A więc jednak muszę użyć siły?- zdjął ze mnie kołdrę.
-Jeśli mnie dotkniesz, pożałujesz. Naprawdę podam Cię do sądu o gwałt.- zagroziłam.
-Nie zrobisz tego, suko.- ostre słowa, ale nie dam się tak traktować.
-A zakład? Nie radzę próbować, bo to się źle dla Ciebie skończy.
-Możesz przestać mi grozić?
-Możesz nie planować na mnie gwałtu?
-To nie plan, to rzeczywistość, kochanie.
-A co jeśli Ci to uniemożliwię?
-To zrobi się nieprzyjemnie.
-Mhm... A więc skrzywdzisz mnie, uderzysz?
-Niewykluczone...
-Staniesz się damskim bokserem tylko dlatego, że nie chcę z Tobą współżyć? To rzeczywiście takie męskie... Nie odważysz się, jesteś tchórzem.- celowo go prowokowałam, to było dość ciekawe doświadczenie.
-A chcesz sprawdzić?
-Okej, ale pamiętaj, że jeśli mnie uderzysz, lub serio zgwałcisz, to spotkamy się w sądzie. Jeśli odpuścisz, to będziemy żyli długo i szczęśliwie...
-Oj, maleńka, prowadzisz niebezpieczną grę.- uśmiechnął się szyderczo, przygniatając moje ciało ciężarem swojego. -Ale wiesz co? Mi też jest już wszystko jedno, więc zaryzykuję.
Byłam przerażona, kiedy dosłownie w kilka sekund przywiązał moje ręce do drewnianej ramy łóżka. Usiadł na mnie i wręcz napawał się moim strachem, cieszyło go to. Mimo to nadal miałam do niego na tyle zaufania, by zachować pozorny spokój. To jednak uległo zmianie, kiedy zaczął robić mi zdjęcia w tym stanie.
-Kurwa mać, odłóż ten aparat, bo Ci zaraz wyjebię!- krzyknęłam zirytowana.
-No spróbuj, zobaczymy kto lepiej na tym wyjdzie. No uderz mnie, dawaj! Wtedy te zdjęcia wylądują w internecie.
Mówił to celowo, bo przecież miałam związane ręce. Tyle że chyba zapomniał, że mogę jeszcze użyć nogi. Nagle z premedytacją kopnęłam go w krocze, po czym zaczął zwijać się z bólu. Nie trwało to jednak długo, gdyż po chwili z powrotem na mnie usiadł, automatycznie wchodząc we mnie z impetem. I stało się coś, co wywołało u mnie wielki szok... Dostałam od Uckera w twarz! Moje oczy momentalnie zalały się łzami i wpadłam w dziką rozpacz. Krzyczałam, wyzywałam go i próbowałam się wyrywać. To niestety nie pomogło, a jedynie znów dostałam po twarzy. Płakałam jeszcze gorzej, ale on był całkowicie odporny na mój płacz i nie reagował. Wcześniej go tylko przedrzeźniałam i były to w sumie żarty, a okazało się, że byłam naprawdę zgwałcona przez Uckera i to dość brutalnie. Kiedy doznał spełnienia, wyszedł ze mnie i wyrzucił zużytą prezerwatywę, którą jak zwykle oczywiście miał. Dopiero teraz zwrócił uwagę na mnie, moją twarz i to, jak okropnie się czułam. Nie odwiązując mnie, otarł moje łzy i opuszkami palców delikatnie pogłaskał policzek, na którym chwilę wcześniej spoczęła jego ręka.
-Nie dotykaj mnie, sukinsynie.- powiedziałam z pogardą. -I mnie, kurwa, odwiąż!
-No już dobrze, ćśś...- uwolnił moje ręce, a ja automatycznie zaczęłam go napierdalać ile wlezie. Już nawet nie wiedział, jak się bronić. Kiedy już opadłam z sił, złapał moje ręce i ścisnął mocno, odbijając czerwone ślady powyżej moich nadgarstków.
-Puść, to boli!- krzyknęłam z płaczem. Puścił, wstał i wyszedł z pokoju, rzucając mi ponure spojrzenie.
Leżałam na tym przeklętym łóżku i płakałam zwinięta w kłębek. W tym momencie naprawdę nienawidziłam Uckera. W chwili, gdy podniósł na mnie rękę, całkowicie stracił u mnie na wartości. Po jakimś czasie drzwi od pokoju się otworzyły i stanął w nich oczywiście Christopher.
-Chodź na śniadanie, Dul.- powiedział spokojnym głosem.
-Nie będę z Tobą jeść!- krzyknęłam na niego dalej zapłakana.
-Przestań się fochać i chodź jeść.
-Odpierdol się i jedz se sam.- zbyt miło go nie potraktowałam, więc wyszedł obrażony. 

⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡

No ok, zostawiam Wam ten rozdział i znikam, bo mi mama karze wstawać xD Ja nwm jak tak można... W sobotę i to jeszcze w urodziny?! Hahah nie no dobra, następny jak będzie dużo komentarzy, myślę, że gdzieś koło poniedziałku/wtorku, może środy ;)

środa, 13 stycznia 2016

18. "Długi trzeba regulować"

Nie miałam pojęcia, co się dzieje. Leżałam związana na tylnym siedzeniu samochodu jakiegoś drania, którego twarzy nie widziałam. Okropnie się bałam i w jednej chwili pożałowałam, że wyszłam od Federica. Mogłam oddać się swojemu chłopakowi, a teraz ktoś może mnie zgwałcić. Świetnie po prostu... W pewnym momencie poczułam hamowanie. Po chwili ten facet wyjął mnie z auta i przełożył sobie przez ramię, jak jakiś worek. No i oczywiście gdzie spoczęła jego ręka? Na moim tyłku! Nie będzie z tego nic dobrego, jestem tego pewna. W ten sposób znaleźliśmy się w dość dziwnym miejscu. Był to mały, stary domek pośrodku niczego. W środku był w miarę przyzwoicie urządzony, choć oczywiście pięknie to tam nie było. No dobra... Było tam brzydko i przerażająco. Kilka mebli, łóżko i jakieś inne dość dziwnie rzeczy. Tak więc znajdował się tam właściwie jeden pokój i łazienka, bez kuchni. Posadził mnie na krześle i zdjął kominiarkę ze swojej twarzy. I tu doznałam szoku... Kto mnie porwał? Mój najukochańszy przyjaciel Ucker!!
-Co to ma być, do cholery?!- krzyknęłam, szarpiąc za sznurki, którymi byłam związana.
-Nie bój się, maleńka. Wiesz przecież, że nie zrobię Ci krzywdy.- powiedział jakimś dziwnym tonem, składając pocałunek w kąciku moich ust.
-Po co mnie porwałeś?- zapytałam z niepokojem.
-To nie jest porwanie.
-A co?!- byłam już bardzo zła, naprawdę się bałam.
-Hmm... Potraktuj to jako przymusową szkołę. -posłałam mu pytające spojrzenie. -Wszystko trzeba Ci tłumaczyć, czyli nic się nie zmieniło... Zamierzam Cię, kochanie, nauczyć uczciwości.
-Co to ma, kurwa, znaczyć?!
-Może inaczej: Po tej lekcji zapamiętasz na zawsze, że długi trzeba regulować.
-O nie, nawet nie próbuj...- wydukałam drżącym głosem ze łzami w oczach.
-Co nie próbuj? To nie będzie żadna próba. Za moment Cię rozwiąże, a potem rozbiorę. Będziesz tutaj ze mną robić, co tylko zechcę, dopóki nie spłacisz długu. I nie masz prawa się ubrać, ani sprzeciwić. Zrozumiałaś?
-Ucker, proszę, nie!- rozpłakałam się, krzycząc błagalnie.
-Nie masz prawa o nic mnie prosić. Ty moich próśb nie spełniłaś. Prosiłem, żebyś ze mną została, była moją dziewczyną, a Ty wyjechałaś bez słowa!! Nigdy Ci tego nie wybaczę! A teraz co? Masz nowego chłopaka i to pewnie jemu dajesz dupy, zamiast zająć się czymś pożytecznym...- jego słowa i złość, z jaką je wypowiadał, dogłębnie mnie przerażały.
-Ucker, przepraszam. Napisałam przecież wszystko w liście. Ja naprawdę chcę oddać Ci ten dług, ale w gotowce. Proszę, nie karz mi znów przez to przechodzić... Uciekłam od Ciebie, by zapomnieć o tym wszystkim. Kiedy wreszcie mi się udało, wróciłeś i zamierzasz mnie tak dręczyć. Rzeczywiście, zajebiście musisz mnie kochać!
-Kochałem Cię, Dul, naprawdę. Byłem w stanie zrobić dla Ciebie wszystko, a Ty nigdy tego nie doceniałaś... To przez Ciebie i ten Twój pieprzony wyjazd, znów się zmieniłem w bezdusznego potwora. Chciałem Cię kochać i być przez Ciebie kochanym, teraz wolę Cię po prostu zruchać, żebyś poczuła, jaki jestem naprawdę. Sprawię, że zatęsknisz za brakiem kontaktu fizycznego, a przecież tak Ci tego brakowało.- mówiąc to, patrzył mi głęboko w oczy, a jego spojrzenie było wręcz demoniczne.
-Ucker, nie rób mi tego, błagam!- pozostały mi jedynie prośby i błagania, chociaż to i tak nie przynosi skutku.
-Uspokój się, Dul... Zachowujesz się, jakbym chciał Cię zgwałcić, a ja tylko domagam się swojego.
-To wbrew mojej woli, a więc w pewnym sensie jest to gwałt.
-Przestań już, przecież oboje wiemy, że mimo tego co teraz gadasz, płoniesz z podniecenia.- po chwili zastanowienia dotarło do mnie, że to właściwie jednak prawda.
-Ucker, daj mi spokój i mnie stąd wypuść!- krzyknęłam zrozpaczona i bezbronna.
-Uspokój się, bo nigdy nie zaczniemy. Nie rozwiąże Cię i będziesz przechodzić istne tortury.- pogłaskał mnie jakimś piórkiem po szyi i ramieniu, dzięki czemu stało się jasne jakie tortury miał na myśli.
Zamilkłam, bo wiedziałam, że nic nie zdziałam. Ucker się uparł, a więc muszę to zrobić, inaczej nigdy nie da mi spokoju. Patrzyłam na niego z nienawiścią i to właśnie do niego czułam. Nienawiść, obrzydzenie... Jednocześnie wzbudzał we mnie strach, bo był na mnie cholernie zły. Bałam się, co ze mną zrobi. Zdążyłam poznać jego możliwości, a teraz może je nawet przekroczyć z uwagi na swój gniew... Po 10 minutach ciszy i wymieniania spojrzeń grozy, przeszedł do rzeczy. Rozwiązał te wstrętne sznurki, które dosłownie werżnęły mi się w skórę na rękach.
-Nie martw się, nic mi nie jest, w ogóle nie boli.- powiedziałam z ironią i wrednym uśmiechem.
-Od tego się nie umiera, księżniczko.- sądziłam, że chociaż się przejmie jak kiedyś, ale niestety tamtego Christophera już nie ma, chyba przeze mnie...
-Nie bądź dla mnie taki.- poprosiłam słodko, patrząc mu w oczy.
-Przykro mi, ale tym razem na to zasłużyłaś.- odpowiedział sucho i beznamiętnie.
Rozpłakałam się znów i usiadłam na podłodze, kuląc się w kłębek.
-Wstawaj i bierz się do roboty!- zarządził, a ja nie zareagowałam. -Dulce, chodź, zacznijmy wreszcie.- złapał mnie za rękę i chciał podnieść.
-Spierdalaj, nie dotykaj mnie!- wydarłam się, kopiąc go z całej siły w kostkę.
Położył się na mnie, zupełnie wbijając mnie w podłogę. Złapał moje dwie ręce na raz i położył mi nad głowę. Drugą ręką zaczął mnie już rozbierać.
-Nie będę się z Tobą bawił. Wezmę od Ciebie tyle, ile mi się należy, nawet wbrew twojej woli.- kipił złością, męcząc się z moim ubraniem i ściskając mocniej moje biedne ręce.
-Jesteś potworem...- wydukałam przez łzy.
Przez chwilę wpatrywał się w moje oczy, jakby szukał w nich przyzwolenia na to, co zamierza zrobić. Miałam wrażenie, że jego spojrzenie stało się trochę łagodniejsze, a serce powoli miękło. Puścił moje ręce i wstał, odwracając się do mnie tyłem.
-Musisz być tak cholernie bezbronna i słodka?- zapytał, nie spoglądając na mnie. -Jestem straszny, wiem. Wybacz, ale nie odpuszczę.- a już myślałam, że dał sobie spokój...
-Ucker, krzywdzisz mnie. Zdajesz sobie z tego sprawę?- zapytałam, kładąc ręce na jego ramieniu.
-A Ty o tym pomyślałaś, kiedy odeszłaś?! Zastanawiałaś się może, co ja czuję? Nie, bo to Cię nie obchodziło, prawda? Dla Ciebie zawsze liczył się tylko twój brat, za co akurat Cię podziwiam. Ale tak się składa, że ja zrobiłem dla Ciebie bardzo wiele, a w zamian za to zostałem sam. Dziękuję, pokazałaś mi, że nie warto być dobrym.
-Dobrym?! Dobrze to Ty chciałeś mieć za tą pomoc. Potrzebowałeś towarzystwa w nocy, nie oszukasz mnie.
-Nigdy nawet nie próbowałem Cię oszukiwać, zrozum to! Tysiąc razy wyznawałem Ci, jak jesteś dla mnie ważna. Ciągle myślisz, że chodziło mi tylko o seks?- mówiąc to, był już zwrócony w moją stronę.
-Nie jesteś zdolny do innych uczuć, tylko tych fizycznych.- stwierdziłam po chwili zastanowienia.
-Tak uważasz? Dobrze, pokażę Ci, jaki jestem, gdy nie kieruję się uczuciami.- cholera, źle to rozegrałam...
-Jeśli mnie dotkniesz, oskarżę Cię o gwałt.- ostrzegłam.
-Skarbie, wiem, że tego nie zrobisz.- musnął ustami mój policzek. -Koniec gadania, rozbieraj się.- nakazał władczym tonem.
-Nie!- krzyknęłam, odpychając go i pobiegłam w stronę drzwi wyjściowych.
-Nie jestem idiotą, zamknąłem drzwi. Możesz uciekać, krzyczeć, bić mnie, cokolwiek... Tylko przedłużysz sobie męczarnie, a ja i tak w końcu zrobię swoje.
-Nienawidzę Cię!!- podeszłam do niego i zaczęłam go kopać, i okładać pięściami.
-Wyżyj się, maleńka. Teraz stracisz całą energię, a później będziesz bezsilnie wykonywać moje polecenia.- kpił sobie ze mnie, nie robiąc sobie nic z mojej złości. -Dobra, koniec. Stań tam i przypomnij mi, jak piękne masz ciało.
Czułam, że już nie mam wyjścia. Nie było już dla mnie ratunku, Ucker nie odpuści. Byłam strasznie skrępowana. Ale właściwie dlaczego? Przecież już nie raz widział mnie nago i robiliśmy różne dziwne rzeczy. Stanęłam we wskazanym przez niego miejscu, na środku pokoju.
-Możesz zaczynać, skarbie.- powiedział czule, wpatrując się we mnie wzrokiem wygłodniałego wilka.
Posłusznie zaczęłam swój striptiz. Mimo, że oczy piekły mnie od łez, naprawdę starałam się zadowolić Uckera. Ponętnie kręcąc biodrami, pozbywałam się kolejnych części mojej garderoby. Kiedy zostałam w samej bieliźnie, Christopher podszedł do mnie i położył dłonie na mojej talii. Wzdrygnęłam się pod wpływem jego dotyku. Posłał mi słodki, czarujący uśmiech, którego nie odwzajemniłam. Nagle przypomniało mi się, że musimy coś ustalić.
-Ucker, poczekaj.- odepchnęłam go delikatnie. -Umówmy się, że tamte zasady nadal obowiązują, dobrze?
-Czyli bez szaleństw, tak jak natura przykazała?- zaśmiał się, a ja tylko przewróciłam oczami.
-Tak, właśnie. I nie myśl sobie, że te twoje uśmieszki robią na mnie wrażenie. Jestem do tego zmuszana i wcale nie mam ochoty tu z Tobą być, pamiętaj.
-Masz ochotę, czy nie i tak będziesz mi tu zaraz jęczeć z rozkoszy.- niespodziewanie, jednym ruchem dłoni odpiął mi stanik.
-Ucker...- z moich ust mimowolnie wyrwało się jego imię, kiedy mój stanik spadł na podłogę.
-No już, kochanie, spokojnie.- powiedział biorąc w dłonie moje piersi, swoją drogą idealnie się w nich mieszczą. -Mam pomysł.- powiedział, nie przerywając zabawy.
-A mówiłam już kiedyś, że nienawidzę twoich pomysłów?
-Chyba wspominałaś... Posłuchaj, ja Cię będę doprowadzać do szału w ten sposób, a Ty w tym czasie musisz mnie rozebrać. Jeśli zbytnio odlecisz pod wpływem tych doznań i nie uda Ci się pozbyć się moich ubrań, to ostro Cię zerżnę. Jeśli będziesz silna i Ci się uda mnie rozebrać, to będę się z Tobą kochać według twoich upodobań. Okej?- po raz pierwszy jego pomysł był naprawdę fajny, no gdyby nie to że właściwie z przymusu...
-Dobra, niech Ci będzie.- zgodziłam się, a on na chwilę przerwał pieszczoty.
-Musimy poczekać, żeby było sprawiedliwie.- wyjaśnił. -Start!- powiedział po chwili, wracając do sprawiania mi tej boskiej przyjemności.
Ja automatycznie zaczęłam ściągać z niego ubrania. Zależało mi na wygranej, bo nie chciałam, żeby mnie zamęczył tym swoim dzikim seksem. Na początku szło mi bardzo dobrze, ale Ucker najwyraźniej nie mógł tego znieść. Zaczął wszystko robić jeszcze bardziej intensywnie i mniej delikatnie. No cóż... Niestety dość dobrze zna moje ciało i wie, co mnie najbardziej rozbraja. Dodatkowo jeszcze utrudniał mi robotę, bo nie chciał podnieść nogi, żebym mogła zdjąć mu spodnie.
-Ej, oszukujesz!- zawołałam oburzona.
-No dobra, niech Ci będzie.- odpuścił, pozwalając mi zdjąć swoje spodnie.
Kontynuował te słodkie tortury na moim ciele. Najgorsze było to, że nie pozwalał mi dojść. Kiedy byłam już blisko, zaczynał na przykład tylko smyrać mnie delikatnie po ramieniu lub brzuchu, żeby mi to uniemożliwić. Tak robił kilka razy, a było to coraz trudniejsze do wytrzymania. Wyginałam się w łuk, dysząc ciężko. Nie traciłam kontroli nad moim ciałem i dzielnie pozbywałam się ubrań Uckera. Poczułam, że jestem na wygranej pozycji, gdy stał przede mną w samych bokserkach. Z niemałym trudem ich także się pozbyłam. Przygryzłam dolną wargę, widząc jak mocno działam na Uckera.
-No dobrze, słońce, wygrałaś.- powiedział z szerokim, słodkim uśmiechem i wziął mnie na ręce.
-Co Ty robisz?- zapytałam zdezorientowana.
-No jak to co? Mamy się kochać, a więc raczej w łóżku, nie na podłodze.- odpowiedział, kładąc mnie na wielkie łóżko.
-Chcesz zrobić to tak jak kiedyś?- nagle jakbym zapomniała, że jestem do czegoś zmuszana i zaczęła mnie bardzo fascynować ta sytuacja i nasza bliskość.
-A tak właśnie Ci się podobało?- zapytał, patrząc mi w oczy.
-Bardzo, wiesz przecież.- powiedziałam z uśmiechem, oblizując usta.
-No okej, więc spróbujemy to powtórzyć.- powiedział, zsuwając moje majtki.

~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~

Hejo! Przybyłam z tym oto rozdziałem w sumie nwm, czy pozytywnym czy nie... Zależy jak na to patrzeć. Ale dobra, to określicie same xD A ja chciałabym jeszcze raz bardzo Was przeprosić za ten poniedziałek, że nie dodałam. To nie moja wina, bo internety się wszystkie skończyły (zwolniły i nie dało się już nic zrobić...). Ale no szkoda, bo tak ładnie 5 komentarzy w jeden nawet dzień się pojawiło. Kurde, ale Wy to dobre jesteście... Porządny szantaż wystarczy i już napierdzielają komami ;) Ok, no to w zamian za te przymusowe przełożenie dodam w piątek albo w sobotę w moje urodziny :D... Ale to też zależy od komentarzy i wgl. Ale po prostu jak będzie dużo i będę miała w miarę dobry humor, by ustalić tą dolną granicę słowa "Dużo" to wtedy dodam, ale szybko na pewno ;)

czwartek, 7 stycznia 2016

17. "Chcę z Tobą być"

Kiedy wracaliśmy z cmentarza, starałam się nie okazywać emocji po tym spotkaniu. Jednak Fede zna mnie zbyt dobrze, żeby się na to nabrać.
-Co jest?- zapytał w końcu.
-Nic takiego.- odpowiedziałam, spuszczając głowę.
-Dlaczego przedstawiłaś mnie jako swojego chłopaka?- miałam taką cichą nadzieję, że o to nie zapyta.
-Bo... Chciałam, żeby się odczepił.- powiedziałam po chwili zawachania.
-Mhm. Wiesz, to smutne... Użyłaś mnie jako tarczy.
-Przepraszam, ale to jedyne, co przyszło mi do głowy.
-Nie przepraszaj. Powiedz lepiej, czy te kłamstwo może kiedyś zmienić się w rzeczywistość?- byłam w szoku, zaniemówiłam.
-Fede, czy Ty?...
-Tak Dul, kocham Cię od dawna. Dziwię się, że sama tego nie zauważyłaś.
-Byłam pewna, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Wiem i nie chciałem tego psuć. Jeśli naprawdę nic do mnie nie czujesz, to zostańmy przyjaciółmi. Załóżmy, że nie było pytania, okej?
-Poczekaj, ja przecież Ci nie odpowiedziałam! Chcę z Tobą być.- to była zbyt pochopna decyzja, ale miałam wtedy nadzieję, że bez większych konsekwencji...

Mój związek z Federico z dnia na dzień był coraz bardziej barwny. Na początku niewiele różnił się od przyjaźni, ale teraz jest już inaczej. Nawet przez myśl by mi nie przeszło, że potrafi być tak czuły, słodki i romantyczny. No i tak mocno mnie kocha... Ciągle powtarzał, że zrobiłby dla mnie wszystko, a ja od zawsze potrzebowałam kogoś takiego. No, bo przecież ja wszystko zrobię dla osób, które kocham i w końcu znalazłam kogoś, kto zadba o mnie. Któregoś dnia wymyśliliśmy, że spędzimy razem cały weekend. W piątek od razu po zajęciach pojechaliśmy do niego do domu. Zrobił pyszny obiad, bardzo mnie tym zaskakując. Później poszliśmy na romantyczny spacer. Szliśmy pięknymi uliczkami, zachwycając się pięknem przyrody i swoją obecnością. Od początku czułam, że Federico nie jest moją wielką miłością, ale jednak w sumie byłam z nim nawet szczęśliwa. Złapał nas deszcz i finalnie nasz spacer zakończył się ucieczką do domu. Zjedliśmy kolację przy świecach. Od początku podejrzewałam, że Fede ma na dziś specjalne plany. Niestety jednak musiałam mu je zepsuć, bo nie mogę na nic mu pozwolić. Po jedzeniu poszłam się wykąpać. Zastanawiałam się, jak uniknąć zbliżenia i jak to wszystko rozegrać, żeby Federico się nie obraził. Miałam jednak nadzieję, że nie dojdzie w ogóle do takiej sytuacji. Moje nadzieje okazały się jednak zgubne... Co zrobił Fede, kiedy wyszedł z łazienki? Ja już leżałam w łóżku wykąpana, a on prawie że wskoczył na mnie. Zaczął mnie namiętnie całować. Jego poczynania były coraz śmielsze: z ust przeszedł na szyję i dekolt, a jego łapki docierały do różnych części mojego ciała, ale jeszcze nie przekraczał tej bezpiecznej granicy. To sprawiało mi wiele przyjemności, choć wiedziałam, że muszę być przede wszystkim czujna. Wszystko dobre, co szybko się kończy, a więc po kilku minutach powiedziałam cicho:
-Dość...
-Co jest, skarbie? Myślałem, że tego chcesz...
-Nie, Fede, ja nie jestem jeszcze gotowa. To według mnie za szybko. Przykro mi, naprawdę nie mogę.- usiadłam, poprawiając piżamę, którą podwinął mi zupełnie do góry.
-No dobrze, zaczekam na Ciebie.- pocałował mnie w policzek, kładąc się z powrotem.
-Dziękuję.- położyłam się przy nim, niepewnie wtulając się w jego umięśnione ciało.
-Dobranoc, Dul.
-Miłych snów.- odpowiedziałam, zamykając oczy.
Następny dzień także wspaniale spędziłam z moim chłopakiem. Prawie cały dzień siedzieliśmy w domu, oglądając filmy. Czułam się przy nim jak księżniczka, rozpieszczał mnie na każdym kroku. Problem pojawił się wieczorem... Sytuacja się jakby powtórzyła. Kiedy leżeliśmy w łóżku, Fede zaczął się niebezpiecznie zbliżać.
-Nie próbuj...- powiedziałam cicho i złapałam go za rękę, śmiejąc się.
Nie zareagował. Spojrzał na mnie tylko, a jego dłoń przesuwała się coraz wyżej wzdłuż mojego uda.
-Przestań...
Na to zareagował zupełnie odwrotnie. Wlazł na mnie i zaczął mnie całować. To już nawet nie była namiętność, a raczej agresja. Próbowałam go odepchnąć, ale nie mogłam.
-Kochanie...- szepnął, sięgając ręką do zapięcia od mojego stanika.
-Nie!- użyłam całej swojej siły, żeby się spod niego wydostać. -Mówiłam Ci, kurwa, że nie chcę!- krzyknęłam, zrywając się z łóżka.
-Przepraszam, poniosło mnie.- wstał i podszedł do mnie, chciał mnie przytulić.
-Wychodzę, mam dość.- wybiegłam na przedpokój i zaczęłam zakładać buty.
-Dulce! Poczekaj, chociaż Cię odwiozę.
-Dam sobie radę, cześć!- zgarnęłam kurtkę z wieszaka i wyszłam, z impetem trzaskając drzwiami.
Było już późno, a uliczki ciemne i puste. Nie było to zbyt przyjemne doświadczenie, bałam się. Chwilami wolałam być z Federico, ale było już za późno. W sumie do akademika miałam całkiem blisko. Tak, do akademika, bo domu nie mam. Idąc bardzo ponurym zakątkiem miasta, miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Nie myliłam się. Już po chwili poczułam czyiś uścisk na moim przedramieniu. Zaczęłam się wyrywać i piszczeć. Szarpał mnie, aż po chwili udało mu się mnie związać. Wrzucił mnie do samochodu bardzo niedelikatnie.

❄❄❄❄❄❄❄❄❄

No dobrze Miśki, przybywam z rozdziałem :) No cóż... Mało pozytywny i taki w sumie nijaki, ale takie też czasami muszą być xD Nie każdy rozdział musi być radosny, genialny i cudowny jak ja, haha :D Mam dobry humor, bo spadł śnieg (co prawda zaledwie milimetr, ale jest xD). A jednocześnie mam zły humor i jestem zła, bo mi się internet skończył, kiedy miałam spisać zadanie z matmy z neta i będę miała jutro problem :\ To się wyżaliłam, a teraz czas na coś bardziej pozytywnego niż rozdział i brak internetu:
Zaczęłam pisać prolog nowego opowiadania (w tym momencie słyszę brawa :D) Tzn. tego jeszcze nie skończyłam, ale tak zaczęłam sobie nowe xD Także jest dobrze i oby nie było gorzej, bo kryzys póki co minął ;) Ale wiecie co? To chyba przez te komentarze ostatnio :) Raczej będę pisać dalej, ale ustalmy zasady:
Jeśli w trzy dni będzie 5 komentarzy (nie licząc tych tylko z zapytaniem "kiedy kolejny?") to rozdział dodam w poniedziałek.
Jak nie będzie 5 komentarzy to czekam na 10 (już będą liczyć się wszystkie), ale wtedy rozdziału nie będzie szybciej niż w następną niedzielę (czyli 17 stycznia).
A jak do tej następnej niedzieli nie będzie 10 komentarzy, to Pelasia będzie baaardzo smutna i na kolejny poczekacie do ferii (wtedy mnie może Monika ścignie i dodam xD)
No, wszystko jasne? Dziękuję za uwagę, proszę o rozejście się po internecie, haha odwala mi :D

sobota, 2 stycznia 2016

16. "Brakuje mi Ciebie"

Powoli wszystko zaczynało mi się układać. Mieszkałam w akademiku tuż przy mojej uczelni. Na szczęście udało mi się załatwić dofinansowanie i nie muszę za to płacić. Oczywiście pracę też sobie znalazłam, w weekendy pilnowałam Lily, której rodzice ciągle pracują. W tygodniu chodziła do przedszkola, a w weekendy zostawała ze mną. Według mnie rodzice poświęcają jej stanowczo za mało czasu i staram się jej to jakoś zrekompensować. Uwielbiam ją, ona do mnie też się zdążyła bardzo przywiązać. Dzięki niej nie czułam się aż tak samotna i trochę mniej tęskniłam za swoim braciszkiem. Najgorsza jednak była tęsknota za Uckerem... Jakoś nie potrafiłam wymazać go z pamięci i ciągle pytałam Anahi, co u niego. Z jej opowieści dowiedziałam się, że po moim wyjeździe wrócił jego dawny podły charakter. Większość czasu ponoć spędza w samotności i to wcale nie przed pornosami, jak kiedyś. Nie robi po prostu nic, tylko na przykład leży i słucha muzyki. Wiem, że to nie w porządku, ale cieszy mnie to, że jemu beze mnie jest tak samo smutno jak mi bez niego. Teraz uświadomiłam sobie, jakim on jest wyjątkowym człowiekiem. Poznałam wielu fajnych chłopaków, ale żaden nie dorównuje Uckerowi. Miałam mnóstwo adoratorów, ale wszystkich odrzucałam. Nadal jednak utrzymywałam, że szukam tego jedynego, ale nikt nie przypadł mi do gustu.
Czas mijał nieubłaganie... Każdy dzień i miesiąc zdawał się być taki sam, różne były jedynie pory roku.

Tym sposobem bardzo szybko minęły dwa lata. Mój świat zmienił się zupełnie od wyjazdu na studia. Powoli, stopniowo odzyskiwałam spokój ducha, aż w końcu po tak długim czasie stałam się zupełnie inną osobą. Pozbyłam się żalu i smutku, który miałam w sobie po śmierci brata i rozstaniu z Uckerem. Jestem teraz szczęśliwa, mimo że może troszkę samotna. Na ogół uchodzę  za typ samotnika i na pewno nie można mnie nazwać duszą towarzystwa, ale nikt nie ma z tym problemu i jestem raczej osobą lubianą. Staram się po prostu nie rzucać w oczy i skupić tylko na nauce. No i wychodzi mi to całkiem nieźle, bo każdy semestr kończę z wyróżnieniem i dostaje wysokie stypendium. Prawie codziennie po zajęciach wychodzę z Federico. No tak, nie wspomniałam o nim wcześniej... To mój przyjaciel. Zabawne, bo poznałam go, kiedy wpadłam na niego na chodniku, rozmawiając z Anahi przez telefon o Uckerze. Od naszego pierwszego spotkania minęło pół roku. Fede jest moim wielkim wsparciem i wspaniałym kumplem. Nasze relacje są czysto przyjacielskie, bo zrezygnowałam na razie z miłości. Po za tym stwierdziłam, że chyba nie potrafiłabym wchodzić w intymne relacje z kimś innym niż Ucker. Być może tylko mi się wydaje, ale mam wrażenie, że Ucker tak mnie w tych sprawach doświadczył, że każdy inny chłopak od razu wiedziałby, jak wiele razy to już robiłam i w jaki sposób. W sensie, że mógłby od razu domyślić się, że robiłam za dziwkę, bo mam w tym wprawę. Nawet nie chcę myśleć, że mogłabym się z tego komuś zwierzać, wyjątkiem była Any i tak zostanie. 

Chciałam odwiedzić brata na cmentarzu, a Fede uparł się, że pójdzie ze mną. Zgodziłam się, ale miałam co do tego jakoś dziwnie złe przeczucia. Jak się okazało niebezpodstawne... Wychodząc z cmentarza spotkałam kogoś, kogo się najmniej spodziewałam. Kogo? Ależ tak, to był oczywiście mój kochany Uckerek! Przez około minutę wpatrywaliśmy się w siebie bez pamięci. Byłam zaskoczona, ale gdzieś tam wewnątrz szczęśliwa, mimo że niby przestałam za nim tęsknić.
-Cześć.- powiedziałam cicho, jakby nieśmiało.
-Hej!- przywitał się radośnie Ucker, przytulając mnie.
-Co tu robisz?- zapytałam, odpychając go niepozornie.
-Przyszedłem odwiedzić Twojego brata. Ty pewnie też?- odpowiedział z delikatnym uśmiechem.
-Tak, bo dawno nie byłam.- mówiąc dawno, miałam na myśli jakieś dwa tygodnie temu...
-Co u Ciebie?
-A w porządku, jestem na drugim roku studiów.
-Co studiujesz?
-Fizjoterapię.
-Oo, ciekawie.
-Tak, to bardzo fajny kierunek.
-A jak tam u Ciebie?- zapytałam jedynie z grzeczności, bo przecież i tak wszystko wiem od Ann.
-Jakoś leci, ale smutno mi bez Ciebie.
-Aa Ucker, zapomniałabym... To jest Fede, mój narzeczony.- skłamałam, żeby nie zaczynał żadnych ckliwych historyjek.
-Narzeczony?...- oj, widziałam po minie, że był bardzo zawiedziony.
-Tak, jestem teraz bardzo szczęśliwa. Prawda, kochanie?- wtuliłam się w Federica dla potwierdzenia moich słów.
-Oczywiście. Wiesz co, skarbie? Ty sobie spokojnie pogadaj, a ja wstąpie jeszcze tu do sklepu.
-Okej.- mój rzekomy chłopak poszedł całując mnie w policzek, a ja zostałam sama z Uckerem... Bardzo złym Uckerem, na cmentarzu!
-On wie, kim dla mnie byłaś?- zapytał Ucker ponurym tonem głosu.
-Wie, bo nie mamy przed sobą tajemnic.- kolejne niewinne kłamstwo, a co tam...
-Mhm, świetnie... A co z Twoim długiem?
-No jak to co? Napisałam Ci przecież w liście, nic się nie zmieniło.
-Mówiłem Ci już dawno, że nie chcę od Ciebie kasy.
-Ja pierdzielę, Ucker musimy gadać o tym na cmentarzu?!- zdenerwował mnie i w tym momencie żałowałam, że w ogóle go spotkałam.
-Masz rację. Kiedyś się spotkamy, to omówimy tą sprawę.- uśmiechnął się pociągająco i według mnie trochę podejrzanie.
-Okej. A teraz musimy się niestety pożegnać, bo wiesz... Fede jest strasznie o mnie zazdrosny.- chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i przytulił.
-Brakuje mi Ciebie.- wyszeptał mi wprost do ucha.
-No już, wystarczy. Cześć!
Prawie, że stamtąd uciekłam, idąc szybkim krokiem. Nie mogłam już wytrzymać jego towarzystwa. Był to dla mnie spory szok, taki nagły powrót do przeszłości. To było strasznie dziwne, on taki inny niż kiedyś. Znów zmienił się przeze mnie. Serio mam na niego aż tak duży wpływ?... W ogóle cała ta rozmowa była taka... Nie potrafię tego określić. Wiem tylko, że miałam wrażenie, jakby był mi prawie obcym człowiekiem. Tylko dlaczego? Chodzi o czas, czy może on był zazdrosny o Federica?... No dobra, nieważne. Zapomnę o tym spotkaniu i będę dalej prowadziła swoje spokojne życie.

❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄

No dobrze, dodam już ;) Nie było tak długo z kilku powodów, ale mniejsza z tym... Powiedzmy, że mam chwilowy kryzys, jeśli chodzi o bloga. Nie wiem po prostu, czy będę coś jeszcze po tym pisać. Uwielbiam pisać te opowiadania, a świadomość, że to co robię, komuś się podoba, jest cudowna. Kocham czytać te wszystkie Wasze komentarze, bo są dla mnie bardzo motywujące. Ale to niestety działa w dwie strony... Kiedy wchodzę tutaj, a nie przybywa nic przez długi czas, to jest mi smutno. Tak więc nwm, ile sensu ma pisanie kolejnych opowiadań. Zresztą to już nawet nie o to chodzi... Mam coraz mniej czasu na pisanie i sprawia mi to mały problem z organizacją czasu wolnego, bo zawsze wybieram pisanie niż inne obowiązki xD Ale w sumie wszystko zależy od mojej weny, więc spokojnie, bo chyba powraca :)
A w ogóle to szczęśliwego nowego roku :* Dużo, dużo szczęścia, miłości, prawdziwych przyjaciół i czego tam jeszcze chcecie. Jak to każdy mówi: żeby był lepszy niż 2015 xD A ja Wam powiem, że ten rok był jednym z ważniejszych w moim życiu, bo bardzo dużo się działo. Zmiana szkoły, przeprowadzka, dwie dalekie podróże xD... Tyle płaczu, smutku, strachu, ale i radości ze spotkania z Dulce ♡ No dobra, dość o mnie i moim życiu ;) O i jeszcze życzę wam, żebym częściej dodawała rozdziały (to było życzenie nie żadna obietnica, jak coś). Ale się rozpisałam, chyba rekordowo xD No właśnie to kolejna zaleta tego bloga... Mam gdzie się "wygadać", bo cokolwiek napiszę tutaj, to i tak mało ważne, bo liczy się rozdział :D Ok dość, do następnego Misiaki :* ♡
P.S. życzenia trochę spóźnione, bo nie zdążyłam przed 00:00 i wyszło 2 stycznia, ale mniejsza z tym xD Liczy się, że są, prawda? :P