Obudziłam
się w fatalnym humorze. Od rana wszystko mnie denerwowało. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki się ogarnąć. Wykąpałam się i chciałam się
ubrać. Zdążyłam założyć bieliznę, nim się zorientowałam, że nie wzięłam sobie
reszty garderoby. Wyszłam więc z łazienki i udałam się do pokoju, by wziąć
ubrania. Idąc w kierunku szafki, usłyszałam męski głos:
-Huhu,
Ucker miał rację... Ciałko to Ty masz niezłe.
-Co tu
robisz?!- zapytałam zdenerwowana, a Amador wstał i podążał w moim kierunku.
-Nie
denerwuj się, bo złość piękności szkodzi kotku.- powiedział i już po chwili
trzymał mnie w swoich wielkich łapskach.
-Puszczaj
kretynie!!- krzyknęłam i próbowałam się wyrywać. Na próżno, był za silny. Ledwo
zdążyłam mrugnąć, a już leżałam pod nim na łóżku. Byłam przerażona, bezradna.
Christophera też się bałam w trakcie bliższych relacji, ale teraz dopiero
zauważyłam, co znaczy brak delikatności. Amador ściskał bardzo mocno moje ręce
i próbował mnie pocałować. Wyrywałam się i krzyczałam. Patrzył na mnie, jakby
chciał mnie zgwałcić. Nie była to zabawa jak z Uckerem, który miał do mnie słabość. Była to w pełni poważna
sprawa. Kiedy czułam jego szorstką łapę na moich plecach w pobliżu zapięcia od
stanika, coś się stało. Byłam w tak wielkim szoku, że dopiero po chwili
zrozumiałam, że zostałam uratowana. Na podłodze leżał ten łajdak, a na nim
siedział Ucker, okładając go pięściami. Nie wiedziałam, co robić. W końcu
krzyknęłam:
-Ucker!-
żadnej reakcji. -Ucker wystarczy!- krzyknęłam głośniej, kładąc dłoń na jego
ramieniu. Obejrzał się, zmierzył mnie wzrokiem i rzekł:
-Idź Ty
się dziecko lepiej ubierz.
Nic nie
odpowiedziałam. Jedynie podeszłam do szafki z ubraniami i wyciągnęłam z niej
cokolwiek. Wyszłam i zamknęłam się w łazience. Zsunęłam się po drzwiach z ulgą.
Serce nadal biło mi jak szalone, a oddech był przyspieszony. Byłam w niemałym
szoku, że Ucker pobił za mnie przyjaciela. Należało się gnojowi, ale nie
spodziewałam się, że mój ochroniarz kiedykolwiek sprawdzi się w swojej roli.
Zaskoczył mnie? Tak i to bardzo pozytywnie. W pewnym momencie usłyszałam
zamykanie się drzwi od mojego pokoju. Chciałam wyjść i sprawdzić, czy wyszli
oboje, ale stwierdziłam, że jednak najpierw się ubiorę. Tak właśnie zrobiłam.
Ubrałam się i powoli wyszłam. Mój pokój był zupełnie pusty. Szłam do kuchni,
skąd dochodziły głosy:
-Nie waż
się jej tknąć, czaisz?! Odpierdol się!- mówił, a właściwie krzyczał Ucker.
-Stary co
z Tobą?! Przecież zawsze się dzieliliśmy...- protestował Amador, wyraźnie
zdezorientowany.
-Nie
Dulce. Ona jest nietykalna.
-Haha,
jasne... Mam w to uwierzyć? Nie jestem głupi, nie byłoby Cię tu, gdybyś nie
miał z tego korzyści.- mówił Amador z niebywałym przekonaniem. Szczerze mówiąc,
dało mi to trochę do myślenia.
-Chodziło
mi o to, że Tobie nigdy się to nie uda. Dla Ciebie Dul jest jak gwiazda, której
nigdy nie dosięgniesz. Nie masz co marzyć.- powiedział dość dobitnie i bardzo
pewnie Christopher.
-I
uważasz, że tylko Ty masz jakieś szanse?...
-Napewno,
ale to nie Twoja sprawa. To, co dzieje się między mną, a Dul jest delikatną i
kruchą relacją, o której lepiej nie mówić.- stwierdził Ucker. W jego słowach
odnalazłam ciepło, było w nich sporo prawdy.
-Hahah,
Ciebie chyba pojebało! Nie zapominaj, że jest łatwa jak każda, nic tego nie
zmieni. A Ty stałeś się przez nią strasznie samolubny. Poczekaj jeszcze trochę,
a jak tak dalej pójdzie, to zostaniesz pantoflarzem.- mówił zdenerwowany
Amador, co strasznie mnie wkurzyło. On kpił sobie z Uckera i mnie obrażał! Nie
poszłam tam tylko dlatego, że chciałam usłyszeć dalszy przebieg tej rozmowy.
-Amador
nie wtrącaj się! Nie dam się jej w nic wciągnąć, ale nie pozwolę, żeby ktoś ją
skrzywdził.- mówił Ucker, słychać było, że ma dość. Postanowiłam mu pomóc.
Podeszłam do nich i powiedziałam stanowczo:
-Amador
wyjdź z mojego domu! Więcej się tu nie pokazuj, bo zapewniam Cię, że będziesz
miał kłopoty.
-Taka
piękna, a taka niemiła...- wymamrotał Amador i odszedł w kierunku drzwi.
Zostałam
sama z Uckerem. Patrzyłam na niego zawzięcie. On stał ze spuszczoną głową.
Trwało to kilka minut. W końcu odezwał się cicho:
-Przepraszam
Dul.- po tych słowach chciał odejść.
-Dziękuję!-
krzyknęłam, zatrzymując go i rzucając mu się na szyję.
Był chyba
trochę w szoku. Nie minęło jednak dużo czasu, a zakręcił swoje ręce na moim
ciele, mocno mnie obejmując. Wtuliłam się w niego bardziej. Jak zwykle w jego
ramionach czułam się wspaniale. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać, co
takiego ma Ucker, czego nie ma Amador, bo przecież powierzchownie obaj są tacy
sami. Christopher mimo swojego debilizmu miał coś, co tak strasznie mnie do
niego przyciągało. Czy tylko jego wygląd? Nie wiem. Podobał mi się, ale to
chyba nie było głównym powodem. Jakby nie patrzeć był zwykłym idiotą, ale od
jakiegoś czasu mnie naprawdę dobrze traktował. Choć zdarzały się drobne
nieporozumienia. Troszczył się o mnie na swój sposób. Nie był jakimś
tradycyjnym, wspaniałym ochroniarzem, ale nie zamieniłabym go na żadnego innego.
Odkąd tu był, uśmiechałam się częściej, byłam po prostu szczęśliwsza. Za to
między innymi mu dziękowałam. Zresztą rano mnie uratował od Amadora, więc
byłabym totalną idiotką, gdybym nie podziękowała. Minęło sporo czasu zanim się
od siebie oderwaliśmy. Zrobiłam to ja. Zwyczajnie się odsunęłam i jak gdyby
nigdy nic, podeszłam do lodówki, wyciągnęłam z niej mleko, i zaczęłam robić
sobie płatki. Nawet na niego nie spoglądając, zapytałam:
-A za co chciałeś
mnie przeprosić?
-Za to, że Amador tu był. Nie gniewasz się?- odpowiedział, jednocześnie zadając pytanie.
-Nie, ale jeszcze
raz go tu sprowadzisz, a wylecicie z hukiem oboje.- ostrzegłam już dużo
twardszym głosem niż przed chwilą, wstawiając wodę na kawę.- Chcesz też kawę?-
zapytałam z grzeczności.
-No możesz zrobić,
dzięki.- odpowiedział.- Czy Ty próbowałaś mi grozić?- zapytał po chwili.
-Tak jakby.- mówiłam
obojętnym głosem.
-Dobrze wiesz, że
mnie nie wyrzucisz. A tak w ogóle to co z Tobą, czemu jesteś taka obojętna?-
czekałam aż o to zapyta.
-Ty byłeś taki
wczoraj dla mnie.- stwierdziłam, odwracając się w jego stronę. Nie miałam
pojęcia, że stoi tak blisko, więc automatycznie byłam tuż przy nim i
wpatrywałam się w jego oczy.
-A więc to taka
zemsta?...- domyślił się.- Przepraszam.- dodał po chwili delikatniutkim i
milutkim głosem.
-Mniejsza z tym.
Ucker… Po co tu jesteś? Dlaczego tak mnie bronisz przed Amadorem? I dlaczego
twierdzisz, że dla niego jestem niedostępna, a dla Ciebie nie?- zasypałam go
pytaniami celowo, żeby się w nich zgubił.
-Dul, czy Ty
musiałaś podsłuchiwać?...- westchnął, przewracając oczami.
-Odpowiesz?
-Eh… to trudne. Nie
wiem, tak sobie gadałem. Ja po prostu czuję się za Ciebie odpowiedzialny i chcę
Cię chronić. Czy to coś złego?
-Nie, ale to dziwne.
A może Ty chcesz mnie tylko dla siebie, co? Liczysz, że…?- urwałam zdanie,
kończenie go było zbędne, bo i tak wiadomo, o co chodzi.
-Nie wiem, Dul. Ja
już nic nie wiem. Chcesz szczerości? To masz! Na początku tak było, bo
cholernie mi się podobasz, ale kiedy poznałem Cię bliżej, to zrozumiałem, że
nie mogę Cię skrzywdzić. Dlatego też nie dam Cię tknąć Amadorowi. On ma rację,
zmieniłaś mnie. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Obudziłaś we mnie coś, co dotąd
było nieznane. Nie potrafię kochać, ale przez Ciebie o tym zapominam. Nie
chcę, żebyś się łudziła. Nie wiem, na co Ty liczysz, ale proszę zapomnij, bo
będziesz cierpieć.- wygłosił niewiarygodne przemówienie. Na końcu jego głos
zdawał się być napełniony żalem, nienawiścią. Ale raczej nie do mnie, lecz do
samego siebie. Byłam zadowolona, bo sam przyznał, że obudziłam w nim uczucia, a
przecież do tego dążyłam.
-Ucker ja… nie wiem
co powiedzieć.- załamywał mi się głos.
-Nie mów nic i
zrozum, że musisz dać sobie ze mną spokój. Przyznaję, że chciałbym… Cię
przelecieć, ale dla mnie chyba też jesteś gwiazdą, której nigdy nie dosięgnę.
Ja po prostu na Ciebie nie zasługuję, choć tak bardzo Cię pragnę.- jego słowa
tak okropnie mnie zawstydzały, że robiło mi się gorąco. Nie wiedziałam co
odpowiedzieć, nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Był tylko jeden sposób na
uniknięcie głębszej rozmowy z mojej strony.
Objęłam go i wpiłam
się w jego usta. Miał do mnie naprawdę wielką słabość, bo wzbudził namiętność i
oparł mnie o stół. Całował coraz zachłanniej, co sprawiało, że byłam coraz
mocniej wygięta do tyłu. Tą uroczą chwilę przerwał gwiżdżący czajnik. Ucker odszedł
na krok i pociągnął mnie za rękę. Podeszłam do kuchenki i zalałam kawę.
-To jak będzie?-
zapytał.
-O nie skarbie… Ja
nie odpuszczam.- powiedziałam pewnym głosem z uśmiechem. -Tym bardziej, że
połowę już osiągnęłam.- dodałam, odstawiając czajnik.
-Nie rozumiem.
-Obudziłam w Tobie
inne uczucia niż tylko pożądanie, jestem dla Ciebie ważna. To już połowa
sukcesu do tego, żebyś stał się normalnym człowiekiem.
-Duluś, proszę Cię…
-Nie Uckerku to ja
Cię proszę… Skoro tak bardzo nie chcesz się we mnie zakochać, to przynajmniej
zostańmy przyjaciółmi. Potrzebuję Cię przy mnie.- mówiłam, łapiąc go za ręce.
-No dobrze, ale już
nie kombinuj, bo i tak nic więcej nie osiągniesz.- powiedział i pocałował mnie
delikatnie w czoło.
Kolejne dni
spędzałam całe z Christopherem. Były to bardzo miłe chwile. Raz nawet zrezygnował
dla mnie ze spotkania ze swoją bandą. Byłam szczęśliwa, bo miałam przy sobie
kogoś, z kim mogłam pogadać. W dodatku przy nim czułam się potrzebna. Beze mnie
Ucker nie miałby szansy na normalne życie, a przy mnie się zmieniał. Był coraz
bardziej uczuciowy, mniej agresywny, taki słodki, kochany. A ja? Czułam się
przy nim bezpieczna, silna, wręcz niepokonana. Jego obawy chyba były słuszne,
bo powoli się w nim zakochiwałam i bolał mnie fakt, że on nie potrafi
odwzajemnić moich uczuć. Mijały tygodnie, a ja kochałam go mocniej i mocniej.
Wcześniej była to miłość w zasadzie przyjacielska, ale teraz nie było o niej
mowy. Uwielbiałam jego spojrzenie, głos, uśmiech, dotyk, całego jego. Nigdy
wcześniej tego nie czułam. Teraz to on trzymał mnie na dystans, chociaż
wcześniej było odwrotnie. Wszystko było idealnie. Denerwowało mnie jedynie to,
że kiedy wracał z tych swoich imprez często był naćpany i było od niego czuć
damskie perfumy. Na szczęście zdarzało się to coraz rzadziej. Byłam ewidentnie
zazdrosna. Ale w sumie to w końcu ze mną spędzał najwięcej czasu, więc nie miałam powodów do zmartwień.
Pewnego dnia
zaprosił mnie na kolacje do jakiejś restauracji. Zgodziłam się, no bo niby
czemu nie? Siedzieliśmy tam długo. Atmosfera była nieziemska i jak zawsze nie
brakowało nam tematów do rozmów. Kiedy zjedliśmy powiedział, że ma
niespodziankę. Byłam bardzo ciekawa, o co chodzi. Zawiązał mi oczy i gdzieś
prowadził. Szliśmy po długich schodach. Wreszcie gdzieś dotarliśmy. Stanął za
mną i odwiązał mi oczy, pytając:
-I jak Ci się
podoba?
Byłam w szoku.
Przeraziłam się, kiedy zaczęłam główkować, po co mnie tu przyprowadził. Nie
mogłam wydusić z siebie ani słowa.
Taka zagadkowa końcówka ;) Ja tu specjalnie piszę po nocach, a Ty Moniczko uciekłaś spać, no! Ale i tak ten rozdział był planowany zupełnie inny, no ale cóż tak wyszło :D