piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 11

Powoli się budziłam, przeciągając się. Doznałam szoku, kiedy otworzyłam oczy. Koło mnie spał Ucker. Ja byłam tylko w majtkach i koszulce. Byłam przerażona, zdezorientowana i bolała mnie głowa. Patrzyłam na niego przez chwilę. Muszę przyznać, że spał bardzo słodko. Ale to nie zmieniało faktu, że musiałam go obudzić. Tak też zrobiłam. Potrząsnęłam nim energicznie, mówiąc:
-Ucker!- to nic nie dało, więc zwaliłam go z łóżka.
Nagle się ocknął i patrzył na mnie. Ja chamsko zapytałam:
-Co tu robisz zboczeńcu?!
-Ja...- jąkał się.
-Co mi zrobiłeś?!- pytałam dalej zdenerwowana.
-Nic.
-Jasne... Sam powiedziałeś, że od początku mnie pożądasz, więc nie wierzę, że przepuściłeś taką okazję.- mówiłam, drżąc, jak zresztą prawie przy każdej rozmowie z nim.
-Ty myślisz, że... No nie.- wydukał i wybuchnął śmiechem.
-Nie wierzę Ci! Koniec z Tobą, pójdę do rodziców i powiem, że mnie zgwałciłeś.
-Ty chyba chora jesteś...- stwierdził, wracając na łóżko. -Uspokój się i słuchaj!- krzyknął i usiadł mi na brzuch, żebym nie uciekła.
-Zejdź!- prosiłam, patrząc na niego przestraszona i biłam go.
-Przestań!- krzyknął znowu i złapał mnie za ręce. Świetnie... Teraz w ogóle nie mogłam się ruszyć.
-Puść, to boli.- prosiłam dalej, a do moich oczu napływały łzy.
-To się uspokój! Zrozum, że nie chcę Ci zrobić krzywdy, ale w tym momencie nie mam innego sposobu, żeby z Tobą pogadać.- powiedział spokojniej i trzymał delikatnej.
-Daj mi spokój, nie chcę Cię znać!- krzyczałam dalej, całkiem już płacząc.
-Cicho... Nie płacz już i posłuchaj.- mówił dużo ciszej i czulej. -Nic nie było. Nie jestem aż tak okrutny i nie wykorzystałbym takiej sytuacji. Poza tym... Byłoby za łatwo. Gdyby nie to, że Cię powstrzymywałem, to na pewno do czegoś by doszło.
-Jak to?
-Tuliłaś się do mnie, wyznawałaś mi miłość i się rozbierałaś. Mogłem to wykorzystać, ale nie chciałem, bo wiedziałem, że byś tego żałowała. Zostałem, żeby Cię pilnować, a Ty mnie tak traktujesz.
-I tak Ci nie wierzę.- powiedziałam chłodno, patrząc mu w oczy.
-No i nie musisz, to już Twój problem.- stwierdził, natychmiast puścił moje ręce i wstał.
-Możesz już wyjść i więcej mi się nie pokazywać na oczy. Albo nie... Możesz mi jeszcze przynieść jakieś tabletki na głowę.
-Nie jestem Twoją niańką, ani służącym. Od dziś jestem tylko i wyłącznie Twoim ochroniarzem. Zresztą trzeba było się nie upijać.
-To nie trzeba było mnie uwodzić zboczeńcu.
-Aha... Czyli to przeze mnie?
-Dokładnie... Lepiej tego określić nie mogłeś. A w ogóle dziękuję, że w końcu dasz mi spokój i będziesz tylko moim ochroniarzem. Właśnie o tym marzyłam.
-Jasne... Pewnie jak wyjdę, będziesz płakać, że Cię nie kocham.
-Nieprawda! Nie obchodzisz mnie już ani trochę. Też mnie pociągałeś, ale ten pocałunek ugasił pożądanie i nic dla mnie już nie znaczysz.- kłamałam, żeby się odczepił.
-I tak wiem swoje, ale nieważne. Jak będziesz czegoś potrzebować, to wiesz, gdzie mnie znaleźć. Cześć!- skończył i wyszedł.
Byłam zła. Na niego? Też, ale chyba bardziej na siebie. Wczoraj było tak cudownie, a ja to wszystko zepsułam. On nie jest święty, ale chyba przesadziłam. Chciało mi się płakać, ale nie chciałam, żeby miał rację. Najgorsze było to, że nadal nie miałam pewności, czy do niczego nie doszło. Miałam pustkę w głowie, a jemu nie potrafiłam tak po prostu uwierzyć. No bo jak można ufać komuś takiemu?... Ubrałam się i prawie nieprzytomna zeszłam na dół. Zrobiłam sobie mocną kawę, bo na jedzenie nie miałam ochoty. Usiadłam w kuchni przy stole z laptopem. Weszłam na facebooka. Po tym co zobaczyłam, wpadłam w szał. Christopher Uckermann dodał post: "Dziękuję Ci za wspaniałą noc kochanie :*- z użytkownikiem Dulce Maria Reverte". Było pod tym mnóstwo lajków i głupich komentarzy. Miałam ochotę go zabić. Pobiegłam do jego pokoju. Bez pukania tam wpadłam. On wychodził właśnie z łazienki. Wyraźnie zszokowany moją wizytą zapytał:
-Co tu robisz?
-Przyszłam Cię zabić kretynie!!- krzyczałam i rzuciłam się na niego z pięściami.
-O co Ci chodzi? Co, znów Cię zgwałciłem?- pytał, ponownie tego dnia łapiąc mnie mocno za ręce.
-Zamknij się!
-To wytłumacz mi, o co tym razem chodzi, bo naprawdę nie wiem.
-No jak to o co? Czy Ty jesteś normalny?! Wykorzystałeś mnie, kiedy byłam pijana i jeszcze chwalisz się tym na fejsie!!
-Ciebie chyba już do końca pogięło! Albo coś Ci się przywidziało, albo zmyślasz. Nic nie pisałem, nawet nie wiem, gdzie mam telefon.
-Może mi teraz powiesz, że wróżki Ci go ukradły, co?
-Dul, ja naprawdę nic nie pisałem.- zapewniał, patrząc mi w oczy.
-W takim razie wyjaśnij mi, skąd to się tam wzięło.
-Nie wiem, ale się dowiem. Obiecuję Ci, że przyprowadzę do Ciebie winnego.- powiedział bardzo przekonująco. -Już chyba nawet wiem...- dodał po chwili.
-Kogo o to podejrzewasz?- zapytałam.
-Zobaczysz później. Jest tylko jedna osoba, która potrafi odblokować mój telefon... Albo nie, w sumie  dwie.
-Kto?
-Pomożesz mi?
-Ja, Tobie?!
-Nie, księdzu! Pomożesz, czy nie?
-Dobrze, ale trzymaj się z dala ode mnie.- powiedziałam i go od siebie odsunęłam.
-Jak sobie życzysz.- zgodził się, cmokając mnie delikatnie w policzek.
-Ej!- krzyknęłam, ale z uśmiechem.
-Nie zrobiłem nic złego.- stwierdził i odsunął się ode mnie, jakby się bał, że go uderzę. Śmieszyło mnie to.
-Nie pajacuj już i powiedz jak mam Ci pomóc.
-Zajmiesz się Mią.
-Yhm... A Ty?
-Nieważne, to moja sprawa.
-Powiedz, proszę.
-Oj... kolega. Ten, który się do Ciebie dobierał, Amador. Pamiętasz?
-Aa, tak pamiętam. Dobra leć do niego, ale uważaj na siebie.
-Ty biegnij do Mii i też uważaj.- powiedział słodkim i delikatnym głosem.
-Ok, pa.
-Spotkajmy się później w moim pokoju.
-Dobra.- zgodziłam się i szłam w kierunku drzwi.
-Poczekaj!- poprosił i pociągnął mnie za rękę. Szybkim ruchem obrócił mnie w swoją stronę i pocałował. To taki tylko mały buziak, ale w usta.
-Czemu znowu mnie pocałowałeś?
-To tak, żeby Ci dodać siły.- odpowiedział ze słodkim uśmiechem.
Ja już się nie odezwałam, tylko odwzajemniłam gest i wyszłam. Sama nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Tak po prostu kolejny bezsensowny rozejm? Po czymś takim? Eh... Zawsze myślałam, że jestem silna i twarda, ale jeśli chodziło o niego, byłam bezbronna. Jeden jego uśmiech, dotyk, spojrzenie w oczy, albo co najgorsze- pocałunek i już byłam jego. Przez niego kompletnie straciłam rozum. Szczerze? Gdyby nie to jego chore pożądanie byłby naprawdę wspaniałym chłopakiem. Wtedy kochałabym go całym sercem. Nie wiedziałam do końca, co do niego czułam. Przydałaby się szczera rozmowa. Nie, to nie jest dobry pomysł. Nie da się gadać o uczuciach z kimś, kto ich nie ma. Zresztą ja też nie lubię wyznań. W sumie mogłabym spróbować nauczyć go miłości, ale nie wiedziałam, czy warto. Poza tym nie obyłoby się bez… zbliżenia. Byłam bezradna. Jedyne co mi pozostało, to liczyć na to, że szybko o nim zapomnę, albo po prostu odejdzie. Mogłabym na niego donieść ojcu, ale nie chciałam. Nieważne... Na razie miałam inny problem. Ale Mia też mogła poczekać. Musiałam się odświeżyć i odstresować, więc poszłam do łazienki na długą, gorącą kąpiel. Po około godzinie wyszłam, ubrałam się w dres i udałam się prosto do Mii. Idiotka jak zwykle stała przed lustrem. Od progu krzyczałam:
-Mia!!
-Czego chcesz?!- zapytała zdziwiona.
-Gadaj, gdzie jest telefon Uckera!- krzyknęłam i rzuciłam się na nią z pięściami.
-Wziął go Amador.- odpowiedziała przestraszona.
-Czyli masz z tym coś wspólnego?
-Nie...- zaprzeczyła. -Tak, to był mój pomysł.- wydukała ze strachu.
-Pożałujesz suko!- krzyknęłam i wyciągnęłam ją z pokoju.
Zgodnie z umową poszłyśmy do pokoju Uckera. Zaczęła mi się wyrywać. Doszło do takiej bójki, że czułam między palcami jej kłaki. Nagle poczułam czyjeś ręce, obejmujące mnie w talii. Spojrzałam do tyłu. Był to Ucker. Odciągnął mnie od Mii. Wyrywałam się jak nienormalna. A kto trzymał tą kretynkę? Ten chłopak... Amador. Ucker zapytał zdenerwowany, dalej obejmując mnie od tyłu:
-Co wy robicie?!
-To ta idiotka!- krzyczałam, wskazując na nią.
-Nie, kochana, to Amador. Miał mój telefon.- zaprzeczył Ucker, obejmując mnie jakoś mocniej.
-Wiem to, od niej. Powiedziała mi i przyznała się do wszystkiego.
-O co tyle hałasu?! O głupi post na fejsie?- oburzył się Amador.
-Nie. O to, że to bzdura!- sprostowałam i wyswobodziłam się z objęć Uckera.
-Jasne... Sypiasz z moim chłopakiem, a później się tego wypierasz.- czepiała się dalej ta jędza.
-Ale to nieprawda! Wybacz... Nie jestem dziwką jak Ty.- powiedziałam wkurzona.
-Zamknij ryj!- znowu się na mnie rzuciła.
Od nowa rozpętała się wojna. Tym razem odciągnął mnie Amador, a Ucker zajął się nią. To zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. Kopnęłam go w czułe miejsce i rzuciłam się z pięściami. Ponownie odciągnął mnie Ucker, jednocześnie puszczając Mię. Ona znów się na mnie rzuciła. Teraz to była już mega wojna. Biliśmy się wszyscy razem. To była jakaś masakra... Miałam tego dość i odeszłam na bok. Zaczęłam krzyczeć:
-Wyjdźcie oboje! Jesteście siebie warci. Wstyd mi, że mam taką siostrę. A Ty? Śmiesz, nazywać się jego przyjacielem?! Żal mi Was...
-Wyganiasz mnie z pokoju mojego chłopaka?!
-A czy to ważne, czyj to pokój?...
-Kochaniutka... Akurat Ty masz tu najmniejsze prawa.- powiedziała i w sumie miała niestety rację.
-Mylisz się.- przystopował ją Ucker.
-Jak to?
-Denerwujesz mnie, zrywam z Tobą. Też uważam, że powinnaś wyjść. Nara!- załatwił ją, zwyczajnie się jej pozbył.
-Nie możesz mi tego zrobić kochanie...- błagała ze łzami w oczach.
-Skończyłaś? Świetnie, możesz już iść.
-Zniszczę Cię! Zaraz pobiegnę do ojca i wylecisz.
-Proszę bardzo, leć! Amador, Ty też możesz już iść.
-No ok, nara. Pamiętaj o sobocie.- odpowiedział Amador i wyszedł z tą idiotką.
I zostaliśmy sami. Byłam w lekkim szoku, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać. Usmiechnęliśmy się do siebie, po czym przybiliśmy sobie piątkę. Powiedziałam triumfalnie:
-Brawo!
-Wow, pierwszy raz zrobiliśmy coś wspólnie!- stwierdził podobnym tonem głosu.
-Tak mój wspólniku! Daliśmy radę.
-Razem!- dodał i ujął moją dłoń.
-Heh, razem. Fajnie to brzmi.- stwierdziłam.
-Nawet bardzo. Powinniśmy częściej współpracować.
-Też tak myślę. I przepraszam.
-Wierzysz mi teraz?
-Eh... Wierzę. Nie jesteś taki zły... Ale mógłbyś częściej zrywać z Mią, bo to było mistrzowskie.- powiedziałam, śmiejąc się.
-Podobało Ci się to?
-Jasne! Zasłużyła sobie.
-O co się w ogóle tak biłyście?
-Nie wiesz?...- zapytałam, zbliżając się do niego ponętnie
-Nie.- odpowiedział wyraźnie zdezorientowany.
-O Ciebie idioto.- wyznałam i pocałowałam go w policzek.
-Czemu?- zadał najgorsze pytanie, jakie tylko mogło być.

Zamilkłam, zabrakło mi słów. 

No dobra jest trochę szybciej niż było to planowane :D 

1 komentarz:

  1. Nie no nie w takim momencie, to grzech ! Jutro nowy ma być i tyle w temacie!! Rozdział cudowny, a ta bitwa Mii i Dul nooo piękna. Jak to ładnie brzmi Dul i Ucker RAZEM coś zrobili i wyszło im przednio :) Ja to w ogóle jestem ciekawa co będzie dalej no bo no wiesz :D Hahah No więc co jeszcze mogę napisać, a no tak ten post był wyjątkowo okrutny bardzo, a Mia nie powinna brać w tym udziału, chociaż ze względu na to, że oczerniła swoją własną siostrę :/ No Więc szybciutko kolejny :3

    OdpowiedzUsuń