Kolejne kilka godzin
spędziłam, szukając mojego telefonu. Nie wiedziałam, gdzie go zostawiłam.
Porzuciłam jednak poszukiwania, bo przyszła Maite. Prawie na siłę wyciągnęła
mnie z domu. Wyszłam na luzie, bo odkąd Ucker był moim ochroniarzem, mogłam
robić, co chciałam. Chodziłyśmy po mieście bez celu. Weszłyśmy do jakiegoś ekskluzywnego sklepu.
May kupowała sobie sukienkę i mi też doradziła, żebym wzięła taką jedną.
Posłuchałam jej, bo ta sukienka była naprawdę piękna. Poszłyśmy w końcu do
domu. Weszłyśmy jak zwykle tylnymi drzwiami. Maite wymyśliła, żebyśmy się
przebrały w nowe ciuchy. Nie wiedziałam po co, ale zgodziłam się. May jest
cudowna! Dzięki niej wyglądałam pięknie.
Usłyszałam jakiś hałas, dochodzący z dołu i
obie tam zeszłyśmy. Kiedy zobaczyłam, co się tam dzieje, zapytałam Mii:
-Co to?
-No jak to co? Twoje
przyjęcie urodzinowe. Wszystkiego najlepszego Duluś!- odpowiedziała i złożyła
życzenia, rzucając mi się na szyję. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Wow, dziękuję!-
krzyknęłam i uścisnęłam ją mocno. -Kto to zorganizował?- zapytałam z
ciekawości.
-A to już
tajemnica...- wtrąciła Maite. -Wszystkiego najlepszego kocie!- krzyknęła i mnie
przytuliła.
-Ty też brałaś w tym
udział? Zdrajczyni!
-Nie podoba Ci się
niespodzianka?
-Jasne, że mi się
podoba. Jest super!
Byłam po prostu w
szoku. Już dawno nie miałam takiej imprezy urodzinowej. Szkoda tylko, że
rodzice jak zwykle sobie gdzieś pojechali... Trudno, ich strata, bo zamierzałam
się porządnie zabawić. W ogóle było tutaj pełno ludzi, których nie znałam, no
ale nieważne. Nagle usłyszałam głos Uckera, który stał na scenie mamy:
-Dul, jeszcze raz
wszystkiego najlepszego! A teraz wszyscy mamy do Ciebie prośbę: Chodź tu i
zaśpiewaj nam coś.
Po raz kolejny tego
dnia byłam w szoku. Tyle ludzi, a ten idiota karze mi śpiewać! Niepewnie szłam
w tamtą stronę. W końcu weszłam na tą scenę. Ucker dał mi mikrofon i patrzył na
mnie słodko. Uśmiechnęłam się delikatnie i wygłosiłam "mowę wstępną":
-Dziękuję Wam
wszystkim za przybycie i tajemniczym organizatorom za imprezę. No więc… tak jak
chciał mój nie do końca normalny ochroniarz, zaśpiewam. To piosenka mojego
autorstwa. Mam nadzieję, że się spodoba.
Zaczęłam śpiewać:
Tłumaczenie:
Nikt nie może ograniczać twojej wolności
Krzycz głośno, choćby chcieli cię uciszyć
Nikt nie może cię zatrzymać
Jeśli masz wiarę
Nie zostawaj ze swoim imieniem wypisanym na ścianie
Na ścianie
Jeśli krytykują twoje pomysły miej odwagę
Nigdy nie poddawaj się, zawsze podnieś głos
Walcz dzielnie i bez umiarów
Nie przestawaj wierzyć
Nie zostawaj ze swoim imieniem
Napisanym na ścianie
Na ścianie.
Nie przestawaj nie
Nie przestawaj nigdy marzyć
Nie przestawaj nie
Nie przestawaj nigdy marzyć
Nie bój się latać
Przeżyj swoje życie.
Nie buduj murów w twoim sercu
To co robisz rób z miłością
ustaw skrzydła pod wiatr
Nie ma nic do stracenia
Nie zostawaj ze swoim imieniem
Napisanym na ścianie
Nie...
Nie przestawaj nie
Nie przestawaj nigdy marzyć
Nie przestawaj nie
Nie przestawaj nigdy marzyć
Nie bój się latać
Przeżyj swoje życie.
Nie przestawaj nigdy marzyć
Przeżyj swoje życie...
Kiedy skończyłam
wszyscy klaskali. Czułam się wspaniale! To był najlepszy prezent na urodziny,
jaki mógł być. Patrzyłam z uśmiechem na Uckera, bo to dzięki niemu. Nagle
wpadłam na świetny pomysł i powiedziałam:
-Uckerku, chodź tu
do mnie. Zaśpiewasz ze mną.
-Ty chyba chora
jesteś…- odpowiedział wyraźnie zszokowany moją propozycją.
-No chodź, proszę.-
namawiałam go dalej.
-No dobra, marudo.-
zgodził się i stanął koło mnie na scenie.
Wybrał jakąś
piosenkę. Najlepsze było to, że musieliśmy śpiewać do jednego mikrofonu.
Tłumaczenie:
Jutro, gdy zaświta, poproszę ją
Jutro, gdy ją zobaczę
Jutro, gdy zaświta, poprosi mnie
Jutro, gdy go zobaczę
I zadrżę
Umieram z chęci, by cię przytulić
I serce jest tym, kto cię wzywa
Mój kochany
Jeśli powiesz, (że) tak
Ochronię cię całą moją miłością i moim sercem
Jeśli powiem, (że) tak
Obiecam ci moją wierność i moje zrozumienie
I na tym świecie, tak dziwnym
Odejdzie za rękę
Łącząc drogi
Dwoje zakochanych
Jutro, gdy zaświta
Nie będzie tak samo
Jutro, ona będzie na mnie czekała
Jutro, gdy zaświta
Nie będzie tak samo
Jutro, gdy go zobaczę
I zacznę się modlić
Umieram z chęci, by cię pocałować
A umysł nic nie rozumie
Serce
Jeśli powiesz, (że) tak
Ochronię cię całą moją miłością i moim sercem
Jeśli powiem, (że) tak
Obiecam ci moją wierność i moje zrozumienie.
To
było piękne! Śpiewaliśmy, patrząc sobie w oczy. Byliśmy tak blisko. A słowa tej
piosenki były takie cudne, że miałam nadzieję, że wybrał ją przypadkiem.
Ponownie usłyszałam oklaski, ale tym razem bardziej zwracałam uwagę na wyraz
twarzy Uckera. Byłam wtedy bardziej szczęśliwa, niż kiedykolwiek. Christopher
objął mnie, po czym razem zeszliśmy ze sceny. Poszłam się napić, bo okropnie
zaschło mi w gardle. Potem Christian zaprosił mnie do tańca. Długo z nim
tańczyłam. Dużo się śmieliśmy, wygłupialiśmy i w ogóle.
Później dołączyła do nas jeszcze May. Nagle włączyli wolną muzykę. Spojrzałam
na Uckera, stojącego samotnie na uboczu. Postanowiłam, że będę odważna.
Wyrwałam się od przyjaciół i pobiegłam do niego. Wyciągnęłam go za rękę na
środek sali. Jego zaskoczona mina była bezcenna. Patrzył na mnie, jakby
conajmniej ducha zobaczył. Mimo to objął mnie w talii i przycisnął mocno do
siebie. Przylegałam do niego całym ciałem. Nic mi nie pozostało jak tylko
wtulić się w niego i zapomnieć o wszystkim. Tak też zrobiłam. Zaczęliśmy
tańczyć. W jego ramionach cały świat zniknął, liczyliśmy się tylko my.
Przytulał się do mnie coraz bardziej. Kilka razy nawet pocałował mnie w szyję.
Trochę mnie to przerażało, ale bardziej podobało. Do tego stopnia, że
przechodziły mnie ciarki. To było wspaniałe! W tym momencie miałam wrażenie, że
jest mój, że czuje do mnie to, co ja do niego. Nie wiem jak było naprawdę, ale
sądząc po tym, że przez cały dzień tak się dla mnie starał, nie byłam mu
obojętna. Czas zleciał za szybko i piosenka zaraz się skończyła. Niechętnie się
od niego oderwałam. Powoli puszczając swoje dłonie, odchodziliśmy w różne
strony. Wróciłam do Chrisa i May. Po chwili oni gdzieś poszli, a do mnie
podszedł jakiś pijany pajac i zaczął się przystawiać. Nie miałam siły, żeby mu
się wyrwać. W dodatku wszyscy wkoło byli pijani, więc zostałam z nim
praktycznie sama. Cholernie się go bałam, aż zaczęłam krzyczeć. Na szczęście
pojawił się Ucker i go odciągnął. Nieznajomy zapytał:
-To ta
Twoja laska, o której tyle gadasz?
-Nie, to
nie ona.- odpowiedział zdenerwowany.
-Ale
mówiłeś...
-Tak, to
ona. Wystarczy?- zbył go krótką odpowiedzią i odszedł.
Sama nie
wiem po co, ale pobiegłam za nim. Nie mogłam się powstrzymać i zapytałam:
-Dlaczego
gadasz o mnie z kolegami?
-Słuchaj
Amadora, a daleko zajdziesz.- odpowiedział, nerwowo się uśmiechając.
-Czyżby?...
Super, nie dość, że zapraszasz kumpli do mojego domu, to jeszcze oni wszystko o
mnie wiedzą.
-Nie
przesadzaj. Daj spokój, bo wszystko psujesz.
-Co
psuję?
-Rozejm
tępaku!- krzyknął i pociągnął mnie za rękę.
-Gdzie
mnie ciągniesz? Głupku!
-Spokojnie,
zaufaj mi.- powiedział cicho i się zatrzymał.
-Co Ty
kombinujesz?...
-Mam dla
Ciebie prezent urodzinowy.
-Serio?
Jaki?
-Pamiętasz
jak mówiłem, że jak będziesz grzeczna, to Cię przewiozę?- zapytał, wskazując na
swój motor.
-O nie!-
byłam przerażona.
-Nie bój
się, będę jechał wolno.
-Ok.-
zgodziłam się niepewnie.
-Jak
będziesz się bała, to możesz się przytulić.- zaproponował, kiedy wsiedliśmy.
I ruszył.
Na początku jechał normalnie. Później tak przyspieszył, że zaczęłam piszczeć.
Okropnie się bałam i wtulałam się w niego coraz mocniej. Miałam wrażenie, że to
nigdy się nie skończy. Na szczęście w końcu się zatrzymał. Byliśmy na jakiejś
wielkiej, pięknej łące. Siedziałam nieruchomo, dalej do niego przytulona.
Złapał mnie delikatnie za ręce i zapytał:
-I jak?
-Nigdy
więcej do niczego nie dam Ci się namówić!- krzyczałam nadal drżąc.
-Nie
podobało Ci się?
-Wybacz,
nie jestem samobójczynią.
-Przecież
żyjemy...
-Ucker...
Proszę Cię skończ z tym, bo naprawdę się kiedyś zabijesz.- powiedziałam,
schodząc z motoru.
-Martwisz
się o mnie?- zapytał, podejrzliwie na mnie patrząc.
-Nie...
To znaczy tak, ale to nie to, co myślisz.- tłumaczyłam się.
-Czyli?...-
albo nie rozumiał, albo udawał.
-Chodzi o
to, że martwię się o Ciebie tylko dlatego, że jesteś moim ochroniarzem.
Zresztą... Był rozejm, więc to chyba nic złego.
-No ok,
siadaj.- powiedział i rozłożył na trawie kocyk.
-O jak
miło, dziękuję.- odpowiedziałam z uśmiechem, siadając. -Po co mnie tu
przywiozłeś?
-Po
prostu, żebyś miło spędziła ten dzień. Twoi rodzice wyjechali i jesteś pod moją
opieką. Nie wiem jak dawniej spędzałaś urodziny, ale ja chciałem przede
wszystkim, żebyś była szczęśliwa.
-Więc Ty
to zorganizowałeś?
-Tak.
Rano spotkałem Twoją mamę. Była smutna, więc zapytałem, o co chodzi. Żaliła
się, że musi wyjechać, więc nie będzie na Twoich urodzinach. Przy okazji
prosiła, żebym się Tobą zaopiekował. Wpadłem na pomysł, że zrobię Ci imprezę.
Zadzwoniłem do Maite z Twojego telefonu, żeby mi pomogła i zaprosiłem jakichś
ludzi.- wytłumaczył.
-Mhm...
Wiedziałam, że sam z siebie nie byłbyś dla mnie taki dobry.- stwierdziłam
zdenerwowana i smutna.
-To nie
tak wariatko.
-A jak?!-
wtrąciłam mu się w słowo
-Naucz
się słuchać i się przymknij! Wcale nie musiałem nic dla Ciebie robić, to z
własnej woli. Przestań, bo mam wrażenie, że szukasz powodu do kłótni.
-Chyba
masz rację... Przepraszam i jeszcze raz Ci dziękuję.- powiedziałam i posłałam
mu szczery uśmiech.
-Czyli
co? Zachowujemy rozejm, czy mam Cię tu zostawić?- zapytał, wpatrując się we
mnie z głupim uśmieszkiem.
-Przestań
i nie rób takiej miny, bo mnie irytujesz!- krzyknęłam, uderzając go z pięści w
ramię.
-O co Ci znowu chodzi?...- zapytał zdezorientowany.
-Po prostu nie lubię
jak się tak szczerzysz, bo to denerwuje. Dobra starczy, bo wszystko zmierza do
kolejnej sprzeczki.
-Dużo bardziej
odpowiadało mi Twoje towarzystwo podczas tańca, bo wtedy byłaś cicho i się ze
mną nie kłóciłaś.- stwierdził, śmiejąc się.
-Tak, lepiej by było
się do siebie w ogóle nie odzywać.
-No to spróbujmy.-
zaproponował i położył palca na moje usta.
Uśmiechnęłam
się i zrobiłam to samo. Siedzieliśmy w ciszy już kilkanaście minut. Patrzyliśmy
się na siebie. Chyba mu się to znudziło i zaczął robić głupie miny. Poszłam w
jego ślady. Nagle oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Po chwili zaczął mnie gilgotać.
Śmiałam się jak nienormalna, a on śmiał się ze mnie. Próbowałam
go odepchnąć, ale się nie dał. W końcu się udało. Leżeliśmy spokojnie obok
siebie na kocu, patrząc sobie w oczy. Jego wzrok i uśmiech jakoś podejrzanie
uległ zmianie. Onieśmielał mnie. Miałam wrażenie, że mnie zaraz pożre. Czułam
się niekomfortowo. Miałam ochotę go uderzyć, ale nie miałam do tego prawa, bo
przecież nic złego jeszcze nie zrobił. Moja cierpliwość się kończyła, kiedy
zaczął delikatnie gładzić moje udo. Było to bardzo przyjemne, ale nie mogłam na
to pozwolić. Po walce z samą sobą, niechętnie odepchnęłam jego rękę. Zamknęłam
na moment oczy i zagryzłam wargi dla uspokojenia. On dalej się we mnie
wpatrywał jak zahipnotyzowany. Miałam tego dość i w końcu wybuchłam:
-To ja już rozumiem
po co to wszystko… Jak zwykle próbujesz mnie uwieść, tak?! A ja głupia
wierzyłam, że robisz coś bezinteresownie, tak po prostu dla mnie. Ty jak zwykle
tylko o jednym…
-O co Ci chodzi?
Uspokój się!- krzyknął na mnie, potrząsając mną za ręce.
-Puść mnie! Nie
potrzebuję Twoich fałszywych intencji. Odwieź mnie do domu i zniknij!- mówiłam
także podniesionym głosem ze łzami w oczach, próbując mu się wyrwać.
-Przestań! Boisz
się? Przecież Ci nic nie zrobię.- próbował mnie uspokoić, zmiękczając ton
głosu.
-Aj Ucker… Nie
jestem aż tak tępa i widzę jak się patrzysz.- także spuściłam z tonu.
-Czy to
przestępstwo?
-Jeszcze nie, ale…-
zająknęłam się.
-Ale co? Ty chyba
nie myślisz, że Cię zgwałcę, co?...- zapytał bezpośrednio.
-Nie wiem.-
odpowiedziałam krótko, wyrywając mu się.
-Nie tykam dzieci,
wybacz.- stwierdził, co było już szczytem chamstwa.
-Mhm… To dlaczego
patrzysz się na "dziecko" z takim pożądaniem?
-Teraz to se
wymyśliłaś…- podsumował i wstał.
Ja po chwili
zrobiłam to samo. Wsiadł na motor i wzrokiem mnie upominał, żebym także to
zrobiła. Popatrzyłam na niego ze strachem. Miałam ochotę odmówić, albo prosić
go, żeby jechał powoli, ale w sumie było mi wszystko jedno. Do tej pory od rana
wydawało mi się, że on zmądrzał, że jest normalny, a co najgorsze… że coś do
mnie czuje. Jednak temu kretynowi chodziło jak zwykle o jedno. Może trochę
przesadzałam, byłam przewrażliwiona na swoim punkcie, ale chyba nie do tego
stopnia. O nie, to mi się nie wydawało… Jechał chyba jeszcze szybciej niż
wcześniej. Wiem, że robił mi na złość, dlatego tak bardzo starałam się nie
piszczeć. Ale niestety musiałam się do niego tulić, nie mogłam inaczej.
Wreszcie dojechaliśmy. Bez słowa zsiadłam i chciałam iść jak najdalej od niego.
Niestety nie mogłam, bo pociągnął mnie za rękę
Tym razem taki mega długi rozdział :) Wyjątkowo ten nawet mi się podoba ;) Wiem, że trochę w nietypowym momencie skończyłam, ale to tak dla napięcia xD
trochę nie odpowiedni? bardzo nie odpowiedni to był tragiczny moment do skończenia.
OdpowiedzUsuńA było tak słodko. Uckerek taki kochany dla Duli, jednak z drugiej strony ją rozumiem najpierw dobiera się do jej sióstr, a teraz do niej? No ale ja to wiem że nie może być.inaczej i oni muszą być razem :* Słodko było jak tańczyli najlepszy moment rozdziału cudowny :* Jutro widzę następny kochanie bo się Monika wkrecila i nie odpuści :*
W sumie nie dziwne się Dulce, ze nie uległa Uckerowi w końcu widziała jak potraktował jej siostry. Wiec czemu ja miałby inaczej? Z drugiej to on wyraznie cos do niej czuje. No gdyby tak nie było to by jej nie zabrał na przejażdżkę, a co najważniejsze nie zorganizował by jej urodzin :) Bardzo mi się nie podoba to w jakim momencie przerwalas, wiec obowiązkowo następny rozdział szybciutko ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział "Druga nie znaczy gorsza." ("Kochanka z wyboru.")
OdpowiedzUsuń