Dulce:
Dni mijały nam we wspaniałej atmosferze, a do niedzieli było coraz bliżej... Z każdym dniem, z każdą chwilą trudniej mi było wyobrazić sobie podjęcie tej decyzji. Ten tydzień był jednym z lepszych w moim życiu, byłam szczęśliwa z Uckerem i naszą córeczką. Chwilami czułam się, jakbyśmy naprawdę byli rodziną i to od dawna. Pabla mocno zaniedbywałam, ale na szczęście on dużo pracował i nie czepiał się aż tak bardzo. Wiedział, że Ucker tu jest, bo musiałam mu powiedzieć. Zresztą raz się nawet widzieli, ale było to spokojne spotkanie i nawet trochę pogadali o bzdurach. Pablo nie raz sprawiał wrażenie zazdrosnego, ale zapewniał mnie, że wszystko jest okej i rozumie moją sytuację. To znaczy wiedział tylko, że Ucker tu jest i chce się widywać z córką, ale dla dobra nas wszystkich nie powiedziałam mu o naszym "wspólnym tygodniu" i decyzji do niedzieli. Im mniej wie, tym dłużej żyje... Po co ma się niepotrzebnie denerwować? Zapewniłam go, że Ucker to przeszłość i zależy mu tylko na dziecku. Na szczęście uwierzył, a ja mogłam spokojnie spędzać czas z moim byłym mężem. Nie było to do końca w porządku wobec Pabla, ale tak było lepiej, bo to mniej o jeden czynnik, mogący wpłynąć na moją decyzję. Chciałam zadecydować sama, tak zresztą też podpowiadał mi Ucker. Kazał mi kierować się sercem i swoim własnym szczęściem. Piękna perspektywa, ale niezbyt prosta do wykonania. Miałam duży dylemat, bo chwilami czułam, że chcę mieć Uckera blisko siebie i stworzyć z nim rodzinę, bo go kocham. W innych momenatach miałam wrażenie, że jest mi już obojętny i Pablo mi go skutecznie zastępuje. Jednak za każdym razem, kiedy pomyślałam o tym, że miałabym go już nigdy nie zobaczyć, do oczu podchodziły mi łzy i czułam się strasznie bezbronna i malutka wobec tak wielkich uczuć. Była to cholernie trudna decyzja, bo właściwie miała dwie strony... Z jednej było serce, a z drugiej rozsądek. Doskonale wiedziałam, że to czego chcę, może kłócić się z tym, co powinnam. To chyba najtrudniejsza sytuacja, w jakiej się znalazłam i zdecydowanie wymaga dojrzałości, rozwagi ale i precyzji. Zdecydowanie się na którąś z opcji nie jest aż takim wyczynem, ale trudniej wybrać coś, czego później nie będę żałować. Mam dosyć złych decyzji i życiowych błędów, bo one niszczą, co najlepiej widać po Uckerze. Bardzo się zmienił i stał się porządnym, inteligentnym człowiekiem, który potrafi wypowiedzieć się na ważne tematy i ma pojęcie o wielu sprawach. Kiedyś był dzieciakiem, który żałował swoich błędów i nieudolnie starał się je naprawić. Teraz jest ideałem mężczyzny, który marzy o założeniu rodziny i jest gotowy walczyć o ukochane osoby. Jest naprawdę kochany i szczery w tym co mówi i robi. Aż miło się go słucha, wiedząc, że jest przykładem osoby, która była na dnie, a podniosła się i dziś nie widać ani śladu po załamaniach nerwowych. Jest cudownym człowiekiem i wspaniałym facetem, który zasługuje na bardzo wiele dobrego. I mam nadzieję, że te dobro go jeszcze spotka, i znajdzie w końcu szczęście. Ale wracając do naszego magicznego tygodnia... Nadszedł piątek, a więc to już prawie koniec. Wszystkie te dni spędziliśmy razem tak jak było to planowane, a ja miałam coraz większy dylemat. Ucker był naprawdę w porządku, bo nigdy nie próbował na mnie naciskać i się "reklamować". Wiedział, że to nie miałoby sensu, bo nie byłaby to wtedy naturalna decyzja i mogłoby się za jakiś czas okazać, że się pomyliłam. Z każdym dniem oboje byliśmy bardziej niespokojni, a Esperanza coraz bardziej przywiązywała się do Christophera.
Dni mijały nam we wspaniałej atmosferze, a do niedzieli było coraz bliżej... Z każdym dniem, z każdą chwilą trudniej mi było wyobrazić sobie podjęcie tej decyzji. Ten tydzień był jednym z lepszych w moim życiu, byłam szczęśliwa z Uckerem i naszą córeczką. Chwilami czułam się, jakbyśmy naprawdę byli rodziną i to od dawna. Pabla mocno zaniedbywałam, ale na szczęście on dużo pracował i nie czepiał się aż tak bardzo. Wiedział, że Ucker tu jest, bo musiałam mu powiedzieć. Zresztą raz się nawet widzieli, ale było to spokojne spotkanie i nawet trochę pogadali o bzdurach. Pablo nie raz sprawiał wrażenie zazdrosnego, ale zapewniał mnie, że wszystko jest okej i rozumie moją sytuację. To znaczy wiedział tylko, że Ucker tu jest i chce się widywać z córką, ale dla dobra nas wszystkich nie powiedziałam mu o naszym "wspólnym tygodniu" i decyzji do niedzieli. Im mniej wie, tym dłużej żyje... Po co ma się niepotrzebnie denerwować? Zapewniłam go, że Ucker to przeszłość i zależy mu tylko na dziecku. Na szczęście uwierzył, a ja mogłam spokojnie spędzać czas z moim byłym mężem. Nie było to do końca w porządku wobec Pabla, ale tak było lepiej, bo to mniej o jeden czynnik, mogący wpłynąć na moją decyzję. Chciałam zadecydować sama, tak zresztą też podpowiadał mi Ucker. Kazał mi kierować się sercem i swoim własnym szczęściem. Piękna perspektywa, ale niezbyt prosta do wykonania. Miałam duży dylemat, bo chwilami czułam, że chcę mieć Uckera blisko siebie i stworzyć z nim rodzinę, bo go kocham. W innych momenatach miałam wrażenie, że jest mi już obojętny i Pablo mi go skutecznie zastępuje. Jednak za każdym razem, kiedy pomyślałam o tym, że miałabym go już nigdy nie zobaczyć, do oczu podchodziły mi łzy i czułam się strasznie bezbronna i malutka wobec tak wielkich uczuć. Była to cholernie trudna decyzja, bo właściwie miała dwie strony... Z jednej było serce, a z drugiej rozsądek. Doskonale wiedziałam, że to czego chcę, może kłócić się z tym, co powinnam. To chyba najtrudniejsza sytuacja, w jakiej się znalazłam i zdecydowanie wymaga dojrzałości, rozwagi ale i precyzji. Zdecydowanie się na którąś z opcji nie jest aż takim wyczynem, ale trudniej wybrać coś, czego później nie będę żałować. Mam dosyć złych decyzji i życiowych błędów, bo one niszczą, co najlepiej widać po Uckerze. Bardzo się zmienił i stał się porządnym, inteligentnym człowiekiem, który potrafi wypowiedzieć się na ważne tematy i ma pojęcie o wielu sprawach. Kiedyś był dzieciakiem, który żałował swoich błędów i nieudolnie starał się je naprawić. Teraz jest ideałem mężczyzny, który marzy o założeniu rodziny i jest gotowy walczyć o ukochane osoby. Jest naprawdę kochany i szczery w tym co mówi i robi. Aż miło się go słucha, wiedząc, że jest przykładem osoby, która była na dnie, a podniosła się i dziś nie widać ani śladu po załamaniach nerwowych. Jest cudownym człowiekiem i wspaniałym facetem, który zasługuje na bardzo wiele dobrego. I mam nadzieję, że te dobro go jeszcze spotka, i znajdzie w końcu szczęście. Ale wracając do naszego magicznego tygodnia... Nadszedł piątek, a więc to już prawie koniec. Wszystkie te dni spędziliśmy razem tak jak było to planowane, a ja miałam coraz większy dylemat. Ucker był naprawdę w porządku, bo nigdy nie próbował na mnie naciskać i się "reklamować". Wiedział, że to nie miałoby sensu, bo nie byłaby to wtedy naturalna decyzja i mogłoby się za jakiś czas okazać, że się pomyliłam. Z każdym dniem oboje byliśmy bardziej niespokojni, a Esperanza coraz bardziej przywiązywała się do Christophera.
No więc piątek... Koło 15 odebraliśmy Espi z przedszkola i chcieliśmy jej zrobić niespodziankę. Już od dawna chciała jechać do kina na "Smerfy", więc od razu się tam udaliśmy. Wyjątkowo zjedliśmy na mieście, choć jako matka mocno tego nie pochwalam, a moje dziecko jada fast foody średnio raz na pół roku w wyjątkowych sytuacjach. Na ogół wolę sama zrobić dziecku pizzę i wiedzieć, co je i jej nie truć złą dietą. Ja z Uckerem zjedliśmy po kebabie, a nasza córcia wciągnęła trzy porcje frytek. Kupiliśmy sobie pop corn i colę, którą pijemy w sumie tylko w kinie. Esperanza była bardzo podekscytowana filmem i bardzo jej się podobał. W dodatku efekt 3D robił na niej ogromne wrażenie i cały czas się tym zachwycała. Ucker też był bardzo zainteresowany bajką, tylko ja myślami byłam gdzieś w swoim odległym świecie. Przez większość tego czasu zastanawiałam się, co zrobić z naszym dalszym życiem. I co wymyśliłam? Uwaga, uwaga... NIC! Zostały mi dwa dni, a ja nadal nic nie wiem i już nie mam pojęcia, gdzie szukać odpowiedzi. Patrzę na Uckera tak idealnego w swojej nieidealności i coraz bardziej nie mogę wyobrazić sobie rozstania z nim. Esperanza chyba też... Podczas filmu większość komentarzy kierowała do Christophera i to z nim później recenzowała cały film. W drodze do domu ciągle nawijała, buzia jej się prawie nie zamykała. Powoli się ściemniało, więc Ucker nas odprowadził do domu. Kiedy dotarliśmy na miejsce, Esperanza zapytała:
-Mamo, a tata jest już w domu?
-Nie, bo ma nocny dyżur.- odpowiedziałam, a uśmiech z twarzy mojej córki w jednej chwili zniknął.
-A może Ucker z nami zostać na noc?
-Po co? Przecież często zostajemy same.
-Tak, ale ja się teraz boję Gargamela i nie chcę być w domu tylko z Tobą. Ktoś nas powinien chronić...- teraz to sobie wymyśliła...
-Gargamel nam nic nie zrobi, przecież nie jesteśmy smerfami.- próbowałam coś na to zaradzić, ale szanse były marne, bo ona już miała łzy w oczach.
-Ale ja się boję, proszę Uckerku... Zostań z nami, mama zrobi Ci kolację.- wymieniliśmy z Uckerem porozumiewawcze spojrzenia.
-No dobrze...- zgodził się Ucker i wziął małą na ręce.
-No to co chcecie na kolację?- zapytałam, kiedy na dobre weszliśmy do domu.
-Tosty. Pomóc Ci?- wow, jakie mam kochane dziecko, chce mi pomóc!
-Nie, skarbie, poradzę sobie. Ty pójdziesz się wykąpać, a Ucker mi pomoże, okej?- zarządziłam i zaprowadziłam córkę za rękę do łazienki.
Przygotowałam jej kąpiel i wróciłam do kuchni. Nadal był tam Ucker i smarował już kanapki na tosty.
-Ile jesz?- zapytał, widząc mnie.
-Ja nie chcę.- odpowiedziałam beznamiętnie.
-Dwa? Okej, już się robi moja księżniczko.- spojrzał na mnie z cudnym uśmiechem, na który nie odpowiedziałam.
-No dobra, jednego...- zgodziłam się dla świętego spokoju.
-Co się dzieje?- zapytał z troską, odkładając nóż i łapiąc mnie za rękę.
-Nic takiego, mam po prostu nie najlepszy humor.- odpowiedziałam, unikając jego przeszywającego, wszystko wiedzącego wzroku.
-Wiesz doskonale, że Ci nie wierzę, bo unikasz mojego wzroku.- kurde, Ucker, zgłupiej!
-Czy mógłbyś przestać czytać mi w myślach? Nienawidzę tego i czuję się niekomfortowo, kiedy wszystko o mnie wiesz.
-Jeśli się zdecydujesz na życie ze mną, będę Cię rozumiał bez słów i rozpieszczał.- zaśmiał się słodko, przytulając mnie nagle. -Tak jak teraz... Wiedziałem, czego potrzebujesz.- to prawda, potrzebowałam bliskości i już od dawna chciałam się do niego przytulić.
-Wiesz, że po tych pięciu dniach mam jeszcze większy mętlik w głowie niż wcześniej? Ucker, ja nie wiem, co robić! Jestem gdzieś pomiędzy tym, czego chcę, a tym co powinnam. Nie radzę sobie z własnymi myślami i wiem, że każdej decyzji mogę żałować. Pomóż mi...- wtuliłam się w niego tak mocno, że cała do niego przylegałam i już nie było między nami ani milimetra przerwy.
-Nie mogę Ci w tym pomóc, skarbie. Sama musisz sobie z tym poradzić, już Ci mówiłem. Przepraszam za wyrażenie, ale cieszy mnie twój stan, bo oznacza to, że nie jestem Ci obojętny. Ale pamiętaj, co Ci powiedziałem... Miłość albo jest, albo jej w ogóle nie było.
-Czyli według Ciebie nie można tak po prostu przestać kogoś kochać, tak?
-Dokładnie... Wiesz, naczytałem się bardzo różnych książek przez te trzy lata.
-Czytałeś romanse?- zaśmiałam się zdziwiona i odsunęłam się od niego na krok, by móc spojrzeć mu w oczy.
-Czasami...
-A powiedz mi, pytam z czystej ciekawości... Byłeś z kimś przez ten czas? Nie licząc Anahi oczywiście.
-Byłem, ale mój najdłuższy związek trwał trzy tygodnie. Nie byłem w stanie być dłużej z kimś innym niż Ty. To głupie, ale czułem się tak, jakbym Cię zdradzał i zamiast zająć się kimś innym i przestać myśleć o Tobie, czułem się jeszcze gorzej i bardziej za Tobą tęskniłem.
-Czasami mam wrażenie, że masz obsesję na moim punkcie i nigdy Ci nie przejdzie.
-Mogłabyś w bardzo łatwy sposób sprawdzić, czy mi przejdzie.- na jego twarzy pojawił się taki cudowny, słodki i seksowny uśmiech.
-W jaki?
-Spędzić ze mną resztę życia, po jakimś czasie uzyskałabyś odpowiedź.
-Aj, Ucker... Nie pomagasz. Teraz jednocześnie wzbudziłeś moją ciekawość i jakieś wątpliwości. Jesteś okropny, wiesz?
-Wybacz, tak sobie gadam. Jesteś świadoma tego, że zostały Ci dwa dni na podjęcie decyzji?
-Tak, wiem i dlatego wewnętrznie już wpadłam w panikę.- mocno posmutniałam i wzięłam się za skończenie tostów.
-Stąd ten kiepski nastrój, prawda?- wziął mnie za podbródek, bym spojrzała mu w oczy.
-Tak, bo czuję się taka bezbronna i mała wobec tych wszystkich problemów, wielkich decyzji, zdarzeń i czasu... Mam silny charakter, ale to czasami nie wystarcza, bo mogłabym Cię teraz zwyzywać, albo zacząć robić głupoty, bo odwagi mi nie brakuje, ale to nic by nie dało.
-Masz rację, dlatego oczekuję od Ciebie dojrzałej, dobrze przemyślanej decyzji. Nie sztuką jest zrobić głupotę pod wpływem chwili i emocji. Chcę jak najlepiej dla Ciebie i naszej córki, Ty musisz tylko zajrzeć w głąb swojego serca, a potem zdecydować, czy warto się nim kierować. Ja nie będę na Ciebie zły, cokolwiek postanowisz.
-W ilu procentach wierzysz, że dam Ci szansę?- przerwałam na chwilę robienie tostów i patrzyłam mu w oczy.
-Szczerze nie wiem. Czytam Ci w myślach, ale nie przewiduję przyszłości.
-A szkoda, już znałbyś błędy, które popełnię...
-A może już koniec błędów i w końcu będziemy postępować słusznie?
-Chciałabym...
-Moje tosty już zrobione?- usłyszałam za sobą wesoły głos mojej córeczki.
-Już prawie, siadaj.- powiedział Ucker, wyciągając z szafki toster i podłączając go do prądu.
-A długo jeszcze? Głodna jestem.- stwierdziła, siadając do stołu.
-Ałć!- krzyknęłam z bólu, kiedy przecięłam sobie palca, krojąc pieczarki.
-Dul, ciamajdo... Pokaż to.- Uckerek od razu wpadł w panikę i zaczął oglądać moje skaleczenie, które wcale nie było takie małe. -Gdzie masz plasterki?- zaczął szukać po szafkach, znalazł i delikatnie przykleił mi na skaleczonego paluszka.
-Mogłabym zrobić sobie to sama, ale dziękuję.- uśmiechnęłam się do niego czule i wzięłam się z powrotem za nóż.
-Zostaw to i idź usiądź, bo to stanowczo nie jest twój dzień na pracę z nożem. Jesteś roztrzęsiona i zakazuję Ci używania ostrych przedmiotów do niedzieli.- pocałował mojego palca i pchnął mnie delikatnie w stronę stołu.
-Mamo, a tata jest już w domu?
-Nie, bo ma nocny dyżur.- odpowiedziałam, a uśmiech z twarzy mojej córki w jednej chwili zniknął.
-A może Ucker z nami zostać na noc?
-Po co? Przecież często zostajemy same.
-Tak, ale ja się teraz boję Gargamela i nie chcę być w domu tylko z Tobą. Ktoś nas powinien chronić...- teraz to sobie wymyśliła...
-Gargamel nam nic nie zrobi, przecież nie jesteśmy smerfami.- próbowałam coś na to zaradzić, ale szanse były marne, bo ona już miała łzy w oczach.
-Ale ja się boję, proszę Uckerku... Zostań z nami, mama zrobi Ci kolację.- wymieniliśmy z Uckerem porozumiewawcze spojrzenia.
-No dobrze...- zgodził się Ucker i wziął małą na ręce.
-No to co chcecie na kolację?- zapytałam, kiedy na dobre weszliśmy do domu.
-Tosty. Pomóc Ci?- wow, jakie mam kochane dziecko, chce mi pomóc!
-Nie, skarbie, poradzę sobie. Ty pójdziesz się wykąpać, a Ucker mi pomoże, okej?- zarządziłam i zaprowadziłam córkę za rękę do łazienki.
Przygotowałam jej kąpiel i wróciłam do kuchni. Nadal był tam Ucker i smarował już kanapki na tosty.
-Ile jesz?- zapytał, widząc mnie.
-Ja nie chcę.- odpowiedziałam beznamiętnie.
-Dwa? Okej, już się robi moja księżniczko.- spojrzał na mnie z cudnym uśmiechem, na który nie odpowiedziałam.
-No dobra, jednego...- zgodziłam się dla świętego spokoju.
-Co się dzieje?- zapytał z troską, odkładając nóż i łapiąc mnie za rękę.
-Nic takiego, mam po prostu nie najlepszy humor.- odpowiedziałam, unikając jego przeszywającego, wszystko wiedzącego wzroku.
-Wiesz doskonale, że Ci nie wierzę, bo unikasz mojego wzroku.- kurde, Ucker, zgłupiej!
-Czy mógłbyś przestać czytać mi w myślach? Nienawidzę tego i czuję się niekomfortowo, kiedy wszystko o mnie wiesz.
-Jeśli się zdecydujesz na życie ze mną, będę Cię rozumiał bez słów i rozpieszczał.- zaśmiał się słodko, przytulając mnie nagle. -Tak jak teraz... Wiedziałem, czego potrzebujesz.- to prawda, potrzebowałam bliskości i już od dawna chciałam się do niego przytulić.
-Wiesz, że po tych pięciu dniach mam jeszcze większy mętlik w głowie niż wcześniej? Ucker, ja nie wiem, co robić! Jestem gdzieś pomiędzy tym, czego chcę, a tym co powinnam. Nie radzę sobie z własnymi myślami i wiem, że każdej decyzji mogę żałować. Pomóż mi...- wtuliłam się w niego tak mocno, że cała do niego przylegałam i już nie było między nami ani milimetra przerwy.
-Nie mogę Ci w tym pomóc, skarbie. Sama musisz sobie z tym poradzić, już Ci mówiłem. Przepraszam za wyrażenie, ale cieszy mnie twój stan, bo oznacza to, że nie jestem Ci obojętny. Ale pamiętaj, co Ci powiedziałem... Miłość albo jest, albo jej w ogóle nie było.
-Czyli według Ciebie nie można tak po prostu przestać kogoś kochać, tak?
-Dokładnie... Wiesz, naczytałem się bardzo różnych książek przez te trzy lata.
-Czytałeś romanse?- zaśmiałam się zdziwiona i odsunęłam się od niego na krok, by móc spojrzeć mu w oczy.
-Czasami...
-A powiedz mi, pytam z czystej ciekawości... Byłeś z kimś przez ten czas? Nie licząc Anahi oczywiście.
-Byłem, ale mój najdłuższy związek trwał trzy tygodnie. Nie byłem w stanie być dłużej z kimś innym niż Ty. To głupie, ale czułem się tak, jakbym Cię zdradzał i zamiast zająć się kimś innym i przestać myśleć o Tobie, czułem się jeszcze gorzej i bardziej za Tobą tęskniłem.
-Czasami mam wrażenie, że masz obsesję na moim punkcie i nigdy Ci nie przejdzie.
-Mogłabyś w bardzo łatwy sposób sprawdzić, czy mi przejdzie.- na jego twarzy pojawił się taki cudowny, słodki i seksowny uśmiech.
-W jaki?
-Spędzić ze mną resztę życia, po jakimś czasie uzyskałabyś odpowiedź.
-Aj, Ucker... Nie pomagasz. Teraz jednocześnie wzbudziłeś moją ciekawość i jakieś wątpliwości. Jesteś okropny, wiesz?
-Wybacz, tak sobie gadam. Jesteś świadoma tego, że zostały Ci dwa dni na podjęcie decyzji?
-Tak, wiem i dlatego wewnętrznie już wpadłam w panikę.- mocno posmutniałam i wzięłam się za skończenie tostów.
-Stąd ten kiepski nastrój, prawda?- wziął mnie za podbródek, bym spojrzała mu w oczy.
-Tak, bo czuję się taka bezbronna i mała wobec tych wszystkich problemów, wielkich decyzji, zdarzeń i czasu... Mam silny charakter, ale to czasami nie wystarcza, bo mogłabym Cię teraz zwyzywać, albo zacząć robić głupoty, bo odwagi mi nie brakuje, ale to nic by nie dało.
-Masz rację, dlatego oczekuję od Ciebie dojrzałej, dobrze przemyślanej decyzji. Nie sztuką jest zrobić głupotę pod wpływem chwili i emocji. Chcę jak najlepiej dla Ciebie i naszej córki, Ty musisz tylko zajrzeć w głąb swojego serca, a potem zdecydować, czy warto się nim kierować. Ja nie będę na Ciebie zły, cokolwiek postanowisz.
-W ilu procentach wierzysz, że dam Ci szansę?- przerwałam na chwilę robienie tostów i patrzyłam mu w oczy.
-Szczerze nie wiem. Czytam Ci w myślach, ale nie przewiduję przyszłości.
-A szkoda, już znałbyś błędy, które popełnię...
-A może już koniec błędów i w końcu będziemy postępować słusznie?
-Chciałabym...
-Moje tosty już zrobione?- usłyszałam za sobą wesoły głos mojej córeczki.
-Już prawie, siadaj.- powiedział Ucker, wyciągając z szafki toster i podłączając go do prądu.
-A długo jeszcze? Głodna jestem.- stwierdziła, siadając do stołu.
-Ałć!- krzyknęłam z bólu, kiedy przecięłam sobie palca, krojąc pieczarki.
-Dul, ciamajdo... Pokaż to.- Uckerek od razu wpadł w panikę i zaczął oglądać moje skaleczenie, które wcale nie było takie małe. -Gdzie masz plasterki?- zaczął szukać po szafkach, znalazł i delikatnie przykleił mi na skaleczonego paluszka.
-Mogłabym zrobić sobie to sama, ale dziękuję.- uśmiechnęłam się do niego czule i wzięłam się z powrotem za nóż.
-Zostaw to i idź usiądź, bo to stanowczo nie jest twój dzień na pracę z nożem. Jesteś roztrzęsiona i zakazuję Ci używania ostrych przedmiotów do niedzieli.- pocałował mojego palca i pchnął mnie delikatnie w stronę stołu.
Skończył robić tosty, a ja czekałam na nie przy stole z Espe. Szybko mu to poszło i już po chwili wszyscy jedliśmy pyszne, wspólnie przygotowane tosty. Oczywiście mój uparty i przesadnie troskliwy były mąż musiał postawić na swoim i zrobił mi dwa tosty. Aj, gdyby on wiedział, ile ja jem na co dzień, jak nie jestem w trudnej sytuacji... W sumie po rozmowie z nim zrobiło mi się trochę lepiej i wrócił apetyt, więc nie miałam wielkiego problemu, żeby to zjeść. Po kolacji Esperanza próbowała nas zagadywać, wygłupiać się i w ogóle, ale wygoniłam ją do łóżka, bo było już dosyć późno. Zażyczyła sobie, żeby Ucker ją uspał, przeczytał bajeczkę i dał buziaka na dobranoc. Jejku, on tak się cieszył, kiedy ona pokazywała, jak bardzo go lubi. To trochę tak, jakby wyczuwała gdzieś w sercu, że to jej ojciec. Poszli do jej pokoiku, a ja wsadziłam naczynia do zmywarki, po czym poszłam się kąpać. Moja córcia jest geniuszem, bo dzięki jej pomysłowi Ucker się nią zajmie, a ja pójdę wcześniej spać. Miłość miłością, ale usypianie mojego małego szoguna to czasem dramat i bardzo nie lubię tego robić, niech Ucker się trochę pomęczy, choć on akurat jest bardzo z tego zadowolony, bo może spędzić czas ze swoją córeczką, którą coraz bardziej kocha, to widać. Rozkoszowałam się spokojem i ciszą, siedząc w wannie gorącej wody- najlepszy relaks dla ciała i umysłu. Odkąd Ucker tu jest cały czas jestem poddenerwowana i nie mogę się na niczym skupić, stąd za pewne to skaleczenie nożem przed chwilą. W sumie moje życie nigdy nie było w pełni spokojne, stonowane i ułożone tak jak bym tego chciała. Mam wielką ochotę całkiem zaburzyć porządek w moim życiu i zrobić totalną głupotę, ale mam nadzieję, że rozsądek mi na to nie pozwoli... Chociaż może wtedy łatwiej by mi było podjąć decyzję, nie wiem. Lepiej nie kusić losu, bo konsekwencje mogą być bardzo różne. Po prawie godzinnej kąpieli opuściłam łazienkę, ubierając na piżamę szlafrok, bo było dość zimno. Zajrzałam do pokoju Esperanzy. Byłam prawie pewna, że Ucker dalej się z nią użera i czyta jej setną bajkę. Ku mojemu zaskoczeniu moja córcia już słodko spała, a Ucker siedział koło niej i głaskał ją po policzku, przyglądając się jej z fascynacją, z miłością. Ten widok mnie urzekł, a do oczu podchodziły mi łzy wzruszenia. Kiedy mnie zobaczył, pocałował małą czule w czółko i wyszedł. Zamknęłam po cichu drzwi od pokoju Espi, zostawiając jej oczywiście zapaloną lampkę.
-Chodź, usiądźmy w salonie, może będzie jakiś ciekawy film w telewizji.- powiedziałam, tak jakoś w ogóle nie biorąc pod uwagę opcji, że chciałby iść do siebie.
-Wiesz, że uwielbiam siedzieć z Tobą w salonie przed telewizorem, ale jest trochę późno. No chyba, że Ty też się boisz Gargamela?...- posłał mi ciepły, słodki uśmiech taki typowy dla niego.
-Nie, Gargamela nie...- zaśmiałam się, kiedy usiedliśmy w salonie na kanapie.
-A więc czego?
-Tego, że jeśli zdecyduję się na zakończenie naszej znajomości, to za jakiś czas za Tobą zatęsknię, a będzie już za późno... Nie chcę kończyć tej znajomości, tej chociażby przyjaźni, która chcąc nie chcąc nas łączy i to od dawna. Między nami jest jakaś więź, której nie chcę przerywać, bo strasznie dobrze się przy Tobie czuję i mogę być sobą jak przy nikim innym. Po prostu cholernie mi z Tobą dobrze i nie zrozum mnie w tym momencie źle. Chciałabym, abyś pozostał częścią mnie i nie był tylko przeszłością.
-Dul, do czego zmierzasz? Podjęłaś decyzję, czy próbujesz mnie przekonywać do zmiany planów i zostania twoim przyjacielem? Wiedz, że to Ci się nie uda.
-Boże, Ucker... Nie chcę Cię stracić, tylko tyle wiem! I chcę, żeby moja córka miała ojca! Ale na tą chwilę nie potrafię określić moich uczuć i przez dwa dni nic się nie zmieni! Stawiasz mnie pod ścianą i w tydzień karzesz zdecydować o dalszym życiu w sumie czterech osób, nie radzę sobie z tym!- rozpłakałam się całkowicie, co nie zdarza mi się zbyt często.
-Przestań ryczeć i panikować, bo to Ci nic nie da!- przygarnął mnie do siebie i przytulił mocno i czule.
-To powiedz mi, co mam zrobić, jak postąpić słusznie?!
-Przede wszystkim uspokój się.- głaskał mnie delikatnie i mówił cicho, żeby mnie uspokoić. -Ja Ci już mówiłem... Kieruj się sercem, bo ono na pewno zna odpowiedź.
-No dobra, ale to wymaga odwagi, więc muszę jej sobie dostarczyć.- wstałam i wzięłam z półki butelkę wina i dwa kieliszki. -Proszę.- podałam Uckerowi jeden z nich.
-Co Ty kombinujesz?- zapytał podejrzliwie, przyglądając mi się.
-Która godzina? Dobra, okej jeszcze nie czas na Pabla.- pomyślałam na głos, a Ucker patrzył na mnie coraz dziwniej.
-Dobrze się czujesz, Dulisiu?- zapytał, kładąc rękę na moje czoło, jakby sprawdzał, czy nie mam gorączki.
-Obecnie tak.- posłałam mu szeroki uśmiech, choć w moich oczach nadal połyskiwały łzy i napełniłam kieliszki winem.
-Chcesz mnie upić?
-Nie, Ciebie nie... Tylko siebie trochę. No to Uckerku, wypijmy za błędy! Także za te, które popełnimy za chwilę czy za dwa dni, przecież błędy to nasza specjalność.- wzniosłam toast, a Ucker niepewnie stuknął się ze mną kieliszkiem.
-Na pewno wszystko w porządku?
-Tak, teraz w porządku. Za chwilę będzie idealnie, ale musi mnie lekko chwycić, żeby serce miało być może głos decydujący. Muszę Ci udowodnić, zresztą sobie też, że nie zmieniłam się aż tak i nadal potrafię być szalona i spontaniczna.
-Okej, to ja się już nie wtrącam... Pij, tylko nie za dużo i szalej maleńka. Potrzebujesz tego, cokolwiek się pod tym kryje.- na jego twarzy ciągle był taki cudny uśmiech, a on co chwilę mnie przytulał i głaskał, słodziak mój kochany.
-Chodź, usiądźmy w salonie, może będzie jakiś ciekawy film w telewizji.- powiedziałam, tak jakoś w ogóle nie biorąc pod uwagę opcji, że chciałby iść do siebie.
-Wiesz, że uwielbiam siedzieć z Tobą w salonie przed telewizorem, ale jest trochę późno. No chyba, że Ty też się boisz Gargamela?...- posłał mi ciepły, słodki uśmiech taki typowy dla niego.
-Nie, Gargamela nie...- zaśmiałam się, kiedy usiedliśmy w salonie na kanapie.
-A więc czego?
-Tego, że jeśli zdecyduję się na zakończenie naszej znajomości, to za jakiś czas za Tobą zatęsknię, a będzie już za późno... Nie chcę kończyć tej znajomości, tej chociażby przyjaźni, która chcąc nie chcąc nas łączy i to od dawna. Między nami jest jakaś więź, której nie chcę przerywać, bo strasznie dobrze się przy Tobie czuję i mogę być sobą jak przy nikim innym. Po prostu cholernie mi z Tobą dobrze i nie zrozum mnie w tym momencie źle. Chciałabym, abyś pozostał częścią mnie i nie był tylko przeszłością.
-Dul, do czego zmierzasz? Podjęłaś decyzję, czy próbujesz mnie przekonywać do zmiany planów i zostania twoim przyjacielem? Wiedz, że to Ci się nie uda.
-Boże, Ucker... Nie chcę Cię stracić, tylko tyle wiem! I chcę, żeby moja córka miała ojca! Ale na tą chwilę nie potrafię określić moich uczuć i przez dwa dni nic się nie zmieni! Stawiasz mnie pod ścianą i w tydzień karzesz zdecydować o dalszym życiu w sumie czterech osób, nie radzę sobie z tym!- rozpłakałam się całkowicie, co nie zdarza mi się zbyt często.
-Przestań ryczeć i panikować, bo to Ci nic nie da!- przygarnął mnie do siebie i przytulił mocno i czule.
-To powiedz mi, co mam zrobić, jak postąpić słusznie?!
-Przede wszystkim uspokój się.- głaskał mnie delikatnie i mówił cicho, żeby mnie uspokoić. -Ja Ci już mówiłem... Kieruj się sercem, bo ono na pewno zna odpowiedź.
-No dobra, ale to wymaga odwagi, więc muszę jej sobie dostarczyć.- wstałam i wzięłam z półki butelkę wina i dwa kieliszki. -Proszę.- podałam Uckerowi jeden z nich.
-Co Ty kombinujesz?- zapytał podejrzliwie, przyglądając mi się.
-Która godzina? Dobra, okej jeszcze nie czas na Pabla.- pomyślałam na głos, a Ucker patrzył na mnie coraz dziwniej.
-Dobrze się czujesz, Dulisiu?- zapytał, kładąc rękę na moje czoło, jakby sprawdzał, czy nie mam gorączki.
-Obecnie tak.- posłałam mu szeroki uśmiech, choć w moich oczach nadal połyskiwały łzy i napełniłam kieliszki winem.
-Chcesz mnie upić?
-Nie, Ciebie nie... Tylko siebie trochę. No to Uckerku, wypijmy za błędy! Także za te, które popełnimy za chwilę czy za dwa dni, przecież błędy to nasza specjalność.- wzniosłam toast, a Ucker niepewnie stuknął się ze mną kieliszkiem.
-Na pewno wszystko w porządku?
-Tak, teraz w porządku. Za chwilę będzie idealnie, ale musi mnie lekko chwycić, żeby serce miało być może głos decydujący. Muszę Ci udowodnić, zresztą sobie też, że nie zmieniłam się aż tak i nadal potrafię być szalona i spontaniczna.
-Okej, to ja się już nie wtrącam... Pij, tylko nie za dużo i szalej maleńka. Potrzebujesz tego, cokolwiek się pod tym kryje.- na jego twarzy ciągle był taki cudny uśmiech, a on co chwilę mnie przytulał i głaskał, słodziak mój kochany.
Wypiłam chyba ze dwa kieliszki wina, a Ucker w tym czasie sączył powoli jednego i przyglądał mi się. Nie to, żebym ja piła to tak zachłannie jednym duszkiem, bez przesady. W między czasie ciągle gadaliśmy o bzdurach, a atmosfera robiła się coraz luźniejsza pewnie dzięki tym procentom. Wchodziliśmy na coraz ciekawsze i odważniejsze tematy, co zazwyczaj zaczynałam ja, bo Ucker był nieco ostrożniejszy w słowach. Wreszcie udało mi się poruszyć temat kluczowy i perfekcyjnie rozegrać dalszy bieg akcji:
-To mówisz, że żadna inna nie potrafiła Ci mnie zastąpić?
-Żadna, Dulisiu, żadna... Ty jesteś moją jedyną i tylko o Tobie cały czas myślałem.- odpowiedział jak zwykle bardzo szczerze i bezpośrednio.
-Kochając się z inną też myślałeś o mnie i nie mogłeś o mnie zapomnieć?
-W sumie nie raz jakoś mimowolnie wyobrażałem sobie, że moja dziewczyna to Ty, ale to zawsze na wstępie niszczyło mój związek.- oo, czego ja się tu dowiaduję... A chodziło mi tylko o drobną manipulację.
-To może ja Ci to przypomnę? Wtedy żadna inna nie zagrzeje na długo miejsca przy Tobie...- powiedziałam, odstawiając kieliszki na stolik.
-Co?- był już mocno zdezorientowany.
-Nieważne, zemszczę się za kiedyś i teraz ja Ci nic więcej nie powiem i Cię zmanipuluję.
Po tych słowach wpiłam się w jego usta i zaczęłam go namiętnie, agresywnie całować. Odwzajemniał pocałunki, ale nadawał temu delikatności, był trochę niepewny i ostrożny. Ja nie zamierzałam się hamować, bo miałam na niego wielką ochotę i odwagi już też mi nie brakowało. Tak, wiem... Jestem głupia i lekkomyślna, ale czasem warto.
A buuu xD Trochę mnie tu nie było, ale jestem dzisiaj tak na koniec roku :) Oczywiście sylwestra spędzam z kuzynką w domu, bo typem imprezowicza to ja nie jestem xD Także szczęśliwego nowego roku i dziękuję za kolejny rok, w którym byliście ze mną ❤ Kocham was i życzę wam przede wszystkim, żeby następny rok był lepszy od tego. Dla mnie ten był przede wszystkim trudny i bardzo liczę na lepszy 2017. Do następnego skarby i pamiętajcie, że w poniedziałek do szkoły ;P
-To mówisz, że żadna inna nie potrafiła Ci mnie zastąpić?
-Żadna, Dulisiu, żadna... Ty jesteś moją jedyną i tylko o Tobie cały czas myślałem.- odpowiedział jak zwykle bardzo szczerze i bezpośrednio.
-Kochając się z inną też myślałeś o mnie i nie mogłeś o mnie zapomnieć?
-W sumie nie raz jakoś mimowolnie wyobrażałem sobie, że moja dziewczyna to Ty, ale to zawsze na wstępie niszczyło mój związek.- oo, czego ja się tu dowiaduję... A chodziło mi tylko o drobną manipulację.
-To może ja Ci to przypomnę? Wtedy żadna inna nie zagrzeje na długo miejsca przy Tobie...- powiedziałam, odstawiając kieliszki na stolik.
-Co?- był już mocno zdezorientowany.
-Nieważne, zemszczę się za kiedyś i teraz ja Ci nic więcej nie powiem i Cię zmanipuluję.
Po tych słowach wpiłam się w jego usta i zaczęłam go namiętnie, agresywnie całować. Odwzajemniał pocałunki, ale nadawał temu delikatności, był trochę niepewny i ostrożny. Ja nie zamierzałam się hamować, bo miałam na niego wielką ochotę i odwagi już też mi nie brakowało. Tak, wiem... Jestem głupia i lekkomyślna, ale czasem warto.
A buuu xD Trochę mnie tu nie było, ale jestem dzisiaj tak na koniec roku :) Oczywiście sylwestra spędzam z kuzynką w domu, bo typem imprezowicza to ja nie jestem xD Także szczęśliwego nowego roku i dziękuję za kolejny rok, w którym byliście ze mną ❤ Kocham was i życzę wam przede wszystkim, żeby następny rok był lepszy od tego. Dla mnie ten był przede wszystkim trudny i bardzo liczę na lepszy 2017. Do następnego skarby i pamiętajcie, że w poniedziałek do szkoły ;P