piątek, 2 grudnia 2016

30. "Już mnie nie znasz"

Dulce:
Miałam nadzieję, że Ucker odpuści, wróci do domu i nie będzie mnie nękać, choć w głębi serca chciałam się z nim jeszcze zobaczyć... Przez jeden dzień żyłam w niepewności i ciągle o tym myślałam, aż nawet Pablo się pytał, co się dzieje. Na szczęście Esperanza nie miała kiedy cokolwiek mu powiedzieć, bo akurat się praktycznie nie widywali przez jego pracę. Tak czasami bywa, a w tym momencie jest mi to na rękę. W sumie nie wiem, czemu tak bardzo nie chcę, żeby Pablo wiedział o Uckerze. Chyba z obawy, że zdarzy się coś, o czym nie może się dowiedzieć... Ale przecież jestem dorosłą, poważną i odpowiedzialną kobietą i potrafię nad sobą panować. A Ucker? Czy on ma w sobie tyle silnej woli, by się kontrolować? Mam nadzieję, bo niestety ja święta też nie jestem, a do niego chyba jakoś nadal mnie ciągnie. Nawet mi się śnił w noc po spotkaniu na plaży. Następnego dnia, kiedy zaprowadziłam Małą do przedszkola i szłam do samochodu, zobaczyłam przy nim właśnie Uckerka. Stał i uśmiechał się słodko, a zarazem tak seksownie.
-Cześć, księżniczko.- powiedział, wręczając mi lizaka, a ja zaśmiałam się wesoło.
-No hej. Czemu akurat lizak?- zapytałam z ciekawości.
-Bo róży Ci dać nie mogę, bo Pablo może zobaczyć, a czekoladek całych na raz nie zjesz, a jak nawet zjesz, to będziesz gruba, więc wybrałem po prostu lizaka.- wytłumaczył, wpatrując się we mnie jak w obrazek, nawet bardziej niż dawniej.
-Aha, no okej... W sumie mój ulubiony i akurat miałam na niego ochotę.- zaczęłam rozwijać lizaka z papierka.
-Czułem to, smacznego.- zaśmiał się i uśmiechnął czule. -To jak, pójdziemy gdzieś?- zapytał po chwili.
-Wiesz co? To małe miasteczko, a ja nie chcę plotek ani kłótni z Pablem, więc pojedźmy do dużego miasta, tam możemy spacerować na luzie. Co Ty na to?- mówiłam z entuzjazmem małej dziewczynki.
-No dobra, super.- zgodził się, po czym wsiedliśmy do mojego auta.
Dotarliśmy do typowego wielkiego miasta z mnóstwem atrakcji turystycznych. Ja szczerze mówiąc wszystko to już milion razy widziałam, ale Ucker chciał pozwiedzać. Dla mnie to lepiej, bo może nie będzie gadać głupot i zadawać niewygodnych pytań. Oglądaliśmy różne ruiny, pomniki i inne tego typu zabytki. Ja oczywiście robiłam za przewodnika, co wychodziło mi naprawdę nieźle. Weszliśmy na wzgórze widokowe, na którym wyjątkowo nie było tłumów. Stamtąd wszystko wyglądało tak idealnie, że chciałoby się zostać tam na zawsze i oczywiście w takim towarzystwie. Piękne krajobrazy, ciepły wiatr we włosach, Ucker i mnóstwo wspomnień i myśli w głowie... W tym momencie czułam się znów jak nastolatka, która jeszcze nie poznała okrucieństwa świata i potrafi tak po prostu odpłynąć w marzenia. Fajnie tak czasami... A najlepsze jest to, że mimo upływającego czasu pewne rzeczy się nie zmieniają. Bez słów, samym spojrzeniem dogadałam się z Uckerem, żebyśmy usiedli na trawę w takim miejscu, z którego idealnie było widać cały piękny pejzaż. Siedzieliśmy, patrząc w dal. Oboje byliśmy głęboko zamyśleni i zapatrzeni w bliżej nieokreślony punkt. Nie potrzebowaliśmy żadnych słów, a jedynie swojej obecności. Od czasu do czasu tylko na siebie spojrzeliśmy i wymienialiśmy smutne uśmiechy. Cała ta sytuacja była bardzo dziwna i nietypowa... Mogłoby się wydawać, że nie działo się nic nadzwyczajnego, ale rzeczywistość była nieco inna. Rzeczywiście żadne z nas nie zrobiło nic wyjątkowego, o czym warto wspomnieć. Bo tutaj nie chodziło o słowa, czy o czyny... Tutaj liczyły się tylko uczucia, które w tym momencie ożywały. Próbowałam z tym walczyć, ale to silniejsze ode mnie. Zrozumiałam, że nasza miłość nigdy całkiem nie zgasła, trzeba ją było tylko na nowo obudzić. Tak, kocham Uckera i przed samą sobą już oszukiwać nie zamierzam. Choćbym nie wiem jak chciała, to nie zdołam powstrzymać tej miłości, chyba prędzej zatrzymam akcje serca swojego lub jego, ale oboje nie przestaniemy się kochać. Choć wszystko nas dzieli, to miłość nadal mocno łączy i nie pozwala zapomnieć. Ale to niczego nie zmienia i po dwóch tygodniach Uckera pobytu tutaj w pełni wracam do codziennego życia i nie pozwalam sobie na żadne wybuchy. Czy tak? Z pewnością, ale teraz mogę jeszcze korzystać z jego obecności i powrotu najlepszej części mojej przeszłości. I nie chodzi mi tu konkretnie o nasze małżeństwo, ale ogólnie o nasze dawne relacje i miłość, która jaszcze miała szansę trwać. Chociaż podobało mi się to wymowne milczenie, to wolałam przerwać ciszę z obawy, że za chwilę wpadnie tu jakaś wycieczka i już w ogóle sobie nie pogadamy. Patrząc na niego uważnie, zapytałam:
-Czemu się nie odzywasz?
-Bo się zamyśliłem. A Ty?- nasze spojrzenia się spotkały i uśmiechałam się do niego delikatnie.
-Ja w sumie też. Wspominałam sobie...
-Ty też w głębi serca chciałabyś wrócić do tego, co było kiedyś, prawda?
-Mhm... Mimo wszystko moja przeszłość nie była taka zła i chciałabym móc do niej wrócić choć na jeden dzień. Poczuć znów ten wyjątkowy klimat i żeby wszyscy byli tacy jak dawniej. Ja, Ty... A nawet ta popierdzielona blondyna, za którą trochę tęsknię.
-Szczerze to ja też...- wyraźnie posmutniał.
-Brakuje Ci tej pięknej przyjaźni, co? Szczerze mówiąc zawsze Wam jej zazdrościłam... Szkoda tylko, że jesteście takimi idiotami, żeby niszczyć taką przyjaźń jakimś tanim związkiem.
-Tak, to był jeden z najgorszych błędów mojego życia.
-Mnóstwo ich, Uckerku.- puściłam mu oczko i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Według mnie to ja jestem rekordzistą w ilości popełnionych błędów.- zaśmiał się cicho, ale po chwili posmutniał. -A najgorsze jest to, że większości tych błędów już nie naprawię. Wszystko przez nie przepadło...- wyraźnie spoważniał i popatrzył w moje oczy tak wymownie, głęboko, a spojrzenie miał tak strasznie smutne.
-Nieprawda... O część straconych rzeczy mógłbyś przecież jeszcze walczyć.- chciałam go pocieszyć i położyłam głowę na jego ramieniu, ale ogarnęłam, że muszę coś sprostować, bo może mnie źle zrozumieć. -Jak na przykład o przyjaźń Ann.
-Akurat o to jakoś nie mam siły na razie walczyć, ale może kiedyś się zbiorę. Jednak po za nią straciłem jeszcze jedną najważniejszą dla mnie osobę, a szans na jej odzyskanie nie mam już żadnych. To boli najbardziej, Dul.- wiedziałam, że mówi o mnie, ale już nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć, kompletnie zgłupiałam od jego słów.
-Boże, nie powinnam w ogóle zgadzać się na spotkanie z Tobą. Nie chcę grzebać w przeszłości i Ty też nie powinieneś.- wstałam i chciałam iść, ale Ucker złapał mnie za rękę.
-Duluś... Po pierwsze nie uciekaj mi, bo sam się tu zgubię.- także wstał, nie puszczając mojej ręki. -A po drugie... Czego się boisz? Że uczucia realnie wrócą i do czegoś tu dojdzie? A może tego, że się na Ciebie rzucę? Albo Ty na mnie? Jesteśmy dorośli i nie wiem jak Ty, ale ja potrafię się kontrolować...- mówił, patrząc mi w oczy, a ja ciągle starałam się unikać jego spojrzenia.
-Niczego się nie boję. Po prostu wolę być ostrożna i nie kusić losu. A po za tym widzę, że taki powrót do przeszłości sprawia Ci duży ból. Wiesz... Ja mogłabym na luzie gadać, ale widzę, że dla Ciebie to zbyt wiele i od razu masz łzy w oczach.- i sama nie wiem, czy go w tym momencie oszukałam, czy mówiłam do końca serio...
-Bo ja jestem szczery, a Ty nie bardzo... No ale dobra, jak wolisz, przecież nie zmuszę Cię do wyznań. W pewnym sensie Cię rozumiem, ale trochę przesadzasz... Od samej szczerej rozmowy jeszcze długa droga do zdrady.
-Czemu mówisz w ten sposób o szczerości? Sugerujesz, że Cię okłamuję?
-No może nie okłamujesz, ale nie mówisz całej prawdy. Duluś, znam Cię aż za dobrze i wiem, kiedy jesteś szczera.
-Jasne... Albo po prostu się przeceniasz i wyobrażasz sobie, że nie mogłam bez Ciebie żyć i liczyłam, że jeszcze wyznasz mi miłość?!- podniosłam głos lekko poirytowana, albo po prostu zagrożona w swoich przekonaniach.
-Już zaczynasz?! Czy Ty musisz się zawsze kłócić?... Wiesz co? Porozumiewajmy się lepiej listownie, jesteś wtedy dużo milsza i bardziej szczera.
-Aj, Ucker... List pisałam do Ciebie raz w życiu i było to trzy lata temu w najgorszy i najtrudniejszy moment w moim życiu, więc nie dziw się, że wtedy wypisywałam sentymentalne bzdury, zresztą wtedy za Tobą cholernie tęskniłam, zostawiłeś w moim sercu pustkę, bo kochałam Cię nad życie. Teraz wiele się zmieniło i nie zamierzam stracić głowy dla miłości, która zresztą już nie istnieje.- no dobra, ja też nie chcę się kłócić, lepiej dojść do porozumienia i rozmawiać normalnie.
-Ehh... Dulisiu, księżniczko moja na starość stajesz się jeszcze bardziej nieznośna i za bardzo poważna, a w konsekwencji pewnie strasznie zrzędliwa, ponura i marudna. Tak to jest jak się oszukuje własne serce i udaje kogoś, kim się nie jest. No cóż... Smutne, ale prawdziwe. Biedny Pablo... Jak on z Tobą wytrzymuje?- czy on próbuje mnie sprowokować? I niby to ja jestem ta wredna i kłótliwa... Jak ja grzecznie mówię, to on mi tu ubliża!
-Wiesz co? Cieszyłam się z naszego spotkania i tego, co mi powiedziałeś, ale mam Cię już dosyć! Nie widzieliśmy się przez trzy lata, a w naszym wieku to dużo. Zmieniłam się, już nie jestem rozkapryszoną nastolatką, a przez ten czas ukształtowałam swoją osobowość już niezależną od niczego ani nikogo, czuję się tu wolna i szczęśliwa jaka nigdy nie byłam w Meksyku! Nie ma już tamtej Duli, którą kochałeś i mogłeś bez trudu owinąć sobie wokół palca. Wbij se wreszcie do głowy, że już mnie nie znasz! Gówno wiesz o mnie, o moim obecnym życiu i przede wszystkim o tym, co czuję! Nie łudź się, bo wszystko co było między nami, skończyło się trzy lata temu i nie ma czego się tu doszukiwać. Gdyby nawet została we mnie jakaś reszta uczuć do Ciebie, to i tak nie ma szansy powrotu. I albo to zrozumiesz, albo to nasze ostatnie spotkanie, choć nie ukrywam, że nie chcę tego tak kończyć.- musiałam postawić sprawę jasno i mam nadzieję, że to wystarczy, chociaż i tak byłam bardzo spokojna, delikatna i połowę słów zachowałam dla siebie.
-Dobra, w sumie pewnie i tak prędzej czy później zrobię, albo nawet tylko powiem coś, co uznasz za zbyt dalekie posunięcie, więc wolę wykorzystać swoją szansę w przyjemny sposób, za co z góry przepraszam.- zanim przetrawiłam jego słowa, doznałam szoku.
Ucker w jednej chwili przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze ciała były idealnie dopasowane, a między nami ani milimetra przerwy. Zanim zdążyłam zareagować, poczułam jego usta na swoich. Po prostu zamarłam w bezruchu, bo nie sądziłam, że jeszcze kiedyś tego doświadczę... Nic nie jest tak wspaniałe jak jego pocałunki... Tak czułe, delikatne, a zarazem namiętne, chwilami agresywne i mega przyjemne. Tylko on potrafi jednym pocałunkiem wyrazić tak wiele uczuć i wywołać u mnie tyle pozytywnych emocji i dreszcze na całym ciele. Jego usta są dokładnie takie, jak je zapamiętałam... Delikatne, miękkie i coraz bardziej wilgotne od tych boskich buziaków, których oboje chyba nigdy nie będziemy mieli dosyć. Nasze wargi i języki jak zwykle współgrały idealnie, jakby były dla siebie nawzajem elementami układanki. Było mi tak dobrze od samych pocałunków, że wydawałam z siebie cichutkie jęki wprost do jego ust. Co jakiś czas oczywiście musieliśmy zaczerpnąć powietrza, a wtedy dyszeliśmy głośno ze zmęczenia, a na naszych twarzach widniały szerokie uśmiechy. Wiedziałam, że źle robię, ale na te kilkanaście minut wyłączyłam myślenie i na nowo pokochałam ryzyko błędu popełnianego z czystej potrzeby serca. To tak strasznie przyjemne, że aż podniecające i miałabym ochotę na więcej. I w tym momencie okazało się, że brak nam samokontroli, a ja mogłam w pełni poznać swoje uczucia, które niestety nie zgasły... Kocham Uckera i nigdy nie przestałam! Jestem w stanie przyznać to przed sobą, ale na pewno nie przed nim, a to i tak są nasze ostatnie chwile. Nie mogę pozwolić na nic więcej, a z naszą kontrolą bywa naprawdę różnie, więc kategoryczne NIE dla dalszych spotkań. Jestem dorosłą, odpowiedzialną osobą i nie mogę sobie pozwolić na taką lekkomyślność. Choćbym nie wiem jak chciała, to nie mogę, po prostu już mi to nie wypada. Przede wszystkim nie chcę nikogo skrzywdzić, a już na pewno nie mojej rodziny. Pablo na to nie zasługuje, bo nikt inny nie dał mi tyle co on, jest najlepszą osobą pod słońcem i cieszę się, że to akurat on pojawił się na mojej drodze. Teraz pewne rzeczy trochę bolą, ale mimo wszystko niczego nie żałuję. To Ucker ma czego żałować i pluć sobie w twarz za swoje błędy, a nie ja. Starałam się tylko odbudować swoje szczęście i dać je mojemu dziecku. Nie uważam, aby było to coś złego i nie zamierzam teraz tego niszczyć przez chwilowy impuls i powrót do przeszłości. Za moment wszystko się skończy i pożegnam się z Uckerem tym razem na zawsze. I mam nadzieję, że nie dojdzie do kłótni, bo tego na pewno nie chcę. Ostatnie chwile tego pięknego pocałunku, kiedy to wszystko stawało się coraz bardziej intensywne, jakby on już wyczuwał moje zamiary, jakby czytał mi w myślach. Ciągle byliśmy maksymalnie blisko siebie, czułam ciepło jego ciała i przyspieszony rytm serca. Obejmował mnie w talii, a ja ręce miałam zawieszone na jego szyi. Nie chciałam tego kończyć i obiecałam sobie, że będzie to trwało już tylko dopóki starczy nam tchu. I udało mi się spełnić daną sobie obietnice... W momencie, gdy oderwaliśmy się od swoich ust na kilka milimetrów, by wziąć oddech, zdjęłam ręce z jego szyi i położyłam na klacie, po czym odepchnęłam go delikatnie. Spojrzał na mnie smutno, patrzył mi w oczy jeszcze przez chwilę, nie wypuszczając mnie ze swoich objęć. Zrozumieliśmy się bez słów, po prostu pokręciłam głową i dałam mu do zrozumienia pewne rzeczy tylko za pomocą spojrzenia, tyle w zupełności mu wystarczyło. Puścił mnie niechętnie, bo oczywiście jeszcze tak czule i delikatnie przejechał dłońmi po moich plecach, po czym kierował się powoli do wyjścia. Szedł pomalutku po schodach w dół taki zrezygnowany, smutny i załamany. Cholernie mi się go żal zrobiło, ale musiałam chwilę ochłonąć. Stałam nadal w tym samym miejscu jeszcze z dwie minuty i starałam się uspokoić moje myśli i serce. Po chwili byłam względnie gotowa na to, by z nim jeszcze wracać i ruszyłam za nim. Szliśmy bez słowa, ale była to typowa niezręczna cisza, taka która odbija się echem w głowie pełnej myśli. Nie zamieniając ani jednego słowa, dotarliśmy do mojego auta i pojechaliśmy do domu. Przypomniało mi się, że miałam zrobić zakupy, więc zajechałam do supermarketu. I to był moment, kiedy sytuacja zmusiła mnie do odezwania się do Uckera:
-Muszę zrobić zakupy do domu. Poczekasz w samochodzie, czy idziesz ze mną?
-Zostanę i dam Ci chwilę odetchnąć, idź sama.- odpowiedział z lekkim uśmiechem, a ja tylko przytaknęłam już bezgłośnie.
Chodziłam po sklepie jak nieprzytomna i nawet nie mogłam się porządnie skupić na tym, co miałam kupić. Pewnie połowy rzeczy zapomniałam, ale poszłam na dział słodyczy, bo potrzebowałam cukru, czekolady, po prostu relaksu dla duszy. Wzięłam słoik nutelli, chipsy, dwie czekolady i moje ulubione ciastko czekoladowe. Nie, to nie "te dni", ja najzwyczajniej w świecie potrzebuję pocieszenia. Ale żeby nie było tak niezdrowo, bo Dulisia na co dzień jest fit, to wzięłam jeszcze sok pomarańczowy i kilka jabłek. I tak pewnie skończy się to tak, że jabłuszka wcisnę dziecku, a sama opierdzielę te wszystkie kalorie. No oczywiście w koszyku miałam też sporo innych rzeczy i zapłaciłam wcale niemało. Ucker miał rację odetchnęłam trochę, a zakupy już poprawiły mi nieco humor. Kiedy podeszłam do auta, Ucker wysiadł i pomógł mi schować zakupy do bagażnika. Wyciągnęłam stamtąd to co na drogę, czyli czekoladę, ciastko i soczek, po czym usiedliśmy na miejsca. Pierwsze co zrobiłam, to otworzyłam czekoladę, a Christopher patrzył na mnie trochę jak na kosmitę.
-Potrzymasz?- zapytałam, podając mu sok i ciastko.
-Jasne.- odpowiedział grzecznie, przyglądając mi się. -Mogę łyka?- zapytał po chwili.
-Tak, ale tylko łyka, bo muszę stwarzać pozory dobrego odżywiania i mieć w miarę dużo soku. Rozumiesz, nie?- zachowywałam się tak, jakbym zapomniała o tym, co się stało, ale w rzeczywistości nadal walczyłam z samą sobą.
-Pewnie, że rozumiem! Daj kawałek czekolady, może mi też się tak magicznie humor polepszy od słodkiego.- wziął kawałek mojej czekolady! Mam się dzielić jedzeniem z kimś, przez kogo je pożeram? To mi się nie podoba...
-Wiesz? Wątpię, no ale bierz jedną kostkę.
-Boże, jakie to chytre... Nic się nie zmieniło nawet od przedszkola.- zaczął się ewidentnie ze mnie śmiać, a ja rzuciłam mu spojrzenie w stylu "lepiej się już nie pogrążaj".
-Uckerku, ja Cię proszę... Ty już się lepiej przymknij, nie wypowiadaj na mój temat i nie żryj moich słodyczy, bo w ryjek wyłapiesz.- mówiłam niby groźnie, ale jednak w sumie na żarty.
-Ty się tu nie rzucaj, kochana... Przypominam Ci, że kiedyś zeżarłaś mi całe chipsy, a w dodatku podle wyłączyłaś mi mecz, bo miałaś jakąś mega dziką chcicę.- on ewidentnie próbuje mi przypomnieć jak to było z nim zajebiście i w ogóle, ale nie dam się zmanipulować.
-Ucker, skończ już te głupie gadki. Było, minęło...
-Dobra, już się nie odzywam. Jedź!- powiedział już oschle, obrażając się.
Spojrzałam na niego ostatni raz i ruszyłam. Jechaliśmy w ciszy aż do momentu, kiedy zatrzymaliśmy się na światłach, a ja przypomniałam sobie o mojej czekoladzie, którą ciągle trzymał Ucker i o dziwo jeszcze jej nie zjadł. Wyciągnęłam do niego rękę, mówiąc:
-Daj mi kawałek czekolady.
-Wiesz co? Bardziej pasowałaby Ci gorzka czekolada, bo słodka i tak już nie uratuje twojego zgorzkniałego serca.- skomentował chamsko, ale szczerze jakoś średnio mnie to dotknęło.
-Ale Ty to masz testy, kochany... Żałosne jak zawsze, czyli powrót do przedszkola.- 1:0 dla mnie, dziękuję, haha. -Daj mi tą czekoladę i się już najlepiej nie odzywaj. No chyba, że zamierzasz jeszcze kiedyś mądrze przemówić...- dodałam, a on dał mi do buzi kawałek czekolady.
-Wredna i złośliwa jak zawsze, ale o dziwo lubię to nadal i chyba nigdy mi się nie znudzi ten twój humorek.- stwierdził, wyraźnie dając mi do zrozumienia, że jego moje teksty też nie ruszają.
-Nie będę z Tobą dyskutować, bo w przeciwieństwie do Ciebie dojrzałam przez te lata.
-Mhm, jasne... Powierzchownie może tak, ale znam Cię zbyt dobrze i wiem, że masz ochotę mnie zwyzywać i dowalić, żeby mi w pięty poszło, bo zostały Ci te cechy zadziornej dziewczynki. Ty po prostu zaprzeczasz sama sobie i udajesz kogoś, kim nie jesteś. Okej, tak Ci jest wygodniej, ja to rozumiem i już o nic się nie czepiam. Rób, co chcesz, bo ja i tak nie mam już na Ciebie żadnego wpływu. Dla Ciebie liczy się tylko twoja córka i Pablo, i dobrze, w sumie prawidłowo. Ale nie zapominaj, że w tym wszystkim twoje szczęście też jest ważne i o nie też musisz walczyć, żeby w pewnym momencie nie uznać swojego życia za zmarnowane i podporządkowane komuś innemu. Pamiętaj, że wtedy może być już za późno...- się psycholog znalazł... No dobra, pewnie ma trochę racji, no ale kurde... Jaki on jest pewny siebie, aż mnie denerwuje, bo myśli, że bez niego nie mogę być szczęśliwa.
-Skończ już i ogarnij raz na zawsze, że między nami nic nie ma i w sumie niewiele było!- podniosłam głos, żeby wreszcie cokolwiek zrozumiał i przestał mnie dręczyć.
-Tak? Dobrze w takim razie nie będzie dla Ciebie problemem ani żadną trudnością, jeśli do końca mojego pobytu tutaj będę się z Tobą spotykał, a może nawet zaprosiłabyś mnie do domu, co? Przecież nic między nami nie ma i nie było, więc Pablo chyba nie będzie zły, jeśli odwiedzi Was stary znajomy...
-Ucker...- zaczęłam, ale w sumie utknęłam w pułapce i musiałam się zgodzić. -No jasne, że to żaden problem, luzik. To wiesz co? Wpadnij do nas na kolację o 18. Powiem narzeczonemu, że będziemy mieli gościa i pewnie się zdziwi na twój widok.- mój głos był strasznie sztuczny, zresztą celowo.
-No dobra, świetny pomysł. Może poznam lepiej twoją córeczkę, wydaje się być naprawdę wspaniałym dzieckiem.- aj, twoim idioto...
-Tak, tak... Na pewno Cię polubi, w końcu twój mózg jest na podobnym poziomie do trzylatki.- musiałam, nie mogłam się powstrzymać od wrednych komentarzy.
-A idź wredna małpo...- szturchnął mnie w ramię, uśmiechając się słodko.


No dobrze macie dziś ten rozdział, ale tym razem się tu nie będę produkować, bo mam nieciekawą sytuację rodzinną i po prostu nie mam ochoty nic tu pisać... :/ Ale no mam nadzieję, że do następnego rozdziału troszkę mi się polepszy i podtrzymam tą tradycję xD I chyba możecie się łatwo domyślić, kiedy kolejny rozdział ;) To do następnego ;*

10 komentarzy:

  1. Poczekam ile będzie trzeba bo masz talent 💕💕

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Mam nadzieję że pablo się wkurzy i odejdzie :D następny pewnie 6 na urodziny Dulce

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fajny ,czekam na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrobiłam nie przeczytane rozdziały. Jak zawsze ciekawe i piękne piszesz rozdzialy. Oni nadal się bardzo kochaja, ale nie chcą innych skrzywdzić a zwłaszcza Dulce Pabla.Dobrze Ucker mówi że powinna pomyśleć o sobie. Ciekawa jestem jak zareaguje Pablo, że Ucker do nich przyjdzie. Czekam na nowy rozdział 🙂🙂

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się dzieje...i nawet był pocałunek. Z daleka widać, że oni nigdy nie przestali się kochać i nadal jest między nimi chemia. Skoro nawet rozumieją się bez słów. Ucker dobrze jej powiedział, że udaje cały czas kogoś innego, a tak naprawdę ciągle w głębi duszy jest taka sama jak kiedyś i chciałaby wrócić do tego co było. Coś mi się wydaje, że Ucker i Esperanza się polubią i znajdą wspólny język, w końcu płynie w nich ta sama krew. Jestem tylko ciekawa co na to wszystko Pablo. No nic czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Kiedy kolejny? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział :) liczę dziś na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zwykle rozdział świetny. Zaczyna się znowu sporo między nimi dziać. Liczę, że dziś dodasz kolejny w urodziny Dulce. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Będzie dzisiaj nowy? :)

    OdpowiedzUsuń