piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 37

Jak zwykle siedziałam wieczorem przy laptopie, oglądając jakieś filmy, których w ostatnim czasie ściągnęłam sobie mnóstwo. Zgłodniałam, więc chciałam zejść na dół do kuchni. Kiedy nacisnęłam na klamkę u drzwi mojego pokoju, te się nie otworzyły. Przestraszyłam się, że się zacięły, bo kiedyś już tak było przez system ochronny mojego ojca. Ale przecież ja go nie włączałam. Nagle usłyszałam dźwięk zamka w drzwiach. Po chwili znów podeszłam do drzwi, by je otworzyć. Wyszłam powoli i niepewnie z pokoju, krzycząc "Halo! Kto tu jest?". W odpowiedzi dostałam jedynie gwizdanie dość silnego wiatru. Po całym ciele przeszły mnie ciarki. Stałam przez chwilę jak wryta, a moja wybujała wyobraźnia zaczęła działać. Przed oczami miałam już najgorsze sceny z horrorów. Po chwili się otrząsnęłam i podążałam wzdłuż korytarza, zapalając po drodze wszystkie światła, tak dla poczucia bezpieczeństwa. Zmęczona własnym strachem weszłam do kuchni i zaczęłam robić sobie kanapki. Nic podejrzanego już nie było, więc na luzie wróciłam do pokoju. W sumie chciało mi się śmiać, jak stwierdziłam, że mam zwidy, albo zwariowałam. Wykąpałam się i poszłam spać.

Z samego rana poszłam na zakupy. Nie chciało mi się, no ale co miałam innego zrobić, jak skończyły mi się płatki?... Nie no żart, w lodówce też nie miałam prawie nic. Nie miałam wyboru, ubrałam się i wyszłam. Po jakimś czasie wróciłam do domu i od razu poszłam do kuchni odstawić torby z zakupami. Na stole leżała kartka z napisem "Szykuj się na mój wielki powrót :*".  W pierwszej chwili miałam oczywiście taką głupią nadzieję, że to Ucker. Szybko jednak zorientowałam się, że to nie jego pismo. Wydało mi się to bardzo podejrzane, przestraszyłam się. To, co działo się wczoraj, mogłam uznać za przywidzenia, ale ta kartka jest tu naprawdę.
-Kto tu jest?- cisza. -Kto tu jest do cholery i czego chce?!- bałam się coraz bardziej, a mój głos drżał. No bo kurde… Wyszłam, zamknęłam drzwi, a kiedy wróciłam leżała tu ta kartka. To znaczy, że ktoś musiał tu wejść. Ale jak, przez dziurkę od klucza?! A może już od dawna ktoś ukrywa się w moim domu?... To możliwe, bo dom nie jest mały, więc mogłabym nie zauważyć, że ktoś się tu jest. Czym więcej myślałam, tym bardziej się bałam. Nagle usłyszałam dziwny hałas na górze, tak jakby coś spadło. Przełknęłam głośno ślinę i weszłam po schodach na górę. Nikogo tam nie było.

W ciągu kolejnych dni takich sytuacji było coraz więcej. Słyszałam kroki, widziałam cienie i w ogóle. Stawało się to coraz bardziej dziwne i tajemnicze, a ja już nawet bałam się swobodnie poruszać po własnym domu. Pewnego dnia wieczorem wszystko się wyjaśniło. Od jakichś piętnastu minut ciągle ktoś pukał do drzwi mojego pokoju, a kiedy wychodziłam, nikogo nie było. Za którymś razem wyszłam trochę dalej. Stojąc na środku korytarza, poczułam czyiś oddech na mojej szyi. Przełknęłam nerwowo ślinę i gwałtownie się odwróciłam. Był to człowiek, którego najmniej się spodziewałam. Mój największy koszmar, a mianowicie mój stary ochroniarz. Tak ten, który mnie kiedyś zgwałcił. Stałam, oddychając głośno i wpatrywałam się w niego z przerażeniem. Serce biło mi jak szalone. I ten jego szyderczy uśmiech… Czułam węzeł w gardle i nie dałabym rady nawet krzyczeć. Zresztą po co, przecież tu mnie nikt nie usłyszy?... Zbliżając się do mnie, powiedział:
-Znowu się spotykamy, kochanie. Tęskniłaś?
-Cze… Czego chcesz?- jąkałam się ze strachu, a on od razu wybuchnął śmiechem.
-No nie mów koteczku, że nie chcesz powtórki z rozrywki?... Z tego co widzę, lubisz zabawiać się z ochroniarzami. Myślisz, że nie wiem?! Cały czas Cię obserwuję. A teraz biedna zostałaś sama bez ukochanego, w ciąży… Ale masz mnie, ja kocham Cię najbardziej na świecie.- jego słowa mnie oburzały, obrzydzały, ale i tak najgorsze było to, co robił. Głaskał mnie po policzku z cholernie dziwną miną. W sumie wyglądał jak jakiś nie do końca zrównoważony psychicznie.
-Daj mi spokój!- krzyknęłam, splunęłam mu na twarz, a dokładniej w oko i uciekłam do pierwszego lepszego pokoju, bo niestety przy drzwiach do mojego stał on. Niestety widział, jak tam wbiegam i podążył za mną. Ciągle walił w drzwi jak oszalały. Na szczęście w drzwiach był klucz, więc udało mi się je wcześniej zamknąć. Stojąc pod drzwiami, ciągle krzyczał, żebym otworzyła itd. Chwilami z taką złością napieprzał w te drzwi, że bałam się, że je wyważy. Na szczęście nie miał na tyle dużo siły. Usiadłam pod ścianą, nasłuchując. W pewnej chwili usłyszałam jego kroki, a potem bardzo głośny trzask drzwi od domu. To była moja szansa. Wybiegłam z tamtego pokoju, zamykając za sobą drzwi, by myślał, że nadal tam jestem. Wleciałam jak burza do mojego pokoju i się tam zamknęłam. Spod sterty śmieci na biurku wygrzebałam ładowarkę do telefonu, który miałam wcześniej w kieszeni, ale zupełnie rozładowany. Dla bezpieczeństwa chciałam iść jeszcze do garderoby, ale moją uwagę przykuł list od Uckera, który jak zwykle leżał na moim łóżku. Chwyciłam go i tak jak planowałam, schowałam się w garderobie. W sumie chciałam zadzwonić po pomoc, a z pokoju byłoby mnie słychać, z garderoby nie. Podłączyłam telefon. Zadzwoniłam do Christiana, nie odbierał, Maite także. Dzwoniłam do kogo się dało, słyszałam jedynie pocztę głosową. Nie pozostało mi nic innego, jak siedzieć tu do końca życia, bo niestety jak potrzebuję pomocy, to nie mam nikogo. Zupełnie opadłam z sił, oczywiście bardziej tych psychicznych. Wtedy spojrzałam na kartkę w mojej ręce. Tak, to odpowiedni moment, aby przeczytać ten list. Pośpiesznie rozwinęłam kartkę. Sam widok pisma Uckera dodał mi otuchy. Zaczęłam czytać, a łzy ciurkiem spływały po moich policzkach:
"Duluś, kochanie!
Przepraszam za ten wyjazd. Zrobiłem to z miłości do Ciebie, w którą nigdy nie wolno Ci zwątpić. Bez względu na to, gdzie będę zawsze będę Cię kochał. Nauczyłaś mnie, czym naprawdę jest życie i za to Cię kocham. Choć nie raz mówiłem Ci, jak bardzo jesteś dziecinna, to jednak mimo wszystko wiem, że tak nie jest. Znam Cię lepiej niż ktokolwiek i wiem, jaka jesteś naprawdę. Od początku Cię podziwiałem, sam nie wiem za co. Zawsze miałaś w sobie pełno życia i radości, którą zarażałaś innych. Jesteś najlepszą osobą, jaką w życiu spotkałem. Ale tak do rzeczy: Wierzę, że dasz sobie radę w każdej sytuacji. Ja nie jestem Ci do niczego potrzebny, bo to Ty masz w sobie tą wyjątkową siłę. To Ty mi częściej pomagałaś niż ja Tobie. No więc skarbie Ty mój najdroższy… Masz tu mój nowy numer i jeśli naprawdę będę Ci aż tak bardzo potrzebny, to zadzwoń: 123 456 789. Kocham Cię, ale pragnę jedynie Twojego szczęścia, a ze mną go nie zaznasz, jedynie na chwilę. Nasza miłość nie ma sensu, ale mam nadzieję, że tak jak ja zawsze będziesz o nas pamiętała. Nie wiem możesz nawet jak w Titanicu kiedyś opowiedzieć wnukom naszą historię- historię prawdziwej, ale nieszczęśliwej miłości. Ale się rozpisałem, poetą zostanę, haha. A i z tego wszystkiego zapomniałem Ci powiedzieć, że podoba mi się Twoja zmiana, pięknie wyglądasz :* No dobra, starczy… Żegnaj kochanie! <3
                                                                                                                     Na zawsze Twój Ucker :*"

Jejuś… czytając to płakałam jak głupia i tylko co jakiś czas lekko się uśmiechałam przez łzy, przypominając sobie nasze wspólne chwile. Zresztą on to tak pięknie napisał. Na chwilę zupełnie zapomniałam o moim horrorze, ale nie na długo. Nagle światło w garderobie zgasło. Po chwili znów usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami na dole. Domyśliłam się, że ten debil odciął prąd- zarąbiście. Wiedziałam, że to może być moja ostatnia szansa, więc nie czekając długo, wykręciłam numer do Uckera. Po chwili odebrał, mówiąc:
-Hallo?- na dźwięk jego głosu od razu zrobiło mi się lepiej i poczułam się bezpieczniej.
-Kochanie…- wyjąkałam drżącym głosem, dławiąc się łzami.

-Co się stało skarbie?- zapytał pełen troski, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo telefon mi się wyłączył. No tak… Ładował się bardzo krótko, zdecydowanie za krótko. Znów dopadła mnie ta cholerna bezradność. Siedziałam dalej skulona w tej garderobie. Jeszcze ta całkowita ciemność… To było straszne. Przesiedziałam tak całą noc i dzień. Byłam głodna, śpiąca i coraz słabiej się czułam. Przez tego psychopatę prawie w ogóle ostatnio nie spałam, więc nie ma co się dziwić. Przez cały dzień był spokój, ale mimo to nie miałam odwagi wyjść z pokoju. Z garderoby wyszłam, bo w pokoju miałam trochę czekolady, chipsów i wody, które chociaż trochę zdołały zaspokoić mój głód. Kiedy nadchodził wieczór znów ogarnął mnie strach. Prądu dalej nie było, więc zawczasu zapaliłam sobie świeczki, które nieodłącznie kojarzą mi się z Uckerem, no wiadomo dlaczego. Nagle znów usłyszałam kroki koło mojego pokoju. Z desperacji schowałam się pod kołdrę. Wiem, że to bez sensu, ale tak jakoś wyszło. Ktoś przekręcił zamek od drzwi. Ktoś… To znaczy zapewne ten psychol. Ale skąd niby ma mój klucz? No w każdym razie nacisnął na klamkę, a już po chwili czułam jego uścisk przez kołdrę. Zaczęłam piszczeć, krzyczeć, ale nie zamierzał mnie puścić. Usiłował mnie jedynie odkryć z tej kołdry. 

No i jest! Wow, jaka długa przerwa i nawet wyjątkowo nie nasłuchałam się żadnych szantaży itd. :D Aż cud xD No a tak do rzeczy: Rozdział miał być nieco inny i niezbyt mi się podoba, ale już trudno (wena mi uciekła). W ogóle wiecie co? Tak pisząc ten list Uckera (czego się w końcu doczekałyście) wpadłam na szatański pomysł, żeby tak zakończyć ich miłość, ale nie, nie dałabym rady tego zrobić ;) No więc mam nadzieję, że Wam się ten rozdział jednak podoba. Jeju... Zasypiam na siedząco, haha :) Dobranoc :* 

6 komentarzy:

  1. No i ja wiem !! To na pewno Ucker !! Dlaczego Dul nie otworzyła wcześniej tego listu? Teraz sobie nagrabiłaś młoda damo, tak nie wolno robić, posunęłaś się do strasznego czynu ! Bez kitu, no przecież on jej dał numer swój to znaczy, że albo ją kocha albo liczy jeszcze na jakiś szybki numerek hahaha Nie no, a tak całkiem poważnie to jakim prawem ten bufon miał czelność jeszcze przyjść do jej domu, ja to obstawiałam Amadora bądź Uckerka ale nie jego. Najpierw ją krzywdzi i zostawia uraz na całe życie, a teraz jeszcze wraca. Nie no ale to musi być Christopher, bo skąd tamten by miał klucz przecież nie jest to on jakimś czarnoksiężnikiem z krainy OZ xd hahah no to ja też już idę spać :* KOCHANIE JUTRO SIĘ WIDZIMY !!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny. Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet sama nie wiem co napisać, Dulce ma ograniczoną sprawność zeby sama mogła pobić tego ochroniarza, więc przydałby się jej Chuck Norris albo Ucker ale ja wolałabym tego pierwszego. Bo chyba nie jesteś az taka okrutna aby zsyłać jej tam Amadora? Po tobie mozna się wszystkiego spodziewać. Mam nadzieję ze Dulce się nic nie stanie i przestanie się bać bo nerwy szkodzą bobaskowi a właśnie jaką płeć ma to dziecko? Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na 17 rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię szamańskich pomysłów i dobrze, ze z niego zrezygnowalas :) inaczej by mi chyba serce pękło ;D historia Dulce przypomina horror ;o i mam nadzieje, ze to się skończy bo juz za długo trwa. Liczę na to, ze Ucker zrozumie, albo wyczuje kłopoty i przyjedzie do Dulce liczę na to :) Myslalam ze to Amator, a tu ten ochroniarz- całkowicie o nim ;(
    Ja liczę tylko na to, ze to Ucker przyjechał i uratuje Dulce. Z niecierpliwością czekam na nowy! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. a więc tak szkoda mi Dule jest w ciąży i wszystko na nią tak spada. przeraził mnie ten ochroniarz coś strasznego. Oczywiście mam nadzieje że Ucker pojawi się w odpowiednim momencie :). Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń