Ucker:
Wieczór z Dulce był wspaniały, ale Pablo wszystko zepsuł i jeszcze mnie wkurwił. Jakim prawem nazywa swoją księżniczką MOJĄ Dulcie, a już tym bardziej MOJĄ córkę?! Miałem ochotę mu uświadomić, jak bardzo Dula jest "jego"... Nie odezwałem się na ten temat ze względu na nią, bo nie chciałem jej robić kłopotów. Co prawda to by rozwiązało mój problem i musiałaby być ze mną, bo przecież nawet nie pracuje i nie dałaby sobie rady sama... Ale to przecież do niczego nie prowadzi i nie mogę jej zrobić czegoś takiego. Czasami chciałbym być bezdusznym chujem i nie patrzeć na uczucia innych, i iść po trupach do celu. Nie potrafię tak niestety... Tym bardziej jeśli chodzi o moją ukochaną, nie mogę jej skrzywdzić. Miałem dziwnie złe przeczucie, że w niedziele odeśle mnie do Meksyku. Tak czułem, bo gdyby miało być inaczej, to pewnie do niczego by nie doszło, bo mam wrażenie, że ona potraktowała to jak podarowanie mi nagrody pocieszenia i pewnego rodzaju już pożegnanie. Nie ulega wątpliwości, że ona coś jednak do mnie czuje, ale chyba nie jest to tak silne, by była w stanie zmienić swoje życie. Tak mi się wydaje, ale ma jeszcze dwa dni i może mnie zaskoczyć. Widać po niej, że bardzo to przeżywa i chce podjąć właściwą decyzję. Pogubiła się dziewczyna trochę i nic na to nie poradzę, musi rozwiązać ten problem sama. Jeśli jej pomogę, to może kiedyś uznać, że ją zmanipulowałem i dlatego mnie wybrała. Dlatego po prostu muszę zaakceptować każdą jej decyzję i się dostosować. Nie będę tym razem rozpaczać i za nią płakać, a już na pewno nie przy niej. Ale przede wszystkim nie załamię się, nie dopuszczę do takiego stanu, w jakim byłem jakiś czas temu.
Wieczór z Dulce był wspaniały, ale Pablo wszystko zepsuł i jeszcze mnie wkurwił. Jakim prawem nazywa swoją księżniczką MOJĄ Dulcie, a już tym bardziej MOJĄ córkę?! Miałem ochotę mu uświadomić, jak bardzo Dula jest "jego"... Nie odezwałem się na ten temat ze względu na nią, bo nie chciałem jej robić kłopotów. Co prawda to by rozwiązało mój problem i musiałaby być ze mną, bo przecież nawet nie pracuje i nie dałaby sobie rady sama... Ale to przecież do niczego nie prowadzi i nie mogę jej zrobić czegoś takiego. Czasami chciałbym być bezdusznym chujem i nie patrzeć na uczucia innych, i iść po trupach do celu. Nie potrafię tak niestety... Tym bardziej jeśli chodzi o moją ukochaną, nie mogę jej skrzywdzić. Miałem dziwnie złe przeczucie, że w niedziele odeśle mnie do Meksyku. Tak czułem, bo gdyby miało być inaczej, to pewnie do niczego by nie doszło, bo mam wrażenie, że ona potraktowała to jak podarowanie mi nagrody pocieszenia i pewnego rodzaju już pożegnanie. Nie ulega wątpliwości, że ona coś jednak do mnie czuje, ale chyba nie jest to tak silne, by była w stanie zmienić swoje życie. Tak mi się wydaje, ale ma jeszcze dwa dni i może mnie zaskoczyć. Widać po niej, że bardzo to przeżywa i chce podjąć właściwą decyzję. Pogubiła się dziewczyna trochę i nic na to nie poradzę, musi rozwiązać ten problem sama. Jeśli jej pomogę, to może kiedyś uznać, że ją zmanipulowałem i dlatego mnie wybrała. Dlatego po prostu muszę zaakceptować każdą jej decyzję i się dostosować. Nie będę tym razem rozpaczać i za nią płakać, a już na pewno nie przy niej. Ale przede wszystkim nie załamię się, nie dopuszczę do takiego stanu, w jakim byłem jakiś czas temu.
W sobotę rano, to znaczy koło 10, poszedłem do Duli, przepraszam... Do Esperanzy. Zapukałem, a po chwili usłyszałem głos Dulce przez drzwi:
-Chwileczkę, już otwieram!- pewnie jest jeszcze w piżamie i musiała zarzucić na siebie szlafrok.
-Hej.- powiedziałem, stojąc z nią twarzą w twarz.
-No cześć. Przeczuwałam, że to Ty.- posłała mi słodki uśmiech, ale ledwo co go odwzajemniłem, nie miałem już siły na tą walkę. -Wejdź.- zaprosiła mnie do środka, a ja dosyć niepewnie wszedłem.
-Espe już wstała?- zapytałem, stojąc dalej w przedpokoju.
-Nie, śpi jeszcze. Ale to w sumie dobrze, bo chciałam z Tobą pogadać. Chodź... Może kawy, herbaty?- zachowywała się normalnie, jakby nic się nie stało.
-Wiesz co? To ja może wpadnę trochę później, jak mała wstanie.- kierowałem się do wyjścia, ale złapała mnie za rękę.
-Ucker, proszę... Pogadajmy.- powiedziała delikatnym głosem, kiedy na nią spojrzałem. -Mówiłeś, że nie jesteś zły...- zaczęła, smutniejąc.
-Bo nie jestem, moja maleńka.- wymusiłem na sobie czuły uśmiech i trąciłem palcem jej nos.
-To dlaczego nie chcesz ze mną wypić kawy, posiedzieć i pogadać?- była wyraźnie zawiedziona.
-Jejku, Dul... Nie jestem zły, nie mam do Ciebie żalu ani nic z tych rzeczy. Ja po prostu mam już dość tej walki być może z przeznaczeniem. Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać, bo chcę mieć resztki nadziei jeszcze przez te dwa dni. Muszę się ponownie przyzwyczaić do życia bez Ciebie.
-Ucker, Ty pieprzony pesymisto!- krzyknęła na mnie, dając mi z pięści w ramię. -Nie powiedziałam jeszcze, że to koniec i nie wiem, czy to zrobię. To co się wczoraj stało, miało być dobrym wykorzystaniem naszego wspólnego czasu, więc nie psuj tego teraz i zostań ze mną przez chwilę.
-No dobrze, niech Ci będzie. Zrób mi tą kawę, jak tak bardzo chcesz, pogadajmy. Ale nie poruszamy w ogóle tematu naszej miłości, nie mówimy o decyzjach, jak chcesz gadać, to najlepiej o nieznacznych głupotach. Do poważnych tematów wrócimy dopiero jutro wieczorem, okej?
-Okej. To siadaj, już wstawiam wodę na kawę. No chyba, że chcesz ze mną zjeść śniadanie?- weszliśmy do kuchni.
-Nie, dziękuję. Zostańmy przy tej kawie.
-No dobra, już robię. Ej w ogóle miałam już dawno pytać i jakoś nie miałam okazji... Co u naszych "kochanych" rodziców?- dobrze, że znalazła jakiś temat, chociaż nie będziemy milczeć.
-W sumie okej. Zestarzeli się bardzo, może trochę zmądrzeli. Ale wiesz... Jak to oni, liczą się tylko pieniądze, firma, prestiż. Twoich rodziców rzadko widuję, czasami tylko wpadają do firmy, moi trochę częściej. Ogólnie jestem z nimi w normalnych relacjach i czasami nawet zamienimy kilka słów, ale wiadomo, że normalną rodziną to nigdy nie będziemy. Nie no zmienili się trochę, zwłaszcza moja matka. Święta nie jest, ale kiedyś zażądała, żebym powiedział jej, jak to było z tymi misjami dla Amadora. Po chyba dwóch godzinach opowieści o moim życiu, o wszystkich żalach i smutkach, nawet o naszej miłości i w ogóle przytuliła mnie czule. Od tamtej pory jej podejście do mnie trochę się zmieniło i miewa przebłyski kochającej matki. Ojciec ze mną prawie nie rozmawia, ale nie jest już taki podły jak kiedyś i na swój sposób docenia to, że pracuję w tej cholernej firmie i w przeciwieństwie do Ciebie, nie zostawiłem ich samych.- rozgadałem się, a ona słuchała mnie uważnie.
-Mocno na mnie wjeżdżali, jak wyjechałam?
-Szczerze na początku nie, bo stwierdzili, że nie jesteś im potrzebna, bo i tak byłaś leniwa, a Ann bardziej mi pomagała w firmie. Ale wiadomo, że nie raz coś na Ciebie gadali, a ja Cię broniłem, z czego wychodziła mega afera i wychodziłem z hukiem. No ale cóż... Po jakimś czasie o Tobie zapomnieli. Chociaż jakiś czas temu twoja matka pytała, czy mam z Tobą kontakt i czy wiem, gdzie jesteś. Stwierdziła, że trochę za Tobą tęskni, bo się zrobiło nudno. Po chwili jednak to odwołała i kazała mi zapomnieć te słowa. Tak mi się chciało z niej śmiać, że sobie nie wyobrażasz.- na te słowa uśmiechnęła się delikatnie, miło jej się zrobiło.
-Czyli jednak ktoś po za Tobą trochę o mnie pamięta.
-No tak troszkę, powinnaś im o sobie przypomnieć.
-Wiesz co? Chciałabym ich zobaczyć, bo brakuje mi tych kłótni bez sensu, mimo wszystko to miało jakiś urok i kształtowało mój charakter. Zresztą jakby nie patrzeć, sporo zawdzięczamy naszym rodzicom. Ty swoim w ogóle istnienie, a ja moim to, że mnie zaadoptowali i miałam godne życie. Ponadto dzięki ich chorym ambicjom się znamy i przeżyliśmy wspaniałą miłość, jaka zdarza się tylko raz w życiu. Pośrednio Esperanza też istnieje dzięki nim, bo to oni nas połączyli.
-Duluś, wchodzisz na zakazany temat...- przypomniałem beznamiętnie.
-Aj, no tak... Ładna dziś pogoda, prawda?- nie wiem, czy w tym momencie się zgrywa, czy naprawdę szuka jakiegokolwiek tematu, żeby uniknąć niezręcznej ciszy.
-Tak, cudna. Co dziś robimy?
-Ja to proponuję iść na plażę. Ty zajmiesz się Espe i może nauczysz ją pływać, a ja się będę opalać. Co Ty na to?- a to spryciula.
-No dobra, może być.- w sumie dla mnie bomba, spędzę czas z moim dzieckiem i jeszcze nauczę ją pływać.
-Ej, w ogóle to mam takie dość istotne pytanie...- oj, brzmi groźnie.
-Jakie?
-Jak to się właściwie stało, że znalazłeś te dokumenty naszej córki? Czemu grzebałeś mi po szafkach?
-W sumie to sama Espe Cię wydała i zacząłem coś podejrzewać. Opowiadała mi, jak tam w przedszkolu i pochwaliła się, że jako jedyna w grupie znała datę swoich urodzin. I tak sobie wtedy policzyłem, że to równe dziewięć miesięcy od naszego ostatniego razu. Z Pablem przecież byłaś trochę później. No fakt... Mogła być wcześniakiem, a ja nie musiałem wcale o tym wiedzieć. Ale w tej jednej chwili w moim sercu pojawiło się tyle nadziei, że musiałem to sprawdzić. No i wtedy dopiero zacząłem szukać jakichś dokumentów. Najpierw znalazłem badanie DNA, wykluczające ojcostwo Pabla, a potem Amadora, następnie w moje ręce wpadł akt urodzenia Espe, gdzie w rubryce "ojciec" widniało moje nazwisko. Patrzyłem na to chyba z pięć minut i nie mogłem uwierzyć, po chwili oczy miałem całe we łzach, to był naprawdę piękny moment.- opowiedziałem.
-A to mała zdrajczyni... Ale w sumie się cieszę, że znasz prawdę i nawet nie musiałam Ci jej wprost wyznawać, bo to byłoby trudne.
-Dla Ciebie stanowczo za trudne...- zaśmiałem się trochę złośliwie, a Dulce jedynie przewróciła oczami.
-Chwileczkę, już otwieram!- pewnie jest jeszcze w piżamie i musiała zarzucić na siebie szlafrok.
-Hej.- powiedziałem, stojąc z nią twarzą w twarz.
-No cześć. Przeczuwałam, że to Ty.- posłała mi słodki uśmiech, ale ledwo co go odwzajemniłem, nie miałem już siły na tą walkę. -Wejdź.- zaprosiła mnie do środka, a ja dosyć niepewnie wszedłem.
-Espe już wstała?- zapytałem, stojąc dalej w przedpokoju.
-Nie, śpi jeszcze. Ale to w sumie dobrze, bo chciałam z Tobą pogadać. Chodź... Może kawy, herbaty?- zachowywała się normalnie, jakby nic się nie stało.
-Wiesz co? To ja może wpadnę trochę później, jak mała wstanie.- kierowałem się do wyjścia, ale złapała mnie za rękę.
-Ucker, proszę... Pogadajmy.- powiedziała delikatnym głosem, kiedy na nią spojrzałem. -Mówiłeś, że nie jesteś zły...- zaczęła, smutniejąc.
-Bo nie jestem, moja maleńka.- wymusiłem na sobie czuły uśmiech i trąciłem palcem jej nos.
-To dlaczego nie chcesz ze mną wypić kawy, posiedzieć i pogadać?- była wyraźnie zawiedziona.
-Jejku, Dul... Nie jestem zły, nie mam do Ciebie żalu ani nic z tych rzeczy. Ja po prostu mam już dość tej walki być może z przeznaczeniem. Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać, bo chcę mieć resztki nadziei jeszcze przez te dwa dni. Muszę się ponownie przyzwyczaić do życia bez Ciebie.
-Ucker, Ty pieprzony pesymisto!- krzyknęła na mnie, dając mi z pięści w ramię. -Nie powiedziałam jeszcze, że to koniec i nie wiem, czy to zrobię. To co się wczoraj stało, miało być dobrym wykorzystaniem naszego wspólnego czasu, więc nie psuj tego teraz i zostań ze mną przez chwilę.
-No dobrze, niech Ci będzie. Zrób mi tą kawę, jak tak bardzo chcesz, pogadajmy. Ale nie poruszamy w ogóle tematu naszej miłości, nie mówimy o decyzjach, jak chcesz gadać, to najlepiej o nieznacznych głupotach. Do poważnych tematów wrócimy dopiero jutro wieczorem, okej?
-Okej. To siadaj, już wstawiam wodę na kawę. No chyba, że chcesz ze mną zjeść śniadanie?- weszliśmy do kuchni.
-Nie, dziękuję. Zostańmy przy tej kawie.
-No dobra, już robię. Ej w ogóle miałam już dawno pytać i jakoś nie miałam okazji... Co u naszych "kochanych" rodziców?- dobrze, że znalazła jakiś temat, chociaż nie będziemy milczeć.
-W sumie okej. Zestarzeli się bardzo, może trochę zmądrzeli. Ale wiesz... Jak to oni, liczą się tylko pieniądze, firma, prestiż. Twoich rodziców rzadko widuję, czasami tylko wpadają do firmy, moi trochę częściej. Ogólnie jestem z nimi w normalnych relacjach i czasami nawet zamienimy kilka słów, ale wiadomo, że normalną rodziną to nigdy nie będziemy. Nie no zmienili się trochę, zwłaszcza moja matka. Święta nie jest, ale kiedyś zażądała, żebym powiedział jej, jak to było z tymi misjami dla Amadora. Po chyba dwóch godzinach opowieści o moim życiu, o wszystkich żalach i smutkach, nawet o naszej miłości i w ogóle przytuliła mnie czule. Od tamtej pory jej podejście do mnie trochę się zmieniło i miewa przebłyski kochającej matki. Ojciec ze mną prawie nie rozmawia, ale nie jest już taki podły jak kiedyś i na swój sposób docenia to, że pracuję w tej cholernej firmie i w przeciwieństwie do Ciebie, nie zostawiłem ich samych.- rozgadałem się, a ona słuchała mnie uważnie.
-Mocno na mnie wjeżdżali, jak wyjechałam?
-Szczerze na początku nie, bo stwierdzili, że nie jesteś im potrzebna, bo i tak byłaś leniwa, a Ann bardziej mi pomagała w firmie. Ale wiadomo, że nie raz coś na Ciebie gadali, a ja Cię broniłem, z czego wychodziła mega afera i wychodziłem z hukiem. No ale cóż... Po jakimś czasie o Tobie zapomnieli. Chociaż jakiś czas temu twoja matka pytała, czy mam z Tobą kontakt i czy wiem, gdzie jesteś. Stwierdziła, że trochę za Tobą tęskni, bo się zrobiło nudno. Po chwili jednak to odwołała i kazała mi zapomnieć te słowa. Tak mi się chciało z niej śmiać, że sobie nie wyobrażasz.- na te słowa uśmiechnęła się delikatnie, miło jej się zrobiło.
-Czyli jednak ktoś po za Tobą trochę o mnie pamięta.
-No tak troszkę, powinnaś im o sobie przypomnieć.
-Wiesz co? Chciałabym ich zobaczyć, bo brakuje mi tych kłótni bez sensu, mimo wszystko to miało jakiś urok i kształtowało mój charakter. Zresztą jakby nie patrzeć, sporo zawdzięczamy naszym rodzicom. Ty swoim w ogóle istnienie, a ja moim to, że mnie zaadoptowali i miałam godne życie. Ponadto dzięki ich chorym ambicjom się znamy i przeżyliśmy wspaniałą miłość, jaka zdarza się tylko raz w życiu. Pośrednio Esperanza też istnieje dzięki nim, bo to oni nas połączyli.
-Duluś, wchodzisz na zakazany temat...- przypomniałem beznamiętnie.
-Aj, no tak... Ładna dziś pogoda, prawda?- nie wiem, czy w tym momencie się zgrywa, czy naprawdę szuka jakiegokolwiek tematu, żeby uniknąć niezręcznej ciszy.
-Tak, cudna. Co dziś robimy?
-Ja to proponuję iść na plażę. Ty zajmiesz się Espe i może nauczysz ją pływać, a ja się będę opalać. Co Ty na to?- a to spryciula.
-No dobra, może być.- w sumie dla mnie bomba, spędzę czas z moim dzieckiem i jeszcze nauczę ją pływać.
-Ej, w ogóle to mam takie dość istotne pytanie...- oj, brzmi groźnie.
-Jakie?
-Jak to się właściwie stało, że znalazłeś te dokumenty naszej córki? Czemu grzebałeś mi po szafkach?
-W sumie to sama Espe Cię wydała i zacząłem coś podejrzewać. Opowiadała mi, jak tam w przedszkolu i pochwaliła się, że jako jedyna w grupie znała datę swoich urodzin. I tak sobie wtedy policzyłem, że to równe dziewięć miesięcy od naszego ostatniego razu. Z Pablem przecież byłaś trochę później. No fakt... Mogła być wcześniakiem, a ja nie musiałem wcale o tym wiedzieć. Ale w tej jednej chwili w moim sercu pojawiło się tyle nadziei, że musiałem to sprawdzić. No i wtedy dopiero zacząłem szukać jakichś dokumentów. Najpierw znalazłem badanie DNA, wykluczające ojcostwo Pabla, a potem Amadora, następnie w moje ręce wpadł akt urodzenia Espe, gdzie w rubryce "ojciec" widniało moje nazwisko. Patrzyłem na to chyba z pięć minut i nie mogłem uwierzyć, po chwili oczy miałem całe we łzach, to był naprawdę piękny moment.- opowiedziałem.
-A to mała zdrajczyni... Ale w sumie się cieszę, że znasz prawdę i nawet nie musiałam Ci jej wprost wyznawać, bo to byłoby trudne.
-Dla Ciebie stanowczo za trudne...- zaśmiałem się trochę złośliwie, a Dulce jedynie przewróciła oczami.
Dulce:
Po jakimś czasie wstała Esperanza, zjadła śniadanko, ubrała się i poszliśmy na plażę. Tak jak było to planowane, ja się opalałam, a Ucker pływał z małą. To znaczy oczywiście bez przesady... Oni chwilę siedzieli ze mną, ja do wody też na moment weszłam. Ale nie oszukujmy się, że wolę się opalać niż pływać. Espe była bardzo zadowolona, bo Christopher nauczył ją pływać. Naprawdę siedział z nią w tej wodzie tak długo, aż się nauczyła. Udało się, przybiegła do mnie uradowana i zaczęła krzyczeć:
-Mamo, mamo, umiem pływać! Ucker mnie nauczył, chodź Ci pokażę!
-Dobrze, już idę... Ale nie krzycz tak, skarbie.- przytuliłam ją i poszliśmy do wody.
-No dawaj, pokaż mamusi, jak pięknie pływasz.- powiedział Ucker i chciał jej pomóc.
-Nie, już nie musisz mi pomagać, ja umiem sama. - odsunęła się od nas i rzeczywiście zaczęła pływać.
-Brawo, kochanie!- krzyknęłam radośnie, klaskając. -Pablo nigdy nie miał czasu nawet przyjść z nami na plażę, a Tobie się tak łatwo udało, brawo.- zwróciłam się do Uckera i dałam mu buziaka w policzek.
-Oj no tak łatwo to nie było, ale postanowiłem sobie, że się uda, bo w ten sposób moja córka będzie miała coś po mnie.- uśmiechnął się delikatnie, przyglądając się jej z trochę większej odległości, bo nam kawałek odpłynęła.
-Tak, dobra robota. Na pewno zapamięta tego Uckera, który nauczył ją pływać.- stwierdziłam z uznaniem.
-Cholera, na tle tych wszystkich błędów i generalnie całego naszego nędznego życia, jedynie córka nam się udała.- stwierdził z szerokim, szczerym uśmiechem.
-Masz rację, ona jedyna nam się udała i tylko ona jest piękną, żywą pamiątką po przeszłości.
-Bardzo mi na niej zależy i chciałbym być z nią całe życie, ale wczorajsza noc pokazała, że przebywanie z Tobą w jednym miejscu, nie będąc w związku, nie zda egzaminu, tak się nie da...
-Tak, niestety to prawda. Nie potrafimy się pilnować w pewnych kwestiach i nie myślimy do końca trzeźwo. Teraz widzę, że te twoje dwie opcje, to jedyne logiczne rozwiązanie. Ale mieliśmy nie gadać o nas...- tak mi się nagle przypomniało, a to w sumie on zaczął.
-No tak, zapomniałem.
-Widziałaś mamo, widziałaś?- podbiegła szczęśliwa Esperanza, skacząc z radości.
-Jasne, że widziałam, słoneczko.- przytuliłam ją mocno, a ona po chwili mi się wyrwała i wskoczyła na Uckera.
-Dziękuję, kocham Cię Uckerku.- przytuliła się do niego i go wycałowała, a on biedny miał już całe oczy we łzach ze wzruszenia.
-Ja Ciebie też kocham, księżniczko.- przytulił ją mocno, żeby nie mogła patrzeć mu w oczy, z których już leciały łzy.
Wyszliśmy na brzeg, bo małej było już zimno. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i poszliśmy do domu. Ucker cały czas był smutny i rozkojarzony, nie chciał zostawiać Espe, tym bardziej że ona też go już pokochała. No cóż... Nasze dziecko jest cudowne i potrafi wzruszyć do łez nawet takiego twardziela jak Ucker.
Po jakimś czasie wstała Esperanza, zjadła śniadanko, ubrała się i poszliśmy na plażę. Tak jak było to planowane, ja się opalałam, a Ucker pływał z małą. To znaczy oczywiście bez przesady... Oni chwilę siedzieli ze mną, ja do wody też na moment weszłam. Ale nie oszukujmy się, że wolę się opalać niż pływać. Espe była bardzo zadowolona, bo Christopher nauczył ją pływać. Naprawdę siedział z nią w tej wodzie tak długo, aż się nauczyła. Udało się, przybiegła do mnie uradowana i zaczęła krzyczeć:
-Mamo, mamo, umiem pływać! Ucker mnie nauczył, chodź Ci pokażę!
-Dobrze, już idę... Ale nie krzycz tak, skarbie.- przytuliłam ją i poszliśmy do wody.
-No dawaj, pokaż mamusi, jak pięknie pływasz.- powiedział Ucker i chciał jej pomóc.
-Nie, już nie musisz mi pomagać, ja umiem sama. - odsunęła się od nas i rzeczywiście zaczęła pływać.
-Brawo, kochanie!- krzyknęłam radośnie, klaskając. -Pablo nigdy nie miał czasu nawet przyjść z nami na plażę, a Tobie się tak łatwo udało, brawo.- zwróciłam się do Uckera i dałam mu buziaka w policzek.
-Oj no tak łatwo to nie było, ale postanowiłem sobie, że się uda, bo w ten sposób moja córka będzie miała coś po mnie.- uśmiechnął się delikatnie, przyglądając się jej z trochę większej odległości, bo nam kawałek odpłynęła.
-Tak, dobra robota. Na pewno zapamięta tego Uckera, który nauczył ją pływać.- stwierdziłam z uznaniem.
-Cholera, na tle tych wszystkich błędów i generalnie całego naszego nędznego życia, jedynie córka nam się udała.- stwierdził z szerokim, szczerym uśmiechem.
-Masz rację, ona jedyna nam się udała i tylko ona jest piękną, żywą pamiątką po przeszłości.
-Bardzo mi na niej zależy i chciałbym być z nią całe życie, ale wczorajsza noc pokazała, że przebywanie z Tobą w jednym miejscu, nie będąc w związku, nie zda egzaminu, tak się nie da...
-Tak, niestety to prawda. Nie potrafimy się pilnować w pewnych kwestiach i nie myślimy do końca trzeźwo. Teraz widzę, że te twoje dwie opcje, to jedyne logiczne rozwiązanie. Ale mieliśmy nie gadać o nas...- tak mi się nagle przypomniało, a to w sumie on zaczął.
-No tak, zapomniałem.
-Widziałaś mamo, widziałaś?- podbiegła szczęśliwa Esperanza, skacząc z radości.
-Jasne, że widziałam, słoneczko.- przytuliłam ją mocno, a ona po chwili mi się wyrwała i wskoczyła na Uckera.
-Dziękuję, kocham Cię Uckerku.- przytuliła się do niego i go wycałowała, a on biedny miał już całe oczy we łzach ze wzruszenia.
-Ja Ciebie też kocham, księżniczko.- przytulił ją mocno, żeby nie mogła patrzeć mu w oczy, z których już leciały łzy.
Wyszliśmy na brzeg, bo małej było już zimno. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i poszliśmy do domu. Ucker cały czas był smutny i rozkojarzony, nie chciał zostawiać Espe, tym bardziej że ona też go już pokochała. No cóż... Nasze dziecko jest cudowne i potrafi wzruszyć do łez nawet takiego twardziela jak Ucker.
Nadszedł ten dzień... Niedziela. Pablo oczywiście był w pracy tym razem od 14 do późna. To w sumie dobrze, bo wieczór będzie zdecydowanie chwilą moją i Uckera. Chwilą słodką lub gorzką... Okaże się. Ten ostatni dzień spędziliśmy razem jak rodzina tak samo jak zresztą cały tydzień. Najpierw byliśmy trochę na plaży, bo przecież Espe musiała się nacieszyć tym, że umie pływać. Potem pojechaliśmy do miasta, w którym już byłam z Uckerem. Poszliśmy na zakupy, bo przecież Christopher obiecał małej koronę i musiał dotrzymać słowa. Kupił jej piękną koronę z różowymi kryształkami, w której chodziła już do wieczora i bawiła się w księżniczkę. Poszliśmy na lody, gdzie Esperanza ciągle gadała z Uckerem, a ja siedziałam cicho pogrążona we własnych myślach. Nadal nie wiedziałam, co zrobić, a czasu było już tak niewiele... Ucker zostawił nas na chwilę przy stoliku i poszedł do fotografa. Nie pytałam po co, bo w sumie co mnie to obchodzi. W drodze powrotnej on kierował, bo stwierdził, że ja jestem zbyt rozkojarzona i chyba miał rację. Esperanza zasnęła na tylnym siedzeniu, a ja siedziałam z przodu.
-O której masz samolot?- zapytałam nagle.
-A więc mam?...
-Nie wiem jeszcze, ale pytam tak w razie co... Chcę wiedzieć, do której mam czas.
-O 23:15, więc masz czas jakoś do 22.- odpowiedział beznamiętnie.
-Aha, okej. To zjemy kolację, położymy małą i wtedy pogadamy. Tak?
-No dobra.
Szybko dojechaliśmy do domu i cały czas tak mało ze sobą gadaliśmy. Nie mogłam normalnie funkcjonować, bo wszystkimi zmysłami skupiłam się na tym, żeby podjąć właściwą decyzję. Zjedliśmy tym razem kanapki, jak to nazywa moja córeczka, wiosenne. Smacznie i zdrowo, czyli pomidorek, rzodkiewka, szyneczka, serek, sałata... Wszystko, co lubi moje dziecko. Ucker profilaktycznie od razu zabrał mi nóż i sam pokroił warzywa, żebym znowu się nie ucięła. Ja tylko smarowałam kanapki i wszystko układałam. Zrobiliśmy jeszcze herbatkę dla nas, a dla Espe kakao. Jedzenie nie zajęło nam dużo czasu i poszłam wykąpać Esperanzę. O 21 moja córcia już spała, a więc zaskakująco szybko. Wyszłam z jej pokoju i wróciłam do salonu, gdzie miał czekać Ucker. Nadal nie miałam pewności co do mojej decyzji i bałam się tej rozmowy. Mój były mąż zresztą też, bo zastałam go przed domem z papierosem w ręce. Stałam przez chwilę w drzwiach i patrzyłam na niego, kiedy mnie nie widział. Po jakimś czasie podeszłam do niego i zabrałam mu papierosa.
-Podziel się.- powiedziałam, biorąc do ust szluga.
-Palisz?- zapytał zdziwiony.
-Nie, ale wystarczy tylko więcej takich sytuacji jak ta, a zacznę... A Ty?
-Ja podobnie, choć generalnie zawsze mam przy sobie paczkę fajek, ale palę naprawdę mało. A Tobie zakazuję zaczynać!- zabrał mi tego papierosa i zgasił.
-Uciekłeś tu, żeby zapalić, a mi to się nawet odstresować nie wolno?!- powiedziałam oburzona.
-Nie w taki sposób...
-Okej, więc znalazłam inny, choć chyba też niezdrowy.- zbliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach słodki pocałunek, który w kilka sekund przerodził się w istną grę namiętności, w której wygrywa ten, kto nigdy się nie opamięta.
Witam Was moje skarby! Przepraszam, że tak długo nic nie było, aż 50% komentarzy to prośby o kolejny :D Ale wyprawiałam dzisiaj 18-stkę (chociaż urodziny mam dopiero w poniedziałek xD) i nie miałam czasu... Wiecie co Wam powiem? Nie chcę być dorosła, chcę zostać nastolatką, a najlepiej cofnąć się do dzieciństwa! Tak, wiem, jestem inna, ale dużo więcej radości sprawia mi pisanie dość poważnych opowiadań niż zabawa w dorosłość i swoje życie ;) Dobra, dosyć tego, choć zaznaczam, że jestem trzeźwa, bo nie lubię alkoholu i niezbyt piłam nawet na własnej osiemnastce xD Wiecie co robiłam? Nie smakował mi normalny szampan to mieszałam go z piccolo, haha :P Wtedy już było dobre, polecam :) Do następnego! :*
-O której masz samolot?- zapytałam nagle.
-A więc mam?...
-Nie wiem jeszcze, ale pytam tak w razie co... Chcę wiedzieć, do której mam czas.
-O 23:15, więc masz czas jakoś do 22.- odpowiedział beznamiętnie.
-Aha, okej. To zjemy kolację, położymy małą i wtedy pogadamy. Tak?
-No dobra.
Szybko dojechaliśmy do domu i cały czas tak mało ze sobą gadaliśmy. Nie mogłam normalnie funkcjonować, bo wszystkimi zmysłami skupiłam się na tym, żeby podjąć właściwą decyzję. Zjedliśmy tym razem kanapki, jak to nazywa moja córeczka, wiosenne. Smacznie i zdrowo, czyli pomidorek, rzodkiewka, szyneczka, serek, sałata... Wszystko, co lubi moje dziecko. Ucker profilaktycznie od razu zabrał mi nóż i sam pokroił warzywa, żebym znowu się nie ucięła. Ja tylko smarowałam kanapki i wszystko układałam. Zrobiliśmy jeszcze herbatkę dla nas, a dla Espe kakao. Jedzenie nie zajęło nam dużo czasu i poszłam wykąpać Esperanzę. O 21 moja córcia już spała, a więc zaskakująco szybko. Wyszłam z jej pokoju i wróciłam do salonu, gdzie miał czekać Ucker. Nadal nie miałam pewności co do mojej decyzji i bałam się tej rozmowy. Mój były mąż zresztą też, bo zastałam go przed domem z papierosem w ręce. Stałam przez chwilę w drzwiach i patrzyłam na niego, kiedy mnie nie widział. Po jakimś czasie podeszłam do niego i zabrałam mu papierosa.
-Podziel się.- powiedziałam, biorąc do ust szluga.
-Palisz?- zapytał zdziwiony.
-Nie, ale wystarczy tylko więcej takich sytuacji jak ta, a zacznę... A Ty?
-Ja podobnie, choć generalnie zawsze mam przy sobie paczkę fajek, ale palę naprawdę mało. A Tobie zakazuję zaczynać!- zabrał mi tego papierosa i zgasił.
-Uciekłeś tu, żeby zapalić, a mi to się nawet odstresować nie wolno?!- powiedziałam oburzona.
-Nie w taki sposób...
-Okej, więc znalazłam inny, choć chyba też niezdrowy.- zbliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach słodki pocałunek, który w kilka sekund przerodził się w istną grę namiętności, w której wygrywa ten, kto nigdy się nie opamięta.
Witam Was moje skarby! Przepraszam, że tak długo nic nie było, aż 50% komentarzy to prośby o kolejny :D Ale wyprawiałam dzisiaj 18-stkę (chociaż urodziny mam dopiero w poniedziałek xD) i nie miałam czasu... Wiecie co Wam powiem? Nie chcę być dorosła, chcę zostać nastolatką, a najlepiej cofnąć się do dzieciństwa! Tak, wiem, jestem inna, ale dużo więcej radości sprawia mi pisanie dość poważnych opowiadań niż zabawa w dorosłość i swoje życie ;) Dobra, dosyć tego, choć zaznaczam, że jestem trzeźwa, bo nie lubię alkoholu i niezbyt piłam nawet na własnej osiemnastce xD Wiecie co robiłam? Nie smakował mi normalny szampan to mieszałam go z piccolo, haha :P Wtedy już było dobre, polecam :) Do następnego! :*
WOW ! Czekam na więcej i więcej i mam nadzieje ze Dulce nam się ogarnie jakoś i w końcu nam zdradzisz w następnym rozdziale decyzje Dulce. Wspaniały pomysł żeby opisać cały tydzień pobytu Uckera. Wgl to wspaniałe opowiadanie a z okazji 18 życzę Ci wszystkiego co najlepsze w dorosłym życiu :*
OdpowiedzUsuńxoxo.
Najpierw życzenia aby wszystkie marzenia się spełniły,miłości i wszystkiego naj
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału no to myślałam że może dziś będzie w rozdziale a tu kicha a więc czekam na kolejny i mam nadzieje że Dul ogarnie się i wróci do Uckera 💜💜💜💚💚
Ale tu się dzieje...Jak zaczęłam czytać ten rozdział to byłam prawie pewna, że Dulce oleje Uckera i pozwoli mu wyjechać, ale teraz przez to zakończenie mam mętlik w głowie i już niczego nie jestem pewna. Mam nadzieję, że Dulce da szanse Uckerowi i stworzą rodzinę, chociaż z nią z tym opowiadaniu nigdy nic nie wiadomo. W ogóle to było takie słodkie jak Esperanza powiedziała Uckerowi, że go kocha. Myślę, że bardzo ciężko byłoby mu się z nią rozstać. Ale oby nie musieli. No nic czekam na kolejny rozdział i oby był szybko. :) no i oczywiście z okazji 18-tych urodzin życzę Ci wszystkiego najlepszego w dorosłym życiu i spełnienia wszystkich marzeń. :D i znam ten ból ja już jestem trochę po 18, ale dorosłe życie wcale nie jest takie kolorowe i proste i bardzo często chce się wracać do dzieciństwa. Mam to samo, także powodzenia w dorosłym życiu! :D
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, teraz musi być dobrze!! Najlepszego :*
OdpowiedzUsuńW końcu poznamy decyzje Dulce.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny:)
Już nie mogę się doczekać następnego,będziemy wiedzieć jak wybrała Dul :D
OdpowiedzUsuńNo nareszcie nadszedł ten moment, kiedy poznamy w końcu decyzję Dulce. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Dodawaj kolejny jak najszybciej! :D
OdpowiedzUsuńTak tak dodaj szybko nowy bo umrzemy z ciekawości! :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :) czekam na nowy
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Nareszcie Dulce się określi z kim zostanie. Super i jestem strasznie ciekawa co się zdarzy. Dodawaj nowy jak najszybciej!!! ;)
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny jak zawsze :) a teraz coś z rzeczywistości, Anahi urodziła! Wielkie gratulacje dla niej! :D
OdpowiedzUsuńDawno tutaj nie zaglądałam. Nadrobiłam wszystkie rozdziały. Ciekawa jestem jaką decyzję podejmie Dul. Czekam na nowy rozdział 🙂
OdpowiedzUsuńTak!!! W końcu coś dobrego :D czekam na nowy :)
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych rozdziałów, mam nadzieję że nie wymyślisz czegoś żeby to zniszczyć! dodaj szybko kolejny :)
OdpowiedzUsuńKiedy nowy?
OdpowiedzUsuńDodaj nowy plissssss :)
OdpowiedzUsuńI oczywiście super rozdział
OdpowiedzUsuńJest już tak dużo komentarzy... wrzucisz coś nowego?
OdpowiedzUsuńProoosze dodaj nowy :)
OdpowiedzUsuń