Dulce:
W moich oczach stanęły łzy po słowach Uckera. Myślałam, że będzie na mnie czekał, a on znalazł sobie kogoś innego?... Ja rozumiem, gdybym się tu pojawiła po roku, ale minęły niecałe dwa miesiące. Tak mnie kochał?! Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, a on jak gdyby nigdy nic wstał i poszedł do kuchni, zostawiając mnie samą w salonie. Ale to nie koniec, nie może mnie tak po prostu olać! Otarłam łzy, przeczesałam palcami włosy i pociągnęłam koszulkę lekko w dół, by mieć większy dekolt. Tak, wiem trochę płytkie... No ale cóż, sytuacja tego wymaga. A po za tym to tylko Ucker, przy nim stać mnie na wiele, mogę mu nawet zatańczyć nago na stole, jeśli będzie trzeba. Aj, co ja mam w tej głowie?... No dobra nieważne, na razie "plan A". Poszłam do kuchni, gdzie Ucker robił sobie herbatę. Czekałam aż skończy, po czym podeszłam do niego i przycisnęłam go do blatu, wpijając się w jego usta.
-Co Ty robisz? Chyba czegoś nie zrozumiałaś...- wydukał, próbując mnie odepchnąć.
-Rozumiem doskonale, ale szczerze mam to gdzieś. Ja zdradziłam z Tobą Pabla, to Ty możesz zdradzić ze mną swoją dziewczynę. Sprawię, że o niej zapomnisz, skarbie.- mówiłam jak najbardziej seksownym głosem, ocierając się o niego ponętnie, a po chwili nasze usta powoli znów się złączyły, jestem świetną manipulantką, a Ucker daje się na to złapać.
-Duluś, nie...- powiedział po chwili wprost do moich ust, odsuwając mnie od siebie na kilka centymetrów. -Nie mogę zdradzić mojej dziewczyny.
-Ucker, ale ja... Kocham Cię, a Ty kochasz mnie. Walczmy o tą miłość.- prosiłam ze łzami w oczach, wtulając się w niego.
-Nie, Dul. Nie mogę zdradzić mojej dziewczyny...- powtórzył, co ponownie odbiło się echem w mojej głowie. -Nie mogę, bo jej nie mam.- dokończył, ciągle mnie obejmując i chyba czekał, aż dotrą do mnie jego słowa.
-Czego nie masz?- lekko się pogubiłam.
-No dziewczyny nie mam, więc nie mogę jej zdradzić. To raczej niemożliwe, bo jeśli nie mam dziewczyny, to pojęcie zdrady mnie w ogóle nie dotyczy...- rozgadał się pewnie celowo, żeby mnie dodatkowo zdenerwować, a ja uderzyłam z całej siły pięścią w jego plecy, przytulając się do niego jeszcze mocniej.
-Nigdy więcej mi tak nie rób, idioto!- krzyknęłam na niego i się rozpłakałam, będąc wtulona w ukochanego, który głaskał mnie czule i szeptał do ucha miłe słówka.
-Przepraszam, musiałem się delikatnie zemścić. No już, spokojnie...- powiedział cicho i spokojnie, ale ewidentnie chciało mu się śmiać, że tak bardzo się nabrałam.
-Kocham Cię.- wyznałam szeptem, tuląc się do niego jeszcze mocniej.
-Ja Ciebie też, kochanie. Tak ciężko mi było żyć bez Ciebie...- wycałował moją szyję i policzki tak słodko i czule jak tylko on potrafi.
-Mi też, dlatego tu jestem. Nie mogłam znieść myśli, że mogę Cię stracić bezpowrotnie. Powiedziałam o wszystkim Pablowi i postanowiłam tu przyjechać. Teraz czuję podwójną satysfakcję, bo nie dość, że Cię odzyskam, to jeszcze poczułam się tak jak kiedyś. Zrobiłam to, na co miałam ochotę i jestem z siebie dumna. Liczę, że też jesteś ze mnie dumny i nigdy nie dasz mi powodu, abym mogła żałować tej decyzji.
-Nigdy, skarbie... Od teraz twoje życie będzie piękne, idealne i nie spotkają Cię już żadne krzywdy. Przysięgam, że ochronię Was przed całym światem i dam z siebie wszystko, podaruję Wam całą moją miłość i codziennie będziecie słyszeć ode mnie szczere "kocham".- jejku, on jest taki słodki, mówi czułe, szczere słowa i patrzy mi głęboko w oczy, głaskając przy tym delikatnie moją dłoń.
-Wiesz co? Trochę się boję, że się rozczaruję. Że jak zwykle się przeliczyłam i szczęście po prostu nie jest nam pisane, a za jakiś czas znów wszystko się zepsuje, nasza miłość okaże się niemożliwa i będziemy mieć kłopoty...
-Duluś, kochanie...- powiedział, patrząc w moje lekko zaszklone oczy. -Zamknij się skarbie, bo Ci jebnę.- niby zagroził, ale żartobliwie, czułym głosem, trącając palcem mój nos.
-Przepraszam, ale naprawdę się boję i pewnie jeszcze nie raz to usłyszysz. Ale nie dziw mi się, bo jakby nie patrzeć, sporo się wydarzyło, kiedy byliśmy razem i niestety nigdy nie będę w stanie tego zapomnieć. Chcę, żebyś tylko o tym wiedział, ale proszę nie myśl o tym. Nie zadręczaj się tym, bo to tylko moje chore obawy, które niczego nie zmieniają. Musisz tylko sprawić, że zapomnę i przyzwyczaję się do tej lepszej rzeczywistości.
-Dobrze, kochanie. Zrobię wszystko, żebyś czuła się ze mną jak najlepiej. Pamiętaj... Amador nie żyje i nikt nie zamierza się za niego mścić, bo gang się zwyczajnie rozsypał, sprawdzałem to miliony razy i nie ma wątpliwości. W dodatku rodzice też już są w miarę w porządku w stosunku do nas, więc też nie są żadnym zagrożeniem. Możesz być spokojna o ten związek, pod warunkiem że my sami nie zagrażamy tej miłości i mamy dość siły, by o nią walczyć.
-Jestem jak najbardziej gotowa na walkę o naszą miłość, kochanie. Dam z siebie wszystko, żeby było dobrze i nie pozwolę nikomu zniszczyć tego związku.
-Tak, maleńka... Tym razem nie tylko miłość zostanie na zawsze, ale cała nasza relacja, związek, który z każdym dniem będzie stawał się lepszy. A za jakiś czas weźmiemy drugi ślub i już w ogóle będzie idealnie.
-Już się nie mogę doczekać, tak bardzo Cię kocham.- po tych słowach nastała cisza i zatraciliśmy się w sobie, całując się słodko i namiętnie.
-Wiesz co? Mam na Ciebie wielką ochotę, ale mała śpi w pokoju i chyba się to nie uda...- stwierdził między pocałunkami.
-Aj, no nie... Dziś nic z tego, ale mamy na to przecież całe życie.- zaśmiałam się i wstałam.
-A nie moglibyśmy iść do łazienki?- no co za niewyżyty erotoman.
-Nie, skarbie, nie dziś... Po pierwsze Espe zawsze śpi niespokojnie w nowych miejscach, a po drugie jestem zmęczona po podróży i wolałabym wykąpać się sama i położyć się zaraz do łóżka, Ty niewyżyty egoisto.
-No dobrze, wybacz. To leć się wykąpać, a ja Ci zrobię kolację.
-No w końcu myślisz... Okej, to bierz się do roboty, skarbie.- pocałowałam go soczyście i poszłam do łazienki.
Kiedy wróciłam, na stole w kuchni czekały na mnie pyszne tosty. Zjedliśmy razem w miłej atmosferze jak dawniej. Ale przecież mój kochany Uckerek nie mógł do kolacji podać herbatki jak normalny człowiek... Musiał zaserwować szampana. I gdyby tego było mało, zapalił zapachowe świeczki, jego romantyzm jak zwykle na wysokim poziomie.
-Kochanie, dawaj tu z kieliszkiem, toaścik.- wziął do ręki swój kieliszek i mi kazał zrobić to samo.
-No słucham... Zapowiada się przecudna przemowa mojego kochanego misia.- powiedziałam z uśmiechem, śmiejąc się słodko i lekko kpiąco, bo on jest bardziej sentymentalny ode mnie.
-Nie chcesz, to nie wredna istoto... To poproszę Cię tylko o wypicie za naszą miłość, która jak się okazało jest silna i niezniszczalna.- no to się streścił... Ej, nie no lubię go słuchać, zepsułam.
-I będzie trwała wiecznie? Kochasz mnie tak samo jak trzy lata temu?- zapytałam bez obaw, po prostu z ciekawości, bo w sumie i tak jestem już tego pewna.
-Nie, Dulisiu... Nawet bardziej. Wtedy to była inna miłość, taka jeszcze trochę szczeniacka i niedojrzała. Dopiero później nastały krytyczne momenty, poświęcenie, rozłąka, tęsknota i ogólnie to wszystko, co nas oddaliło, ale tylko fizycznie. Sercem czułem się coraz bliżej Ciebie, a moim cierpieniom nie było końca. Jejku, Dul tak się cieszę, że tu jesteś! Kocham Cię tak strasznie!- okrążył stół i podszedł do mnie spontanicznie, a ja od razu odstawiłam kieliszek, bo przy nim to trochę niebezpieczny przedmiot.
-Ja Ciebie też, skarbie.- odpowiedziałam, a on pociągnął mnie delikatnie za rękę, żebym wstała i zaczął mnie całować.
-Śpimy z Esperanzą w pokoju, czy tutaj w salonie?- zapytał między pocałunkami.
-Możemy tutaj, mała nie powinna się już chyba obudzić.- stwierdziłam, a Ucker w jednej chwili poprowadził mnie do kanapy i rzucił mnie na nią. -Ej, nie! Możemy tu spać, ale rozłożyć kanapę, pościelić łóżko i rzeczywiście SPAĆ. Dzisiaj już naprawdę nie mam siły na nic więcej, wybacz.
-No okej, Tobie mogę wybaczyć wszystko.- pocałował mnie jeszcze raz soczyście i zdjął mnie z kanapy, by móc ją rozłożyć.
W moich oczach stanęły łzy po słowach Uckera. Myślałam, że będzie na mnie czekał, a on znalazł sobie kogoś innego?... Ja rozumiem, gdybym się tu pojawiła po roku, ale minęły niecałe dwa miesiące. Tak mnie kochał?! Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, a on jak gdyby nigdy nic wstał i poszedł do kuchni, zostawiając mnie samą w salonie. Ale to nie koniec, nie może mnie tak po prostu olać! Otarłam łzy, przeczesałam palcami włosy i pociągnęłam koszulkę lekko w dół, by mieć większy dekolt. Tak, wiem trochę płytkie... No ale cóż, sytuacja tego wymaga. A po za tym to tylko Ucker, przy nim stać mnie na wiele, mogę mu nawet zatańczyć nago na stole, jeśli będzie trzeba. Aj, co ja mam w tej głowie?... No dobra nieważne, na razie "plan A". Poszłam do kuchni, gdzie Ucker robił sobie herbatę. Czekałam aż skończy, po czym podeszłam do niego i przycisnęłam go do blatu, wpijając się w jego usta.
-Co Ty robisz? Chyba czegoś nie zrozumiałaś...- wydukał, próbując mnie odepchnąć.
-Rozumiem doskonale, ale szczerze mam to gdzieś. Ja zdradziłam z Tobą Pabla, to Ty możesz zdradzić ze mną swoją dziewczynę. Sprawię, że o niej zapomnisz, skarbie.- mówiłam jak najbardziej seksownym głosem, ocierając się o niego ponętnie, a po chwili nasze usta powoli znów się złączyły, jestem świetną manipulantką, a Ucker daje się na to złapać.
-Duluś, nie...- powiedział po chwili wprost do moich ust, odsuwając mnie od siebie na kilka centymetrów. -Nie mogę zdradzić mojej dziewczyny.
-Ucker, ale ja... Kocham Cię, a Ty kochasz mnie. Walczmy o tą miłość.- prosiłam ze łzami w oczach, wtulając się w niego.
-Nie, Dul. Nie mogę zdradzić mojej dziewczyny...- powtórzył, co ponownie odbiło się echem w mojej głowie. -Nie mogę, bo jej nie mam.- dokończył, ciągle mnie obejmując i chyba czekał, aż dotrą do mnie jego słowa.
-Czego nie masz?- lekko się pogubiłam.
-No dziewczyny nie mam, więc nie mogę jej zdradzić. To raczej niemożliwe, bo jeśli nie mam dziewczyny, to pojęcie zdrady mnie w ogóle nie dotyczy...- rozgadał się pewnie celowo, żeby mnie dodatkowo zdenerwować, a ja uderzyłam z całej siły pięścią w jego plecy, przytulając się do niego jeszcze mocniej.
-Nigdy więcej mi tak nie rób, idioto!- krzyknęłam na niego i się rozpłakałam, będąc wtulona w ukochanego, który głaskał mnie czule i szeptał do ucha miłe słówka.
-Przepraszam, musiałem się delikatnie zemścić. No już, spokojnie...- powiedział cicho i spokojnie, ale ewidentnie chciało mu się śmiać, że tak bardzo się nabrałam.
-Kocham Cię.- wyznałam szeptem, tuląc się do niego jeszcze mocniej.
-Ja Ciebie też, kochanie. Tak ciężko mi było żyć bez Ciebie...- wycałował moją szyję i policzki tak słodko i czule jak tylko on potrafi.
-Mi też, dlatego tu jestem. Nie mogłam znieść myśli, że mogę Cię stracić bezpowrotnie. Powiedziałam o wszystkim Pablowi i postanowiłam tu przyjechać. Teraz czuję podwójną satysfakcję, bo nie dość, że Cię odzyskam, to jeszcze poczułam się tak jak kiedyś. Zrobiłam to, na co miałam ochotę i jestem z siebie dumna. Liczę, że też jesteś ze mnie dumny i nigdy nie dasz mi powodu, abym mogła żałować tej decyzji.
-Nigdy, skarbie... Od teraz twoje życie będzie piękne, idealne i nie spotkają Cię już żadne krzywdy. Przysięgam, że ochronię Was przed całym światem i dam z siebie wszystko, podaruję Wam całą moją miłość i codziennie będziecie słyszeć ode mnie szczere "kocham".- jejku, on jest taki słodki, mówi czułe, szczere słowa i patrzy mi głęboko w oczy, głaskając przy tym delikatnie moją dłoń.
-Wiesz co? Trochę się boję, że się rozczaruję. Że jak zwykle się przeliczyłam i szczęście po prostu nie jest nam pisane, a za jakiś czas znów wszystko się zepsuje, nasza miłość okaże się niemożliwa i będziemy mieć kłopoty...
-Duluś, kochanie...- powiedział, patrząc w moje lekko zaszklone oczy. -Zamknij się skarbie, bo Ci jebnę.- niby zagroził, ale żartobliwie, czułym głosem, trącając palcem mój nos.
-Przepraszam, ale naprawdę się boję i pewnie jeszcze nie raz to usłyszysz. Ale nie dziw mi się, bo jakby nie patrzeć, sporo się wydarzyło, kiedy byliśmy razem i niestety nigdy nie będę w stanie tego zapomnieć. Chcę, żebyś tylko o tym wiedział, ale proszę nie myśl o tym. Nie zadręczaj się tym, bo to tylko moje chore obawy, które niczego nie zmieniają. Musisz tylko sprawić, że zapomnę i przyzwyczaję się do tej lepszej rzeczywistości.
-Dobrze, kochanie. Zrobię wszystko, żebyś czuła się ze mną jak najlepiej. Pamiętaj... Amador nie żyje i nikt nie zamierza się za niego mścić, bo gang się zwyczajnie rozsypał, sprawdzałem to miliony razy i nie ma wątpliwości. W dodatku rodzice też już są w miarę w porządku w stosunku do nas, więc też nie są żadnym zagrożeniem. Możesz być spokojna o ten związek, pod warunkiem że my sami nie zagrażamy tej miłości i mamy dość siły, by o nią walczyć.
-Jestem jak najbardziej gotowa na walkę o naszą miłość, kochanie. Dam z siebie wszystko, żeby było dobrze i nie pozwolę nikomu zniszczyć tego związku.
-Tak, maleńka... Tym razem nie tylko miłość zostanie na zawsze, ale cała nasza relacja, związek, który z każdym dniem będzie stawał się lepszy. A za jakiś czas weźmiemy drugi ślub i już w ogóle będzie idealnie.
-Już się nie mogę doczekać, tak bardzo Cię kocham.- po tych słowach nastała cisza i zatraciliśmy się w sobie, całując się słodko i namiętnie.
-Wiesz co? Mam na Ciebie wielką ochotę, ale mała śpi w pokoju i chyba się to nie uda...- stwierdził między pocałunkami.
-Aj, no nie... Dziś nic z tego, ale mamy na to przecież całe życie.- zaśmiałam się i wstałam.
-A nie moglibyśmy iść do łazienki?- no co za niewyżyty erotoman.
-Nie, skarbie, nie dziś... Po pierwsze Espe zawsze śpi niespokojnie w nowych miejscach, a po drugie jestem zmęczona po podróży i wolałabym wykąpać się sama i położyć się zaraz do łóżka, Ty niewyżyty egoisto.
-No dobrze, wybacz. To leć się wykąpać, a ja Ci zrobię kolację.
-No w końcu myślisz... Okej, to bierz się do roboty, skarbie.- pocałowałam go soczyście i poszłam do łazienki.
Kiedy wróciłam, na stole w kuchni czekały na mnie pyszne tosty. Zjedliśmy razem w miłej atmosferze jak dawniej. Ale przecież mój kochany Uckerek nie mógł do kolacji podać herbatki jak normalny człowiek... Musiał zaserwować szampana. I gdyby tego było mało, zapalił zapachowe świeczki, jego romantyzm jak zwykle na wysokim poziomie.
-Kochanie, dawaj tu z kieliszkiem, toaścik.- wziął do ręki swój kieliszek i mi kazał zrobić to samo.
-No słucham... Zapowiada się przecudna przemowa mojego kochanego misia.- powiedziałam z uśmiechem, śmiejąc się słodko i lekko kpiąco, bo on jest bardziej sentymentalny ode mnie.
-Nie chcesz, to nie wredna istoto... To poproszę Cię tylko o wypicie za naszą miłość, która jak się okazało jest silna i niezniszczalna.- no to się streścił... Ej, nie no lubię go słuchać, zepsułam.
-I będzie trwała wiecznie? Kochasz mnie tak samo jak trzy lata temu?- zapytałam bez obaw, po prostu z ciekawości, bo w sumie i tak jestem już tego pewna.
-Nie, Dulisiu... Nawet bardziej. Wtedy to była inna miłość, taka jeszcze trochę szczeniacka i niedojrzała. Dopiero później nastały krytyczne momenty, poświęcenie, rozłąka, tęsknota i ogólnie to wszystko, co nas oddaliło, ale tylko fizycznie. Sercem czułem się coraz bliżej Ciebie, a moim cierpieniom nie było końca. Jejku, Dul tak się cieszę, że tu jesteś! Kocham Cię tak strasznie!- okrążył stół i podszedł do mnie spontanicznie, a ja od razu odstawiłam kieliszek, bo przy nim to trochę niebezpieczny przedmiot.
-Ja Ciebie też, skarbie.- odpowiedziałam, a on pociągnął mnie delikatnie za rękę, żebym wstała i zaczął mnie całować.
-Śpimy z Esperanzą w pokoju, czy tutaj w salonie?- zapytał między pocałunkami.
-Możemy tutaj, mała nie powinna się już chyba obudzić.- stwierdziłam, a Ucker w jednej chwili poprowadził mnie do kanapy i rzucił mnie na nią. -Ej, nie! Możemy tu spać, ale rozłożyć kanapę, pościelić łóżko i rzeczywiście SPAĆ. Dzisiaj już naprawdę nie mam siły na nic więcej, wybacz.
-No okej, Tobie mogę wybaczyć wszystko.- pocałował mnie jeszcze raz soczyście i zdjął mnie z kanapy, by móc ją rozłożyć.
Szybko pościeliliśmy łóżko i zasnęliśmy w swoich objęciach. Brakowało mi tego bardzo... Leżałam na klatce piersiowej Uckera, słuchając bicia jego serca, a on delikatnie głaskał mnie po plecach i ramieniu. Było mi tak dobrze, rozpływałam się pod jego delikatnym, czułym dotykiem. Błagam, ja chcę tak do końca życia, najlepiej bez przerwy. Uwielbiam bliskość Christophera, sprawia mi mnóstwo radości i przyjemności. Dawno nie spałam tak spokojnie jak tej nocy, przy nim mimo wszystko czuję się tak cudownie i bezpiecznie... I mam nadzieję, że tak zostanie już na zawsze.
Ucker:
Byłem bardzo szczęśliwy, mając przy sobie moją kobietę i córkę. Mój związek z Dul był nieco inny niż kiedyś, ale w sumie nie wiem, na czym polegała ta inność. Być może się jeszcze po prostu nie rozkręciliśmy i potrzeba czasu, żeby było jak dawniej. Rozstanie na tak długi czas też na pewno ma tutaj swój wpływ, ale przyczyna jest chyba ogólnie inna... Jesteśmy my, nasza miłość, długa znajomość, przyjaźń, przywiązanie, wspomnienia... Wszystko na swoim miejscu, ale brakuje jedynie szaleństwa, które kiedyś nas nie opuszczało. Wtedy traktowaliśmy tą miłość jak w pewnym sensie ucieczkę od świata, zabawę, ale teraz mamy dziecko, które jest dla nas najważniejsze i nasze szaleństwo idzie na bok. Ponadto wiele się zdarzyło i już nie jesteśmy tacy sami. Staliśmy się bogatsi o wiele doświadczeń, które spotkaliśmy na drodze. Najzwyczajniej w świecie wyrośliśmy z wiecznych sprzeczek i głupich żartów. To znaczy nie to, żebyśmy cały czas byli dla siebie słodcy i sobie nigdy nie dowalali, nie ma tak... Ale częściej stać nas na powagę, bo potrzebujemy przede wszystkim siebie nawzajem i naszej miłości. Tworzymy rodzinę, kochającą się rodzinę! Powoli i dość skutecznie tworzymy to, o czym oboje marzyliśmy całe życie. Esperanza będzie wychowywana w miłości i wyrośnie na dobrą, szczęśliwą kobietę. Powoli przyzwyczaja się do nowej sytuacji i choć raczej nie do końca to wszystko rozumie, to akceptuje mnie jako ojca i póki co jest okej, nie mamy z nią żadnych problemów. Mam nadzieję, że nie będzie na razie zadawać szczegółowych pytań i poczeka z tym tak chociaż do 15 roku życia. Jak dorośnie, to zamierzamy jej opowiedzieć całą naszą historię. Do Duli często dzwoni Pablo i marudzi, szukając powodu do tego, żeby do niego wróciła i mnie zostawiła. Znaczy nie próbował nią manipulować, czy coś w tym stylu, po prostu jej ciągle strasznie truł i błagał. Szczerze mówiąc, trochę mi go szkoda, bo facet jest naprawdę w porządku i wiele zrobił dla Duli i mojej córki. No ale niestety... Nic nie poradzę na to, że nasza miłość jest silniejsza, a Dulce jednak poszła za głosem serca. Próbowałem z nim rozmawiać, ale stwierdził, żebym się nim nie przejmował i kochał swoją rodzinę tak samo jak on. Tak właśnie zamierzam zrobić, ale mimo wszystko głupio mi, że ten biedny Pablo został sam. Nie zasłużył na to i mam nadzieję, że znajdzie sobie kogoś, kto pokocha go tak, jak on kocha Dul i ułoży sobie życie z kimś odpowiednim. Z całego serca mu tego życzę, naprawdę. No cóż... W kwestii Pabla już nic nie zrobimy, ale została druga strona mocy, czyli moja Anysia. Właściwie obiecałem Duli, że odnowię z nią kontakt, ale nie mogłem się do tego zabrać. Najzwyczajniej w świecie się bałem jej reakcji na mój widok. To bardzo trudna sytuacja... Łączyła nas wspaniała przyjaźń, którą zniszczyliśmy jakimś głupim związkiem, a potem jeszcze to kłamstwo... Nie pozostało nic, zniknęło wszystko, co było między nami. Miałem naprawdę wspaniałych przyjaciół, zarówno Ann jak i Poncha, a tak po prostu ich straciłem. Życie jest okrutne, ale skoro cudem odzyskałem Dul, to może ich też kiedyś mi się uda... Bardzo bym chciał, ale nie mam odwagi wykonać tego pierwszego kroku.
Byłem bardzo szczęśliwy, mając przy sobie moją kobietę i córkę. Mój związek z Dul był nieco inny niż kiedyś, ale w sumie nie wiem, na czym polegała ta inność. Być może się jeszcze po prostu nie rozkręciliśmy i potrzeba czasu, żeby było jak dawniej. Rozstanie na tak długi czas też na pewno ma tutaj swój wpływ, ale przyczyna jest chyba ogólnie inna... Jesteśmy my, nasza miłość, długa znajomość, przyjaźń, przywiązanie, wspomnienia... Wszystko na swoim miejscu, ale brakuje jedynie szaleństwa, które kiedyś nas nie opuszczało. Wtedy traktowaliśmy tą miłość jak w pewnym sensie ucieczkę od świata, zabawę, ale teraz mamy dziecko, które jest dla nas najważniejsze i nasze szaleństwo idzie na bok. Ponadto wiele się zdarzyło i już nie jesteśmy tacy sami. Staliśmy się bogatsi o wiele doświadczeń, które spotkaliśmy na drodze. Najzwyczajniej w świecie wyrośliśmy z wiecznych sprzeczek i głupich żartów. To znaczy nie to, żebyśmy cały czas byli dla siebie słodcy i sobie nigdy nie dowalali, nie ma tak... Ale częściej stać nas na powagę, bo potrzebujemy przede wszystkim siebie nawzajem i naszej miłości. Tworzymy rodzinę, kochającą się rodzinę! Powoli i dość skutecznie tworzymy to, o czym oboje marzyliśmy całe życie. Esperanza będzie wychowywana w miłości i wyrośnie na dobrą, szczęśliwą kobietę. Powoli przyzwyczaja się do nowej sytuacji i choć raczej nie do końca to wszystko rozumie, to akceptuje mnie jako ojca i póki co jest okej, nie mamy z nią żadnych problemów. Mam nadzieję, że nie będzie na razie zadawać szczegółowych pytań i poczeka z tym tak chociaż do 15 roku życia. Jak dorośnie, to zamierzamy jej opowiedzieć całą naszą historię. Do Duli często dzwoni Pablo i marudzi, szukając powodu do tego, żeby do niego wróciła i mnie zostawiła. Znaczy nie próbował nią manipulować, czy coś w tym stylu, po prostu jej ciągle strasznie truł i błagał. Szczerze mówiąc, trochę mi go szkoda, bo facet jest naprawdę w porządku i wiele zrobił dla Duli i mojej córki. No ale niestety... Nic nie poradzę na to, że nasza miłość jest silniejsza, a Dulce jednak poszła za głosem serca. Próbowałem z nim rozmawiać, ale stwierdził, żebym się nim nie przejmował i kochał swoją rodzinę tak samo jak on. Tak właśnie zamierzam zrobić, ale mimo wszystko głupio mi, że ten biedny Pablo został sam. Nie zasłużył na to i mam nadzieję, że znajdzie sobie kogoś, kto pokocha go tak, jak on kocha Dul i ułoży sobie życie z kimś odpowiednim. Z całego serca mu tego życzę, naprawdę. No cóż... W kwestii Pabla już nic nie zrobimy, ale została druga strona mocy, czyli moja Anysia. Właściwie obiecałem Duli, że odnowię z nią kontakt, ale nie mogłem się do tego zabrać. Najzwyczajniej w świecie się bałem jej reakcji na mój widok. To bardzo trudna sytuacja... Łączyła nas wspaniała przyjaźń, którą zniszczyliśmy jakimś głupim związkiem, a potem jeszcze to kłamstwo... Nie pozostało nic, zniknęło wszystko, co było między nami. Miałem naprawdę wspaniałych przyjaciół, zarówno Ann jak i Poncha, a tak po prostu ich straciłem. Życie jest okrutne, ale skoro cudem odzyskałem Dul, to może ich też kiedyś mi się uda... Bardzo bym chciał, ale nie mam odwagi wykonać tego pierwszego kroku.
Hejoo!! Tak pięknie komentowałyście, że postanowiłam dodać szybciej niż zwykle xD Wgl to piszę kolejne opowiadanie, które na razie bardzo mi się podoba. Jestem na 15 rozdziale i mam mega wenę :D Jak tak dalej pójdzie to prędzej skończę tamto pisać niż to dodawać, haha xD Serio, dawno mi się tak fajnie nie pisało, to się samo pisze i przez sam ten weekend napisałam prawie 5 rozdziałów (a wiecie jak długie są moje rozdziały xD). Ostatnio jak tak sprawdzałam rozdział przy dodawaniu, zaczęłam się zastanawiać, jak to się dzieje, że wam się chce czytać takie długie rozdziały, haha ;) One końca nie mają xD
Wgl ten tydzień będzie straszny... Codziennie sprawdziany po za jutrem, bo na szczęście jedziemy do teatru, to chociaż jeden dzień będzie spoko :D Ok, to do następnego, a ja lecę pewnie dalej pisać :* Besos, skarby moje! :* <3