Dulce:
Kiedy byłam sama w domu, otworzyłam drzwi, mając pewność, że to mój mąż. Okazało się jednak, że byli to ludzie Amadora, który najwyraźniej zapragnął się zemścić na Uckerze. Zatkali mi buzie i oczy, i wyciągnęli mnie z mieszkania, po czym wrzucili do auta. Było ich bodajże trzech, a ze mną z tyłu siedziało dwóch. Próbowałam krzyczeć, wyrywać się, ale wszystko na nic... Byłam uwięziona i pozostało mi tylko modlić się o cud, czyli o to, że dadzą mi spokój. Dostałam parę razy w twarz i zresztą nie tylko. Odkryli mi buzię i oczy, a dwóch napakowanych gości ciągle mnie trzymało bardzo niedelikatnie. Weszli ze mną do jakiejś szopy, gdzie zobaczyłam... Uckera! Stał przywiązany do słupka i krzyczał nieźle wkurwiony:
-Zostaw ją frajerze! Jeśli coś jej zrobisz, to nie daruję Ci tego!
-Spokojnie kochany... Powiedziałem przecież, że będzie żyła.- odpowiedział mu ten cały Amador z głupim uśmieszkiem.
-Puść ją do cholery! Przecież to sprawa między nami, nie mieszaj w to mojej żony!- darł się, próbując się wyrwać, był cały we łzach i aż czerwony ze złości.
-Dobrze wiesz, że cały czas mszczę się na Tobie. Teraz sobie popatrzysz na scenki, które całkiem zniszczą twoją psychikę, a ja przy okazji zaspokoję swoją wielką potrzebę.- podszedł do mnie, a ja aż zadrżałam ze strachu i zrobiło mi się słabo.
-A tylko ją tkniesz...!- krzyczał Ucker, ale przerwał mu Amador swoim dzikim śmiechem.
-To co? No co mi zrobisz? Dawaj, chodź tu śmieciu!- wrócił do Uckera i zaczął go napieprzać pięściami po twarzy, a on jęczał i krzyczał z bólu.
Nie wiem skąd wzięłam tyle siły, ale wyrwałam się tym kretynom i podbiegłam do Amadora. Dostał ode mnie w ryj z pięści z całej siły. Aż go odrzuciło, a ja podeszłam do Uckera, by sprawdzić, czy nic mu nie jest. Niestety ledwo zdążyłam dotknąć jego twarzy, a zostałam od niego odciągnięta. Amador sam się za mnie wziął i rzucił mnie na podłogę. Usiadł na mnie i zwrócił się do Uckera:
-Jaka waleczna ta twoja żonka... Coraz bardziej mi się podoba.- złożył wstrętny pocałunek na moich ustach, za co dostał ode mnie kopniaka w jaja. -Za dużo sobie pozwalasz, suko!- krzyknął i wymierzył mi siarczysty policzek.
-Kurwa mać, odpierdol się od niej!- znowu wrzeszczał Ucker, ciągnąc za sznurki, a wtedy dostałam po raz drugi tym razem w drugi policzek.
-Wiecie co moje zakochańce? Ustalmy coś... Za wszystko co zrobicie, każdy ruch, krzyk i bunt ze strony tej dziweczki, Uckerek dostanie po mordzie.- powiedział, a ja spojrzałam na męża smutnym, przerażonym wzrokiem, a przy Uckerze już stanął jakiś typ z kijem w dłoni. -Zrozumiano? A teraz zaczniemy zabawę na dobre.
Siedząc na mnie, zaczął mnie rozbierać. Płakałam, krzyczałam i wyrywałam mu się, ale za to wszystko obrywał Ucker. On zresztą robił to samo co ja... Darł się, wyzywał tego kretyna i próbował poluzować liny. W szybkim tempie zostałam pozbawiona wszystkich ubrań łącznie z bielizną. Amador wziął nóż i lekko nacinał moją skórę na udach i brzuchu. Piszczałam z bólu, a łzy leciały mi ciurkiem. Ucker non stop krzyczał, był strasznie wkurzony. Po wykonaniu kilku ran na moim ciele, rzucił nóż w Uckera. Wbił mu się w nogę, a on zaczął dosłownie wyć z bólu, za co dostał kijem po żebrach. Ten psychol oczywiście patrzył na niego i się cieszył. Jak tak można?
-No dobrze maleńka, teraz wezmę się za Ciebie tak, jak chciałem już od dawna.- zapowiedział Amador, a ja doskonale wiedziałam, o co mu chodzi, Ucker zresztą też.
-Zostaw ją Ty pierdolony śmieciu!- krzyczał dalej Christopher, który już opadał z sił, za co usunięto mu nóż z nogi.
Znów zawył z bólu i prawie mdlał. Dla niego byłoby to w sumie najlepsze wyjście... Jednak Amador na to nie mógł pozwolić, bo nie miałby zabawy. Wszedł we mnie brutalnie i szybko swoim nienaturalnie wielkim członkiem. Pisnęłam z bólu i generalnie z powodu samego faktu, że to gwałt. Mój krzyk zadziałał na Uckera pobudzająco i już po chwili znów jakby pełen sił darł się na cały głos. Oczywiście co chwilę za to dostawał kijem lub nożem. Amador gwałcił mnie brutalnie i obrzydliwie, a ja płakałam i ciągle się wyrywałam. Po jakimś czasie starałam się to jakoś stłumić, żeby Uckerkowi się nie dostawało. Ale co z tego, że ja się przymknęłam, jak on dalej musiał swoje robić. Ciągle leciały z jego ust wyzwiska i ogólnie krzyki z przekleństwami. Widziałam, że on już ledwo żyje, bo oni go za chwilę wykończą. Nie mogłam na to pozwolić i krzyknęłam do niego głośno i stanowczo mimo sytuacji, w jakiej się znajdowałam:
-Ucker, zamknij się wreszcie! Nie dawaj mu tej satysfakcji!
Za te moje dwa zdania dostało się nam obojgu. Ucker ponownie dostał kijem po klacie od tego gościa, a ja pięścią w twarz od Amadora. Na szczęście jednak to trochę podziałało i Ucker trochę się uspokoił, to znaczy powierzchownie, bo wiadomo, że i tak kipił złością. Patrzyłam wciąż na ukochanego błagalnym wzrokiem, a ten idiota posuwał mnie mocno i tak cholernie ohydnie. Odbijał dłonie na całym moim ciele i już wszystko mnie bolało. Doszedł, ładując wszystko we mnie, a ja prawie zwymiotowałam na samą myśl. Wyszedł ze mnie i wstał, mówiąc:
-Jesteś świetna i taka ciasna...- płakałam, ledwo widząc na oczy, ale nagle jak przez mgłę ujrzałam jak Amador przewraca się do tyłu. Usiadłam obolała i próbowałam ogarnąć, co się dzieje. Zanim mi się to udało, Ucker okładał go pięściami i zadawał rany nożem. On już ledwo żył, a ja mimo wszystko nie chciałam, żeby zabił go na moich oczach.
-Ucker, zostaw go! Wystarczy już, błagam!- krzyczałam, a potem podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego plecy. -Kochanie, proszę... Nie każ mi patrzeć jeszcze na to.
Po tych słowach rzucił nóż i wstał. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno, a ja w jego ramionach wpadłam w dziką rozpacz. Drżałam i ryczałam, a on ściskał mnie z całej siły pod wpływem złości i emocji, co chwilami aż mnie bolało, ale to już się nie liczyło. Zupełnie zatraciliśmy się w swoich objęciach i zupełnie zapomnieliśmy o Amadorze. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, nikogo tu już nie było. Na podłodze leżała jedynie kartka z napisem:
Kiedy byłam sama w domu, otworzyłam drzwi, mając pewność, że to mój mąż. Okazało się jednak, że byli to ludzie Amadora, który najwyraźniej zapragnął się zemścić na Uckerze. Zatkali mi buzie i oczy, i wyciągnęli mnie z mieszkania, po czym wrzucili do auta. Było ich bodajże trzech, a ze mną z tyłu siedziało dwóch. Próbowałam krzyczeć, wyrywać się, ale wszystko na nic... Byłam uwięziona i pozostało mi tylko modlić się o cud, czyli o to, że dadzą mi spokój. Dostałam parę razy w twarz i zresztą nie tylko. Odkryli mi buzię i oczy, a dwóch napakowanych gości ciągle mnie trzymało bardzo niedelikatnie. Weszli ze mną do jakiejś szopy, gdzie zobaczyłam... Uckera! Stał przywiązany do słupka i krzyczał nieźle wkurwiony:
-Zostaw ją frajerze! Jeśli coś jej zrobisz, to nie daruję Ci tego!
-Spokojnie kochany... Powiedziałem przecież, że będzie żyła.- odpowiedział mu ten cały Amador z głupim uśmieszkiem.
-Puść ją do cholery! Przecież to sprawa między nami, nie mieszaj w to mojej żony!- darł się, próbując się wyrwać, był cały we łzach i aż czerwony ze złości.
-Dobrze wiesz, że cały czas mszczę się na Tobie. Teraz sobie popatrzysz na scenki, które całkiem zniszczą twoją psychikę, a ja przy okazji zaspokoję swoją wielką potrzebę.- podszedł do mnie, a ja aż zadrżałam ze strachu i zrobiło mi się słabo.
-A tylko ją tkniesz...!- krzyczał Ucker, ale przerwał mu Amador swoim dzikim śmiechem.
-To co? No co mi zrobisz? Dawaj, chodź tu śmieciu!- wrócił do Uckera i zaczął go napieprzać pięściami po twarzy, a on jęczał i krzyczał z bólu.
Nie wiem skąd wzięłam tyle siły, ale wyrwałam się tym kretynom i podbiegłam do Amadora. Dostał ode mnie w ryj z pięści z całej siły. Aż go odrzuciło, a ja podeszłam do Uckera, by sprawdzić, czy nic mu nie jest. Niestety ledwo zdążyłam dotknąć jego twarzy, a zostałam od niego odciągnięta. Amador sam się za mnie wziął i rzucił mnie na podłogę. Usiadł na mnie i zwrócił się do Uckera:
-Jaka waleczna ta twoja żonka... Coraz bardziej mi się podoba.- złożył wstrętny pocałunek na moich ustach, za co dostał ode mnie kopniaka w jaja. -Za dużo sobie pozwalasz, suko!- krzyknął i wymierzył mi siarczysty policzek.
-Kurwa mać, odpierdol się od niej!- znowu wrzeszczał Ucker, ciągnąc za sznurki, a wtedy dostałam po raz drugi tym razem w drugi policzek.
-Wiecie co moje zakochańce? Ustalmy coś... Za wszystko co zrobicie, każdy ruch, krzyk i bunt ze strony tej dziweczki, Uckerek dostanie po mordzie.- powiedział, a ja spojrzałam na męża smutnym, przerażonym wzrokiem, a przy Uckerze już stanął jakiś typ z kijem w dłoni. -Zrozumiano? A teraz zaczniemy zabawę na dobre.
Siedząc na mnie, zaczął mnie rozbierać. Płakałam, krzyczałam i wyrywałam mu się, ale za to wszystko obrywał Ucker. On zresztą robił to samo co ja... Darł się, wyzywał tego kretyna i próbował poluzować liny. W szybkim tempie zostałam pozbawiona wszystkich ubrań łącznie z bielizną. Amador wziął nóż i lekko nacinał moją skórę na udach i brzuchu. Piszczałam z bólu, a łzy leciały mi ciurkiem. Ucker non stop krzyczał, był strasznie wkurzony. Po wykonaniu kilku ran na moim ciele, rzucił nóż w Uckera. Wbił mu się w nogę, a on zaczął dosłownie wyć z bólu, za co dostał kijem po żebrach. Ten psychol oczywiście patrzył na niego i się cieszył. Jak tak można?
-No dobrze maleńka, teraz wezmę się za Ciebie tak, jak chciałem już od dawna.- zapowiedział Amador, a ja doskonale wiedziałam, o co mu chodzi, Ucker zresztą też.
-Zostaw ją Ty pierdolony śmieciu!- krzyczał dalej Christopher, który już opadał z sił, za co usunięto mu nóż z nogi.
Znów zawył z bólu i prawie mdlał. Dla niego byłoby to w sumie najlepsze wyjście... Jednak Amador na to nie mógł pozwolić, bo nie miałby zabawy. Wszedł we mnie brutalnie i szybko swoim nienaturalnie wielkim członkiem. Pisnęłam z bólu i generalnie z powodu samego faktu, że to gwałt. Mój krzyk zadziałał na Uckera pobudzająco i już po chwili znów jakby pełen sił darł się na cały głos. Oczywiście co chwilę za to dostawał kijem lub nożem. Amador gwałcił mnie brutalnie i obrzydliwie, a ja płakałam i ciągle się wyrywałam. Po jakimś czasie starałam się to jakoś stłumić, żeby Uckerkowi się nie dostawało. Ale co z tego, że ja się przymknęłam, jak on dalej musiał swoje robić. Ciągle leciały z jego ust wyzwiska i ogólnie krzyki z przekleństwami. Widziałam, że on już ledwo żyje, bo oni go za chwilę wykończą. Nie mogłam na to pozwolić i krzyknęłam do niego głośno i stanowczo mimo sytuacji, w jakiej się znajdowałam:
-Ucker, zamknij się wreszcie! Nie dawaj mu tej satysfakcji!
Za te moje dwa zdania dostało się nam obojgu. Ucker ponownie dostał kijem po klacie od tego gościa, a ja pięścią w twarz od Amadora. Na szczęście jednak to trochę podziałało i Ucker trochę się uspokoił, to znaczy powierzchownie, bo wiadomo, że i tak kipił złością. Patrzyłam wciąż na ukochanego błagalnym wzrokiem, a ten idiota posuwał mnie mocno i tak cholernie ohydnie. Odbijał dłonie na całym moim ciele i już wszystko mnie bolało. Doszedł, ładując wszystko we mnie, a ja prawie zwymiotowałam na samą myśl. Wyszedł ze mnie i wstał, mówiąc:
-Jesteś świetna i taka ciasna...- płakałam, ledwo widząc na oczy, ale nagle jak przez mgłę ujrzałam jak Amador przewraca się do tyłu. Usiadłam obolała i próbowałam ogarnąć, co się dzieje. Zanim mi się to udało, Ucker okładał go pięściami i zadawał rany nożem. On już ledwo żył, a ja mimo wszystko nie chciałam, żeby zabił go na moich oczach.
-Ucker, zostaw go! Wystarczy już, błagam!- krzyczałam, a potem podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego plecy. -Kochanie, proszę... Nie każ mi patrzeć jeszcze na to.
Po tych słowach rzucił nóż i wstał. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno, a ja w jego ramionach wpadłam w dziką rozpacz. Drżałam i ryczałam, a on ściskał mnie z całej siły pod wpływem złości i emocji, co chwilami aż mnie bolało, ale to już się nie liczyło. Zupełnie zatraciliśmy się w swoich objęciach i zupełnie zapomnieliśmy o Amadorze. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, nikogo tu już nie było. Na podłodze leżała jedynie kartka z napisem:
"Dostałem, co chciałem frajerze! Dotrzymałem obietnicy i CHYBA dam Ci już spokój... Powodzenia w drodze powrotnej, bo zajmie wam dużo czasu. Twoja żona jest świetna w tych sprawach, dzięki za pożyczkę."Ucker ponownie wpadł w furię i zaczął drzeć kartkę na kawałeczki, a potem napieprzał we wszystko dookoła. Ubrałam się szybko w swoje ubrania i czekałam aż mu przejdzie. Znam dobrze jego wybuchy i wiem, że on po prostu musi się wyżyć. Tak było i tym razem, całkowicie opadł z sił i upadł na podłogę. Podbiegłam do niego i przytuliłam, ale on ledwo co mnie dotknął. Nie chciał mnie przytulać po tym, co się stało? To dziwne, bo raczej powinien... No ale okej, jest bardzo niestabilny emocjonalnie i nadal nie może wyjść z szoku, albo najzwyczajniej w świecie nie ma już siły, żeby mnie nawet objąć. Oboje przeżyliśmy koszmar i starałam się być jak najbliżej niego, żebyśmy doszli do siebie po tym wszystkim.
Ucker:
Siedziałem na ziemi, a Dul obok i mnie przytulała. Oboje byliśmy wręcz zdruzgotani po tym, co się stało. Wszystko mnie bolało, ale to się teraz mało liczyło... Prawie nie czułem bólu, bo najgorsze było poczucie winy i wyrzuty sumienia. Amador zgwałcił Dulce, żeby się na mnie zemścić! I to bolało najbardziej... Moja ukochana żona przeżyła koszmar przeze mnie! To najgorsze uczucie na świecie... Być odpowiedzialnym za krzywdę kogoś, kogo kocha się nad życie. Nie mogłem sobie poradzić z myślami i pękało mi serce, kiedy patrzyłem na skrzywdzoną, zapłakaną i posiniaczoną Dulcię. Wtuliła się we mnie, ale ja jakoś nie potrafiłem objąć jej tak porządnie i czule jak zwykle. Pojawiła się u mnie jakaś bariera, a mianowicie pewnego rodzaju strach przed tym, że mógłbym w jakiś sposób znów ją skrzywdzić. Starałem się jednak o tym nie myśleć i pójść o krok do przodu, w tym celu powoli wstałem, mówiąc:
-Chodź, musimy się stąd wydostać i znaleźć drogę do domu.
-A wiesz w ogóle gdzie jesteśmy?- zapytała i także wstała, wspomagając się moją dłonią, którą jej podałem.
-Nie mam pojęcia, ale poczekaj... Zaraz się dowiem.
Chciałem wyjść na zewnątrz, ale zrobiło mi się tak strasznie słabo. Podparłem się na Duli, bo inaczej bym upadł. No tak, głębokie rany dają się we znaki i chyba się wykrwawiam...
-Boże święty, Ucker!- spojrzała na moją nogę, w którą jeszcze niedawno był wbity nóż, krew leciała ciurkiem.
-Daj spokój, nic mi nie będzie... Musimy jak najszybciej wyjść z tego lasu i wrócić do domu.- usiadłem na krześle, które akurat stało obok.
-Kochanie, nie wygłupiaj się... Wykrwawiasz się i w takim stanie i tak nie dasz rady dojść do domu. Pokaż to.- pomogła mi zdjąć spodnie, bo rana była na udzie. Przeraziła się na widok mojej nogi, ale według mnie nie było aż tak źle.
-Samym wzrokiem mnie nie wyleczysz, skarbie.- wydukałem, bo teraz kiedy emocje trochę opadły, strasznie mnie to bolało.
-Wiem, wiem... Ale co mam Ci z tym zrobić? To przydałoby się zaszyć.
-Dul, weź po prostu jakieś szmaty, chusteczki, cokolwiek i mi to mocno owiń.
Posłuchała się mnie i znalazła jakieś szmaty, a nawet taśmę, którą na koniec usztywniła ten przecudowny opatrunek. Oczywiście najpierw delikatnie zmyła krew z mojej nogi i z innych części ciała, gdzie dostawałem kijem. Na koniec wycałowała mi posiniaczoną twarz, a z moich oczu wciąż leciały łzy, bo moja księżniczka nie zasłużyła na to, co ją spotkało. Może inaczej... To ja nie zasługuję na nią, na jej miłość.
-Nie becz już, wszystko będzie dobrze. Boli mocno?- przytulała mnie i oczywiście miała na myśli moją nogę.
-No nie powiem, że nie, bo twardziel ze mnie żaden... A jak z Tobą?- wsadziłem rękę pod jej koszulkę i dotknąłem jej ran na brzuchu zadanych nożem, a ona aż podskoczyła. -Boli?- zapytałem, odkrywając jej brzuch z mnóstwem czerwonych kresek.
-Wiesz, nie o to chodzi...- powiedziała cicho i niepewnie, opuszczając koszulkę z powrotem. -Nie obraź się, ale ja... Nie chcę, żebyś mnie dotykał. Czuję teraz taki wstręt i wstyd przez to, że mojego ciała wbrew mojej woli dotknął ten frajer. Wybacz, ale nie chcę, żebyś nawet na mnie patrzył. To straszne i głupie, ale naprawdę nie mogę znieść myśli, że Ty zobaczysz i dotkniesz moje ciało, które zostało... No wiesz.- spuściła wzrok, a jej słowa całkiem mnie załamały... Nie dlatego, że nie będę mógł jej dotykać, ale dlatego że ten gwałt odbije się na jej psychice.
Przeze mnie czekają ją pewnie wizyty u psychologa i będzie się męczyć, po prostu podupadnie na zdrowiu psychicznym i emocjonalnym, a wiem, co to znaczy... Mnie też to wszystko powoli niszczy i nie daję rady z własnymi myślami. Takie sytuacje niszczą psychikę, charakter, a nawet osobowość, czy samoocenę. To po prostu niezdrowe, a ja naraziłem na coś takiego Dulce. Teraz latami będzie to wszystko przeżywała i prawdopodobnie już nigdy nie będzie taka sama. I teraz pytanie: Bardziej przyda jej się moje wsparcie, czy spokój? Gdybym trzeźwo myślał, pewnie podjąłbym właściwą decyzję, ale w tej sytuacji, w moim stanie... Postanowiłem, że zrezygnuję z własnego szczęścia dla niej. Nie będzie płacić za moje błędy własnym ciałem (dosłownie). Koniec ze stresem, jaki przeze mnie przeżywała! Kocham ją i trudno mi będzie się z nią rozstać, ale tak będzie dla niej lepiej. Będzie bezpieczniejsza, jak nie będzie ze mną. Tylko co mam zrobić, żeby z nią zerwać? Przecież jak powiem, że chcę to zrobić dla jej dobra, to mnie wyśmieje i stwierdzi, że oszalałem. Muszę znaleźć na to inny sposób. I chyba nawet już wiem jaki... Zawsze uważała mnie za zakłamanego frajera, więc sprawię, żeby znów tak mnie postrzegała. Nie jest głupią ani łatwą dziewczyną, ale akurat pewne rzeczy dosyć łatwo jej wmówić, bo nie ma zdolności obiektywnego oceniania sytuacji i wystarczy jej coś powiedzieć kilka razy i już staje się to dla niej prawdą. Najgorsze jest to, że nie wiem, czy dam radę to zrobić. Jak przeżyję bez niej? Jak bardzo się wszystko zmieniło... Kiedyś pragnąłem mieć od niej spokój, teraz wręcz odwrotnie. Kocham ją całym sercem i uzależniłem się od niej, naprawdę. Jest kochana i słodka, tylko trzeba to dostrzec i umieć docenić. Ma trudny charakter i czasem ciężko z nią wytrzymać, ale jest cudowną kobietą, która potrafi kochać z całych swoich sił, mimo różnych przeciwności losu. Wiedziała, że coś może jej grozić, ale nigdy nie zapragnęła uciec i mnie z tym zostawić. No cóż... Moja żona ma więcej odwagi niż ja. Jestem tchórzem i zdaję sobie z tego sprawę, ale tu chodzi o życie mojej księżniczki, więc nie mogę inaczej! Odwaga mi w niczym nie pomoże, a Duli tym bardziej. Szkoda mi tylko tego, że oboje się dla siebie poświęcaliśmy, a i tak nic z tego nie wyszło i wszystko szlag trafił. Jeśli z nią zerwę, to będę bardzo nieszczęśliwy, ale w pewnym sensie na to zasłużyłem i to będzie dobra kara. A Dulce jest młoda, piękna i jeszcze sobie życie ułoży, a mnie będzie wspominać jako durnego kolegę ze szkoły i sprawcę jej największych szkód.
Siedziałem na ziemi, a Dul obok i mnie przytulała. Oboje byliśmy wręcz zdruzgotani po tym, co się stało. Wszystko mnie bolało, ale to się teraz mało liczyło... Prawie nie czułem bólu, bo najgorsze było poczucie winy i wyrzuty sumienia. Amador zgwałcił Dulce, żeby się na mnie zemścić! I to bolało najbardziej... Moja ukochana żona przeżyła koszmar przeze mnie! To najgorsze uczucie na świecie... Być odpowiedzialnym za krzywdę kogoś, kogo kocha się nad życie. Nie mogłem sobie poradzić z myślami i pękało mi serce, kiedy patrzyłem na skrzywdzoną, zapłakaną i posiniaczoną Dulcię. Wtuliła się we mnie, ale ja jakoś nie potrafiłem objąć jej tak porządnie i czule jak zwykle. Pojawiła się u mnie jakaś bariera, a mianowicie pewnego rodzaju strach przed tym, że mógłbym w jakiś sposób znów ją skrzywdzić. Starałem się jednak o tym nie myśleć i pójść o krok do przodu, w tym celu powoli wstałem, mówiąc:
-Chodź, musimy się stąd wydostać i znaleźć drogę do domu.
-A wiesz w ogóle gdzie jesteśmy?- zapytała i także wstała, wspomagając się moją dłonią, którą jej podałem.
-Nie mam pojęcia, ale poczekaj... Zaraz się dowiem.
Chciałem wyjść na zewnątrz, ale zrobiło mi się tak strasznie słabo. Podparłem się na Duli, bo inaczej bym upadł. No tak, głębokie rany dają się we znaki i chyba się wykrwawiam...
-Boże święty, Ucker!- spojrzała na moją nogę, w którą jeszcze niedawno był wbity nóż, krew leciała ciurkiem.
-Daj spokój, nic mi nie będzie... Musimy jak najszybciej wyjść z tego lasu i wrócić do domu.- usiadłem na krześle, które akurat stało obok.
-Kochanie, nie wygłupiaj się... Wykrwawiasz się i w takim stanie i tak nie dasz rady dojść do domu. Pokaż to.- pomogła mi zdjąć spodnie, bo rana była na udzie. Przeraziła się na widok mojej nogi, ale według mnie nie było aż tak źle.
-Samym wzrokiem mnie nie wyleczysz, skarbie.- wydukałem, bo teraz kiedy emocje trochę opadły, strasznie mnie to bolało.
-Wiem, wiem... Ale co mam Ci z tym zrobić? To przydałoby się zaszyć.
-Dul, weź po prostu jakieś szmaty, chusteczki, cokolwiek i mi to mocno owiń.
Posłuchała się mnie i znalazła jakieś szmaty, a nawet taśmę, którą na koniec usztywniła ten przecudowny opatrunek. Oczywiście najpierw delikatnie zmyła krew z mojej nogi i z innych części ciała, gdzie dostawałem kijem. Na koniec wycałowała mi posiniaczoną twarz, a z moich oczu wciąż leciały łzy, bo moja księżniczka nie zasłużyła na to, co ją spotkało. Może inaczej... To ja nie zasługuję na nią, na jej miłość.
-Nie becz już, wszystko będzie dobrze. Boli mocno?- przytulała mnie i oczywiście miała na myśli moją nogę.
-No nie powiem, że nie, bo twardziel ze mnie żaden... A jak z Tobą?- wsadziłem rękę pod jej koszulkę i dotknąłem jej ran na brzuchu zadanych nożem, a ona aż podskoczyła. -Boli?- zapytałem, odkrywając jej brzuch z mnóstwem czerwonych kresek.
-Wiesz, nie o to chodzi...- powiedziała cicho i niepewnie, opuszczając koszulkę z powrotem. -Nie obraź się, ale ja... Nie chcę, żebyś mnie dotykał. Czuję teraz taki wstręt i wstyd przez to, że mojego ciała wbrew mojej woli dotknął ten frajer. Wybacz, ale nie chcę, żebyś nawet na mnie patrzył. To straszne i głupie, ale naprawdę nie mogę znieść myśli, że Ty zobaczysz i dotkniesz moje ciało, które zostało... No wiesz.- spuściła wzrok, a jej słowa całkiem mnie załamały... Nie dlatego, że nie będę mógł jej dotykać, ale dlatego że ten gwałt odbije się na jej psychice.
Przeze mnie czekają ją pewnie wizyty u psychologa i będzie się męczyć, po prostu podupadnie na zdrowiu psychicznym i emocjonalnym, a wiem, co to znaczy... Mnie też to wszystko powoli niszczy i nie daję rady z własnymi myślami. Takie sytuacje niszczą psychikę, charakter, a nawet osobowość, czy samoocenę. To po prostu niezdrowe, a ja naraziłem na coś takiego Dulce. Teraz latami będzie to wszystko przeżywała i prawdopodobnie już nigdy nie będzie taka sama. I teraz pytanie: Bardziej przyda jej się moje wsparcie, czy spokój? Gdybym trzeźwo myślał, pewnie podjąłbym właściwą decyzję, ale w tej sytuacji, w moim stanie... Postanowiłem, że zrezygnuję z własnego szczęścia dla niej. Nie będzie płacić za moje błędy własnym ciałem (dosłownie). Koniec ze stresem, jaki przeze mnie przeżywała! Kocham ją i trudno mi będzie się z nią rozstać, ale tak będzie dla niej lepiej. Będzie bezpieczniejsza, jak nie będzie ze mną. Tylko co mam zrobić, żeby z nią zerwać? Przecież jak powiem, że chcę to zrobić dla jej dobra, to mnie wyśmieje i stwierdzi, że oszalałem. Muszę znaleźć na to inny sposób. I chyba nawet już wiem jaki... Zawsze uważała mnie za zakłamanego frajera, więc sprawię, żeby znów tak mnie postrzegała. Nie jest głupią ani łatwą dziewczyną, ale akurat pewne rzeczy dosyć łatwo jej wmówić, bo nie ma zdolności obiektywnego oceniania sytuacji i wystarczy jej coś powiedzieć kilka razy i już staje się to dla niej prawdą. Najgorsze jest to, że nie wiem, czy dam radę to zrobić. Jak przeżyję bez niej? Jak bardzo się wszystko zmieniło... Kiedyś pragnąłem mieć od niej spokój, teraz wręcz odwrotnie. Kocham ją całym sercem i uzależniłem się od niej, naprawdę. Jest kochana i słodka, tylko trzeba to dostrzec i umieć docenić. Ma trudny charakter i czasem ciężko z nią wytrzymać, ale jest cudowną kobietą, która potrafi kochać z całych swoich sił, mimo różnych przeciwności losu. Wiedziała, że coś może jej grozić, ale nigdy nie zapragnęła uciec i mnie z tym zostawić. No cóż... Moja żona ma więcej odwagi niż ja. Jestem tchórzem i zdaję sobie z tego sprawę, ale tu chodzi o życie mojej księżniczki, więc nie mogę inaczej! Odwaga mi w niczym nie pomoże, a Duli tym bardziej. Szkoda mi tylko tego, że oboje się dla siebie poświęcaliśmy, a i tak nic z tego nie wyszło i wszystko szlag trafił. Jeśli z nią zerwę, to będę bardzo nieszczęśliwy, ale w pewnym sensie na to zasłużyłem i to będzie dobra kara. A Dulce jest młoda, piękna i jeszcze sobie życie ułoży, a mnie będzie wspominać jako durnego kolegę ze szkoły i sprawcę jej największych szkód.
Długo szliśmy przez ten cholerny las, a przez większą część tego czasu nie odzywaliśmy się do siebie. Ona dlatego, że po prostu nie była w stanie ani za pewne nie miała ochoty gadać, a ja... Powoli realizowałem swój plan, bo jako kochający mąż powinienem ją przytulać i uspokajać. Nie robiłem tego, bo rzekomo jej wcale nie kocham. Owszem, objąłem ją, kiedy się do mnie tuliła, bo było jej zimno, ale starałem się nie okazywać jej zbyt wiele czułości, bo to wpływa negatywnie na mój plan. Kilka razy spojrzała na mnie tak dziwnie, jakby podejrzliwie, a potem przytulała się do mnie. Widziała jak bardzo jestem przygnębiony i chciała mnie wspierać. I za to uwielbiam nasz związek! Opiera się na miłości i wsparciu, i tego mi będzie najbardziej brakowało. Będąc z Dul, zawsze miałem te cudowne poczucie, że ktoś mnie kocha i jestem potrzebny. Nawet teraz... To ona za pewne czuje się gorzej ode mnie, bo ten frajer zgwałcił ją na oczach innych ludzi w tym jej męża. A i tak ciągle patrzy na mnie i chce się mną zająć. Kiedyś uważałem ją za straszną egoistkę, ale nic bardziej mylnego... Jakby mogła, to by mnie teraz zagłaskała i zacałowała na śmierć, bylebym się tylko lepiej poczuł.
-W dobrą stronę idziemy?- zapytała, podnosząc wzrok na moją twarz.
-Chyba tak, bo jechaliśmy długo leśną drogą na pewno w tą stronę, a przed nią była główna ulica, do której chyba niedługo dotrzemy.- odpowiedziałem beznamiętnie.
-A wtedy co? Poczekamy na stopa?
-No tak. Chyba, że wolisz iść wzdłuż drogi nie wiadomo gdzie?...
-Nie masz tyle siły, żeby iść tak długo...- moja kochana jak zwykle martwi się o mnie.
-A Ty masz?- nie mogłem się powstrzymać od czułego głosu i delikatnego uśmiechu.
-Nie wiem, ale dam radę. Gorzej z Tobą, kochanie...- wtuliła się we mnie, co działało na mnie tak bardzo, że automatycznie pocałowałem ją w czubek głowy.
-Nie trać siły na gadanie i przytulanie, po prostu idź.- delikatnie zdjąłem jej ręce z mojego ciała, żeby szła kawałek dalej ode mnie.
-Okej, idę przecież...- zrobiło jej się trochę przykro i dalej szła w ciszy ze spuszczoną głową.
-W dobrą stronę idziemy?- zapytała, podnosząc wzrok na moją twarz.
-Chyba tak, bo jechaliśmy długo leśną drogą na pewno w tą stronę, a przed nią była główna ulica, do której chyba niedługo dotrzemy.- odpowiedziałem beznamiętnie.
-A wtedy co? Poczekamy na stopa?
-No tak. Chyba, że wolisz iść wzdłuż drogi nie wiadomo gdzie?...
-Nie masz tyle siły, żeby iść tak długo...- moja kochana jak zwykle martwi się o mnie.
-A Ty masz?- nie mogłem się powstrzymać od czułego głosu i delikatnego uśmiechu.
-Nie wiem, ale dam radę. Gorzej z Tobą, kochanie...- wtuliła się we mnie, co działało na mnie tak bardzo, że automatycznie pocałowałem ją w czubek głowy.
-Nie trać siły na gadanie i przytulanie, po prostu idź.- delikatnie zdjąłem jej ręce z mojego ciała, żeby szła kawałek dalej ode mnie.
-Okej, idę przecież...- zrobiło jej się trochę przykro i dalej szła w ciszy ze spuszczoną głową.
Po jakimś czasie wyszliśmy z tego lasu i szliśmy powoli wzdłuż drogi, machając do każdego samochodu. W końcu ktoś się zatrzymał i nas zabrał. Siedzieliśmy na tylnym siedzeniu samochodu, a Dulce jak zwykle wkleiła się we mnie i leżała na mojej klacie. Niestety musiałem jej przeszkodzić w sumie z dwóch powodów... Po pierwsze mój plan, a po drugie byłem cały obolały, a ona choć bardzo się starała być delikatna, to jednak sprawiała mi trochę bólu.
-Nie leż tak, bo mnie żebra bolą.- odsunąłem ją delikatnie, a ona usiadła kawałek dalej już prosto.
-Oj, przepraszam.- powiedziała cicho lekko zmieszana, bo chyba nie spodziewała się, że ją wygonię.
-Tutaj się proszę zatrzymać.- zwróciłem się do kierowcy, a on zatrzymał się na przystanku.
Podziękowaliśmy mu za transport i poszliśmy do domu. Na szczęście nie zgubiłem kluczy, bo zapasowe ma tylko matka Dulce, do której oczywiście nie mielibyśmy ochoty się wybierać. Byliśmy cholernie głodni, a lodówka jak zwykle była prawie pusta. Znalazłem w niej jednak gotowe hamburgery z supermarketu i włożyłem do mikrofalówki. Podałem Duli i sam usiadłem na przeciwko niej przy stole. Szybko skończyliśmy jeść nasz przecudny obiadek i postanowiłem iść się wykąpać. Byłem cały poobijany, a ślady krwi miałem niemal na całym ciele. W pewnym momencie drzwi od łazienki się otworzyły i stanęła w nich moja żona.
-Pomogę Ci się umyć, bo jesteś cały we krwi i pewnie wszystko Cię boli.- powiedziała, podchodząc do wanny.
-Dam sobie radę. Idź się położyć, bo pewnie padasz.- odpowiedziałem, starając się udać obojętność.
-Chcę Ci pomóc, przecież dam radę. Zresztą też chcę się umyć.
-Dobra, to ja szybko skończę i już wychodzę. A Ty poczekaj na zewnątrz.
-No okej...- spuściła głowę i wyszła, aż przykro patrzeć.
-Nie leż tak, bo mnie żebra bolą.- odsunąłem ją delikatnie, a ona usiadła kawałek dalej już prosto.
-Oj, przepraszam.- powiedziała cicho lekko zmieszana, bo chyba nie spodziewała się, że ją wygonię.
-Tutaj się proszę zatrzymać.- zwróciłem się do kierowcy, a on zatrzymał się na przystanku.
Podziękowaliśmy mu za transport i poszliśmy do domu. Na szczęście nie zgubiłem kluczy, bo zapasowe ma tylko matka Dulce, do której oczywiście nie mielibyśmy ochoty się wybierać. Byliśmy cholernie głodni, a lodówka jak zwykle była prawie pusta. Znalazłem w niej jednak gotowe hamburgery z supermarketu i włożyłem do mikrofalówki. Podałem Duli i sam usiadłem na przeciwko niej przy stole. Szybko skończyliśmy jeść nasz przecudny obiadek i postanowiłem iść się wykąpać. Byłem cały poobijany, a ślady krwi miałem niemal na całym ciele. W pewnym momencie drzwi od łazienki się otworzyły i stanęła w nich moja żona.
-Pomogę Ci się umyć, bo jesteś cały we krwi i pewnie wszystko Cię boli.- powiedziała, podchodząc do wanny.
-Dam sobie radę. Idź się położyć, bo pewnie padasz.- odpowiedziałem, starając się udać obojętność.
-Chcę Ci pomóc, przecież dam radę. Zresztą też chcę się umyć.
-Dobra, to ja szybko skończę i już wychodzę. A Ty poczekaj na zewnątrz.
-No okej...- spuściła głowę i wyszła, aż przykro patrzeć.
No dobrze, macie ten rozdział w piątek :) Aż bałam się tego dodawać, bo to masakra jakaś jest, wiem... Nie dziwcie się, że miałam na tym poważny zastój twórczy. Już sobie wyobrażam te komentarze pełne pogardy i złości :/ Ale pamiętajcie, że to nie ja, tylko Amador, więc wszelkie skargi to nie do mnie ;P
Wgl to zaczęłam znowu oglądać rebelde, bo chyba nie mogę bez tego żyć xD Muszę być ciągle w trakcie oglądania, mimo że i tak nie mam na to czasu ;) Wiecie co? Rok temu o tej porze już wiedziałam, że zobaczę się z Dulą i odliczałam dni <3 Chciałabym do tego wrócić tak bardzo <3 Dobra, do następnego :* Ale jeszcze Wam się pożalę: muszę czytać lekturę! :'( I pisać opowiadania na ten konkurs, tak bardzo nie mam na to już weny... :/
kurdę, tak się naprodukowałam i mi zniknął tekst ;/
OdpowiedzUsuńPo 1. Nie mogą się rozstać, Dulce tego nie przeżyje, po 2 jak ona zajdzie teraz z Uckerem w ciąże a będzie myśleć że z Amadorem to kurde będzie chciała usunąć ciąże (możliwe ze tak będzie bo uprawiali seks tego samego dnia co gwałt). Po 2 Ucker popełni sam samobójstwo bo sobie nie da rady psychicznie. Fizyczne rany znikną ale ich psychika coś siądzie. W Tobie jedyna nadzieja Pelasia na szczęśliwe zakończenie bo M Marzenie raczej nie sądzę żeby takie było. Nie zmarnuj tego że tak wierzymy w Vondy.
OdpowiedzUsuńA Amadora jak nie zabijesz to chyba przestanę czytać to opowiadanie i wrócę do starych i szczęśliwych. Amador to strasznie zły, podły, wredny i do tego skurwiel jak się patrzy. Nie wyobrażam sobie jak po takim czymś można komuś napisać że chyba da mu spokój no ku*wa mać. Mam takiego bulwersa, że przeklinam średnio 5 minut. I ciesz się że go tak grzecznie wyzwałam. Czekam na 25 który może być bardzo ciężkim rozdziałem.
Szkoda,że ten Amador zwiał bo Ucker powinien go ukatrupić skoro już go dopadł ;a swoją drogą to jak mu się to w ogóle udało i czemu tak późno?
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy:)
no i niestety moje przeczucia się sprawdziły. ..szkoda tylko że musiało do tego dojść ..czuje ze oboje będą teraz bardzo cierpieli i gdzieś na horyzoncie pojawi się znów Pablo ..
OdpowiedzUsuńOby kolejny był szybko 😊
To co Amador zrobił Dulce jest okropne. Ucker przeżył to bardzo patrząc co Amador robi jego żonie i do tego sam też dostawał ciosy. Nie chcę aby się rozstali. Powinni po tym wszystkim nawzajem siebie wspierać a nie rozstawać. Czekam na nowy rozdział. :) ;)
OdpowiedzUsuńTo okropne co im się przydarzyło...biedna Dulce jeśli teraz Ucker ja od trąci to pewnie się załamie i jemu też będzie ciężko ją zostawić mam nadzieję że nie będzie to długo trwała a najlepiej wogole ;) czekam na nowy
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. ciekawe co stanie się później :) czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńOby się jednak nie rozstali i razem przez to przeszli bo bardzo się kochają. I teraz właśnie oboje najbardziej siebie potrzebują.
OdpowiedzUsuńNo niee mam nadzieję, że Ucker nie zamierza naprawdę zostawić Dulce. To będzie dla niej podwójny cios. Wierzę, że jednak będą dalej razem i będą się wspierać. A to co zrobił im Amador a szczególnie Dulce to jest okropne. Powinien za to zgnić w więzieniu. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńDodaj dziś nowy ;)
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńAż ciężko było czytać to co przeżyła Dulce to jakiś koszmar :( boję się już co wymyslilas w 25 rozdziele oby nie był gorszy ...oczywiście jeśli chodzi o przeżycia bohaterów bo opowiadanie ogólnie jest super świetnie piszesz
OdpowiedzUsuńKiedy będzie nowy ?
OdpowiedzUsuńAleż to jest smutny rozdział... Mam nadzieję, że kolejny nie będzie gorszy. Czekam na nowy! :)
OdpowiedzUsuńDodasz dzisiaj nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńAż się boje co może się stać w kolejnym. To było straszne co oni musieli przeżyć. Czekam na nowy. ;)
OdpowiedzUsuńDodaj dziś nowy
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz kolejny rozdział? ;)
OdpowiedzUsuń