Dulce:
Przez kolejne dni moje relacje z Uckerem były bardzo ciepłe, a przyjaźń z Pablem coraz bliższa. Te kilka dni, które z nimi spędziłam, były jak dotąd jedne z najlepszych w moim życiu. Odpoczęłam i na jakiś czas zapomniałam o rodzicach i ich głupich planach. Przy Pablu czułam się doceniana i kochana, a Ucker dodawał temu kolorów i miałam się z kim kłócić. Nie no dobra, wszystkie nasze kłótnie w tym czasie były raczej na żarty. Któregoś dnia stwierdziłam, że szkoda mi Pablita, że musi spać na podłodze i zaproponowałam, żeby spał ze mną na łóżku. Oczywiście się zgodził, a nawet był bardzo zadowolony. Ja też byłam z tego powodu szczęśliwa, bo podobał mi się coraz bardziej i lubiłam być blisko niego. Zresztą w nocy jest tu strasznie zimno, a tak chociaż mnie ogrzeje. Albo mi się zdawało, albo Ucker nie był z tego zadowolony i lekko się obraził. Niemożliwe, bo przecież znaczyłoby to, że jest zazdrosny, a tak na pewno nie jest. Ale wracając do Pabla, nawet się z nim całowałam. Był w szoku, kiedy rzuciłam się na niego i go całowałam, ale nie protestował i oddawał pocałunki. To był w sumie mój pierwszy taki prawdziwy pocałunek i zapamiętam go na długo. Wszystko było pięknie aż do pewnego ranka...
Spałam wtulona w Pabla. Obudził nas jakiś dziwny hałas, a po chwili do domu wparowało kilku uzbrojonych ludzi. Zanim zdążyłam się trochę rozbudzić, stał nade mną mój ojciec.
-Ty głupia dziwko... Wiesz jaki wstyd nam przynosisz?! Nie dość, że mieszkasz w jakiejś szopie na śmietniku, to jeszcze się puszczasz z dwoma naraz!- krzyczał na mnie, wyciągając mnie z łóżka za włosy.
-Zostaw mnie w spokoju i puść, bo to kurwa boli!- wydarłam się, płacząc i odepchnęłam go.
-Zamknij się i chodź!- pociągnął mnie za rękę i ściągnął z łóżka.
-Niech Pan ją zostawi!- krzyknął Pablo i już chciał się na niego rzucić, ale ochroniarze go trzymali.
-Nie wtrącaj się, a wy idziecie ze mną.- ciągnął mnie ciągle za rękę, odbijając siny ślad na moim nadgarstku.
-Puść ją śmieciu!- wtrącił się Ucker, któremu udało się wyrwać od innych ochroniarzy i uderzył mojego ojca w twarz. -Nigdzie z Wami nie pójdziemy!- krzyknął po chwili i sam szarpnął mnie za rękę w kierunku wyjścia, bo ja stałam jak osłupiała i płakałam.
Niestety nie udało nam się uciec i już po chwili siedzieliśmy w czarnym busie, pilnowani przez tych całych trezorów. Ciągle płakałam, krzyczałam i wyzywałam ich wszystkich, a Ucker mnie uspokajał, bo zapewne miał już dość moich wrzasków.
-Dul, nie histeryzuj!- krzyknął na mnie raz, a po chwili przygarnął mnie do siebie i przytulił mocno.
-Nienawidzę ich.- powiedziałam dość cicho.
-Ja też, ale uspokój się już. Nie płacz, coś wymyślimy.- mówił do mnie spokojnym, czułym głosem, pocierając dłonią moje plecy.
-Ogarnijcie się, bo ludzie będą na Was patrzeć.- powiedział mój kochany tatuś.
-Patrzeć się? Niby czemu?- zapytał Ucker głosem tak różnym od tego, którym przed chwilą mówił do mnie, teraz był taki agresywny i nieprzyjemny.
-Bo idziecie się przebrać, a potem bierzecie ślub.
-Że co, kurwa?! Nie, ja nie biorę żadnego ślubu!- zaczęłam znów krzyczeć.
-Zamknij się głupia szmato! Jeśli się nie uspokoicie, to odetniemy Wam dopływ gotówki i nie będziecie mieli nic z tego małżeństwa.
Wiedziałam, że znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia i muszę się poddać. Postanowiłam już nic nie mówić, nie robić. Stałam się jak roślinka, wszystko było mi już obojętne. Cokolwiek bym nie zrobiła, to i tak dojdzie do tego ślubu i będzie jeszcze gorzej. Ucker niestety nadal tego nie pojmował i się rzucał. Tak jak kazali, ubrałam się w suknię ślubną, a Ucker w garnitur. Wyglądałam bosko, ale zdecydowanie nie tak wyobrażałam sobie mój ślub. Miał być magiczny i z miłości, a nie z płaczem i pod przymusem. To okropne i nadal chciało mi się płakać. Ale muszę przyznać, że Ucker w tym garniaku też wyglądał niczego sobie i nawet przez chwilę się na niego patrzyłam.
Przez kolejne dni moje relacje z Uckerem były bardzo ciepłe, a przyjaźń z Pablem coraz bliższa. Te kilka dni, które z nimi spędziłam, były jak dotąd jedne z najlepszych w moim życiu. Odpoczęłam i na jakiś czas zapomniałam o rodzicach i ich głupich planach. Przy Pablu czułam się doceniana i kochana, a Ucker dodawał temu kolorów i miałam się z kim kłócić. Nie no dobra, wszystkie nasze kłótnie w tym czasie były raczej na żarty. Któregoś dnia stwierdziłam, że szkoda mi Pablita, że musi spać na podłodze i zaproponowałam, żeby spał ze mną na łóżku. Oczywiście się zgodził, a nawet był bardzo zadowolony. Ja też byłam z tego powodu szczęśliwa, bo podobał mi się coraz bardziej i lubiłam być blisko niego. Zresztą w nocy jest tu strasznie zimno, a tak chociaż mnie ogrzeje. Albo mi się zdawało, albo Ucker nie był z tego zadowolony i lekko się obraził. Niemożliwe, bo przecież znaczyłoby to, że jest zazdrosny, a tak na pewno nie jest. Ale wracając do Pabla, nawet się z nim całowałam. Był w szoku, kiedy rzuciłam się na niego i go całowałam, ale nie protestował i oddawał pocałunki. To był w sumie mój pierwszy taki prawdziwy pocałunek i zapamiętam go na długo. Wszystko było pięknie aż do pewnego ranka...
Spałam wtulona w Pabla. Obudził nas jakiś dziwny hałas, a po chwili do domu wparowało kilku uzbrojonych ludzi. Zanim zdążyłam się trochę rozbudzić, stał nade mną mój ojciec.
-Ty głupia dziwko... Wiesz jaki wstyd nam przynosisz?! Nie dość, że mieszkasz w jakiejś szopie na śmietniku, to jeszcze się puszczasz z dwoma naraz!- krzyczał na mnie, wyciągając mnie z łóżka za włosy.
-Zostaw mnie w spokoju i puść, bo to kurwa boli!- wydarłam się, płacząc i odepchnęłam go.
-Zamknij się i chodź!- pociągnął mnie za rękę i ściągnął z łóżka.
-Niech Pan ją zostawi!- krzyknął Pablo i już chciał się na niego rzucić, ale ochroniarze go trzymali.
-Nie wtrącaj się, a wy idziecie ze mną.- ciągnął mnie ciągle za rękę, odbijając siny ślad na moim nadgarstku.
-Puść ją śmieciu!- wtrącił się Ucker, któremu udało się wyrwać od innych ochroniarzy i uderzył mojego ojca w twarz. -Nigdzie z Wami nie pójdziemy!- krzyknął po chwili i sam szarpnął mnie za rękę w kierunku wyjścia, bo ja stałam jak osłupiała i płakałam.
Niestety nie udało nam się uciec i już po chwili siedzieliśmy w czarnym busie, pilnowani przez tych całych trezorów. Ciągle płakałam, krzyczałam i wyzywałam ich wszystkich, a Ucker mnie uspokajał, bo zapewne miał już dość moich wrzasków.
-Dul, nie histeryzuj!- krzyknął na mnie raz, a po chwili przygarnął mnie do siebie i przytulił mocno.
-Nienawidzę ich.- powiedziałam dość cicho.
-Ja też, ale uspokój się już. Nie płacz, coś wymyślimy.- mówił do mnie spokojnym, czułym głosem, pocierając dłonią moje plecy.
-Ogarnijcie się, bo ludzie będą na Was patrzeć.- powiedział mój kochany tatuś.
-Patrzeć się? Niby czemu?- zapytał Ucker głosem tak różnym od tego, którym przed chwilą mówił do mnie, teraz był taki agresywny i nieprzyjemny.
-Bo idziecie się przebrać, a potem bierzecie ślub.
-Że co, kurwa?! Nie, ja nie biorę żadnego ślubu!- zaczęłam znów krzyczeć.
-Zamknij się głupia szmato! Jeśli się nie uspokoicie, to odetniemy Wam dopływ gotówki i nie będziecie mieli nic z tego małżeństwa.
Wiedziałam, że znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia i muszę się poddać. Postanowiłam już nic nie mówić, nie robić. Stałam się jak roślinka, wszystko było mi już obojętne. Cokolwiek bym nie zrobiła, to i tak dojdzie do tego ślubu i będzie jeszcze gorzej. Ucker niestety nadal tego nie pojmował i się rzucał. Tak jak kazali, ubrałam się w suknię ślubną, a Ucker w garnitur. Wyglądałam bosko, ale zdecydowanie nie tak wyobrażałam sobie mój ślub. Miał być magiczny i z miłości, a nie z płaczem i pod przymusem. To okropne i nadal chciało mi się płakać. Ale muszę przyznać, że Ucker w tym garniaku też wyglądał niczego sobie i nawet przez chwilę się na niego patrzyłam.
Nastał ten nieszczęsny moment naszego ślubu. Rodzice zaprosili mnóstwo jakichś ważnych ludzi, których ja nawet nigdy na oczy nie widziałam. Ten ślub na pierwszy rzut oka wyglądał zapewne normalnie i pięknie, ale gdyby ktoś spojrzał w moje oczy... Byłam zapłakana i pewnie było to widać mimo dość mocnego makijażu. A Ucker? On też miał szklanki w oczach i ciągle zaciśnięte dłonie w pięści. Wiedziałam, że miał ochotę wybuchnąć i ledwo się powstrzymywał. Bałam się, że coś odwali i zrobi skandal, a rodzice się wkurzą. Kiedy stanęliśmy przed ołtarzem, ksiądz zaczął ckliwą mszę. Złapałam Uckera za rękę z nadzieją, że to go troszkę uspokoi. Po chwili jednak tego pożałowałam, bo ścisnął moją dłoń tak mocno, że aż cicho syknęłam z bólu. Nie chciał mnie skrzywdzić, zrobił to po prostu ze złości. Rzucił mi smutne spojrzenie i złapał moją rękę już w miarę normalnie, chociaż i tak włożył w to zbyt dużo siły. Ceremonia ślubna trwała zdecydowanie za długo, a ksiądz gadał w kółko o niczym. My wszystko robiliśmy i mówiliśmy tak od niechcenia, bez emocji. Oboje mieliśmy duży dylemat, czy powiedzieć "tak" Najlepszy był Ucker na przysiędze... Na słowo "wierność" wybuchnął śmiechem i powiedział chamsko:
-No chyba nie...
-Przestań, zachowuj się.- szepnęłam do niego, bo aż mi się głupio zrobiło.
-Wiesz przecież, że nie ma mowy o żadnej miłości czy wierności.- dodał pewnym głosem z dość dziwnym uśmiechem, a ja już wiedziałam, że od teraz każdego dnia będę przeżywać horror z takim mężem.
Jednak okazało się, że nie wszystko było tu beznadziejne... Jak to zawsze w filmach bywa, pocałunek był cudny i mimo wszystko miał w sobie trochę magii. Po słowach księdza "Możesz pocałować żonę", Ucker zmierzył mnie wzrokiem i się skrzywił, zresztą ja tak samo. Po chwili jednak przyciągnął mnie do siebie, po czym wpił się w moje usta. Byłam w wielkim szoku i na moment przestałam oddychać. Całym ciałem przylegałam do niego i właściwie nie mogłam się ruszyć. Kiedy odzyskałam zdolność oddechu, zaczęłam odczuwać wielką przyjemność z połączenia naszych warg. W końcu ja też zaczęłam się w to angażować i odwzajemniać czułości. Zarzuciłam ręce na jego szyję i delikatnie smyrałam go po włosach, ciągle całując go namiętnie. Właściwie w pewnym momencie stało się to chyba zbyt namiętne i aż jakby perwersyjne, co zdecydowanie nie wypada w kościele. Ale czy nas to obchodziło? Jasne, że nie! Brałam od niego to, na co miałam ochotę i całkowicie wyłączyłam myślenie. On chyba zrobił to samo... Nie zwracał uwagi nawet na to, że się nie lubimy i był dla mnie taki czuły i delikatny i w ogóle jak nie on. Cholernie mi się to podobało, ale miałam świadomość, że za chwilę to się skończy i już nigdy nie powtórzy. A więc co zrobiła super inteligentna Dula, kiedy Uckerek chciał to przerwać? No jasne, przyciągnęłam go i dalej całowałam. Teraz to on był w lekkim szoku, ale mimo to też mnie całował. Zamknęłam oczy, chcąc zatrzymać tą chwilę na dłużej i składałam na jego ustach delikatne pocałunki. On oczywiście ciągle pchał jęzor do mojej buzi, dając mi tym mnóstwo rozkoszy. Dodatkowo oboje błądziliśmy dłońmi po swoich plecach, obejmując się mocno i tak słodko. Nie wiem, ile to trwało, ale goście przez cały ten czas klaskali. Chwilami wyobrażałam sobie, że nie robię tego z przymusu lecz z miłości. Jednak kiedy otwierałam oczy i widziałam Uckera, wracała do mnie ta szara, smutna rzeczywistość.
-No chyba nie...
-Przestań, zachowuj się.- szepnęłam do niego, bo aż mi się głupio zrobiło.
-Wiesz przecież, że nie ma mowy o żadnej miłości czy wierności.- dodał pewnym głosem z dość dziwnym uśmiechem, a ja już wiedziałam, że od teraz każdego dnia będę przeżywać horror z takim mężem.
Jednak okazało się, że nie wszystko było tu beznadziejne... Jak to zawsze w filmach bywa, pocałunek był cudny i mimo wszystko miał w sobie trochę magii. Po słowach księdza "Możesz pocałować żonę", Ucker zmierzył mnie wzrokiem i się skrzywił, zresztą ja tak samo. Po chwili jednak przyciągnął mnie do siebie, po czym wpił się w moje usta. Byłam w wielkim szoku i na moment przestałam oddychać. Całym ciałem przylegałam do niego i właściwie nie mogłam się ruszyć. Kiedy odzyskałam zdolność oddechu, zaczęłam odczuwać wielką przyjemność z połączenia naszych warg. W końcu ja też zaczęłam się w to angażować i odwzajemniać czułości. Zarzuciłam ręce na jego szyję i delikatnie smyrałam go po włosach, ciągle całując go namiętnie. Właściwie w pewnym momencie stało się to chyba zbyt namiętne i aż jakby perwersyjne, co zdecydowanie nie wypada w kościele. Ale czy nas to obchodziło? Jasne, że nie! Brałam od niego to, na co miałam ochotę i całkowicie wyłączyłam myślenie. On chyba zrobił to samo... Nie zwracał uwagi nawet na to, że się nie lubimy i był dla mnie taki czuły i delikatny i w ogóle jak nie on. Cholernie mi się to podobało, ale miałam świadomość, że za chwilę to się skończy i już nigdy nie powtórzy. A więc co zrobiła super inteligentna Dula, kiedy Uckerek chciał to przerwać? No jasne, przyciągnęłam go i dalej całowałam. Teraz to on był w lekkim szoku, ale mimo to też mnie całował. Zamknęłam oczy, chcąc zatrzymać tą chwilę na dłużej i składałam na jego ustach delikatne pocałunki. On oczywiście ciągle pchał jęzor do mojej buzi, dając mi tym mnóstwo rozkoszy. Dodatkowo oboje błądziliśmy dłońmi po swoich plecach, obejmując się mocno i tak słodko. Nie wiem, ile to trwało, ale goście przez cały ten czas klaskali. Chwilami wyobrażałam sobie, że nie robię tego z przymusu lecz z miłości. Jednak kiedy otwierałam oczy i widziałam Uckera, wracała do mnie ta szara, smutna rzeczywistość.
Ucker:
Byłem zszokowany rozwojem akcji w tym pocałunku. Planowałem tylko delikatnie ją pocałować, żeby nikt się nie czepiał, a wyszło jak wyszło. W sumie to ona to przedłużyła i nadała temu barw, wzbudzając namiętność. W ogóle zacznijmy od tego, że chciałem to zakończyć, a ona mi nie pozwoliła. A co to znaczy? Dobrze całuję i nawet Dul mi się nie oprze! Chciała tego i podobało jej się. No cóż... Mi zresztą też, bo moja "żona" świetnie całuje, ale nigdy w życiu jej tego nie przyznam, bo jakby nie patrzeć nadal się nie lubimy. Po jakimś czasie oderwała się od moich ust i odsunęła na krok. Spojrzała mi w oczy tak dziwnie głęboko, jakby chciała z nich coś wyczytać. Może mojej reakcji na ten pocałunek?... Nie wiem i nie miałem czasu się nad tym zastanawiać. Wyszliśmy z kościoła za rękę wraz z gośćmi. I zaczęły się wszystkie te bzdety po ślubie... A mianowicie życzenia, rzucanie grosikami. Tak strasznie irytowały mnie te teksty w stylu "powodzenia na nowej drodze życia". Jakiej nowej drodze, do cholery?! Moje życie będzie takie samo jak dotąd, inny tylko stan cywilny. Dulce zawsze będzie dla mnie nikim, nawet jakby kazali nam się codziennie całować. Nie obchodzi mnie to, że inni będą ją nazywać moją żoną. Dla mnie jest obca, mimo że znam ją 15 lat. Oboje mieliśmy już dosyć tego teatrzyku i mogliśmy odetchnąć z ulgą, wsiadając do auta. Oczywiście wszyscy trąbili, jadąc przez miasto.
-Mam tego dość...- westchnęła Dul.
-Teraz tak mówisz... Podczas pocałunku nie narzekałaś.- zaśmiałem się, przysuwając się do niej.
-Wyobraź sobie, że nie miałam jak, kiedy pchałeś mi jęzor do gęby!- krzyknęła zirytowana, ale jednak z uśmiechem.
-Chciałaś tego i nie próbuj się wypierać. Ale okej, nie będę się z Tobą kłócił. Dobrze wiem, że i tak się nie przyznasz.
-Czekaj... Sugerujesz, że podobał mi się ten pocałunek i celowo go nie przerwałam, tak?
-Mhm, bo tak było.
-Dobra, weź w ogóle wyjdź...- i się obraziła kilkanaście minut po ślubie, super.
-Nie wkurzaj się, kochanie. To przecież nic złego, że lubisz całować swojego męża... Możemy to powtórzyć, jeśli chcesz.- celowo tak gadałem, żeby ją zdenerwować, a przy okazji poprawić sobie humor.
-Zamknij się wreszcie, bo mam Cię już dość bałwanie!- znowu krzyknęła, a na dodatek mnie uderzyła.
-Spokojnie, chciałem tylko rozładować atmosferę.
-To Ci się, kurwa, nie udało!- krzyknęła, po czym schowała twarz w dłonie i się rozpłakała. -Nie chcę takiego życia, wolałabym umrzeć...- lamentowała, a mi aż się jej znowu żal zrobiło i ją przytuliłem.
-Nie płacz już, cholera jasna... Nie rycz, no...- prosiłem lekko wzburzonym głosem, głaskając ją po plecach, ale sam miałem szklanki w oczach.
-Kiedy ją nie potrafię...- wydukała i oczywiście płakała dalej.
-Dulce, ocknij się i bądź twarda!- krzyknąłem na nią niezbyt głośno i ująłem jej twarz w dłonie, żeby na mnie spojrzała. -Przestań beczeć i mnie posłuchaj. Po pierwsze nie jest jeszcze tak źle, bo myślę, że damy radę ze sobą wytrzymać. Powiedz mi, aż tak mnie nienawidzisz, że musisz płakać z powodu tego ślubu?
-Nie o to chodzi. Okej, nie jesteś taki zły, jak myślałam. Może i jakoś z Tobą wytrzymam. Rzecz w tym, że... Aj, Ty tego nie zrozumiesz... No cóż, jestem kobietą i trochę inaczej patrzę na kwestię ślubu. Zobacz, dla Ciebie to tylko męczenie się ze mną do końca życia. Dla mnie to coś więcej. Wzięłam ślub, z kimś kogo nie kocham. To małżeństwo jest nie tylko z przymusu i z moim wrogiem, ale przede wszystkim bez miłości! Znasz mnie od dawna i wiesz, jaka jestem na co dzień. Jednak nawet Ty nie masz pojęcia, co dzieje się w mojej głowie, moim sercu. Zawsze marzyłam o pięknym ślubie i wspaniałym mężu, o rodzinie i dzieciach. Nie wyglądam na taką, co? Ja po prostu świetnie udaję sukę bez uczuć i nikt nawet nie myśli nad tym, że mogę mieć marzenia, kiedy tak mocno stąpam po ziemi. Wszystkie moje sny się rozpłynęły i już nie wiem, co ze sobą zrobić. Co mi zostało, poza płaczem? Masz pomysł, jak inaczej mam sobie poradzić z bólem i smutkiem? Jestem bezbronna, ty zresztą też. Aż dziwne, że jeszcze masz ochotę udawać twardziela, kogoś kim nie jesteś i nigdy nie będziesz. Pora zdjąć maski, bal karnawałowy skończył się już dawno.- jej wyznanie bardzo mnie zaskoczyło, ale na końcu mnie nieźle wkurzyła.
-Nikogo nie udaję! Zmieniłem się, czy tak ciężko to pojąć?! Już nie jestem tą ciotą, co kiedyś.- wybuchłem, bo nie chciałem słuchać jej głupich uwag.
-To czemu się denerwujesz? Uckerku, przede mną naprawdę nie musisz udawać. Znam Cię aż za dobrze, a teraz mimo wszystko jestem Twoją żoną. Przede mną nic nie ukryjesz, choćbyś nie wiadomo jak się starał. Pamiętaj, że póki co nie jesteś moim wrogiem. Jeśli już musimy trwać w tym cyrku, to zróbmy to w zgodzie, z czasem może i przyjaźni. Nie chcę się już z Tobą kłócić, bo to nie ma już żadnego sensu.- ona miała rację, ale nie mogłem jej przecież tego przyznać, bo znaczyłoby to, że zgadzam się z jej opinią o mnie i tych durnych maskach.
-Okej, ja też nie chcę się kłócić. Ale myślę, że powinniśmy później ustalić pewne zasady tego, pożal się Boże, małżeństwa.
-Też tak myślę.- nie wiem, co ją wzięło, ale znów się do mnie przytuliła.
-Wiesz co? Na weselu pokażemy im, na co nas stać. Skompromitujemy naszych starych przed tymi wszystkimi ludźmi.
-Dobry pomysł, musimy coś zrobić.- na jej twarzy wreszcie pojawił się delikatny uśmiech.
Byłem zszokowany rozwojem akcji w tym pocałunku. Planowałem tylko delikatnie ją pocałować, żeby nikt się nie czepiał, a wyszło jak wyszło. W sumie to ona to przedłużyła i nadała temu barw, wzbudzając namiętność. W ogóle zacznijmy od tego, że chciałem to zakończyć, a ona mi nie pozwoliła. A co to znaczy? Dobrze całuję i nawet Dul mi się nie oprze! Chciała tego i podobało jej się. No cóż... Mi zresztą też, bo moja "żona" świetnie całuje, ale nigdy w życiu jej tego nie przyznam, bo jakby nie patrzeć nadal się nie lubimy. Po jakimś czasie oderwała się od moich ust i odsunęła na krok. Spojrzała mi w oczy tak dziwnie głęboko, jakby chciała z nich coś wyczytać. Może mojej reakcji na ten pocałunek?... Nie wiem i nie miałem czasu się nad tym zastanawiać. Wyszliśmy z kościoła za rękę wraz z gośćmi. I zaczęły się wszystkie te bzdety po ślubie... A mianowicie życzenia, rzucanie grosikami. Tak strasznie irytowały mnie te teksty w stylu "powodzenia na nowej drodze życia". Jakiej nowej drodze, do cholery?! Moje życie będzie takie samo jak dotąd, inny tylko stan cywilny. Dulce zawsze będzie dla mnie nikim, nawet jakby kazali nam się codziennie całować. Nie obchodzi mnie to, że inni będą ją nazywać moją żoną. Dla mnie jest obca, mimo że znam ją 15 lat. Oboje mieliśmy już dosyć tego teatrzyku i mogliśmy odetchnąć z ulgą, wsiadając do auta. Oczywiście wszyscy trąbili, jadąc przez miasto.
-Mam tego dość...- westchnęła Dul.
-Teraz tak mówisz... Podczas pocałunku nie narzekałaś.- zaśmiałem się, przysuwając się do niej.
-Wyobraź sobie, że nie miałam jak, kiedy pchałeś mi jęzor do gęby!- krzyknęła zirytowana, ale jednak z uśmiechem.
-Chciałaś tego i nie próbuj się wypierać. Ale okej, nie będę się z Tobą kłócił. Dobrze wiem, że i tak się nie przyznasz.
-Czekaj... Sugerujesz, że podobał mi się ten pocałunek i celowo go nie przerwałam, tak?
-Mhm, bo tak było.
-Dobra, weź w ogóle wyjdź...- i się obraziła kilkanaście minut po ślubie, super.
-Nie wkurzaj się, kochanie. To przecież nic złego, że lubisz całować swojego męża... Możemy to powtórzyć, jeśli chcesz.- celowo tak gadałem, żeby ją zdenerwować, a przy okazji poprawić sobie humor.
-Zamknij się wreszcie, bo mam Cię już dość bałwanie!- znowu krzyknęła, a na dodatek mnie uderzyła.
-Spokojnie, chciałem tylko rozładować atmosferę.
-To Ci się, kurwa, nie udało!- krzyknęła, po czym schowała twarz w dłonie i się rozpłakała. -Nie chcę takiego życia, wolałabym umrzeć...- lamentowała, a mi aż się jej znowu żal zrobiło i ją przytuliłem.
-Nie płacz już, cholera jasna... Nie rycz, no...- prosiłem lekko wzburzonym głosem, głaskając ją po plecach, ale sam miałem szklanki w oczach.
-Kiedy ją nie potrafię...- wydukała i oczywiście płakała dalej.
-Dulce, ocknij się i bądź twarda!- krzyknąłem na nią niezbyt głośno i ująłem jej twarz w dłonie, żeby na mnie spojrzała. -Przestań beczeć i mnie posłuchaj. Po pierwsze nie jest jeszcze tak źle, bo myślę, że damy radę ze sobą wytrzymać. Powiedz mi, aż tak mnie nienawidzisz, że musisz płakać z powodu tego ślubu?
-Nie o to chodzi. Okej, nie jesteś taki zły, jak myślałam. Może i jakoś z Tobą wytrzymam. Rzecz w tym, że... Aj, Ty tego nie zrozumiesz... No cóż, jestem kobietą i trochę inaczej patrzę na kwestię ślubu. Zobacz, dla Ciebie to tylko męczenie się ze mną do końca życia. Dla mnie to coś więcej. Wzięłam ślub, z kimś kogo nie kocham. To małżeństwo jest nie tylko z przymusu i z moim wrogiem, ale przede wszystkim bez miłości! Znasz mnie od dawna i wiesz, jaka jestem na co dzień. Jednak nawet Ty nie masz pojęcia, co dzieje się w mojej głowie, moim sercu. Zawsze marzyłam o pięknym ślubie i wspaniałym mężu, o rodzinie i dzieciach. Nie wyglądam na taką, co? Ja po prostu świetnie udaję sukę bez uczuć i nikt nawet nie myśli nad tym, że mogę mieć marzenia, kiedy tak mocno stąpam po ziemi. Wszystkie moje sny się rozpłynęły i już nie wiem, co ze sobą zrobić. Co mi zostało, poza płaczem? Masz pomysł, jak inaczej mam sobie poradzić z bólem i smutkiem? Jestem bezbronna, ty zresztą też. Aż dziwne, że jeszcze masz ochotę udawać twardziela, kogoś kim nie jesteś i nigdy nie będziesz. Pora zdjąć maski, bal karnawałowy skończył się już dawno.- jej wyznanie bardzo mnie zaskoczyło, ale na końcu mnie nieźle wkurzyła.
-Nikogo nie udaję! Zmieniłem się, czy tak ciężko to pojąć?! Już nie jestem tą ciotą, co kiedyś.- wybuchłem, bo nie chciałem słuchać jej głupich uwag.
-To czemu się denerwujesz? Uckerku, przede mną naprawdę nie musisz udawać. Znam Cię aż za dobrze, a teraz mimo wszystko jestem Twoją żoną. Przede mną nic nie ukryjesz, choćbyś nie wiadomo jak się starał. Pamiętaj, że póki co nie jesteś moim wrogiem. Jeśli już musimy trwać w tym cyrku, to zróbmy to w zgodzie, z czasem może i przyjaźni. Nie chcę się już z Tobą kłócić, bo to nie ma już żadnego sensu.- ona miała rację, ale nie mogłem jej przecież tego przyznać, bo znaczyłoby to, że zgadzam się z jej opinią o mnie i tych durnych maskach.
-Okej, ja też nie chcę się kłócić. Ale myślę, że powinniśmy później ustalić pewne zasady tego, pożal się Boże, małżeństwa.
-Też tak myślę.- nie wiem, co ją wzięło, ale znów się do mnie przytuliła.
-Wiesz co? Na weselu pokażemy im, na co nas stać. Skompromitujemy naszych starych przed tymi wszystkimi ludźmi.
-Dobry pomysł, musimy coś zrobić.- na jej twarzy wreszcie pojawił się delikatny uśmiech.
No dobra, dodaję dziś xD Muszę dodać rozdział? Haha, ja nic nie muszę :P Co jak co, ale spamik zrobiłyście świetny, żebym dodała ;) I nagle 14 komentarzy, wow xD Ale spokojnie... Jak mówiłam, że dodam, to dodam :* Zaskakująco krótki rozdział, ale taki dość ważny i dlatego :)
Była u mnie Monisia ❤
Ale już pojechała :'( Widziałyśmy się czwarty raz i miałyśmy zarąbiste, mega dziwne fazy xD Kupiłyśmy sobie takie same bransoletki Dulowe z pacyfkami ŚWIECĄCE! Koszulki też mamy takie same :D Nwm czy kojarzycie, ale byłyśmy na Pyromagic w Szczecinie. Puszczali zajebiste fajerwerki, piękne no ❤ Jadłyśmy niebieskie waty cukrowe!! Pyszne :D Zaczęłyśmy oglądać 3 metry nad niebem i nie skończyłyśmy xD Byłyśmy w wesołym (KRZYWYM) lesie, a krzywego (WESOŁEGO) miasteczka w Szczecinie nie było. Tzn były dmuchane zjeżdżalnie, ale ta wredna małpa nie chciała ze mną iść :/ Ja nwm co w tym złego i chętnie bym poszła xD Dobra, to chyba tyle z tych normalnych rzeczy, haha :) Nie będę Monice psuć tu reputacji xD Albo nie, jeszcze jedno: Będziemy wydawać własną gazetę o nazwie PELMON (wiadomo kto wymyślał, prawa autorskie wysuwają się na pierwszy plan xD) Prawda, że nazwa idealna? Ona mówi, że nie, ale ja wiem swoje :P
A wgl to mam piękną antyrame ze spotkania z Dul, bo dodałam już do niej zdjęcia ❤ Tak jak obiecałam, muszę Wam ją pokazać ;) Jak widać, nawet ta jędza (czyt. Monika) się tu znalazła, na zdjęciu z pociągu do Krakowa.
Hmm... nie wiem co mam myśleć o tym rozdziale. Jestem rozdarta uczuciowo. Początek wielkie zaskoczenie że Dulce tak pozwoliła Pablo ze sobą spać, trochę to irytujące że się nawet z nim całowała. Ucker wydaje mi się był zazdrosny w tamtej chwili chodź osobiście pewnie tego jeszcze nie pojmuje. Zachowanie ojca i to co zrobili im rodzice było starsze. Widać rodzice dobrze wiedzieli gdzie się skrywają i dorwali Uckera i Dulce chwilę przed ślubem. Zaskoczyła mnie ich reakcja na pocałunek w kościele to było coś naprawdę ciekawego i skrycie wierze, że to jest ich nie jedyny na tym weselu. Ich szczera rozmowa mnie bardzo poruszyła i mam nadzieje, że Pelasiu wymyśliłaś coś fajnego bo masz fajne pomysły.
OdpowiedzUsuńTyle o opowiadaniu. Życzę weny, oraz częstszego dodawania rozdziałów.
P.S. Wariatki z was :) Ale to dobrze bo życiem trzeba się cieszyć i brać garściami. :)
Pozdrawiam
Super rozdział. Wow ślub Uckera i Dul, ich rodzice nie patrzą ani nie przejmują się co oni czują. Coś mi się wydaje, że będzie ciekawie i coś połączy Dul i Uckera. Czekam na nowy rozdział. :)
OdpowiedzUsuńJa chcę usłyszeć warunki tego całego małżeństwa bo jak mają być ze sobą do śmierci to rodzice na bank coś wymyślili.SkoSkoro Ucker to seksoholik a Dulcia to cnotka.
OdpowiedzUsuńjesyem bardzo ciekawa wesela i tego co będzie później ,ale czuje ze łatwo niestety nie będzie i Ucker da jej nieźle popalić. mam nadzieje ze ona jemu też .
OdpowiedzUsuńNo to teraz się będzie działo
OdpowiedzUsuńNie mogę w to uwierzyć że Duli została żona Uckera. Hahah no ale jak to mówią od nienawiści do miłości krótka droga a w tym przypadku ewidentnie to się sprawdza. Ahh czekam na nowy, dodasz jeszcze w tym tyg?
Świetny rozdział! Szkoda, że w takich okolicznościach wzięli ślub, ale przynajmniej są teraz ze sobą związani. Mam nadzieję, że trochę się dogadają i zbliżą do siebie. Czekam na kolejny, dodaj jak najszybciej!:)
OdpowiedzUsuńdodaj juz dodaj,ciekawe jak się młode małżeństwo zachowuje ☺
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny ?
OdpowiedzUsuńDodaj nowy rozdział!:D
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz kolejny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny ?
OdpowiedzUsuń