Dulce:
Po jakimś czasie dotarliśmy do jakiejś speluny, którą Ucker nazywa klubem. Było tam okropnie i miałam ochotę od razu włączyć wsteczny i wybiec stamtąd. Złapałam Uckera za rękę i szepnęłam:
-Udawajmy parę.
-Ty chyba chora jesteś...- popatrzył na mnie z politowaniem.
-Też tak myślę. Musiałam się mocno uderzyć w głowę, żeby tu z Tobą przyjść i Ci pomagać. I chętnie stąd wyjdę, jeszcze tylko jedno słowo sprzeciwu.- zagroziłam pewnym głosem, a on mocno ścisnął moją rękę.
-Ucker, to boli.- powiedziałam i go uszczypnęłam.
Poluzował uścisk i szliśmy w głąb tego pożal się Boże klubu. Wszyscy witali się z Uckerem i podziwiali jego nową "zdobycz", czyli rzekomo mnie. Później przyszła tam ta głupia Anahi i się ze mnie nabijała, że tu jestem i wyglądam jak dziwka. No tak, okazało się, że przesadziłam z ubiorem, bo tutaj dziewczyny są albo ubrane normalnie, albo chodzą w samej bardzo skąpej bieliźnie. Tylko ja wystroiłam się jak głupia, przez co byłam w centrum zainteresowania płci męskiej. No ale przecież wyglądałam uroczo i zabójczo seksownie, więc w sumie spoko.
-Idzie ten kretyn.- powiedział Ucker ze strachem.
-Dalej wisisz mu kasę?- zapytała ze zdziwieniem Ann.
-Mhm...- burknął.
-Uckerku, kochany mój wrogu... Uspokój się, bo nawet ja nie zdołam Ci pomóc. Nie protestuj i przytakuj, a wszystko będzie dobrze. Kurwa, jak Ty mnie śmieszysz...- zaśmiałam się i wtuliłam się w niego. -To część planu, nie myśl sobie.- sprostowałam od razu.
-Masz dla mnie kasę?- podszedł ten dziwny typ.
-Yyy, nie.- odpowiedział Ucker, a ja ciągle się do niego kleiłam.
-To co, wpierdol?- stwierdził od razu.
-Przepraszam, ale to nie jego wina.
-Pytałem Cię o zdanie?!
-Nie, ale to moja wina, że on nie ma kasy.
-Ukradłaś mu?
-No nie do końca... Jestem jego nową laską i jak widać nie jestem tania w utrzymaniu. Uckerek jest strasznie naiwny i udało mi się ostatnio wyłudzić od niego sporo kasy. No i biedak został z niczym. Daruj mu, proszę.
-Darować mu?! Haha, ja nigdy nikomu nie daruję.
-A jeśli Ucker zgodzi się wypożyczyć mnie Tobie na noc?
-Hmm... No to może wtedy pogadamy.
-No dobrze. Kochanie, mogę jutrzejszą noc spędzić z tym przystojniakiem? Proszę, przysięgam, że później wrócę do Ciebie.- odegrałam teatrzyk, tuląc się do Uckera.
-Ehh, no dobrze. Mówię Ci stary, ona jest zajebista w łóżku.- powiedział Ucker z uznaniem, klepiąc go po ramieniu.
-No dobra, to czekam na Ciebie jutro.- po tych słowach odszedł.
-Udało się, piona!- niby krzyknęłam, ale dość cicho i przybiłam Uckerowi pionę.
-Dziękuję.- powiedział i aż mnie przytulił, co było dla mnie wielkim szokiem. -Serio się z nim spotkasz?- zapytał po chwili.
-Fuu... jasne, że nie. Po prostu nigdy więcej się tu nie pojawię. A wtedy Ty powiesz, że od Ciebie uciekłam, bo zbiedniałeś. Proste? Proste.- wymyśliłam z szerokim uśmiechem. -A i nie dziękuj, bo nie zrobiłam tego dla Ciebie. Nie zapominaj, że to był układ.- dodałam.
-Ale Ty jesteś durna...- rzucił i odszedł.
-Ej, wracajmy! Chodźmy stąd, nie chcę tu być.
-To był układ, teraz radź se sama.- krzyknął już z daleka.
-Ale...- pisnęłam cichutko i słodko.
Stwierdziłam, że nic tu po mnie i muszę stąd wyjść. Okazało się, że są tu jakieś idiotyczne zasady i kobieta nie może wyjść sama, musi z facetem. Głupota, ale oznacza to, że muszę znaleźć Uckera i wybłagać, żeby ze mną stąd wyszedł. Nie było to aż takie trudne, jak myślałam. Poszłam do toalety, a tam Ucker był z jakąś laską. Ona siedziała na zlewie, a on ją posuwał. Kiedy to zobaczyłam, moje oczy stały się wielkie jak pięć złotych i się cofnęłam. No cóż, co prawda już nie raz przerwałam Uckerkowi takie sytuacje, ale nigdy nie tak w trakcie. Musiałam niestety wejść tam z powrotem, bo szedł w moją stronę jakiś napalony, pijany gość, którego się bałam. Wpadłam do tej toalety z tekstem:
-Ucker, możemy już iść?- mówiąc to, głowę miałam zwróconą w przeciwną stronę, żeby nie patrzeć na ich nagość, bo jakoś mnie to nie fascynowało.
-Możesz się odczepić?- zapytał, nawet nie przerywając.
-Kurwa mać, nie ruchaj jej, kiedy do Ciebie mówię!- krzyknęłam z obrzydzeniem.
-Wyjdź stąd.
-Nie, chcę stąd iść. Proszę.
-Wkurwia mnie ta laska. Zgłoś się do mnie, jak nie będziesz miał zazdrosnej dziewczyny.- ta dziwka odepchnęła go i po prostu wyszła, nago!
-Wracajmy, proszę...- poprosiłam, nadal na niego nie patrząc, bo był goły.
-Przerwałaś mi i zapewniam Cię, że to był ostatni raz w twoim życiu.- przyciągnął mnie do siebie i teraz to ja byłam uwięziona pomiędzy jego nagim ciałem a zlewem.
-Co robisz?! Puść mnie!- krzyknęłam przerażona.
-Pokażę Ci teraz, jakiej rozkoszy pozbawiłaś już kilka dziewczyn.- powiedział i podciągnął do góry moją spódniczkę.
-Ucker, nie!- darłam się, a on już miał w rękach moje pośladki i mocno je ściskał. -Jeśli mnie tkniesz, to będziesz miał ostro przejebane!- po tych słowach puścił mnie i zaczął się śmiać.
-Aj głupia Ty... Naprawdę myślałaś, że zamierzam Cię pieprzyć? Chyba całkiem na głowę upadłaś... Chciałem Cię tylko nastraszyć. Fuu, ja miałbym się z Tobą... Ohyda, nigdy!
-Ty pierdolony skurwysynie!- krzyczałam i biłam go z całych sił. -Przesadziłeś, to już nie było w ogóle śmieszne!
-Oj, Ty mój śliczny kwiatuszku... To była zemsta za kablowanie. Wcześniej był układ i rozejm, ale teraz napędziłem Ci tyle strachu, że chyba wygrałem.- mówił tak fałszywie słodkim głosem, a ja kopnęłam go z całej siły w krocze i wyszłam z tej toalety.
Nadal drżałam, bo naprawdę nieźle mnie przestraszył. Na samą myśl, że Ucker mógłby mnie zgwałcić, chce mi się wymiotować i płakać jednocześnie. Postanowiłam, że jeszcze raz spróbuję się stąd wydostać. Nie zdążyłam jednak dojść do drzwi, a spotkałam... Kogo? Nie no, nie Uckera, bo przecież on w tej chwili zwija się z bólu po kopniaku. To ktoś, jak się za chwilę okaże, gorszy od Uckera. Jego rodzice! Próbowałam ich wyminąć, ale nie mogłam, bo mnie złapali.
-Gdzie mój syn?- zapytał Pan Uckermann, a ja od razu rozważałam, czy lepiej go wydać, czy może kryć.
-W toalecie, proszę po niego iść.- odpowiedziałam na wspomnienie sytuacji, która miała miejsce przed chwilą.
-O nie, młoda panno... Ty pójdziesz tam z nami, a potem pojedziemy do domu, bo razem z twoimi rodzicami mamy Wam coś do powiedzenia.- ciągnęli mnie za rękę do tego cholernego kibla.
Po chwili dotarliśmy na miejsce, gdzie był Ucker już w połowie ubrany, a mianowicie w spodniach, ale bez koszulki.
-Co oni tu robią?! O nie, teraz przesadziłaś...- powiedział zły na widok swoich starych.
-To nie ja.- odpowiedziałam beznamiętnie.
-Sami Was znaleźliśmy i bardzo się cieszymy, że jesteście tu razem. Zabieramy Was do naszego domu, gdzie czekają już jej rodzice, mamy dla Was super wiadomość.- wyjaśnił Pan Uckermann, popychając syna w kierunku wyjścia.
-Nigdzie nie idziemy!- krzyknął Ucker, wyrywając się.
-Stawiasz się?! Jesteś pewien?- na te pytania Ucker twierdząco skinął głową.
-Okej, jak chcesz.- powiedziała jego matka i wysłała jakiegoś SMS-a.
Nie wiedzieliśmy, o co chodzi, ale tylko przez chwilę. Nie minęły nawet dwie minuty, a do toalety wpadło z pięciu uzbrojonych ochroniarzy. Wtedy już było wiadomo, że nie mamy szans i musimy się poddać. Otoczeni kręgiem trezorów posłusznie szliśmy do wyjścia. Wsadzili nas do samochodu i pojechaliśmy do domu Uckermannów. Tam rzeczywiście czekali już moi rodzice. Siedzieli w salonie okropnie źli. Nie dziwię się zresztą, jeśli ten debil powybijał wszystkie okna w domu.
-O co tu chodzi? Co to za zebranie?- zapytałam z agresją.
-Uspokójcie się i siadajcie. Po pierwsze nie darujmy Wam ucieczki i wybitnych szyb, a więc siedzicie tutaj razem jeszcze dłużej.- zaczął mój ojciec.
-O nie... Nie chcę z nią siedzieć!- zaprotestował Ucker.
-Ani ja z nim.- musiałam dodać.
-No to macie problem, bo za miesiąc się pobieracie.- powiedziała Uckera mama, a ja wybuchłam śmiechem z przekonaniem, że był to żart.
-Nie śmiej się głupi dzieciaku!- krzyknęła na mnie matka i szarpnęła za rękę.
-To po cholerę opowiadacie mi tak śmieszne kawały?
-Mówimy poważnie. Myślisz, że czemu chodzicie razem do klasy od przedszkola? Planowaliśmy wasz ślub od dawna, żeby połączyć nasze firmy. Chcieliśmy poczekać, aż skończycie szkołę, ale w zaistniałej sytuacji lepiej to przyspieszyć. Nie nadajecie się do niczego i tylko są z Wami kłopoty, a tak będziecie się o siebie martwić sami. My tylko będziemy mieli z tego zysk i podzielimy się z Wami dochodami z firmy.- wyjaśnił ojciec Uckera, a nam aż kopary opadły.
-To chyba jakieś kpiny...- stwierdził cicho Ucker, kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Czy oni wciągali coś z Tobą?- zwróciłam się do Uckera, a on rzucił mi ponure spojrzenie.
-Zamknij ryj, idiotko! Jeśli mam z Tobą wytrzymać jeszcze kolejne lata, to się nie odzywaj.- krzyknął na mnie i potrząsnął za ramiona naprawdę mocno i niedelikatnie, po czym pchnął mnie na ścianę.
-To Ty się zamknij, bo nie ja jestem teraz twoim wrogiem.- rzuciłam, patrząc na niego z politowaniem.
-My też nimi nie jesteśmy. Chcemy dla Was dobrze, kochanie.- moja mamusia nagle zrobiła się kochana i pogłaskała mnie po głowie, a ja wybuchłam.
-Dla nas dobrze?! Jasne...- zaczęłam i odepchnęłam matkę. -Sama wiesz, że to jedna wielka bzdura. Jak można być tak nieczułym i zepsutym?! Martwicie się tylko o własne interesy, bo firma... W dupie mam tą waszą jebaną firmę, tak jak Wy w dupie macie mnie i moje potrzeby! Doskonale wiecie, że od zawsze nie znoszę tego frajera, a mimo to karzecie mi za niego wyjść! Czy naprawdę nie obchodzi Was, co ja czuję?!- darłam się i płakałam, byłam zła jak nigdy dotąd.
-Nie, Dul... Ich nie odchodzi nic. Są tak zepsuci, że potrafią wykorzystać własne dzieci do swoich potrzeb. Nie wiem, jak wytrzymam z tą kretynką. Ale wiecie co? Jest jedna zaleta tego cyrku. Utwierdziłem się w przekonaniu, że nic dla Was nie znaczę i śmiało mogę teraz powiedzieć, że z wzajemnością. I wiecie co mogę teraz zrobić?!- krzyczał okropnie wkurzony i wymierzył ojcu z pięści w twarz i to tak porządnie.
-O Ty skurwielu!- krzyknął na niego i oddał mu cios, ale oczywiście nie aż tak mocno, bo ma mniej siły.
-Nie mam do Was żadnego szacunku i najchętniej pierdolnąłbym Ci ponownie, ale szkoda mojej ręki. Wiedzcie, że jesteście dla mnie nikim i nie zamierzam spełniać waszych rozkazów. To małżeństwo to jakaś głupota i zapowiadam, że nie wezmę udziału w tej farsie. Nienawidzę Was, całej piątki, bo wszyscy jesteście siebie warci!- krzyknął na koniec i chciał wyjść, a ja ogarnęłam, że mnie podsumował razem z nimi, co jakoś tak bardzo mnie uraziło.
-Nigdzie nie pójdziecie. Zostaniecie tu do ślubu razem, żeby trochę się do siebie przyzwyczaić.- zatrzymała go matka.
-Przyzwyczaić?! A czy nie robimy tego od przedszkola?- stwierdziłam z wyraźną kpiną w głosie.
-Nie denerwuj się już tak... Tylko poczekajcie z tymi rzeczami do nocy poślubnej gołąbeczki.- zakończyła chamsko moja matka i wszyscy wyszli.
Po jakimś czasie dotarliśmy do jakiejś speluny, którą Ucker nazywa klubem. Było tam okropnie i miałam ochotę od razu włączyć wsteczny i wybiec stamtąd. Złapałam Uckera za rękę i szepnęłam:
-Udawajmy parę.
-Ty chyba chora jesteś...- popatrzył na mnie z politowaniem.
-Też tak myślę. Musiałam się mocno uderzyć w głowę, żeby tu z Tobą przyjść i Ci pomagać. I chętnie stąd wyjdę, jeszcze tylko jedno słowo sprzeciwu.- zagroziłam pewnym głosem, a on mocno ścisnął moją rękę.
-Ucker, to boli.- powiedziałam i go uszczypnęłam.
Poluzował uścisk i szliśmy w głąb tego pożal się Boże klubu. Wszyscy witali się z Uckerem i podziwiali jego nową "zdobycz", czyli rzekomo mnie. Później przyszła tam ta głupia Anahi i się ze mnie nabijała, że tu jestem i wyglądam jak dziwka. No tak, okazało się, że przesadziłam z ubiorem, bo tutaj dziewczyny są albo ubrane normalnie, albo chodzą w samej bardzo skąpej bieliźnie. Tylko ja wystroiłam się jak głupia, przez co byłam w centrum zainteresowania płci męskiej. No ale przecież wyglądałam uroczo i zabójczo seksownie, więc w sumie spoko.
-Idzie ten kretyn.- powiedział Ucker ze strachem.
-Dalej wisisz mu kasę?- zapytała ze zdziwieniem Ann.
-Mhm...- burknął.
-Uckerku, kochany mój wrogu... Uspokój się, bo nawet ja nie zdołam Ci pomóc. Nie protestuj i przytakuj, a wszystko będzie dobrze. Kurwa, jak Ty mnie śmieszysz...- zaśmiałam się i wtuliłam się w niego. -To część planu, nie myśl sobie.- sprostowałam od razu.
-Masz dla mnie kasę?- podszedł ten dziwny typ.
-Yyy, nie.- odpowiedział Ucker, a ja ciągle się do niego kleiłam.
-To co, wpierdol?- stwierdził od razu.
-Przepraszam, ale to nie jego wina.
-Pytałem Cię o zdanie?!
-Nie, ale to moja wina, że on nie ma kasy.
-Ukradłaś mu?
-No nie do końca... Jestem jego nową laską i jak widać nie jestem tania w utrzymaniu. Uckerek jest strasznie naiwny i udało mi się ostatnio wyłudzić od niego sporo kasy. No i biedak został z niczym. Daruj mu, proszę.
-Darować mu?! Haha, ja nigdy nikomu nie daruję.
-A jeśli Ucker zgodzi się wypożyczyć mnie Tobie na noc?
-Hmm... No to może wtedy pogadamy.
-No dobrze. Kochanie, mogę jutrzejszą noc spędzić z tym przystojniakiem? Proszę, przysięgam, że później wrócę do Ciebie.- odegrałam teatrzyk, tuląc się do Uckera.
-Ehh, no dobrze. Mówię Ci stary, ona jest zajebista w łóżku.- powiedział Ucker z uznaniem, klepiąc go po ramieniu.
-No dobra, to czekam na Ciebie jutro.- po tych słowach odszedł.
-Udało się, piona!- niby krzyknęłam, ale dość cicho i przybiłam Uckerowi pionę.
-Dziękuję.- powiedział i aż mnie przytulił, co było dla mnie wielkim szokiem. -Serio się z nim spotkasz?- zapytał po chwili.
-Fuu... jasne, że nie. Po prostu nigdy więcej się tu nie pojawię. A wtedy Ty powiesz, że od Ciebie uciekłam, bo zbiedniałeś. Proste? Proste.- wymyśliłam z szerokim uśmiechem. -A i nie dziękuj, bo nie zrobiłam tego dla Ciebie. Nie zapominaj, że to był układ.- dodałam.
-Ale Ty jesteś durna...- rzucił i odszedł.
-Ej, wracajmy! Chodźmy stąd, nie chcę tu być.
-To był układ, teraz radź se sama.- krzyknął już z daleka.
-Ale...- pisnęłam cichutko i słodko.
Stwierdziłam, że nic tu po mnie i muszę stąd wyjść. Okazało się, że są tu jakieś idiotyczne zasady i kobieta nie może wyjść sama, musi z facetem. Głupota, ale oznacza to, że muszę znaleźć Uckera i wybłagać, żeby ze mną stąd wyszedł. Nie było to aż takie trudne, jak myślałam. Poszłam do toalety, a tam Ucker był z jakąś laską. Ona siedziała na zlewie, a on ją posuwał. Kiedy to zobaczyłam, moje oczy stały się wielkie jak pięć złotych i się cofnęłam. No cóż, co prawda już nie raz przerwałam Uckerkowi takie sytuacje, ale nigdy nie tak w trakcie. Musiałam niestety wejść tam z powrotem, bo szedł w moją stronę jakiś napalony, pijany gość, którego się bałam. Wpadłam do tej toalety z tekstem:
-Ucker, możemy już iść?- mówiąc to, głowę miałam zwróconą w przeciwną stronę, żeby nie patrzeć na ich nagość, bo jakoś mnie to nie fascynowało.
-Możesz się odczepić?- zapytał, nawet nie przerywając.
-Kurwa mać, nie ruchaj jej, kiedy do Ciebie mówię!- krzyknęłam z obrzydzeniem.
-Wyjdź stąd.
-Nie, chcę stąd iść. Proszę.
-Wkurwia mnie ta laska. Zgłoś się do mnie, jak nie będziesz miał zazdrosnej dziewczyny.- ta dziwka odepchnęła go i po prostu wyszła, nago!
-Wracajmy, proszę...- poprosiłam, nadal na niego nie patrząc, bo był goły.
-Przerwałaś mi i zapewniam Cię, że to był ostatni raz w twoim życiu.- przyciągnął mnie do siebie i teraz to ja byłam uwięziona pomiędzy jego nagim ciałem a zlewem.
-Co robisz?! Puść mnie!- krzyknęłam przerażona.
-Pokażę Ci teraz, jakiej rozkoszy pozbawiłaś już kilka dziewczyn.- powiedział i podciągnął do góry moją spódniczkę.
-Ucker, nie!- darłam się, a on już miał w rękach moje pośladki i mocno je ściskał. -Jeśli mnie tkniesz, to będziesz miał ostro przejebane!- po tych słowach puścił mnie i zaczął się śmiać.
-Aj głupia Ty... Naprawdę myślałaś, że zamierzam Cię pieprzyć? Chyba całkiem na głowę upadłaś... Chciałem Cię tylko nastraszyć. Fuu, ja miałbym się z Tobą... Ohyda, nigdy!
-Ty pierdolony skurwysynie!- krzyczałam i biłam go z całych sił. -Przesadziłeś, to już nie było w ogóle śmieszne!
-Oj, Ty mój śliczny kwiatuszku... To była zemsta za kablowanie. Wcześniej był układ i rozejm, ale teraz napędziłem Ci tyle strachu, że chyba wygrałem.- mówił tak fałszywie słodkim głosem, a ja kopnęłam go z całej siły w krocze i wyszłam z tej toalety.
Nadal drżałam, bo naprawdę nieźle mnie przestraszył. Na samą myśl, że Ucker mógłby mnie zgwałcić, chce mi się wymiotować i płakać jednocześnie. Postanowiłam, że jeszcze raz spróbuję się stąd wydostać. Nie zdążyłam jednak dojść do drzwi, a spotkałam... Kogo? Nie no, nie Uckera, bo przecież on w tej chwili zwija się z bólu po kopniaku. To ktoś, jak się za chwilę okaże, gorszy od Uckera. Jego rodzice! Próbowałam ich wyminąć, ale nie mogłam, bo mnie złapali.
-Gdzie mój syn?- zapytał Pan Uckermann, a ja od razu rozważałam, czy lepiej go wydać, czy może kryć.
-W toalecie, proszę po niego iść.- odpowiedziałam na wspomnienie sytuacji, która miała miejsce przed chwilą.
-O nie, młoda panno... Ty pójdziesz tam z nami, a potem pojedziemy do domu, bo razem z twoimi rodzicami mamy Wam coś do powiedzenia.- ciągnęli mnie za rękę do tego cholernego kibla.
Po chwili dotarliśmy na miejsce, gdzie był Ucker już w połowie ubrany, a mianowicie w spodniach, ale bez koszulki.
-Co oni tu robią?! O nie, teraz przesadziłaś...- powiedział zły na widok swoich starych.
-To nie ja.- odpowiedziałam beznamiętnie.
-Sami Was znaleźliśmy i bardzo się cieszymy, że jesteście tu razem. Zabieramy Was do naszego domu, gdzie czekają już jej rodzice, mamy dla Was super wiadomość.- wyjaśnił Pan Uckermann, popychając syna w kierunku wyjścia.
-Nigdzie nie idziemy!- krzyknął Ucker, wyrywając się.
-Stawiasz się?! Jesteś pewien?- na te pytania Ucker twierdząco skinął głową.
-Okej, jak chcesz.- powiedziała jego matka i wysłała jakiegoś SMS-a.
Nie wiedzieliśmy, o co chodzi, ale tylko przez chwilę. Nie minęły nawet dwie minuty, a do toalety wpadło z pięciu uzbrojonych ochroniarzy. Wtedy już było wiadomo, że nie mamy szans i musimy się poddać. Otoczeni kręgiem trezorów posłusznie szliśmy do wyjścia. Wsadzili nas do samochodu i pojechaliśmy do domu Uckermannów. Tam rzeczywiście czekali już moi rodzice. Siedzieli w salonie okropnie źli. Nie dziwię się zresztą, jeśli ten debil powybijał wszystkie okna w domu.
-O co tu chodzi? Co to za zebranie?- zapytałam z agresją.
-Uspokójcie się i siadajcie. Po pierwsze nie darujmy Wam ucieczki i wybitnych szyb, a więc siedzicie tutaj razem jeszcze dłużej.- zaczął mój ojciec.
-O nie... Nie chcę z nią siedzieć!- zaprotestował Ucker.
-Ani ja z nim.- musiałam dodać.
-No to macie problem, bo za miesiąc się pobieracie.- powiedziała Uckera mama, a ja wybuchłam śmiechem z przekonaniem, że był to żart.
-Nie śmiej się głupi dzieciaku!- krzyknęła na mnie matka i szarpnęła za rękę.
-To po cholerę opowiadacie mi tak śmieszne kawały?
-Mówimy poważnie. Myślisz, że czemu chodzicie razem do klasy od przedszkola? Planowaliśmy wasz ślub od dawna, żeby połączyć nasze firmy. Chcieliśmy poczekać, aż skończycie szkołę, ale w zaistniałej sytuacji lepiej to przyspieszyć. Nie nadajecie się do niczego i tylko są z Wami kłopoty, a tak będziecie się o siebie martwić sami. My tylko będziemy mieli z tego zysk i podzielimy się z Wami dochodami z firmy.- wyjaśnił ojciec Uckera, a nam aż kopary opadły.
-To chyba jakieś kpiny...- stwierdził cicho Ucker, kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Czy oni wciągali coś z Tobą?- zwróciłam się do Uckera, a on rzucił mi ponure spojrzenie.
-Zamknij ryj, idiotko! Jeśli mam z Tobą wytrzymać jeszcze kolejne lata, to się nie odzywaj.- krzyknął na mnie i potrząsnął za ramiona naprawdę mocno i niedelikatnie, po czym pchnął mnie na ścianę.
-To Ty się zamknij, bo nie ja jestem teraz twoim wrogiem.- rzuciłam, patrząc na niego z politowaniem.
-My też nimi nie jesteśmy. Chcemy dla Was dobrze, kochanie.- moja mamusia nagle zrobiła się kochana i pogłaskała mnie po głowie, a ja wybuchłam.
-Dla nas dobrze?! Jasne...- zaczęłam i odepchnęłam matkę. -Sama wiesz, że to jedna wielka bzdura. Jak można być tak nieczułym i zepsutym?! Martwicie się tylko o własne interesy, bo firma... W dupie mam tą waszą jebaną firmę, tak jak Wy w dupie macie mnie i moje potrzeby! Doskonale wiecie, że od zawsze nie znoszę tego frajera, a mimo to karzecie mi za niego wyjść! Czy naprawdę nie obchodzi Was, co ja czuję?!- darłam się i płakałam, byłam zła jak nigdy dotąd.
-Nie, Dul... Ich nie odchodzi nic. Są tak zepsuci, że potrafią wykorzystać własne dzieci do swoich potrzeb. Nie wiem, jak wytrzymam z tą kretynką. Ale wiecie co? Jest jedna zaleta tego cyrku. Utwierdziłem się w przekonaniu, że nic dla Was nie znaczę i śmiało mogę teraz powiedzieć, że z wzajemnością. I wiecie co mogę teraz zrobić?!- krzyczał okropnie wkurzony i wymierzył ojcu z pięści w twarz i to tak porządnie.
-O Ty skurwielu!- krzyknął na niego i oddał mu cios, ale oczywiście nie aż tak mocno, bo ma mniej siły.
-Nie mam do Was żadnego szacunku i najchętniej pierdolnąłbym Ci ponownie, ale szkoda mojej ręki. Wiedzcie, że jesteście dla mnie nikim i nie zamierzam spełniać waszych rozkazów. To małżeństwo to jakaś głupota i zapowiadam, że nie wezmę udziału w tej farsie. Nienawidzę Was, całej piątki, bo wszyscy jesteście siebie warci!- krzyknął na koniec i chciał wyjść, a ja ogarnęłam, że mnie podsumował razem z nimi, co jakoś tak bardzo mnie uraziło.
-Nigdzie nie pójdziecie. Zostaniecie tu do ślubu razem, żeby trochę się do siebie przyzwyczaić.- zatrzymała go matka.
-Przyzwyczaić?! A czy nie robimy tego od przedszkola?- stwierdziłam z wyraźną kpiną w głosie.
-Nie denerwuj się już tak... Tylko poczekajcie z tymi rzeczami do nocy poślubnej gołąbeczki.- zakończyła chamsko moja matka i wszyscy wyszli.
Witam Was moje drogie! <3
Dodaję dziś i dobrze wiecie z jakiej okazji :) Dziś 27 lipca, czyli 8 miesięcy temu o tej porze czekaliśmy na Dul <3 A poza tym dzisiaj moje imieniny, ale i tak Dulowa rocznica ważniejsza xD A co do Duli, to mam nadzieję, że uda mi się ją znowu spotkać i że przyjedzie z Christianem, bo to by było piękne, szał po prostu ❤ Pelasia jeszcze coś wymyśli i pojedzie, na pewno :) Ja i moja pewność siebie, haha xD
Wgl to tak Wam ostatnio ładnie idzie z komentowaniem, że aż miło popatrzeć :* Niedawno musiałam czekać tydzień na 5 komentarzy, a teraz w 4 dni jest ich 13, no no szalejecie ;) Moja mama usłyszała i stwierdziła, że ktoś mnie docenił i jakiś polonista to czyta xD Także według mojej mamusi ktoś to zauważy i wydam książkę :D Z pewnością, ale ważne, że we mnie wierzy, haha ;) No to chyba wszystko, do następnego :*