Trzy lata później:
Za tydzień kończę studia. Wszystko ułożyło się idealnie. Udało mi się wpłynąć na Uckera i poszedł do pracy. Teraz jest prawą ręką swojego ojca i dobrze zarabia. "Teściu" oddał nam swoje mieszkanie z czasów młodości, o którym wcześniej nikt nie wiedział. Okazało się, że od dawna planował podarować je synowi, ale czekał, aż ten się ogarnie. Jest to małe mieszkanko niedaleko mojego uniwersytetu, a więc nie muszę mieszkać już w akademiku. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, bo teraz naprawdę zaczynamy wspólne życie, mając już dobry start i środki do życia. Zostało mi jeszcze najgorsze, czyli praca magisterska. Ogólnie nie byłoby to takie złe, ale weź rób coś ważnego przy Uckerze... On nie daje mi tego skończyć, bo ciągle czegoś ode mnie chce. Mogę się tym zająć, tylko jak jest w pracy, bo inaczej to nie ma opcji.
-Kochanie, zostaw to już i chodź na kolację.- wołał mnie co chwilę, kiedy już udało mi się na tym skupić.
-Za moment, już kończę.- powiedziałam, nie przerywając pracy.
-No chodź, misiu mój najsłodszy...- podszedł do mnie i zaczął smyrać mnie nosem po szyi, czyli jak widać nic się nie zmieniło.
-Przestań, przeszkadzasz mi.- próbowałam go odepchnąć, śmiejąc się.
-Obiecuję, że później dam Ci spokój i nie będę chciał się kochać. Chcę tylko, żebyś poszła ze mną zjeść.
-Idź głupi marudo...- wstałam i poszłam z nim do kuchni, popychając go do przodu.
Na stole czekała na mnie pyszna kolacja. Przez ten czas Ucker nawet nauczył się trochę gotować. Zrobił sałatkę, pyszne kanapki i ciepłą herbatę z cytryną i sokiem.
-Smakuje Ci?- zapytał, patrząc we mnie jak w obrazek, kiedy już kończyłam jeść.
-Jasne, że tak. Czy mogę już iść?- wstałam i włożyłam talerz do zlewu.
W dwie sekundy znalazł się przy mnie. Kiedy się odwróciłam, automatycznie mnie obejmował, przyciskając do blatu.
-Odejdź mi z drogi, muszę pisać tą pracę.- powiedziałam, próbując go odepchnąć.
-Poświęć mi chwilkę, zrelaksujesz się i będziesz miała lepszą wenę.- jednym ruchem ręki odpiął mi stanik przez materiał bluzki.
-Albo rozkojarzę się jeszcze bardziej... Kochanie, naprawdę nie mam czasu.
-No weź, tak szybko...- powiedział błagalnym głosem i wpił się w moje usta.
Już nie miałam jak się uwolnić, bo przywarł do mnie całym ciałem. Całował mnie jak zwykle słodko i namiętnie, dając mi tym pełną rozkosz. Szybko zostaliśmy bez ubrań. Posadził mnie na blacie kuchennym i wszedł we mnie jednym mocnym pchnięciem. Pisnęłam głośno, bo nie byłam jeszcze na to gotowa, zrobił to z zaskoczenia. Zaczął się we mnie poruszać coraz szybciej i szybciej. Ciągle pieścił ustami moją szyję i dekolt, czasami powracając do ust. To był rzeczywiście bardzo szybki numerek, bo spełnienie nadeszło już po chwili i to bardzo intensywnie. Kiedy było już po wszystkim, po prostu zaskoczyłam z blatu i poszłam do pokoju.
-A Ty tu zostań i posprzątaj po kolacji.- rzuciłam na odchodne, śmiejąc się.
Zarzuciłam na siebie szlafrok Uckera, który tak pięknie nim pachniał, zresztą jak ja teraz. Usiadłam z powrotem do laptopa i pisałam tą pracę. Wreszcie to skończyłam i zaczęłam niepokoić się, gdzie jest Ucker. Nie przyszedł do sypialni i nawet mi nie przeszkadza... Dziwne. Wyszłam z pokoju, by go poszukać. Okazało się, że położył się w salonie i zasnął przy telewizji.
-Kochanie...- budziłam go, dając mu buziaka w kącik ust. -Czemu tu śpisz?- zapytałam, kiedy otworzył oczy.
-Bo nie chciałem Ci przeszkadzać.- odpowiedział, łapiąc mnie za rękę.
-Skończyłam już, chodź.
Poszliśmy do łóżka od razu spać. Jak zwykle wtuliłam się w mojego kochanego misia i zasnęłam bardzo szybko.
-Kochanie, zostaw to już i chodź na kolację.- wołał mnie co chwilę, kiedy już udało mi się na tym skupić.
-Za moment, już kończę.- powiedziałam, nie przerywając pracy.
-No chodź, misiu mój najsłodszy...- podszedł do mnie i zaczął smyrać mnie nosem po szyi, czyli jak widać nic się nie zmieniło.
-Przestań, przeszkadzasz mi.- próbowałam go odepchnąć, śmiejąc się.
-Obiecuję, że później dam Ci spokój i nie będę chciał się kochać. Chcę tylko, żebyś poszła ze mną zjeść.
-Idź głupi marudo...- wstałam i poszłam z nim do kuchni, popychając go do przodu.
Na stole czekała na mnie pyszna kolacja. Przez ten czas Ucker nawet nauczył się trochę gotować. Zrobił sałatkę, pyszne kanapki i ciepłą herbatę z cytryną i sokiem.
-Smakuje Ci?- zapytał, patrząc we mnie jak w obrazek, kiedy już kończyłam jeść.
-Jasne, że tak. Czy mogę już iść?- wstałam i włożyłam talerz do zlewu.
W dwie sekundy znalazł się przy mnie. Kiedy się odwróciłam, automatycznie mnie obejmował, przyciskając do blatu.
-Odejdź mi z drogi, muszę pisać tą pracę.- powiedziałam, próbując go odepchnąć.
-Poświęć mi chwilkę, zrelaksujesz się i będziesz miała lepszą wenę.- jednym ruchem ręki odpiął mi stanik przez materiał bluzki.
-Albo rozkojarzę się jeszcze bardziej... Kochanie, naprawdę nie mam czasu.
-No weź, tak szybko...- powiedział błagalnym głosem i wpił się w moje usta.
Już nie miałam jak się uwolnić, bo przywarł do mnie całym ciałem. Całował mnie jak zwykle słodko i namiętnie, dając mi tym pełną rozkosz. Szybko zostaliśmy bez ubrań. Posadził mnie na blacie kuchennym i wszedł we mnie jednym mocnym pchnięciem. Pisnęłam głośno, bo nie byłam jeszcze na to gotowa, zrobił to z zaskoczenia. Zaczął się we mnie poruszać coraz szybciej i szybciej. Ciągle pieścił ustami moją szyję i dekolt, czasami powracając do ust. To był rzeczywiście bardzo szybki numerek, bo spełnienie nadeszło już po chwili i to bardzo intensywnie. Kiedy było już po wszystkim, po prostu zaskoczyłam z blatu i poszłam do pokoju.
-A Ty tu zostań i posprzątaj po kolacji.- rzuciłam na odchodne, śmiejąc się.
Zarzuciłam na siebie szlafrok Uckera, który tak pięknie nim pachniał, zresztą jak ja teraz. Usiadłam z powrotem do laptopa i pisałam tą pracę. Wreszcie to skończyłam i zaczęłam niepokoić się, gdzie jest Ucker. Nie przyszedł do sypialni i nawet mi nie przeszkadza... Dziwne. Wyszłam z pokoju, by go poszukać. Okazało się, że położył się w salonie i zasnął przy telewizji.
-Kochanie...- budziłam go, dając mu buziaka w kącik ust. -Czemu tu śpisz?- zapytałam, kiedy otworzył oczy.
-Bo nie chciałem Ci przeszkadzać.- odpowiedział, łapiąc mnie za rękę.
-Skończyłam już, chodź.
Poszliśmy do łóżka od razu spać. Jak zwykle wtuliłam się w mojego kochanego misia i zasnęłam bardzo szybko.
Nadszedł dzień rozdania dyplomów. Zdałam wszystko na 5- z czego minus należy się Uckerowi, bo mnie rozpraszał. Oczywiście był tam ze mną, ciągle powtarzając, że jest ze mnie dumny. Później pojechaliśmy na obiad do rodziców. Był tam też po raz pierwszy chłopak Anahi. Poncho to bardzo sympatyczny człowiek z poczuciem humoru i od razu znalazł wspólny język z Uckerem. Wszyscy go szybko polubiliśmy. Zaraz po obiedzie pojechał do domu, bo musiał pomóc tacie w ogrodzie. My też chcieliśmy się już zbierać, ale Pani Laura poprosiła nas, żebyśmy zostali jeszcze na kolacji. Zgodziłam się, choć Ucker już koniecznie chciał jechać do domu. I przy kolacji został poruszony niebezpieczny i drażliwy dla mnie temat...
-Skończyłaś studia, więc teraz co? Jakie macie plany?- zaczął tata Uckera.
-Na pewno planują ślub, rodzinę, dzieci.- stwierdziła Pani Laura z szerokim uśmiechem.
-Nie wiemy jeszcze, ale kiedyś na pewno zrobimy następny krok.- odpowiedział wymijająco Christopher.
-Dzieci drogie, w waszym wieku planowaliśmy już drugie dziecko. Tak, to była sugestia, że chcę zostać babcią.- zaśmiała się teściowa.
-To niemożliwe.- powiedziałam ze smutkiem.
-Dlaczego? Nie możesz mieć dzieci?- była zaskoczona, a jednocześnie zawiedziona.
-Nie wiem, teoretycznie mogę.
-Nie rozumiem. W czym problem?
-Po prostu się boję, że moje dziecko odziedziczy chorobę genetyczną po moim tacie. Tą samą, na którą umarł mój brat.
-Byłaś u lekarza? Ktoś to potwierdził, czy tylko Ty tak sobie myślisz?
-Nie, u lekarza nie byłam. Zresztą boję się jeszcze jednej rzeczy... Moja mama umarła przy porodzie, a ja nie chcę zostawić dziecka samego, bo wiem, co to znaczy nie mieć matki.- rozpłakałam się, mimo że Ucker ciągle starał się mnie uspokoić, głaskając po plecach, albo trzymając za rękę.
-Nie płacz, kochanie.- powiedziała Pani Laura ze smutkiem. -Medycyna poszła do przodu i już bardzo rzadko się zdarza, żeby kobiety umierały przy porodzie.
-Wiem, ale ja i tak się boję i nie chcę ryzykować.
-Musisz iść do lekarza i zapytać, czy w ogóle jest możliwe, żeby dziecko miało tą chorobę.
-Nie, ja nie chcę i koniec.- powiedziałam, wstając. -Przepraszam.- wybiegłam z domu i usiadłam na schodach, na których siedziałam i płakałam z powodu brata pięć lat temu.
-Kochanie, przeziębisz się.- powiedział czule Ucker, siadając koło mnie.
-Nieważne... Kiedy ten czas zleciał? Pamiętam jak dziś, kiedy mówiłam, że będziemy się tym martwić później. Ten czas nadszedł, a ja mam ochotę zniknąć. Przepraszam, że tak to wyszło, ale nie mogłam już tego słuchać.
-Spokojnie, chodź pojedziemy do domu i pogadamy na spokojnie.- wstał i podał mi rękę.
-Okej, tylko pójdę pożegnać się z twoimi rodzicami i Ann.
Weszliśmy do domu, a wszyscy patrzyli na mnie ze smutkiem. Nie dziwię się, bo za pewne wyglądałam tragicznie z zapłakanymi oczami.
-Nie płacz już.- poprosiła teściowa, przytulając mnie.
-Dobrze, dziękuję.- powiedziałam, ocierając łzy.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i pojechaliśmy do domu. Po drodze panowała cisza, a z moich oczu wciąż leciały łzy. Miałam nadzieję, że Ucker tego nie widzi, ale niestety zbyt dobrze mnie zna i wreszcie nie wytrzymał.
-Dul, uspokój się już.- powiedział, ocierając moją łzę.
-Nie mogę.- znów całkiem się rozpłakałam.
-Dobra, cicho już. Wystarczy, pogadamy o tym w domu.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Ucker wyciągnął mnie z samochodu i zaniósł na górę.
-Co Ty odwalasz?- zapytałam, śmiejąc się przez łzy.
-Próbuję poprawić Ci humor i widzę, że trochę się udało.- powiedział, całując mnie w policzek.
-Wariat...- podsumowałam, kiedy postawił mnie na podłodze w domu.
-Chcesz teraz o tym pogadać, czy już nie masz na to siły?- i to jest to, co najbardziej podoba mi się w moim chłopaku... Nie zmusza mnie do rozmowy, tylko pyta, czy chcę ją odbyć.
-Pogadajmy teraz, chcę mieć to już z głowy.- powiedziałam, siadając w salonie na kanapie.
-Dobrze, tylko już nie płacz, bo nie jestem w stanie wtedy z Tobą normalnie gadać.
-Proszę, nie przekonuj mnie do tego, żebyśmy zrobili sobie dziecko. Nie zgodzę się, tego możesz być pewny.- powiedziałam na wstępie.
-Uspokój się już, chodź tu.- przytulił mnie mocno i kołysał delikatnie w swoich ramionach.
-Zostawisz mnie teraz?- zapytałam, nadal płacząc.
-Nigdy Cię nie zostawię, skarbie. Posiadanie dziecka ogólnie nie jest moim wielkim marzeniem, więc możesz być spokojna. Mimo to jednak bardzo chciałbym mieć dziecko, ale tylko z Tobą. Kocham Cię bardzo mocno i chciałbym wypełnić nasze życie radością, jaką może dać tylko dziecko.
-To niemożliwe.- powiedziałam, próbując się opanować.
-Kochanie... Pójdźmy najpierw do lekarza. Wtedy dowiemy się, czy to jest możliwe. Proszę, zgódź się tak dla naszej własnej informacji. Będziemy chociaż wiedzieć, czy musimy się szczególnie pilnować.
-No dobrze, masz rację. Ale zdania nie zmienię.
-O tym jeszcze pogadamy. A teraz już spokojnie, spróbuj się wyciszyć.- znowu mocno mnie przytulił i całował po szyi, żeby mnie uspokoić.
-Dziękuję, że jesteś taki kochany i wyrozumiały.- powiedziałam, wtulając się w niego jeszcze mocniej.
-Już dawno bym z Tobą zwariował, gdybym Cię nie kochał, maleńka.- stwierdził, biorąc mnie do siebie na kolana.
-Nie przesadzaj, zazwyczaj jestem aniołkiem.- na moją twarz powrócił uśmiech.
-Skończyłaś studia, więc teraz co? Jakie macie plany?- zaczął tata Uckera.
-Na pewno planują ślub, rodzinę, dzieci.- stwierdziła Pani Laura z szerokim uśmiechem.
-Nie wiemy jeszcze, ale kiedyś na pewno zrobimy następny krok.- odpowiedział wymijająco Christopher.
-Dzieci drogie, w waszym wieku planowaliśmy już drugie dziecko. Tak, to była sugestia, że chcę zostać babcią.- zaśmiała się teściowa.
-To niemożliwe.- powiedziałam ze smutkiem.
-Dlaczego? Nie możesz mieć dzieci?- była zaskoczona, a jednocześnie zawiedziona.
-Nie wiem, teoretycznie mogę.
-Nie rozumiem. W czym problem?
-Po prostu się boję, że moje dziecko odziedziczy chorobę genetyczną po moim tacie. Tą samą, na którą umarł mój brat.
-Byłaś u lekarza? Ktoś to potwierdził, czy tylko Ty tak sobie myślisz?
-Nie, u lekarza nie byłam. Zresztą boję się jeszcze jednej rzeczy... Moja mama umarła przy porodzie, a ja nie chcę zostawić dziecka samego, bo wiem, co to znaczy nie mieć matki.- rozpłakałam się, mimo że Ucker ciągle starał się mnie uspokoić, głaskając po plecach, albo trzymając za rękę.
-Nie płacz, kochanie.- powiedziała Pani Laura ze smutkiem. -Medycyna poszła do przodu i już bardzo rzadko się zdarza, żeby kobiety umierały przy porodzie.
-Wiem, ale ja i tak się boję i nie chcę ryzykować.
-Musisz iść do lekarza i zapytać, czy w ogóle jest możliwe, żeby dziecko miało tą chorobę.
-Nie, ja nie chcę i koniec.- powiedziałam, wstając. -Przepraszam.- wybiegłam z domu i usiadłam na schodach, na których siedziałam i płakałam z powodu brata pięć lat temu.
-Kochanie, przeziębisz się.- powiedział czule Ucker, siadając koło mnie.
-Nieważne... Kiedy ten czas zleciał? Pamiętam jak dziś, kiedy mówiłam, że będziemy się tym martwić później. Ten czas nadszedł, a ja mam ochotę zniknąć. Przepraszam, że tak to wyszło, ale nie mogłam już tego słuchać.
-Spokojnie, chodź pojedziemy do domu i pogadamy na spokojnie.- wstał i podał mi rękę.
-Okej, tylko pójdę pożegnać się z twoimi rodzicami i Ann.
Weszliśmy do domu, a wszyscy patrzyli na mnie ze smutkiem. Nie dziwię się, bo za pewne wyglądałam tragicznie z zapłakanymi oczami.
-Nie płacz już.- poprosiła teściowa, przytulając mnie.
-Dobrze, dziękuję.- powiedziałam, ocierając łzy.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i pojechaliśmy do domu. Po drodze panowała cisza, a z moich oczu wciąż leciały łzy. Miałam nadzieję, że Ucker tego nie widzi, ale niestety zbyt dobrze mnie zna i wreszcie nie wytrzymał.
-Dul, uspokój się już.- powiedział, ocierając moją łzę.
-Nie mogę.- znów całkiem się rozpłakałam.
-Dobra, cicho już. Wystarczy, pogadamy o tym w domu.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Ucker wyciągnął mnie z samochodu i zaniósł na górę.
-Co Ty odwalasz?- zapytałam, śmiejąc się przez łzy.
-Próbuję poprawić Ci humor i widzę, że trochę się udało.- powiedział, całując mnie w policzek.
-Wariat...- podsumowałam, kiedy postawił mnie na podłodze w domu.
-Chcesz teraz o tym pogadać, czy już nie masz na to siły?- i to jest to, co najbardziej podoba mi się w moim chłopaku... Nie zmusza mnie do rozmowy, tylko pyta, czy chcę ją odbyć.
-Pogadajmy teraz, chcę mieć to już z głowy.- powiedziałam, siadając w salonie na kanapie.
-Dobrze, tylko już nie płacz, bo nie jestem w stanie wtedy z Tobą normalnie gadać.
-Proszę, nie przekonuj mnie do tego, żebyśmy zrobili sobie dziecko. Nie zgodzę się, tego możesz być pewny.- powiedziałam na wstępie.
-Uspokój się już, chodź tu.- przytulił mnie mocno i kołysał delikatnie w swoich ramionach.
-Zostawisz mnie teraz?- zapytałam, nadal płacząc.
-Nigdy Cię nie zostawię, skarbie. Posiadanie dziecka ogólnie nie jest moim wielkim marzeniem, więc możesz być spokojna. Mimo to jednak bardzo chciałbym mieć dziecko, ale tylko z Tobą. Kocham Cię bardzo mocno i chciałbym wypełnić nasze życie radością, jaką może dać tylko dziecko.
-To niemożliwe.- powiedziałam, próbując się opanować.
-Kochanie... Pójdźmy najpierw do lekarza. Wtedy dowiemy się, czy to jest możliwe. Proszę, zgódź się tak dla naszej własnej informacji. Będziemy chociaż wiedzieć, czy musimy się szczególnie pilnować.
-No dobrze, masz rację. Ale zdania nie zmienię.
-O tym jeszcze pogadamy. A teraz już spokojnie, spróbuj się wyciszyć.- znowu mocno mnie przytulił i całował po szyi, żeby mnie uspokoić.
-Dziękuję, że jesteś taki kochany i wyrozumiały.- powiedziałam, wtulając się w niego jeszcze mocniej.
-Już dawno bym z Tobą zwariował, gdybym Cię nie kochał, maleńka.- stwierdził, biorąc mnie do siebie na kolana.
-Nie przesadzaj, zazwyczaj jestem aniołkiem.- na moją twarz powrócił uśmiech.
Kilka dni później poszliśmy do lekarza, żeby dowiedzieć się, czy jest szansa na urodzenie zdrowego dziecka. Nie chciałam tam iść, ale Ucker mnie przekonał, a właściwie prawie zmusił. No niestety my oboje mamy na siebie podłe sposoby przekonywania... Przed wizytą wzięłam jakieś lekkie tabletki uspokajające, żeby nie wybuchnąć płaczem podczas rozmowy z lekarzem. Doktor już na nas czekał w swoim gabinecie. Przedstawiliśmy mu całą naszą sytuację, a potem musiał pobrać nam krew, a potem wziąć próbkę DNA z włosów. Udało się i nie pozwoliłam sobie na wybuch emocji, nie rozpłakałam się. Za to Ucker prawie przy pobieraniu krwi. Śmiałam się z niego, bo aż zrobił się blady.
Następnego dnia mieliśmy przyjść po odbiór wyników. Kiedy weszliśmy do gabinetu, Ucker od razu zapytał:
-I jakie są wyniki?
-Proszę usiąść, zaraz wszystko Państwu wyjaśnię.- usiedliśmy obok siebie na przeciwko doktora.
Trzymając w ręce kartkę z naszymi wynikami, lekarz miał dość nietypową minę. Był trochę zatroskany, ale jednak spokojny.
-I co?- dopytywał niespokojnie Ucker.
Następnego dnia mieliśmy przyjść po odbiór wyników. Kiedy weszliśmy do gabinetu, Ucker od razu zapytał:
-I jakie są wyniki?
-Proszę usiąść, zaraz wszystko Państwu wyjaśnię.- usiedliśmy obok siebie na przeciwko doktora.
Trzymając w ręce kartkę z naszymi wynikami, lekarz miał dość nietypową minę. Był trochę zatroskany, ale jednak spokojny.
-I co?- dopytywał niespokojnie Ucker.
No dobra, dodam już ten rozdział ;) Jaka ja dobra i hojna, haha xD Wcale nie sprawdziłam w słowniku, jak się pisze "hojna" i powiem Wam, że trochę mnie to zaskoczyło :D Aj, dziecko idź lepiej spać :P Zamierzałam jeszcze coś popisać, ale bateria jak zwykle odmawia posłuszeństwa (tak jak L na klawiaturze, co piszę już w trzecim miejscu, haha). I jak zwykle muszę się rozpisać, chociażby o głupotach takich jak ortografia, bateria i moja klawiatura ;) Ok, zmykam i zostawiam Was sam na sam z tym rozdziałem tak cudownym jak zresztą każdy :P
I oczywiście do następnego :* Ale zanim to nastąpi, chcę zobaczyć pod tym duzio komentarzy. No wiecie... Wtedy milej i szybciej mi zleci ten ostatni tydzień przed świętami :)
Nie spodziewałam się tego 3 lata później... Ale do rzeczy, Ucker jego metamorfoza mnie zachwyciła jest taki kochany dba o nią niesamowicie co mi się bardzo podoba :). Szkoda mi chodzi Dulce jeśli chodzi o sprawdzę z dzieckiem i wgl ale i tak uważam ze mama Uckera toche za bardzo nalega mimo że jest bardzo sympatyczna jednak to ich sprawą kiedy i czy wgl będzie dziecko :). Zakonczylas w strasznym momencie więc liczę na to ze szybko pojawi się kolejny ☆
OdpowiedzUsuńTrzy lata później , a to niespodzianka...Fajnie , że Ucker się ogarną i zaczął sam się utrzymywać! ...poza tym nie wiele się zmienił, nadal jest erotomanem. Dulce, biedulka; Tyle obaw i znaków zapytania, związnych z ciążą i dzidzią.Mam nadzieję ,że lekarz będzie miał dla nich dobre wiadomości i rozwieje wszystkie wątpliwości. Ann w końcu znalazła sobie chłopaka.. super. Do następnego:)
OdpowiedzUsuńMiła niespodzianka :D takie coś łał :P
OdpowiedzUsuńDulce się boi i się nie dziwię .
Zakończyłaś w takim momencie ze mam ochotę Cie zabić.
Dulce czyżby już była w ciąży ?? :P ;>
Na początek chciałam pogratulować Uckerowi ,że wziął się za siebie i w końcu poszedł do tej pracy, oklaski dla niego!!
OdpowiedzUsuńI jeszcze brawa za ten minus, który załatwił dla dulki xD
No dobra, było fajnie, początek świetny, Ucker nadal jest Uckerem (erotomanem) w dodatku tak strasznie upartym. Zawsze musi postawić na swoim ale to i lepiej dla niego.
Przechodząc do sprawy z ciążą Duli...:( No smutne ,że nie chce w ogóle słuchać o dziecku. Ja rozumiem ,że się boi i wgl ,ale sama powinna pokazać jakąś chęć do leczenia czy coś. Może się okazać ,że dziecko będzie zdrowe. Ucker dobrze zrobił ,że zaciągnął ją do tego lekarza :) No i kolejny plus dla niego ;)
Jejku, przez cały komentarz tylko go wychwalałam, niech on teraz mnie nie zawiedzie i nie zrobi nic głupiego xD
Czekam na następny rozdział ;*
No powiem Ci, że jak przeczytałam tytuł to się przeraziłam, ale na szczęście niepotrzebnie !
OdpowiedzUsuńNo, ale jestem dumna z Uckerem, taki dostojny mężczyzna brawo ! W końcu, myślałam że nigdy nie doczekamy się dojrzałej wersji Uckera, w końcu to wieczne dziecko było. Ale mimo wszystko jedno się w nim nie zmieniło ! Nadal to erotoman i napaleniec. Hahha ale Ucker to już jest na to skazany, wiesz taki seksoholik xd
Wracając do właściwego tematu komentarza, z którego ciągle zbaczam.
Moim skromnym, ale jednak najważniejszym zdaniem Dulce trochę wszystko wyolbrzymia. Ja rozumiem, że ona może mieć wątpliwości, bo to normalne, ale ona już ma jakąś paranoję. No, bo przecież jak może być tak samolubna i nie chcieć spłodzić kolejnego Uckermanna? Toż to cudo natury jest.
Kurde wszyscy ją wspierają, a ona ma takie klapki na oczach jak koń, no uparta jak osioł jest.
Daj mi szybko kolejny bo ja nie wytrzymie długo :D