Dulce:
Od rana walczyłam z Mią, żeby ubrała bluzkę na długi rękaw, bo było zimno. Ona jak zwykle nie dawała sobie powiedzieć i się buntowała. No oczywiście wcześniej jeszcze jak codzień próbowałam zwlec ją z łóżka. To poszło dość gładko, ale już z ubieraniem miałyśmy duży problem. Już mnie głowa bolała od jej krzyków:
-Nie mamo, nie założę tej bluzki!
-Mia, proszę Cię... Na dworze jest zimno.- starałam się załatwić to ugodowo, ale to przynosiło wręcz odwrotne skutki.
-Niee, nie jest zimno! Kłamiesz mnie, bo ja widzę, że świeci słońce, czyli jest ciepło.- ahh, nie ma to jak logika mojego dziecka. Aż trudno zachować przy niej powagę, kiedy się wymądrza, zabawnie przy tym wymachując rączką.
-To nie znaczy, że możesz iść na krótki rękaw do przedszkola.- próbowałam jej to jakoś wytłumaczyć.
-Ale mi naprawdę będzie ciepło.- co za uparte dziecko, ale ja ponoć też taka byłam.
-Mia, nie mam czasu się z Tobą użerać!- nie wytrzymałam i podniosłam na nią głos. -Zakładasz tą bluzkę, albo nie idziesz do przedszkola i siedzisz cały dzień w domu.
-Jak to siedzę w domu?...- w jej słodkich, zazwyczaj wesołych oczkach pojawiły się łzy. -Nie mogę, bo tata obiecał mi, że pójdziemy później na basen.
-Trudno, ja Ci już powiedziałam. Ubierasz się, albo masz kare.
-Ty mnie nie kochasz...- usiadła w kącie obrażona i zaczęła płakać. -Tata zawsze o mnie dba, zapewnia fajne atrakcje, a Ty tylko to wszystko psujesz!- krzyczała rozżalona.
-Nie mów tak, skarbie.- ukucnęłam przy niej, głaszcząc ją po włosach. -Nie karzę Ci ubrać bluzki, żeby Ci zepsuć dzień.
-A ciekawe dlaczego?...
-Dlatego, że nie chcę, żebyś się rozchorowała.- powiedziałam czułym głosem, przytulając ją.
-Ale mamo, jest naprawdę ciepło.- niee, i znów się zaczyna.
-Nie jest. No dobrze... Umówmy się, że weźmiemy sweterek i jak będziesz miała zimne rączki, to go założymy, tak?
-No dobra...- burknęła, przewracając oczami.
-Daj buziaka na zgodę.- poprosiłam, czekając na buziaka, którego po chwili dostałam.
Już bez żadnej wojny zrobiłam jej śniadanie, które pięknie zjadła. Tak, akurat jeść to ona lubi, choć też potrafi wymyślać. W drodze do przedszkola zaśpiewała mi chyba wszystkie piosenki, jakie znała. Ten poranek z moją córką może nie należał do najłatwiejszych, ale na pewno najlepszych dla mnie jak i chyba też dla niej. Mimo że zbyt pięknie się nie zaczęło, to pogodziłyśmy się i wreszcie zachowałam się jak porządna matka. Rzadko bywa, żeby Mia szła ze mną, śpiewając. Byłam naprawdę szczęśliwa, widząc szczery uśmiech na twarzy mojego dziecka. Kocham ją, ale z jakichś przyczyn wychowanie jej sprawia mi zbyt wiele trudności. Problem tkwi we mnie, wiem to. Szkoda tylko, że nie potrafię się przemóc, żeby zawsze postępować jak dobra matka i okazywać miłość własnej córce. Może z czasem się tego nauczę?
Od rana walczyłam z Mią, żeby ubrała bluzkę na długi rękaw, bo było zimno. Ona jak zwykle nie dawała sobie powiedzieć i się buntowała. No oczywiście wcześniej jeszcze jak codzień próbowałam zwlec ją z łóżka. To poszło dość gładko, ale już z ubieraniem miałyśmy duży problem. Już mnie głowa bolała od jej krzyków:
-Nie mamo, nie założę tej bluzki!
-Mia, proszę Cię... Na dworze jest zimno.- starałam się załatwić to ugodowo, ale to przynosiło wręcz odwrotne skutki.
-Niee, nie jest zimno! Kłamiesz mnie, bo ja widzę, że świeci słońce, czyli jest ciepło.- ahh, nie ma to jak logika mojego dziecka. Aż trudno zachować przy niej powagę, kiedy się wymądrza, zabawnie przy tym wymachując rączką.
-To nie znaczy, że możesz iść na krótki rękaw do przedszkola.- próbowałam jej to jakoś wytłumaczyć.
-Ale mi naprawdę będzie ciepło.- co za uparte dziecko, ale ja ponoć też taka byłam.
-Mia, nie mam czasu się z Tobą użerać!- nie wytrzymałam i podniosłam na nią głos. -Zakładasz tą bluzkę, albo nie idziesz do przedszkola i siedzisz cały dzień w domu.
-Jak to siedzę w domu?...- w jej słodkich, zazwyczaj wesołych oczkach pojawiły się łzy. -Nie mogę, bo tata obiecał mi, że pójdziemy później na basen.
-Trudno, ja Ci już powiedziałam. Ubierasz się, albo masz kare.
-Ty mnie nie kochasz...- usiadła w kącie obrażona i zaczęła płakać. -Tata zawsze o mnie dba, zapewnia fajne atrakcje, a Ty tylko to wszystko psujesz!- krzyczała rozżalona.
-Nie mów tak, skarbie.- ukucnęłam przy niej, głaszcząc ją po włosach. -Nie karzę Ci ubrać bluzki, żeby Ci zepsuć dzień.
-A ciekawe dlaczego?...
-Dlatego, że nie chcę, żebyś się rozchorowała.- powiedziałam czułym głosem, przytulając ją.
-Ale mamo, jest naprawdę ciepło.- niee, i znów się zaczyna.
-Nie jest. No dobrze... Umówmy się, że weźmiemy sweterek i jak będziesz miała zimne rączki, to go założymy, tak?
-No dobra...- burknęła, przewracając oczami.
-Daj buziaka na zgodę.- poprosiłam, czekając na buziaka, którego po chwili dostałam.
Już bez żadnej wojny zrobiłam jej śniadanie, które pięknie zjadła. Tak, akurat jeść to ona lubi, choć też potrafi wymyślać. W drodze do przedszkola zaśpiewała mi chyba wszystkie piosenki, jakie znała. Ten poranek z moją córką może nie należał do najłatwiejszych, ale na pewno najlepszych dla mnie jak i chyba też dla niej. Mimo że zbyt pięknie się nie zaczęło, to pogodziłyśmy się i wreszcie zachowałam się jak porządna matka. Rzadko bywa, żeby Mia szła ze mną, śpiewając. Byłam naprawdę szczęśliwa, widząc szczery uśmiech na twarzy mojego dziecka. Kocham ją, ale z jakichś przyczyn wychowanie jej sprawia mi zbyt wiele trudności. Problem tkwi we mnie, wiem to. Szkoda tylko, że nie potrafię się przemóc, żeby zawsze postępować jak dobra matka i okazywać miłość własnej córce. Może z czasem się tego nauczę?
Anahi:
Zaprowadzałam Lupitę do przedszkola. Zdziwiłam się, widząc Mię z Dulą, obie uśmiechnięte. Cud, bo na ogół widzę ją z opiekunką, albo Rodrigiem, a jak już z Dulce to najczęściej są na siebie obrażone. Lupe oczywiście pobiegła przywitać się z kuzynką. Obie się rozgadały, choć jak zwykle Mia zagłuszała Lupitę. Ja także przywitałam się z Dulce i na tym koniec, bo obie zamilkłyśmy. Jak to możliwe, że kiedyś mogłyśmy godzinami gadać, a teraz nie mamy nawet wspólnych tematów, a jak już znajdziemy, to najczęściej się pokłócimy? Postanowiłam, że nie dam za wygraną i korzystając z jej dobrego humoru, zagadam:
-Czemu mnie ostatnio nie odwiedzasz?
-Nie po drodze mi do Ciebie. Zresztą myślałam, że mnie nie chcesz.- odpowiedziała z ironicznym uśmiechem.
-Oj Dul, nie mów tak. Nie zgadzamy się, ale jesteś moją kuzynką i tęsknię za Tobą.- starałam się to załagodzić, mówiąc do niej czułym głosem.
-Ja za Tobą też, Any.- przytuliła mnie z zaskoczenia.
-Mamo, możesz mnie już zaprowadzić?!- krzyknęła Mia, ciągnąc Dulę za rękę.
-Tak, chodźcie.- powiedziała Dulce, odrywając się ode mnie i biorąc małą za rękę.
-Mamo, a idziesz dzisiaj z nami na basen?- zapytała Mia z entuzjazmem.
-Nie wiem, zobaczymy.- odpowiedziała Dula.
-A Ty ciociu? Proszę, weź Lupitę i chodźcie ze mną na basen.
-No w sumie możemy iść. Chcesz?- zapytałam mojej córki, w zasadzie znając odpowiedź.
-Chcę, dawno nie byłyśmy.- odpowiedziała żywo Lupita.
-W takim razie Dulce nie ma wyjścia i też musi iść.- podsumowałam, a Dul rzuciła mi groźne spojrzenie, ale po chwili się uśmiechnęła.
-Ale super! Pójdziemy na basen całą rodziną. Dziękuję mamo, że w końcu się na coś zgodziłaś.- krzyczała szczęśliwa Mia, rzucając się Duli na szyję. Przytuliła córkę, całując ją.
I tak powinno być zawsze. Dula wyglądała na zadowoloną z relacji z córką. Domyślam się jednak, że to tylko chwilowe, bo przecież z dnia na dzień nikt nie staje się lepszym rodzicem. Ale gdyby tak było zawsze to na pewno obie byłyby w pełni szczęśliwe. Myślę, że Mia to wspaniałe dziecko, choć chyba zbytnio rozpieszczone. Rodrigo wciąż jej nadskakuje, żeby tylko robić za dobrego tatusia, a Dula nie potrafi sobie z nią radzić, albo po prostu tego nie chce. Moja Lupita jest dużo grzeczniejsza, ale chyba zbyt spokojna. Mia lepiej sobie w życiu poradzi, bo Lupe wie, że zawsze może liczyć na mnie. Z Dulce to nigdy nic nie wiadomo, dlatego Mia uczy się samodzielności. To jest z jednej strony dobre, ale widać, że jej brakuje matki. Mam nadzieję, że Dula z czasem się zmieni.
Zaprowadzałam Lupitę do przedszkola. Zdziwiłam się, widząc Mię z Dulą, obie uśmiechnięte. Cud, bo na ogół widzę ją z opiekunką, albo Rodrigiem, a jak już z Dulce to najczęściej są na siebie obrażone. Lupe oczywiście pobiegła przywitać się z kuzynką. Obie się rozgadały, choć jak zwykle Mia zagłuszała Lupitę. Ja także przywitałam się z Dulce i na tym koniec, bo obie zamilkłyśmy. Jak to możliwe, że kiedyś mogłyśmy godzinami gadać, a teraz nie mamy nawet wspólnych tematów, a jak już znajdziemy, to najczęściej się pokłócimy? Postanowiłam, że nie dam za wygraną i korzystając z jej dobrego humoru, zagadam:
-Czemu mnie ostatnio nie odwiedzasz?
-Nie po drodze mi do Ciebie. Zresztą myślałam, że mnie nie chcesz.- odpowiedziała z ironicznym uśmiechem.
-Oj Dul, nie mów tak. Nie zgadzamy się, ale jesteś moją kuzynką i tęsknię za Tobą.- starałam się to załagodzić, mówiąc do niej czułym głosem.
-Ja za Tobą też, Any.- przytuliła mnie z zaskoczenia.
-Mamo, możesz mnie już zaprowadzić?!- krzyknęła Mia, ciągnąc Dulę za rękę.
-Tak, chodźcie.- powiedziała Dulce, odrywając się ode mnie i biorąc małą za rękę.
-Mamo, a idziesz dzisiaj z nami na basen?- zapytała Mia z entuzjazmem.
-Nie wiem, zobaczymy.- odpowiedziała Dula.
-A Ty ciociu? Proszę, weź Lupitę i chodźcie ze mną na basen.
-No w sumie możemy iść. Chcesz?- zapytałam mojej córki, w zasadzie znając odpowiedź.
-Chcę, dawno nie byłyśmy.- odpowiedziała żywo Lupita.
-W takim razie Dulce nie ma wyjścia i też musi iść.- podsumowałam, a Dul rzuciła mi groźne spojrzenie, ale po chwili się uśmiechnęła.
-Ale super! Pójdziemy na basen całą rodziną. Dziękuję mamo, że w końcu się na coś zgodziłaś.- krzyczała szczęśliwa Mia, rzucając się Duli na szyję. Przytuliła córkę, całując ją.
I tak powinno być zawsze. Dula wyglądała na zadowoloną z relacji z córką. Domyślam się jednak, że to tylko chwilowe, bo przecież z dnia na dzień nikt nie staje się lepszym rodzicem. Ale gdyby tak było zawsze to na pewno obie byłyby w pełni szczęśliwe. Myślę, że Mia to wspaniałe dziecko, choć chyba zbytnio rozpieszczone. Rodrigo wciąż jej nadskakuje, żeby tylko robić za dobrego tatusia, a Dula nie potrafi sobie z nią radzić, albo po prostu tego nie chce. Moja Lupita jest dużo grzeczniejsza, ale chyba zbyt spokojna. Mia lepiej sobie w życiu poradzi, bo Lupe wie, że zawsze może liczyć na mnie. Z Dulce to nigdy nic nie wiadomo, dlatego Mia uczy się samodzielności. To jest z jednej strony dobre, ale widać, że jej brakuje matki. Mam nadzieję, że Dula z czasem się zmieni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to dodaję dla Moniki mojego grafika kochanego ;) No więc publicznie dziękuję za nagłówek :* Do następnego :D Ale powiem Wam szczerze, że mi się to opowiadanie jakoś niezbyt podoba...
Wszystko pięknie ładnie, ale dlaczemu Mia mówi do tego pożal się boże Rodriga tato?!! Przecież to Ucker jest jej tatusiem! Pozatym jak oni mają iść na basen to on będzie wlepiał w nią swoj gały! No, a Dula wręcz powinna zajmować się Mią i ją kochać, w końcu jakby nie patrzeć to jest owoc miłości jej i miłości jej życia haha Masło maślane xx No i ona ma zostawić Rodrigo, kochac Mię, kochać się z Uckerem, i mieć dobre stosunki z Anahi. Widzisz ja Ci napisałam koma, a od Ciebie nadal nie mam :c Dobra ja chce kolejny :))
OdpowiedzUsuńRozdział fajny. Ale już nie mogę się doczekać jak będzie Ucker. Mam nadzieje ,że następny będzie szybko. Czekam:))
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Czekam na nowy ;)
OdpowiedzUsuńZacznę od tego że Dulce jest zła mamą, kurcze to jest owoc jej miłości z Uckerem a byle jaki facet się zajmuje się tym dzieckiem. Gdyby on wiedział nie pozwolił by jej na to. Szkoda że jest taką mamą :(. Żałuje że Ucker nie wychowuje Mii. Oby to wszystko się zmieniło (moje marzenie) :D. Co do Ann ma rację jeśli chodzi o wychowanie, zachowanie Dulce wobec dziecka. Mam nadzieje że Dul będzie z Uckerem oczywiście a Ann z Ponchem czekam na nowości :D
OdpowiedzUsuń