wtorek, 18 sierpnia 2015

5. "Nasza córka"

Ucker:
No dobra, może trochę przesadziłem i być może zasłużyłem sobie na to, że mnie uderzyła.
-Mam Cię odprowadzić do drzwi?- zapytała chłodnym, chamskim tonem głosu.
-Nie, przecież mieliśmy podpisać ten pozew.- nie rozumiałem, czemu ona mnie wygania do czasu, gdy wzięła te papiery i je podarła. -Co Ty robisz?!- krzyknąłem zdziwiony.
-Postanowiłam, że nie ułatwię Ci sprawy z rozwodem. Nie dam Ci go tak łatwo, bo jakoś za bardzo Ci na nim zależy.- niee, czy ona musi robić mi na przekór?... Nie chcę na razie mówić jej o Carmen, bo po co?
-Dlaczego taka jesteś? Dul, nie poznaję Cię. Co się z Tobą stało? Gdzie moja słodka, kochana, bezbronna Dulce, za którą byłem w stanie oddać życie?
-Oddać życie?! Haha, dobre sobie. Gdyby tak było, to nie zniknąłbyś w takim momencie! Potrzebowałam Cię, ale Ty miałeś na to jak widać wyjebane...- w jej pięknych oczkach pojawiły się łzy, kiedy patrzyła na mnie z żalem, a może wręcz z pogardą.
-Dul, czemu tak mówisz? Przecież nie zniknąłem nagle. Poinformowałem Cię o tym, a Ty nie miałaś nic przeciwko. Wystarczyłoby jedno Twoje słowo, a zostałbym z Tobą nawet na zawsze.- powiedziałem jej samą prawdę, dla niej zrobiłbym niemal wszystko.
-Co miałam Ci powiedzieć? Nie wyjeżdżaj, bez Ciebie sobie nie poradzę?... Nie Ucker, dałam sobie radę bez Ciebie. Na początku tęskniłam, bo zostawianie mnie samej w takiej sytuacji, po takich przejściach, było po prostu głupotą. Miałam ochotę znów się załamać, ale uświadomiłam sobie, że przez Ciebie nie warto. Teraz jestem naprawdę szczęśliwa, a bynajmniej byłam zanim się nie pojawiłeś.- skąd w niej tyle żalu do mnie, przecież nigdy jej nie skrzywdziłem, nawet nie powiedziałem złego słowa.
-Dul, do cholery jasnej, przestań tak na mnie naskakiwać, bo nie masz powodu być na mnie zła. Skoro tak ciężko Ci było się ze mną rozstawać, to trzeba było po prostu powiedzieć. Uznałem, że nic nas nie łączyło, poza bezmyślnie spędzonymi razem nocami. Wiedziałem, że popełniamy błąd, ale Ty mnie sprowokowałaś... To znacznie pogorszyło Twój stan, wiem o tym, ale Ty tego nie rozumiałaś...
-Ucker, skończ te brednie! Dlaczego wszystko obracasz przeciwko mnie?! Nie byłam wtedy w pełni sobą i to Ty powinieneś temu zapobiec. Ale nie, lepiej było wykorzystać nie w pełni władz umysłowych kobietę...
-Nie rób z siebie takiej ofiary, bo święta nie jesteś! A Twój obecny narzeczony wie, że masz męża, który uratował Cię od bycia dziwką? No słucham... Wie?!- o kurwa, przesadziłem... W oczach Duli pojawiły się łzy i odwróciła się na pięcie, by na mnie nie patrzeć. Wstydziła się?...
-Wyjdź! I po pierwsze nie mów takich rzeczy przy dziecku!!- krzyczała na mnie, szlochając.
-Nie żeby coś, ale Twojego dziecka tu już dawno nie ma...- odezwałem się cicho, rozglądając się.
-Jak to nie ma?!- zapytała przerażona, odwracając się.

Dulce:
Byłam strasznie zła na siebie, bo tak pochłonęła mnie kłótnia z Uckerem, że nawet nie zauważyłam, kiedy zniknęła moja córka. Boże, gdzie ona się podziała?? Wybiegłam z gabinetu, a za mną Christopher. Pytałam wszystkich napotkanych ludzi z fundacji, czy nie widzieli mojego dziecka. Niczego konkretnego się nie dowiedziałam. Wybiegłam z budynku, kiedy usłyszałam dźwięk nadjeżdżającej karetki. Pogotowie podjechało bardzo blisko, w zasadzie widoczność zasłaniał mi tylko nieduży bus, stojący tuż przede mną. Poczułam dziwne ukłucie w sercu, jakieś złe przeczucie. Jak się po chwili okazało, nie bez powodu. Wyjżałam zza samochodu, by przyjrzeć się bliżej zaistniałej sytuacji. Na drodze leżało małe dziecko, a wokół niego krzątali się ratownicy. Po chwili dotarło do mnie, że to moje dziecko. Moja córeczka miała wypadek!
-Mia!- krzyknęłam, biegnąc w tamtym kierunku.
Kiedy zobaczyłam ją leżącą nieprzytomną na ulicy z mnóstwem ran na  maleńkim ciałku, wpadłam w dziką rozpacz i rzuciłam się na kolana tuż przy niej.
-Moje dziecko! Zabili mi dziecko!- chyba nie byłam do końca świadoma swoich słów, plotłam bzdury, nie mogąc się uspokoić.
-Proszę się uspokoić i odsunąć. Ona żyje, ale musimy jak najszybciej przewieźć ją do szpitala.- lekarz starał się opanować moją rozpacz, ale nie przynosiło to żadnego skutku. -Pani jest matką, tak?
-Tak, to moje dziecko, do cholery!!
-Jeśli chce Pani jechać z nami, to proszę się uspokoić, choć trochę.- mówił dalej spokojnym, delikatnym tonem głosu.
-Duluś... - w pewnym momencie poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu i usłyszałam tak dobrze znajomy, męski głos.
Odwróciłam się szybkim ruchem i wtuliłam się w Uckera, a on objął mnie bardzo mocno.
-Ćśś... Wszystko będzie dobrze, spróbuj się uspokoić.- szeptał mi do ucha, czule głaszcząc moje włosy.

Ucker:
-Ale nasza córka, Ucker, ona umiera...- te słowa odbiły się echem w mojej głowie, NASZA!!
-Jak to nasza?...- zapytałem niepewnie.
-Jedzie Pani?- jeden z lekarzy zwrócił się do Duli, a ona czym prędzej dobiegła do karetki.
Odjechali na sygnale. Zostałem sam na ulicy, a obok mnie leżał brązowy, puchaty misio, należący zapewne do córeczki Dulce, a może nawet i mojej. Podniosłem przytulankę i przytuliłem ją do serca, mówiąc z głową uniesioną ku górze:
-Boże, nie pozwól, by coś jej się stało. To tylko niewinne dziecko...- do oczu napływały mi łzy przez świadomość tego, że być może moje dziecko walczy teraz o życie.
Bez chwili namysłu ruszyłem w stronę szpitala, trzymając w ręce lekko brudnego misia, na którym zauważyłem kilka kropli krwi. Swoją drogą musiało to dosyć zabawnie wyglądać... Dorosły facet z zapłakanymi oczami i misiem. Po jakimś czasie dotarłem do szpitala. Szybko znalazłem oddział dziecięcy i tam wręcz pobiegłem. Po korytarzu w kółko krzątała się Dula. Była bardzo zdenerwowana i nie dziwię jej się. W ręce trzymała chusteczkę, którą co chwilę wycierała zapłakane oczy. Kiedy mnie zobaczyła na jej twarzy pojawiła się złość, według mnie niewytłumaczalna i bezpodstawna.
-To wszystko przez Ciebie!- krzyknęła, podnosząc na mnie rękę, którą w porę chwyciłem, żeby nie dostać w twarz.
-Dulce, uspokój się!- podniosłem na nią głos, widząc złość, wręcz nienawiść w jej oczach. Trzymałem ją mocno za nadgarstki, czekając aż się uspokoi. Nie było to łatwe zadanie, bo ona wciąż się wyrywała i chciała mnie bić. Tylko za co? Minęło chyba z 15 minut, zanim jej emocje trochę opadły i wyczerpana spoczęła na krześle. Schowała twarz w dłonie, popadając w istną rozpacz. Usiadłem powoli koło niej, kładąc dłoń na jej kolano.
-Po co tu przylazłeś?! Żeby mnie wkurwić?! Udało Ci się, a teraz wyjdź!- nie rozumiałem jej zachowania, choć ona chyba także go nie rozumiała.
-Nie Dul, ja się po prostu martwię. Nigdy nie chciałem zrobić Ci żadnej krzywdy, chcę pomóc. Nie rozumiem, na jakiej podstawie twierdzisz, że to moja wina...- mówiłem bardzo spokojnym, czułym tonem.
-Pojawiłeś się nagle w moim życiu, zagadałeś mnie, a ja nawet nie zauważyłam, kiedy moje dziecko wyszło. Co ze mnie za matka! Wszystko przez Ciebie, kretynie!- wydzierała się na mnie z tym groźnym wzrokiem pełnym nienawiści.
-Dul, przestań...- prosiłem, przyciągając ją do siebie, by ją przytulić.
-Zostaw, nie dotykaj mnie!- krzyknęła po raz kolejny, próbując mi się wyrwać. Po chwili jednak odpuściła i przylgnęła do mnie całym swoim drobniutkim ciałem.
-Spokojnie, jestem przy Tobie i nie zostawię Cię samej. Nie płacz już, proszę.- powoli kołysałem ją w swoich ramionach, słysząc jej już cichy szloch.
Nagle z jednej z sali wyszedł lekarz. Dulce od razu poderwała się z miejsca, a ja razem z nią, trzymając za rękę, by jakoś dodać jej otuchy.
-Co z moją córką?- gorączkowała się.
-Jej stan jest ciężki- na tych parę słów Dula zareagowała od razu płaczem. -Jej życiu nic nie zagraża, ale póki co utrzymujemy ją w śpiączce, bo ma poważny wstrząs mózgu i złamaną nogę. Zaraz przewieziemy ją na salę operacyjną, żeby zszyć ranę otwartą. Wszystko będzie dobrze, proszę się nie martwić i iść do domu.
-Nie, ja tu muszę zostać.- powiedziała stanowczo Dulce.
-Nie jest to potrzebne, bo wybudzi się co najmniej jutro wieczorem.
-Ja i tak tu zostaję, muszę być przy dziecku.
-No dobrze, skoro tak...- lekarz nie miał wyjścia, bo sam dobrze wiem, że kłótnia z Dulą nie ma sensu.
-Widzisz? Mówiłem, że wszystko będzie dobrze. Ona wyjdzie z tego, na pewno.- zapewniałem ją, pocierając dłonią jej plecy, kiedy znów siedzieliśmy na krzesłach.
-A jeśli nie?
-Dul, nie wolno Ci tak mówić. Nic poważnego się tak naprawdę nie stało, zawsze mogło być gorzej. Zresztą to jeszcze dziecko, jej organizm łatwo sobie z tym poradzi. Powinnaś iść do domu odpocząć.- widziałem, że była wręcz wycieńczona, a jej oczy zmęczone ciągłym płaczem, ten widok łamał mi serce.
-Nie, Ucker, ja tu zostaję. Nawet nie próbuj mnie namawiać, bo i tak nie ulegnę.
-W takim razie zostanę z Tobą, żebyś się nie czuła samotna.- nie wiem, czemu to robiłem i skąd ta troska, ale po prostu nie potrafiłem inaczej, nie mogłem zostawić jej tu samej.
-Znów mi pomagasz. Dlaczego?- o cholera, teraz to mi zadała pytanie.
☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀

No dobrze, według "namyślonego" układu dodaję ten rozdział ;) Do następnego :*

5 komentarzy:

  1. Biedna mała Mia mam nadzieję że wyjdzie z tego. Ciekawa jestem czy Ucker dowie się że to jego dziecko. Czekam na kolejny rozdział :) ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję ze Ucker skupi się i po słowach Dulce zacznie kojarzyć fakty Mia to jego dziecko !!!!!!!!. Niech powie Dulce prawdę że potrzebuje rozwodu aby wziąć ślub z tam ta dziewczynka ciekawa jestem jej reakcji. Oczywiście z Mia ma być wszystko dobrze a Ucekr musi wspierać Dul to ich dziecko wiec to raczej logiczne. Niech przestaną siebie oszukiwać i mają mówić prawdę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny ??

    OdpowiedzUsuń
  4. No więc jestem i ja strasznie oburzona, wręcz wściekła i zła, nie taka jak zawsze, wkurzona MONIKA!!!!!!! Jak tak można? Nie zauważyli, że dziecka nie ma? Dula jeszcze o to oskarżała Uckera, przecież do jasnej cholery to ona klęła i go biła przy swoim dziecku. Mia pewnie poczuła się niepewnie i chciala znaleźć te gnidę Rodriga. Tak właśnie to jego wina !! Ale bajer, że Dula się wygadała przed Uckerem mam tylko nadzieję, że później nie zacznie się tego wszystkiego wypierać itp.
    Ucker ma prawo wiedzieć ! A Dula ma obowiązek mu powiedzieć !
    Szkoda mi Mii, ale ten zbieg że Ucker był i Dula itp to w ogóle mnie wytrąciło z tego jej wypadku. W ogóle to ja wiem czemu on się tak o nią troszczy. No cóż odpowiedź jest banalna: ON JĄ KOCHA :D Dobra kończę ten piękny kom i chce kolejny + ja też dodałam rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Może ten wypadek Mii zbliży jakoś do siebie Dul i Uckera. Na to liczę;). Czekam na następny i mam ogromną nadzieję ,że będzie szybko:)

    OdpowiedzUsuń