niedziela, 16 sierpnia 2015

4. "Powiem o tym tacie"

Dulce:
Od romantycznej nocy z Rodrigo minęły dwa dni. Any po części miała rację, bo trochę to nas do siebie zbliżyło. Okazujemy sobie, jak i zresztą też Mii, więcej czułości i się tak nie kłócimy. Staram się, bardzo się staram naprawić moją rodzinę. Nie robię tego dla siebie, ale przede wszystkim dla mojej córeczki. Ona zasługuje na wszystko co najlepsze, jest tylko niewinnym dzieckiem i nie może płacić za błędy durnych rodziców. Miałam wolne przez te dwa dni, ale niestety muszę już wracać do pracy. Poranki z Mią, czyli to co kocham najbardziej...
-Wstawaj do przedszkola, misiu.- budziłam ją buziakiem w policzek.
-Nie chcę.- wymamrotała, nie otwierając oczu.
-Kochanie, proszę Cię... Zrobię Ci na obiad naleśniki.- to najlepiej działający szantaż.
-Z czekoladą?- zapytała nagle pobudzona.
-Z czym będziesz chciała.
-Ale pamiętaj...- usiadła i pogroziła mi paluszkiem.
-Dobrze, wstawaj na śniadanie.
Ucker:
Wreszcie dotarłem do Meksyku. Wszystko jest tu takie, jak zapamiętałem. W mojej głowie pojawiła się myśl: Czy moja Dula też jest nadal taka sama? Co ona teraz robi? I czy ma kogoś? Ehh... Po co ja o niej myślę? Przecież jestem tu tylko po to, żeby podpisała ten cholerny pozew rozwodowy. Dobra, muszę ją znaleźć. Postanowiłem, że pójdę do Anahi i o nią zapytam. Idąc ulicą, zobaczyłem czerwonowłosą kobietę, która stała do mnie bokiem. Od razu pomyślałem, że to Dulce. Nie, Ucker, to przypadkowa kobieta!- powiedziałem sobie w myślach. Jednak kiedy się odwróciła, nie miałem już żadnych wątpliwości. To była ona, moja cudowna Dula! Miałem ochotę podbiec do niej, przytulić ją, powiedzieć, że tęskniłem. Weszła do jakiegoś dużego budynku. Postanowiłem iść tam za nią. Szybko zorientowałem się, że to jej praca. Na kolorowych ścianach wisiały dyplomy z jej nazwiskiem i jakieś rysunki z podziękowaniami. Dowiedziałem się, że jest to fundacja wspierająca ofiary przemocy. Dulce weszła do pomieszczenia z największymi drzwiami. Poszedłem do recepcji, gdzie dowiedziałem się, że Dula jest szefową tego wszystkiego. Nagle usłyszałem jej głos tuż za mną:
-W czym mogę pomóc?- zapytała, a ja automatycznie się odwróciłem, co sprawiło, że jej twarz była tuż przy mojej.
Oboje zamilkliśmy, na jej widok zapomniałem języka w gębie. Znów mogłem patrzeć w jej oczy i czuć delikatny zapach jej perfum, których używa nadal takich samych. Myślałem, że ta chwila nigdy nie nadejdzie, że już nigdy jej nie spotkam.
Dulce:
Co on tutaj, do jasnej cholery, robi?! Skąd się tu wziął i po co? Nie sądziłam, że kiedyś go jeszcze zobaczę. W dodatku patrzy  na mnie tymi cudownymi oczkami, którym jak zwykle nie potrafię się oprzeć i także się na niego gapię jak zahipnotyzowana.
-Musimy pogadać.- powiedział chłodnym, poważnym tonem głosu.
-O czym?- zapytałam przestraszona, odsuwając się od niego. -Przejdźmy do mojego gabinetu.- poprosiłam po chwili.
Poszliśmy tam, zamykając za sobą drzwi. Usiadł na krześle na przeciwko mnie. Ręce mi drżały na samą myśl, że może chodzić o Mię. Ale skąd by wiedział? Zaraz się wszystkiego dowiem.
-No więc co Cię do mnie sprowadza?- zapytałam, opierając łokcie o biurko.
-Mogę wiedzieć, dlaczego nadal jestem Twoim mężem?
-No bo...- zacięłam się, musiałam wymyślić coś na poczekaniu. -Pozew rozwodowy mi się zgubił i nie miałam jak go podpisać.
-Nie sądzisz, że powinienem o tym wiedzieć?
-Jak miałam Cię o tym, kurwa, powiadomić?!- krzyknęłam zirytowana. -Wyjechałeś, chuj wie gdzie, zmieniłeś numer telefonu... Wszystko!
-Nie musisz krzyczeć, głuchy nie jestem.- powiedział w miarę spokojnie, ale dość głośno.
-To mnie nie denerwuj!- znów podniosłam głos, wstając.
Czułam, jakbym przez niego straciła rozum, z powrotem wpadła w depresję, a przecież to tylko zwykła rozmowa o naszym rozwodzie.
-Co Ty taka nerwowa?- zapytał, także wstając.
-Po prostu nie spodziewałam się Ciebie tutaj.
-Dlaczego?
-Bo wiesz... Nie widzieliśmy się cztery lata i zdążyłam Cię w ogóle zapomnieć. A tu niespodzianka, nagle się pojawiasz...- jak ja pięknie kłamię...
-Tak? Ja przez te cztery lata byłem pewien, że nie mam żony. A tu taka niespodzianka...
-Chyba mieliśmy coś załatwić, a nie się kłócić.- miałam dosyć rozmowy z nim i chciałam załatwić to jak najszybciej.
-No tak, przejdźmy do rzeczy.
Wzięliśmy się za te pieprzone papiery. Co chwilę spoglądał na mnie z dziwnym niepokojem. To było coś na zasadzie "patrzę, czy patrzysz, kiedy ja nie patrzę". Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta, a Ucker był jakby nieobecny. Wiele razy wyobrażałam sobie nasze ponowne spotkanie, ale nigdy w ten sposób. Miało być słodko, żeby powróciły wszystkie dawne uczucia, a wyszło tak, że tylko podpisujemy pozew rozwodowy. Ale to dobrze, bo teraz już nic nie będzie nas łączyło i w żaden sposób nie dowie się o dziecku. Mam jedynie nadzieję, że jak najszybciej wyjedzie tam, skąd przyjechał. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanęła moja córka, krzycząc od progu:
-Mamo, zostaję z Tobą!- i wiedziałam, że jestem zgubiona. Ten wzrok Uckera, kiedy na nią patrzył... Miałam ochotę powiedzieć "Tak, mamy córkę, kretynie!"
-Misiu, muszę załatwić coś ważnego, zostawiam z Tobą małą.- wszedł i wyszedł Rodrigo, jedynie szybko całując mnie i Mię.
-Masz córkę?- zapytał Ucker, a jego oczy ze zdziwienia stały się wielkie jak pięć złotych.
-Tak. Co Cię tak dziwi?- oby nie zaczął liczyć lat i dociekać, w ilu procentach może to być jego dziecko.
-Czyje to dziecko?- cholera, a co go to obchodzi?!
-Rodriga, mojego narzeczonego.- no i mamy kolejne kłamstwo do kolekcji.
-Mhm. Ile masz latek?- zwrócił się do Mii.
-A co Pana to obchodzi? Nie mówi się takich rzeczy nieznajomym.- mówiła to, opierając ręce o bioderka,  a na koniec wytknęła mu język, moje kochane dziecko.
-Przepraszam, jestem kolegą Twojej mamy. Nie jestem obcy.
-Kolegą, tak? Czekaj, aż powiem o tym tacie.- ach, ta jej bujna wyobraźnia, od razu myśli niewiadomo o czym.
-Spokojnie mała, wyluzuj. Ja tylko pytam, a Ty od razu wybuchowa jak Twoja mamusia.
-Dobra, Ucker załatwmy szybko tą sprawę i znikaj z mojego życia, tym razem na zawsze.- miałam już dość tej dziwnej sytuacji, wolałam to zakończyć.
-Jaka Ty jesteś cudowna... Kiedy potrzebowałaś pomocy, to mnie wręcz kochałaś, a teraz Uckerek be. Liczyłbym bardziej na jakąś opowieść o Twoim życiu po moim wyjeździe... Ale nie, lepiej być wredną suką od razu na wejściu.- może i ma trochę racji, ale ani mi się śni mu tego przyznać.
-Na wejściu?! O nie kochany... Zrobiłam się wredna, kiedy mnie wkurzyłeś. A jeśli chcesz poznać moją historię, to zapraszam na kawę. Chętnie opowiem Ci, jak idealne mam teraz życie. No dobrze ciesz się, to dzięki Tobie.
-No ja wiem, że to dzięki mnie, bo nikt inny się Tobą wtedy nie przejmował...- o nie, teraz to już przesadził. Stanęłam tuż przed nim i uderzyłam go z całej siły w twarz.
-Świnia z Ciebie! Miałam Cię za dobrego, myślałam, że bezinteresownie mi pomagasz... A teraz będziesz mi to wypominać do końca życia?!- byłam bardzo na niego zła, aż się we mnie gotowało.
========================
No dobrze dodaję dobrowolnie, bo już dawno nie było ;) Aż się dziwnie czuję z tym faktem, że nikt mi go nie wyłudził xD

6 komentarzy:

  1. JA wyłudzam następny
    I nich ona mu powie ze to jego dziecko bo oszaleje ..
    a on mnie wkurzył niech pomyśli trochę pacan jeden

    OdpowiedzUsuń
  2. Domagam się koniecznie rozdziału SZYBKO!!! Nie wytrzymam w tej niepewności! Pójdą na tą kawę czy będą drzeć koty? Proszę, daj szybko następy! Czekam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech Ucker użyje mózgu i zacznie liczyć lata wstecz !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Po za tym dziecko jest do niego podobne halo !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Więc polecam mu używanie mózgu jeśli on wie co to takiego jest oczywiście. No i oczywiście nie zgadzam się na żaden rozwód !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ślub Uckera z tą lalunią to jest jakaś głupota !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie zgadzam się na niego. Coś pozytywnego to się ciesze że tak zapatrzyli się w siebie słodziaki po 4 latach nadal się kochają ooooooooooooooooo :* tym optymistycznym akcentem zakończę i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No więc na wstępie przepraszam że tak późno, ale jest. No uważam, że postąpiłaś karygodnie, źle, strasznie w ogóle fuj, fuj, fuj jak mogłaś. Po tylu latach się spotykają a Ty im takie spotkanie robisz? Wstydź, się jak możesz. Dobra teraz ja się wstydzę za Ciebie, mniej mnie na sumieniu. Jak oni mogli na siebie tak krzyczeć? No jestem po prostu oburzona tym. Ale i tak cały rozdział skradła mała Mia i jej tekst, z resztą co ona mówi do swojego ojca, że poskraży się swojemu ojcu? Trochę nie logiczne, no ale cóż po mnie spodziewać się i to jeszcze o tej godzinie. A właśnie jak Dula się zachowuje napastuje i biję Uckera i to przy dziecku. A no właśnie bo Ty pisałaś, że siedzą nad papierami ale nie napisałas, że już je podpisali? Ha ja zawsze coś zobaczę, jakiś haczyk. Dobra uciekam bo późno jutro napiszę, a w sumie dziś kolejny :*

    OdpowiedzUsuń