niedziela, 2 sierpnia 2015

25. "Nienawidzę Cię!!"

Po wyjściu Any wzięłam kartkę i długopis, żeby zająć się tym listem. Pisałam, leżąc ciągle w łóżku. W całym pokoju było mnóstwo kulek z kartek, bo ciągle mi coś nie wychodziło i musiałam zaczynać od początku. W rezultacie tak mnie to zmęczyło, że nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudziły mnie krzyki Anahi. Już po chwili do mojego pokoju wparował Ucker. Od razu usiadłam, pytając chłodno i agresywnie:
-Co tu robisz?
-Chciałem z Tobą pogadać, a Twoja koleżanka nie chciała mnie wpuścić.- odpowiedział bezczelnie.
-Ehh... Szkoda, że jednak wszedłeś. Dobra, mów szybko i spierdalaj. Nie będę tracić czasu na kretyna.- udawałam, że mam na niego zwyczajnie wyjebane, a w rzeczywistości pękało mi serce.
-Proszę Duluś...
-Duluś?! Daruj sobie! Dla Ciebie Dulce, najlepiej z dopiskiem "Pani".
-Najpierw mnie wysłuchaj, później możesz mnie nawet zabić.
-Z chęcią. No więc słucham...
-Za parę godzin biorę ślub.- nie no, fajnie się zaczyna.
-Że co, kurwa?! Byłeś ze mną, planując ślub?! Żal mi Cię.- byłam strasznie wkurzona, aż machałam rękami ze złości.
-Uspokój się!- krzyknął na mnie, przytykając mi usta ręką.
Patrzyłam w jego oczy, w których było widać złość, ale i smutek, i to wcale nie mały.
-Puść!- wyrwałam mu się, uderzając go z całej siły w twarz. -Zdradziłeś mnie, wykorzystałeś, a teraz jeszcze na mnie krzyczysz za to, że się wkurzyłam?!
-Wybacz. Porozmawiajmy normalnie, bez nerwów, dobrze?
-Okej, mów.
-No więc jestem z Vivianą, siostrą Any i mamy dziecko.
-To ten chłopczyk, który tu wczoraj był?- udawałam głupią, a przecież znałam już prawdę.
-Tak, to mój syn.
-Kochasz Vivianę?- nie mogłam się powstrzymać, musiałam o to zapytać.
-Nie wiem... Nie, gdybym ją kochał, to za pewne nie byłbym z Tobą.
-To czemu się z nią, do cholery, żenisz?!- czułam się jak idiotka, byłam bezbronna i w końcu wybuchłam płaczem.
-Nie płacz, proszę.- powiedział, obejmując mnie. -Serce mnie boli, gdy na Ciebie patrzę.- jego oczy także się zaszkliły, ale zbytnio mnie to nie ruszyło.
-Jak mam nie płakać, jeśli rozkochałeś mnie w sobie, a potem zrobiłeś ze mnie idiotkę?! Ucker, wiesz jak ja się czuję?! Nikt mnie nigdy nie skrzywdził bardziej niż Ty. Nienawidzę Cię!!- wpadłam w szał, płakałam i krzyczałam zrozpaczona.
-Przepraszam Cię za wszystko, proszę wybacz mi.- mówił błagalnym głosem, ściskając moją rękę.
-Wybaczam Ci.- powiedziałam spokojnie, wstając z łóżka.
-Serio?- zapytał z szerokim uśmiechem.
-Tak, wszystko Ci wybaczam.- wyszłam do kuchni, on za mną. -Kawy, herbaty?- zaproponowałam, wstawiając wodę.
-Nie, dzięki.- odpowiedział wyraźnie zdezorientowany.
Ze swojego pokoju wychyliła się Anahi i pewnie już chciała interweniować krzykami, ale dyskretnie ją powstrzymałam, kręcąc głową i puszczając oczko. Nie wiedziała, o co chodzi, ale posłusznie cofnęła się do pokoju.
-Co będzie dalej, skarbie?- zapytał Ucker, przytulając mnie od tyłu, aż mi się zrobiło ciepło na serduszku.
-Nie mów tak do mnie i zabieraj te łapy.- powiedziałam spokojnym i zimnym tonem głosu, zdejmując jego ręce z mojej talii.
-Ale przed chwilą powiedziałaś, że mi wybaczasz...
-Wybaczam, ale między nami wszystko skończone.
-Dul... Kocham Cię.- wydukał, a moje serce miękło, kiedy patrzyłam na jego rozpacz, ale nie mogłam sobie pozwolić na okazanie emocji, musiałam być twarda.
-Nie mogłabym z Tobą już być. Okazałeś się strasznym oszustem i to nie tylko wobec mnie. W to zamieszane są jeszcze dwie osoby, jeśli pamiętasz. Twoja przyszła żona i syn. Im też wciskałeś takie kity jak mi? Jej też ciągle wyznawałeś miłość i codziennie chciałeś się z nią pieprzyć?! Ta myśl jest najgorsza... Byłam tylko Twoją zabawką? Niedoświadczoną, naiwną dziewczynką, którą łatwo można wykorzystać...- kiedy to mówiłam w oczach zbierały mi się łzy, którym nie pozwałam wydostać się na zewnątrz.
-Nie, to nie tak. Jestem z Vivianą ze względu na dziecko. Kocham Ciebie i tylko Ciebie! Z nią nic mnie nie łączy, nie sypiam z nią od trzech lat. Spędziłem z nią tylko jedną noc, której konsekwencją jest dziecko. Proszę, uwierz mi.
-Chciałabym... Ale po co? To nie ma żadnego znaczenia, bo muszę usunąć się z Twojego życia. Już nigdy nic nie będzie między nami, wiesz o tym.
-A gdybym nie brał tego ślubu i został z Tobą?
-Nie mogłabym w ten sposób unieszczęśliwić Twojego synka.
-Ale kiedy się rozstaniemy, to oboje będziemy nieszczęśliwi.- stwierdził, ujmując moją twarz w dłonie, byśmy patrzyli sobie prosto w oczy.
-Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej. Ucker, mam swoją godność i odejdę z Twojego życia, bo nie ma tam dla mnie miejsca. Proszę, wykaż się choć odrobiną zdrowego rozsądku i wyjdź. Naprawdę nie chcę Cię więcej widzieć.- mówiłam spokojnie, mimo że żal rozwalał mnie od środka.
-Dul, ale...- nie dałam mu skończyć, a nawet porządnie zacząć i wypchnęłam go za drzwi.
-To koniec, zrozum.- powiedziałam po raz ostatni, kiedy trzymał drzwi, żebym nie mogła ich zamknąć. -Idź już, tylko krzywdzisz nas oboje.- poprosiłam, a po moim policzku spłynęło kilka wielkich łez. Wyciągnął ręce, by mnie przytulić. Nie protestowałam i wtuliłam się w niego, całkiem się rozklejając. Trwało to chyba z pięć minut, ale w pewnym sensie było to dla mnie ukojeniem. Mimo wszystko w jego ramionach czułam się dobrze, tak lekko i bezpiecznie. Nie powinnam się tak czuć, ale niestety go kocham i nie mam wpływu na pewne rzeczy. Po jakimś czasie oderwałam się od niego, mówiąc:
-Kocham Cię bardzo mocno, ale musisz teraz stąd iść. Zapomnijmy o sobie raz na zawsze.
-Nie zniosę tego.- wydukał, już naprawdę płacząc.
-Zniesiesz. Musisz, ja dam radę, to Ty też.- powiedziałam stanowczo, znów wypychając go za drzwi.
-Duluś...- wydukał cicho z miną zbitego psa.
-Żegnaj, Ucker.- powiedziałam, zamykając drzwi od razu na klucz.
Zsunęłam się po nich, zalewając się łzami i chowając twarz w dłonie. Miałam wielką ochotę biec za nim, rzucić mu się na szyję, olać to wszystko i znów z nim być. Wiedziałam jednak, że nie mogę. W jednej chwili przed oczami miałam te wszystkie nasze wspólne chwile, przeplatane z momentami, kiedy mnie oszukiwał i wykręcał się na różne sposoby, bo musiał lecieć do niej. Z Kanady wrócił też pewnie z jej powodu, a później spędzał z nią całe dnie. Byłam tą drugą, a mimo to nadal go kocham. On też mnie kocha. Wiem, że akurat w tej kwestii nie kłamał, czułam to i widziałam w jego smutnych oczach pełnych łez. Podeszła do mnie Anahi i ukucnęła obok, mówiąc czule:
-Dul, nie płacz już. Szkoda na niego Twoich łez.
-Any, serce mi pęka. Ale kocham go, kocham i nigdy nie przestanę.- rozpłakałam się jeszcze bardziej, tuląc się do przyjaciółki.
-Rozumiem Cię, ale w tej sytuacji musisz o nim zapomnieć. Podnoś się z tej podłogi, ogarnij się i chodź na śniadanie.
-Zrobisz mi śniadanie?- zapytałam drżącym od płaczu głosem z delikatnym uśmiechem.
-Wyjątkowo, nie przyzwyczajaj się.
-Spoko, przecież i tak to jest mój ostatni dzień tutaj.- no tak, postanowiłam przecież, że wyjadę i zdania nie zmieniłam.
-Nie dasz się przekonać?
-Nie, to ostateczna decyzja.
Po pysznym śniadaniu z przyjaciółką poszłam do pokoju się spakować. Później napisałam to cholerne wypowiedzenie z pracy i wzięłam się za list do Uckera. Ze łzami w oczach pisałam:
"Cześć Ucker!
Długo zastanawiałam się nad nagłówkiem, ale nie wymyśliłam nic bardziej stosownego. No więc, jak widzisz, złożyłam wypowiedzenie, bo po tym wszystkim nie mogłabym dalej u Ciebie pracować. Wyjeżdżam do mamy, więcej się nie spotkamy. Bądź szczęśliwy ze swoją rodziną, bo tak powinno być zawsze. Dziękuję Ci za te wszystkie magiczne chwile, które na zawsze pozostaną w moim sercu i pamięci. Kocham Cię, ale to nie zmienia faktu, że popełniłam wielki błąd, ufając Ci i zakochując się. To była dla mnie cenna lekcja, bo od teraz żadnej miłości. Już nigdy nie będę tak naiwna. Ale wiesz co? Możesz być pewien, że jesteś nie tylko pierwszym, ale i ostatnim mężczyzną w moim życiu. Tak zniszczyłeś mi życie, że nie będę już w stanie pokochać nikogo innego. Nie piszę tego, żeby Cię podłamać... Wręcz przeciwnie: Chcę, żebyś wiedział, że naprawdę bardzo Cię kocham, mimo że tak mnie skrzywdziłeś. No więc żegnaj kochanie (bo chyba mogę ten ostatni raz tak Cię nazwać) Ehh... Ciężko mi zakończyć ten list, bo jest on naszym ostatnim pożegnaniem.
               Twoja (albo już nie Twoja) Dulce"
Kończąc to, już całkiem płakałam. Schowałam ten list i wypowiedzenie do różowej koperty. Wygląda jak słodki list miłosny, ale niestety nie miałam innego koloru. Otarłam łzy, poprawiłam makijaż i dokończyłam pakowanie. I co znalazłam w szkatułce? Ten cudowny amulet. Automatycznie w mojej głowie pojawiły się wszystkie chwile z Kanady. Dobrze, że jeszcze nie zakleiłam koperty, to dorzuciłam jeszcze ten cholerny amulet, a w liście dopisałam:
"P.S. Oddaję Ci to, bo przywołuje zbyt wiele wspomnień. Zrób z tym, co chcesz. Najlepiej wyrzuć, bo przecież nie jest nam to potrzebne. Albo sobie zachowaj, nie wiem."
I teraz zakleiłam tą cudną, różową kopertę. Wyszłam z domu z wielką walizką, wcześniej bardzo czule żegnając się z Anahi. Nagle ogarnęła mnie niepewność, czy powinnam wyjeżdżać. Ostatecznie jednak stwierdziłam, że muszę, nie ma innej opcji.
___________________________________

I tym sposobem mamy ostatni rozdział ;) Jeszcze tylko epilog i zacznę kolejne opowiadanie wstawiać, bo napisanych mam już 10 rozdziałów :D 

4 komentarze:

  1. Ja nie rozumiem Ann skoro jest taką przyjaciółką Dulce powinna Uckerowi powiedzieć prawdę jak ona tak może. Ucker powinien wszystko dla miłości a nie brać ślub z jakąś lafiryndą !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!. Dulce wyjedzie a on co ?, będzie miał żonę no i będzie wychowywał nie swoje dziecko ja mimo wszystko zrobiłabym na jego miejscu badania DNA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!. Ahh, najważniejsze może Dulce zmieni zdania, zostanie i będzie kochanką Uckera mimo wszystko ?. haha nie no niech nią nie będzie. Ona jest miłością jego życie więc Ucker ma zostawić tą lafiryndą i wracać do Dulce. Ładnie proszę o epilog ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro Ucker wyznał miłość Dulce i powiedział ,że nie kocha tej (już nie wiem jak jej tam) dziewczyny to ona powinnam mu powiedzieć ,że dziecko nie jest jego i nie musi z nią być!!!!!!! Czemu tego nie zrobiła?! On tak słodko ją przeprosił. Powinna mu się rzucić na szyję i uciec gdzie się da! Czekam na epilog i nadal mam jakąś malutką nadzieję ,że jednak będą razem:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział. Dlaczego tak szybko kończy są to opowiadanie?Mam nadzieję że wszystko dobrze się zakończy ona nie wyjedzie a on nie weźmie ślubu i dowie się prawdy o synu. Czekam na epilog :D ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Ona jest tak naiwna, ale kurde on ją kocha a to co mówił wiele zmienia. Kurwa niech mu Dula powie ze to nie jego dziecko! Mam dość tych ich wymijających odpowiedzi. Jak nie ona to on i tak w koło. Ehhh w epilogu ma być szczęśliwie. Pamietaj obiecalas mi ze zle nie skonczysz tego opka. A obietnic sie dotrzymuje!

    OdpowiedzUsuń