poniedziałek, 25 maja 2015

4. "Nie jestem dobry"

Wyszliśmy z firmy i poszliśmy do ładnego, małego baru za rogiem.
-Na co masz ochotę?- zapytał, kiedy usiedliśmy przy stoliku w bardziej ustronnym miejscu.
-Cokolwiek, nie znam się. Proszę wybrać za mnie.- odpowiedziałam w ten sposób, gdyż nie miałam siły zastanawiać się nad tym, co mam zjeść.
-No dobrze, więc... Co powiesz na naleśniki z czekoladą?- zaproponował z chłopięcym, słodkim uśmiechem.
-Może być.- zgodziłam się, bo szczerze mówiąc, dawno  nie jadłam naleśników.
Christopher przywołał kelnera i zamówił dla nas naleśniki. Siedzieliśmy w ciszy, czekając na nie. W końcu przyszedł ten sam kelner z naszym zamówieniem. Oboje posmarowaliśmy swoje naleśniki czekoladą i zaczęliśmy jeść. Mmm... Były pyszne.
-Jesz jak małe dziecko.- stwierdził po jakimś czasie.
-Co? Dlaczego?
-Masz całe usta w czekoladzie.- powiedział, śmiejąc się. Oblizałam usta na około, rzeczywiście sama czekolada.
-Oj tam, może troszkę.- zaśmiałam się. -Ale Ty też masz czekoladę na ustach.-dodałam, a on rzucił mi dziwne, groźne spojrzenie. Ach, no tak... -Przepraszam... Eee... Pan ma czekoladę na ustach.- poprawiłam zakłopotana.
-No dobrze, niech Ci będzie. Dziś się o to nie czepiam, bo masz zły dzień.- powiedział z pocieszającym uśmiechem, kładąc dłoń na mojej, która leżała na stole.
-Ok, dzięki.- odpowiedziałam, spoglądając na nasze dłonie, a potem w jego oczy. On zrobił mniej więcej to samo. Zaczął delikatnie głaskać kciukiem zewnętrzną część mojej dłoni. Zaskoczyło mnie to i to bardzo.
-Jedz.- upomniał mnie cicho. Posmarowałam sobie drugiego naleśnika. Tym razem pilnowałam się, żeby nie mieć brudnej buzi. On też jadł, ale ciągle mi się przyglądał. Okropnie mnie to onieśmielało.
-Co powiesz?- zapytał po dość długiej chwili ciszy.
-Nie wiem. Może Ty zacznij jakiś temat, skoro tak chcesz ze mną gadać.
-Hmm... W takim razie powiedz mi, dlaczego rano płakałaś.
-Sprawy rodzinne.- próbowałam zbyć go krótką odpowiedzią.
-Możesz mi wszystko powiedzieć, zaufaj mi.- objął moją dłoń całą swoją.
-Naprawdę Cię to obchodzi?
-Jasne, że tak. No mów.
-No więc... Kiedyś zrobiłam coś, przez co teraz matka mnie nienawidzi. Rano do niej dzwoniłam i powiedziała, że nie jestem już jej córką.- na samo wspomnienie do oczu podchodziły mi łzy, których nie mogłam powstrzymać.
-Och, poważna sprawa...
-Tak, okropnie się z tym czuję.
-Mogę jakoś pomóc?- zapytał, dalej trzymając moją rękę, był wyraźnie przejęty.
-Dałeś mi pracę, to wystarczy. Dziękuję.- powiedziałam, patrząc mu w oczy i także łapiąc go za rękę. -Za jakiś czas sama rozwiążę ten problem raz na zawsze.- dodałam zdecydowanym głosem.
-Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dziękuję.
-Stanowczo za dużo mi dziękujesz.- zaśmiał się.
-Należy Ci się to.- posłałam mu delikatny uśmiech pełen wdzięczności. -Jesteś bardzo dobry. I zacząłeś się uśmiechać.
-Na Twojej twarzy także pojawił się uśmiech, z czego bardzo się cieszę. Ale mylisz się, nie jestem dobry.
-No jak to nie? Jasne, że jesteś. Dałeś pracę kompletnie niedoświadczonej dziewczynie, żeby jej pomóc, próbujesz mnie pocieszyć, oferujesz mi dalszą pomoc. Samo to, że siedzisz tu ze mną i tolerujesz to, że ciągle mówię do Ciebie na "Ty".
-To wcale nie znaczy, że jestem dobry. Mam po prostu dużo cierpliwości i jestem wrażliwy.
-I dobry.- tak, muszę postawić na swoim.
-Eh... Widzę, że jesteś bardziej uparta ode mnie.
-Możliwe.- powiedziałam żywo, wzruszając ramionami i skończyłam trzeciego naleśnika.
-Najadłaś się?- zapytał, składając oba talerzyki na środek stolika.
-Mhm. I powiem szczerze, że naleśniki humor mi zdecydowanie poprawiły.
-No widzisz? Mówiłem.
-Nieprawda. Mówiłeś tak o gorącej czekoladzie, nie naleśnikach.
-Eh... No tak.
-Zresztą... Najbardziej pomogła mi Twoja obecność.
-Serio?
-Mhm, zainteresowałeś się mną, a przecież wcale nie musiałeś.
-Ale chciałem. Chodź już, bo oboje mamy dużo pracy.- wstał, zasuwając krzesełko. Podeszliśmy do lady. Wyciągnęłam portfel, by zapłacić za siebie
-O nie, nie... Ja płacę.- powiedział, łapiąc mnie za rękę.
-Nie, proszę, nie chcę, żebyś za mnie płacił.- mówiłam prawie błagalnym głosem.
-Dulce, ja nie pytam, czego chcesz.- powiedział delikatnie, ale stanowczo. Zamilkłam, powoli kierując się w stronę wyjścia. Po chwili dołączył do mnie i razem wyszliśmy z baru.
-Dziękuję za ten wspaniały poranek.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek, stając na palcach, żeby sięgnąć.
-Na prawdę nie ma za co.- wydukał wyraźnie zaskoczony tym buziakiem.
Patrzył mi głęboko w oczy, jakby próbował coś z nich wyczytać. Robiłam to samo, nie mogąc oderwać wzroku od jego pięknych, czekoladowych oczu.
-Chodźmy.- powiedział, łapiąc mnie za rękę.
Zszokowało mnie to w pierwszej chwili, ale w sumie mi się spodobało, więc nie protestowałam. Wyszliśmy stamtąd za rękę w milczeniu. Kiedy na niego spojrzałam, wydawał się tak pogrążony w myślach, że niemal nieobecny.
-Wszystko w porządku?- zapytałam z troską.
-Tak. A z Tobą? Jak chcesz, to możesz iść do domu odpocząć.- powiedział, stając na chwilę, ale nie puścił mojej ręki.
-Nie, dzięki. I tak dużo czasu dzisiaj straciłam, a mam jeszcze dużo pracy.- odmówiłam, chociaż chętnie zrobiłabym sobie wolne. Jednak nie chciałam nadużywać jego dobroci.
-Dobrze, więc umówmy się, że jak zrobisz tylko to co najważniejsze, to pójdziesz. Tak?
-Dobrze.- zgodziłam się i ruszyliśmy dalej.
Szybko dotarliśmy do firmy, gdzie Christopher od razu się ode mnie oddalił i poszedł do gabinetu. Usiadłam do swojego biurka i zaczęłam segregować papiery i robić kopie różnych durnych umów. Starałam się nie myśleć o porannej rozmowie z mamą i w ogóle. W tym momencie całkowicie oddałam się pracy. Było już po czternastej, więc wszyscy wyszli na obiad. Ja zostałam, bo nie byłam głodna, zresztą chciałam to już jak najszybciej skończyć. Zostały mi już tylko cztery kartki do skserowania, kiedy nagle wszedł, a właściwie wpadł jakiś brudny, niezadbany facet, krzycząc od progu:
-Ucker, chuju pierdolony, daj mi kasę!!- przestraszyłam się go. Przyglądając mu się, zauważyłam uderzające podobieństwo do Christophera.
-Proszę się uspokoić.- udawałam opanowaną, wstając. -Czego Pan tu chce?- zapytałam przestraszona.
-Szukam brata.- odpowiedział agresywnie. -Ale w sumie mogę zostać z Tobą, piękna.- dodał, zbliżając się na niebezpieczną odległość.
-Nie. Odejdź ode mnie.- panikowałam przestraszona.
-Gdzie jest mój brat?- zapytał, jeszcze bardziej się zbliżając. Robiło mi się niedobrze od zapachu alkoholu.
-O kim mówisz?
-O Twoim szefuniu, złotko.
-Tam, w swoim gabinecie.- pokazałam palcem na drzwi od gabinetu.
-Taka grzeczna dziewczynka, a pracuje dla takiego idioty.- pogłaskał mnie po głowie i udał się chwiejnym krokiem we właściwym kierunku. Byłam roztrzęsiona, nic z tego nie rozumiałam. Nie mogłam uwierzyć, że to brat Christophera. On przystojny, elegancki szef ekskluzywnej firmy, a ten pijany, brudny, śmierdzący menel. Mimo tak wielkiej różnicy są do siebie cholernie podobni. Są bliźniakami? Od jakiegoś czasu rozmawiali i niewiele można było zrozumieć. Później zaczęli się już ostro kłócić, tak że na pół firmy było słychać ich krzyki:
-Nie dam Ci ani grosza, rozumiesz?!- krzyczał Christopher. Na szczęście akurat głosów podobnych nie mają.
-Ty żyjesz jak w raju, a ja co? Jestem Twoim bratem i nie możesz mnie tak olewać. Musisz mi dać pieniądze, bo inaczej...
-Nie groź mi.- przerwał mu wyraźnie wkurzony Christopher. -Przypominam Ci, że proponowałem Ci pracę, a Ty odmówiłeś. Tak więc teraz stąd wyjdź i daj mi spokój. Nic ode mnie nie dostaniesz, więc nawet tu nie przychodź. Kto Cię tu w ogóle wpuścił?!
-Twoja seksowna sekretarka, braciszku. Pożyczę sobie ją kiedyś.- odpowiedział i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Zdążyłam akurat skończyć pracę i weszłam do szefa, by powiedzieć mu, że już idę. 
-Czemu go tu wpuściłaś?!- krzyknął na mnie, był strasznie zły.
-Przepraszam, ja...- wydukałam i się zacięłam, nie wiedząc, co powiedzieć. 
-Ty co?!- krzyknął znów, a jego wzrok był tak groźny, że spanikowałam całkowicie i już nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa. -Skończyłaś już wszystko?- zapytał dalej tym samym tonem, kiwnęłam głową. -To wyjdź, spierdalaj do domu, nie pokazuj mi się na oczy!- krzyknął po raz ostatni, a ja wyszłam w pośpiechu.


Federico Uckermann- brat bliźniak Christophera, jest do niego bardzo podobny, są w zasadzie identyczni. Zawsze był faworyzowany przez rodziców, przez co stał się rozpieszczonym dzieckiem, a później stoczył się na samo dno, zostając pijakiem. Dziś nie ma niczego, choć matka wciąż błaga, żeby się zmienił i nadal na to liczy. Przez niesprawiedliwość rodziców bracia się nienawidzą. Mimo wszystko jednak Ucker proponował pracę Fede, a ten nigdy nie chciała z tego skorzystać. 
___________________________

I jest kolejny, i to bez żadnych kontraktów, i szantaży xD Nwm kiedy kolejny ;)

4 komentarze:

  1. A było tak miło...;) czekam na kolejny rozdział.;) oby pojawił sie niedługo.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę od tego Ucker nie powinien wyżywać się na Dulce !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Przecież dziewczyna wystraszyła się tego jedno braciszka pijaka ona taka bezbronna i to na ochronę Ucker powinien się krzyczeć a nie na nią :( jeszcze te słowa na koniec... co to miało byc ?....!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! On ma ją przeprosić za to wszystko kretyn. Nie mówiąc o nie miłych rzeczach słodka scenka z tymi naleśnikami i jak ją złapał za rękę ahhh ale musiał wszystko zepsuć !!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ucker powinien zrozumieć że Dulce nie mogła wiedzieć że się oni nie nawidzą. Bardzo mi się podoba rozdział. Mam nadzieję że nowy będzie jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego Ucker musiał się tak wyżyć na Dulce? A już wszystko tak dobrze szło. Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń