poniedziałek, 20 kwietnia 2015

20. Liczę do trzech

Anahi:
Nadal byłam wstrząśnięta wydarzeniami wczorajszego dnia, ale po telefonie Dulce zrobiło mi się lżej na sercu. Myślałam już trochę bardziej racjonalnie, byłam nieco spokojniejsza. No ale błagam... Jak mogę być spokojna, wiedząc, że noszę pod sercem dziecko, na które nie jestem gotowa?! To wszystko mnie przerosło... Przeklęty, okropnie pociągający Poncho! Czy musiał mi tak zawrócić w głowie? Jaka ja byłam głupia! Chciałam seksu z cudownym, przystojnym chłopakiem... No i miałam, dziecko gratis. Wciąż płakałam z bezsilności. Miałam wątpliwości, bałam się, ale zdania nie zmieniłam: pójdę do lekarza na aborcję, ale muszę najpierw zebrać w sobie siłę i odwagę na tak wstrętny, i okrutny czyn. Nie wiem, czy dam radę. Jednak wiem, że tak będzie lepiej dla wszystkich. Siedząc na fotelu z kubkiem gorącej kawy w ręce i łzami spływającymi strumieniami po policzkach, usłyszałam pukanie do drzwi. Leniwie wstałam i zarzuciłam na siebie szlafrok, bo nie wypada otwierać drzwi w tak skąpej piżamce. Kogo ujrzałam za drzwiami? Tak, to był Poncho, więc w sumie nie potrzebnie się ubierałam, bo akurat on widział o wiele więcej niż mógł ujrzeć teraz.
-Hej.- rzuciłam cicho, unikając jego wzroku.
-Cześć. Wszystko w porządku?- zapytał z troską i wszedł do domu.
-Tak, spoko. Co Cię do mnie sprowadza?- zapytałam lekko, zamykając drzwi.
-Dwie sprawy.- oznajmił, przyglądając mi się. -Ale zacznijmy od tego, że dzwonił Ucker. Dzisiaj wracają i niedługo u Ciebie będą.- najlepsza wiadomość tego dnia!
-Oo, to świetnie. A ta druga sprawa?- zapytałam zaciekawiona.
-Any, bo ja... Pamiętasz, co mi powiedziałaś po naszej wspólnej nocy?
-Eh... No wiesz, dużo Ci wtedy mówiłam.-stwierdziłam lekko zdenerwowana.
-Tak, ale chodzi o to... Powiedziałaś wtedy, że mam się modlić, żebyś nie była w ciąży.- o kurwa, tylko nie to. -I co? Sprawdzałaś? Jak coś, to mogę iść po test ciążowy dla Ciebie i zrobisz to przy mnie...
-Nie.- przerwałam mu. -Sprawdzałam.- dodałam ostrożnie.
-I?- zapytał wyraźnie poddenerwowany.
-Spokojnie, wynik negatywny.- skłamałam, zaciskając powieki. Musiałam tak powiedzieć nie miałam wyjścia.
-Uff, to dobrze. A tak się bałem...- ewidentnie mu ulżyło. Gdyby znał prawdę... Ciekawe jaka by była jego reakcja na wieść, że zostanie ojcem.
-A czemu tak nagle sobie przypomniałeś?- zapytałam z czystej ciekawości.
-Bo dostałem propozycje pracy w Hiszpanii, którą zamierzam przyjąć. Chciałem się tylko upewnić, że nic mnie tu nie trzyma, bo jeśli wyjadę, to już nie wrócę.- i tu mnie zatkało... Jejku, wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z powagi konsekwencji mojego kłamstwa. On chce wyjechać i więcej go nie zobaczę! Z moich oczu zaczęły płynąć łzy, których nie mogłam opanować. -Ej... Czemu płaczesz?- zapytał, ocierając moje łzy.
-Bo będę za Tobą tęsknić.- odpowiedziałam ze smutkiem.
-Oj tam, przeżyjesz. Szybko o mnie zapomnisz, nie mamy przecież nic ze sobą wspólnego.- łatwo mu mówić, bo to nie on zamierza pozbyć się naszego dziecka. Miałam ochotę wybuchnąć i powiedzieć mu prawdę, ale nie mogłam.
-Masz rację, na pewno.- wymusiłam sztuczny uśmiech.
-To pożegnaj ode mnie Dulce i Uckera.
-Jak to? Już idziesz?
-Tak, bo za dwie godziny mam lot.
-Aa, no to pa.- rzuciłam mu się na szyję, a on mocno mnie objął. Po jakimś czasie wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi, po których po chwili się zsunęłam. To koniec! On wyjedzie, zapomni o mnie, a ja do końca życia będę miała wyrzuty sumienia, cokolwiek bym nie zrobiła. No, bo jeśli pozbędę się dziecka, to będę się czuła jak morderczyni, a jeśli nie, to będę żyła ze świadomością, że pozbawiłam własne dziecko ojca. Co gorsze? Nie wytrzymam chyba! Dobrze, że Dula wraca, to będę miała przynajmniej z kim pogadać. Tak wiem, że miałam jej nie mówić, ale to chyba nieuniknione, bo sama nie zdołam podjąć dobrej decyzji.

Dulce:
Obudził mnie cudowny, miękki głos Uckera:
-Dul wstawaj, za moment będziemy na miejscu.- odwrócił się lekko i patrzył na mnie ciepło.
-Już?...- cicho jęknęłam, przeciągając się.
-Mhm, zaraz będziemy u Any. Czeka na nas.
-Ok.- odpowiedziałam krótko, chcąc uniknąć głębszej rozmowy.
-Powiesz mi właściwie, dlaczego tak nagle postanowiłaś wyjechać?- o kurde, i co ja mam teraz wymyślić? Miałam nadzieję  że już o tym nie wspomni.
-Po prostu. Posłuchaj... To już nieważne. Chodzi tylko o to, że to wszystko poszło w inną stronę niż powinno. Zresztą moje życie się już ułożyło. Pomogłeś mi, a przecież taki był cel tego wszystkiego, prawda?- taka tam pół prawda. Nie było mi łatwo to mówić, bo pominęłam bardzo istotne dla mnie szczegóły, jak na przykład miłość do niego.
-Masz rację. Wszystko zostało już zakończone.- delikatnie się do mnie uśmiechnął, chyba nie tylko mi te słowa przypomniały nasze cudowne pożegnanie. Już się nie odezwałam, tak jest lepiej i bezpieczniej. Nie minęło dużo czasu, a rzeczywiście dojechaliśmy na miejsce. Staliśmy pod domem mojej kochanej kuzynki, za którą cholernie tęskniłam. Weszliśmy do środka, Ucker wniósł moje walizki. Any na mój widok zaczęła piszczeć i rzuciła mi się na szyję. Obie się rozpłakałyśmy.
-Jejku Any, jak ja tęskniłam...- powiedziałam, ściskając ją jeszcze mocniej.
-Ja też, Duluś.- odpowiedziała słodkim głosem, ciągając nosem. -Chodźcie. Chcecie kawy, herbaty?- zapytała po chwili, odrywając się ode mnie.
-Nie, dziękuję. Ja już lecę, bo mam jeszcze parę spraw do załatwienia.- Ucker ewidentnie się wywinął... Nie chce ze mną przebywać?
-Nie no co Ty?... Zostań na chwilę.- ach, moja kochana, uparta kuzynka.
-Jeśli Dulce też tego chce...- nie no ja go uduszę! Po co on tak mówi?!
-Nie no Ucker masz rację, lepiej już idź.- chyba dosyć delikatnie go wyprosiłam. Wolałam, żeby już poszedł.
-Co się między Wami stało?- zapytała podejrzliwie Anahi, spoglądając to na mnie, to na niego.
-Nic.- odpowiedzieliśmy zgodnie.
-Czyżby?...- kurde, czy ona musi być tak dociekliwa i domyślna?
-Any cicho, później Ci wszystko opowiem.- burknęłam do niej cichutko.
-No dobra. To jak, wstawiać wodę na kawę?- zwróciła się ponownie do Uckera.
-Nie, ja naprawdę idę.- odmówił kategorycznie, uśmiechając się delikatnie do Anahi.
-No trudno, skoro musisz...
-Niestety tak, ale jeszcze Was odwiedzę. Pamiętajcie, że zawsze Wam pomogę, w każdej sprawie.
-Wiemy, dziękuję.- odezwałam się, podchodząc do niego ostrożnie.
-To jak, ostatni przytulas na pożegnanie?- zapytał słodko, wyciągając do mnie ręce.
-Mhm.- zgodziłam się i wpadłam w jego ramiona. Staliśmy tak dłuższą chwilę, ale przerwałam te czułości, bo czułam, że mi przy nim po prostu za dobrze. Nie mogłam sobie pozwolić na jakiś nieoczekiwany zwrot akcji. Oderwałam się od niego -Pa.- powiedziałam krótko.
-Papa.- pożegnał się z nami i wyszedł. Nie ukrywam, że zrobiło mi się bardzo smutno.
-Dul, co jest?- zapytała Any, obejmując mnie.
-Jaka ja jestem głupia...- rozpłakałam się.
-Dlaczego, co się do cholery stało?- dopytywała przejęta, zmartwiona.
-Bo ja...- jąkając się, opowiedziałam jej cały mój czas z Uckerem, ze szczegółami.
-Serio?- była w wielkim szoku.
-Tak. Any, ja go kocham, a on to wszystko robił z litości!- krzyknęłam pełna żalu i smutku z powodu nieszczęśliwej miłości.
-Rozumiem, ale jestem pewna, że nie było to tylko z litości.
-Nie wiem, ale mniejsza z tym. Zapomnę o nim, o całym moim dawnym życiu i zacznę je od nowa.
-Też bym tak chciała...- powiedziała cicho, wyraźnie smutniejąc.
-Co?
-Miałam Ci nie mówić, ale powiem.
-No słucham.
-Jestem w ciąży.- wyznała, a mnie zamurowało.
-Co? Jak? Kiedy? Z kim?- zadawałam nerwowo standardowe pytania.
-Z Ponchem.- odpowiedziała, po czym przedstawiła mi pełną historię ich dość barwnego romansu. W życiu nie podejrzewałabym jej o taką bezmyślność.
-Oj Anyś... I co teraz?
-Zabijesz mnie za to, ale nie zamierzam urodzić tego dziecka.
-No chyba Cię pojebało! W sensie, że chcesz... Aborcji?- czy ona jest niepoważna?! Za moment jej ten chory pomysł wybiję z głowy, dosłownie.
-Muszę, nie dam rady z dzieckiem.
-Czy Ty jesteś normalna?! Nie możesz czegoś takiego zrobić!- krzyczałam na nią, nieźle się zdenerwowałam.
-Nie krzycz na mnie! Zrobię, co uważam za słuszne. Powiedziałam Ci o tym, ale nie przekonasz mnie do zmiany decyzji.- i co teraz? Muszę coś zrobić, żeby wybić jej z głowy ten chory pomysł.
-Nie zrobisz tego, nie jesteś taka. Any, to zabójstwo!! Jeśli sama się nie ogarniesz, to powiem o tym Poncho. Zobaczymy, jak to się wtedy dla Ciebie skończy.- zagroziłam, to jedyny sposób.
-Dul, nie! Błagam, zrozum mnie.- zaczęła histeryzować.
-Nie mogę.- przytuliłam ją. -Anahi, do cholery, nie rób głupstw. Pomogę Ci, będę przy Tobie cały czas, tylko się uspokój.- prosiłam, płacząc razem z nią.
-Boję się...
-Damy radę, spokojnie. Nie zrobisz tego?
-Nie, bo zresztą i tak nie wiem, czy bym dała radę zrobić coś takiego. Dziękuję.- uff, udało się, ale w razie co i tak lepiej jej pilnować.

Ucker:
Od powrotu do domu minęły trzy tygodnie. Przez ten czas w ogóle nie widziałem się z Dulce, w ogóle żadnego kontaktu. Okropnie za nią tęskniłem. Chyba za bardzo przyzwyczaiłem się do jej obecności. Nie powinienem, bo przecież to nie było nic trwałego i dobrze o tym wiedziałem. Cholernie bym chciał się z nią spotkać, pogadać. Zresztą w sumie chyba nie byłoby w tym nic złego. Tak, postanowiłem ją odwiedzić. Poszedłem do domu Anahi, gdzie mieszka Dul.

Dulce:
Byłam w wielkim szoku, kiedy w drzwiach ujrzałam Uckera. Stęskniłam się za nim, to fakt, ale chyba jeszcze nie byłam gotowa na ponowne spotkanie z nim, to wszystko było jeszcze zbyt świeże. Uczucie nie wygasło, a emocje nie opadły. W dodatku Any jest w pracy, więc będę z nim sama- świetnie...
-Hej.- powiedział, przyglądając mi się z uśmiechem.
-Cześć, co tu robisz?- zapytałam, kiedy wszedł do domu.
-Chciałem sprawdzić, co u Ciebie.
-Wszystko w jak najlepszym porządku, dziękuję.- odpowiedziałam, siląc się na delikatny uśmiech.
-Brakuje mi Ciebie, wiesz?- wow, jakie wyznanie, zrobiło mi się tak ciepło na sercu.
-Przestań, proszę. Mi Ciebie też, ale to nieważne. Żyję od nowa, nie mam miejsca na stare uczucia.- mówiłam to tak lekko, a w rzeczywistości szargały mną emocje.
-O mnie też zapomniałaś, kochanie?- serce podeszło mi do gardła, gdy w drzwiach pojawił się mój największy koszmar- Carlos. Szybko podszedł do mnie od tyłu i przyłożył mi nóż do gardła.
-Zostaw ją!- krzyknął Ucker, ale nie mógł się zbliżyć, bo Carlos wystawił do niego broń.
-Spokojnie i tak zaraz oboje zginiecie za zdradę!- mówił ze złością, a ja płakałam, okropnie się bałam.
-Czego Ty jeszcze chcesz?- wydukałam cicho.
-Trzymaj.- dał mi do ręki broń. -Zabij go, albo ja zabiję Ciebie.- zagroził, przybliżając do mnie nóż.
-Nie zrobię tego.- patrzyłam błagalnie na Uckera, który także był przerażony i tak samo bezbronny jak ja.
-Liczę do trzech, inaczej poderżnę Ci gardło suko.- i co teraz? Cholera, no przecież nie strzelę do Uckera. -Raz. Dwa. I ostatnie moje słowo...- o nie, jest tylko jedno wyjście z tej sytuacji.
-Nie dam Ci tej satysfakcji.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby, skierowałam pistolet w swoją stronę i strzeliłam. Usłyszałam, jak Carlos cofa się o krok, kiedy bezsilnie opadałam na podłogę.

No i kochane Wy moje mamy ostatni rozdział :-* W czwartek epilog i koniec ;)



4 komentarze:

  1. CO TO JEST DO CHOLERY ?!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. jak mogłaś to zrobić? Ja się nie zgadzam ! Jak to strzeliła do siebie, a Ty mówisz że to ja jestem podła i w ogóle że tak kończę ? A TY CO ? Jesteś nie lepsza. Ja jutro mam egzaminy i o czym będę myślała? O Tym co się tu stało, a nie o egzaminach twoja wina ! Jak mogłas przecież tak nie wolno. Młoda Panno czekam na epilog i lepiej, żeby tam wszystko było wyjaśnione bo będę zmuszona coś zrobić !

    OdpowiedzUsuń
  3. Co to wgl za zakończenie ?. Bardzo mnie zabolało co z Dulce co z Uckerem ?. Bardzo się martwię. Dlaczego Carlos się pojawił ?. Nie pozwoliłam mu się pojawić jestem strasznie nie zadowolona. Dlaczego takie zakończenie odpowiedz mi na to pytanie dlaczego do cholery, dlaczego noo ?. Jak mogłaś coś takiego zrobić ?. Nadal tego nie mogę zrozumieć. Jedyny plus tego że Dulce zaczyna prostować w głowie Ann. Jednak nie rozumiem dlaczego do cholery Poncho wyjechał, Carlos się pojawił i to w takim momencie brak mi słów !!!!!!!!!!!!!!!!!. Czekam na epilog :(

    OdpowiedzUsuń
  4. NIE ZGADZAM SIĘ Z TYM DULCE MUSI ŻYĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! TO OPOWIADANIE NIE MOŻE SIĘ TAK ZAKOŃCZYĆ, DULCE I UCKER MUSZĄ BYĆ RAZEM I ŻYĆ DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń