poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 47

Minęło kilka miesięcy. Jutro nasz ślub! Tak się cieszę. W przygotowaniach bardzo pomagała mi mama, jak i przyszła teściowa. Obleciałam ostatnio z Mią i Maite całe miasto w poszukiwaniu sukni ślubnej. W końcu ją kupiłyśmy, jest piękna! Dobrałyśmy jeszcze buty i cudne dodatki, i wróciłyśmy do domu. Najlepsze i tak było, jak Ucker chciał ją zobaczyć, ale mimo błagań mu nie pozwoliłam. Parę tygodni wcześniej odbył się chrzest Anabell. Chrzestną jest May, a Mia będzie świadkową na ślubie. Pozostawiłam to dla nich, żeby się dogadały, bo sama nie wiedziałam. Na szczęście większego problemu z podziałem ról nie miały. Dla małej na nasz ślub też kupiliśmy śliczną sukieneczkę, biało-różową. Wygląda w niej tak słodziutko. W ogóle to ona jest już coraz fajniejsza i ładniejsza. Zaczyna siedzieć, choć oczywiście jeszcze trzeba ją trzymać. Już się śmieje, chwyta różne przedmioty i w ogóle. Jest bardzo ruchliwa, ale mama twierdzi, że ja też taka byłam. Rozbraja mnie mama z Marianą, jak się sprzeczają, do kogo Ana jest podobna, do mnie, czy do Uckera. Ja tam wiem najlepiej. Ogólnie jest chyba bardziej podobna do mnie, ale oczy ma po tatusiu. No identyczne, też takie piękne. Coraz lepiej to widać. Nie mogę się doczekać, aż dowiemy się czyj ma charakter. Na razie się ponoć zapowiada na to, że po mnie, bo jak twierdzi Mariana, Ucker jako dziecko był grzeczny jak aniołek, a ja nie bardzo tak jak Anabell. Ale wracając do dnia przed ślubem: Wszyscy byli zaganiani przez przygotowania. Nie chcieliśmy jakiegoś hucznego wesela, ale mama się uparła. No to niech jej będzie. Ma być około 100 gości. Nie wiem skąd ich aż tyle, bo ja się listą gości nie zajmowałam, no ale dobra. Siedziałam w domu i odliczałam godziny do ślubu. Nie mogłam się doczekać, ale trochę się bałam, że coś pójdzie nie tak. Położyłam małą spać i zaprosiłam parę koleżanek na wieczór panieński. Ucker w tym czasie był u Christiana i także mieli swój wieczór z kolegami. Swoją drogą ciekawe co robili. My siedziałyśmy, wygłupiałyśmy się i gadałyśmy o różnych sprawach. May wyznała, że jest w ciąży. Nikt o tym jeszcze nie wie, my byłyśmy pierwsze. Zaczęłyśmy ją przytulać, cieszyć się razem z nią. Po jakimś czasie Mia trochę przygasła. Usiadła przy oknie i ślepo patrzyła w gwiazdy.
-Co się dzieje?- zapytałam, podchodząc do niej.
-Nic, tak mi po prostu jakoś smutno.- odpowiedziała cicho, spoglądając na mnie.
-To widzę, ale dlaczego?- dopytywałam. Widziałam, że coś ją gryzie i chciałam wiedzieć co.
-Bo... Wy macie kochających mężczyzn, dzieci, a ja jestem sama. A dlaczego? Z własnej głupoty, sama sobie na to zasłużyłam. Dul, ja nie chcę żyć w wiecznej samotności...- rozpłakała się, rozumiem ją.
-Nie płacz skarbie... Nie jesteś samotna, masz rodzinę. Najważniejsze, że zrozumiałaś swoje błędy, wszyscy Ci wybaczyli, a reszta też się jakoś ułoży. Posłuchaj ja też nie wierzyłam, że mogę być szczęśliwa, a jednak. Jeszcze spotkasz kogoś, kto Cię pokocha, jestem tego pewna. Nie jesteś zła, zasługujesz na szczęście.- mówiłam, przytulając ją.
-Tak myślisz?
-Jasne, że tak. A teraz misiaczku otrzyj łzy i chodź się bawić. Ciesz się ze mną tą piękną chwilą.
-Dobra. Dul, kocham Cię. Jesteś najlepszą siostrą na świecie, dziękuję.- przytuliła mnie mocno i ucałowała.
-Też Cię kocham.
-Wiesz dlaczego byłam dla Ciebie taka zła?
-Bo słuchałaś się Sol?...
-Nie. Głównie z zazdrości. Nienawidziłam Cię za to, że zawsze byłaś taka dobra i słodka.
-Ty też taka jesteś, ale musisz to w sobie odnaleźć. No chodź, wstawaj.- podałam jej rękę, aby ją podnieść i wróciłyśmy do reszty. Zabawa trwała dalej. Leżałyśmy na materacach i oglądałyśmy filmy. Oczy mi się same zamykały, ale powstrzymywałam sen.
-Spać mi się chyba chce.- powiedziałam, ziewając.
-No to lepiej śpij, bo wiesz... Czeka Cię noc poślubna, zapewne nieprzespana.- powiedziała Mia, śmiejąc się.
-Weź idź Ty zboczeńcu!- krzyknęłam, szturchając ją w ramie.
-No a co, źle mówię?...
-Nie no pewnie tak będzie.- przyznałam, też wybuchając śmiechem.
-Tylko uważaj, żeby Anabell zaraz rodzeństwa nie miała.- one się perfidnie ze mnie nabijają.
-Co to, to nie. Nie no może kiedyś, ale na razie nie.
-Czemu?... Byłybyśmy w ciąży razem.- wtrąciła Maite z uśmiechem.
-Może przy następnej okazji.
Pogadałyśmy jeszcze trochę o bzdurach i poszłyśmy spać.

Od samego rana krążyłam nerwowo po domu. Wykąpałam się, a później przyszedł czas na ubiór. Mama, Mia, May i Mariana mi pomagały. Mia robiła mi makijaż, podczas gdy Maite zajęła się fryzurą. Efekt końcowy był zabójczy. Dość delikatny, zmysłowy makijaż, włosy rozpuszczone, schowane pod welonem i ta piękna suknia, idealnie opinająca moją talię, od pasa była rozkloszowana z falbankami. Mieniła się kryształkami i cekinami.
-Wyglądasz jak księżniczka kochanie.- powiedziała mama, przyglądając mi się.
-Dziękuję. A teraz trzeba ubrać moją małą księżniczkę.- wzięłyśmy się za to. Ona też wyglądała pięknie, niczym księżniczka. Nie minęło dużo czasu, a siedziałam już w limuzynie, którą jechałam do kościoła. Byłam tam tylko z mamą, bo reszta już dawno była pod kościołem. Z nerwów trzęsły mi się ręce. Miałam jak zwykle te głupie, złe myśli, że Uckera tam nie będzie, czy coś. W końcu dotarłam na miejsce. Było tam już pełno ludzi. Ucker czekał na mnie przed ołtarzem. Usłyszałam marsz weselny. Szłam dość szybkim krokiem, nie mogąc doczekać się chwili, kiedy stanę tam przed nim. Patrzył na mnie z uśmiechem, ja na niego. Wyglądał cudownie w garniturze, który dokładnie opinał każdy jego mięsień. Chyba w ciągu minuty dotarłam pod ołtarz. Christopher złapał mnie za rękę i oboje zwróciliśmy się w stronę księdza, który zaczął swoją mowę:
-Zebraliśmy się tu, by połączyć tych dwoje nierozerwalnym węzłem małżeńskim. Połączyła ich miłość, a dziś oficjalnie połączy ich Bóg.- na te piękne słowa spojrzałam z uśmiechem w oczy Uckera, on w moje i zcisnęłam mocniej jego dłoń. Dalszej przemowy księdza już za bardzo nie słuchałam, bo byłam zbyt zajęta myślami. Wracały do mnie wszystkie chwile z Uckerem, od początku. Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że stanę z nim tutaj przed ołtarzem, by być z nim już na zawsze. Nie mogłam w to uwierzyć, to było jak sen. -Czy Ty Christopherze Uckermann bierzesz za żonę Dulce Marię Reverte?- zapytał ksiądz Uckera.
-Tak- odpowiedział, spoglądając na mnie.
-Czy Ty Dulce Mario Reverte bierzesz Christophera Uckermanna za męża?
-No chyba po to tu jestem.- stwierdziłam, śmiejąc się. Świadkowie, czyli Mia i kuzyn Uckera Miguel podali nam obrączki. Najpierw Ucker wsunął mi ją delikatnie na palec, po czym pocałował moją dłoń. Po chwili ja także umieściłam obrączkę na jego palcu.
-Możesz pocałować żonę.- powiedział ksiądz, a Ucker jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przyciągnął mnie mocno do siebie i wpił się w moje usta. Pocałunek trwał chyba najdłużej w całej historii naszych pocałunków i był bardzo namiętny, ale z uwagi na to, że byliśmy w kościele też bardzo delikatny. Wszyscy klaskali. Oderwaliśmy się od siebie i powoli za rękę opuszczaliśmy kościół.

No dobra niech Ci będzie Moniczko, masz rozdział :-* Prawdopodobnie będą codziennie do niedzieli, żeby to opowiadanie już skończyć.

2 komentarze:

  1. ulala zacznę od tego cieszę się ze May będzie miała maleństwo teraz została jeszcze Mia było idealnie jakby we trzy miały maleństwa :). Ceremonia magiczna jeszcze Dula zamiast powiedzieć tak to mówi że po to tu jest ahahahahah rozbawiło mnie to :). Wszystko jest jak w bajce i oby tak było mam nadzieje że Ucker się postara w noc poślubną i zrobi braciszka Anabell. A no i wiadome że mała będzie miała charakterek po mamusi haha. Nie wiem czy napisałam wszystko co chciałam no ale trudno oczywiście czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, bo to mi się z jednej strony podoba, a z drugiej to jakoś nie bardzo. Nie podoba mi się fakt w jakim skończyłaś, bo to jest tak lekko mówiąc nie dopuszczalne no, bo tam było że leżą na łóżku, a tu że kilka miesięcy później? No, ale masz szczęście że to dzień ślubu to mogę Ci ewentualnie wybaczyć takie nie właściwe rozegranie haha :)
    No i wiesz tam ma być no noc poślubna, bardzo ale to bardzo romantyczna, tak ładnie ujmując. No i co miałam jeszcze powiedzieć, aaa wiem no cieszę się że ta May będzie miała dzieczko. Mia na pewno kogoś znajdzie, bo się w końcu zmieniła i nie tryska jadem na kilometr. I no, cóż nie mogę napisać nic więcej, bo wszystko w mojej głowie krąży na temat ich nocy poślubnej, bo bo przecież wiadomo co robią nowożeńcy w tak piękną noc hahaha

    OdpowiedzUsuń