czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 48

Kiedy wyszliśmy z kościoła zostaliśmy oczywiście symbolicznie obrzuceni grosikami na szczęście, które później wszyscy zbierali. Nadszedł czas na życzenia i prezenty. Każdy po kolei podchodził i życzył nam szczęścia, miłości, wytrwałości i tak dalej. Najlepsza była Mariana:
-Eh... Dopiero odzyskałam syna, a już mi go zabierasz. No ale cóż... Wiem, że z Tobą będzie szczęśliwy. Dbaj o niego. Mój maleńki synek się ożenił...- nagle się rozpłakała, a ja z trudem powstrzymałam śmiech. Przytuliłam ją mocno. Później była moja mama i jej piękna, sentymentalna mowa oraz cała reszta. Pojechaliśmy w miejsce, gdzie miało się odbyć wesele. Nie wiedziałam gdzie to, bo miała być to dla mnie niespodzianka tak jak i podróż poślubna. Jechałam limuzyną tym razem z Uckerem.
-Nie wierzę, że jesteś moim mężem.- powiedziałam, całując go.
-Ja tak samo. To chyba sen.- dodał.
-W takim razie mamy takie same sny kochanie.- stwierdziłam i wtuliłam się w niego.
-Wiesz kiedy to do mnie dotrze?
-Kiedy?
-Podczas podróży poślubnej.
-No w zasadzie to chyba dziś w nocy.
-Nie będzie to zwykła noc skarbie, to nasza noc poślubna.- no wow, jaki on inteligentny.
-To właśnie miałam na myśli.- zaśmiałam się i go pocałowałam. Niedługo potem dojechaliśmy na miejsce. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu byliśmy pod szkołą.
-Ucker co my tu robimy?- zapytałam lekko zdezorientowana.
-No jak to co? Postanowiłem, że tutaj zrobimy wesele. A wiesz dlaczego? Bo tu się poznaliśmy, właśnie w tym miejscu zaczęła się historia naszej miłości. Pamiętasz?
-Tak, pamiętam każdą chwilę z Tobą. Te początki także, choć nie były takie kolorowe.
-Bo byłaś wredna, wyzywałaś mnie, mówiłaś na "Ty" i przez Ciebie wyleciałem.
-No chyba nie zamierzasz mi teraz tego wypominać...
-Jasne, że nie. Chodźmy.- wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę ogrodu, gdzie byli wszyscy. -A tak w ogóle to nie miałem okazji powiedzieć Ci, że cudownie wyglądasz.- powiedział i zmierzył mnie wzrokiem z uśmiechem.
-Dziękuję, Ty też.- odpowiedziałam, całując go w policzek. Dotarliśmy do ogrodu. Wszyscy zaczęli piszczeć i klaskać. Nadszedł czas na nasz pierwszy taniec. Zagrała jakaś cudna, wolna muzyka, a Ucker wziął mnie w swoje objęcia. To było piękne. Mocno się w niego wtuliłam i powoli się kołysaliśmy.
-Pamiętasz nasz pierwszy taniec kochanie?- zapytałam cicho.
-No jasne, na Twoich urodzinach. To był piękny czas. Wtedy po raz pierwszy mogłem się do Ciebie tak zbliżyć, poczuć ciepło Twojego ciała, tak byś mnie nie skrzyczała.
-Nie zamierzałam, bo już wtedy byłam w Tobie zakochana i maksymalnie korzystałam z chwil, kiedy byłeś dla mnie miły, dobry, czuły i delikatny.
-Ja chyba dopiero tamtego dnia coś do Ciebie poczułem i spojrzałem na Ciebie nieco inaczej. No niestety później to zepsułem, bo oczywiście musiałem się do Ciebie dobierać jak jakiś dzikus.
-Oj tam, a później nasz pierwszy pocałunek, po którym pierwszy raz złamałeś mi serce. Nienawidziłam Cię za to, ale na szczęście tylko przez chwilę, bo później się upiłam.- zaśmiałam się. -Ej, a tak serio to ten pocałunek miał dla Ciebie jakieś znaczenie, czy powiedziałeś wtedy prawdę?- zapytałam tak z ciekawości.
-Eh... Nie wiem. Może nie byłem wtedy tak sentymentalny, żeby uznać ten pocałunek za magiczny, czy coś w tym stylu, ale bardzo mi się on podobał. Trochę mnie wtedy śmieszyłaś. Cała drżałaś, ręce miałaś zimne, przestraszony wzrok, a usta boskie, słodkie, takie niewinne... Chciałem, aby to się nigdy nie skończyło. Mi niestety nie wystarczało smakowanie Twoich ust, chciałem więcej i to zepsułem. Zresztą jak zwykle. Potraktowałem Cię tak jedynie ze złości, bo narobiłaś mi wtedy tylko smaku na siebie i nic z tego nie wyszło. Nie mówiłem wtedy prawdy. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że nie mogłem spać po nocach, bo miałem przed oczami ten pocałunek i w ogóle Ciebie. Dopiero teraz rozumiem, że już wtedy byłem w Tobie zakochany.- zrobiło mi się tak ciepło na sercu, gdy to mówił.
-Nie spodziewałam się tego skarbie, bo przecież miłość wtedy dla Ciebie nie istniała.- zaśmiałam się.
-Jezu, jaka to była głupota... Tym głupim gadaniem tylko marnowałem czas, który już dawno moglibyśmy spędzać razem. Nawet by mi na myśl wtedy nie przyszło, że kiedyś stworzymy szczęśliwą rodzinę. W ogóle nigdy nie planowałem takiego życia, a już na pewno nie z Tobą.
-No popatrz jaka niespodzianka... To czary, misiu. Nie wspominałam, że jestem wróżką? Oj zapomniałam, wybacz.
-A żebyś wiedziała, że mnie zaczarowałaś, ale bardziej pasujesz mi na wiedźmę.
-Zamknij się, bo się z Tobą rozwiodę.- zagroziłam, śmiejąc się.
-Nie zrobisz tego...- po tych słowach zaczął mnie całować po szyi.
-Przestań głupku, bo wszyscy patrzą.- powiedziałam, próbując go odepchnąć. Żadnej reakcji. Po chwili skończyła się piosenka, wszyscy zaczęli klaskać. Ucker oderwał się od mojej szyi i wpił się dla odmiany w usta. Usiedliśmy do stołu, wcześniej krojąc razem torta. Zaczynało mnie to trochę nudzić, no bo ile można jeść. Ucker zagadał się z kimś, a ja siedziałam i myślałam, co by tu zrobić. Wyciągnęłam Mię za rękę od stołu i poszłyśmy tańczyć. Zaraz po nas na parkiet wyszła reszta gości. Tańczyłam ze wszystkimi po kolei, było to bardzo męczące. Do końca zabawy już praktycznie nie byłam przy mężu, bo moja mama tak kombinowała, że nie było chwili spokoju. Zbliżał się ten upragniony przeze mnie czas, czyli wyjazd na podróż poślubną. Poszliśmy koło samochodu, gdzie wszyscy nas żegnali i życzyli miłej podróży. Najdłużej żegnaliśmy się z Anabell, bo przecież ona zostaje i będę za nią tęsknić. Byłam o nią spokojna, bo wiedziałam, że dobrze się nią zajmą. Bardziej martwiłam się, że ich wszystkich wykończy. Oddałam ją mamie i z nią także się pożegnaliśmy. Ale i tak najlepsze było pożegnanie z Mią.
-Jedźcie i bawcie się dobrze, tylko grzecznie.- powiedziała, śmiejąc się i mnie przytuliła. -Nie zamęcz mi siostry.- dodała do Uckerka, a on wybuchnął śmiechem, ja zresztą też.
-Chyba ona mnie.- stwierdził.
-Nie wnikam...- odpowiedziała Mia z głupią miną i odeszła. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Nie miałam pojęcia, gdzie jedziemy. Miałam co to tego pewne obawy, bo ponoć był to pomysł Mii, mamy i Uckera, a jak wszyscy wiemy cała ta trójka ma nierówno pod sufitem. Jechaliśmy przez jakiś czas w ciszy, słychać było tylko muzykę.
-Powiesz mi, gdzie jedziemy?- zapytałam w końcu.
-No jak to gdzie? Na podróż poślubną misiu.- odpowiedział, mrugając do mnie oczkiem.
-Ale gdzie?...- kontynuowałam.
-Cierpliwości kochanie... Zaraz się dowiesz, już jesteśmy blisko.- powiedział z uśmiechem. Niedługo potem zjechał w jakąś boczną drogę. Zatrzymaliśmy się. Nie było widać nic szczególnego przez ciemność. Widziałam jedynie duży dom i słyszałam szum fal. Jak się domyśliłam, byliśmy nad morzem. Wysiedliśmy z auta i podążaliśmy w stronę wejścia do domu. Wszystkie patrzebne rzeczy przywieźli już wcześniej. Ucker nagle wziął mnie na ręce i przyspieszyliśmy. Otworzył duże, drewniane drzwi i weszliśmy. W środku było niczym jak w pałacu. Postawił mnie na ziemię, a ja od razu objęłam go i pocałowałam.
-Tu jest pięknie!- krzyknęłam z uśmiechem.
-Poczekaj, aż zobaczysz najlepsze.
-To pokaż mi wszystko, co jak powiedziałeś najlepsze.
-Już teraz?... Wiesz ja to bym najchętniej pokazał Ci na razie tylko sypialnie, resztę jutro.- on jak zwykle tylko o jednym...
-Na to mamy jeszcze całe życie skarbie, teraz chcę pozwiedzać.
-Tak w środku nocy?
-Tak, właśnie tak.- powiedziałam stanowczo z chytrym uśmieszkiem.
-Eh... No ok, to chodź.- zgodził się i złapał mnie za rękę. -Dobra zaczniemy od końca.- stwierdził. Przeszliśmy przez spory kawał domu, aż do drugich drzwi, wyglądających z pozoru jak zwykłe drzwi na taras. Ucker je otworzył, a ja aż otworzyłam buzie z wrażenia. Moim oczom ukazał się piękny widok morza, skalistego wybrzeża.
-Jak cudnie...- powiedziałam z zachwytem. Nigdy wcześniej nie widziałam tak pięknej plaży. 
-A wiesz, co jest najlepsze? Cała ta plaża jest w tym momencie nasza, więc możemy tu robić, co nam się tylko podoba.- po jego słowach zdjęłam buty i sukienkę i podążałam w samej bieliźnie w stronę wody.
-Poczekaj wariatko!- krzyknął Ucker, idąc w moje ślady. Już po chwili za rękę biegliśmy przez plażę. Jak idioci wbiegliśmy do zimnej wody. Stanęłam sztywno i piszczałam, a Ucker oczywiście się ze mnie śmiał.
-Zimno, zimno, zimno...- powtarzałam w kółko, a ten debil jeszcze mnie zaczął chlapać. -O nie... Już nie żyjesz!- krzyknęłam i rzuciłam się na niego. Oboje wpadliśmy do wody. On w sumie bardziej, bo ja byłam u góry. Jednak nie na długo, bo w ciągu kilku sekund znalazłam się pod Uckerem, cała zamoczona w wodzie. On zaczął mnie bardzo namiętnie całować. Nie mogłam złapać tchu, bo leżałam praktycznie pod wodą. Mało co się nie udusiłam i musiałam przerwać czułości. Odepchnęłam delikatnie od siebie Uckera i wynurzyłam się z wody, biorąc głęboki wdech.
-Czy Ty chciałeś mnie udusić?!- zapytałam zbulwersowana.
-Być może... A w ogóle to w tym momencie wszystko zepsułaś małpo. Miało być tak pięknie...- powiedział z wyrzutem.
-Oj, wybacz... Dobra, rób co tylko zechcesz, ale nie zanurzaj mnie na długo pod wodą. No chyba, że Ci się żona znudziła i już chcesz się mnie pozbyć...
-Ty znudzić się?... Nigdy. A wracając do Twojej propozycji, to chętnie z niej skorzystam.- wziął mnie na ręce i szedł w coraz głębszą wodę. 
-Kochanie ja nie bardzo umiem pływać, więc mnie lepiej nie puszczaj.- mówiłam trochę przestraszona.
-Spokojnie, przecież nie zamierzam.- zaśmiał się, a dla mnie w jednej chwili wszystko stało się jasne. Mój napalony mąż zamierza spędzić tu noc poślubną, bardzo... Oryginalnie.

Nie no ja to chyba oszalałam z tymi rozdziałami codziennie xD No ale cóż jak mam napisane, to już dodaję :) Więc do jutra :* 

3 komentarze:

  1. Nie no czy ja muszę się tyle produkować, żebyś znów mnie wykiwała? ! Co miało być małpo wredna w tym rozdziale? No pytam się!!!! No i jedyne za co Cię muszę pochwalić to za zapędy Uckera. A no i jeszcze ta ich słodziaśna rozmowa i te piękne wspomnienia. A miejsce na ślub no cóż dosyć oryginalne. Tak to jest dobre słowo. No i w ogóle to ja nie wiem czy Ty nie powinnaś zaraz dodać kolejny. Aaaa właśnie jutro to wiesz ja będę konwersować z Hiszpanami więc jak będziesz trzymać się zasad i dodasz dziś no i będziesz grzeczna to i tobie jakiegoś załatwię hahaha. No to szybko !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm.... co by tu napisać wszystko pięknie, mega kolorowo i wgl. Ślub bajka, wesele cudowne, noc poślubna no jestem troszkę nie nasycona że tak napisze haha, ale pomysł oryginalny że w wodzie :D Uwielbiam napalonego Uckera hahaha. No i coś myślę że Anabell da im wszystkim porządnie w kość haha :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ślub, wesele, noc poślubna, nie nadążam :D Ale może po kolei :D Baaajeczna sceneria, Ucker taki kochany, tak słodko jej mówił o początkach ich miłości. Taki facet to skarb, przez takie wyimaginowane opisy facetów mam za duże wymagania co do mojego przyszłego wybranka. No cóż :D Może kiedyś spotkam księcia z bajki :D Podróż poślubna, niespodzianka, miejsce pobytu, czytając to miałam przed oczami scenę z "przed świtem" i noc poślubną Belli i Edwarda :D Fajnie jest czytać kiedy wszystko dobrze się układa. Szkoda, że już kończysz :/

    OdpowiedzUsuń