Następnego dnia tuż po śniadaniu wybraliśmy się z małą na pierwszy spacer. Na dworze była taka grzeczna, spokojna, niczym aniołek. Po jakimś czasie zasnęła.
-Musimy chyba częściej wychodzić z nią na dwór, żeby lepiej spała.- stwierdził Ucker.
-No, w dodatku na dworzu przynajmniej Ty nie zaśniesz.- dodałam złośliwie, śmiejąc się.
-Możesz przestać się ze mnie nabijać?...- oburzył się.
-Co Ty taki delikatny?...
-Nie ja delikatny, tylko Ty złośliwa.
-Tak? Nie wydaje mi się...
-Skończ to, bo się obrażę.- oj, ktoś tu się chyba nieźle zdenerwował.
-Proszę bardzo, obrażaj się.
-Ok, w takim razie nie odzywaj się do mnie.
-Dobrze, to nie gadajmy.- zakończyłam i usiadłam na ławce, udając obrażoną.
-Błagam Cię Dul... Zachowujemy się jak dzieci.- stwierdził po chwili, siadając koło mnie.
-No ciekawe kto...- odpowiedziałam z ironią.
-O nie skarbie... To nie ja siedzę teraz nafochany na ławce.
-Nie, ale to Ty zacząłeś się obrażać.
-Pogrążasz się kotku.- powiedział, smyrając mnie ustami po policzku.
-Ty także.
-Wystarczy. Dul, do cholery jasnej musimy coś z tym zrobić!- podniósł trochę głos.
-Z czym? O co Ci chodzi?...- nie rozumiałam tego.
-No z nami. Czas się ogarnąć. Mamy dziecko, a zachowujemy się strasznie niedojrzale. Nie może tak być.
-Ucker, co Ty sugerujesz?- patrzyłam na niego pytająco, bo jego słowa trochę mnie zaniepokoiły.
-Jakiś pół roku temu Ci się oświadczyłem, więc chyba czas najwyższy ustalić datę ślubu.- nie wiedziałam, jak zareagować. Jak dotąd ze wszystkimi tego typu propozycjami ja wyskakiwałam, a on w zasadzie jedynie się zgadzał, dla zasady pytając mnie o zgodę. Tym razem bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Nie sądziłam, że sam się kiedyś upomni o małżeństwo ze mną.
-Nie wiem, co powiedzieć.- wydukałam po chwili, patrząc mu w oczy.
-Dlaczego? Co już nie chcesz za mnie wychodzić?...
-Jasne, że chcę. Po prostu mnie trochę zaskoczyłeś.
-To jak robimy? Trzeba ustalić datę ślubu i tak dalej.
-Zajmiemy się tym kiedy indziej kochanie. Teraz wracajmy już do domu, bo to chyba trochę za długo jak na pierwszy spacer.- wstałam z ławki.
-No ok, więc chodźmy.- zgodził się i poszliśmy do domu.
Od jego propozycji na spacerze minął już prawie miesiąc. Więcej już o tym nie wspomniał. Rozmyślił się? Nie wiem, ale tego się właśnie obawiałam. W zasadzie mogłabym o to zapytać, ale chciałam znów poczuć, że to jemu naprawdę zależy. Cierpliwie czekałam na jakiś jego kolejny krok. Siedziałam od rana w domu tylko z Anabell i oczywiście Luckym. Poszłyśmy na spacer, na zakupy i odwiedziłyśmy Maite. Jak wróciłam do domu, to zaczęłam gotować obiad, bo została godzina do przyjścia Uckera z pracy. Ana trochę mi to utrudniała, bo była strasznie marudna, ciągle płakała. Jednak jakoś dałam radę i skończyłam obiad równo z planowanym powrotem Christophera. Zawsze wracał bardzo punktualnie, bo jak sam twierdził, tęsknił za nami. Kiedy spóźniał się już godzinę, zadzwoniłam do niego. Usłyszałam jedynie automatyczną sekretarkę. Ponawiałam próbę połączenia wiele razy, ale za każdym razem było to samo. Zaczynałam się już naprawdę martwić. Latałam z okna do okna, wypatrując go. W dodatku mała ciągle płakała. Nie miałam pojęcia, co robić. Z każdą chwilą bardziej bałam się o Uckera, a w mojej głowie krążyły coraz gorsze myśli. Dzwoniłam już chyba z 50 razy, wysłałam jeszcze więcej smsów. Chwilami się uspokajałam, wmawiając sobie, że coś mu wypadło. Z dwojga złego wolałabym nawet, żeby okazało się, że znudziła mu się zabawa w szczęśliwą rodzinę i ode mnie po prostu odszedł, niż jakby miało mu się coś stać. Jednak co chwilę powracało to złe przeczucie, dziwny niepokój gdzieś tam w środku. Już nawet zaczynałam twierdzić, że Anabell też wyczuwa coś złego i dlatego jest taka niespokojna. Nadchodził wieczór. Próbowałam położyć małą, ale jak zwykle nie szło mi to najlepiej. Postanowiłam, że najpierw ją jeszcze nakarmię i trochę posprzątam w domu, żeby czymś zająć myśli. Włożyłam ją do kołyski w kuchni, a sama wzięłam się za mycie naczyń. Nagle usłyszałam otwieranie się drzwi i jakiś szelest na przedpokoju. Chwilę później w kuchni pojawił się Ucker. Rzuciłam to, co miałam w ręce z powrotem do zlewu i rzuciłam się na szyję ukochanemu.
-Gdzie Ty byłeś?- zapytałam zrozpaczona.
-Zaraz Ci wyjaśnię. Mam dla Ciebie niespodziankę.- odpowiedział jak gdyby nigdy nic. Czy on nie rozumie, że ja się martwiłam?...
-A czy nie obeszłoby się bez wyłączania telefonu?!- zapytałam zła.
-Przepraszam, musiałem go wyłączyć.
-Musiałeś?! Nie chciałeś, żebym Ci przeszkadzała?...
-Uspokój się i posłuchaj.- powiedział, łapiąc mnie za rękę. Usiedliśmy na krzesłach.
-No więc słucham... Co to za "niespodzianka"?- powiedziałam z lekką ironią.
-Chodzi o Amadora i tego całego Ernesta-ochroniarza.- zaczął, a we mnie aż się zagotowało na dźwięk ich imion. -Bo oni zmówili się przeciwko nam i chcieli mnie zabić.- na te słowa zrobiłam wielkie oczy.
-Jak to? Skarbie, nic Ci nie jest?- nerwowo zaczęłam oglądać go ze wszystkich stron.
-Nie, spokojnie. Daj mi skończyć.- on mówił z takim spokojem, a ja ledwo powstrzymywałam łzy, które tak bardzo cisnęły się na zewnątrz. -Wszystko jest w porządku kotku. To znaczy że mną, bo Ernesto nie żyje, a Amdor jest w więzieniu.
-Co?! Jak to się wszystko stało? Ucker opowiedz jakoś konkretniej, bo niewiele z tego rozumiem.
-No więc jak wyszedłem z pracy to mnie napadli. Na szczęście przechodził tamtędy jakiś chłopak, który miał pistolet. Postrzelił nim Ernesta, na co nadjechała policja. Amador uciekał, ale i tak zgarnęli go na komisariat razem ze mną i tym chłopakiem, bo Ernesto zmarł na miejscu. Od razu odbyła się rozprawa, na której oczywiście musiałem być. Z tego właśnie względu wyłączyłem telefon. Wybroniłem tego chłopaka, bo groziło mu więzienie za morderstwo i to jeszcze z nielegalnej broni, i wsypałem Amadora z wieloma sprawami, przez co skazali go na dożywocie. Przy okazji sobie też mogłem narobić kłopotów, ale wyszedłem z tego cało.
-Kochanie...- przytuliłam się do niego z emocji i zdałam sobie sprawę z tego, że moje złe przeczucia nie były bezpodstawne i naprawdę mogło dojść do tragedii. Oczywiście się rozpłakałam.
-Spokojnie, nic się przecież nie stało.- obejmował mnie mocno, kołysając w swoich ramionach i pocierając moje plecy.
-Ale mogło. Tak strasznie się o Ciebie bałam...- wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam głaskać go po twarzy, jakbym nie wierzyła, że on tu jest cały i zdrowy.
-No już skarbie... Wszystko jest dobrze. Ciicho.- uspokajał mnie słowami, pocałunkami i w ogóle jak się tylko dało, a ja nadal byłam roztrzęsiona. -Dul uspokój się! Jestem tu i nic mi nie jest, widzisz?- podniósł głos, delikatnie potrząsając mną za ramiona. Wzięłam głęboki wdech, żeby się uspokoić. -Już?- zapytał po chwili, unosząc mój podbródek.
-Tak, przepraszam za tą histerię.
-Nie musisz, rozumiem Twoje zdenerwowanie skarbie.
-A co miało być tą niespodzianką?- starałam się zmienić temat.
-No to, że na zawsze się od nich uwolnimy.
-Aha, w takim razie proszę żadnych więcej niespodzianek.- zaśmiałam się.
-Dobrze, nigdy więcej.- pocałował mnie na potwierdzenie i podszedł do małej, głaskając ją po rączce.
-Ona też się o Ciebie martwiła, wiesz? Pół dnia przepłakała.- powiedziałam, przytulając się od tylu do Uckerka.
-Oj moja kochana księżniczka...- wziął ją na ręce, pocałował i czule do siebie przytulił.
-Położysz ją spać?
-A co z tego będę miał?- zapytał ponętnie. Z trudem powstrzymałam śmiech, bo doskonale wiedziałam, co on ma na myśli.
-Buziaka.- odpowiedziałam krótko i odeszłam.
-Widzisz maleńka, jaka ta Twoja mama niedobra?...- powiedział do Anabell.
-Słyszałam!!- krzyknęłam z pokoju.
-Nieprawda!- odkrzyknął mi. -Zaśnij kochanie szybko, proszę...- dalej gadał do małej.
-Nawet jej przeciwko mnie nie buntuj, bo to się źle dla Ciebie skończy kotku.- ostrzegłam, wracając na chwilę do kuchni.
-Nie marudź... Idź się wykąpać, a ja zadbam o nastrój wieczoru.
-Nie skarbie. Chciałabym, ale po dzisiejszym dniu chcę tylko pójść spać.- odmówiłam w sumie niechętnie, no ale niestety taka prawda.
-No ja Cię chcę odprężyć po ciężkim dniu słońce.- ciągnął dalej.
-Naprawdę nie, Ucker. Będziesz mógł co najwyżej zrobić mi masaż i posmyrać mnie po plecach, ale na nic więcej nie licz, bo i tak Ci odmówię.- powiedziałam kategorycznie.
-No niech Ci będzie.- zgodził się z niechęcią i mnie pocałował. Ja cmoknęłam w policzek także małą i kierowałam się w stronę łazienki, by się wykąpać. Minęło trochę czasu i wyszłam z łazienki. Ucker jeszcze był w kuchni, karmił małą. Wzięłam się za kolację. Zrobiłam jajecznicę ze szczypiorkiem. Wyszła mi idealnie. Kiedy zjedliśmy, Ucker poszedł się wykąpać, a ja z Anabell do pokoju spać. Po całym dniu płaczu szybko zasnęła. Widocznie była bardzo zmęczona, no ale cóż nie dziwię się. Leżałam sobie z psem, kiedy przyszedł Ucker. Kładąc się koło mnie, powiedział do Luckyego:
-No już, zmykaj mały.- pokazał palcem na podłogę, a pies od razu zeskoczył. -Musimy pogadać skarbie.
-O czym tym razem?- zapytałam, patrząc mu w oczy.
-O naszym ślubie.- tak długo czekałam, aż o tym wspomni. Przytuliłam się do niego mocno.
No dobra dodaję w końcu rozdział ;-) Chciałam sobie po prostu więcej napisać xD Mam nadzieję, że się podoba :-* Następny nie wiem kiedy :-)
Zacznę od tego że Ucker ma trochę racji Dulce jest bardzo dziecinna wiem że jest młodsza od Uckera ale jednak jest już matką powinna troszkę dorosnąć. Następnie Ucker mnie zaskakuje co raz bardziej zaręczy, cudowny tatuś, a teraz chce ślub no on jest wspaniały :D. Jestem nim zachwycony <3 boski Ucker :P
OdpowiedzUsuńChciałbym abyś wiedziała kiedy będzie następny :P bo czekam na ciąg dalszy rozmowy którą Ucker zaczął :)
Ciąg dalszy rozmowy nie nastąpi, będzie bardziej konkretnie xD
UsuńNo więc, jestem i ja. Od jakiegoś czasu trochę opóźniona ale cii. No więc, bardzo się zdenerwowałam mogłabym stwierdzić, że denerwowałam się wraz z Dulą. No i muszę powiedzieć, że Ucker jest troszeczkę nie poważny przecież mógł napisać sms czy co kolwiek no, a nie biedną kobietę po porodzie na taki stres narażać. Właśnie jestem z niego dumna, że wyleciał z tym ślubem. A zaczęło się od głupich dogryzek. Nie oszukujmy się, że Dula jest takim dzikim napaleńcem i sama rzuci się na Uckera. Ta dziewczyna nie zna granic hahaha. No i ja to nawet nie chce rozmowy, po co gadać jak można robić. No wiesz po co mają rozmawiać o swojej miłości, skoro mogą ją okazać. No więc rozdział będzie jutro !!!!! BRAWA DLA PELASI UHUHUHUH !
OdpowiedzUsuńBEZ ODBIORU !!!!!! :*
Jeeej jakie perypetie xD Napad, zabójstwo, areszt xD Jestem, za bardzo zakręcona żeby to ogarnąc. Nie skomentowałam poprzedniego odcinka ale chciałam tylko spytac dlaczego Anabell....Przecież to imię to się tylko z horrorem kojarzy xD Fajnie, że Ucker wspomina o slubie, słodkie to takie biorąc pod uwagę jakim wcześniej był człowiekiem. Mam nadzieję,że wszystko im się ułozy i będą żyli długo i szczęśliwie :D
OdpowiedzUsuńHaha nie oglądam horrorów, więc nie mam takich skojarzeń co do tego imienia xD Tak jakoś nwm czemu mi się spodobało ;-)
UsuńZapraszam do mnie na rozdział 10 :)
OdpowiedzUsuń