czwartek, 26 lutego 2015

2. Ładnie wyglądasz, jak się uśmiechasz

Anahi: 
Siedziałyśmy u mnie już jakiś czas, czekając na Christiana. Dulce była już nieco spokojniejsza. Piłyśmy herbatę i rozmawiałyśmy o różnych sprawach. Dość skutecznie starałam się omijać temat Carlosa. Wspominałyśmy swoje wspólne dzieciństwo, a na twarzy Dul chwilami nawet pojawiał się uśmiech. Eh... To były czasy. Wtedy liczyła się dla nas tylko zabawa, marzenia, a teraz? Pozostał jedynie smutek, ból i samotność. Choć nie mam tak ciężko jak Dul, to też nie podoba mi się moje życie, tak wiele chciałabym w nim zmienić. Niestety na pewne rzeczy już nie mamy wpływu... W końcu usłyszałam pukanie do drzwi. Wiedziałam, że to Chris, rozpoznawałam jego sposób pukania, zawsze były to trzy rytmiczne dźwięki. Pobiegłam otworzyć. Chris przytulił mnie na powitanie, zawsze tak robił. Później przywitał się z Dulce. Nie musiałyśmy mu za wiele tłumaczyć, bo znał on sytuację Duli, gdyż często opowiadałam mu o jej życiu.
-To jak, pomożesz?- zadałam w końcu konkretne pytanie.
-No jasne, ale co ja mogę zrobić?- nie rozumiał Christian.
-Ukryj ją przed tym troglodytą.- poprosiłam.
-Ok, zamieszkasz ze mną. Albo najlepiej zamknę Cię w wysokiej wieży jak Roszpunkę.- zwrócił się do Dulce, puszczając jej oczko.
-Nie, obejdzie się bez tej wieży.- odwzajemniła uśmiech. -Ale lepiej się pospieszmy, bo tutaj Carlos może wpaść w każdej chwili.- dodała, wstając.
-Ok, to jedźcie.- przyznałam.
-A jak on tutaj przyjedzie i się zacznie do Ciebie coś czepiać?- powiedziała przestraszona Dula.
-Skarbie... O mnie się nie bój, poradzę sobie.- uspokajałam ją, chociaż sama się tego obawiałam. Nie mogłam w tym momencie okazać żadnej słabości, najważniejsza tu jest moja kuzynka. Byłam w zasadzie prawie pewna, że Carlos trafi do mnie, ale chyba jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji. 
-Będę do Ciebie codziennie dzwonić, dobrze?- jaka ona jest kochana...
-Dobrze, papa.- przytuliłam ją. -Pa, Christian.- z nim pożegnałam się w taki sam sposób.

Dulce:
Bałam się o Any, bo wiedziałam, do czego zdolny jest mój psychiczny mąż. Jednak czułam, że to szaleństwo może na zawsze odmienić moje życie. Musiałam to zrobić, walczyć z Carlosem. Nie mogę trwać w wiecznym strachu. Podczas wcześniejszej rozmowy z Anahi dotarło do mnie, jak bardzo się zmieniłam. Dawniej byłam silniejsza, odważniejsza, teraz to wszystko gdzieś się ulotniło. Nie pozwolę się doszczętnie zniszczyć temu łajdakowi. Wolałabym, żeby mnie zabił za to, że staram się walczyć o samą siebie, niż żyć z nim w ten sposób. Wyszliśmy z Christianem z domu Any i wsiedliśmy do jego samochodu. Po drodze ciągle milczałam. Chris próbował mnie zagadywać, ale za każdym razem jedynie przytakiwałam. Nie miałam siły na jakąkolwiek rozmowę. Wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Dom Christiana nie był duży, ale naprawdę bardzo ładny. Weszliśmy do środka. Chris od razu poszedł do kuchni, by zrobić kolację. 
-Co chcesz jeść?- zapytał, otwierając lodówkę. 
-Dziękuję, nie jestem głodna.- odpowiedziałam z delikatnym i bladym uśmiechem.  
-No jak to nie? Ja to wiem, chociaż Ty może jeszcze nie...- wygłupiał się, machając mi szynką przed oczami. Rozbawiło mnie to i to bardzo. -To jak, mogą być kanapki?- dodał po chwili. 
-Eh... No niech Ci będzie.- zgodziłam się, przewracając oczami. Wymieniliśmy uśmiechy.
-Ładnie wyglądasz, jak się uśmiechasz.- stwierdził, przyglądając mi się uważnie. 
-W takim razie chyba nie jest mi dane ładnie wyglądać.- posmutniałam, no bo niestety uśmiech nie jest u mnie częstym zjawiskiem.
-Będzie dobrze. Zresztą teraz jesteś tu, więc możesz być spokojna i się uśmiechnąć.- usiłował mnie pocieszyć. -Smacznego.- powiedział, stawiając talerz z kanapkami na stół. 
-Dziękuję. 
-Co chcesz do picia?- zapytał po chwili.
-Hm... Wodę.- odpowiedziałam, a on nalał mi wody z butelki do szklanki.
Dość szybko skończyliśmy jeść. Poszłam się wykąpać. Christian pożyczył mi swoją koszulkę i odstąpił łóżko, a sam poszedł spać na kanapę do dużego pokoju. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam się bezpiecznie. Ze spokojem zasnęłam.

Ucker:
Minęły dwa dni, odkąd pan Carlos zlecił mi odszukanie jego żony. Szukałem jej już chyba wszędzie, ale jakby rozpłynęła się w powietrzu, nigdzie jej nie było. Szef powiedział, że dziś wieczorem sam się tym zajmie. Swoją drogą ciekawe gdzie ona jest... O co tu chodzi?... Ja się tak zastanawiam, czy to z Carlosem jest coś nie tak, czy z nią.

Anahi:
Dulce już dwa dni mieszkała u Christiana. Codziennie do mnie dzwonili. Słychać było w jej głosie, że jest spokojniejsza, szczęśliwsza. Przypominała nawet już trochę starą Dule- moją wspaniałą, wesołą kuzynkę. Właśnie gadałam z nią przez telefon, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Rozłączyłam się, mówiąc, że zadzwonię za chwilę i poszłam otworzyć. 


No i jest planowo w czwartek ;-) Następny w poniedziałek :-*

2 komentarze:

  1. Ja już przeczytałam wczoraj, ale mój braciszek nie pozwolił mi już napisać kom, dlatego piszę dopiero dziś :)
    No mogę stwierdzić, że w tym opku nie będę nawet troszkę lubić Carlosa bo jest wredną świnią !
    I Ucker nie powinien mu pomagać !! No, a Dula może trochę odpocznie chociaż znając Ciebie to on ją już nie długo znajdzie, albo jeszcze co gorsza pobiją Ann i ją skatują aż powie im gdzie jest Dula, a później i Dula oberwie :/
    No i kolejny rozdział mała edycja w niedziela dziękuje za uwagę :* BEZ ODBIORU :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh.... Cieszę się że Dulce jest bezpieczna chciałabym by tak już zostało na stałe oczywiście, jednak znając Ciebie wszystko może się zmienić... niestety... Mam nadzieję że Any się nic nie stanie za to że pomogła Dulce, Carlos jest okropny i chciałabym aby Ucker przestał dla niego pracować bo mąż Dul i jest oczywiście psychol... Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń