środa, 26 listopada 2014

Rozdział 13

Nie wiem ile czasu spałam, ale bardzo się zdziwiłam, kiedy obudziłam się w swoim wygodnym łóżku otulona kołderką. Nie rozumiałam, jak to możliwe, bo przecież zasnęłam na podłodze. Na dodatek znowu bolała mnie głowa, ale tym razem od płaczu. Nagle do pokoju wpadł Ucker. Widząc go, zapytałam chłodno:
-Co tu robisz i jak tu wszedłeś?
-Znalazłem zapasowy klucz od Twojego pokoju.- odpowiedział, pokazując mi klucze. -Jak się spało? Już wszystko ok?
-Nic nie jest ok. Idź sobie!- próbowałam go wygonić, ale on jakby był głuchy, jeszcze usiadł koło mnie na łóżku.
-Co Ci się wczoraj stało?- zapytał troskliwie, a ja dopiero po jego słowach ogarnęłam, że przespałam całą noc.
-Nie chcę o tym gadać. Zresztą… Nie Twoja sprawa.- odpowiedziałam, odwracając wzrok.
-Proszę powiedz mi. Może będę mógł jakoś pomóc.- mówił, odwracając moją głowę z powrotem w jego stronę.
-Nie możesz mi pomóc, nikt nie może. Nie przejmuj się mną.
-Ale…
-Skończ! I tak Ci nie powiem. A i nawet nie próbuj pytać o to tych idiotek!- zdenerwowałam się już, a z moich oczu poleciały łzy.
-Nie płacz.- poprosił i mocno mnie przytulił.- Obiecuję, że nawet się do nich nie zbliżę.- dodał. Jego głos był tak czuły, jak nigdy wcześniej.
-Rób, co chcesz. Proszę tylko, żebyś z nimi o mnie nie gadał.- powiedziałam i wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Po raz pierwszy w życiu czułam się bezpieczna w czyichś ramionach. Eh... W dodatku jego- nauczyciela, ochroniarza, którego tak nie lubiłam. Teoretycznie nie powinnam się czuć przy nim tak dobrze, bo jest jaki jest. Jednak w tej chwili liczyło się tylko to, że był przy mnie. Choć często w to wątpiłam, wtedy dostrzegłam, że on ma serce. Zainteresował się mną, kiedy płakałam. W dodatku pomógł mi w tak cudowny sposób. Po kilku minutach oderwałam się od niego i powiedziałam ciepło:
-Dziękuję, tego właśnie potrzebowałam. Jesteś kochany.
-Nie płacz więcej, dobrze?- poprosił i otarł mi łzy.
-Ok.- zgodziłam się i cmoknęłam go w policzek. -Powiedz... To Ty przeniosłeś mnie na łóżko?- zapytałam po chwili.
-Tak, bo spałaś biedna na podłodze. I coś Ci powiem, ale nie bij.
-Haha, ok. Obiecuję. No mów.
-Spałem z Tobą, ale rano się usunąłem, żeby Cię nie denerwować.
-Tym razem Ci wybaczę, ale tylko dlatego, że Cię potrzebuję i pomagasz mi swoją obecnością.
-Cieszę się choć jesteś egoistką i myślisz tylko o własnych potrzebach. Koniec! Chodź na śniadanie.
-Nie mam ochoty na jedzenie. I nie chcę spotkać tych kretynek.
-Jak długo zamierzasz tak siedzieć w pokoju?
-Jak długo się da. Jeszcze gdybyś zrobił mi śniadanie...- zasugerowałam.
-Aż tak nie oszalałem, wybacz.- odmówił.
-No ej, proszę... To dostaniesz buziaka.- mówiłam najbardziej ponętnie, jak tylko potrafiłam.
-Przekonałaś mnie.- stwierdził i wstał. Pociągnęłam go za rękę i podarowałam mu małego buziaka.
-A to co?- zapytał zdziwiony.
-Yy... Potraktuj to jak zaliczkę.- odpowiedziałam, patrząc mu w oczy.
-No ok, to idę zrobić Ci to śniadanie. Co chcesz?
-Kanapki z szynką, serem, pomidorem, rzodkiewką i ogórkiem.- celowo tyle wymagałam, żeby zrobić mu trochę na złość.
-Bo się rozmyślę...
-A i jeszcze herbatę z cytryną i sokiem malinowym.- dodałam, jakby w ogóle go nie słysząc.
-Gdybyś nie była tak cholernie słodka, to już dawno dostałabyś w łeb...
-Aha, no to dobrze wiedzieć... Idź już, bo jestem głodna.
Tak właśnie zrobił. Wyszedł. Zostałam sama i smutek powrócił. Na szczęście nie na długo. Po chwili znowu się uśmiechnęłam, bo zdałam sobie sprawę z tego, że Uckerowi na mnie zależy. Co prawda nadal nie znałam jego intencji, ale ważne było samo to, że jest przy mnie. W tym momencie zaczęłam zastanawiać się jak w ogóle do tego doszło, że jesteśmy tak blisko. To stało się tak jakoś nagle. No tak... Wspólny wróg łączy ludzi. Więc co, powinnam podziękować tym debilkom? Nie, bez przesady. Teraz czułam, że Ucker jest mimo wszystko cudownym człowiekiem. Tą jego dobroć trzeba było tylko odnaleźć, bo dość skutecznie ją ukrywał. Mimo wczorajszego bardzo niemiłego incydentu, byłam szczęśliwa. To tylko i wyłącznie zasługa Christophera. Bez niego chyba bym oszalała. Nagle pojawił się w drzwiach ten, o którym tak intensywnie myślałam podczas jego nieobecności. Chodzi oczywiście o Uckera. Wszedł, automatycznie rozświetlając cały pokój swoim boskim uśmiechem. Patrzyłam na niego z delikatnym, niepozornym uśmiechem. Po chwili siedzieliśmy już razem na łóżku i jedliśmy śniadanie, które przygotował Ucker. Swoją drogą, wyszło mu przepyszne. Ale nie mogłam go pochwalić, bo zacząłby zadzierać nosa, hah. Kiedy skończyliśmy jeść, odłożył tacę na stolik i dziwnie się we mnie wpatrywał. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale coraz bardziej mnie to denerwowało. W końcu zareagowałam:
-Co Ty odwalasz Uckerku?
-Czekam na zapłatę za śniadanie.- odpowiedział z uśmiechem.
-No tak, zapomniałam…- wymamrotałam cicho, przewracając oczami.
-To jak? Będzie buziak, czy mam Ci go skraść?- zapytał, kuszącym głosem.
-A Ty musisz być taki natrętny?
-Nie jestem natrętny. Obiecałaś mi, a ja się tylko upominam. 
-Eh…- westchnęłam i zatopiłam się w jego ustach.
Nie planowałam jakiegoś długiego i namiętnego pocałunku, ale z nim się inaczej nie da. Do tego stopnia wzbudził namiętność, że nie mogłam, a raczej nie chciałam się od niego oderwać. Jak zwykle zaczął trochę przesadzać, ale panowałam nad tym i go ograniczałam. Zastanawiałam się co ja robię ze swoim życiem? Doskonale wiedziałam, że to nie ma żadnego sensu, no ale cóż… Kiedy był blisko, nie mogłam się powstrzymać. Wcześniej się go bałam, ale odkąd się nie kłócimy, jest najbliższą mi osobą. Miałam ochotę go zapytać, co nas w ogóle łączy, ale obawiałam się, że coś zepsuje. Tak więc wolałam nie ryzykować i zaakceptować tą sytuację. Miałam nadzieję, że samo się to jakoś rozwiąże. Pocałunek trwał i trwał... I mógłby trwać jeszcze dłużej, ale przerwał nam jego telefon. Odebrał i odszedł na bok. Mówił dość cicho, ale i tak wszystko słyszałam:
-No siema! Tak, będę dzisiaj. Wybacz, nie miałem czasu załatwić. Amador... przecież ja pracuję, a nie tylko prochy załatwiam! Dobra, postaram się.
Kiedy skończył rozmowę, podszedł do mnie z powrotem, usiadł obok na łóżku i powiedział uradowany:
-Na czym skończyliśmy?
-O nie...- odepchnęłam go.
-Co z Tobą?- zapytał wyraźnie zdziwiony moją reakcją.
-A z Tobą? Ucker... Czy Ty nie widzisz, że oni Cię wykorzystują tylko po to, żebyś im załatwiał narkotyki?!
-A co Ty tam wiesz?... Jesteś tylko głupią córeczką bogaczy, trzymaną ciągle w zamknięciu. Nie masz pojęcia o życiu kochana...- stwierdził, co bardzo mnie zdenerwowało. Jednak kłótnia w tym momencie nie była wskazana, więc nie mogłam wybuchnąć. 
-Mylisz się. Wbrew pozorom jestem od Ciebie mądrzejsza, bo mnie nie ogłupiają narkotyki i nie wiem, co Ty tam jeszcze robisz. A ten cały Amador to niby Twój przyjaciel, tak? Wspaniały, gratuluję! Żal mi Cię Ucker, bo naprawdę się niszczysz...
-Nie praw mi kazań. Kim Ty jesteś, żeby mnie pouczać?!- pytał wkurzony.
-No wiesz... Myślałam, że chociażby ze względu na nasze bliskie relacje, mam prawo się o Ciebie martwić. Proszę Cię, skończ z tym.
-Daruj se.- zwyczajnie mnie zlekceważył. No to czas sięgnąć po inne środki.
-To ja też chcę z Tobą tam dzisiaj iść.- wymyśliłam.
-Ty chyba nienormalna jesteś... Nigdy w życiu Cię tam nie wezmę.- odmówił, i o to chodziło.
-W takim razie Ty też nie pójdziesz.
-No ciekawe czemu...
-Bo musisz mnie pilnować.
-I co z tego?... Muszę tam być i mi w tym nie przeszkodzisz.
-No to idź w cholerę, ale żebyś później nie miał do mnie pretensji, że jestem wredna, czy coś.
-Ale jeszcze nie idę, później. Teraz mam jeszcze trochę czasu dla Ciebie.- powiedział i chciał mnie objąć.
-Zostaw mnie.- ponownie go odepchnęłam.
-Ktoś tu jest zazdrosny...- stwierdził, co oznaczało, że było to tak zauważalne.
-Nie. Ja po prostu się obraziłam, bo źle mnie traktujesz.
-Dul, przestań... Zdenerwowałaś  mnie, więc trochę mnie poniosło. Ale daruj se te fochy i daj buziaka.
-Ucker… Wybacz, nie będę się całować z jakimś narkomanem.- powiedziałam dość dobitnie.
-Nie jestem narkomanem, tylko dilerem.- sprostował, a ja nie miałam pojęcia ile w tym prawdy.
-Jasne… Co nie zmienia faktu, że Twój styl życia jest tragiczny.
-Dul, przestań marudzić. W ogóle, to co Ci do tego?!- zapytał poddenerwowany.
-Już Ci tłumaczyłam, że się o Ciebie martwię. Nie chcę, żebyś się niszczył, ale rób, co chcesz. Ja nie zamierzam za Tobą łazić.
Zakończyłam tą rozmowę bez jakiegokolwiek sensu i wyszłam. On został w moim pokoju. Byłam okropnie wkurzona. Doszło do kolejnej kłótni. Może nie tyle kłótni, po prostu się obraziłam. Zauważyłam, że jeśli w grę wchodzi jego styl życia, to nie zważa na nic. Staje się wredny i nad sobą nie panuje. Co prawda zdawałam sobie sprawę z tego, że nie mam prawa mu niczego zabronić. Jednak przez ostatnie dni bardzo się do siebie zbliżyliśmy, więc czułam się z nim w jakiś sposób związana. A może naprawdę byłam zazdrosna? Albo bałam się o niego? Nie wiem, nie potrafię określić, jakie były wtedy moje uczucia. Wiedziałam tylko tyle, że muszę coś zrobić, żeby Ucker… krótko mówiąc: znormalniał. Eh… Czemu się nim tak przejmowałam? Był dla mnie ważny? Na pewno, ale nie potrafiłam bliżej określić powodu. Nie traktowałam go jak przyjaciela, ale nie wiem też, czy to miłość. Miał chyba rację, mówiąc, że nic nie wiem o życiu. No przecież ja nawet nie potrafiłam zidentyfikować własnych uczuć, więc zbyt inteligentna nie jestem. Trudno, jakoś to przeżyję, co będzie to będzie. Poszłam na samotny spacer po okolicy. W zasadzie było to kompletne pustkowie, ale tym razem jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. Byłam zbyt pogrążona w myślach, żeby zastanawiać się, gdzie idę. Szybko nastał wieczór, zrobiło się ciemno i zimno. Poszłam do domu. Wchodząc, natknęłam się na Uckera, który zapytał:
-Gdzie byłaś?
-Nieważne.- odpowiedziałam i podążałam dalej w kierunku wejścia.
-Fochaj się, ile chcesz. Proszę bardzo. Nie mam czasu, lecę, papa.- pożegnał się, cmoknął mnie w policzek i szybko się ulotnił.

Poszłam do domu. Zrobiłam sobie kolacje i poszłam jeść do pokoju, żeby nie spotkać tych idiotek. Zjadłam szybko i poszłam spać. No bo co? Miałam czekać na tego głupka? Ani mi się śni. 

Tym razem była trochę dłuższa przerwa od rozdziału, bo chyba 3 dni ;) heh, wszytko wina szkoły :/ W każdym razie... Średnio mi się to podoba xD 

1 komentarz:

  1. Głupia jesteś, a mi się mega bardzo podoba ! No mi też się wydaję, że ta przerwa była długa, stanowczo za długa! No więc może zacznę od tego, że cudowny ten rozdział jeszcze przy nim słuchałam sobie koncertu RBD i akurat śpiewali Que Hay Detras i tak cudownie mi się czytało przy tym, że o matko. A co do rozdziału to Dulce jest taka mega słodka, że troszczy się o Uckerka, a on jest trochę głupiutki, bo on to wszystkie jej decyzję kwestionuje, a ona jak mu coś powie to wybucha złością. Ale sumując to Dulce ma dużą rację, Ucker może mieć tylko same problemy przez tych swoich ,,kolegów" nie oszukując się być dilerem? Wdzięczny zawód xD Mam nadzieję, że miłość do Duli o ile takowa będzie odmieni go i zmądrzeje ? :) Czekam na kolejne i nie chce tak długo jak teraz czekać <3

    OdpowiedzUsuń