Nie wiem ile czasu
spałam, ale bardzo się zdziwiłam, kiedy obudziłam się w swoim wygodnym łóżku
otulona kołderką. Nie rozumiałam, jak to możliwe, bo przecież zasnęłam na
podłodze. Na dodatek znowu bolała mnie głowa, ale tym razem od płaczu. Nagle do
pokoju wpadł Ucker. Widząc go, zapytałam chłodno:
-Co tu robisz i jak
tu wszedłeś?
-Znalazłem zapasowy
klucz od Twojego pokoju.- odpowiedział, pokazując mi klucze. -Jak się spało?
Już wszystko ok?
-Nic nie jest ok.
Idź sobie!- próbowałam go wygonić, ale on jakby był głuchy, jeszcze usiadł koło
mnie na łóżku.
-Co Ci się wczoraj
stało?- zapytał troskliwie, a ja dopiero po jego słowach ogarnęłam, że
przespałam całą noc.
-Nie chcę o tym
gadać. Zresztą… Nie Twoja sprawa.- odpowiedziałam, odwracając wzrok.
-Proszę powiedz mi.
Może będę mógł jakoś pomóc.- mówił, odwracając moją głowę z powrotem w jego
stronę.
-Nie możesz mi
pomóc, nikt nie może. Nie przejmuj się mną.
-Ale…
-Skończ! I tak Ci
nie powiem. A i nawet nie próbuj pytać o to tych idiotek!- zdenerwowałam się
już, a z moich oczu poleciały łzy.
-Nie płacz.-
poprosił i mocno mnie przytulił.- Obiecuję, że nawet się do nich nie zbliżę.-
dodał. Jego głos był tak czuły, jak nigdy wcześniej.
-Rób,
co chcesz. Proszę tylko, żebyś z nimi o mnie nie gadał.- powiedziałam i
wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Po raz pierwszy w życiu czułam się
bezpieczna w czyichś ramionach. Eh... W dodatku jego- nauczyciela, ochroniarza,
którego tak nie lubiłam. Teoretycznie nie powinnam się
czuć przy nim tak dobrze, bo jest jaki jest. Jednak w tej chwili liczyło się
tylko to, że był przy mnie. Choć często w to wątpiłam, wtedy dostrzegłam, że on
ma serce. Zainteresował się mną, kiedy płakałam. W dodatku pomógł mi w tak
cudowny sposób. Po kilku minutach oderwałam się od niego i powiedziałam ciepło:
-Dziękuję,
tego właśnie potrzebowałam. Jesteś kochany.
-Nie
płacz więcej, dobrze?- poprosił i otarł mi łzy.
-Ok.-
zgodziłam się i cmoknęłam go w policzek. -Powiedz... To Ty przeniosłeś mnie na
łóżko?- zapytałam po chwili.
-Tak, bo
spałaś biedna na podłodze. I coś Ci powiem, ale nie bij.
-Haha,
ok. Obiecuję. No mów.
-Spałem z
Tobą, ale rano się usunąłem, żeby Cię nie denerwować.
-Tym
razem Ci wybaczę, ale tylko dlatego, że Cię potrzebuję i pomagasz mi swoją
obecnością.
-Cieszę
się choć jesteś egoistką i myślisz tylko o własnych potrzebach. Koniec! Chodź
na śniadanie.
-Nie mam
ochoty na jedzenie. I nie chcę spotkać tych kretynek.
-Jak
długo zamierzasz tak siedzieć w pokoju?
-Jak
długo się da. Jeszcze gdybyś zrobił mi śniadanie...- zasugerowałam.
-Aż tak
nie oszalałem, wybacz.- odmówił.
-No ej,
proszę... To dostaniesz buziaka.- mówiłam najbardziej ponętnie, jak tylko potrafiłam.
-Przekonałaś
mnie.- stwierdził i wstał. Pociągnęłam go za rękę i podarowałam mu małego
buziaka.
-A to
co?- zapytał zdziwiony.
-Yy...
Potraktuj to jak zaliczkę.- odpowiedziałam, patrząc mu w oczy.
-No ok,
to idę zrobić Ci to śniadanie. Co chcesz?
-Kanapki
z szynką, serem, pomidorem, rzodkiewką i ogórkiem.- celowo tyle wymagałam, żeby
zrobić mu trochę na złość.
-Bo się
rozmyślę...
-A i
jeszcze herbatę z cytryną i sokiem malinowym.- dodałam, jakby w ogóle go nie
słysząc.
-Gdybyś
nie była tak cholernie słodka, to już dawno dostałabyś w łeb...
-Aha, no
to dobrze wiedzieć... Idź już, bo jestem głodna.
Tak
właśnie zrobił. Wyszedł. Zostałam sama i smutek powrócił. Na szczęście nie na
długo. Po chwili znowu się uśmiechnęłam, bo zdałam sobie sprawę z tego, że
Uckerowi na mnie zależy. Co prawda nadal nie znałam jego intencji, ale ważne
było samo to, że jest przy mnie. W tym momencie zaczęłam zastanawiać się jak w
ogóle do tego doszło, że jesteśmy tak blisko. To stało się tak jakoś nagle. No
tak... Wspólny wróg łączy ludzi. Więc co, powinnam podziękować tym debilkom?
Nie, bez przesady. Teraz czułam, że Ucker jest mimo wszystko cudownym
człowiekiem. Tą jego dobroć trzeba było tylko odnaleźć, bo dość skutecznie ją
ukrywał. Mimo wczorajszego bardzo niemiłego incydentu, byłam szczęśliwa. To
tylko i wyłącznie zasługa Christophera. Bez niego chyba bym oszalała. Nagle
pojawił się w drzwiach ten, o którym tak intensywnie myślałam podczas jego nieobecności. Chodzi oczywiście o Uckera. Wszedł, automatycznie rozświetlając cały
pokój swoim boskim uśmiechem. Patrzyłam na niego z delikatnym, niepozornym
uśmiechem. Po chwili siedzieliśmy już razem na łóżku i jedliśmy śniadanie,
które przygotował Ucker. Swoją drogą, wyszło mu przepyszne. Ale nie mogłam go
pochwalić, bo zacząłby zadzierać nosa, hah. Kiedy skończyliśmy jeść, odłożył
tacę na stolik i dziwnie się we mnie wpatrywał. Nie wiedziałam, o co mu chodzi,
ale coraz bardziej mnie to denerwowało. W końcu zareagowałam:
-Co Ty odwalasz
Uckerku?
-Czekam na zapłatę
za śniadanie.- odpowiedział z uśmiechem.
-No tak,
zapomniałam…- wymamrotałam cicho, przewracając oczami.
-To jak? Będzie
buziak, czy mam Ci go skraść?- zapytał, kuszącym głosem.
-A Ty musisz być
taki natrętny?
-Nie jestem
natrętny. Obiecałaś mi, a ja się tylko upominam.
-Eh…- westchnęłam i
zatopiłam się w jego ustach.
Nie
planowałam jakiegoś długiego i namiętnego pocałunku, ale z nim się inaczej nie
da. Do tego stopnia wzbudził namiętność, że nie mogłam, a raczej nie chciałam
się od niego oderwać. Jak zwykle zaczął trochę przesadzać, ale panowałam nad
tym i go ograniczałam. Zastanawiałam się co ja robię ze swoim życiem? Doskonale
wiedziałam, że to nie ma żadnego sensu, no ale cóż… Kiedy był blisko, nie
mogłam się powstrzymać. Wcześniej się go bałam, ale odkąd się nie kłócimy, jest najbliższą mi osobą. Miałam ochotę go zapytać, co nas w
ogóle łączy, ale obawiałam się, że coś zepsuje. Tak więc wolałam nie ryzykować
i zaakceptować tą sytuację. Miałam nadzieję, że samo się to jakoś rozwiąże.
Pocałunek trwał i trwał... I mógłby trwać jeszcze dłużej, ale przerwał nam jego
telefon. Odebrał i odszedł na bok. Mówił dość cicho, ale i tak wszystko
słyszałam:
-No
siema! Tak, będę dzisiaj. Wybacz, nie miałem czasu załatwić. Amador... przecież
ja pracuję, a nie tylko prochy załatwiam! Dobra, postaram się.
Kiedy
skończył rozmowę, podszedł do mnie z powrotem, usiadł obok na łóżku i
powiedział uradowany:
-Na czym
skończyliśmy?
-O
nie...- odepchnęłam go.
-Co z
Tobą?- zapytał wyraźnie zdziwiony moją reakcją.
-A z
Tobą? Ucker... Czy Ty nie widzisz, że oni Cię wykorzystują tylko po to, żebyś
im załatwiał narkotyki?!
-A co Ty
tam wiesz?... Jesteś tylko głupią córeczką bogaczy, trzymaną ciągle w
zamknięciu. Nie masz pojęcia o życiu kochana...- stwierdził, co bardzo mnie
zdenerwowało. Jednak kłótnia w tym momencie nie była wskazana, więc nie mogłam wybuchnąć.
-Mylisz
się. Wbrew pozorom jestem od Ciebie mądrzejsza, bo mnie nie ogłupiają narkotyki
i nie wiem, co Ty tam jeszcze robisz. A ten cały Amador to niby Twój
przyjaciel, tak? Wspaniały, gratuluję! Żal mi Cię Ucker, bo naprawdę się
niszczysz...
-Nie praw
mi kazań. Kim Ty jesteś, żeby mnie pouczać?!- pytał wkurzony.
-No
wiesz... Myślałam, że chociażby ze względu na nasze bliskie relacje, mam prawo
się o Ciebie martwić. Proszę Cię, skończ z tym.
-Daruj
se.- zwyczajnie mnie zlekceważył. No to czas sięgnąć po inne środki.
-To ja
też chcę z Tobą tam dzisiaj iść.- wymyśliłam.
-Ty chyba
nienormalna jesteś... Nigdy w życiu Cię tam nie wezmę.- odmówił, i o to
chodziło.
-W takim
razie Ty też nie pójdziesz.
-No
ciekawe czemu...
-Bo
musisz mnie pilnować.
-I co z
tego?... Muszę tam być i mi w tym nie przeszkodzisz.
-No to
idź w cholerę, ale żebyś później nie miał do mnie pretensji, że jestem wredna,
czy coś.
-Ale
jeszcze nie idę, później. Teraz mam jeszcze trochę czasu dla Ciebie.-
powiedział i chciał mnie objąć.
-Zostaw
mnie.- ponownie go odepchnęłam.
-Ktoś tu
jest zazdrosny...- stwierdził, co oznaczało, że było to tak zauważalne.
-Nie. Ja
po prostu się obraziłam, bo źle mnie traktujesz.
-Dul,
przestań... Zdenerwowałaś mnie, więc
trochę mnie poniosło. Ale daruj se te fochy i daj buziaka.
-Ucker… Wybacz, nie
będę się całować z jakimś narkomanem.- powiedziałam dość dobitnie.
-Nie jestem
narkomanem, tylko dilerem.- sprostował, a ja nie miałam pojęcia ile w tym
prawdy.
-Jasne… Co nie
zmienia faktu, że Twój styl życia jest tragiczny.
-Dul, przestań
marudzić. W ogóle, to co Ci do tego?!- zapytał poddenerwowany.
-Już Ci tłumaczyłam,
że się o Ciebie martwię. Nie chcę, żebyś się niszczył, ale rób, co chcesz. Ja
nie zamierzam za Tobą łazić.
Zakończyłam
tą rozmowę bez jakiegokolwiek sensu i wyszłam. On został w moim pokoju. Byłam
okropnie wkurzona. Doszło do kolejnej kłótni. Może nie tyle kłótni, po prostu się obraziłam. Zauważyłam, że jeśli w
grę wchodzi jego styl życia, to nie zważa na nic. Staje się wredny i nad sobą
nie panuje. Co prawda zdawałam sobie sprawę z tego, że nie mam prawa mu niczego
zabronić. Jednak przez ostatnie dni bardzo się do siebie zbliżyliśmy, więc
czułam się z nim w jakiś sposób związana. A może naprawdę byłam zazdrosna? Albo bałam się o niego? Nie
wiem, nie potrafię określić, jakie były wtedy moje uczucia. Wiedziałam
tylko tyle, że muszę coś zrobić, żeby Ucker… krótko mówiąc: znormalniał. Eh…
Czemu się nim tak przejmowałam? Był dla mnie ważny? Na pewno, ale nie
potrafiłam bliżej określić powodu. Nie traktowałam go jak przyjaciela, ale nie
wiem też, czy to miłość. Miał chyba rację, mówiąc, że nic nie wiem o życiu. No
przecież ja nawet nie potrafiłam zidentyfikować własnych uczuć, więc zbyt
inteligentna nie jestem. Trudno, jakoś to przeżyję, co będzie to będzie.
Poszłam na samotny spacer po okolicy. W zasadzie było to kompletne pustkowie,
ale tym razem jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. Byłam zbyt pogrążona w
myślach, żeby zastanawiać się, gdzie idę. Szybko nastał wieczór, zrobiło się
ciemno i zimno. Poszłam do domu. Wchodząc, natknęłam się na Uckera, który
zapytał:
-Gdzie byłaś?
-Nieważne.-
odpowiedziałam i podążałam dalej w kierunku wejścia.
-Fochaj się, ile
chcesz. Proszę bardzo. Nie mam czasu, lecę, papa.- pożegnał się, cmoknął mnie w
policzek i szybko się ulotnił.
Poszłam do domu.
Zrobiłam sobie kolacje i poszłam jeść do pokoju, żeby nie spotkać tych idiotek.
Zjadłam szybko i poszłam spać. No bo co? Miałam czekać na tego głupka? Ani mi
się śni.
Tym razem była trochę dłuższa przerwa od rozdziału, bo chyba 3 dni ;) heh, wszytko wina szkoły :/ W każdym razie... Średnio mi się to podoba xD
Głupia jesteś, a mi się mega bardzo podoba ! No mi też się wydaję, że ta przerwa była długa, stanowczo za długa! No więc może zacznę od tego, że cudowny ten rozdział jeszcze przy nim słuchałam sobie koncertu RBD i akurat śpiewali Que Hay Detras i tak cudownie mi się czytało przy tym, że o matko. A co do rozdziału to Dulce jest taka mega słodka, że troszczy się o Uckerka, a on jest trochę głupiutki, bo on to wszystkie jej decyzję kwestionuje, a ona jak mu coś powie to wybucha złością. Ale sumując to Dulce ma dużą rację, Ucker może mieć tylko same problemy przez tych swoich ,,kolegów" nie oszukując się być dilerem? Wdzięczny zawód xD Mam nadzieję, że miłość do Duli o ile takowa będzie odmieni go i zmądrzeje ? :) Czekam na kolejne i nie chce tak długo jak teraz czekać <3
OdpowiedzUsuń