wtorek, 28 października 2014

Rozdział 2

Wreszcie skończyła się lekcja z tym durnym nauczycielem. Wyszłam z klasy tak wkurzona jak nigdy w życiu. Nie rozumiałam tylko, co te idiotki w nim widziały… Może i był przystojny, ale bez przesady. Było w nim coś dziwnego, podejrzanego i zamierzałam się dowiedzieć o co chodzi. Postanowiłam sobie, że wyleci z tej szkoły. On zachowywał się co najmniej jakby podrywał całą klasę. No ale cóż wszystkim się to podobało. Nie zamierzałam odpuścić, ale uprzykrzyć mu życie. Czułam, że muszę dowiedzieć się, co ten kretyn ukrywa. Reszta dnia minęła bez większych atrakcji. Jednak kiedy wyszłam ze szkoły i czekałam na szofera, natknęłam się na "pana" Christophera. Szedł i zmierzył mnie złowrogo wzrokiem. Spojrzałam na niego i wytknęłam mu język. Haha, to było głupie. Popatrzył się na mnie jak na kompletną debilkę i podążał dalej. Wsiadł na motor i odjechał. Miał super motor, ale jak zobaczyłam z jaką prędkością ruszył, to serce podeszło mi do gardła. Nigdy w życiu nie wsiadłabym z nim. Przecież ten człowiek kiedyś wyląduje w rowie… Trudno, nie byłoby mi go szkoda. W końcu podjechał po mnie szofer. Chwilę później byłam już w domu. Poszłam do pokoju. Niechętnie siadłam do lekcji. Odrobiłam wszystko szybko, ale pewnie źle. Później standardowo położyłam się na łóżko i włączyłam głośno muzykę. W ten sposób zleciał mi dzień i nastał wieczór. Byłam zmęczona i szybko poszłam spać.

Rano obudziłam się w średnim humorze. Powodem była dzisiejsza lekcja z tym bałwanem. Z drugiej strony… nie mogłam się doczekać kolejnej kłótni z nim. Nie minęło dużo czasu, a byłam w szkole. W moim kierunku od razu szła Maite, ale nie sama. Był z nią jakiś chłopak, którego wczoraj chyba nie było. Przywitałam się z May. Po chwili jej kolega rzekł do mnie:
-Cześć, jestem Christian.
-Hej, jestem Dulce.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do blondyna.
Chris był spoko. Na początku chyba odrobinę nieśmiały, ale potem się rozkręcił. Fajnie nam się gadało. Po dzwonku poszliśmy na lekcje. Mieliśmy historię. Zupełnie nie uważałam na lekcji. To dziwne, ale nie mogłam doczekać się godziny wychowawczej. Sama nie wiedziałam dlaczego… Chciałam po prostu podokuczać temu debilnemu nauczycielowi. Kłótnie z nim sprawiały mi taką dziwną radość. Wreszcie zadzwonił dzwonek. Przerwa zleciała szybko. Nim się obejrzałam, siedziałam już w tej przeklętej pierwszej ławce. Za mną siedział Christian, więc nie było tak źle. Czekaliśmy na tego bałwana. W końcu drzwi od klasy się otworzyły i stanął w nich szanowny pan Christopher. Na wstępie chamsko krzyknęłam:
-Oo, królewicz raczył się pojawić!
-Przepraszam bardzo, musiałem załatwić pewną sprawę.- tłumaczył się.
-Ciekawe… Masz tak szybki motor, że mało się nie zabijesz, a jeszcze się spóźniasz…- wypaliłam głupio.
-Bądź grzeczna, to kiedyś Cię przewiozę.- powiedział drwiącym, ale o dziwo dość serdecznym głosem.
-Nie, dziękuję.- odmówiłam z uśmiechem. Sama nie wiem, czy mój gest był chamski, sztuczny, czy raczej szczerszy.
-Wow! Zgorzkniała paniusia potrafi się uśmiechać.
-Po pierwsze: nie znasz mnie, więc nie gadaj. Po drugie: nie lubię Cię i nie zamierzam się do Ciebie uśmiechać. Jasne?!- trochę wybuchłam, bo nieźle mnie zdenerwował.
-Jaka ostra…- śmiał się ze mnie. Zwyczajnie nabijał się z moich słów. Wkurzył mnie jeszcze bardziej.
-Z czego się śmiejesz kretynie?!- zapytałam wzburzona, aż wstając.
-Z Ciebie. Ojej, wyglądasz tak groźnie jak się denerwujesz…
-Przestań no!!- krzyknęłam, patrząc na jego żałosny uśmiech. Zaczynało mnie to bawić i wybuchłam śmiechem.
-A Tobie co?!- pytał wyraźnie zdezorientowany.
-Tak działa na mnie ludzka głupota.- odpowiedziałam, a jemu zrobiło się głupio i się w końcu przymknął.
Cała ta rozmowa była po prostu bezcenna. Nie byłam tak wkurzona jak wczoraj. Śmieszyło mnie to. Chciałam pogadać sobie z nim dalej, ale zabrakło mi tematów i tekstów. Opowiadał o czymś, ale nie bardzo go słuchałam. Oczywiście romansował z resztą klasy. Albo mi się wydawało, albo jakoś dziwnie się na mnie patrzył. Denerwowało mnie to, więc krzyknęłam:
-Co się tak gapisz?!
-Uspokój się! Nie jesteś aż tak piękna i ważna, żebym ciągle się na Ciebie patrzył. Uwierz mi, że mam ciekawsze rzeczy do roboty.- odrzekł. Tym razem mówił takim tonem jak wczoraj, wrednym i oschłym.
-Wkurzasz mnie kretynie!- powiedziałam, po czym wyciągnęłam telefon i znowu włączyłam sobie muzykę na słuchawkach.
-Już Ci coś mówiłem na temat telefonu na lekcji.- mówił poważnym tonem, stojąc tuż przede mną i opierając się o moją ławkę.
-Nie marudź, idź flirtuj z resztą klasy. Ja nie jestem zainteresowana.- odpowiedziałam obojętnie, nie podnosząc nawet wzroku.
-Schowaj ten telefon, albo Ci go zabiorę.- zagroził, wyciągając rękę.
-Haha, ty chyba niepoważny jesteś…
-Daj, rodzice odbiorą na wywiadówce.- powiedział i wyrwał mi telefon z ręki.
-Oddaj to idioto!- krzyczałam bardzo wkurzona. Wiedziałam doskonale, że moi rodzice się nie pofatygują do szkoły. Byłam skończona. Był na to jeden, jedyny sposób: rozmowa po lekcji i błaganie go. Wreszcie zadzwonił dzwonek. Czekałam aż wszyscy wyjdą. W sali zostaliśmy już tylko my. Zamknęłam drzwi. Ucker zmierzył mnie wzrokiem i zapytał:
-O co chodzi?
-Odda mi pan telefon? Obiecuję, że więcej go nie wyciągnę na lekcji.- poprosiłam grzecznie.
-Teraz to pan, a wcześniej idioto?...- śmiał się.
-Oj no… sorki. Oddasz mi ten telefon? Proszę…- przeprosiłam go, błagałam. Nie wierzę, że tak nisko upadłam.
-Twoja mamusia pewnie ma odrzutowiec, więc przyjedzie do szkoły, odbierze telefon i przy okazji co nieco o Tobie powiem.
-Przestań! Mojej mamie i tak się nie będzie chciało przyjechać...- stwierdziłam, smutniejąc. On to chyba zauważył i delikatniejszym głosem zapytał:
-Jak to? Czemu tak mówisz?
-Bo tak jest, od zawsze. Ale nieważne…- odpowiedziałam z jeszcze większym smutkiem.
-Nie mów tak…
-Nie masz pojęcia jak jest naprawdę… Myślisz, że po co poszłam do tej szkoły? Na pewno nie po to, żeby się uczyć. Miałam dość domu, rodziny i samotności. Przyszłam tutaj z nadzieją, że będę miała spokój, a pojawiłeś się Ty.- otworzyłam się przed nim. Sama nie wiem po co i dlaczego.
-Widzę, że bierzesz mnie na litość… Ale masz ten telefon.- westchnął i wyciągnął do mnie rękę z telefonem -Moment…- powiedział i cofnął rękę, właśnie kiedy chciałam wziąć to, co moje.
-Co jeszcze?...- wydukałam o dziwo nie wkurzona, ale znudzona.
-A może byś podziękowała wredoto?- zasugerował z uśmiechem, łapiąc mnie za rękę.
-Dziękuję.- powiedziałam cicho i tak jakoś wyszło, że musnęłam delikatnie jego policzek.
-Wow! To co, rozejm?
-Ok, bo w sumie nie jesteś aż taki zły...- stwierdziłam ze szczerym uśmiechem, a on odwzajemnił gest.

Wreszcie oddał mi telefon i wyszłam z klasy. Powiedziałam tylko "cześć" na pożegnanie. Ta rozmowa była taka jakaś inna, wyjątkowa. Oboje byliśmy dla siebie mili, te uśmiechy i w ogóle. Aż dziwne… Ale w sumie jakby tak było zawsze, byłoby fajnie. 

Jest rozdział i to dość szybko :) Mam nadzieje, że się podoba ;)

2 komentarze:

  1. Jest cudowny no brak mi słów dawaj szybciutko kolejny najlepiej to dziś !! :* Bo zaczyna mnie wciągać i.to tak moczno ;) Rozejm ?? taki słodki ;) Dul się otworzyła przed Uckerem, a wcześniej tak go wyzywala :D Najlepsze jest to, że to jej wychowawca haha :* Cudo dawaj ju next !<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jednej strony dobrze, że Ucker nie reaguje na jej zaczepki, ale z drugiej to jej nauczyciel więc chyba powinna trochę przystopować, albo on przynajmniej ją jakoś usidlić. Ale jednak doszło do ugody między nimi z czego się bardzo cieszę :) Oby się już nie kłócili, mam taką nadzieję :) Czekam na kolejny cudowny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń