Wreszcie skończyła
się lekcja z tym durnym nauczycielem. Wyszłam z klasy tak wkurzona jak nigdy w
życiu. Nie rozumiałam tylko, co te idiotki w nim widziały… Może i był
przystojny, ale bez przesady. Było w nim coś dziwnego, podejrzanego i
zamierzałam się dowiedzieć o co chodzi. Postanowiłam sobie, że wyleci z tej
szkoły. On zachowywał się co najmniej jakby podrywał całą klasę. No ale cóż
wszystkim się to podobało. Nie zamierzałam odpuścić, ale uprzykrzyć mu życie.
Czułam, że muszę dowiedzieć się, co ten kretyn ukrywa. Reszta dnia minęła bez
większych atrakcji. Jednak kiedy wyszłam ze szkoły i czekałam na szofera,
natknęłam się na "pana" Christophera. Szedł i zmierzył mnie złowrogo
wzrokiem. Spojrzałam na niego i wytknęłam mu język. Haha, to było głupie.
Popatrzył się na mnie jak na kompletną debilkę i podążał dalej. Wsiadł na motor
i odjechał. Miał super motor, ale jak zobaczyłam z jaką prędkością ruszył, to
serce podeszło mi do gardła. Nigdy w życiu nie wsiadłabym z nim. Przecież ten
człowiek kiedyś wyląduje w rowie… Trudno, nie byłoby mi go szkoda. W końcu
podjechał po mnie szofer. Chwilę później byłam już w domu. Poszłam do pokoju.
Niechętnie siadłam do lekcji. Odrobiłam wszystko szybko, ale pewnie źle.
Później standardowo położyłam się na łóżko i włączyłam głośno muzykę. W ten
sposób zleciał mi dzień i nastał wieczór. Byłam zmęczona i szybko poszłam spać.
Rano obudziłam się w
średnim humorze. Powodem była dzisiejsza lekcja z tym bałwanem. Z drugiej
strony… nie mogłam się doczekać kolejnej kłótni z nim. Nie minęło dużo czasu, a
byłam w szkole. W moim kierunku od razu szła Maite, ale nie sama. Był z nią jakiś
chłopak, którego wczoraj chyba nie było. Przywitałam się z May. Po chwili jej
kolega rzekł do mnie:
-Cześć, jestem
Christian.
-Hej, jestem Dulce.-
odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do blondyna.
Chris był spoko. Na
początku chyba odrobinę nieśmiały, ale potem się rozkręcił. Fajnie nam się
gadało. Po dzwonku poszliśmy na lekcje. Mieliśmy historię. Zupełnie nie
uważałam na lekcji. To dziwne, ale nie mogłam doczekać się godziny
wychowawczej. Sama nie wiedziałam dlaczego… Chciałam po prostu podokuczać temu
debilnemu nauczycielowi. Kłótnie z nim sprawiały mi taką dziwną radość.
Wreszcie zadzwonił dzwonek. Przerwa zleciała szybko. Nim się obejrzałam,
siedziałam już w tej przeklętej pierwszej ławce. Za mną siedział Christian,
więc nie było tak źle. Czekaliśmy na tego bałwana. W końcu drzwi od klasy się
otworzyły i stanął w nich szanowny pan Christopher. Na wstępie chamsko
krzyknęłam:
-Oo, królewicz
raczył się pojawić!
-Przepraszam bardzo,
musiałem załatwić pewną sprawę.- tłumaczył się.
-Ciekawe… Masz tak
szybki motor, że mało się nie zabijesz, a jeszcze się spóźniasz…- wypaliłam
głupio.
-Bądź grzeczna, to
kiedyś Cię przewiozę.- powiedział drwiącym, ale o dziwo dość serdecznym głosem.
-Nie, dziękuję.-
odmówiłam z uśmiechem. Sama nie wiem, czy mój gest był chamski, sztuczny, czy
raczej szczerszy.
-Wow! Zgorzkniała
paniusia potrafi się uśmiechać.
-Po pierwsze: nie
znasz mnie, więc nie gadaj. Po drugie: nie lubię Cię i nie zamierzam się do
Ciebie uśmiechać. Jasne?!- trochę wybuchłam, bo nieźle mnie zdenerwował.
-Jaka ostra…- śmiał
się ze mnie. Zwyczajnie nabijał się z moich słów. Wkurzył mnie jeszcze
bardziej.
-Z czego się
śmiejesz kretynie?!- zapytałam wzburzona, aż wstając.
-Z Ciebie. Ojej,
wyglądasz tak groźnie jak się denerwujesz…
-Przestań no!!-
krzyknęłam, patrząc na jego żałosny uśmiech. Zaczynało mnie to bawić i
wybuchłam śmiechem.
-A Tobie co?!- pytał
wyraźnie zdezorientowany.
-Tak działa na mnie
ludzka głupota.- odpowiedziałam, a jemu zrobiło się głupio i się w końcu
przymknął.
Cała ta rozmowa była
po prostu bezcenna. Nie byłam tak wkurzona jak wczoraj. Śmieszyło mnie to.
Chciałam pogadać sobie z nim dalej, ale zabrakło mi tematów i tekstów.
Opowiadał o czymś, ale nie bardzo go słuchałam. Oczywiście romansował z resztą
klasy. Albo mi się wydawało, albo jakoś dziwnie się na mnie patrzył.
Denerwowało mnie to, więc krzyknęłam:
-Co się tak gapisz?!
-Uspokój się! Nie
jesteś aż tak piękna i ważna, żebym ciągle się na Ciebie patrzył. Uwierz mi, że
mam ciekawsze rzeczy do roboty.- odrzekł. Tym razem mówił takim tonem jak
wczoraj, wrednym i oschłym.
-Wkurzasz mnie
kretynie!- powiedziałam, po czym wyciągnęłam telefon i znowu włączyłam sobie
muzykę na słuchawkach.
-Już Ci coś mówiłem
na temat telefonu na lekcji.- mówił poważnym tonem, stojąc tuż przede mną i
opierając się o moją ławkę.
-Nie marudź, idź
flirtuj z resztą klasy. Ja nie jestem zainteresowana.- odpowiedziałam
obojętnie, nie podnosząc nawet wzroku.
-Schowaj ten
telefon, albo Ci go zabiorę.- zagroził, wyciągając rękę.
-Haha, ty chyba
niepoważny jesteś…
-Daj, rodzice
odbiorą na wywiadówce.- powiedział i wyrwał mi telefon z ręki.
-Oddaj to idioto!-
krzyczałam bardzo wkurzona. Wiedziałam doskonale, że moi rodzice się nie
pofatygują do szkoły. Byłam skończona. Był na to jeden, jedyny sposób: rozmowa
po lekcji i błaganie go. Wreszcie zadzwonił dzwonek. Czekałam aż wszyscy wyjdą.
W sali zostaliśmy już tylko my. Zamknęłam drzwi. Ucker zmierzył mnie wzrokiem i
zapytał:
-O co chodzi?
-Odda mi pan
telefon? Obiecuję, że więcej go nie wyciągnę na lekcji.- poprosiłam grzecznie.
-Teraz to pan, a
wcześniej idioto?...- śmiał się.
-Oj no… sorki.
Oddasz mi ten telefon? Proszę…- przeprosiłam go, błagałam. Nie wierzę, że tak
nisko upadłam.
-Twoja mamusia
pewnie ma odrzutowiec, więc przyjedzie do szkoły, odbierze telefon i przy
okazji co nieco o Tobie powiem.
-Przestań! Mojej
mamie i tak się nie będzie chciało przyjechać...- stwierdziłam, smutniejąc. On
to chyba zauważył i delikatniejszym głosem zapytał:
-Jak to? Czemu tak
mówisz?
-Bo tak jest, od
zawsze. Ale nieważne…- odpowiedziałam z jeszcze większym smutkiem.
-Nie mów tak…
-Nie masz pojęcia
jak jest naprawdę… Myślisz, że po co poszłam do tej szkoły? Na pewno nie po to,
żeby się uczyć. Miałam dość domu, rodziny i samotności. Przyszłam tutaj z
nadzieją, że będę miała spokój, a pojawiłeś się Ty.- otworzyłam się przed nim.
Sama nie wiem po co i dlaczego.
-Widzę, że bierzesz
mnie na litość… Ale masz ten telefon.- westchnął i wyciągnął do mnie rękę z
telefonem -Moment…- powiedział i cofnął rękę, właśnie kiedy chciałam wziąć to,
co moje.
-Co jeszcze?...-
wydukałam o dziwo nie wkurzona, ale znudzona.
-A może byś
podziękowała wredoto?- zasugerował z uśmiechem, łapiąc mnie za rękę.
-Dziękuję.-
powiedziałam cicho i tak jakoś wyszło, że musnęłam delikatnie jego policzek.
-Wow! To co, rozejm?
-Ok, bo w sumie nie
jesteś aż taki zły...- stwierdziłam ze szczerym uśmiechem, a on odwzajemnił
gest.
Wreszcie oddał mi
telefon i wyszłam z klasy. Powiedziałam tylko "cześć" na pożegnanie.
Ta rozmowa była taka jakaś inna, wyjątkowa. Oboje byliśmy dla siebie mili, te
uśmiechy i w ogóle. Aż dziwne… Ale w sumie jakby tak było zawsze, byłoby fajnie.
Jest rozdział i to dość szybko :) Mam nadzieje, że się podoba ;)