sobota, 10 czerwca 2017

8. "Wynoś się!"

Aż sama nie wierzę, że byłam tak odważna, by zapuszczać się w takie miejsca... Zwiedziłam chyba wszystkie meliny Meksyku, ale tą niby najgorszą zostawiłam na koniec, gdy przypomniało mi się, że Christopher wspominał o gangach narkotykowych, których jest wkoło niego mnóstwo. Byłam już prawie pewna, że zmierzam w dobrą stronę. To jednak nie zmienia faktu, że ciężko będzie go znaleźć i znowu będę musiała gadać z podejrzanymi typami. Aż sama siebie nie poznaję... Tak się poświęcam dla jakiegoś chłopaka, kolegi z klasy, mojego ochroniarza. Działam w dobrej sprawie i chcę z nim tylko porozmawiać, sprawdzić, jak się czuje i w ogóle. Choćbym chciała, to nie potrafię go tak zostawić, naprawdę. Jednak przez ten mój upór prawie zginęłam... Szłam wąskimi uliczkami potwornie brzydkiej dzielnicy i szukałam kogoś, kogo mogłabym zapytać o Uckera. Nagle zza roku wyskoczyło na mnie jakichś dwóch gości i zaczęli się do mnie przestawiać, obszukiwać mnie i szarpać. No cóż... Moją pozycję społeczną widać na pierwszy rzut oka, mimo że starałam się wyglądać zwyczajnie. Trzymali mi nóż przy gardle, próbując wyłudzić ode mnie pieniądze. Krzyczałam, ale oni dalej gadali swoje i nawet raz dostałam w twarz. Plułam ich, kopałam i biłam, ale nie dawało to żadnych rezultatów... Tak się bałam, byłam skazana na łaskę jakichś dzikusów. Na początku próbowałam z nimi dyskutować, ale później już tylko zamknęłam oczy i modliłam się o cud. Nagle bezwładnie upadłam na ziemię, bo nikt mnie nie trzymał. Ze strachu bałam się spojrzeć, co się stało, ale odważyłam się dopiero, gdy wydawało mi się, że usłyszałam głos Uckera:
-Ile razy Wam można mówić, że obcych się nie atakuje? Wypierdalać stąd, zanim się wkurwię!- krzyknął na tych chłopaków, którzy wyraźnie się go przestraszyli.
-Dobra, spokojnie... Nie mówiłeś, że wyrwałeś taką dupę w tej swojej szkole.- śmiali się, odchodząc.
-Morda.- burknął ostatnie słowo w ich stronę. -Co Ty tu, do cholery, robisz?!- krzyknął na mnie mocno wkurwiony i pociągnął mnie jak zwykle niedelikatnie za rękę, by mnie podnieść.
-Bo... Ja tylko... Ja... Szukałam Cię.- wydukałam w końcu, stojąc tuż przy nim wpatrzona w jego oczy. -Tak się bałam, dziękuję.- powiedziałam po chwili, wtulając się w niego, a on prawie od razu odepchnął mnie gwałtownie.
-Nie wiem, po chuj tu przyszłaś, ale mnie to nie obchodzi, więc wypierdalaj!- ach, czy ton jego głosu musi być zazwyczaj taki nieprzyjemny?
-Chciałam z Tobą porozmawiać, uspokój się. Prawie dla Ciebie zginęłam, więc chyba możesz poświęcić mi choć chwilkę.- starałam się być jak najbardziej słodka i urocza, żeby mi uległ.
-Nie, idź stąd, póki jeszcze możesz! Nie rozumiesz, że nie chcę z Tobą gadać?! Ja Cię nie chcę nawet znać, chcę zapomnieć o ostatnich kilku miesiącach mojego życia, więc zniknij!- darł się na mnie, próbując prowadzić mnie do wyjścia z tej całej dzielnicy.
-Nie krzycz, nie szarp mnie i daj mi coś powiedzieć!- krzyknęłam na niego, całkowicie mu się wyrywając.
-Nie chcę Cię słuchać! Czego Ty, kurwa, nie rozumiesz?! Nie obchodzi mnie, co masz mi do powiedzenia. Nie mamy o czym rozmawiać. Z twoim ojcem już wszystko sobie wyjaśniłem i wolę do tego nie wracać. A do Ciebie nic nie mam, ale po prostu nawet nie powinniśmy się znać.- trochę zszedł z tonu i mówił spokojniej, wpatrzony w moje oczy.
-No dobrze, posłuchaj... Obiecuję, że dam Ci spokój, jak tylko ze mną porozmawiasz. Zaproś mnie na chwilę do siebie, nie zajmę Ci dużo czasu. Jedna rozmowa i więcej się nie widzimy, okej?- poprosiłam z delikatnym uśmiechem.
-Jak Ty mnie drażnisz... Dobra, chodź.- wziął mnie za rękę i szliśmy wgłąb dzielnicy.

Po chwili byliśmy na miejscu, czyli w domku, a raczej melinie Christophera. Było to naprawdę ponure i obskurne miejsce. Ściany były pokryte jedynie szarym, brzydkim cementem, pod małym oknem leżał materac, przy nim znajdowała się jakaś lipna szafka nocna, a kawałek dalej stała spora, bardzo stara szafa. W każdym kącie był straszny bałagan, pełno śmieci, butelek i wszystkiego. Ja nie wiem, jak on tu może mieszkać, ale nie wypada tego komentować.
-Rozgość się, usiądź sobie.- grzecznie wskazał na materac, ale widać było po nim, że nadal nie cieszy go moja obecność.
-Nie dzięki, postoję.- wymusiłam na sobie delikatny uśmiech i jedynie położyłam torebkę na ten materac, bo już mnie od niej bolało ramię.
-Dobra, to streszczaj się... Co to za ważna sprawa? Co chciałaś mi powiedzieć?- zapytał obojętnym tonem.
-Bo ja... Rozmawiałam z rodzicami... I opowiedzieli mi o przeszłości.- zaczęłam, ale on od razu się wkurzył, złapał mnie mocno za przedramię i chciał wyprowadzić.
-Ałć, to boli...- wydałam z siebie cichy pisk, próbując mu się wyrwać, a on lekko poluźnił uścisk, ale nadal wykręcał mi rękę.
-Nie chcę tego słuchać, Dul! Ja też rozmawiałem z twoim ojcem i już mi to wystarczy, Wam też powinno. Wszystko już wiem i tym bardziej nie wiem, co Ty tu, idiotko, robisz.- był nieźle wkurwiony, ale o dziwo jeszcze się powstrzymywał i nie wrzeszczał.
-Nie, Ty nic nie wiesz! Co wiesz? Że nasi rodzice się znali, nienawidzili, a mój tata strzelił do twojego... Czy tak?- Boże, skąd ja miałam w sobie tyle odwagi? Każda normalna dziewczyna już dawno by się przestraszyła, uciekła stamtąd i go olała.
-Tak, i to przez niego nie miałem rodziców i wychowałem się tu.- powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Jesteś głupi i ślepy... Nie wysłuchałeś wszystkiego i od razu wybuchłeś. Okej, ja wszystko rozumiem, ale tak nie można... Uspokój się i daj mi powiedzieć więcej. Słyszałam całą tą historię i uwierz mi, że mój tata nie zasłużył na takie traktowanie.- mówiłam do niego najspokojniej jak tylko się dało. -Mogę Ci o tym opowiedzieć?- zapytałam, patrząc z bliska w jego smutne oczy pełne żalu.
-Nie chcę znowu o tym słuchać, proszę Cię... Daj temu spokój i nie wracajmy do tego. Nie wiem, po co mi to mówicie. Chcecie zrazić mnie do Bruna? O co tu chodzi?...
-Właśnie to chcę Ci wyjaśnić. Robię to dla twojego dobra, bo mi na Tobie naprawdę zależy. Nigdy więcej o tym nie usłyszysz, uświadomię Ci tylko kilka rzeczy.
-No dobra, mów... Ale później znikasz, bo już nie będę taki miły.
-Już to słyszałam...- posłałam mu słodki, zalotny uśmiech, po czym spoważniałam i opowiedziałam mu o tym, co usłyszałam od rodziców.

Podczas, gdy ja gadałam, Christopher przyglądał mi się i słuchał z uwagą i jakby przerażeniem. Nie chciał mi przerywać, ale czułam, że ma co do tego pewne wątpliwości i na sam koniec wybuchnie z tego afera. Później już nawet wtrącał jakieś głupie komentarze, które w zasadzie ignorowałam i w konsekwencji i tak powiedziałam wszystko, co powiedzieć miałam. I w ten sposób Christopher poznał całą tą historię w prawdziwej, pełnej wersji. Zastanawiające jest to, że teraz ani nie wybuchł złością, ani mi nawet nie przerwał... Kiedy skończyłam, zapytał tylko:
-Już?
-No tak, a co?
-Nic, po prostu miałaś już iść.- dostałby ode mnie porządnie w łeb, gdyby nie to, że może oddać mocniej.
-Nie skomentujesz tego, nic nie powiesz? Tylko tak po prostu nadal karzesz mi wyjść?... To niegrzeczne, ja poświęciłam Ci czas i się nagadałam.
-Zamknij się już i wyjdź. Powiedziałaś, co chciałaś i możesz już iść.- podszedł do drzwi i otworzył je na szerokość.
-Nie wyjdę, masz ze mną pogadać jak cywilizowany człowiek.- powiedziałam stanowczo, stojąc dalej na środku pokoju z rękami skrzyżowanymi na piersi.
-No tak, cywilizowany...- zaśmiał się sam z siebie, rozglądając się dokoła po swojej "cywilizacji".
-Po prostu proszę, żebyś ze mną porozmawiał. Czy to takie trudne?!- trochę podniosłam głos, żywo gestykulując.
-Tak, wyobraź sobie, że trudne!- trzasnął tymi drzwiami, a ja aż podskoczyłam, po czym podszedł do mnie i przycisnął mnie agresywnie do ściany. -Czego Ty właściwie jeszcze chcesz?! Nie rozumiesz, że niektórzy nie lubią rozmawiać o pewnych rzeczach?! Jesteś jakąś pieprzoną księżniczką, która myśli, że wszystko jej wolno, ale nie, nie wolno! Nie wpierdalaj się w sprawy dorosłych, dzieciaku, bo gubisz się na starcie!- darł się na mnie już nieźle wkurwiony i zirytowany moim infantylnym zachowaniem, cały czas trzymając mnie sztywno przy ścianie, co trochę mnie przerażało.
-Ja się gubię?! Przepraszam, ale to Ty nie panujesz nad emocjami i nie potrafisz normalnie rozmawiać... To Ty powinieneś mnie nachodzić i pytać, czy wszystko w porządku, a nie ja! Pobiłeś mojego tatę tak naprawdę tylko dlatego, że nie potrafisz słuchać i jesteś narwany, a ja jeszcze się Tobą przejmuję i tłumaczę jak krowie na rowie, co działo się dwadzieścia lat temu. Choćby z głupiego szacunku byś się nie rzucał.- ja też byłam już strasznie wkurzona i coraz bardziej miałam ochotę go uderzyć porządnie w twarz albo kopnąć w czułe miejsce.
-Wyjdź stąd, kurwa mać, wynoś się!- ścisnął w dłoniach moje przedramiona tak mocno, że za pewne zostawił mi ślady, dodatkowo potrząsając mną niedelikatnie, agresywnie.
-Wiesz co? W tym momencie mnie przerażasz, ale z niewiadomych przyczyn czuję, że nie zrobiłbyś mi krzywdy, więc się Ciebie nie boję.- wydukałam cicho z już trochę ograniczoną pewnością siebie przez ból jaki sprawiał mi swoimi wielkimi łapami na moich delikatnych rączkach.
-Ciebie to się nawet odstraszyć nie da... Co za kretynka. Czego Ty jeszcze ode mnie chcesz? Albo dobra, nie mów... Nawet nie zaczynam już z Tobą dyskusji, bo właśnie wychodzisz.- tym razem narażony na złamanie lub wyrwanie był mój nadgarstek, za który mocno ciągnął mnie do drzwi. Otworzył je i zrobiliśmy już jeden krok na zewnątrz, bo jak się domyślam, chciał mnie stąd w ogóle wyprowadzić, nie tu wypuścić. Nagle usłyszeliśmy jakieś dziwne wycie syreny, a potem strzały i to całkiem niedaleko. Przestraszyłam się i przysunęłam do Uckera. Szliśmy dalej, ale to się powtarzało, a po ulicy zaczęli biegać ludzie z pistoletami i jakimiś większymi karabinami. Christopher jak zwykle niedelikatnie pociągnął mnie do tyłu i znaleźliśmy się znów w środku, po czym przekręcił zamek w drzwiach, czego swoją drogą się tutaj nie spodziewałam.
-Co się dzieje? Jednak mnie nie wyrzucasz?- zapytałam, a on nagle mocno popchnął mnie na ten swój materac.
-Wkurwiasz mnie, ale nie chcę Cię mieć na sumieniu, idiotko. Właśnie rozpętała się tu wojna gangów, co znaczy, że jak tylko wyjdziesz to Cię zgwałcą i zabiją na oczach innych, którzy będą im zazdrościć.
-Aj, nie mów mi takich rzeczy.- pisnęłam z obrzydzeniem. -Co tu się w ogóle dzieje i w takim razie, o której będę mogła iść do domu?- nieźle mnie przestraszył, a moje oczy pewnie były już wielkie jak pięć złotych.
-Dzisiaj to na pewno nie. Jak dobrze pójdzie, to jutro. Radzę Ci zadzwonić do rodziców, żeby się nie martwili, bo to może jeszcze potrwać, a później możesz nie mieć zasięgu.- wstałam z wrażenia, zaczynałam się już poważnie bać.
-Mam tu zostać na noc? Co ja mam niby powiedzieć rodzicom? A powinni się martwić?- wpadłam w panikę, bo przecież no cóż... Jestem księżniczką, której całe życie największym problemem była wkurzająca baba od matmy, a teraz nagle znalazłam się w środku konfliktu jakichś mafii.
-Poczekaj, uspokój się, mała...- złapał mnie za przedramię mocno, ale tym razem w miarę delikatnie, uśmiechając się lekko, pocieszająco i patrząc w moje oczy.
-Ale co to znaczy, że jest tu wojna gangów? Co to w ogóle jest? Coś nam grozi? Powiedz mi coś konkretnego, błagam!- nie mogłam się uspokoić, aż się do niego tuliłam.
-Dulce, przestań!- krzyknął, ale nie tym jego podłym tonem jak wcześniej, gdy mnie wyganiał, teraz chciał bardziej zwrócić moją uwagę na siebie i sprowadzić mnie na ziemię.
-Ale ja się boję...- wydukałam prawie szeptem, wtulając się w niego.
-To po chuj tu przyszłaś?! Uspokój się, bo zaczynasz mnie poważnie wkurwiać!- odepchnął mnie dość delikatnie, mówiąc podniesionym głosem ze złością. -Przeżyłem już niejedną taką wojnę i żyję! Dul, nic Ci nie będzie, tylko musimy tu zostać, dopóki to się nie skończy.- złapał mnie mocno za ramiona i mówił stanowczym, ale dość spokojnym głosem, patrząc głęboko w moje mokre od łez oczy.
-Czyli tutaj z Tobą jestem bezpieczna?- zapytałam, ciągając nosem i szukając szczerej odpowiedzi w jego oczach.
-Tak w 80%, nie prześwietlaj mnie już tak.- posłał mi delikatny uśmiech, ocierając moją łzę. -Ale uspokój się i zadzwoń do rodziców. Wymyśl coś, żeby się nie martwili.- polecił, podając mi do ręki mój telefon.
-Ale obiecujesz, że się mną zajmiesz i mogę im powiedzieć, że jestem w pełni bezpieczna u przyjaciółki?
-Ehh, tak... No dzwoń już, bo może Ci zniknąć zasięg. Tylko o mnie nic nie wspominaj, bo FBI po Ciebie wyślą.- zaśmiał się, tym samym nabijając się z moich rodziców.
-Śmieszne...- zironizowałam, robiąc głupią minę.


Witam was moje kochane! Dawno nie było rozdziału, ale naprawdę mam tyle na głowie... Szkoła, praca, byłam teraz na wycieczce w Krakowie :) Moje życie to jeden wielki fanfik, ale to już pisałam haha xD Gdyby jeszcze jakoś lepiej z komentowaniem było... Bo nic się nie zmieniło, ja nadal wchodzę tu codziennie, mając nadzieję na piękne komy ;) Nie mam po prostu czasu ani weny na pisanie następnego opka też i nwm jak to będzie, tym razem już na poważnie. Straciłam zapał do tego bloga jakoś, niestety są inne priorytety :/ Próbuję ciągle próbuje pisać, ale nie wychodzi, nie mam ochoty nawet... No cóż, do następnego :* 
Kocham was bardzo i dziękuję, że jesteście <3 

7 komentarzy:

  1. Po rozdziale nie widać że weny nie masz do tego opowiadania bo każdy inny jest co raz bardziej ciekawszy ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisałam to kilka miesięcy temu, miałam wtedy mega wene i to się praktycznie samo pisało tak fajnie 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. To może jeszcze ta mega wena wróci?

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy Ucker nie może docenić tego że Dul się o niego martwi.. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też czekam na kolejny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :) czekam na następny

    OdpowiedzUsuń